To chyba najwyższy czas, żeby wyjaśnić cokolwiek na temat miejsca akcji: otóż jeździmy czasem do Bydgoszczy, gdzie mieszka (samotnie) moja teściowa. Mieszka w domku, który od tyłu ma nieduży ogródek, a od frontu – lokalną uliczkę. Jak jest odpowiednia pogoda, słońce i ogólnie warunki przyjazne człowiekowi, to wychodzę sobie z aparatem do ogrodu na fotołowy. Czasem zaczajam się pod tarasem, który mieści się nad wejściem do domu (i osłania je, tworząc niedużą niszę od strony ogrodu), czasem staram się jak najlepiej zamaskować w cieniu pod drzewem albo tują. A czasem wychodzę na ulicę, bo tam też potrafi być nadspodziewanie dużo ptaków (biorąc pod uwagę, że jeżdżą tamtędy samochody, jak na „willowe” warunki nawet dość sporo).
Kiedy indziej wychodzimy na spacery po okolicy – uliczki czasem są jeszcze w stanie dzikim, nieutwardzone, z kilkoma tylko domami, a dalej jest już las. Pomiędzy uliczkami a lasem – rozmaite fragmenty ogrodów i dzikich zagajników, czasem drzewa bardzo wysokie, a czasem – niskie, kilkumetrowe sośniaki.
Poniższa galeria to plon ostatniego weekendu lutego: łowów z ogródka – w sobotę po południu i w niedzielne przedpołudnie, jeszcze przed wyjazdem, oraz z sobotniego spaceru.
« Cytat z Wyspiańskiego | Czasy wojny, oazy pokoju » |
04
mar 2021
No to tak: zdjęć nastrzelałem ze dwieście, z czego zostawiłem na dysku połowę, a z tej połowy wybrałem powyższą galerię. Przyjemnego oglądania!
(Z różnych względów następuje kolejna przerwa, postaram się wrócić ASAP)
Piękne te Twoje ptaszki, ale mnie i tak najbardziej podoba się zakocone wejście do domu.
Podziwiam cierpliwość w polowaniu na ptaszki.
Twoje ptaszki trochę pobudziły mnie do życia, ale nadal (od dwóch dni) jestem śnięta ryba.
Dobranocka piętro niżej!
Świetne zdjęcia, Quacku!
Powiem tylko, że szarogęsić się może nawet kaczka…
No, kaczka i gęś to przynajmniej oba blaszkodziobe!
A niech tę kaczkę (i jej zwolenników) gęś kopnie!
Gryzły się kaczki okropnie? Na razie jeszcze gryzą się pod dywanem (chociaż w przysłowiu to raczej buldogi), ale niewykluczone, że zaczną i na nim.
Oj gryzą, gryzą, ale niestety zagryźć nie mogą.
Trzymam kciuki.
Ptaszki mnie trochę pobudziły, ale tylko trochę…dalej jestem śnięta ryba, więc się pożegnam, gdyż zbyt mnie męczy patrzenie na ekran komputera.
DOBRANOC!
Spokojnej!
Coś widzę najazd botów na starsze wpisy? Zaznaczam to wszystko jako spam.
Przesłałem Ci Quacku mailem fotkę tytułową . Oceń jej przydatność . Pozdrowionka .
Dziękuję, po przerwie się tym zajmę!
Witam!
Dopiero teraz, bo Wyspa u mnie wierzgała.
Pochmurno -pada deszcz ze śniegiem.
Łoj, jeszcze się nie przywitałem? Ale obciach
Witajcie!
Coś kiepski dzień dzisiaj na pracę.
Koniec dnia, przerwa do popotem.
„Czy wam nie przyszło nigdy do głowy,
Że śnieg powinien być kolorowy?
Albo zielony,
Albo czerwony,
Liliowy
Albo beż.
Bardzo kolory by się przydały,
A tu tymczasem wciąż pada biały,
Biały, bielutki,
Miękki, mięciutki,
Świeży, świeżutki…”
(„Śnieg” – L.J. Kern)
Wreszcie w domu:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Obejrzałam i, póki co, największe wrażenie zrobiło na mnie kocie oko:)
Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła odniesienia we własnej głowie:):
„to nie ściany
to koty mają uszy
czworonożni agenci
Pana Boga
zesłani na ziemię
aby szpiegować Adama
przymilnym ocieraniem
grzbietów
wkradają się w łaski
naszych chałup
nic nie mówią
podsłuchują
najskrytsze szepty
nie ujdą kociej uwadze
wszędzie ich pełno na kolanach
za uchem pod nogami
gdy je wyrzucamy podsłuchują
za drzwiami sieni
w nocy koty włażą pod łóżka
zapalają czujne latarnie oczu
i w ich blasku
wszystko skrzętnie spisują
(notesiki chowają rano do mysiej dziury)
a potem na sądzie ostatecznym dziwimy się
skąd Pan Bóg o nas wszystko wie”
(„Bajka o kotach” – J. Baran)
🙂
Ptasie pięterko, a tymczasem trzy panie zgodnie wybierają koty.
Cóż…kotka można pogłaskać, przytulić…
Choć OCZYWIŚCIE ptaszki są piękne i miło słuchać ich śpiewu. I zapewne trudniejsze do uchwycenia w kadr aparatu jak kotki.
Bardzo dobre.
Któryś z prozatorów, od SF, miał kiedyś taką wizję kotów jako gatunku szpiegującego dla Obcych, posługujących się biotechnologią (=którzy stworzyli koty specjalnie do tego celu). Oczywiście nie pamiętam, kto.
🙂 Zwłaszcza to „wkradanie się w łaski naszych chałup” działa na wyobraźnię. Przynajmniej moją:)
Słyszałam o tej teorii. Niektórzy upatrują jej źródeł w historii Starożytnego Egiptu, w którym koty jako „Dar Bogów” traktowano ze szczególnym pietyzmem:)
O, widzisz, są i dowody historyczne.
Jak u Daenikena
Albo u Giorgia Tsoukalosa:)
Dzieckiem będąc, przeczytałem „Wspomnienia z przyszłości” Daenikena, pewnie dlatego jest mi bliższy
Tsoukalosa kojarzę głównie z memów.
Bo on właśnie ma bardzo memiczną urodę:)
Kojarzę go głównie z programów telewizyjnych.
A na Danikena był kiedyś szał, więc też mam kilka pozycji zaliczonych:)
M.in. „Dziedzictwo Kukulcana” i „Kosmiczne miasta epoki kamiennej”. A z nowszych: „Bogowie byli astronautami”.
Pakując się zrobiłam porządek na pewnej półce, co było od dawna w planach (tzn. porządek na tejże półce).
No i znudziło mi się (i pakowanie i porządkowanie)
No więc w zasadzie pierwsza część przerwy dobiegła końca. Ale jest jeszcze część druga.
Napisałam smsa do kolegi, który dziś rano pojechał do Ochotnicy z pytaniem czy jest śnieg.
Odpisał „jest!”.
Ponieważ oni tam zapewne imprezują nie zdziwiłabym się gdyby mi odpisał, że jest tyle śniegu, że BIAŁE MYSZKI okładają się śnieżkami i lepię bałwana w kształcie dużego kota.
Powiadasz, że taka dobra zabawa? Kota nie ma, myszy… go sobie lepią?
Białe myszki to odrębna kulturowo kategoria. Nie straszny im kot, co najwyżej kociokwik (czyli kac).
Kac musi być pod kontrolą skoro jutro Lubań do zdobycia w planach.
Profesor, do którego chodziłam na rysunek, opowiadał, że kiedyś przez pokój przeparadowało mu stado białych krokodyli. Zatrzymały się ponoć na środku pokoju, rozejrzały, a potem statecznie zniknęły w szafie…
A mnie to kucharzenie chyba zaczyna szkodzić, bo wyobraziłam sobie tort lodowy w kształcie białego kota, otoczonego myszkami w różnych pozach. Tyle, że myszki były różowe:)
Aaa! Z różowego marcepanu!
DOBRANOC!
Dzień dobry

W końcu i ja dopłynęłam do Wyspy
Dobry – wieczór
Najpierw laptop nie chciał się dać wyłączyć, a potem samo z siebie zrobiło mi się więcej wolnego miejsca na dysku.
Nic nie usuwałam, wręcz przeciwnie -dodałam parę zdjęć.
Ktoś mi to wytłumaczy?
Ale teraz już znikam naprawdę,
Twoje zdjęcia, Mistrzu Q, są coraz lepsze… przepiękne ptaki…


Koty też są ładne (szczególnie ten z krzaków), ale i tak moimi ulubieńcami są ptaki
Rzadko mi się zdarza robić zdjęcia z „zasiadki”. Najczęściej podczas spaceru pstrykamy co się nawinie pod aparat
Nie mam cierpliwości do siedzenia i czekania…
Bardzo dziękuję.
Zasiadka jest dobra tam, gdzie jest się na co zasadzać. Bardzo żałuję, że nie da się tak łatwo robić zdjęć na autostradzie, bo widywałem rozmaite ptaki, ostatnio żurawie na polach, kilka sztuk, ale najczęściej chyba myszołowy, zwykle siedzące na słupkach ogrodzenia i bacznie przepatrujące otoczenie. A jeden nawet coś wcinał (na remontowanym odcinku obwodnicy Świecia, S5), ale nawet jakbym miał aparat w dłoni, to raczej byśmy się nie zatrzymali. No trudno.
Natomiast na „nasze” miejsce na Kaszubach mam zamiar kupić jakąś sporą płachtę maskującą i zrobić sobie zasiadkę w namiocie. Wtedy mógłbym próbować zrobić zdjęcie zimorodka z, hm, kilkunastu metrów? A o innych ptakach nawet nie myślę na razie.
Wiadomo, że nie „zasadzisz” się tam, gdzie nic nie ma
Ale są takie miejsca, gdzie takie czy inne gatunki lubią żerować, czy mają swoje gniazda i wiadomo gdzie mogą się pojawić. Pisałam o pewnym facecie, który wykorzystywał nagrania z internetu do przywabiania ptaków. To też jest jakiś sposób
Można i tak. Ja najwyżej pogwizduję podobnie jak ptaszki. Kiedyś na Kaszubach zwabiłem w ten sposób pana ziębę, ale nie zrobiłem zdjęcia, bo skubany usiadł tam, gdzie się go kompletnie nie spodziewałem, a jak tylko poruszyłem aparatem, to zwiał
Wczoraj, gdy jak co rano karmiłam swoje pierzaste, coś dużego przeleciało mi tuż nad głową. Nawet nie miałam czasu zobaczyć co to takiego. Domyśliłam się, że to pewnie krogulec…

Także nie dziwię się, że Mistrz Q pisał, że czasami coś się poderwie spod nóg i człowiek nawet nie zdąży zobaczyć co spłoszył
Co prawda krogulca nie spłoszyłam (nawet nie wiem skąd przyleciał), ale przeleciał tak szybko, że tylko poczułam wiatr na głowie (od jego skrzydeł)
No patrz, Ty o krogulcu, ja o autostradowych myszołowach.
Sporo się tego drapolstwa kręci nad głowami, szkoda, że zwykle nie w mieście.
Tak jak Ty, też często widuję myszołowy przy autostradach. Nawet wiem gdzie jakiego można spotkać, bo często siedzą na drzewach, czy słupach i widać je jak na dłoni. I też się nie zatrzymuję, chociaż kilka razy próbowałam

Na jadące pojazdy te ptaki nie zwracają uwagi, ale jak się zatrzymasz i wysiądziesz z samochodu, uciekają bardzo szybko i na pewno nie zdążysz zrobić im fotki
U nas myszołowów rdzawosternych, krogulców zmiennych i czarnołbistych jest dużo, nawet w mieście… co prawda nie w samym Downtown Chicago, ale dalej od centrum jest ich sporo.
Pewnie jakbym się zatrzymał i wysiadł, to tak, ale jakby tak się zatrzymać i uchylić okno, tyle, żeby obiektyw miał czyste pole widzenia?
Z tym że oczywiście zatrzymanie na autostradzie, nawet na poboczu/ pasie awaryjnym, bez wysiąścia, to jest OIDP niezgodne z prawem (bo co, jak ktoś się zagapi i wjedzie w taki stojący samochód?).
Czyżby w Polsce były inne przepisy ruchu drogowego?

I mój mąż i syn mieli takie przypadki, że ktoś im wjechał w tył samochodu. Samochód męża musiał iść do kasacji, tak miał rozwalony tył samochodu. U syna lepiej… musiał zahamować, bo gwałtownie hamował samochód przed nim. Kobieta za synem też zdążyła zahamować, ale za kobietą był młodzian, który już nie zdążył i trzasną kobietę, a ona syna… taka reakcja łańcuchowa
Całe szczęście nikomu nic się nie stało i tylko trzy samochody były do naprawy 
Bo przecież taki pas awaryjny jest od tego, żeby się na nim można było zatrzymać, nie tamując ruchu na pasach do jazdy… przyczyny takich zatrzymań mogą być różne, niekoniecznie awaria samochodu… może być „awaria kierowcy”
A z tym zagapieniem i wjechaniem… bywa i tak, że nawet podczas jazdy ktoś się zagapi i wjedzie w zad samochodu przed nim… i to nie tylko na autostradzie, ale i na ulicach… różnie to bywa. Niektórzy jadą za kimś tak blisko, że nie mają szans na wyhamowanie na czas… Od 20 lat jeżdżę po tutejszych drogach i widziałam już niejedno…
A tak w ogóle, to mam sposób na tych, którzy jadą za blisko (czego nie znoszę). Zapalam światła na moment… to powoduje, że zapalają mi się czerwone światła z tyłu samochodu. Jadący za blisko nie jest w stanie od razu ocenić, które to światła się zapaliły. Nie ma na to czasu. Widzi czerwone, to hamuje, a ja mam czas na odjechanie na bezpieczną odległość
No, można też delikatnie musnąć hamulec, chociaż bezpieczniej jest tak jak piszesz. Z tym że w Polsce jest nakaz jazdy na światłach, więc raczej nie ma tak, że się włączy i wyłączy.
Jim depcze po hamulcach (nie muska), bo chce nauczyć, tych co jadą za blisko, zachowania bezpiecznej odległości. A mnie szkoda jest samochodu (mojego), bo na pewno część kierowców nie wyhamuje i wjedzie mi w kufer…
O ile mi wiadomo, to w Polsce, jak się zatrzyma na autostradzie (na światłach awaryjnych, oczywiście), to pasażerowie muszą wysiąść z auta i przejść za bariery, ale nie potrafię tego znaleźć. Chyba że to już nieaktualne…
Nawet nie wiem, czy wszyscy wiedzą, że mają coś takiego jak światła awaryjne
Tutaj nie ma obowiązkowej szkoły dla kierowców (chyba że młodzież szkolna) i uczą jeździć takie niedouki, że niczego nie wyjaśnią. Najważniejsze, to prosto jechać przed siebie… 

Może dlatego u nas nie ma takich przepisów, bo nie ma barierek na autostradach. Jest murek (za pasem awaryjnym), który oddziela dwa kierunki ruchu i to wszystko. Z drugiej strony jest taki sam pas awaryjny, ale już bez żadnych ograniczeń (w sensie murków). Nie ma też obowiązku wysiadania pasażerów pojazdu.
Jest za to kod dla innych kierowców. Jeśli mam otwartą maskę, znaczy, że mam jakiś problem z urządzeniami w samochodzie, jeśli mam otwarty bagażnik, to mam jakiś problem z oponami (kołami), a jeśli nie mam nic otwartego, to znaczy, że zatrzymałam się ze względów prywatnych i nic z samochodem się nie dzieje
W sumie prosty ten kod i czytelny
A teraz już zmykam, dobranoc!
Witam !
Słonecznie
O! Ty jeszcze w domu?
Ja już dawno na szlaku…
Dzień dobry, tutaj podobnie – słońce i mrozik, widać szron na dachach niższych budynków.
Witajcie!
Noc była obfita w dyskusje, a ja spałem…
Ale już jestem po zakupach i śniadaniu, za chwil kawa.
Dosiądzie się ktoś?
Ja jestem, ale właśnie przełykam poranną herbatę i zaraz jeszcze idę na nieduże zakupy w okolicy. Za chwilę wszakże.
Zima, biało…
To chyba dobrze?
Rozkuchnione dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry! Jeszcze chwila pracy…
Witaj, Quacku:)
A u mnie jeszcze spacerek z Psiułkiem:)
Ciągle w powodzi mandarynek i pomarańczy?
Witaj, Tetryku:)
Gararetki już w słoikach, skórki skandyzowane, ciasta upieczone, ale konfitury warzy się kilka dni, bo syrop jest bardzo gęsty (robię go w proporcji 1:1,5 – sok:cukier), lubi się przypalać, więc po zagotowaniu trzeba całość odstawiać do całkowitego ostygnięcia i dopiero gotować ponownie. Efektem mają być cząstki owoców z zeszkloną skórką:)
Coraz bardziej żałuję, że mieszkasz tak daleko…

🙂
Jeśli coś dotrwa do spotkania, to się podzielę:)
Tymczasem nabyłem siatkę maskującą na lato (przez internet, więc muszę poczekać na dostawę)
Dzień dobry


Za dużo tego było…
Mąż mi powiedział, żebym się nie wygłupiała, bo wszystkie szczury uciekły, a piła robi taki hałas, że żaden tak szybko nie wróci…
Czyżby mąż położył gałęzie na piasku? Ale skąd piasek na płytkach?
W świeżo ubitym piasku zobaczyłam dziurę… wykopał się spod płytek?!!! Cięłam te swoje gałązki, ale co chwilę zerkałam pod płot i zobaczyłam!!! Kolejny szczurek robił sobie wyjście 

Ognisko paliło się wiele godzin…
Pozazdrościłam Makóweczce imprezy i zrobiłam swoją
Urobiłam się jak… nie wiem co. W każdym bądź razie padam na dziób
Mąż chciał jechać na wycieczkę, ale sprzeciwiłam się stanowczo. Trzeba zrobić porządek na podwórku! Wiem, że to mało zajmujące (obcykiwanie ptaków przyjemniejsze), ale czas najwyższy i pora choć trochę ogarnąć ogródek. Mąż późną jesienią ścinał drzewa na parkingu i przytachał to wszystko do mojego ogródka. Zwalił na kupę i tak leżało… i w tym buszowały szczury. Powiedziałam małżonkowi, że trzeba to sprzątnąć. Obiecał, że spali to wszystko minuta osiem… nawet połowy nie spalił
Małżonek piłował grubsze kawałki, ja sekatorem cięłam mniejsze. Bez przerwy się rozglądałam za szczurami… jakoś ich nie za bardzo lubię
Przewracaliśmy pieńki i bardzo się dziwiłam skąd tyle piasku między tymi pieńkami
Mąż poszedł po coś do domu, a mnie szczur wyskoczył niemal pod nogi… mało na serce nie zeszłam…
Najpierw w dziurę naleliśmy wody… szczurek wyskoczył jak oparzony, a potem podniosłam płytkę. Szczury zrobiły sobie podkop (i stąd tyle piasku pod drzewem) i założyły gniazdo. Nie chcę szczurów w swoim obejściu
Ale imprezę miałam
Ja to nawet nie chcę wiedzieć, jak wygląda piwnica u nas, bo też co jakiś czas zaobserwowuje się szczura, a raz, dwa razy w roku gadzina wyłazi nawet na klatkę.
Szczury są niezwykle płodne… z tego co wiem, samica może mieć małe już w wieku 4 miesięcy (samce nawet wcześniej są gotowe do rozrodu) i może mieć nawet 60 młodych (w ciągu roku). Także mało dziwne, że tworzą czasami ogromne stada. Jeśli widujesz w swojej piwnicy szczura (a czasami i na klatce schodowej), to możesz być pewien, że jest ich znacznie więcej
To cwane sztuki. Trutki nie chcą jeść, pułapki omijają…
Czuję przed nimi pewną obawę… wiem, że potrafią całkiem nieźle ugryźć, a zagonione w miejsce bez wyjścia, gdy czują zagrożenie, potrafią skakać nawet na 1,5 metra i próbują dobrać się do oczu napastnika.
Tak, kiedyś na klatce miałem spotkanie z takim podskakującym.
Witajcie!
Wreszcie dało się pospać! Teraz już po śniadanku i przy kawie, zapraszam wszystkich!
Z przyjemnością (wirtualnie) skorzystam!
Pozdrawiam korzystając z chwili zasięgu.
Odpozdrawiam! Śledzę na FB!
Możesz napisać co wyśledziłes,bo ja miewam tylko krótkie chwile zasięgu.
Może wpis z tego zrobić,hm?Jak wrócę.
Po kolei:
Makówka w zaspie.
Makówka na saniach.
Makówka pod chatą.
I Makówka na tle ośnieżonych świerków.
Dziękuję.
A jednak sanna?
Oczywiście!
O! Miło! 🙂
Między-wędrówkowe dzień dobry, Wyspo:)
Czekamy na dwie osoby i już wracamy.
Coś parę minut u nas huknęło, jakby piorun strzelił, ale nie piorun (bo blitzortung nic nie pokazuje), śnieg pada, nic nie wiadomo.
Jestem w domu, wykąpana, w łóżku.
Zmęczona i śpiąca i pełna wrażeń.
Ponawiam pytanie (zadane po północy 6/7 marca) do mądrych głów.
Jak to się dzieje, że dodaję zdjęcia, a na laptopie samo z siebie robi się więcej wolnego miejsca na dysku?
Boję się czy laptop sam czegoś tam nie wyrzuca ?
Ktoś na miejscu musiałby sprawdzić, czy nie masz włączonej automatycznej defragmentacji dysku, czyli programu, który co jakiś czas sprawdza, jak są upakowane pliki na dysku i czy nie da się ich upakować ciaśniej. Coś jak z szufladą pełną ciuchów luzem, która co jakiś czas sama automatycznie je składa w kosteczkę i nagle się okazuje, że wejdzie jeszcze trochę.
Brzmi (dla laika takiego jak ja) dość prawdopodobnie.
Nie musi być na miejscu, czasem można zdalnie, znam pewnego BARDZO MĄDREGO CZŁOWIEKA, który tak potrafi.
A, pewnie tak. Są po temu narzędzia, fakt.
Defragmentacja (systemy robią ją automatycznie) nie zmienia zajętości, ale być może włączona została kompresja.
O, to już takie cuda system sam z siebie umie robić?
Sam z siebie laptop może opróżnić kosz, ewentualnie ograniczyć buforowane pliki (tzw. kesze).
Mam pytanie.
Cała Makówka jest jakaś nadal przebodźcowana.
Dlatego planuję nie wychodzić z domu; mogłabym zbudować pięterko jak nikt nic nie buduje.
Mogę?
Dzień dobry


Naszej dzisiejszej Jubilatce wszystkiego najlepszego życzę
Zdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka
Dziękuję, bardzo, bardzo Mireczko!
Jakby mnie ktoś zapytał co dziś zrobiłam odpowiedź brzmi -odpowiadam na życzenia w mailach, smsach, na fb, na Messenger, WhatsApp i OCZYWIŚCIE przez telefon.
O rany! Już pora obiadu, a ja się dopiero witam!
WITAJCIE!
Witaj zwirowany i odmaglowany!
Jednak się zmieniło -za chwilę wychodzę z domu.
Jubilatka świętuje i fruwa, mam więc nadzieję, że nie obrazi się o niewielkie odsunięcie w czasie jej pięterka. Zapraszam wyżej. Panowie, kto postawi szampana?
Jubilatka faktycznie fruwała i jest bardzo wdzięczna za odsunięcie w czasie budowy, bo okazało się, że dziś zupełnie nie było czasu na budownictwo.