– Zawsze byłaś pomylona! – wrzasnął. Potem zakręcił się na pięcie i tyle go widziała…
Siedziała przy kuchennym stole i tępo wpatrywała się w niebieską serwetę.
Co miała mu powiedzieć? Że seks z nim przeważnie był do niczego?
Urodziła mu przecież trójkę dzieci…
Wzruszyła ramionami.
„Czego on chce? Kretyn! Naoglądał się głupawych filmów i zapragnął akrobacji…”
Wydęła pogardliwie usta.
Szkoda że wygibasy miała robić tylko ona…
„Udzielny książę chciał leżeć i pachnieć. Niby szybko załapał, że kobieta ma do zaoferowania coś więcej… Ale jakoś nie przyszło mu do głowy, że i facet posiada różne… możliwości.”
„Nigdy nie byłam zadowolona… – sarknęła, naśladując jego głos. – A nie byłam! Bo żeby być dobrym w te klocki, wcale nie trzeba oglądać pornoli. To trzeba mieć we krwi… I wyobraźni trochę – ot, co!”
Przed oczyma stanął jej Jacek.
Jej pierwszy facet. I jedyny, który potrafił zrobić wszystko, jak trzeba.
Jeszcze dziś na najlżejsze skinienie poleciałaby do niego, nie zważając na nic.
A przecież minęło już dwanaście lat…
Rozejrzała się po kuchni.
„Sernik upiekłam. Karpatka nie opadła… – próbowała zagłuszyć tamte myśli. – Mam pieczeń i dwie sałatki. Nie – trzy. Bo jeszcze ta z krewetkami… Obrzydlistwo – wzdrygnęła się nagle. – Ciekawe, kto to coś będzie jadł? No, ale przecież chciałam się trochę pokazać… Wódka kupiona… Napoje też… Idiota!”
Nigdy! Nigdy go nie zdradziła! On jej chyba też nie? Chociaż… diabli go tam wiedzą…
„Nie myśleć! – przywoływała się do porządku. – Nie myśleć… Nie nakręcać się…”
Była zazdrosna. Piekielnie zazdrosna. Sen z powiek spędzały jej wizje Tymka z innymi kobietami. Ale – trzymała się w ryzach. Nigdy nie zrobiła mu sceny. Nie zrobiła, bo wiedziała, że gdyby raz zaczęła…
Tak przecież skończyło się z Jackiem… Powiedział, że dusi go swoją zazdrością. I odszedł…
Co tam! Młoda wtedy była i głupia. A Jacek wydawał się jej prawie jakimś bóstwem… Zawsze taki elegancki, pachnący…
„Nie myśleć…” – powtórzyła.
– Seks jest ważny. – powiedział kiedyś Tymek z mądrą miną.
„Pewnie, że jest ważny. Jeśli którakolwiek kobieta twierdzi inaczej, to albo nigdy nie była z prawdziwym facetem, albo… kłamie.”
Na początku szło jeszcze jako tako. Była młoda – podniecało ją byle co. No i nie chciała Tymkowi robić przykrości, więc trochę udawała… Łudziła się, że on się podszkoli… nauczy…
Tia!
Jak tylko się pobrali – przestał się starać. Zaklepał sobie i spoczął na laurach… A koleżanki ją ostrzegały!
„Cholerna obrączka zapomnienia!”
„A może to przez dzieci?” – pomyślała nagle.
Po Andzi jeszcze się bardzo nie zmieniła. Nie przytyła prawie… Miała ładny brzuch i pośladki… Tylko piersi jej trochę zmiękły. Od mleka.
Uśmiechnęła się. Kiedyś słyszała, jak jakaś młoda babka żaliła się koleżance, że więcej przyjemności ma przy karmieniu dziecka niż przy pieszczotach męża.
Z nią tak źle nie było…
Andźka ssała boleśnie, łapczywie…
Jasio jak motylek… W ogóle chorowity był i delikatny… I tak pozostało do dziś…
„Może jakiś artysta z niego wyrośnie… Bo… czemu nie? Teraz artystów się szanuje… I zarabiają nieźle…”
Po Jasiu siadł jej brzuch. Nie przytyła, ale długo nosiła fałdę skóry przed sobą. Potem się wchłonęło. Tylko rozstępy zostały…
Po Gubci było najgorzej. Utyła. Piersi zrobiły jej się jak worki.
Takie… juki na wodę… Widziała kiedyś na filmie kowbojskim.
I uda jej się rozlazły…
Próbowała trochę się odchudzać… Ale – gdzie tam! Czy to ona miała czas na diety i ćwiczenia! Czas i pieniądze.
Jedna głupia dietetyczka w programie radziła kiedyś: „Bananik, szyneczka, chrupkie pieczywko…” Od razu znać, że nie miała dzieci. Ani problemów finansowych. Co to za matka, co sama żre szynkę, a dzieci karmi zwyczajną? Albo kupuje sobie banany? Idiotka i tyle!
Dopiero, jak najmłodsza poszła do szkoły, mogła wrócić do pracy.
Wtedy zaczęła wyglądać lepiej. Musiała o siebie trochę zadbać. Pofarbowała włosy, kupiła trochę ciuchów, schudła.
W ubraniu wyglądała jeszcze jako tako, ale pod?
Nie. No nie było aż tak tragicznie.
Zerknęła na odbicie w szybie. Przejechała ręką po brzuchu. Uniosła rękoma piersi.
Inne po jednym dziecku wyglądają gorzej. Albo to nie widziała na plaży…
„Wyglądam jak wyglądam! – zaopiniowała. – Nie w tym rzecz…”
Tymek chyba stracił do niej ciekawość…
Nagle parsknęła śmiechem.
Przypomniało jej się, jak parę lat temu przycięła się na serduszko. Myślała, że to może Tymka zachęci…
Tia…
Włożyła ładną koszulkę, nawet się poperfumowała… A on…
Oglądał jakiś thriller… Kręciła się i udawała nawet, że się trochę boi, przytulała się, żeby zwrócił na nią uwagę.
No i zwrócił… Tak ją obezwał od idiotek i głuptaków, że jej się wszystkiego odechciało.
A potem jeszcze odrastające włoski podrażniły jej pachwiny, bo się nieopatrznie parę razy podrapała… Myślała, że się wykończy… Igraszki całkiem wywietrzały jej z głowy. Modliła się, żeby czegoś gorszego z tego golenia nie było…
Nie było.
Kiedyś zobaczyła, że oglądał się za taką czarnulą z osiedla. Starsza od Dominiki była, ale ładna – to fakt. Zadbana…
No to się przefarbowała na czarno i postanowiła zahodować włosy. Niewiele z tego wyszło – cierpliwości nie miała. Po dziesięciu dniach plunęła na wszystko i pobiegła do fryzjera.
Więc postanowiła się chociaż opalić, bo farba za cholerę nie chciała się zmywać i przy tej swojej bladej cerze wyglądała jak trup. Zima akurat była, więc poszła na solarium.
Chyba za szybko chciała efektów i przedobrzyła, bo na trzeci dzień zlazła jej skóra. W same Święta! Teściowie przyszli, i braciszek Tymka z żoną. Tylko przykrości się najadła, bo ta Monisia zawsze taka jak z igiełki…
Snuła się po chałupie jak cielak. I jeszcze musiała uważać, żeby nie nasypać czegoś do jedzenia, bo złaziło płatami….
Na czarnulę jej to rozkochiwanie Tymka nie wyszło, ale wyczytała, że dobra jest kozieradka. Ile się za tym nachodziła! Znalazła w jakiejś drogerii, na rozwagę, to kupiła kilo…
A potem sypała do wszystkiego, licząc, że temperament Tymkowi skoczy…
Rzeczywiście – kochali się wtedy częściej, ale umiejętności dzięki kozieradce nie pogłębił…
A potem dostał strasznego uczulenia i musiała Dominika kozieradkę z jadłospisu wykreślić na stałe…
Do tej pory uczulony jest – sprawdza od czasu do czasu…
Złość jej trochę przeszła.
W sumie nie jest taki najgorszy – nie pijak i nie cham. Pracuje. Dzieciom w lekcjach pomaga. W domu coś zrobi czasem. O kwiatkach na imieniny i rocznicę pamięta…
Nie, no najgorszy nie jest.
„I co mu nagle dziś z tym seksem odbiło? – zdenerwowała się znowu. – Jak to on powiedział? Że… mało urozmaiceń… Kretyn! A może ja też mam swoje upodobania? Może ja na przykład lubię czerwone bokserki?”
Lubiła. Tymek fajnie wyglądał w czerwonym.
No to mu raz kupiła na urodziny. Myślała – włoży…
I nałożył. A jakże! Do roboty na drugi dzień. A po powrocie do domu ją sklął, bo upał był i mu slipki ulubione dżinsy pofarbowały, jak się spocił…
Widać ta baba na bazarze kłamała, że markowe.
A i dżinsy się nie wyprały i musiała wyrzucić.
Gniewał się wtedy na nią ze trzy dni…
I ten ostatni jej pomysł też nie był za fortunny…
No ale skąd mogła wiedzieć, że ten żel intymny tak na niego podziała? Jej nic się nie stało…
Tyle wstydu się najadła, idąc do tego sklepu. Modliła się, żeby jej nikt znajomy w takim miejscu nie wypatrzył.
„Na przedłużenie erekcji” – było napisane. I żeby – godzinę przed.
A skąd ona niby miała wiedzieć, kiedy będzie „godzina przed”? I tak ledwo zdążyła na chwilę wyskoczyć do łazienki, żeby się nasmarować, jak zobaczyła, że Tymek nabrał ochoty…
Oj! Wtedy to ją naprawdę zbluzgał!
Że jak mu instrument utną, to ją chyba zabije. Sama się wystraszyła niewąsko…
Nie przyznała się, że to od żelu. Znaczy – Tymkowi się nie przyznała. Bo lekarzowi – musiała.
Pojechali wtedy w nocy na Pogotowie. Taksówką.
Ludzi dużo na szczęście nie było…
Za to – lekarzy! Chyba z sześciu przybiegło. Aż jej szkoda Tymka było, że tak go oglądają jak jakieś dziwadło.
Na strachu się skończyło i na tygodniu zwolnienia, bo od tej opuchlizny chodzić nie mógł za bardzo. I tylko w szlafroku…
Nawet fajnie wyglądał, ale co z tego, jak akurat popsute było… Nawet nie zaczepiała…
„Jutro mam urodziny… – pomyślała. – A ten… zamiast się cieszyć, że dzieci u teściów, zamiast korzystać… Eee… Szkoda gadać! I o co?”
Że mu zmianę miejsca zaproponowała! Dla niego przecież! Żeby urozmaicić właśnie! Najpierw to się nawet ucieszył jakby. I trochę nie uwierzył chyba… Ale poszedł za nią… Nawet mu się podobało, jak się tak wygięła parę razy…
No dobrze. Może i przedobrzyła. Może nie powinna była… Ale skąd, do cholery, mogła wiedzieć, że ten fotel już taki stary jest i nie wytrzyma, jak ona skoczy z rozbiegu… Przecież nie na fotel chciała, a na Tymka w tym fotelu…
Czy to jej wina, że fotel się połamał i Tymek się zaklinował całkiem na amen? Bo ona to tylko trochę…
No to wylazła i najpierw próbowała sama go uwolnić… Dopiero potem po tego Jakubka pobiegła i wspólnie Tymka wydostali…
I żeby jeszcze miał pretensje o coś poważnego! To – nie! O to tylko, że właśnie Jakubka!
I jak to wrzeszczał!
– Chłystka tego do domu wprowadziłaś! Żeby mnie ratował! Żebym dług u niego miał! Wroga największego! Ty wiesz, kobieto głupia, komu on kibicuje!?
A niby skąd Dominika miałaby to wiedzieć. Ona się poważnymi sprawami zajmuje, a nie sportowymi durnotami…
„Trzeba spać. Nie będę przecież całą noc na amanta czekała…”
Usłyszała chrobot klucza. Jej wzrok znowu spoczął na niebieskiej ceracie. Najpierw obojętnie. Potem jakaś myśl błysnęła jej w głowie, a usta rozciągnęły się w tajemniczym uśmiechu…
Dobry wieczór na nowym pięterku, Wyspo:)
Taki słodko-kwaśny obrazek proponuję:)
Jak zwykle – z życia wzięty.
Dobrego czytania:)
W tym największy jest ambaras… Właśnie — naraz i tego samego. Choć mniej-więcej…
Też tak myślę:)
Metoda prób i błędów może i bywa skuteczna, ale ile trzeba się po drodze natrudzić, zanim się utrafi… 🙂
Spokojnej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Dziś tydzień wystawia nam środkowy dzionek 😉 Niech będzie dobry!
Dobrego dnia środkowego zatem, Tetryku:)
Dzień dobry
bardzo ładne opowiadanie, przeczytałem z uwagą



Mam tylko niedosyt bo brakuje mi puenty…
Jakiś rycerz na białym koniu biorący Dominikę w ramiona, albo choćby Tymek z kwiatami proponujący wspólną naukę kamasutry …
Mam nadzieję, że przewidziałaś ciąg dalszy
Cześć, Krzysztofie!
Tak, każda zacna bajka kończy się „…i żyli długo i szczęśliwie.” Tymczasem Lena zmusza nas do trenowania naszej własnej wyobraźni…
Ale nie narzekacie na ten przymus aż tak bardzo, prawda? 🙂
Wcale nie narzekamy! Tylko ubolewamy nad jej ograniczeniami…
Akurat w tej kwestii, Tetryku, Ty nie masz chyba powodu do ubolewań:)
Witaj, Krzysztofie:)
Dziękuję, super że Ci się podobało:)
Ja? A cóż ja mogę? 😉
Myślę jednak, że bohaterce, zainspirowanej błękitem serwety, już się ten ciąg dalszy udało domyślić:)
Nie wiedzielim, że cerata leżała na stole…
Wydawało mi się oczywiste, że skoro:
Siedziała przy kuchennym stole i tępo wpatrywała się w niebieską serwetę.
to tą-że właśnie ów stół był nakryty:)
Serwetę z ceraty pamiętam owszem z dzieciństwa, ale to już dawno było!
Stąd zapewne brak powiązania… Cóż, mam nadzieję, że stół kuchenny wytrzyma.
Taki typ budowy opowiadania nazywa się klamrowym:) Nieśmiało dopowiem, że bohaterka nie ruszyła się zza tego stołu nawet na krok w całym toku skonstruowanej fabuły:)
Dzień dobry
Ale może choć drobną podpowiedź?

Jakieś… „w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi…”
To by pozwoliło rozwinąć się wyobraźni
Myślę, że sugestia, jak się to wszystko mogło potoczyć, jest jednak dość wyraźna 🙂
Upał powalający. Nawet wiatr opuścił rozsłonecznione Miasteczko, i kiedy wróci – nie wiadomo:) Blade chmurki snują się po niebieskich przestrzeniach, jakby wyczekiwały najlżejszego podmuchu, by rozwiać się w pożądanym chłodku:)
Międzyprackowe dzień dobry, Wyspo:)
I do pracki:)
Dobry wieczór, Zaprackowana! 🙂
Jeszcze tylko jutro i: niech żyje wolność, wolność i swoboda! 🙂
Jak mawiają górale: U nas, panocku, ino 9 miesiącków zima, a potem to już lato i lato…
Takim góralom to fajnie… Moje lato trwa ostatnimi czasy od czwartkowego popołudnia do niedzielnej nocki:)
Witajcie! (wcześniej się nie dało).
Wróciłam do Krakowa i od razu zasiadłam do laptopa, aby zajrzeć na Wyspę, przywitać się i przeczytać opowiadanie.
Trochę się uśmiałam, trochę zadumałam.
Opowiadanie bardzo życiowe…niestety.
Ciekawi mnie nie tylko zakończenie (to też!), ale jakby to wszystko opisał Tymek.
Pa, pa, idę
A wiesz, że taki ko-obrazek byłby ciekawy…
To może ktoś napisze 2 część „Tymek”?
Jeśli ktoś ma ochotę, to nie mam nic przeciwko temu:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Z życia wzięte, więc fajnie, że wyszło życiowe.
Zakończenie…
Cóż, możliwości jest wiele:
1.Dominika zrzuca łaszki i, okręcona niebieską serwetą, wabi męża.
2.Bohaterka zaczaja się w ciemnym przedpokoju, zarzuca Tymkowi niebieską serwetę na głowę i zmusza go do wypełnienia małżeńskich obowiązków.
3.Dominika podąża do łazienki ze ściągniętą serwetą, wrzuca ją do pralki, ustawia programator, wychodzi i, bez słowa mijając przybyłego męża, idzie spać.
Druga kwestia to inna sprawa. Przeważnie skupiam się na bohaterkach, bo średnio wiem, co dzieje się w męskich głowach, a lubię wiarygodność u swoich postaci, ale zdarzyło mi się popełnić parę kilkuperspektywicznych opowiadanek. Jeśli Cię interesują, mogę do któregoś rzucić linkę albo zamieścić je kiedyś na Wyspie.
Interesują mnie opowiadania ” z życia wzięte”. Są doskonałymi pięterkami, gdyż mogą wywołać fajne rozmowy.
A jeśli chodzi o to co dzieje się w męskich głowach to faktycznie „oni myślą trochę inaczej”, ale ja lubię „męski punkt widzenia”, dużo rozmawiam z facetami, gdyż lubię się z nimi kumplować, przyjaźnić.
Dlatego chyba trochę wiem co dzieje się w męskich głowach. Co nie oznacza, że w pełni rozumiem.
Wszystkie zamieszczone na Kartce… Obrazki są oparte na prawdziwych zdarzeniach.
To chyba wypada pogratulować Ci takiej przenikliwości. Ja często nie mam pojęcia, co dzieje się w umysłach przedstawicielek mojej płci, a co dopiero – w głowach tej przeciwnej:)
Hm…
Właśnie teraz kolega na WhatsApp napisał mi „miałaś rację!”. Zwierzał mi się jak się rozwija jego znajomość z nowo poznaną kobietą. Żona mu zmarła, więc potrzebna mu kobieta, bo dokuczała mu samotność.
Ja mu doradzam. Po kumplowsku.
Spacerek w, odprężającym wielce, brzozowym chłodku:)
Z parką bobrów, jeżykiem i wyderką, którą Ruda wyniuchała w plątaninie korzeni:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Wyniuchała, ale nie przyniosła?
Też byłam zdziwiona, ale – nie przyniosła 😉
Uwaga, uwaga!
Cud się zdarzył- udało mi się ROZPAKOWAĆ, wyprać to co miałam ze sobą i nawet schować torbę do szafy.
Nigdzie nie planuję wyjeżdżać (chlip, chlip!), ale i też nie muszę się pakować (hurra!).
Poczekam na lampkę i chyba umknę…
Bo wiecie odpoczywanie bywa bardzo męczące.
Jak wspomniałam wyżej, jutro też jest prackowity dzień, więc powiem już:
miłej nocki, Wyspo:)
Spokojnej nocy !
Witajcie!
Dziś, poza domem i poza pracą, mam niejakie problemy z internetem…
Witajcie!
Ładna pogoda, ale nie wiadomo co będzie później?
Dzień dobry
Zapraszam na filiżankę kawy
Dziś mam ciężki dzień i tylko kawa może mnie uratować
Dzień dobry Krzysztofie!
Dosiadam się do Ciebie z mocną herbatą.
Gienia już biegnie.
Miło pić w towarzystwie
Dołączam. Mogę jeszcze?
Ależ oczywiście!
To ja z lodami dołączę za chwilę:)
Witaj, Krzysztofie:)
Ciszaaaa…….
A ja jeszcze w domu, jeszcze kukam na Wyspę, ale wkrótce umykam.
Knuć? Czy to będzie knucie?
Dzień dobry, Makówko:)
Wybywam. Gdybym długo nie wracał, niech ktoś wymyśli dobranockę…
Udanego wybycia:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Nie wiem, ile to jest długo, ale jeśli nie pojawisz się do dwudziestej drugiej – poszukam czegoś:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
No to zmykam na lody;)
Zgodnie z harmonogramem kolejnym punktem programu relaksacyjno-odprężającego jest spacerek:)
Pa:)
Ostatnio komentariat na Wyspie jakby przysypiał. Powiedz, Leno, jak udało Ci się wprowadzić takie ożywienie? 🙂 Mam pewne nieśmiałe przypuszczenia…
Dobry wieczór, Laudate:)
A podzielisz się tymi przypuszczeniami? 🙂
Nie, żebym nie miała własnych pomysłów 🙂
W wakacje przeważnie jest mniejsza aktywność, bo część osób się urlopi:)
Nie zawsze też ma się nastrój do komentowania, czy też – coś interesującego do napisania.
Osobiście staram się nie zostawiać samopas swoich pięterek, ale nie zamierzam w nikogo rzucać kamieniami, bo też nie zawsze mam możliwość, by w ciągu dnia się pokazać. Za to wieczorami przeważnie jestem do dyspozycji:)
Tak naprawdę na Wyspie pewne są tylko dwie rzeczy – dobanocka i lampka:)
A co się będę dzielił?
Aluzja była tak oczywista, że nie ma sensu uciekać się do dosłowności.
Branża marketingowa od zarania dziejów korzysta z faktu, że ludzkiemu sercu pewne tematy są bliższe i budzą zainteresowanie a inne jakby mniej.
Tak czy owak opowiadanie na czasie. I zgrabne jak nogi Dominiki.
🙂
Według jaskiniowego guru Freda Flintstone’a najlepiej sprzedają się kawałki o miłości, matce i rodzinie, stąd też napisana przez niego piosenka zaczynała się od znamiennych słów:
Matko, kocham cię jak brat rodzony! 😉
Dziękuję.
Dominika była wdzięczną bohaterką. Nie wiem tylko, czy jej wdzięczność obejmowała także moją osobę;)
Wróciłyśmy z bardzo przyjemnego spacerku leśnego:)
Słoneczko sobie zachodziło, wiaterek sobie powiewał, a chmurki – pobrykiwały na zaróżowionym niebie:)
A nad wszystkim czuwał jeszcze pełny księżyc.
Woda w Jeziorze lazurowa i ciepła, piasek przy brzegu suchutki, a sosenki – powykrzywiane:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
No i udało się wrócić z burzliwego zebrania! 🙂
Dzięki za nutkę!
Obawiałeś się, że może być aż tak ostro, że mogłoby się nie udać wrócić, Tetryku?
Tym bardziej witaj:)
Ja też wróciłam, ale faktycznie było bardzo ostro. Niestety.
Poczekam na lampkę i umknę. Północ już tuż, tuż…
Na spacerze wpadł mi do głowy nowy pomysł.
Jak to ja – zaczęłam go realizować po powrocie:)
Teraz będzie etap totalnego skupienia, więc pożegnam się przed nim:
dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Dzisiaj też mam dzień nieco zabiegany. Przetrwamy 😉
Nasz dzień był głównie jeżdżony:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Witam i ja również!
Na zabiegany dzień może przyda się Gienia?
Byle miała zapas niezbyt słodkich i chłodnych napojów…
Ależ oczywiście, że ma!
Dziś Gienię zastąpili Znajomi:) I też było fajnie:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Wybywam spotkać znaajomków…
Baw się dobrze Tetryku!
A ja wracam z Bagrow.
Dzień dobry
A ja dzisiaj robię maraton nauki
Rok studiów w 2 dni
Efektywnego studiowania:)
My się dziś wieczornie pasztecimy. I pewnie jeszcze coś sobie znajdziemy do roboty, bo czekanie aż się produkty ugotują, trochę nudne jest:)
Dobry wieczór, Krzysztofie:)
Dzień dobry
Wynik poprzedniego wieczoru i nocy to 1 semestr studium podyplomowego zaliczony


Teraz zaliczam drugi semestr a potem egzamin
Mam nadzieję, że do jutra się wyrobię
Bijesz nawet rekordy Collegium Humanum! 😉
Gratuluję i powodzenia, Krzysztofie:)
Nieco nam się dziś harmonogram nicnierobienia rozkalibrował:)
Ale tak na przyjemnie, bo z powodu porannie nieoczekiwanej wizyty Niemiasteczkowych Znajomków, spędziłyśmy cały dzień wyjazdowo, w fajnej gromadce:) Po obowiązkowej kąpieli w Jeziorze, spacerze po Lesie, obiadku w napotkanej gospodzie, Znajomi pojechali dalej, a my stwierdziłyśmy, że popołudnie jest zbyt późne, by wracać do domu bez przedsennego spacerku:)
I tak to zleciao 🙂
Wczesnonocne dobry wieczór, Wyspo:)
A w drodze powrotnej ja popatrzyłam na Rudą, Ruda na mnie, i zgodnie orzekłyśmy, że chce nam się sztapetu:)
Nabyłyśmy więc stosowne produkty, i teraz, korzystając ze znośnej temperatury – warzy(to znaczy – ja warzę, a Ruda czyha)my:)
Fajnie masz z tą Rudą, że Ci podpowiada, co masz uwarzyć.
I na co masz potem uważać 🙂
Smacznego ludziom i nie-ludziom!
Na smacznego jeszcze trochę trzeba będzie poczekać, ale – dziękujemy bardzo:)
Tak, jeśli chodzi o kulinaria, Ruda jest nieoceniona w podpowiadaniu:)
Dobry wieczór, Laudate:)
Witam Wyspę.
Dobry wieczór, Riverze:)
Dobry wieczór, Leno.
Przeczytałem, spoko, tylko fotela szkoda… 🙂
Tak, fotel był w tym wszystkim najmniej winny, a najbardziej ucierpiał… 😉
Uwielbiam takie improwizowane, niespodziewane zaproszenia na piwo i herbatę w przemiłym towarzystwie!
Dzięki, kochani!
Filmu o królowej Oonagh faktycznie nie da się tu wbudować, choć warto moim zdaniem odsłuchać w YT 🙂 Ale jak widać, mamy dość alternatyw, i bardzo dobrze!
Plany mam wprawdzie beztowarzyskie, ale nierestrykcyjnie, więc też się już pożegnam:
miłych snów, Wyspo:)
Dobranoc, Leno.
Witajcie!
Witaj, Makówko:)
Witajcie!
Tradycyjnie pozdrawiam po zakupach i po śniadanku. Świeży chlebek z chrupiącą skórką, masełko i świeżutkie przykrywki, to jest to (a nie żadna coca-cola!)…
Smakowitego, Tetryku:)
A przykrywki to to, czym przykrywasz ten świeży chlebek z chrupiącą skórką i masełkiem?
Dzień dobry:)
Dobry wieczór!
Dokładnie to: serek, szyneczka, miód — co się nadarzy.
Ja miałam pasztet do takich buł z pestkami dyni, co je kiedyś na Kartce… pokazywałam:) A masełko kupne tym razem, nie – własnoręcznie kręcone, niestety:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dzień dobry.
Witaj, Riverze:)
Dzień dobry
Zapraszam na popołudniową kawkę
Dziękuję za zaproszenie. Zbożowa może być. 🙂
Popołudniowa kawka mrożona na upalne popołudnie to jest to:)
Dzień dobry, Krzysztofie:)
Jakby co, to zapraszam na nowe pięterko.
Przelotne dzień dobry, Wyspo:)
Dziękuję wszystkim za miłą obecność na obrazkowym pięterku:)
Umykam spacerkowo:)