« Jest taki dzień... No to bum! »

Canticum canticorum

Pie­nią się win­ne ja­go­dy,
Pach­ną­cy nard
Cięż­ko za­le­wa sady —
Pa­słam bra­ciom mym trzo­dy
W sło­necz­ny skwar —
Dla­te­go je­stem śnia­da;
Szu­mi noc gra­na­to­wa.
Od żół­tych gwiazd
Gore, po­pie­li się nie­bo.
Oczy pło­ną­ce cho­wam
W rzęs cy­pry­so­wy las,
Jako sa­dzaw­ki w Ha­ze­bon.

„O miła moja, otwórz —
Obie­głem sad —
Mam syp­ką rosę w kę­dzio­rach —
Usta mi two­je po­wtórz,
Bym zno­wu zgadł
Czy pi­łaś jabł­ka z wie­czo­ra” —
„Jak mam to­bie ode­mknąć
Skrzy­pią­ce drzwi —
Gdy suk­nie z sie­bie ze­wle­kłam,
Mat­ki mnie trzy­kroć prze­klną
A sta­da kóz
Nie da­dzą słod­kie­go mle­ka”.

Noc gra­na­to­wa szu­mi
I szczep­ki win­nic roz­chwia­ne
I li­ście fig —
I wca­le za­snąć nie umiem.
Bra­my roz­wie­ram drew­nia­ne —
— A miły znikł.
Sza­fra­nu i ka­sji won­ność.
Ole­jek ściekł
I myr­ra ście­ka na klam­kę.
Ścież­ka za­cie­ra się wol­no
Jak spru­ty ścieg —
Mrok czar­no­oki za gan­kiem.

Szu­ka­łam go — nie zna­la­złam.
Wo­ła­łam go
— Lecz mi się wca­le nie ozwał.
(A pięk­ny jest jako gwiaz­da
Jak nie­bios dno —
Każ­dy go tedy roz­po­zna).
Za­kli­nam was pan­ny w won­no­ściach
Przez sar­nę z kniei,
Przez ła­nię na­głą jak za­mach:
Nie szu­kaj­cie za­wcza­su mi­ło­ści
Nie budź­cie jej,
Po­kąd do was nie przyj­dzie sama.

Zuzanna Ginczanka (1936)

__________________________

Canticum canticorum to łaciński tytuł „Pieśni nad pieśniami”. Ten biblijny poemat, jeden z najstarszych znanych – i najpiękniejszych – wierszy o miłości został tu przywołany, ale i przetworzony: miłość pojawia się tylko jako przeczucie, czy też przewidywanie, mimo to w pełni zmysłowości – emocja, której nie da się kontrolować.

199 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    No i jest. Przy okazji te zmysłowe opisy dojrzałych owoców kojarzą mi się bardzo wczesnojesiennie, czyli w sam raz!

    Edit: a już zupełny zbieg okoliczności to ta cynamonowa kąpiel Leny 🙂 w wierszu co prawda cynamonu nie ma, ale mnóstwo różnych innych wonności i taka kąpiel też by mogła się w nim zmieścić 🙂

    • Lena Sadowska pisze:

      🙂
      Zaskoczyłeś mnie tym spostrzeżeniem, Quacku.
      To prawda – jestem wrażliwa na wonie, zwłaszcza te orientalne, może dlatego, że część dzieciństwa spędziłam na dość dalekim wschodzie…
      Tam zapachy, barwy, dźwięki współistnieją bardziej niż u nas…:)

      I drzwi do współodczuwania z realnym i z nieudowodnionym też są szerzej uchylone…

      • Quackie pisze:

        Też je bardzo lubię, aczkolwiek nie w każdych okolicznościach i nie zawsze. Ale pani Chandra z cyklu o panu Ignacym Lajkoniku (i nie tylko ona) często wprowadzają różne takie przyprawy i aromaty 🙂

    • krzysztof z Gdańska pisze:

      Bardzo ładny wiersz Delighted
      Gratuluję wyboru Approve

  2. Lena Sadowska pisze:

    Świetny wybór, Quacku:)

    Odniesień (jak zawsze do poezji) mam wiele, i pewnie pokuszę się o opisanie ich, ale nie w tej chwili:)
    Bo pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to jednak to niespełnienie, czyli – zaprzeczenie głównemu przesłaniu oryginału:)
    U Salomona miłość fizyczna, erotyzm, są przypieczętowaniem związku dwojga darzących się uczuciem ludzi. Jak wszystko, co dane od B(tak, wielką literą, ponieważ dla Salomona był on Wartością)oga, także ten aspekt porozumienia był Dobrem, oczywistym zatem było, że uczucie bez kontaktu cielesnego, bez atrybutów cielesności – smaku, zapachu, dotyku, dźwięku i wzroku – nie dorastało do miana Miłości:)
    U Z.Ginczanki to dopiero przedsmak, wyobrażenie tego, jak p o w i n n a wyglądać Miłość:)
    Dziś nie tylko niemodnie, ale wręcz niebezpiecznie jest mówić o różnicach płci, o aspekcie kobiecego i męskiego widzenia świata, ale (szczerze?) bardzo się cieszę, że oba utwory powstały, gdy jeszcze tej fobii równości nie było, bo rewelacyjnie pokazują różnice między kobiecym a męskim spojrzeniem na Miłość:)

    I dobry wieczór na nowym pięterku:)

    • Quackie pisze:

      To prawda, bardzo ładnie to jest pokazane.

      Hm, ja mam raczej wrażenie, że nie powinno się mówić o wyłącznie kobiecym i męskim widzeniu świata. W sensie, że są możliwe również punkty widzenia pośrednie lub poza tym. Ale mogę się naturalnie mylić, każdy ma inne doświadczenia. I punkt widzenia Wink1

      • Lena Sadowska pisze:

        Oczywiście. Poszukiwanie punktów wspólnych jest nieodzowne do harmonijnego współistnienia:) Mnie chodziło raczej o to zrównywanie płci „na siłę”, w imię jakichś wydumywanych idei, w których próbuje się zatrzeć różnice, choć ewidentnie widać, że one istnieją. Nie ma niczego złego w różnieniu się. Ani niczego złego w byciu podobnym:)

  3. Makówka pisze:

    Jestem w domu, tak zmęczona, że tylko się melduję.
    Dobranoc!

  4. Quackie pisze:

    Umykam, kochani, dobranoc!

  5. Lena Sadowska pisze:

    Pokartełkowałam, a teraz mówię już:

    dobranoc, Wyspo:)

  6. Quackie pisze:

    Dzień dobry, za oknem pochmurno i ponurawo. A na Wyspie, proszę bardzo, kto by pomyślał, nard pachnący, szafran i kasja (ha, przyszło mi do głowy, że nie wiem, co to kasja, sprawdziłem i proszę, mamy to! Odmiana cynamonowca! 🙂 )

    Pani Gieniu, poprosimy wzmacniająco.

    Koffie

  7. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś jeszcze się obijam — wykorzystuję zaklepany wcześniej urlop na odsypianie „po Warszawie” 😉
    dzięki temu mogę nacieszyć się egzotycznym aromatem Wyspy!

  8. Makówka pisze:

    Witajcie!
    Odespałam zmęczenie, więc mogłam się zachwycić wierszem i podumać o miłości.
    Jednak proza życia nie pozwoliła na zbyt długie myślenie o „zapachu miłości”. A proza z elementami przykrymi i miłymi -jak w życiu.

    Miłość, przyjaźń to najważniejsze (dla mnie) rzeczy w życiu.

    Przepraszam, że odbiegłam od tematu miłości erotycznej, od miłości pełnej zapachów i dotyku do szerszych odczuć.

    Tak się teraz we mnie miesza -miłość i przyjaźń. To po piątkowym spotkaniu studenckim, to w związku z planowanym spotkaniem z przyjaciółmi z USA. To po wspólnym wyjeździe do Warszawy.

    Bo ten marsz to (w moim odczuciu) nie tylko polityka. To ludzie -uśmiechnięci, wzajemnie życzliwi z serduszkami na ubraniach. To wzajemne odszukiwanie się w tłumie. To spotkanie na trasie znajomych, z którymi widziałam się na spotkaniu na AGH. Miłość, przyjaźń, solidarność, wartości przeciwko nienawiści .

  9. Tetryk56 pisze:

    Wybywam do wieczora na szkolenie OKW.

  10. Quackie pisze:

    Praca, bardzo produktywnie. I na przerwę teraz.

  11. Quackie pisze:

    Jestem już, jakby co. Dzisiaj głównie praca, ale też zbiorowe rozmyślanie branżowe nad pewną trudną sprawą, wynikającą z całkowitej różnicy osobowości, która doprowadziła do konfliktu… Więc produktywnie, chociaż chwilami niewesoło.

    • Lena Sadowska pisze:

      Konflikty też bywają potrzebne. Choćby po to, by rozładować emocje i na spokojnie szukać porozumienia:)

      Dobry wieczór, Quacku:)

      • Quackie pisze:

        No tu właśnie już od dłuższej chwili nie jest spokojnie. Co więcej, jedna ze stron wydaje się żądna krwi 🙁

        A ja w ogóle nie odnajduję się w mediacjach ani konfliktach. Parę lat temu bardzo dostałem po psychice przy okazji jednego z takich konfliktów.

        Dobry wieczór!

        • Lena Sadowska pisze:

          Współczuję.
          Atmosfera podminowania nikomu nie służy. Zwłaszcza podczas pracy.
          Trudno mi coś radzić, bo nie znam podłoża konfliktu, ale może warto pozwolić krwiożercy za zgodą reszty zainteresowanego zespołu na jednorazowe jej utoczenie. Pozwolić jej przedstawić własne racje, dać się wygadać, nie przerywać, nie polemizować. Zapisać te naprawdę istotne zarzuty i – rozejść się. A po przemyśleniu (na drugi dzień, trzeci) spotkać się jeszcze raz i uczciwie się ustosunkować.
          To tak chałupniczo radzę. Ale lepiej, jeśli osoba mimo trudnego charakteru jest niezbędna w zespole, zaprosić specjalistę, Quacku:)

  12. Lena Sadowska pisze:

    Wciążzielone dobry wieczór, Wyspo:)

    Dziś na spacerku chmurkowo, ale bez kroplenia, choć w powietrzu czuć było deszczyk. Jednak raczej taki ciepły, wiosenny:)
    A we dnie odwiedził nasze okno pawik, odpoczął chwilę i pofrunął. Niezbyt daleko, bo do zaokiennego świerka. Chyba mu zawilgłe skrzydełka trochę ciążyły:)

  13. Quackie pisze:

    Kochani, też się pożegnam i zostawię Wyspę wonną i pachnącą.

    Dobranoc!

  14. Lena Sadowska pisze:

    Dobrej nocki, Wyspo Wonna i Pachnąca:)

  15. Makówka pisze:

    Dobranoc!

  16. Quackie pisze:

    Dzień dobry, obserwuję pilnie pogodę, na razie bez (zapowiadanych) szaleństw.

    Ale kawa to się przyda, bo trochę dzisiaj dziobię nosem w klawiaturę. Tak, już teraz. Tlenu i kawy!

    Pani Gieniu, tlen już jakoś ogarnę, poproszę natomiast kawę.

    Koffie

  17. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Rano rzeczywistość zaskrzeczała głosem budzika… i tak to się dalej toczy 😉

  18. makowka9 pisze:

    Witam w biegu

  19. Quackie pisze:

    Dzień dobry po pracy. Jest całkiem dobrze. Natomiast wieczorem zamiast kręcenia – kolejne spotkanie branżowe na zoomie.

    A na razie na przerwę.

  20. makowka9 pisze:

    B.mily dzień…

  21. makowka9 pisze:

    Przychodnia,apteka, znów Przychodnia, goście amerykańscy,dworzec PKP i teraz autobus do domu.

    • Quackie pisze:

      O, pięknie!

      • Makówka pisze:

        Spacer z zamorskimi gośćmi był sentymentalno-historyczny.
        Z Ewą chodziłam do jednej klasy w SP, jej mąż jest z Warszawy.
        Więc sentymentalnie -SP, miejsce zabaw po szkole-Park Krakowski.
        Park Jordana, Kopiec Kraka, obiad w starym browarze.
        Rynek, Wawel to tak „mimochodem”.

  22. Lena Sadowska pisze:

    Nocka październikowa ale wietrzyk – majowy, delikatny, ciepły:) Podziwiałyśmy sobie wciąż zielone olchy i szeleszczący sitak przy brzegu sennego Jeziora. Pan Księżyc odziany w swoją ulubioną czapę pozerkiwał na nas (mam nadzieję, że tym lepszym) profilem, a gwiazdy wtulały się w ciemnogranatowy aksamit. Może tam wysoko jest jednak chłodniej… 😉

    Dobry wieczór, Wyspo:)

  23. Makówka pisze:

    Dobranoc!
    Jutro kolejny ciekawy dzień:)

  24. Lena Sadowska pisze:

    Zajęłam się kolejnymi świecidełkami, a tymczasem Zielony Październik wyszeleścił kołysankę i uśpił Wyspiarzy:)

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  25. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Lepszy Zielony Październik, niż np. „Czerwony Październik” 😉

  26. Quackie pisze:

    Dzień dobry nieco później.

    Szaro i pada (w sumie może nienajgorzej, jeżeli progności straszą suszą). A mnie się a conto tej szarości zaspało. Teraz szybki restart, z kawą jako przyspieszaczem.

    Pani Gieniu, pani wie, co.

    Koffie

  27. Makówka pisze:

    Witam!
    Padało, teraz słońce.
    Umykam…gości amerykańskich cd.dziś

  28. Lena Sadowska pisze:

    Zsynchronizowane z pogodą, przelotne dzień dobry, Wyspo:)

    Chwilami słońce, chwilami chmurki, wieje za to ciągle, a ja – fruwam:)

  29. Lena Sadowska pisze:

    A ja frunę dalej:)

  30. Tetryk56 pisze:

    Pomalutku przygotowuję się do wieczornego Klubu Książkowego.

  31. Quackie pisze:

    Po pracy, powoli zbliżamy się do półmetka etapu I.

    I na przerwę teraz.

  32. Makówka pisze:

    Wróciłam do domu.

    -Utknięcie w objazdach związanych z remontem mostu Dębnickiego
    – Skała Kmity, Rudawa (sentymentalne miejsca dla koleżanki z USA)
    – obiad w Hornie z innym kolegą klasowym (2 Ewy i 1 Adam)
    – spacer wokół Bagrów.
    Wcześniej goście sami byli w Muzeum, przeszli murami obronnymi, zajrzeli do drugiego budynku naszej SP.

  33. Lena Sadowska pisze:

    Filigranowe wełniatki snuły się po rozgwieżdżonym niebie, spowijając od czasu do czasu nawet Jego Miedzianość:) W Lesie bezwietrznie i ciepło dość, z lekka chrobotliwie i trzaskliwie nad głową, a poszurzyście pod stopami:) Miło się spacerowało po wciąż zielonym mchu i wdychało późnosierpniowy zapach ajeru i grążelowych liści:)

    A w domu, po chłodnopodłogowym poranku, niespodzianka:
    Kaloryfer parzy,
    Już zaczęli grzać!

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    • Tetryk56 pisze:

      No to luz-blues!

      • Lena Sadowska pisze:

        Cud-miód-malina-ultramaryna 🙂
        Wiesz, jaka zimna potrafi być poranna podłoga?

        • Quackie pisze:

          A my mamy częściowo czynne ogrzewanie podłogowe w łazience, na prąd. Nie muszę dodawać, że jak ktoś zmarznie, to chętnie tam przesiaduje Wink

          • Lena Sadowska pisze:

            No właśnie u nas też podłoga grzeje, więc kiedy robi się zimno, marznę w stopy i muszę nosić barchanowe paputko-skarpetki, które sobie sama przypaputkowałam:)
            Pisałam Ci już kiedyś, że w łazience coś spsuto i podłoga jest tak gorąca, że można na niej prasować:)

            • Quackie pisze:

              Ooo, zakładam, że jakiś potencjometr wysiadł. Zapewne w panelu kontrolnym, podejrzewam, że wiszącym na ścianie (więc ew. naprawa nie powinna się wiązać z kuciem podłogi).

              • Lena Sadowska pisze:

                To jest ogrzewanie na ciepłą wodę, ma połączenie z kaloryferami. W łazience też jest jeden, ale jak się go robi na zero, to jest ciepławy, a temperatura podłogi spada o tyle, że można po niej przejść bezboleśnie na bosaka spod prysznica do zlewu:)

    • Quackie pisze:

      Ależ odgłosy w tej relacji chrzęszczące i trzeszczące. I zapachy!

      Ale deszcz, który mi dzisiaj towarzyszył podczas powrotu z zakupów, to był jeszcze – sądząc po zapachu – letni deszcz. Nie jesienna plucha.

      • Lena Sadowska pisze:

        Tu też było podeszczowo:) Kałuże na asfalcie wyglądały jak małe lusterka, w których się odbite, wełenkowe chmurki przesuwały, więc, stojąc i patrząc z dystansu, miało się wrażenie, że jedzie się szosociągiem:)

        • Quackie pisze:

          …albo że szosa jest dziurawa, a po jej drugiej stronie jest drugi świat do góry nogami (tutaj zaczyna grać muzyka ze „Stranger Things” 😉 )

          • Lena Sadowska pisze:

            Nie spoczniemy, nim znikniemy… 😉

            Był czas, że fascynowały mnie zwierciadła jako przejścia do innych wymiarów.
            A wszystko przez pana Wojtyszkę (nie przez Alicję) i jego Wiceversy Dzikie:)

  34. Makówka pisze:

    A u mnie nie grzeją i jest baaaardzo zimno! Auuuu…

    • Lena Sadowska pisze:

      Może im nie zimno, to nie grzeją… Grzej Ty 😉

      Dobry wieczór, Makówko:)

    • Quackie pisze:

      No to dopóki nie włączą grzania, pozostają farelki i/lub gorące napoje Worry (ceny prądu, prawdaż…)

      • Lena Sadowska pisze:

        O tym mówię – o grzejących napojach 🙂

        • Quackie pisze:

          Jak grzać, to grzańcem. Nawet ten popularny ma w nazwie bardzo stosownie – galicyjski. Czyli do Krakowa jak znalazł.

          • Lena Sadowska pisze:

            Albo grzanką.
            Pisałam, co to owa grzanka jest?

            • Quackie pisze:

              Jeżeli czymś innym niż kawałek pieczywa z kiełbasą, osobliwie salami, przykrytą roztopionym serem, to chyba nie?

              Ale ja mam kiepską pamięć.

              • Lena Sadowska pisze:

                Ok. Podam przepis, może ktoś się skusi:)

                Bierzemy:
                1. pół litra spirytusu
                2. pół litra wódki
                3. dwie gorzkie czekolady
                4. kostkę prawdziwego masła
                5. pół szklanki miodu (można dodać do smaku, ale nie jest konieczny)
                6. korzenne przyprawy (wedle uznania, ale też nie są niezbędne)
                Wrzucamy wszystko do kociołka i podgrzewamy, aż czekolada i masło się rozpuszczą, pilnując, by grzanka się nie zagotowała.
                Rozlewamy gorące do kubełków, które trzymają ciepło.
                Popijamy w odpowiadającym nam tempie.
                🙂

                • Quackie pisze:

                  Rrrany, ile to ma procent?

                  Mamy, owszem, takie dwuścienne szklanki, które ponoć świetnie trzymają ciepło (w zimie, albo zimno w lecie). Ale chyba bym się bał tych dwóch pierwszych składników.

                • Lena Sadowska pisze:

                  Ojtam ojtam… pomyśl, ile przejść by się po(dczas) degustacji otworzyło:)

                • Lena Sadowska pisze:

                  A poważnie, to tej mocy się specjalnie nie czuje. I grzanki nie pija się raczej wyczynowo. Chyba, że ktoś bardzo chce:)

                • Quackie pisze:

                  Ale tu jest litr wysokoprocentowego alkoholu! I sądząc po przepisie, to dobrze jest wypić, zanim wystygnie! No to tempo wychodzi raczej wyczynowe.

                  Chyba że do tego siądzie większa grupka, to jeszcze. Ale dla dwóch-trzech osób bym się bał podawać.

                • Lena Sadowska pisze:

                  Jasne, że nie podawałabym czegoś takiego do romantycznej kolacji we dwoje:)
                  To jest napitek na rozgrzanie, więc tak po pół kubeczka na głowę dla sporej gromadki. Na późnojesiennym ognisku. Albo średniozimowym kuligu.

      • Makówka pisze:

        Chyba jednak wybiorę kordelka kołderkę i kocyk.

        dobranoc!

  35. Quackie pisze:

    To ja może tylko przytoczę przepis podany przez jedną znajomą panią, dotyczący mikstury z naturalnych składników, pozwalającej żyć zdrowiej. Nie zastępuje ona lekarstw ani tym bardziej szczepionek, ale może się okazać, że znacznie zmniejszy częstotliwość ew. przeziębień.

    „Jak co roku przypominam, że jest już świeża żurawina. A tu przepis na moją osobistą szczepionkę przeciw wszelkim jesienno-zimowym infekcjom. Oddział Zachodni zaświadczy, jaka jest skuteczna, a ja zaznaczam, że od wielu lat nie miałam nawet kataru:
    1/4 kg świeżej żurawiny
    1/4 kg miodu
    1 średnia główka obranego czosnku
    Zmiksować, trzymać w lodówce, zażywać przez całą jesień i zimę po łyżeczce dzienne. To jest miesięczna porcja na jedną osobę. Najlepiej kupić od razu cały kilogram żurawiny i trzymać w woreczkach po 1/4 w zamrażarce, bo potem się świeżej nie dostanie. Można, a nawet trzeba dawać dzieciom – nakłaniając je prośbą, groźbą, szantażem lub przekupstwem.”

    • Lena Sadowska pisze:

      Robię podobnie, tylko zamiast czosnku dodaję wyparzoną cytrynę ze skórką:)
      I też działa:)
      A na przeziębienia „nie do zamrażarki” robię syrop z młodych pędów (pąków albo szyszek) sosnowych:)

      • Quackie pisze:

        Brzmi pysznie Delicious

        • Lena Sadowska pisze:

          Syrop z sosny?
          I jest prosty w wykonaniu.
          Kilogram pokrojonych/rozciśniętych pędów (szyszek, pąków) zasypujesz kilogramem cukru, dodajesz 2-3 stołowe łyżki przegotowanej wody, mieszasz i dość ściśle pakujesz do słoików. Zakręcasz i stawiasz w nasłonecznionym miejscu na 1-4 tygodnie. Potem przecedzasz do wyparzonego słoika i trzymasz w ciemnym, chłodnym miejscu.
          Aplikujesz profilaktycznie 1 łyżeczkę dziennie w okresie jesień-wiosna, albo kilka razy dziennie przy przeziębieniu:)

          • Quackie pisze:

            Coś podobnego pijałem jako dziecko, tylko nie z sosny, a z cebuli, no i przygotowanie dużo szybsze – sporą cebulę pokroić w możliwie cienkie plastry, zasypać cukrem w głębokim talerzu lub misce i odstawić pod przykryciem na pół dnia. A potem już tylko nabierać łyżką stołową, odcedzając resztki cebuli.

            • Lena Sadowska pisze:

              Och! Jestem uczulona na cebulę, ale aplikowano mi jako dziecku syrop z czosnku. Identycznie przygotowywany. Piłam, bo byłam grzecznym dzieckiem, ale moje Smarkactwo już za pierwszym razem podniosło bunt.
              Myślałam, że chodziło o smak, lecz…
              -Smak jeszcze ujdzie. Najgorszy ten kolorek!
              Kolorek rzeczywiście był ciekawy – zjadliwiezielony 🙂

              Dobrej nocki, Quacku, zmykam:)

  36. Lena Sadowska pisze:

    Mili Wyspiarze, jako się rzekło, jutro dzień wyzwań i muszę być w miarę wyspana, więc pożegnam się już:

    miłej nocki, Wyspo:)

  37. Quackie pisze:

    Dziędobry.

    Pochmurno. Jesiennie. Ponurawo. Kawy!!!

    Pani Gieniu, w pani jedyny ratunek!

    Koffie

  38. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Niech optymizm nas nie opuszcza! 🙂

  39. Makówka pisze:

    Witajcie!

    Na początek coś na poprawę nastroju.

    Najnowszy Kantar
    Stragan z wizami – 34%
    PO zwycięstwo – 30%
    Lewica i Che Zandberg – 10%
    Widły i Konfesjonał – 9%
    Brunatno czerwone czuby – 8%
    Oznacza to, że opozycja zdobywa 244 mandaty.
    Tyle na teraz.
    Do wyborów realne poparcie dla KO wzrośnie i wyprzedzi PiS, który nie zdobędzie więcej niż 160 mandatów.

    Oby! Oby!

  40. Tetryk56 pisze:

    Mikstura Leny okazała się hiperskuteczna: nikt się nie odzywa… Żyjecie? 😉

    • Makówka pisze:

      Ja nie! Bo szukam w wyszukiwarce MPK „jak dojadę na dworzec 6.10” i w odpowiedzi mam „brak połączeń, poszukaj innego dnia”.
      Ale ja mam bilet na jutro!
      Dzwonię na taxi „jak będzie taksówka wolna podjedziemy i wtedy potwierdzimy 10 min wcześniej”. A jak nie? „To trzeba szukać inne taxi”.
      A pociąg poczeka?
      Mam dość wyjazdów!!!!!!!!!!!!!

  41. Quackie pisze:

    A ja rzutem na taśmę kończę pracę i odtram… odtrąb… ogłaszam przerwę!

  42. Makówka pisze:

    Dobranoc Wyspo!

  43. Quackie pisze:

    Umykam również, dobranoc!

  44. makowka9 pisze:

    Ja już na peronie,czekam na pociąg.

  45. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Niby ładny dzień, a jakoś tak… zimno…

  46. Quackie pisze:

    Dzień dobry!

    Ale ruch od rana na Wyspie. A ja jeszcze czekam na panią Gienię.

    Ale już niedługo. O, idzie!

    Koffie

  47. makowka9 pisze:

    Pozdrawiam z Gdańska!

  48. Quackie pisze:

    Po pracy i zakupach i na przerwę.

  49. Quackie pisze:

    A ja udaję się na rovver

  50. Quackie pisze:

    Dobranoc, ojczyzno kochana… 🙂

  51. makowka9 pisze:

    Dzień dobry!
    Ja już czekam na autobus.Jedziemy na wycieczkę.

  52. Quackie pisze:

    Dzień dobry, poprosimy weekendową zmianę 🙂 wyspałem się przyzwoicie, ale nie do oporu.

    Kelnereczka

  53. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Startujemy, pa!

  54. Lena Sadowska pisze:

    Już jestem w domu:)
    Jak nieco odpocznę, to postaram się przedreptać nowe schodki:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

  55. makowka9 pisze:

    Witam Państwa!

  56. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Słonecznie i b. wietrznie za oknem. Właśnie wstałem, dzisiaj pospałem ze 12 godzin, aby raz w tygodniu.

    Jak nie śniadaniowo, to obiadowo poproszę panią z obsługi weekendowej.

    Kelnereczka

  57. Lena Sadowska pisze:

    Kapryśnopogodowe dzień dobry, Wyspo:)

    Gradzi, śnieży, deszczy, słończy i wietrzy. Na termometrze mizerna piąteczka z tendencją upadkową:)
    A ja sobie drepcę nieśpiesznie po domu, w bamboszkach i kocykowych dresach. I dobrze mi tak:)

  58. Lena Sadowska pisze:

    A ja tak sobie pomyślałam, że skoro chwilowo mam czas U (domowienia, pupienia, tknięcia), a tu już dość zaschodzone, to bez pozwolenia wstawię mały nobelonik:)

    Zapraszam zatem:)

Skomentuj Makówka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)