Część drugą zakończyłam obietnicą, że mikołajkową wycieczkę 6 grudnia opiszę na następnym pięterku.
Dwa miesiące już upłynęły od Mikołaja, ale dobrą zabawę nigdy za późno wspominać, prawda?
Pogoda była wtedy jesienna, ale ze śladami zimy.


Cieszyły resztki śniegu, a jeszcze bardziej bałwanki, które uchowały się na zielonej trawce.

Zanim jednak będzie ognisko z kiełbaskami i mikołajkowa imprezka, musimy się trochę po dolince Będkowskiej nałazić – jak na turystów z koła PTTK przystało.
Dolina Będkowska jest tego warta, gdyż jest jedną z najdłuższych (ma ok. 8 km długości) dolin Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej.
Przechodzimy przez strumyk, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Kto chciałby o tej porze roku wpaść do strumyka?

Wędrujemy wąwozem.

Patrzymy na skałki, z których słynie dolina.

Spacerek zaliczony; dochodzimy do Brandysówki, gdzie jest:
- Mikołaj.

- pijany bałwanek.

- ognisko z kiełbaskami.

- Śmiechy, hulanki, swawole, śpiewy, rózgi i słodycze od Mikołaja…
A niebo było takie:

Zupełnie inna pogoda jak w 2018 roku https://madagaskar08.pl/blog/2018/12/14/mikolaj-w-brandysowce/
W drodze powrotnej chwila zadumy nad naszą historią.



9 grudnia 2020 spacerowałam w okolicy Kajasówki.
Rezerwat przyrody nieożywionej Kajasówka stanowi unikatowy zrąb tektoniczny, zbudowany z wapieni jurajskich i pokryty w części roślinnością kserotermiczną.
Został założony w 1962 i obejmuje obszar o powierzchni 11,83 ha.
Całą noc wtedy rozpaczliwie lało, co skutecznie zniechęciło większość potencjalnych wycieczkowiczów, ale ci, co przyszli wcale nie żałowali.
Wszak taplanie się w błocie to ulubione zajęcie dzieci, a niektórzy widać nie wyrośli.

Z błotnistej drogi wychodzimy na podmokłą łąkę.
Panowie rozstawili się tyralierą, aby wybadać, którędy najlepiej przejść, aby jak najmniej przemoczyć buty.

A ja się cieszę – „cała łąka moja!”

Potem włażę do łodzi.

Pożeglowałam sobie po… trawie i idę dalej, fotografując po drodze kapliczki, chałupki, patriotycznego robota i co mi się nawinie pod aparat.









Przechodzimy przez mostek obok drzewa o dziwnym kształcie.

I wkraczamy do bajkowego lasu. Wrażenie było niesamowite, ale niestety moje zdjęcia tego nie oddają. Z jesiennej, błotnistej aury wkroczyliśmy do lasu pokrytego w całości jakby misterną siecią białej pajęczyny.



Wychodzimy z lasu, mijamy krzyż na skale i idziemy w kierunku „kwietnego przystanku” komunikacji miejskiej, którego zdjęcie możecie zobaczyć jako obrazek wyróżniający.

Wpis rozpoczęłam imprezą mikołajową to i zakończę imprezowo. Imieninowe przeddzidzie w lesie na Rajsku w dniu 16.12.20 było w takiej scenerii.





Pospacerowali ze mną?
To jeszcze zapraszam do napicia się ze mną wina.
W takich warunkach smakuje zupełnie inaczej.

Spacerki między 6 a 16 grudnia opiszę na następnym pięterku.
Obrazek wyróżniający – kwiatki i motylki na przystanku MPK w Czernichowie, gdzie wsiadaliśmy na zakończenie wycieczki wokół Kajasówki.
Wzgórze Kajasówka jest częścią obszaru Natura 2000 „Rudniańskie Modraszki-Kajasówka”, który stanowi specjalny obszar ochrony siedlisk motyli.
Ależ mi się tęskni za Krakowem i jego okolicami! A w Dolinkach byłam ostatnio jakoś tak ze 25 lat temu, wierzyć się nie chce. Miło było znów pospacerować
Cieszę się, że bodaj wirtualnie odwiedziłaś ikroopko „stare kąty”.
Wszędzie wszystko się zmienia, ale Dolinki są takie jak były 25 lat temu.
Dobry wieczór na nowym pięterku.
Tradycyjnie od początku: skałki w Dolinie Będkowskiej wyglądają, jakby kręcono tu częściowo sceny z serialu „Janosik” (tego starego, z Perepeczką, Kociniakiem i Czechowiczem). A może w innym miejscu na Jurze?
I w ogóle dobra proporcja radości i powagi na tym spacerku.
Łódź w środku lądu wygląda, jak własność jakiego współczesnego Noego. „Przecieki z samej góry mam”?
Patriotyczny robot jest na 100% dziełem jakiegoś właściciela warsztatu samochodowego, bo składa się z amortyzatorów, a na głowie ma felgę. I do tego macha rurą wydechową z tłumikiem. Chciałby kogoś albo coś stłumić???
Drewniane chaty piękne, ale przy takiej pogodzie w środku musi być… mało przytulnie. No chyba że ktoś ma skuteczny sposób na ogrzanie.
Drzewo przy mostku skojarzyło mi się z trollem z baśni, który żądał opłaty za przejście przez mostek. A to skojarzenie przypomniało mi jakąś prześmiewczą fabułę fantasy (może to było coś Sapkowskiego?), w której troll, owszem, wymagał opłat, ale za to utrzymywał most w nienagannym stanie, i jak przyjechał dzielny rycerz i ubił trolla, to po pewnym czasie most z braku opieki się rozleciał. Morał można sobie dopisać.
A na koniec wino – oczywiście!
Dziękuję Q za merytoryczny komentarz.
Teraz mam stres związany z moim dzieckiem i trochę nie mogę się skupić, a z drugiej strony chcę się skupić na Wyspie, aby oderwać myśli od nerwów, bo nic zrobić nie mogę tylko czekać i się denerwować.
Makówko, nic na siłę, jeżeli się nie czujesz. Życzę pozytywnego zakończenia stresu.
Właśnie z jednej strony się nie czuję, a z drugiej siedzę wpatrzona w telefon i nic zrobić nie mogę, więc probuję czymś zająć myśli.
To se pogadałam na dwóch pięterkach, poprzednim i tym z 2018 roku -tak to się jakoś porobiło śmiesznie.
Taką informację znalazłam:
Zdjęcia do serialu” Janosik” kręcono na terenie rezerwatu „Białka”, w Dolinie Chochołowskiej, w zamku na Pieskowej Skale w pobliżu Ojcowa, w zamku Ogrodzieniec w miejscowości Podzamcze, w Dębnie Podhalańskim, w Warszawie, w Pradze oraz Zamku Orawskim w miejscowości Oravský Podzámok (Słowacja)
Ano właśnie, Ojców to część Jury (czy też Wyżyny) Krakowsko-Częstochowskiej, czyli częściowo to się zgadza. A poza tym oczywiście Podhale, bo jakżeby inaczej.
Oczywiście, że Ojców to Jura.
Byłam tam niedawno, byłam tam setki razy, Dolinki mam wydeptane łoj w te i wewte.
Na Wyspie już o tych skałkach pisaliśmy, ale jeszcze będzie nieraz.
(Stres jakoś się rozwiązał, teraz tylko łeb mi rozwali za chwilę, ale uff mogę odetchnąć).
A, to świetnie (że możesz odetchnąć).
Tak pomyślałem w kwestii Janosika, że jurajskie wapienne krajobrazy mają dobrą proporcję zieleni do efektownych, białych skał. To dobrze wychodzi na ekranie
I na zdjęciach. I w ogóle jak się tam chodzi. Dlatego nieraz pisałam, że Dolinki krakowskie są piękne o każdej porze roku.
W ogóle Kraków ma paskudny klimat, ale ładną okolicę. Mnóstwo miejsc na wycieczki takich gdzie autobusem miejskim można dojechać albo połazić i dalej być w Krakowie.
Nie wiem, czy wszystkie miasta tak mają? Bo ja taka zapatrzona i zakochana w Krakowie, że nie wiem.
Hm, mógłbym wymienić parę miejsc naokoło Trójmiasta, które poznałem przez te parę latek. Nad morzem i nie tylko. Nie wszędzie się dojedzie miejskim autobusem albo pociągiem. Jednak lepiej mieć własny transport.
Kraków znam głównie od strony Starego Miasta, no i od pewnego czasu Woli Duchackiej (gdzie mieszka siostra Kumy i raz zdarzyło mi się być chwilę dłużej). I okolicy Tetryka. I akademików UJ (dawno i nieprawda). Iii… ulicy Dietla (ale to prawie na Starym). No i okolicy miejscowego Instytutu Geologicznego (ale nie potrafiłbym powiedzieć, jak te wszystkie miejsca są ułożone względem siebie, poza osiedlem Tetryka).
Jak wiesz (podjeżdżaliście po mnie) mieszkam na Woli Duchackiej.
Więc te moje spacerki „miejskie” co opisywałam to są głównie te okolice -Rajsko, Liban, Kopiec Kraka, Park Bednarskiego to „ta część Krakowa”.
Tetryk to drugi koniec miasta. Może czas, aby zaczął nas oprowadzać po swojej części?
Własnym transportem to nie sztuka, ja jednak głównie korzystam z komunikacji publicznej.
Tak, pamiętam.
Dobranocka piętro niżej!
Dziękuję za komentarz do Dobranocki.
Spacerki i wycieczki jako „robienie swojego”. Bardzo, bardzo trafnie to ująłeś.
W tych trudnych czasach nabiera to dodatkowego wymiaru.
No bo każda wspólna aktywność, oddolna i oparta na solidarności, choćby towarzysko-rekreacyjnej, się liczy. Moim zdaniem to jest ten dodatkowy wymiar.
Oczywiście. Zawsze był, a teraz jakby bardziej.
Turystyka, żeglarstwo…
Bo narciarstwo to już mniej. Choć jak sobie przypomnę mój grupowy wyjazd w Dolomity rok temu to był to wspaniały przykład integracji towarzysko-rekreacyjnej. Pojechałam tam znając tylko jedną osobę, a na drugi dzień już czułam się jakbym ich znała wieki.
Eh, w tym roku też mieliśmy jechać…
Jak w przyszłym sezonie będzie możliwość, muszę spróbować. Może Livigno?
DOBRANOC WYSPO!
Witajcie!
Nawet doczekaliśmy się weekendowego przebudzenia!
Witajcie!
Ja też (już! już?) wstałam!
Dzień dobry, chyba pobiłem nowy rekord w sobotnim spaniu
Dosłownie potraktowałeś wezwanie „róbmy swoje”, a Twój organizm uznał, że ma to polegać na odespaniu?
„Może to coś da”?
Dzień dobry


Nie było mnie chwilkę, a tu już tyle nowego
Piękne są Twe spacerki, Makóweczko
Dziękuję Miralko!
U mnie było na zmianę – śnieg, deszcz i deszcz ze śniegiem…


Na dodatek zrobiło się zimno… w dzień temperatura w granicach -10C, w nocy spada do ok. -20C, co jak wiadomo trudno nazwać ciepełkiem
Strach wyjść z domu, bo wszędzie ślisko, a tu trzeba załatwiać różne sprawy, których z domu załatwić się nie da
Wczoraj musiałam odskrobać z lodu samochód, żeby gdziekolwiek pojechać… a tego nie lubię jak zarazy
Tutaj sypie jak gupie. Gdzieś od 10.00.
(Na marginesie, Mistrzu Tetryku, koło linków w prawej kolumnie – tam, gdzie linki do nowych wpisów i nowych komentarzy – pojawiły się przed linkami strzałki/ znaki nierówności, „>”. Ich chyba nie było wcześniej? To jakaś aktualizacja WordPressa?)
Chyba były wcześniej, być może w innym kształcie, kresek lub kropek. Tzw. punktory są standardowym elementem list.
Rozumiem, dzięki.
Dzień dobry, Makówko:)
Dziś mój komentarz nie będzie dotyczył chatynek ani kapliczek, ale – motyli:)
„Jednemu panu na skwerku
motyl siadł na gazecie.
A pan powiedział ponuro:
– I po co to żyje na świecie?
Ani to z pierza, ani z mięsa,
z kwiatka na kwiatek się wałęsa,
na kotlet to się nie nadaje,
nie znosi tak jak kura jajek,
choćbyś i w ulu go zamykał,
nie da ci miodu do piernika,
nie daje mleka tak jak krowy
i jakiś taki – za kolorowy…
A dwaj poeci, patrząc,
jak motyl skrzydła rozchyla,
bardzo cichutkim szeptem
szepnęli do motyla:
– Gdyby nie było motyli,
my byśmy cię wymyślili.
I chronili przed tym panem,
chronili!”
(„Motyl” – W. Chotomska)
Już kiedyś zamieszczałam to u Ultry, ale wierszydełko jest tak urocze, że nie umiałam sobie odmówić tej przyjemności kolejny raz:)
Pozdrawiam:)
Takie KIG-owe, ale delikatniejsze. U KIG-a pana z gazetą trafiłby jeszcze piorun
U KIG-a było:
Po cholerę toto żyje?
Trudno powiedzieć, czy ma szyję,
a bez szyi komu się przyda?
Pachnie toto jak dno beczki,

jakieś nóżki, jakieś kropeczki-
ohyda
(…)>
Mentelek boży:)
A ja znam jeszcze coś takiego:):
motyl niecnota po łąkach się błąkał
wśród traw żywot pędził nietrwały
rosą poiła go słodka poziomka
złocienie chłodu mu użyczały
gdy macierzankę uwodził płochliwą
dumną azalię rozlśniło słońce
zapałał motyl uczuciem prawdziwym
wyszeptał słowa miłością tchnące
dzwonki kielichy uniosły beztrosko
samotny rumian pobladł zazdrośnie
nachyłek przytaknął zgorszonym groszkom
mokrzycznik rozszlochał się żałośnie
hen za opłotki wysiały się plotki
bławatki paplały i konwalia
niecierpek z przekąsem rzekł do tymotki
kto by pomyślał – taki azalians
Witaj, Quacku:)
U KIG-a trafił:) Samochód ciężarowy. Ale motyla:):
„Niepoważny stosunek do życia
figla ci w końcu wypłatał
nadmiar kolorów, brak idei
zawsze się kończą wstydem
i są wekslem bez pokrycia
mój ty Niprzypiąłniprzyłatał!”
(„Na śmierć…)
Pozdrawiam:)
Ach, czyli jednak. Mniej delikatnie, mimo wszystko.
Witaj Leno!
Chatki i kapliczki pstrykam z myślą o Tobie, ale na moich pięterkach spacerowych jeszcze znowu jakieś będą.
Dlatego cieszy mnie, że zwróciłaś uwagę na motylki. W końcu nie bez powodu zrobiłam z tego obrazek wyróżniający.
Kryształowo-mroźne dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry.
Kryształowe, acz gorące powitanie!
Trochę mnie nie było na Wyspie (nie, nie, żaden spacerek,”kobietodomowość”), a tyle się dzieje.
Już biegnę po schodkach.
Och. A ja zaraz umykam na spotkanie towarzyskie via Zoom. Ale powinienem być z powrotem wieczorem.
Bardzo miłe spotkanie online, z lampką wina po obu stronach, trochę się nawet przeciągnęło.
Umykam również.
Ciekawe, o której uda się jutro wstać
Właśnie sprawdzam połączenia MPK, aby dojechać na Dworzec PKP.
Wychodzi na to, że o 6.20 muszę wyjść z domu! Szóstej!Dwadzieścia!
Następny autobus o 6.57, ale wtedy mogę nie zdążyć, dobiec na peron.
Zupełnie sobie nie wyobrażam jak ja (i czy?) wstanę!
Dziś spałam do 10.
DOBRANOC!
Witam!
Mróz, napadało śniegu…
Pozdrawiam z autobusu.
Odezwę się wieczorem.
Paaaa
Dlatego skopiowałam na Wyspę.Tez tego nie wiedziałam.
To miało być wyżej do Q. Pisałam z trzęsącego się autobusu i tak jakoś wyszło nie na tym schodku co trzeba.
Dzień dobry. Dzisiaj krócej (spałem), co o tyle zrozumiałe, że jutro trzeba będzie normalnie wstać.
Witajcie!
Aaaa… dziś niedziela…
Dzień dobry, Wyspo:)
Mroźnie (bardzo), śnieżnie (bardzo), bezludnie.
Ohoho. Właśnie odkurzacz spadł mi na głowę. Metaforycznie. Aczkolwiek sam odkurzacz zupełnie niemetaforyczny.
Dobrze, że to nie było niebo. Na Teutatesa:)
Już po. Ale głupi ci Rzymianie!
Wróciłem do domu, a tu Wyspa rozśpiewana! No i pięknie!
Mam nadzieję, że Makówka nie zamarzła i też do nas dołączy…
Faktycznie pod moją nieobecność Wyspa bardzo pięknie się rozśpiewała.
I bardzo dobrze i bardzo Wam dziękuję, bo muzyka pasuje do „imprezowego” pięterka, takiego, na którym głównie chodziło o zabawę „na łonie” w atrakcyjnych „okolicznościach przyrody”.
Do Waszego rozśpiewania dołączyłam dopiero dziś.
Wczoraj był i wiatr i mróz i ognisko z kiełbaskami i płynami rozweselającymi i Diable Boisko. I imprezowanie oczywiście też.
Nawet nie zamarzłam, od czego płyny rozgrzewające? O herbacie myślałam…
Makówka melduje, że jest.
Wzrusza mnie Wasze zainteresowanie moją skromną osobą.
Silny wiatr, mróz = jestem zmęczona i bardzo śpiąca (niepełne 4 godziny snu przerywanego sprawdzaniem, czy nie trzeba już wstawać).
Chyba dziś będzie marna ze mnie gospodyni.
Głowa mnie boli…padam na nos.
Odpoczywaj!
Wybaczcie, ale ból głowy tak się nasilił, że muszę się położyć.
DOBRANOC!
Niechaj przeminie do rana!
Witajcie!
Mrozik, białe ulice, wielka ślizgawka – dłuższy dojazd do pracy…
Dzień dobry, tutaj „tylko” mrozik. Ciekawe, czy dotrą opady.
Odespane dzień dobry!
„…tej nocy byłem w lesie, gdzie jodły skamieniały
jak srebrne organy, z których tryskała krew.
Potem widziałem, jak mróz ręce łamał u okien, które
przemienił w morza martwe, gdzie nie żeglował nikt,
i nie było nadziei. Więc szedłem przez zimny próg,
jakby wstępując nagle w nieprzejrzystość szyb.
I nie było nadziei. Stygło jasnym ciałem w pokoju,
który niebo migotliwe sklepiał w chłodny kwiat,
gdy szedłem wzdłuż zawiei jak przez łąki białe
i snem niedokończonym ręce w rzekę kładłem…”
(„Mróz” – K.K. Baczyński)
Dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry, Leno!
Piękny wiersz.
Dobry wieczór, Makówko:)
Dziękuję w imieniu pana Krzysztofa.
Na dzisiejszą pogodę z akcentem wschodnim . „Zima mgłoju niebo krojet , wichry snieżnyje krutia , to kak zwier ana zawojet , to zapłaczet kak dietia ”
Jakbyś zgadł, Maksiu:)
Właśnie zaczęła się u nas kurniawa. Sypie tak, że świata zza dzwoniących szyb nie widać:)
Dobrze, że leśne spacery uskuteczniłyśmy wczoraj:)
To chyba „Zimnij wieczer” Puszkina, prawda?
Dzień dobry



Chyba domarzam
Wczoraj na podwórku odczuwalna temperatura była -30C (faktyczna coś ok. -20C), a to już prawdziwy mróz… no cóż… zima
Wczoraj też zauważyłam na kuchennym oknie sople lodu, a to znaczy, że mamy nieszczelne okna. Co się dziwić, że mi w domu zimno… skoro w kuchni wiszą sople…
Ale dziś już cieplej

Tylko -10C… Może sople z kuchni się roztopią?
Sople w kuchni?
Łoj…nie zazdroszczę.
Ja lubię ciepełko, nie lubię zimna.
No, może nie tak do końca sople

Bardziej lód wzdłuż całego okna, czyli dobrze nie jest domknięte. Gdy było cieplej, nie było tego widać…
Planujemy wymianę wszystkich okien i drzwi, ale to duży wydatek i ciągle to odkładamy. Parę ładnych tysięcy na to pójdzie…
„Nasz szczurek” znalazł sposób, żeby dostawać się do jedzonka na karmnikach – wykopał sobie tunele w śniegu… nie wiem gdzie jest wejście, ale są dwa wyjścia – przy karmniku


Jednym wychodzi, a do drugiego ucieka z ziarenkami. Chociaż nie tylko z ziarenkami. Łapie wszystko co mu pod zęby trafi, także i orzeszki wiewiórek, i robaczki szpaków
Chociaż szpakom podjada rzadziej… one bardzo szybko zjadają swoje
Spryciula ten szczurek.
Spryciula
Ale mąż nie chciał ich otruć, tylko szczurka…
Tym bardziej spryciula, że mąż wykładał mu trutkę na szczury, ale „nasz szczurek” jej nie tknął… wiewiórki zeżarły – też z gryzoni
Praca zrobiona, zakupy takoż.
Gwizdek fabryczny i przerwa.
Pięterko zrobiło się i muzyczne i poetyckie i rozmawialiśmy na różne tematy, ale tak nieśmiało się zastanawiam czy nie czas, aby już na jakimś nowym rozmawiać?
Nie, żebym nie lubiła być gospodynią, ale (moim skromnym zdaniem) lepiej częściej coś nowego…
Hm?
No i tu już jest 227 komentarzy.
Herbatka wypita, mówię więc Wyspie dobrej nocki i wracam do koralikowania:)
To i ja mówię dobranoc i wracam do
Witajcie!
Tu się zapowiada ładny zimowy dzień – taki na spacerki 😉
Dzień dobry.
Po pierwsze: nasypało sporo i sypie dalej.
Po drugie: zapowiada się bardzo pracowity dzień, i to aż do wieczora. Nie wiem, czy i jak dam radę dzisiaj pobyć na Wyspie.
Zanim Makówka z nudów zawali to pięterko , to jeszcze jedna moja uwaga o kostce brukowej . Mówiło się onegdaj o królu , który zastał Polskę drewnianą , a zostawił murowaną . Wydaje mi się , że dzisiaj , chociaż o tym się nie pisze , Polska została dokładnie wybrukowana kostka brukową . Nie ma już polskich wsi z drogami gruntowymi ,ze ścieżkami wśród traw , z podwórkami gospodarstw , gdzie wszystko można było znależć . Wszystko , nawet podwórka zamurowano kostką . W sieci można obejrzeć filmiki nakręcone przez dziennikarzy z Federacji Rosyjskiej , którzy są wprost zachwyceni tym porządkiem . Filmują polskie wsie i małe miasteczka i muszę przyznać , że sam jestem zaskoczony widokiem zwłaszcza , że niektóre miasteczka pamiętam z przed lat i było zupełnie inaczej . Może narzekamy , nie mając racji , a obcy widzą to lepiej ??
Makówka nie planuje nic zawalać, jedynie zachęcałam do budowania, aby pięterko samo się nie zawaliło.
Aż tak się dziś nie nudzę. Pospacerowałam (po osiedlu, pięterka z tego nie będzie), byłam u fryzjera, zrobiłam zakupy, zjadłam obiad…
Myślałem , że trochę Cię wybudzę i skorzystasz z kostki brukowej aby intruzowi przywalić w łeb . Jesteś jednak milutka , tylko do rany przyłóż , zatem pozdrowionka i bukiecik .
Hm…spałam do godziny 11, więc jestem dobrze wybudzona i mało śpiąca.
Zwyczajnie -należycie WYSPANA!
Za bukiecik i miłe słowo dziękuję.
Maksiu ,często pokazywałeś piękne kwiaty doniczkowe na FB .Teraz nic od dłuższego czasu
Już rozkwita drugi spózniony grudnik i hiacynty . Za parę dni będzie można obejrzeć . Dziękuję za przypomnienie .
Dobry wieczór, jestem! Wszystko pozałatwiane, popracowane i ogólnie do przodu.
Nic nie będę mówić, ale…
cicho też nie będę.
To pięterko „wisi” już parę dni, za chwilę się zawali…
Szkiców brak, chyba ostatnio nikt nie zapowiadał czegoś nowego. Co oznacza, że można dać kolejny odcinek p. Lajkonika z archiwum.
Wyspa jest jak telewizja
daje powtórki!
No skoro chętnych na budowanie brak…
Aha, tylko coś tam się dziwnego działo przy osadzaniu starych wpisach w nowych
no nic, ostatnio dałem sobie radę, to i tym razem dam.
A nie da się skopiować tekstu ze starego wpisu i wkleić jako nowy?
Lajkonik to przecież sam tekst, bez zdjęć.
Ja tak tylko sugeruję; ja się nie znam.
Nie będzie wtedy problemu z tym że zanim dobrze się przeczyta lub napisze komentarz już przerzuca na początek.
Tylko wtedy tracisz komentarze pod tekstem pierwotnie opublikowanym
A nie można skopiować, wkleić, a poniżej dać link do archiwalnego wpisu?
Każdy może przeczytać archiwalne komentarze, a bieżącą rozmowę można prowadzić bez problemów uciekania.
Brzmi sensownie, pomyślę.
Bo ja teraz próbuję czytać, macham suwakiem, aby część tekstu się nie chowała itd.
Ale może tylko ja tak mam?
Ustawienie tego osadzonego tekstu na stronie to moja pięta achillesowa
to może faktycznie pokombinuję z kopiowaniem.
Już przeczytałam. Chciałam napisać komentarz, ale już nie ma gdzie.
Nie chcę nic narzucać, ale …
No jednak łatwiej by się czytało…
Już. (Edit: być może komentarza nie było gdzie wstawić, bo właśnie edytowałem wpis?)