Lubimy nie tylko piosenki, które już kiedyś słyszeliśmy. Dokładnie 13 lat temu pojechałem pierwszy raz do toskańskiego miasta Lucca, które mi zapadło w pamięć i obiecałem sobie, że jeszcze tam wrócę. Znalazłem się tam ponownie kilka tygodni temu. Chciałem sprawdzić, czy to miasto otoczone murem obronnym z czasów renesansu znowu mnie urzeknie swoją architekturą i czy jesienna aura nie zakłóci zwiedzania. Nie liczyłem na wielkie zmiany w samej tkance miasta, w końcu to zabytek, nie byłem jednak pewien, czy przez minione lata nie zmieniła się moja percepcja. Czy moje serce nie zmieniło się w „twardy głaz” i czy nie okaże się, że stałem się obojętny na estetyczne smaki Lukki.
Na szczęście wszystko było na swoim miejscu, moje serce też. Z tym samym, co poprzednio, zachwytem mogłem krążyć po brukowanych wąskich uliczkach, zaglądałem do sklepów, łaziłem po alejkach pachnących deszczem i wilgocią, dostojnie wkraczałem na skąpane w słońcu place a potem dawałem nura do pogrążonych w mroku kościołów. Napawałem się mieszczańską atmosferą Lukki i chłonąłem jej jesienny spokój. Poddałem się testowi, który wypadł celująco. Ani przez chwilę nie miałem tego zwiedzania dosyć, nawet podczas obiadu planowałem, co dalej. W jakie podwórko zajrzę, którą trasę wybiorę, na jaką wieżę się wdrapię.
Nad dachami zabytkowej Lukki góruje kilkanaście wież, ale tylko dwie z nich są „świeckie”. Pierwsza to wieża zegarowa, druga, wzniesiona przez rodzinę Guinigi w XIV wieku, udostępniona jest turystom jako punkt widokowy. Ta wieża jest unikalna: na jej dachu-tarasie rosną najprawdziwsze drzewa (odmiana dębu ostrolistnego). Z daleka to wygląda jakby wieża miała zieloną czuprynkę, a kiedy już pokonamy wszystkie schody przekonujemy się, że drzewa rosnące na tarasie zapewniają miły cień i sprawiają, że oglądanie panoramy miasta może odbywać się w naprawdę przyjemnych warunkach. Gdyby tak jeszcze kranik z napojami… Z Torre de Guinigi rozciągają się rozkoszne widoki : tuż u stóp mamy czerwone dachy i wszystkie wyrastające z gęstej zabudowy wieże, dalej skryta w zieleni nowsza część miasta. Na ostatnim planie otoczone chmurami zielone wzgórza Alp Apuańskich, słynnych choćby ze złóż marmuru w pobliżu Carrary.
Po zejściu na ziemię czekają nas kolejne atrakcje – wspomniane mury obronne i wielkie bramy, przez które można wejść (wjechać) do wewnętrznego miasta. Historyczne centrum jest teoretycznie wyłączone z ruchu kołowego, ale mnogość urzędów, sklepów, restauracji i hoteli sprawia, że różnorakich pojazdów wciąż jeździ tam sporo. Jednak generalnie jest to miasto przyjazne pieszym a spacerowicze i rowerzyści chętnie korzystają z trasy na obwałowaniach murów obronnych. Żeby obejść lub objechać Lukkę dookoła trzeba pokonać zaledwie cztery i pół kilometra. Oczywiście osiedla i zakłady przemysłowe zbudowane po zewnętrznej stronie murów to nadal Lucca, ale trzymajmy się starego miasta. W nim znajduje się dom, w którym urodził się kompozytor Puccini. Przed domem stoi nawet odlany w brązie pomnik Maestra. Przyjemnym miejscem do przechadzek i spotkań jest Plac Napoleona, a rozmieszczone dookoła kafejki i jadłodajnie cieszą się nieustającym powodzeniem. Niewiele tam przesiadywałem, wolałem chodzić po zapamiętanych trasach, wchodziłem w zaułki, robiłem zdjęcia starym bramom, koronkowym dekoracjom i balkonom. Ciągnęło mnie do kościołów, do których w Lucce wchodzi się „z marszu”, nie trzeba stać w tasiemcowych kolejkach, jak we Florencji lub Sienie. Jako ateista mam absolutną swobodę w traktowaniu przybytków sakralnych wyłącznie w kategoriach estetycznych i historycznych. Lubię je zwiedzać, wręcz tak planuję podróże, żebym mógł zobaczyć kolejną katedrę, bazylikę lub kościół. Prawdopodobnie (poza obcowaniem z dziką przyrodą) jest to moja ulubiona forma wypoczynku. Przyglądanie się eleganckim, intrygującym, zadziwiającym albo monumentalnym dziełom architektury i sztuki jest niewątpliwą okazją do odprężenia. Jest jednocześnie wyzwaniem intelektualnym: żeby coś zobaczyć, trzeba rozumieć kontekst, a do tego niezbędna jest stale poszerzana wiedza. Gdy się trochę poczyta o stylach, rozwiązaniach architektonicznych i pochodzeniu dzieł sztuki, zwiedzanie staje się zajęciem niemal detektywistycznym, bo zawsze znajdzie się jakiś nowy szczegół, jakieś nieznane dotychczas powiązanie z konkretnym władcą lub artystą. Dla miłośników historii sztuki kościoły i katedry – zarządzane od wieków przez tę samą specyficzną organizację – są obfitą bazą edukacyjną, bo to głownie na ich materialnej tkance odkłada się nienaruszony zapis minionych wieków. Takich możliwości nie ma chyba żadne muzeum ani siedziba rodziny arystokratycznej. Pałace i zamki zmieniały właścicieli, kolejne pokolenia urządzały wnętrza zgodnie z duchem epoki, zmieniały je w hotele, natomiast kościoły takim transformacjom się oparły. Mam tu na myśli głównie katedry i kościoły znajdujące się w państwach zeświecczonego Zachodu. Polskie przybytki sakralne to osobny przypadek, nie zamierzam się nim zajmować.
Zajrzyjmy więc do paru kościołów Lukki. Pierwszy z nich stoi w samym środku starego miasta, znany jest z bogatej romańskiej fasady, którą wieńczy stojący na jej szczycie posąg patrona. Wnętrze San Michele jest dość ciemne, szary piaskowiec użyty do wykończenia ścian wymusił dekoracyjny minimalizm i prostotę, ale to właśnie tam wypatrzyłem mieniący się kolorami obraz Fillipino Lippiego, utalentowanego syna florenckiego mistrza, zakonnika Fillipo, którego miłosne wybryki opisałem tam: https://madagaskar08.pl/2023/10/19/pociag-i-przeznaczenie/. Kościół San Michele powstał w XIII wieku na gruzach wczesnochrześcijańskiej świątyni i tę 800-letnią historię czuć we wnętrzu.
Usadowiona w pobliżu murów miejskich katedra San Martin z daleka prezentuje się podobnie, jej fasadę także zdobi wielopoziomowa kolumnada oraz płaskorzeźby i reliefy charakterystyczne dla romanizmu toskańskiego. Obok bryły kościoła wznosi się wolnostojąca, geometrycznie uformowana dzwonnica. Różnice widoczne są we wnętrzu, bo tu mamy więcej światła, zaprojektowana z rozmachem kolumnada wprowadza lekkość i jednocześnie monumentalizm, niewielkie kolumienki w ostrołukach dodają wnętrzu tajemniczości a w każdym razie stanowią elegancki element dekoracyjny. Całe sklepienie nawy głównej utrzymane jest w kolorystyce złoto-błękitnej.
Po drugiej stronie miasta znajduje się bazylika San Frediano. Najwyższą część płaskiego frontonu zdobi charakterystyczna dla stylu bizantyjskiego mozaika przedstawiająca Pantokratora w otoczeniu aniołów i świętych. Bryła kościoła przypomina ogromną stodołę: szerokość ściany frontowej niemal dorównuje długości budynku. Z tego powodu bazylika ma aż pięć naw oddzielonych czterema rzędami kolumn. Pierwotna prostota i monumentalizm wnętrza zostały przez lata urozmaicone elementami późniejszych dekoracji, ale na szczęście nie ma ich zbyt wiele, więc całość prezentuje się przekonywująco – zwiedzający ma poczucie obcowania z autentykiem. Wrażenie pogłębiają przedmioty liturgiczne oraz meble zgromadzone w bocznych kaplicach i zakamarkach. Wykonane w nieoczywistym, nieco prymitywnym stylu, każą domyślać się, że w ich tworzeniu brali udział niewyrobieni, lokalni rzemieślnicy. W San Frediano czas płynie wolniej a ze względu na ogrom wnętrza (co najmniej kilka boisk piłkarskich) również chodzi się tam wolniej.
Całkiem po sąsiedzku znalazłem jeszcze jeden kościół wielki jak stodoła. Przyznam, zaskoczyła mnie pustka w nim panująca i zupełnie płaskie ściany niemal pozbawione okien. Nasuwało się skojarzenie z jaką gigantyczną świetlicą. Wzrok przyciągało ozdobne sklepienie wykonane z ciemnego drewna. Nie zapamiętałem nazwy przybytku, być może jego patronką jest zasłużona dla sprawy niewiasta, której doczesne szczątki spoczywają w gustownej szklanej gablocie pod stołem ołtarzowym. Przykład makabry, przez którą miłośnik sztuki sakralnej i mimowolny znawca mitologii chrześcijańskiej musi się przedzierać w poszukiwaniu uniesień estetycznych.
Dzień dobry, byłem w Lukce pod koniec października, robiłem zdjęcia i notatki z myślą o publikacji tutaj, ale jakoś długo nie było okazji się pokazać. Wreszcie – korzystając z grudniowej ospałości pozostałych Użytkowników – wskoczyłem w okienko, żeby zaprosić Was w podróż do Toskanii. Nie ukrywam, że apetytu na wizytę w Lukce narobił mi Quackie. Dzięki Twojej inspiracji odwiedziłem to fajne miasteczko. A potem dwa kolejne, o których być może jeszcze napiszę.
Ładne, z wysmakowaniem wybrane zdjęcia, interesujący tekst wprowadzający. Z przyjemnością zanurzyłem się w atmosferę twojej wycieczki, poszukujące obserwacje i niespodziewane zachwyty 🙂
Znany refren „podróżować jest bosko” nie oddaje całej prawdy o podróżach. Ja akurat wolę podróżować po ludzku, mozolnie, bardziej jak pilny student, który stara się niczego nie przegapić. Metafora o nagrodzie za wyczerpująca wspinaczkę na szczyt, z którego roztacza się rozkoszny widok, znajduje u mnie zastosowanie.
Słodki gość z tego Mikołaja;)
Przynajmniej tegorocznie, bo podarki przyniósł głównie czekoladkowo-ciachowe:)
Podmrożonenieco dzień dobry na nowym pięterku:)
Z przyjemnością poczytałam i pospacerowałam wśród tchnących niezmiennością budowli. Na mnie podobne wrażenie robią powroty do Staromiestnej Pragi:) Też lubię zaglądać w odwiedzane dawniej zaułki i przekonywać się, że nie są jednak tak znane, jak mi się zawsze wydaje:)
Dzień dobry, Laudate:)
Dzień dobry, Leno. Czy nie masz czasem poczucia, że te praskie zaułki na Ciebie czekają i cichutko wzdychają z tęsknoty…?
Miewam:)
Zwłaszcza gdy długo już wędruję, natrafiam na kolejny miły szczególik, uśmiecham się, a on uśmiecha się do mnie:)
I wtedy wydaje mi się, że na to spotkanie czekaliśmy z równym utęsknieniem oboje:)
Miłe i znajome 🙂
Dobry wieczór, Leno!
W takich turystycznych powrotach najciekawsze są właśnie różnice, przemiany samych obiektów zwiedzania, naszego ich oglądu, a także naszych wspomnień. 🙂
A my umykamy się spacerzyć:)
Dobry wieczór, jestem! W Lukce byłem coś z 11 czy 12 lat temu – pamiętam, owszem, zabytki, a szczególnie ścieżkę po murach obronnych, to chyba ewenement, nie kojarzę żadnego innego takiego miasta – czy też miejsca – w Toskanii ani Włoszech, gdzie mury byłyby tak szerokie, żeby dało się po ich wierzchu pociągnąć taki, w sumie, park.
No i pamiętam także przepyszne lody na tym placu z pomnikiem Pucciniego 🙂
Zdjęcia pokazują zaś jeszcze więcej i z innych punktów, więc wycieczki się uzupełniają i ubogacają. Dziękuję, jest świetnie!
Dobranoc, po maratonie jestem skonany.
Regenerujących snów! 🙂
Ja jestem skonana ogólnie, więc na dobry wieczór mówię:
dobrej nocki, Wyspo:)
Jestem, jestem.
Byłam „na piwie”, a potem w parku Bednarskiego.
Wróciłam trochę przemoknięta i zmarznięta.
Tym milej było pospacerować po mieście Lucca, podziwiać zabytki i kunszt fotografa.
Jutro impreza działkowa -mikołajki w kole PTTK i urodziny koleżanki.
Jeszcze muszę co nieco przygotować na jutro i potem spać, ale pożegnam się już teraz.
DOBRANOC WYSPO!
Dzień dobry! Udało się wczoraj zdążyć z pracą, więc weekend bez konieczności dopracowywania 🙂
Z tej okazji poprosimy sobotnio-niedzielną zmianę!
Deszczowo witam!
Deszczowo Państwa!
Witajcie!
Siedzę sobie pod dachem, i co mi tam deszcz… eszcz… szcz…
paście się paście w chrzęście połonin
włóczęgi świerszcze śpiewacze
chmura za chmurą góra za górą
za górą goni
zwiastuje rzeczy podwójny urok
tak nic inaczej
deszcz w seledynach drobno zacina
po niedalekimi stoiku
szopa zwalana zgniłe nią krokwie
o słońce z malin oświeć ją okwieć
łuną dwoistych uroków
z tamtego deszczu jeszcze w potoku
pianą przepływa sam szum
a cieniów szprychy za drzewami
wieczór nierychły
wiozą tu po ziół zamszu
maleństwa świerszcze chwila upalna
upalna ale jak ciało
wieźcie ją w śpiewie po gniewnym niebie
pieśń kto wie może czasem uwalnia
Jedyność a tej tak mało
(o świerszczach – J. Czechowicz)
🙂
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry, Leno!
Trochę mnie ten wiersz oszałamia w jedyności swojej…
Charles Baudelaire mawiał, że poezja powinna oszałamiać, odurzać niczym wino, więc to chyba dobrze…
Ale mogę usunąć, jeśli używka zbyt mocna;)
Tutaj mży dość paskudnie, właśnie wróciłem z wiekszych (przedświątecznych) zakupów, pewnie pobędę 🙂
A my sobie sobotnio przelewamy z pustego w próżne 😉
Dzień dobry, Quacku:)
Po polach i łąkach panoszą się cynamonowe zrudziałki i nastroszone popielatki. Miękkokuliste szarynki grają w senne z płomiennodębowymi liśćmi, a wiatr, omotany mżystą śpiewką ołowianych chmur – zamarł:)
Dzień bardzolistopadowy, Wyspo:)
Dzień dzień (to moje zęby, z zimna, po chwili na świeżym powietrzu) 😉
Krajobraz z opisu można malować, jak zwykle!
Aczkolwiek właśnie mnie wzywają do pomocy jakiejś. Pewnie za dłuższą chwilę wrócę.
Ja tak miałam wczoraj po wieczornym spacerku:) Duże ilości rozgrzewającej herbatki pomogły:)
Udanego pomocowania, Quacku:)
Dzień dobry.
U mnie dziś chyba będzie słońce. Prawdopodobnie wybiorę się gdzieś, ale najpierw jadę na seans odchudzania. 🙂
A jak będzie słońce i pogoda.
Słońce i pogoda,
To sobie pohasasz w parkach i ogrodach… 😉
Dzień dobry, Riverze:)
Dzień dobry, Leno:)
Oznajmiam, że w plebiscycie na patrona roku 2025 swój głos oddałem na Trzaskowskiego. A nie, wróć… To nie to głosowanie.
Tak czy owak spełniłem swoją powinność i chętnie jakiś wiersz Patrona w ciągu roku zaprezentuję Państwu. O!
Cześć, Laudate!
Dziękuję za twój głos (Trzaskowski podziękuje w odrębnym trybie). Ciekawe, czy ktoś jeszcze dołączy? Krzysztof? Lord?
Witam Tetryku!
Ja nie dołączę do głosowania, wybacz. Jestem bardziej rzemieślnikiem, niż literaturoznawcą. 🙂
Ależ Rivierze ja nawet rzemieślnikiem nie jestem!
A jednak głosuję.
Trzaskowski patronem roku 2025 -też mi się podoba.
Gdybyż Laudate myślała tak większość uprawnionych do głosowania na wiosnę!
Dzień dobry. Wreszcie ktoś w mój gust utrafił, zawsze prosiłem jako ten techniczny matoł, mniej pięknych okoliczności przyrody (poza ptaszkami), a więcej architektury. Ten kościół jest piękny, połączenia architektury romańskiej w zasadzie pizańskiej z barokowym kiczem, cudo. Oczywiście w Lucca nie byłem i się nie wybieram. Pozdrawiam
Powitać Pancernego! Tamte okolice zdecydowanie warto odwiedzić, szkoda, że się nie wybierasz. Ale Wyspa jest godną alternatywą 😉
Cześć, Miśku!
Czy zechcesz wziąć udział w naszym wyborze patrona?
Miśku, dzięki za dobre słowo. Zamierzam dopisać ciąg dalszy relacji z Toskanii. A ponieważ fotografowałem wyłącznie architekturę,(żadnego selfie, żadnych dań na talerzu, ani wystawy z butami) więc powinno nam zagrać. 🙂
Uff.
Impreza od 11 do prawie teraz zakończona.
Najpierw na działce -rózgi, kiełbaski z ogniska, mnóstwo smakołyków i trunków, oglądanie zdjęć z wycieczek na dużym ekranie.
Impreza była podwójna -Mikołaj w kole PTTK, urodziny koleżanki.
Później poprawka w węższym gronie -domowo-pizza, jajecznica itd.
Na imprezę jechałam z przygodami prawie godzinę, ale to napiszę innym razem.
Ważne, że bezpiecznie wróciłaś 🙂
Choć w drodze powrotnej trochę błądziłam po osiedlu, zanim znalazłam przystanek tramwajowy.
Teraz trzeba czyścić buty i spodnie z błota i pakować się na jutrzejszą wycieczkę.
Niezniszczalna jesteś! 🙂
Moje nogi są innego zdania.
Mam wrażenie, że ich nie pytasz o zdanie 🙂
Nie będą mną nogi rządziły!
Choć w piątek trochę się nachodziły, dziś znów nastały (głównie staliśmy wokół ogniska). A jutro?
A jutro znów – tup tup!
Dobry wieczór, Wyspo!
Hej, dobry wieczór!
Już po seansie odchudzania, spadło (na podłogę) chyba ze 100 gramów wagi. 🙂
A jak/czym się (czy może kogoś) odchudzasz?
Byłem u fryzjera:)
Aaa! To ja też muszę jakoś w najbliższej przyszłości. Być może jest w pobliżu salon, do którego można wejść z ulicy, bez umawiania się przez telefon (nie znoszę).
Niestety, tutaj po covidzie tylko na umówienie.
A wiesz, że właśnie o tym pomyślałem, tylko nie zdążyłem zapytać!
Tetryku, wpadnij do mnie. Zapewniam, że umiem strzyc! Bez wczesniejszego umawiania i całkiem niedrogo.
Dobry wieczór Rivierze!
Dobranoc Wyspo!
Pa, spokojnej!
Dobranoc, Makówko!
Wyjrzałem teraz przez okno. Dzisiaj znów jest przepiękny zachód słońca.
Czy to przez te pyły, tak jak poprzednio?
No nie, teraz nie ma żadnych pyłów.
Myślałem, że może przywiało gdzieś wysoko w atmosferze, nie że na poziomie ziemi szkodzą ludziom…
Spokojnej nocki, Wyspo:)
Dobranoc, Leno:)
Witajcie!
Mrozik jest.
Witajcie!
No dziś nie da się ukryć, że pospałem do oporu
I na zdrowie!
Teraz musimy mroźnych dni zwlekanie
przetrwać w oporu zimującej korze,
broniąc się ciągle, nieczuli na wianie
głębokich wiatrów, otwartych w przestworze.
Mocna jest noc, odległe jej stąpanie,
cicha namowa tlącej lampy; może
dasz się pocieszyć: mróz, grudy, zdrętwienie
zwiastują już jutrzejsze miękkie tchnienie.
Czyliś wyczerpał już całkiem róż wonie
zeszłego lata? Odczuj, rozważ w sobie:
porannych godzin świeżość lekko wionie,
krok w pajęczyną zasnutym parowie?
Zapadnij w siebie, porusz, odnów w sobie
radość: w twym wnętrzu zgubił się jej promień.
I gdy dostrzeżesz brak jakiegoś wątku,
ciesz się, że możesz zacząć od początku.
(Zimowe stance – R.M. Rilke)
😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Bardzo piękny i optymistyczny wiersz. Dziękuję! 🙂
Czyje to tłumaczenie?
Proszę bardzo:)
Nie moje 😉
Nie wiem, ale obstawiałabym Jastruna.
Mieczysława:)
Nocką drobno sypało. Brzaskiem wdzięcznie mroziło. Rankiem wnet odtajało. Przedpołudniem uśpiło.
🙂
Rozkroplone niedzielną kołysanką Miasteczko ma się gnuśnie.
Nawet przesiąkniętym siąpiącym splinem wronom na świątynnej dzwonnicy i rozmytym mgielną mżawką mazurkom figującym na przyokiennym klonie wydaje się udzielać ogólne nicnieróbstwo:)
Takiesobiedrobnodreptne dzień dobry, Wyspo:)
I tu dzień dobry, ależ rozwodniono-akwarelowy ten obrazek dzisiaj, aż się go widzi! 🙂 Ale za ptaki duże buziaki!
Dziękuję:)
Tak, Miasteczko dziś w rozmyto-akwarelowym nastroju. Tylko te cztery dorodne figowocowe bruwelki wśród nagich gałązek klonu stanowiły mocniejszy akcent. Może dlatego że na pierwszym planie sobie zawisły:)
Z tego byłby świetny obraz, z lekka impresjonistyczny, cztery kształty na pierwszym planie i rozmyty miasteczkowy pejzaż za nimi.
A zamknięty ramą niezbyt gęsto pokratowanego listwami przyszybowymi, dużego okna wpisywałby się może nawet w ibsenowskie klimaty 🙂
Oo, to to, Ibsen, Skandynawia i generalnie poważnawy klimat.
Wszystko zasnute woalem nordyckiej chandry:)
Uff. Jakbyśmy nie mieli dosyć własnej, rodzimej
No chyba że potraktujemy chandrę bardziej księżycowo… 😉
Wróciłam do domu.
Niewyspana, zmęczona, głodna i zadowolona.
Zakładam, że pierwsze trzy się da nadrobić. A ewentualny brak czwartego już nie tak łatwo!
Teraz zaczynam od trzeciego. Po obiedzie się odezwę i coś opowiem.
Zjadłam obiad, wypiłam herbatę, zjadłam ciasteczko =punkt trzeci załatwiony.
Moje nogi się na mnie obraziły, cały organizm zażądał kategorycznie -jutro spanie do oporu, żadne spacerki itd., całkowita abstynencja.
Teraz się kłócimy (z moim organizmem)czy znaleźć siły na zmywanie błota z kijków, butów, spodni, czy zalegnąć i zostawić to na jutro.
Dobry wieczór. Wróciłem do domu z wojaży. Pogoda zrobiła się marzenie. Słoneczko, plus 12 stopni, a jeszcze ze trzy dni temu było minus 10.
Witaj Rivierze!
Ja dziś wędrowałam po dolinie Będkowskiej. Było trochę słońca co i tak się udało, bo w Krakowie raczej dziś było kiepska pogoda.
A u mnie było wspinanie się, schodzenie, znów wspinanie i tak wte i wewte po śliskich liściach i błocie. Było jeszcze zaglądanie do Dziewiczej Jaskini i wychodzenie z niej po linie.
Witam Makówko!
Ja to Ciebie podziwiam. Masz energii za dziesięciu.
Nie mam. Aktualnie jestem padnięta.
Dobry wieczór! W ogóle dzisiaj nie wychodziłem, więc nawet nie sprawdzałem temperatury na zewnątrz, brr.
Witaj, Quacku!
Na jakiś czas opuszczam, muszę wyczyścić, odkurzyć komputer, dawno tego nie robiłem.
Higiena jest warunkiem bezpieczeństwa — także dla komputera.
W uzupełnieniu głównego tekstu, jeszcze kilka słów o Puccinim: pełne brzmienie jego imienia i nazwiska to Giacomo Antonio Domenico Michele Secondo Maria Puccini. Kompozytor został zapamiętany jako wielki miłośnik kobiet, cygar i biesiad alkoholowych. Puccini był zarozumialcem i egocentrykiem, ponadto lubił polować na kaczki. Wyruszając na jezioro, oprócz strzelby zabierał na łódkę papier nutowy, żeby w przerwie między kanonadami wyjąć zza ucha ołówek i zapisać, co mu tam w duszy zagrało. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, nuty są pewnie płochliwsze niż dzikie ptactwo, ale jakoś trudno nie uśmiechnąć na wyobrażenie okoliczności powstawania muzyki do wybitnych oper. Z jednej strony huk strzelb, zapach prochu, zakrwawione kaczki i pokrzykiwania myśliwych a z drugiej słodkie, liryczne tony, muzyka subtelna i wyciskająca łzy.
Opery Pucciniego obfitują w tragiczną miłość i zawiedzione nadzieje. Arie z oper „La Boheme”, „Madama Butterfly” i „Tosca” nie mają chyba równych pod względem sentymentalizmu. Doświadczone przez los bohaterki śpiewają o miłości i gotowości do najwyższych poświęceń, jedna z nich grozi swemu drogiemu ojcu, że gdyby próbował rozdzielić ją z ukochanym, rzuci się w odmęty rzeki Arno. Nie schodząc z wysokiego „C” heroiny opowiadają o żarze swoich uczuć, wyśpiewują o absolutnej wierności albo łkają nad bolesnym rozczarowaniem i przysięgają, że ich młode serca na zawsze pozostaną zimne. Z kolei obdarzeni tenorowym głosem kochankowie są szlachetni, a targają nimi porywy tęsknoty i pasji. Ludzkie intrygi i zły los rozdzielają ich z sopranistkami. Nie jest im lekko, oj nie. Zrozpaczonym kochankom, których dusze są umęczone a w trzecim akcie na ich czołach perli się pot, najlepszym rozwiązaniem wydaje się śmierć. Śmierć w operze przychodzi po upiorze i zazwyczaj przynosi ulgę. Wszystkim.
Na YouTube można znaleźć stare filmy z Puccinim. Widać jak sławny kompozytor w towarzystwie miejscowych wypływa na polowanie, strzela do przelatujących kaczek, a potem wyławia z wody martwego ptaka. Potem następują sceny z jego domu nad jeziorem, gdzie siedzi w gabinecie i otoczony kłębami dymu gra na fortepianie. W kolejnej scenie przechadza się po ogrodzie w garniturze i kapeluszu. Oczywiście z dymiącym papierosem. Kompozytor zmarł w 1924 roku na raka krtani. Postać na pomniku stojącym w centrum Lukki też zamiast zeszytu z nutami trzyma w ręku cygaro.
Dzięki! No cóż, cygara, papierosy…
Może libretto byłoby inne, gdyby żył w naszych czasach i polował na kaczki dziennikarskie…
😉
Dobry wieczór, Laudate:)
Spacerek rozchmyziały nieco:)
Wśród wilgotnych pni starych kasztanowców i zalęknionych czegoś, młodych ławeczek. I pod bacznym spojrzeniem kulących się nocnie Modraczka i Pietrzyka:)
Pocieplałenieoczekiwanie dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Czyli że nie taka mroźna i śnieżna jeszcze ta jesień?
We dnie było -3, teraz jest +3… 🙂
Dobry wieczór, Quacku:)
To wahnięcie na plus 🙂
Właśnie:)
Dość nieoczekiwane.
Jestem z powrotem. U mnie już +15. A za trzy dni znów -10, później znowu w górę. Tutaj z tą pogodą to można dostać $%^&*. 🙂
My się jakoś nie możemy doczekać prawdziwej zimy-śnieg, mróz.
Ale, ale w okolicy Będkowic (tam, gdzie dziś byłam) na chodnikach były grudy śniegu po odpłużaniu. Miejscowi mówili, że parę dni temu byli zasypani śniegiem. To jest omal jak Kraków -dojechaliśmy miejskim autobusem.
Dobry wieczór, Riverze:)
Ja z utęsknieniem czekam na śnieg…
Owszem, spałem do oporu. Czy właśnie oczy mi się same zamykają? Owszem.
Dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Śpij dobrze Quacku!
Dobranoc, Quacku!
I ja będę powoli zmykać:)
Kolorowych snów, Wyspo:)
Dobranoc, Leno:)
Czekałam tylko na lampkę i też umykam.
DOBRANOC!
Dobranoc, Makówko!
Witajcie w kolejnym zamglonym tygodniu 🙂
Dzień dobry, tutaj może nie mgliście, ale za to dość mętnie, a nie powinno być. Wyjątkowo paskudne samopoczucie, muszę to szybko zmienić.
Pani Gieniu, poprosimy kawę na zmianę nastawienia.
Pomogło? 🙂
Pomogło… koło południa mniej więcej
lepiej jednak późno niż wcale.
Mglisto, szaro, ponuro witam!
I na dodatek jeszcze paskudna mżawka.
Aż się nie chciało wychodzić z domu.
I co, przełamałaś się?
A i owszem, choć dawno nie było tak paskudnie.
Byłam w kinie i dlatego teraz z niecierpliwością czekam na Twoje Tetryku pięterko kulturalne.
Uf, co za dzień, taki „niechcemisie”. Mimo to zrobiłem zakładaną normę. A teraz na przerwę.
Dzisiaj jakoś tak wszystko w podskokach – i dopracka, i spracka, i wpracka, i naspacerek, i…
Taki oberkowy dzień bam się trafił:)
A wieczór – kujawiakowy i, oczywiście – dobry, Wyspo:)
Ach, przeczytałem w pierwszej chwili „wieczór – kajmakowy”!
Co za rozczarowanie (własnym wzrokiem) 😉
Może to jakieś smaczki telepatyczne, bo ten kajmak snuje się za mną już od jakiegoś czasu, tylko wciąż zapominam kupić wafle 🙂
Ach, wafle – z wafli uwielbiam takie z nadzieniem kawowym z autentycznej kawy, wieki nie jadłem!
A kajmak ostatnio w zestawieniu z sernikiem albo mazurkiem
muszę się dowiedzieć, czy mamy już ciasta zaplanowane na święta…
🙂
W wersji naturalnokawowej uwielbiam coś podobnego, ale chłodniejszego – lody:)
Dobry wieczór!
Dobry i Tobie!
Witam, Quacku!
Dobry wieczór Rivierze!
Dobranoc Wyspiarzom!
Hej, pa!
Dobranoc, Makówko!
I, marząc o lodach kawowych, powiem już:
słodkich snów, Wyspo:)
Dobranoc, Leno:)
Spokojnej!
To ja też umykam, bo północ zaraz… Dobranoc!
Dobranoc, Quackie!
Dzień dobry, kolejny poranek bardzo pochmurny i mroczny, aż się nie chce wstawać.
Jedyną szansą jest kawa i może coś do kawy.
Pani Gieniu, poprosimy.
Witajcie!
Aura, przez którą brnąłem do pracy, raczej do lodów nie zachęcała, ale teraz? kawowe? Czemu nie?
Witajcie!
To, co jest za oknem powoduje, że od Gieni wybieram herbatę z imbirem i sokiem malinowym. Z lodów rezygnuję, wolę szarlotkę na ciepło.
Och, cudowna propozycja, sam bym skorzystał!
Wkrótce umykam -na spotkanie, na knucie biurowe, na knucie wirtualne…
Pracowity wtorek zakończony całkiem miłym, choć nieco mrożącym to i owo, spacerkiem:)
Na tle bławatnego nieba zmrożone kule latarń przyćmiły gwiazdy, również te uliczne. No, może z wyjątkiem jednej, rudej, która z nielichą, promienną – rzec by można – satysfakcją ignorowała dwa razy mniejszego od siebie szczekusia:)
Jużodtajałe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. Ignorowała z satysfakcją? To bardzo dobrze o niej świadczy. Znam jedną damę w Warszawie, która również potrafi ignorować szczekaczy (do czasu) i inne stworzenia.
Może dorośleje?
Ruda, nie dama z W.
😉
Dobry wieczór, Quacku:)
Tak, tamta dama ma już swoje lata. I jest bardzo dystyngowana (chyba że w grę wchodzi mizianie po brzuszku 😉 )
Dobry wieczór.
Cześć, dobry!
Witam, Quacku!
Dobry wieczór, Riverze:)
Dobry wieczór, Leno:)
Będę się powoli ewakuować:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej!
Dobranoc, Leno:)
Knucie na Zoomie właśnie się skończyło:)
Kciuki trzymam za uknute plany, jak zawsze 🙂
Rozmowy były na różne tematy, takie dotyczące naszego Stowarzyszenia, ale i też rozmawialiśmy o nadchodzących wyborach prezydenckich albo o skomplikowanej sytuacji na świecie np.o Kurdach.
Oho, to musicie mieć fachowców. Trochę zazdroszczę. Sytuacja w Syrii jest co najmniej zagmatwana
Jest bardziej niż zagmatwana. Rozmowy były o tym właśnie zagmatwaniu.
Czy aż fachowców to nie wiem, ale w KODZIE są w większości osoby, które się interesują tym, co dzieje się w świecie.
Ale o sprawach tu i teraz też rozmawialiśmy-marsz antyfaszystowski, zbieranie podpisów pod akcją 4 czerwca itd.
Lubię te spotkania, lubię tych ludzi.
Dobry wieczór Rivierze, dobranoc Wyspo!
Dobranoc. To ja też umykam, zaraz północ…
Dobranoc, Quackie!
Dobranoc, Makówko!
Dzień dobry. No niechże się już skończą te ponure poranki z nisko wiszącymi chmurami, bo kawy zabraknie.
Pani Gieniu, proszę powiedzieć, pani nie zabraknie, prawda? Poprosimy.
Zimowo witam!
Było zimowo, pod oknem trochę śniegu, teraz już jesiennie -szaro, buro, mżawka, auuuu….
O, mieliście śnieg? Fajnie!
W nocy padało takie cuś trochę białe. Jak się zbudziłam pod blokiem leżały resztki, które szybko topniały, bo było plus 1, więc to, co padało to była obrzydliwa jesienna mżawka.
Makówko, wcale nie zachęcasz do odwiedzenia Krakowa. Dotychczas starałem się tam bywać co najmniej raz na dwa lata, ale teraz to nie wiem… Mżawkę albowiem mam u siebie 🙂 🙂
Jakby co, na dalekiej Północy (Polski) nic lepiej. Chociaż mogłoby się wydawać, że tu powinien już śnieg padać. Chyba że u Leny, ale tam zdaje się też huśtawka pogodowa.
O, mieliście śnieg? Jak to możliwe, że zniknął? 🙂
Witajcie!
Ech, jak zwykle napisałem „Witajcie” i rzeczywistość mnie oderwała… 🙁
Rzeczywistość bywa okrutna!
Dzień pełen wyzwań – co jedną rzecz kończyłem, to inna się pojawiała, niektóre na horyzoncie, inne całkiem blisko. Poza tym, że nie ma targowiska z choinkami w żadnym miejscu, w którym dotąd się pojawiały, więc nie nabyłem choinki (a planowałem) to wszystko do przodu. I w pracy również.
A teraz na przerwę.
A brak targowiska z choinkami to może już znak czasu.
Pomyślałeś o tym w kategoriach zachodzących zmian w świadomości? Czy raczej takowych zmian dookoła nie dostrzegasz?
Zmiany dostrzegam. Na jednym miejscu, gdzie dotąd było targowisko, budują apartamentowiec. Ale na drugim, NIECO dalej, targowiska nie ma albo jeszcze nie ma.
Pięterko nam się rozciąga na niekończących się (nocnych, rodaków) rozmowach.
Jeśli nikt z Was nie zaplanował nowego wpisu, to zapowiadam swój tekst i fotki na jutrzejszy (dość późny) wieczór. Ale jeśli są pilniejsze manifesty i opowiadania do opublikowania, to spokojnie poczekam do przyszłego tygodnia.
Ja aktualnie nie planuję budować. A pięterko faktycznie zdecydowanie za wysokie.
Jednak Tetryk zapowiadał kulturalne pięterko…tak przypominam.
Spokojnie publikuj. Ja ciągle jestem w niedoczasie…
Jestem za:)
Dobry wieczór, Laudate:)
Czy ta proza życia musi dowalać tak, aby było jeszcze gorzej?
Czy wreszcie kiedyś będzie lepiej?
Bo nie ma to, jak po ciężkim dniu powędrować sobie po uśpionym Miasteczku:) Nocka z tych, co to zdała się ukołysać drzewa i latarnie, murki i płotki, krawężniki i tralki… Bezwietrznie, bezludnie, bezautkowo… I tylko skrzyp furtkowych zawiasów poświadczał, że wróciłyśmy do domu z realnego spaceru… 🙂
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Bez- bez- i bez- brzmi postapokaliptycznie trochę, pustka i tylko dwie piesze podróżniczki w nierealnym krajobrazie…
Tak, takie odnosiłam wrażenie. Jak byśmy były jedynymi żywymi istotami, przemykającymi między elementami spauzowanej rzeczywistości:)
Witam ciepło:)
Dobry wieczór, to dobrze że ciepło. Pogoda się odziębiła, czy raczej ogrzewanie sprawne? 😉
Witam, Quacku!
Raczej to drugie:)
A tu dzisiaj wyszło słońce na chwilę, aż zmieniłem czapkę z wariantu zimowego (uszy zakryte), na kaszkiet (z odkrytymi uszami) 🙂
Dobry wieczór, Riverze, i (bo już ledwo siedzę) dobrej nocki:)
Witaj Rivierze!
Dobranoc Wyspo!
Dobranoc, Makówko!
Umykam, dobranoc wszystkim!
Dobranoc, Quackie!
Już za chwil kilka prackowy czwartek, więc:
dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc, Leno:)
Witajcie!
Prackowy czwartek już nastał, może i o stopień cieplejszy, ale aura nie jest miła. Trzeba uciekać na Wyspę!
Dzień dobry, toteż właśnie uciekam (chmur dzisiaj mniej, ale i tak nie za miło). Pani Gieniu, poprosimy z aprowizacją!
Pochmurnie witam!
Chyba dziś zamiast spaceru pójdę na wernisaż.
A może na dwa wernisaże?
No to pa, pa…
Miłych wrażeń!
Było super!
Właśnie wróciłam!
Dzień dobry wieczorną porą. A tutaj dzień pełen wrażeń, cała lista zadań odhaczona (w tym praca, niewielkie zakupy i drugie spore, bo choinka – znalazło się miejsce, gdzie je sprzedają 🙂 )
A teraz na przerwę.
Skoro masz już choinkę, to pozostaje Ci zająć się jej dekorowaniem. Czyż nie?
Ogłaszam koniec przerwy! 🙂 🙂
między pracką a pracką
deszczyk sypnął gracko
a sypał a chłodził
póki nie oblodził…
a później kropelki
zamienił w sopelki
i celował w chodnik
a trafiał w przechodniów…
😉
Przedspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry! Pięknie brzmi ten turnał! 🙂
A ja po dobranockę powoli się wybieram.
Dzięki:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Zanim szanowne towarzystwo uda się na nocny wypoczynek, zapraszam na nowe pięterko. Znowu relacja z wycieczki.
Zaraz tam idę!
Dzimno, gwiezdnie, księżycowo – czyli – pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Lampka pewnie pod dobrą nocką, więc pożegnam się tu, żeby im nie było smutno;)
Dobrej nocki, Wyspo:)