Parę tygodni temu w niedzielny poranek zrobiłem rekonesans po Chicago. Ano dlatego w niedzielny poranek, ponieważ jest w miarę najbezpieczniej. Wszystkie złe duchy śpią zmęczone po nocnych wojażach:). Postanowiłem trochę przybliżyć oblicze tego „wietrznego” miasta. Myślę, że co jakiś czas, będę robił taki wypad i przedstawiał jakiś kawałek Chicago. Na początek pokazałem część Downtown i dzielnicę Gold Coast.
« Italia di Quacco I: Perła Adriatyku | Felippe (1) » |
Dzień dobry. Życzę miłego spaceru po Chicago. 🙂
Słonecznie witam na nowym pięterku!
Gienia już przynosi każdemu co sobie zażyczy.
Rivierze dużą radość zrobiłeś mi tym pięterkiem. Z przyjemnością obejrzę. Niektóre miejsca może sobie przypomnę, bo byłam w Chicago, ale to było takie szybkie zwiedzanie.
Przyjemność oglądania zostawię sobie na wieczór, teraz umykam z domu korzystając z ostatnich dni ładnej pogody.
Aaaa! Zanim obejrzałem do kończ, oderwała mnie praca… 🙁
Fotoreportaż z opustoszałego Chicago bardzo klimatyczny i ciekawy. Najciekawsze dla mnie były kontrasty między pozostałymi z dawnych lat fikuśnymi domkami i nawet (prawie) pałacykami, a sterczącymi tuż zza nich olbrzymami ze szkła i stali. Jaką rolę pełni ten kamienny zameczek z wysoką wieżą? Wydaje się być z zupełnie innej bajki…
Ten kamienny zameczek z wieżą, to Historic Water Tower, obecnie mieści się tam miejska galeria, tymczasowo zamknięta. 🙂
Czyli wieża ciśnień? Wiesz może, z jakich to lat konstrukcja?
Ta wieża wybudowana była w 1869 roku. Została wzniesiona, aby ukryć rurę o wysokości 138 stóp(42 metry), która wyrównywała ciśnienie w przepompowni z drugiej strony ulicy.
Pogoda coraz bardziej sierpniowa:) Po słonecznym ale wietrznym dniu zmroczyło i cichło, a wraz ze słońcem znikło też ciepełko:) Spacer w kanadyjskich klimatach i aromatach – chwilami przenikało nas na wskroś to żywiczne, świerkowo-sosnowo-jałowcowe powietrze:)
Za to domek powitał nas jabłecznie i ciepło:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór!
Kiedyś modne były domki z piernika, a dzisiaj jabłeczne?
🙂
Cóż, Pani Jesień przeważnie dźwiga jakieś dary;)
Dostałam trochę jabłek, sama ich nie przejem, więc dżemię, konfiturzę i suszę. Następną partię planuję pomarmoladzić:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
No to już wiem, jakie iluzje węchowe szykuje mi dzisiejsza noc! 😉
Czyżbyś był aż tak podatny na sugestię:)?
Nie znałam Cię od tej strony… 🙂
Tylko na niektóre… 😉
🙂
Chmmm… Nigdy bym nie pomyślała, że moja uczelnia ma (zdj. nr 26) brata bliźniaka na drugiej półkuli… 😉
Nie wiem czemu, ale większość uliczek kojarzyła mi się z naszymi polskimi miasteczkami:) Może przez te grafity i szarości?
Drapacze chmur imponujące. Co nie znaczy, że chciałabym w którymś mieszkać:)
Tak czy inaczej – miło się spacerowało.
Dobry wieczór na chicagowskim pięterku, Riverze:)
Dobry wieczór, Wyspo.
Dobry wieczór, a prawie dobranoc! 🙂
Też będę już zmykać:)
Miłej nocki, Wyspo:)
Dobranoc, Leno. 🙂
Pływanie, zakupy, robienie obiadu, spacer uliczkami Chicago -i tak oto minął słoneczny dzień.
Dobranoc Wyspo!
Dobranoc, Makówko:)
Witajcie!
Kolejny dzień krakowsko-chicagowski. Fajnie jest tak od czasu do czasu przeskoczyć nad oceanem 😉
Witam słonecznie !
Quacki nadal „wyjechany”, ale Gienia bidusia na posterunku.
Owoce, zimne napoje, lodyyyyy!
Ciszaaaa…
Wróciłam do domu i zaraz Zoom.
Po słonecznym i znośnie ciepłym dniu w mieście spacerek w półcywilizacji:) Drogą, która zaprowadziła nas do kilku chałupinek, opłconych, okwieconych. A za płotkami powykręcane jabłonki, pochylone grusze i rozpanoszone śliwy. A przed jedną chałupką – ławeczka:)
Ale nie siadałyśmy, poszłyśmy aż do nieodległej dąbrowy, posłuchałyśmy, o czym żołędzie trzeszczą, i wróciłyśmy, wiedzione zarośniętą, niemal niewidoczną niteczką miedzy:)
Żegnały nas rozgwieżdżone niebo i odurzająca nieco woń omanu i bagna:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, Leno!
Co udało się podsłuchać z żołędziowych bajań?
🙂
Baśń o marzeniu dębu;)
Zanotowałaś? Zapodasz?
I namówiłeś… 😉
Dawno, dawno temu nad pięknym Jeziorem szumiał potężny Bór. Rosło w nim mnóstwo drzew – brzóz, grabów, jesionów, olch. Okalały one dużą polanę. A na środku tej polany stał wielki, jeden jedyny dąb. Był tak ogromny, że górował nad innymi drzewami. Mógł przyglądać się ich zabawom, słuchać rozmów i żartów, ale sam nie brał w tych przekomarzaniach udziału. Mniejsze drzewa czuły przed nim zbyt duży respekt, by rozpocząć rozmowę, a i on nie wiedział, jak je zagadnąć. I chociaż był nadzwyczaj urodziwy, czuł się niezwykle samotny…
Pewnego razu, gdy drzewa swawoliły wyjątkowo głośno, potrząsnął liśćmi i powiedział:
-Ach! Tak bardzo pragnę z kimś porozmawiać! Jaka szkoda że nie ma tu nikogo, kto zechciałby mnie wysłuchać!
-Ja jestem – odezwał się nagle ktoś nieśmiałym głosikiem.
Zdumiał się dąb i począł rozglądać, ale nie potrafił nikogo dostrzec wśród własnych, bujnych liści.
-To znaczy – kto? – spytał po chwili.
-Ja, sójka! Przylatuję do ciebie już od dawna, ale nie miałam odwagi się odezwać.
Ucieszył się dąb bardzo i odtąd każdego ranka wypatrywał swojej małej przyjaciółki. Mijały dni, a oni spędzali je na rozmowach i żartach, i ani się obejrzeli, jak przechodziły wiosna za wiosną, lato za latem…
Dąb rozrósł się jeszcze, a błękitnawe piórka sójki spopielały.
-Niedługo będę musiała cię opuścić – powiedziała, markotna od jakiegoś czasu sójka.
Na te słowa zmarkotniał i dąb.
Długo milczeli oboje, bo przywykli do siebie, a nic nie umieli poradzić na nieubłagane prawa natury.
Dąb szumiał coraz smutniej, a małe serduszko sójki krajało się z rozpaczy. Tak bardzo chciała pomóc dębowi, jakoś go pocieszyć.
I wtedy jej wzrok padł na niewielki, zielony owoc, który kołysał się smętnie przed jej dziobem.
Niewiele myśląc, podleciała, zerwała go i schowała. A gdy zapełniła całe wole, zapikowała i ukryła żołędzie po mchem.
Wiele jeszcze razy tamtej ostatniej jesieni mała sójka sfruwała w dół, by zagrzebywać dębowe owoce.
Aż któregoś słonecznego ranka przysiadła na gałęzi i, bardzo szczęśliwa, szepnęła:
-Już nigdy nie będziesz samotny, mój przyjacielu…
Potem wtuliła główkę w piórka i zasnęła.
A kiedy nadeszła wiosna, dąb dostrzegł na polance drobnolistne gałązki, których cichutki szept tak bardzo przypominał mu jego własny…
Od tej pory sójki każdej jesieni zagrzebują pod mchem żołędzie, by uczcić pamięć prastarej przyjaźni potężnego drzewa i maleńkiego ptaszka…
🙂
Baja będzie raczej na dzień dobry 😉
Jak zwykle, Leno, piękna opowieść. 🙂
Dziękuję, Riverze:)
Też masz słabość do baśni?
Bo ja uwielbiam. Czytać. Pisać. 🙂
Już po Zoomie, teraz pakowanie…
Dobranoc!
Znowu będziesz stróżować?
Wieczorem. Ale najpierw pobudka o 5 i krótki wypad za miasto.
Więc muszę się pakować podwójnie.
Ledwo już paczę na otrzy, więc
baśniowych snów, Wyspo:)
To się nazywa „okres wysłyszeń i wypaczeń” 😉
A nie – wysuchań? 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Witajcie!
Błekit nieba,ale zimno.
Gienia !
Dla Makówki coś na rozgrzewkę,dla reszty Wyspiarzy dobre śniadanie poprosimy
Witajcie!
Makówka, mam nadzieję, już wygrzana i na wyraju!
Ciepło, słonecznie. I już poprackowo.
Za oknem słychać dokazującą dzieciarnię i ochrypłe ale dziarskie Halo! papuga. Pachnie maceratem z kwiatów migdałowca, który już odstał swoje i można go wykorzystać do uwarzenia mydła:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry!
Ty to przynajmniej masz konkretne zajęcia, a ja siedzę i wysyłam SMSy…
O! A do mnie nic nie doszło
Zmykamy na spacerek:)
Wracam do Krakowa
Autobus nie pojechał,jestem spóźniona,auuu
Pogoda przecudna:)
Noc ciepła niczym te majowe, a niebo usiane tyloma gwiazdami, że niemal nie widać jak ciemne jest i otchłanne:)
Wyruszałyśmy w słonecznym blasku, wracałyśmy w gwiezdnym, a Miasteczko przywitało nas wonią nieskoszonych trawników, tańcem ciem w seledynowym blasku latarń i mormorandem drobnolistnych lip.
Dobry wieczór, Wyspo:)
Znaczy, że w waszej okolicy szal z węgielkami był obficie załadowany 🙂
🙂
Takiej drugiej nocy
nie będziesz już miał
takiej łaski bogów
nie będziesz już miał
gwiazdy i planety
stańcie na chwilę
na jedną chwilę
której powiem
trwaj
ale gwiazdy i planety
wirują w przestrzeni
ale ciało
srebrnieje jak noc
Ale usta
pełne plastrów miodu zamykają się
a szczęście trwa
krótkie godziny
ale było było
Takiej drugiej chwili
nie będziesz już miał
(Noc sierpniowa – J. Iwaszkiewicz)
Nie bez powodu uczyniliśmy Noc Sierpniową jedną z władczyń naszej Krainy;)
Poeci bywają okrutni…
Ojtam! zaraz – okrutni🙂
Po prostu pan Jarosław stwierdza, że każda noc sierpniowa jest jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Ale w roku mamy ich aż trzydzieści jeden, w wieku – trzy tysiące sto, a w tysiącleciu aż trzydzieści jeden tysięcy 😉
Widzę Leno, że z matematyki też jesteś obryta. 🙂
Zgadłeś 🙂
Jak mam duży stres, rozwiązuję zadania z geometrii – to mi pomaga:)
Niektórym Bozia daje dużo talentów. 🙂
🙂
Myślę, że na talentach nie zbywa nikomu, tylko są one tak różnorodne, że nie zawsze udaje się je od razu odkryć.
Dzień dobry, Riverze:)
Sugerowanie, żeby zamiast cieszenia się urodą sierpniowej nocy, martwić się jej ulotnością, unikalnością i brakiem perspektyw na bis? Czy to nie jest okrucieństwo?
Powiedziałabym, że podmiot liryczny odnajduje radość w tej niepowtarzalności przeżycia właśnie. I w dreszczyku oczekiwania kolejnych, równie emocjonujących ofert.
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
(Nic dwa razy się nie zdarza – W. Szymborska)
😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry!
Też miałem skojarzenie z tym wierszem. Ale u Szymborskiej brzmi to jakby pozytywniej 😉
🙂
Może dlatego że pani Wisława rzadko wpada w liryczne nastroje.
I sama nie wiem, czego więcej w tym jej wierszu – komicznej rzeczowości czy rzeczowego komizmu 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
🙂
Dobranoc, Leno!
Miłych snów, Tetryku:)
Dobry wieczór.
Dla mnie Bowie niedostępny.
Dobry wieczór, Riverze:)
Dobry wieczór, Leno. 🙂
Autobus wypadł z kursu,więc biegiem przez całą dolinę Połrzeczki,Mnikowska na inny autobus.
W Krakowie komunikacja też była złośliwa.
W biegu więc obiad,prysznic,rozpakowanie plecaka,spakowanie plecaka i jestem w Stróży.
Witaj Makówko.
Powinnaś startować na olimpiadzie przynajmniej w pięcioboju. 🙂
Wczoraj faktycznie przez to wypadnięcie z kursu autobusu działałam w dużym pędzie.
Wieczorem ledwo powloczylam nogami.
Dziś oddaje się tzw „robieniu nic”.
Mydło zrobiłam:)
Muszę jeszcze skończyć malowanie wieszaków do moich błyskotek, więc też będę już powolutku odbijać od brzegu:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc, Leno. 🙂
Dobranoc
Witajcie!
Słońce, wolne, miłe perspektywy!
Witajcie!
Słońce,widok na góry, pozdrawiam że Stróży.
Kelnereczka jest proszona o chłodne napoje i lody.

Tu burza.A u Was?
Tu, póki co, spokój…
Tu też.W przyrodzie spokój.
W przyrodzie.I tylko w przyrodzie…
Święciłyśmy się plenerkowo, w zielonym cieniu Lasu, wysłuchując sosnowego koncertu i chłodząc się w coraz bardziej sierpniowych głębiach Jeziora:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Po plenerkowych eskapadach spacerzyłyśmy się miejsko:)
A Miasteczko rozsiewa grillowe wonie, brzęczy ogródkowymi rozmówkami i dymi sobie od czasu do czasu:)
Za to pan Księżyc, odziany w posrebrzone tiule, pełnieje w oczach:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór!
Broniewski, siedząc w więzieniu, pisał (o współwięźniu):
Jana chroni pancerz dialektyki,
mnie — leciutki obłok poezji
Taki leciutki obłok zawsze widzę w twoich opisach spacerków 🙂
🙂
Szukam tego, co spotęguje przyjemność spacerowych chwil, a że podoba mi się tam niemal wszystko – nie jest to takie trudne:)
Miło, że dzielisz się z nami tymi urokami. 🙂
Lubię:)
Uff, po spotkaniu.
Niestety zbyt słaby mam internet w komórce.No i w komórce nie mam Zooma.
Ale za to w tym czasie byłam na spacerze,a potem z sąsiedzką wizytą.
„Uroki” domku w połowie góry są takie,że ,aby wrócić trzeba się stromo wspinać pod górę.
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc!
Witajcie!
Lubię dojazd do pracy w takie dni. Pustki na drogach, spokój 🙂
Bo dużo osób ma dziś wolne.
W Krakowie pustki,a w Zakopanem podobno dzikie tłumy.
U mnie w lesie też cisza i spokój.
Witajcie!

Wypoczęta Gienia czeka !
Wypoczęta Gienia już dawno ma fajrant, a ja zaczynam myśleć o kolacji…
Po wyjątkowo upalnym piątku właśnie nas dość obficie zrosiło:)
Może na rychłym spacerku uda nam się odnaleźć choć kilka tęczowych płatków;)
Dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry!
U nas była dzisiaj włoska pogoda: czyste niebo z lekkimi zamgleniami pod wieczór, leciutki wietrzyk i upałek do 32oC.
🙂
Mój ranek rozpoczął się robinsonadą po Miasteczku w podobnej scenerii.
Potułałam się prawie półtorej godziny, wydreptałam osiem kilometrów i z nieopisaną ulgą umknęłam z Ust Słońca wprost do w miarę chłodnego domu:)
A potem przespałam dwie godziny w leśnym plenerku, zdana na łaskę i niełaskę mojego Psioła Stróża;)
A miałam się zająć skończeniem wiersza, który buzuje we mnie już od dobrych paru dni… I tak się zastanawiam, czy to zmogło mnie zmęczenie upałem, czy aż tak znudziło poetyzowanie… 😉
Tro(no, może trochę bardziej niż tro)szeczkę nas pokropiło, co po upalnym dniu można uznać za dość przyjemną i orzeźwiającą atrakcję. Nawet jeśli zaowocowało to (u jednej z nas) dość łakomym mlaskaniem obuwniczym oraz (u tej drugiej) całkowitym ukarbowaniem zazwyczaj rudogładkiej fryzury i okrutnym odpuszeniem zazwyczaj naprawdę epickiego ogonka;)
Napotkana brzezina marakasiła sobie uroczo, niebo zaś od chmurnego efektu rozwodnionych pasteli bezboleśnie przeszło ku mgliwie zawoalowanej postaci, co podpowiedziało nam, że nadeszła najwyższa pora na dodomowy odwrót:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór!
Czasem się zdarza, że człowiek wyjdzie z domu na spacer i wraca spłukany; ale nie słyszałem jeszcze o takim rezultacie spaceru z Psiółką…
🙂
I nawet głowy nie ma komu za to zmyć 😉
Witam.
Dobry wieczór, Riverze:)
Jeszcze chwilę byłam, ale też będę się już żegnać, bo mnie dzisiejszy dzień wyeksploatował nieco:)
Dobrej nocki zatem, Riverze:)
Chyba już wszyscy spać poszli. 🙂
Spokojnej nocki, Wyspo:)
Ooo, jakaś dusza się odezwała.
Dobranoc, Leno. 🙂
Nie poszli spać.Dopiero wrócili z imprezki grillowej.
Dobranoc!
Dobranoc, Makówko.
Kolorowych snów! 🙂
Deszczowo witam!
Witajcie!
Chicagowska pogoda zawitała do Krakowa. Gorąco, duszno, wilgotno…
W Stróży teraz wyszło słońce.
Tak delikatnie pojawia się między chmurami.
Burza była solidna,a dalej duszno.
Tu jednak jest różnica z „wietrznym”miastem,bo tu nawet listek nie drgnie.Zero wiatru.
Witaj Makówko.
Nazwa Chicago jako „wietrzne miasto” nie pochodzi od wiatru tylko od skorumpowanych urzędników i polityków. 🙂
Wiem.Znam takie pochodzenie nazwy.
Ale i też Chicago znane jest z przeciągów „.
Q „wyjechały”,nikt Gieni nie zawołał?
Gieniaaaa!
(lepiej późno niż wcale)
Tak się składa, że sobotę zaczynam od zakupów: świeży chleb, takaż wędlinka, serki… Mam to, zanim poproszę Gienię o śniadanie
Gienia obiad też serwuje.
Z deserkiem.
Dzień dobry.
Witaj, Riverze! 🙂
Witam, Tetryku.
Ja już w trakcie obiadu, a ty pewnie dopiero po śniadanku od Gieni?
Tak, właśnie po śniadaniu i wybieram się zaraz zaprowadzić samochód na testy spalin, korzystając z okazji, że kiepska pogoda dziś jest na zdjęcia.
Już po teście. Można jeździć dalej. 🙂
U nas się to robi raz do roku…
Tutaj raz na dwa lata.
Po całodziennym plenerzeniu się w okolicach zielonociennych, zjadłyśmy kolację przy blasku zachodzącego słońca i odbyłyśmy uroczy spacerek pod rozgwieżdżonym niebem:)
Jużdomowe dzień dobry, Wyspo:)
Dzieńjużdobry! 🙂
Dziś niespłukane?
Dziś raczej przeciwnie – wyciśnięte do ostatniej kropelki 😉
Co widać po przywitaniu – niektórym dzień nie kończy się nawet wieczorem 🙂
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry, choć późny! 🙂
W końcu mamy gorączkę sobotniej nocy?
Owszem:)
Więc w ramach tej gorączki słucham sobie Debussy’ego. Aktualnie De l’aube à midi sur la mer. I koralikuję:)
Dziś był dzień „robienia nic”.
W ramach „robienia nic” (dawniej mnie zastanawiało, dlaczego i przez kogo owo dolce zostało farnięte 😉 ) obejrzałem sobie z sieci wcale interesujący film o tym, jak szczerość zdemolowała grupę przyjaciół 😉
Poproszę o tytuł.
Poproszę o lampkę.
Dobranoc.
„Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” (2016)
Nie domyślam się wprawdzie tytułu, ale z moich obserwacji wynika, że wygłaszanie szczerych opinii o innych nieczęsto idzie w parze z wysłuchiwaniem takich-że o sobie:)
Choć logicznym wydaje się, że luksus szczerości powinien działać w obie strony:)
Spokojnych snów, Wyspo:)
Zbliża się południe. Czy jest ktoś chętny do odegrania hejnału? 😉
Dzień dobry, jestem z powrotem 🙂 Jak się ogarnę trochę po powrocie, wejdę na Wyspę już na bardziej stałe.
Teraz już do końcówki września nie planuję nigdzie wyjeżdżać, natomiast niektóre weekendy będę miał zajęte imprezami branżowymi.
Witaj, powrócony!
Hejka!
Witaj, Quacku:)
Mam nadzieję, że powrót też zadomowi się na Wyspie, bo im liczniejsza kompania, tym – weselej 😉
🙂
Brakowało mi Twoich reakcji na moje żarty, Quacku:)
Zamiast hejnału przywitam się i zawołam Kelnereczke na przywitanie Q.

A, bardzo chętnie. Nam przyniosła dzisiaj chińszczyznę 🙂 Dziękuję!
A mnie przyniesie ziemniaki z jajkiem sadzonym ,sałatka i kefirem
O, to też pięknie. Gdyby tak jeszcze do ziemniaków był koperek…
Niestety nie ma.
Jest zielona cebulka.
Ha, też nieźle!
Właśnie Kelnereczka podjeżdża z obiadem.
Jestem bardzo objedzone,ale poprosiłam o herbatę i ciasteczko.
Kelnereczke oczywiście.
Tak, tutaj też nie poprzestałem na obiadku, nastąpiła po nim kawa i deser 🙂
Szkoda Quacku,że tak daleko mieszkasz i nie możemy razem zjeść ciasteczka.
W październiku na targach, mam nadzieję, będzie okazja 🙂
O! Tradycyjnie zapraszam 🙂
Odezwę się!
Już się cieszę!
Organoleptycznie wywczasowane, nasiąknięte cennymi jeziornymi pierwiastkami i przedawkowane witaminą D – domimy się:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Dobry!
Dobry wieczór.
Hej hej!
Po całodziennym plenerzeniu się postanowiłyśmy pospacerzyć się miejsko:)
A Miasteczko cichutkie, w ciepłowietrznym humorze, woalowoobłocznie zadumane, gwiezdnie rozmigotane.
Okoliczne nieużytki rozbrzmiewały seledynowym cykaniem, a ogromne (mam nadzieję, że – śpiewające lub zielone) pasikoniki budziły osłupienie Rudej, która przysiadała, stawiała uszy w słup, przechylała łepek i wpatrywała się w chętne do solowych występów osobniki:)
W końcu wyrwała się z melomańskiego amoku i mogłyśmy zawrócić, odprowadzane harcami podlatarnianych ciem i szmerem rozmowy złaknionej skwerkowych atrakcji parki:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, Leno. 🙂
Dobry oraz ciepły, miły i urokliwy wieczór, Riverze:)
Dobry wieczór!
Przyjrzałaś się bliżej tym pasikonikom? Bo rozmaite osoby spotykają ogromne i zielone – modliszki, a to już może zaszkodzić melomance.
Tymczasem tutaj właśnie przyszła burza z deszczem i trochę oddycham po upalnym dniu.
Dziś przyjrzałam się o tyle o ile, bo ciemnawo już było, ale że cykające, to słyszałyśmy obie.
Natomiast parę dni temu jeden taki osobnik wleciał w nocy przez uchylone okno i zlądował sobie na jednym ze świeczników.
Nie zauważyłabym go, gdyby nie zaczął bardzo głośno cykać, co zwabiło nas obie do pokoju, w którym (oboze!bozycku!) śpię.
Reakcja Psiuły identyczna jak dzisiaj na spacerze.
Moja – zupełnie inna…
Oczyma wyobraźni już widziałam tego potwora spacerującego po mojej odprężonej snem twarzy, zasadzającego się, by najpierw odgryźć mi nos, potem uszy, a na koniec pozbawić mnie życia, i uwić sobie gniazdo w moich włosach.
Skutkiem było rozsunięcie firan, otworzenie na oścież okna i zostawienie bestii, coby se poszła.
Nie poniała ałuzji, więc pozostało mi przyniesienie z piwnicy jednej z wędek Brata, oraz z dołu najpierw stołka (okazał się za niski), potem krzesła. Następnie – odzianie się w (coby w razie ataku potwór nie wczepił się pazuryma) ortalionową kurtkę z kapturem Smar(więc sięgającą mi za kolana)kactwa, owinięcie twarzy przeźroczystą, śliską (myślałam, że się uduszę, ale nie miałam czasu, by się tym przejmować) apaszką, wdzianie kuchennych rękawic i przeniesienie wspomnianego świecznika na parapet.
Monstroza nadal pozostawała zarówno niewzruszona moimi poczynaniami, jak również – w pokoju.
Wtedy uznałam, że spróbuję ją strącić. Niestety, trzymała się zbyt krzepko i uparcie, drepcąc (gdy ją trącałam czubkiem wędki) sobie w dół świecznika i powracając, gdy trącania niechałam.
Z(nie wiem, co bardziej)rozpaczona i zlana potem chwyciłam się (niczym brzytwy) ostatniej deski ratunku – otworzyłam bal(wciąż w pełnym rynsztunku)kon i, zachowując wszelkie dostępne mi wówczas środki ostrożności, wyniosłam świecznik z intruzem na zewnątrz, wzywając znane i nieznane bóstwa, by się zielonemu paskudztwu podczas tej wycieczki nie odmieniło. Nie odmieniło się. Zostawiłam ją na balkonie, zatrzasnęłam drzwi i opadłam na fo(ciągle w przyodziewku)tel.
Rude już na początku akcji taktycznie ułożyło się na wielkim pufie i obserwowało mnie ze stoickim spokojem do szczęśliwego zakończenia.
A stwór pozostawał na tym świeczniku jeszcze dwa dni…
🙂
Dopiero gdy ochłonęłam, zaczęłam szukać, z czym właściwie się potykałam i wyszło mi, że albo z pasikonikiem zielonym, albo ze śpiewającym, bo oba cykają i miewają od czterech do siedmiu centymetrów długości…
🙂
Co za akcja! Jak napisałaś, że pozostawał jeszcze dwa dni, pomyślałem, że np. składał(a) tam jajka, względnie osnuł(a) się jakimś kokonem w celu prze(nie mam pojęcia, czy pasikoniki tak robią)poczwarzenia?
Też mam o tym niewielkie pojęcie, ale pamiętam, że linieją kilkakrotnie. Może trafiłam na jeden z takich cykli, choć wylinki nie znalazłam:)
Pamiętam też, że pasikoniki przychodzą do samicy z podarkiem, który ona po upojnych trzech kwadransach natychmiast spożywa, co jemu daje czas na ewakuację:)
Mądrze. To tak jak z tym przykazaniem, że jeżeli nie da się w żaden inny sposób uspokoić zdenerwowanej kobiety, należy odsunąć się na bezpieczną odległość i rzucać w nią czekoladą.
Albo bombonierką:)
O to to to!
Jak byłaś przy oknie, to trzeba było wyrzucić ze świecznikiem. Później tylko zebrać świecznik z ziemi i po balu. 🙂
Albo zawiązać linkę na świeczniku, żeby bezwładność zdjęła pasikonika 🙂
Tak, śmiej się, Quacku Okrutny.
Niosłam ten świecznik w maksymalnie wyciągniętych rękach, a zanim zdecydowałam się na chwycenie go, przemyśliwałam, czy by nie skoczyć do piwnicy po szuflę do śniegu, by zwiększyć między nami dystans, a powstrzymała mnie jedynie myśl, że to mogłoby skłonić intruza do opuszczenia świecznika i zaszycia się w trudniejszym do wykurzenia miejscu:)
Myślałam o tym:)
Ale to duży, kamionkowy świecznik ze szklanym kloszem i trochę się obawiałam, że z moim szczęściem narobię szkód – trafię w cudze auto albo szwendającego się pod oknami czyjegoś męża;)
Auto, rzecz nabyta, a szwendający się obcy mąż pod oknami to jego problem, a tak monstrum w nocy ucho by odgryzło.:)
Jak czytałeś – miałam świadomość poniesienia strat i uszczerbków nieodwracalnych w skutkach 😉
A poważnie – naprawdę obawiałam się, że mogę komuś zrobić poważną krzywdę.
Moją babcię pasikonik, zielony, a jakże, ukąsił w ramię, które w wyniku spuchło do rozmiarów uda…
Orany!
Już kiedyś o tym wspominałeś, Tetryku. Też przy okazji mojego napomknienia o podobnych odwiedzinach.
Zapamiętałam, więc, jak się domyślasz, nie dodało mi to odwagi do walki, którą wypadło mi stoczyć parę dni temu:)
Ale to była zachęta do ostrożności, a nie do paniki! 😉
Już większą ostrożnością chyba wykazać się nie mogłam… 😉
Goście poszli,czas się pakować i umykać do Krakowa.
Kochani, wstałem dzisiaj bardzo rano, więc odpadam już.
Dobranoc!
Dobranoc, Quacku!
Dobrej nocki, Quacku:)
Dobranoc, do jutra!
Też będę umykać:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Jestem w Krakowie, jestem w domu.
Dobranoc!
Dzień dobry, chociaż od rana pochmurny i ogólnie przygnębiający.
Pani Gieniu, może kawa chociaż trochę pomoże? Poprosimy
Witajcie!
Kawa jest dobra zawsze, a zwłaszcza przy przygnębiającym nastroju.
Quacku, czułbyś się lepiej, gdybyś do pracy pojechał na rowerze! 😉
Daj spokój, jak to tak po mieszkaniu na rowerze jeździć?
Z jednego pokoju do drugiego-czemu nie?
Kiedyś było tak, że mój młodszy syn pracował zdalnie.
Wtedy jeszcze korzystał z „domowego” komputera, który stał w innym pokoju. W końcu kupił sobie własny i ustawił tam gdzie spał.
Starszy brat skomentował „teraz ma BLIŻEJ do pracy”.
Teraz to ryknąłem
Zapomniałam dodać, że mieszkamy w małym mieszkanku w bloku.
Ten „inny” pokój był za ścianą.
Witajcie!
Pogoda w Krakowie słoneczna. Natomiast nastrój ogólnie przygnębiający z wielu powodów.
Nawet nie mogę się pocieszyć zjedzeniem czegoś dobrego, bo muszę być na czczo przed USG.
W nocy spać nie mogłam, chyba za dużo myślałam o przykrych rzeczach.
To nie znasz innych tematów niż przykre?
Noce takie są gorące i słowiki spać nie dają…
Zamiast słowików były to takie sobie myślenie,ale najważniejsze, abyśmy zdrowi byli.
Teraz jestem zła,bo głodna…wrr.
Autobus pusty,korków nie ma…
Dziwne! Nie przypominam sobie, aby mnie kiedyś złościł brak korków czy wolne miejsca w autobusie…
Byłam zła, bo byłam głodna (na czczo na USG)
Z braku korków i pustego autobusu byłam zadowolona i miałam pisać dalej gdy zobaczyłam, że muszę wysiadać, więc szybko kliknęłam opublikuj.
Po pracy i na przerwę.
Dzień pracowo bardzo udany!
Mój również. Choć wypakowany chyba bardziej.
Niczym sakwojaż Rincewinda… 😉
Dobry wieczór, Quacku:)
To był Bagaż!
I potrafił zadbać o swoją zawartość i jeszcze dodatkowo właściciela.
U Pratchetta:)
U mnie był sakwojaż 😉
Ooo, to miałaś swój własny przekład też?
Miałam na myśli dzisiejszy sakwojaż, Quacku:)
Słusznie! U Pratchetta Psiółka też byłaby inaczej nazywana! 😉
U TP był Grebbo – Kot niani Ogg:)
U mnie byłaby Psiułka Leny SS 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Bardzo dobry wieczór! 🙂
Miło mi czytać że – bardzo:)
A tak na marginesie – moim najukochańszym cyklem był ten o Śmierci. A zaraz po nim, bliziutko, bliziutko – Cykl o Czarownicach🙂
A mnie byłoby trudno wybrać, na wszystkich rżałem równie głośno
Ja po prostu ś m i e r t e l n i e zakochałam się w Death
A chłopakom raczej trudno byłoby znaleźć na całym Dysku bohaterkę, którą dałoby się obdarzyć podobnym uczuciem.
No chyba że Anguę von Überwald 😉
Czarownice były całkiem, całkiem (o ile pamiętam)
Och! Były cudowne:) Szkoda tylko że sześćdziesiąt sześć koma sześć procenta składu Czarownej Drużyny – albo ochocza lecz niewolna, albo wolna lecz nieochocza 😉
To dotyczy nie tylko Czarownic ze Świata Dysku!
Czarownic z Realu także:)
A Czarodziejek bodaj czy nie jeszcze bardziej… 😉
Hmm, w Panu Śmierci? A może po prostu w Śmierciu?
W Śmierciu:) Tylko nie chciałam pleonazmować 🙂
Na COŚ był, zresztą, wzorowany Ponury Żniwiarz z Mrocznych przygód Billy’ego i Mandy🙂
Ej, to mi nie przyszło do głowy.
🙂
Niektórzy chcą też w Bijącej Wierzbie Rowling widzieć złośliwe nawiązanie do myślącej gruszy Pratchetta 🙂
Zważywszy, że Bagaż Rincewinda był dość krwiożerczy, coś na rzeczy być może… 🙂
Przeładowany zajęciami, upalny nad miarę poniedziałek aż trzeszczał w szwach. Cud że nie rozpękł się w którejś chwili:)
Za to nocka wietrzykowa, wełenkami tu i ówdzie się snująca. I wciąż ciepła:)
Spacerek zatem nieśpieszny, obrąbkiem Lasu. Rozgrzanym szutrem pachnący. I winem, bo na gałązkach coraz więcej przejrzałych owoców głogu oraz szypszyny, na których jakoś żadne jemiołuszki ni czubatki nie poostrzyły sobie dzióbków:)
A jeszcze – szeleszczący słonecznikowymi płatkami, które flegmatycznie odrywały się od koszyczków i ruchem falującym sfruwały na drogę:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. W sumie trochę zazdroszczę tej niespieszności.
🙂
Przeważnie mamy bardziej marszowy nastrój, ale dziś wszystko, na co było (głównie jedną z) nas stać, to takie poszurywanie noga (łapka) za nogą (łapką):)
Ale w ten sposób jest więcej czasu na chłonięcie wrażeń z otoczenia!
Oczywiście.
Tylko spróbuj to wytłumaczyć Rudej:)
Uhmm, wrażenia węchowe się nie liczą? Czy też odbiera się je szybciej?
Ależ liczą się, liczą, tylko one należą do kategorii „szarpane” 🙂
Zawsze pisałaś, że Ruda też lubi chłonąć wrażenia, z tym że przedkłada wrażenia smakowe nad wszystkie inne 😉
Otóż to!
A że w jej jadłospisie jest znacznie więcej leśnych smakołyków niż w moim, miewamy czasem tak zwaną rozbieżność oczekiwawczo-spacerową 😉
Umykam na pogaduszki poprzez Ocean.
Jeszcze wrócę.
Dobrego odbioru (i nadawania)!
Mili Wyspiarze, bardzo przyjemnie się rozmawia, ale że jutro mam równie intensywny dzień, i muszę się jeszcze do niego przygotować – będę już umykać:)
Pięknosennej nocki, Wyspo:)
Spokojnej wszystkim, dobranoc!
Pogaduszki na WhatsApp się skończyły, wróciłam na Wyspę.
Dobranoc wszystkim!
A Makówka, nieco zwhappana, jeszcze śpi! 😉
Tak! O 9 jeszcze tak!
Dzień dobry, dzisiaj dla odmiany słońce, aż za dużo. No to może kawa frappe? (Tam, gdzie trzeba)
Poprosimy!
Tak, u nas też bardzo słonecznie od wczesnego ranka:)
Lody kawowe mi pomogły.
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Do nas słońce dopiero ma dojść, a kawa dopiero o dziesiątej… Jak żyć?
Już jest lepiej…
A słońce przyszło i już sobie poszło.
Ale i tak nie planowałam Bagrów, bo knucie biurowe, Zoomowe.
No i czasem trzeba „odmieszkać” czynsz
Możesz zmienić podkład do twarzy na taki z kofeiną 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Witam Państwa!
Póki co pochmurnie.
Dzień dobry, b. udany dzień, pracowo i nie tylko, sporo rzeczy się udało załatwić, zdalnie i nie tylko 🙂
A teraz na przerwę.
Pytanko techniczne jeszcze chciałam przed spacerkiem zadać:
czy ktoś coś w pięterkowej sprawie przemyśliwa może?
Bo tu już najwyższe kondygnacje zaczynają trzeszczeć.
Mogę coś wstawić, jeśli nie ma innych chętnych.
Albo przedspacerkowo (do, powiedzmy, 19.20), albo pospacerkowo (od, powiedzmy, 22.00).
Jasne, czekamy! 🙂
Ja w każdej chwili, ale nie wiem, czy Quack nie planuje kolejnej części ze swojej rajzy po Italii:)
Zaczekam jeszcze moment, może się odezwie.
Dobry wieczór, Tetryku:)
Oj, to jeszcze chwila, niewykluczone, że nawet dłuższa, wstawiaj śmiało!
Dzięki, Quacku:)
Skoro nie wchodzę Ci w paradę, to lecę się uwijać:)
Dobry wieczór, Leno! 🙂
🙂
A na spacerku ulewa:)
Ale taka ciepła, majowa.
Więc brodziłyśmy sobie rwącymi potoczkami drożnych żłobin. Niektóre (te co miały) zdjęły nawet buty:)
Przemoczone nieco dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Ciepła ulewa to czysta przyjemność, pewnie pisałem tutaj nie raz i nie dwa, jak dzieckiem kilkuletnim będąc, biegałem po podwórku i ogrodzie u żywieckiej Babci Q. podczas takich ciepłych, letnich, czy nie właśnie sierpniowych ulew.
Być może pisałeś, ale tym razem ja mogłam nie zapamiętać:)
Ne wiem, co to jest, ale im człowiek młodszy, tym ulewny deszcz wydaje mu się lepszym wynalazkiem 😉
My w czasie deszczu pływaliśmy w Jeziorze:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Pełne zanurzenie najskuteczniej chroni ciało przed spadającymi z góry kropelkami…
No myśmy do Soły mieli dwa kroki, ale ta rzeka w czasie ulewnego deszczu to nie jest najlepszy pomysł, bo za szybko wzbiera i robi się nieobliczalna.
Na którymś Watrowisku, gdy dopadła nas niespodziewana fala ciepłego deszczu, kilka osób ruszyło w tany na trawie, radując się okolicznościami. 🙂
Pamiętam to:)
Bieżę po dobranockę, gdyż po przerwie widziałem się jeszcze z Jo i rodziną, którzy przelotnie zagościli w Gdyni niedaleko mnie 🙂
Po miejskich przestrzeniach Rivera zapraszam na nowe, mniej rozległe terenowo, ale także w pewien sposób obrazkowe pięterko:)