« Tuwim wrześniowy - Rzuciłbym to wszystko! Norwegia na butach »

Norwegia od strony morza

Jak już wspominałem, w tym roku porzuciliśmy tradycję corocznego wyjazdu żeglarskiego na Mazury. Z rozmaitych powodów wybraliśmy tym razem inny sposób spędzenia czasu pod żaglami – rejs jachtem po fjordach Norwegii. Skład pozostał tradycyjny – z córką i zięciem, acz ze względu na okoliczności nie mogliśmy płynąć samodzielnie. Znaleźliśmy interesującą ofertę – jacht o wdzięcznej nazwie „Pielgrzym”, i od maila do maila uzgodniliśmy udział w rejsie na trasie Bergen – Stavanger. Przyznać muszę, że jacht spełnił obietnice zawarte w ofercie, a jego kapitan i właściciel zarazem okazał się bardzo sympatycznym facetem.

Zanim przystąpię do opisów, niech krótki film wprowadzi was w nastrój:

Przylecieliśmy do Bergen – lało jak z cebra, tam ponoć pada tylko 350 dni w roku… Udało się w umówionym terminie dotrzeć do portu i odnaleźć jacht. Reszta załogi – trójka adeptów i kapitan – była już na pokładzie. Poznaliśmy się, obsadziliśmy dwuosobowe kabiny i zostaliśmy podzieleni na trzy dwuosobowe wachty. Zdążyliśmy jeszcze pójść na zakupy, obgadać zasady życia na jachcie, rozpakować się w kabinach, zjeść pierwszą wspólną kolację, chwilę przespać – i następnego dnia wyruszyliśmy w morze.

Przez cztery dni przemykaliśmy się między wysepkami, zaglądając w przesmyki i fjordy. W porównaniu z Mazurami Norwegia sprawia wrażenie negatywu: zamiast jezior otoczonych lądem mamy mnóstwo wysp i wysepek otoczonych wodą… No i można spotkać na swej drodze zdecydowanie większe statki, a nawet platformy wiertnicze. Ponadto rozbryzgi serwują wodę słoną, choć deszcz jak zwykle, słodką. Ale, poważniej – duży, 16-metrowy jacht w pełni przygotowany do dalekomorskich rejsów, profesjonalnie wyposażony, z mesą (salonem?) w której mogliśmy wszyscy stać wyprostowani (tylko kapitan nieco pochylał głowę), nie pozwalał zapominać, że jednak pływamy po morzu. Brak dostępności mocniejszych alkoholi i ograniczenia w dostępności piwa przypominały z kolei, że jest to Morze Norweskie.

Ale dość marudzenia: zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z żeglarskiego etapu naszej wycieczki.

Na koniec wyjaśnienie: dlaczego tylko cztery dni, z zaplanowanych dziewięciu? Czwartego dnia odmówił pracy silnik jachtu. Awaria rozrusznika uniemożliwiła uruchamianie go, to z kolei uniemożliwiło bezpieczną żeglugę w wąskich fjordach, z uwagi na występujące tam silne prądy pływowe, ciasnotę szlaków i zmienne, acz z zasady wzdłuż doliny wiejące, wiatry. Wspomagając się pontonem z silnikiem zaburtowym (w portach nie wolno poruszać się na żaglach) zacumowaliśmy w małym porcie w Lundsvågen w pobliżu Stavanger. Oczekiwanie na dostarczony przez kuriera nowy rozrusznik miało trwać 2 dni – niestety jacht utknął tam do końca rejsu, a zdaje się, że jeszcze dłużej. Dlatego ciąg dalszy, który niewątpliwie może i musi nastąpić, będzie opiewał lądowe uroki Norwegii…

(Ikonę tego wpisu dedykuję Miśkowi – oto jak daleko sięga jego sława!)

117 komentarzy

  1. Tetryk56 pisze:

    Przedstawiam pierwszą część z ograniczonego zbioru fotek z wyjazdu na północ, w krainę deszczu, zatok i wysepek…

  2. makowka9 pisze:

    Czyżbym była pierwszą osobą (bo reszta już śpi?), która na Wyspie zachwyciła się widokami z żeglarskiej części wycieczki do Norwegii?
    Nie umiem nazywać moich zachwytów, gdyż patrzę, mruczę „ach!” lub „och”i usiłuję sobie wyobrazić co się czuje gdy się tam jest i patrzy na to „własnymi oczami”.

  3. miral59 pisze:

    Pięknie Approve
    Moje ulubione klimaty, czyli dużo wody i wcale nieważne, że słonej Happy-Grin
    Jacht nie wydaje się duży. Tak patrząc na zdjęcia…
    Ale skoro był wygodny…
    Chętnie bym takim popływała! Musi być cudnie Delicious Szkoda tylko, że się zepsuł. Sad
    Z niecierpliwością będę czekać na „naziemną część” wycieczki Happy-Grin Mam nadzieję, że była udana… ostatecznie jakaś rekompensata za utracony rejs się należała… Pleasure

  4. Jo. pisze:

    To najpierw Gienia, a potem fiordy.
    Koffie

  5. Jo. pisze:

    Ładne. Ale ja jestem szczur lądowy, więc poczekam na relację numer 2.

    A teraz lecę ogarniać początek roku szkolnego!!!

  6. Quackie pisze:

    Dzień dobry.

    O ile dobrze kojarzę, wiatr WZDŁUŻ fiordu oznacza, że żeby płynąć pod żaglami, trzeba zygzakować mniej więcej W POPRZEK tego fiordu? (a pod wiatr to już w ogóle).

    Wycieczka przepiękna, aczkolwiek wydaje się nieco deszczowa. To ile przez te 4 dni przepłynęliście (km albo mil morskich)?

    • Tetryk56 pisze:

      Dokładnie nie powiem. Dystans między Bergen i Stavanger to ok. 80 mil, wliczając w to jednak myszkowanie pomiędzy wyspami przepłynęliśmy więcej – choć nie tyle, ile chcieliśmy.
      Wiatr wzdłuż doliny albo pcha od tyłu, i wtedy płynie się prosto i szybko (ale potem trzeba wracać), albo wieje w nos – i wtedy trzeba by halsować, co na wąskim szlaku dużym jachtem z niewyszkoloną załogą raczej nie wchodzi w grę. Zwłaszcza, że wiatr lubi też zawijać, zanikać, wzmagać się w najmniej korzystnych momentach, i wyczyniać różne inne psikusy…

      • Quackie pisze:

        Dziękuję.

        No tak, z wiatrem te same reguły dotyczą dużego pełnomorskiego jachtu i np. deski z żaglem.

        Nie mam natomiast pojęcia, czy wiatry we fiordach podlegają jakimś regułom, czyli np. jak zmienia się kierunek w zależności od pory dnia i czy da się tak wycyrklować, żeby (prawie) zawsze płynąć z wiatrem.

  7. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Z fjordami, jak z górami jest jeden kłopot. Można zrobić setki zdjęć zachwycających miejsc, a potem stwierdzić, że w zasadzie na wszystkich jest to samo…

    • makowka9 pisze:

      Czyli klasyczny problem z wyborem? To lepsze czy może to? Oba mi się podobają! Hm żadne nie oddaje W PEŁNI tego jak to było…)

      • Tetryk56 pisze:

        Właśnie dlatego zacząłem od filmiku. Kilka minut nic się niby nie dzieje, ale w takim nic mógłbym tkwić godzinami…

        • makowka9 pisze:

          Wyobrażam sobie, że ja pewnie też mimo, że moje żeglowanie ograniczyło się do Mazur dawno temu.Ale jest parę innych sytuacji kiedy „dzieje się nic” a jednak można by ” w takim nic tkwić godzinami”.

        • miral59 pisze:

          Popieram. Szum… te „skiby” odkładanej wody… niby nic się nie dzieje, ale aż chciałoby się tam być i chłonąć to wszystko… Approve
          Mam ogromny sentyment do wody. Może dlatego, że jestem góral, ale bagienny Wink Wychowałam się na Podlasiu, a to zaledwie krok do Mazur. Często odwiedzanych i kochanych In Love
          Tutaj też, chociaż mogłabym przenieść się w inne rejony (jak córka do Colorado), ale bez wody nie umiem żyć. „Przedsionek” Krainy Tysiąca Jezior jest jak najbardziej odpowiednim miejscem do życia Delighted Jezior, jeziorek i stawów jest tu multum i to najbardziej mi pasuje. Gdzie by się człowiek nie ruszył, zawsze na jakąś wodę trafi… Delighted

      • miral59 pisze:

        Niestety, żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać niczego w pełni. Sad
        Oglądając swoje, czy czyjeś wspomagamy się (nawet nieświadomie) swoimi wspomnieniami, porównaniami… każdy zauważy coś innego, bo każdy ma inne doświadczenia. Happy
        I na ten przykład, na zdjęciu, gdzie jest platforma wiertnicza, wypatrzyłam na wodzie dwa ptaki Wink Nie wiem jakie, bo trudno je określić… są prawie niewidoczne… ale są Happy-Grin
        Nie wiem, czy nawet Autor zdjęć je wypatrzył… ale ja mam fioła na ich punkcie, więc… Wink Overjoy

        • Tetryk56 pisze:

          Ptaków widzieliśmy zdumiewająco mało, głównie mewy i gołębie. Starałem się je chwytać z myślą o tobie, ale bez przyzwoitych obiektywów wymagało to dużej uprzejmości z ich strony…

          • miral59 pisze:

            Bardzo mi miło, że pomyślałeś o mnie na tak interesującej wycieczce Pleasure
            Jak jest z ptakami i jak czasami trudno je złapać w kadr, wiem doskonale, bo czasami „ganiamy” za jakimś i mimo potężnego obiektywu przy aparacie męża, nie udaje się nam zrobić porządnego zdjęcia. Są szybsze od aparatu… Happy-Grin

  8. gimi pisze:

    Co prawda spać już iść kazali, ale ja dopiero co się włączyłam, więc jednak poczytam i popatrzę.
    Jak ładnie, tylko krótko.
    Ja tam jednak na lądzie się czuję pewniej więc tym bardziej podziwiam;)

  9. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Poniedziałek był burzliwy. Wybraliśmy się na wycieczkę, a skończyło się w sklepie Sad Zanim dojechaliśmy do parku, zaczęło nie tylko lać (ściana wody), ale i błyskało na potęgę (o huku nie wspominam). Amazed
    Nie było po co jechać dalej. Nie zrobilibyśmy żadnego zdjęcia… Ba! Nawet nie dałoby się wysiąść z samochodu. Weary
    Gdy wracaliśmy ze sklepu, słoneczko wylazło całym niebem Disapproval Nie mogło wcześniej?
    Miłego wtorku wszystkim życzę Delighted

    • Quackie pisze:

      Jak błyskało, to trzeba było robić zdjęcia. W końcu po coś ten naturalny flesz jest!

      Wink1

      • makowka9 pisze:

        Nie posiadam ani odpowiednich umiejętności ani aparatu fot , aby robić nocne zdjęcia .

      • miral59 pisze:

        Nie jest łatwo obcykać błyskawice, gdy deszcz pada, jakby kto wodę wiadrem lał Conceited Przez okno się nie da, a wyjść z samochodu, to momentalnie aparat zamoknie. Specjalnego parasola na aparat nie posiadamy… Happy-Grin

        • Quackie pisze:

          Czytałem ostatnio wywiad z polskimi „łowcami burz”, w którym przyznawali, że pod kątem fotogeniczności błyskawic najlepsze są małe, zwarte komórki burzowe, które można fotografować z pewnej odległości, z miejsca, w którym (jeszcze) nie leje.

          Ja wszakże żartowałem, że błyskawice są jak flesz, więc można skorzystać z darmowego doświetlenia Wink

  10. Jo. pisze:

    Dzień dory Państwu.
    Właśnie po raz ósmy dzwonili z transportu Kuby. Czwarta osoba. Znaczy: tradyszyn. Bo ja bym się jednak bardzo zdziwiła, gdyby było inaczej.

    Może Gienię przywołam skoro już nie śpię?
    Koffie

  11. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Dzień się zapowiada pracowicie nader. Kawa tym bardziej wskazana, więc pędzę do Gieni.

  12. Zoe pisze:

    Cześć. Żyję. Ale mam taki niedoczas, że pożyczyłbym od kogoś dwa tygodnie życia (na nicnierobienie najlepiej). Sytuacja z dziś: dojeżdżam do pracy ok. 40-45 minut. Dzisiaj z powodu korków około godzina trzydzieści. K….. k…. Uff.

    • Quackie pisze:

      A myślałem, że te 2 tygodnie to na dojście do siebie po urlopie Wink1

      • Zoe pisze:

        Można by to tak zinterpretować..
        Urlop się skończył w sobotę. W niedzielę był prawie całodniowy powrót znad naszego morza (z obiadem u rodziny we Włocławku) do domu. W poniedziałek już zaczęły się sprawy zawodowe, które potrwają do następnego wolnego…

  13. Bee pisze:

    A mnie zabrakło zdjęcia ze środka, z tej mesy, gdzie można było stanąć prosto, tylko ten kapitan się musiał garbić 😀 – zadziałało na wyobraźnię.
    Uśmiałam się za to z podpisów Wink

    Dzień dobry (jeszcze nie mokry!)

  14. max pisze:

    Dla mnie nad morzem może być szaro , buro i ponuro . Wystarcza mi bezmiar krajobrazu i szum morskich fal . Przećwiczyłem wielodniowe szarugi , bez promieni słońca , ale nigdy nie mówiłem , że był to czas stracony . Opalić się można nie tylko na plaży , ale tylko z nad morza są najmilsze wspomnienia . Thinking

    • miral59 pisze:

      Nad Bałtykiem byłam wiele razy, ale mimo wszystko, najprzyjemniejsze wspomnienia są znad jezior, z Mazur. To chyba zależy od wieku, w jakim się wyjeżdżało i od towarzystwa w jakim się było Pleasure
      Na wyjazdach nie ma czegoś takiego jak „stracony czas”. Po każdym są wspomnienia i zawsze znajdziemy masę pozytywów. Nawet jak pogoda nie dopisze…
      A leżeć na plaży nigdy nie umiałam. Po 10 minutach wydawało mi się, że leżę godziny Overjoy Jak to mówili niektórzy, od zawsze miałam robaki w zadku Wink i nigdy nie umiałam usiedzieć/uleżeć w jednym miejscu. Zawsze mnie gdzieś nosiło… Delighted Overjoy
      Przyznam się po cichu, że mam to do dziś Wink Happy-Grin

      • Quackie pisze:

        My z kolei, kiedy tylko możemy, uciekamy znad Bałtyku (no, Zatoki) nad jeziora, tyle że kaszubskie.

        • max pisze:

          No bez przesady Quackie . Jak masz na głowie przez 24 godziny na dobę , bezmiar krajobrazu i szum morskich fal , to musisz czuć się trochę znudzonym z miejsca pobytu i uciekasz też z ciekawości , aby zobaczyć , co dzieje się za miedzą Taka już jest nasza natura . Być może , jestem już zmęczony warszawskim zgiełkiem i nie tylko , a cisza i spokój w nadmorskich obszarach , jest kojącym balsamem na moją psychikę Thinking

          • Quackie pisze:

            Właściwie ten bezmiar krajobrazu i szum morskich fal wyglądają i brzmią wcale kusząco, bo w Gdyni, mimo że to miasto frontem do morza, wygląda to trochę inaczej, bliżej tego zgiełku, o którym piszesz. A nad jeziorem właśnie cisza i spokój.

            • max pisze:

              Jeszcze parę lat wstecz , powszechnym nocnym rabanem były głosne śpiewy powracających z nocnych spotkań panów . Dzisiaj nikt już nie śpiewa , natomiast drą się niemiłosiernie stare auta , które być może jeżdżą bez tłumików . W Polsce mamy zarejestrowanych ponad dwadzieścia milionów samochodów . Wypada zatem jedno auto na dwie osoby i te miliony parkują głównie w miastach . Ciekawe , że nikt do tej pory nie mówi , że właściciele wpłacają z tytułu ubezpieczenia miliardy złotych do firm ubezpieczeniowych . To jest dopiero interes !!! Thinking

              • Quackie pisze:

                I nowe auta też (z precyzyjnie zdjętym tłumikiem, bo jakże inaczej). I pseudokibice. I dzieci (głównie w dzień, ale nie tylko). I straż pożarna, przyjeżdżająca średnio raz na tydzień do nieodmiennie fałszywego alarmu w apartamentowcu naprzeciwko (nie wiem, jak to możliwe, ale przyjeżdżają, zwykle w 3 wielkie wozy, w tym jeden z wysięgnikiem i drabiną).

                Dlatego wolę jezioro, przynajmniej raz na jakiś czas.

      • max pisze:

        Że Cię nosiło , to wreszcie poniosło , aż za Wielką Wodę . Taki jest już nasz los , ciekawy świata . Nie potraktuj tego jako wymówkę , bo z mojego Plemienia są w Australii , Anglii , w Toronto ,w Berlinie i w Bernie w Szwajcarii. Mój tata młodość spędził we Francji i dopiero ożenek zatrzymał Go w Białowieży jako zasłużonego w bitwie nad Berezyną na Białorusi . A siostra ojca , też zasłużona w tej bitwie , w nagrodę otrzymała bezpłatne studia akademickie i dobrą posadę w Wilnie. Jest co wspominać przy szukaniu rodziny po całym świecie . Pozdrowionka Thinking

  15. Quackie pisze:

    Dobry. Fajrant. Przerwa (ale może jeszcze przed wieczorem kuknę na chwilę).

  16. makowka9 pisze:

    Tym razem pozdrawiam nie z chatki w lesie , ale z domu z dużym ogrodem, w którym rośnie prawie wszystko co rośnie w polskim klimacie.Jest nawet malutki basen wokół którego rosną winogrona. Można pływać i sobie zrywać!

    • Tetryk56 pisze:

      A, to jednak pływasz?

      • makowka9 pisze:

        Jednak nie dziś. Morsem nie jestem.Zanim się zrobiło ciemno wyjadłam gospodarzom resztki malin z krzaków i teraz siedzę w kufajce przed komputerem albo komórką przy uchu. Każdy robi swoje. Ja jestem taki gość prawie jak domownik, czyli taki co sobie sam radzi.

        • miral59 pisze:

          To tak, jak kiedyś u mojej siostry… szwagier powiedział, że co ze mnie za gość, który wie lepiej niż on, gdzie czego w kuchni szukać Overjoy Bo on wielu rzeczy znaleźć nie umiał, a ja tylko otwierałam szafkę i wiedziałam gdzie co jest Happy-Grin
          I jak tak porównam temperatury… U mnie już późny wieczór, a temperatura w granicach 30C i wilgotność ok. 70%, co daje saunę podwórkową… O tym co było w dzień, wolę nie pisać Amazed
          Chociaż… z drugiej strony… przy takich temperaturach, to woda w basenie będzie jak podgrzana Wink
          A maliny prosto z krzaka… Delicious

    • Quackie pisze:

      Ha. Co za luksus, żeby nie rzec – rozpusta! Wink1

  17. Jo. pisze:

    OK kochani. Pierwszy dzień odroczenia egzekucji mamy za sobą. Wszyscy padają na pysk i warczą, kiedy mówię, że się wdrożymy. Prawdę mówiąc mogą sobie warczeć, nie mamy wyjścia.
    Ponieważ jestem na nogach od 16tu godzin to jednak pójdę sobie spać.

  18. Quackie pisze:

    Zmykam na dziś. Dobranoc i do jutra.

  19. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Ostatni dzień z córeczką w tym roku, a ja muszę do pracy Sad Całe szczęście nie na cały dzień Pleasure
    Jeszcze sobie pogadamy… Happy
    Miłego środowania się życzę Delighted

  20. Jo. pisze:

    Ciao. Trochę odespałam, ale przede mną znowu dzień na pełnych obrotach Distort
    To może najpierw Gienia?
    Koffie

  21. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Stało się. Znów piszę ukradkiem Weary Wink1

  22. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Wakacje się skończyły, a słońce jak gdyby nigdy nic – grzeje.

  23. Zoe pisze:

    Witam. Praca, praca, praca….Jak żyć???:-)

  24. Quackie pisze:

    No to tak: norma na dziś wykonana, a nawet przekroczona, jeżeli brać pod uwagę pierwotne plany. Tylko że właśnie pierwotne plany poszły na drzewo, gdyż przyjąłem pewną zawodową propozycję, która – mam nadzieję – przysporzy mi pewnych wymiernych i niewymiernych korzyści. Tylko że najbliższy, hmm, miesiąc, będę zasuwał jak z motorkiem w… odwrotnej stronie ciała. I będzie to stresujące.

    Ale czego się nie robi dla mołojeckiej sławy?

  25. Tetryk56 pisze:

    Obiecany nasz ulubiony już czeka na kolejnym pięterku…

  26. Jo. pisze:

    gutnajt

    Jezu… nie przeżyję KOLEJNEGO dnia przy desce do prasowania…

    • Tetryk56 pisze:

      Schowaj deskę… Wink1

    • Quackie pisze:

      Transkrypcja rozmowy znajomej z (nastoletnim) synem na temat prasowania:

      – Uprasuj sobie koszulę.
      – Co? Dlaczego ja?
      – Bo dżender.
      – Oesu. Potrzebuję służby.
      – Przykro mi.
      – Borgiowie mieli lepiej.
      – Borgiowie nie szli na rozpoczęcie roku szkolnego.
      – Oesu! Dobra, gdzie ta deska? Yyyy, oesu, nie znoszę. Nie. Czekaj. Zaczynam się wczuwać. Mam to. W gruncie rzeczy to bardzo męskie zajęcie.
      – ?
      – Jestem konsekwentnym lodołamaczem. Ziuuuu! Tak, czuję to. Lodołamaczem. Guziki tez się prasuje?

      Znaczy wszystko zależy od motywacji.

  27. makowka9 pisze:

    Już miałam piętro wyźej dopominać się o lampkę i dobranockę.

Skomentuj Bee Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)