Dawno, dawno temu w pewnym kraju nastał czas zamachów terrorystycznych, podkładania bomb w miejscach publicznych, wysyłania straszących listów…
Słowem – panowała totalna psychoza.
Wracaliśmy z Kolegą do domu pociągiem.
Znaleźliśmy wolny przedział.
Po jakimś czasie dosiadł się jakiś jegomość. Potem elegancka pani, jeszcze jedna parka.
Specjalnego tłoku nie było, więc rozlokowaliśmy się dość wygodnie.
I wtedy do przedziału weszła babcia.
Obejrzała sobie nas od stóp do głów. My ją – również.
Pod pachą miała kartonowe pudełko. Trochę większe niż takie od butów.
– Ja tu zaraz wrócę! – poinformowała nas i wyszła.
Pudełko położyła na jednym z wolnych siedzeń.
Może gdybym nie dostrzegła jej przez okno drepcącej po peronie, nie wpadłabym na taki pomysł. Niestety – zobaczyłam…
– A jak w tym pudełku jest bomba? – rzuciłam lekko, nie myśląc nawet, co właściwie mówię.
Ludzie popatrzyli na siebie.
Pierwsza nie wytrzymała dziewczyna:
– Chodź! – pociągnęła chłopaka za rękę.
Wyszedł posłusznie.
Stanęli w korytarzu.
Po nich z godnością opuściła przedział elegancka pani. Zabrała swój neseser.
Usłyszałam, jak otwiera sąsiednie drzwi i pyta:
– Są może wolne miejsca?
Były.
Jegomość zwinął gazetę. Zdjął walizkę z półki i chyłkiem ruszył do wyjścia. Miejsce znalazł w tym samym przedziale co elegancka pani.
Popatrzyliśmy na siebie.
– Może i my wyjdziemy? – spytał Kolega niepewnie.
Wzruszyłam ramionami.
– Po co? Jeśli pieprznie, to wysadzi pół dworca – orzekłam autorytatywnie.
– Zmiecie korytarzyk i sąsiedni przedział – dodałam z jakąś mściwą satysfakcją.
Pomilczeliśmy chwilę.
– Wyrzucę TO przez okno! – zdecydował nagle desperacko Kolega.
Na szczęście nie zdążył. Pociąg ruszył i w tym samym momencie do przedziału weszła nasza babuleńka-terrorystka z pokaźnym torbidłem.
Kolega pomógł jej ulokować bagaż na górze.
– A co tu tak pusto? – rozejrzała się.
Nie odpowiedzieliśmy.
Usiadła i wzięła fatalne pudełko na kolana.
Zajrzała.
– Proszę się poczęstować – podsunęła nam je pod nos
– A! bo ty jesteś jedyna do robienia paniki! – skomentował Kolega z pełnymi ustami.
Ptysie były bombowe!
Witam na nowym pięterku:)
Mam nadzieję, że opowieść rozjaśni nieco zaokienne szarości.
Zapraszam:)
Dzień dobry na nowym.
Myślałby kto, że byliście w zmowie ze starszą panią w celu opróżnienia przedziału!
No i faktycznie, szukanie miejsca w sąsiednim przedziale byłoby lekko nieskuteczne. Może w sąsiednim wagonie, a i to nie bardzo.
🙂
Nie pomyślałam o tym, ale – faktycznie
Miałam kiedyś koleżankę, która przed dłuższą jazdą autobusem najadała się czosnku. I było to dość skuteczne, bo mało kto wytrzymywał dłużej niż kwadrans na wspólnym siedzeniu:)
Hmm, godne zastanowienia… (ten czosnek)
Powiedziałabym, że egoistyczne:)
Ale działało.
Bardziej niż wykupienie dwóch miejsc.
Wiem, bo kiedyś (w czasach przed zrobieniem prawka) wiozłam PkS-em tort weselny dla kuzynki i wykupiłam dwa miejsca, żeby mieć go gdzie postawić. Ludzie mało mnie nie zlinczowali, a byli też tacy, którzy próbowali mi ten tort na siłę zestawiać…
Aż kierowca musiał interweniować i dopiero groźba wysadzenia w szczerym polu nieco ostudziła te zapędy. Była to bardzo nieprzyjemna sytuacja…
Za granicą nigdy nie spotkałam się z taką agresją stojących pasażerów…
Nie spotkałem się w żadnej komunikacji zbiorowej z tortem, który miałby własny bilet i miejscówkę, ale jedna kuzynka jest wiolonczelistką i wozi instrument samochodem – bo inaczej zdarzają się sytuacje takie, jak piszesz.
To była sytuacja sprowokowana działaniem złośliwego losu:)
Nietypowa i wymagająca natychmiastowego podjęcia decyzji:)
Współczuję kuzynce – wiolonczela to nie tort, trzeba się z nią pewnie przemieszczać regularnie.
Tak, dlatego właściwie tylko samochód. I to pakowny, w typie małego dostawczaka.
Rodzinnemu muzykowi, który gra na perkusji (złożenie jej po koncercie zajmuje mu ponad godzinę) zawsze powtarzam:
– A mogłeś wybrać trójkąt… 🙂
To ja będę się powolutku (bardzo powolutku:)) szykować na miejski spacerek:)
Opatulcie się tam!
A tak, były w użyciu (jednej z nas) czapa, pręgowany szalik i takież rękawiczki oraz (tej drugiej) rude futro półprzemakalne:)
Czapę i rudą kitę chyba upodobało sobie wietrzysko, bo próbowało je sobie przywłaszczyć. Będę musiała pomyśleć o jakichś troczkach i… bo ja wiem… futerale?:)
Dzięki za troskę, Quacku:)
FUTERAŁ!!!
🙂
Fajnie gdy nie jest się samą w tym upodobaniu do żartów językowych:)
Nobo misię jeszcze skojarzyło z tą wiolonczelą z innej odnogi komentarzy
🙂
Witajcie!
Powróciłem na domowe łono, poczytałem i uśmiechnąłem się 🙂
Jest coś takiego w ludziach, zwłaszcza niepewnych swojej sytuacji, że chętniej wierzą w niepomyślny rozwój sytuacji. W efekcie w nieprzemyślaną profilaktykę inwestują zasoby często przekraczające ewentualne straty…
Dobry wieczór 🙂
Poziom ogólności Twojego komentarza wydaje się wskazywać, że mogłeś mieć na myśli jeszcze jakąś sytuację?
Takich sytuacji jest wiele, wiąże się to z deficytem kapitału społecznego w Polsce. Słysząc „niepoprawną politycznie” wypowiedź na swój temat, chętniej myślimy: „on celowo chciał mnie obrazić/zranić” niż np. „zagalopował się, nie przemyślawszy swoich słów”.
W opisanym przykładzie koszt zastosowanej „profilaktyki” był znaczny — jazda w zatłoczonym sąsiednim przedziale — zysk zaś, jak wykazały późniejsze refleksje, żaden. Niestety, mechanizm ten może dotyczyć również zachowań wyborczych…
Pragnę zauważyć, że końcowa konkluzja może mieć wydźwięk zarówno pesymistyczny jak i… optymistyczny 😉
Taaa… o tym dowiemy się po 15-tym 😉
Wnioski niezwykle poważne, a ich ujęcie sprawia, że nie czuję się kompetentna, by dyskutować.
😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry!
Absolutnie nie chciałem stłumić humorystycznego wydźwięku twojej opowieści! Wybacz!
Nie odebrałam tego jako stłumienia:)
Posądziłam Cię o wywołanie mojego uśmiechu celowym patetyzmem.
Jestem w domu, ale tak padnięta, że czytać będę jutro.
Dobrej nocki, Makówko:)
Odpoczywaj, Podróżniczko 🙂
Spacer dziś spokojniutki, po zakałużonym chodniczku, w szyjącym, nieco krzywym ściegiem za sprawą wietrznego psotnika, deszczu:) W towarzystwie Wielkiego Wozu i Kasjopei, świetnie widocznych na prawie czarnym niebie:)
Psiuła nieszczególnie zadowolona z tempa, ale – rozumiejąca i niepociągająca – dreptała posłusznie obok po rozbłokłym trawniczku:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, Leno!
W Siedlcu mieliśmy dziś piękną, słoneczną pogodę — i paskudnie zimny i silny wiatr, który zniechęcał do spacerów… Zwłaszcza że tylko jedna z nas wzięła ze sobą Motywatora 😉
I nie podzieliła się?
A wiesz, że zastanawiałam się, czy Wam dopisywała pogoda?
Bo że inne rzeczy dopisywały, byłam pewna:)
Mnie wiatr by nie zniechęcił, jeśli tylko byłoby słońce:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Aż się rozczuliłem, jak psy potrafią rozumieć opiekunów! (Koty natomiast, znane np. z pobudki w środku nocy z powodów rozmaitych…)
Tak. Psiuła jest empatyczna. Gdy tylko poczuje, że mi smutno, przychodzi, trąca mnie nosem i siada albo kładzie się blisko, jakby chciała powiedzieć:
-Ej! Nie narzucam się, ale jakby co, to jestem obok! 🙂
A o kotach też nie dam złego słowa powiedzieć:)
Kiedy nasz Motylek (bernardyn) został ugryziony przez kleszcza i po lekach bardzo źle się czuł, to nasze koty przestały jeść i nie odstępowały go na krok. Leżały obok, a kotka co jakiś czas podchodziła i myła go. Czuwały aż do przesilenia. Gdy wyzdrowiał, znowu zaczęły włazić mu do gara po wodzie i wyjadać z jego michy:)
A do ludzi jak się koty mają?
Miały swoich ulubieńców.
„Mój” był czarny kocur, zawsze czekał pod moimi drzwiami, aż wstanę, a kiedy je otwierałam, udawał, że jest tu tylko przypadkiem:)
Kociczka wolała młodsze Smarkactwo, a drugi kocur starsze Smarkactwo:)
Oczywiście że przypadkiem. Przychodzenie naumyślne byłoby poniżej kociej godności! 😀
O to, to! 🙂
Mili Wyspiarze, spacer wyczerpał mnie jednak bardziej niż się spodziewałam i oczy mi się kleją, więc pożegnam się już:
spokojnej nocki, Wyspo:)
Spokojnej. Również umykam, dobranoc!
Dzień dobry, szarawo. Koniecznie coś na rozruch, np. tradycyjna kawa.
Pani Gieniu. Poprosimy.
Na rozruch była buła drożdżowa (własnego wypieku) z rodzynkami (niewłasnego chowu) i zbożówką z mlekiem:)
A na przebudzenie mocna herbata z cukierkiem:)
Dzień dobry, Quacku:)
No to u mnie dieta, a przez to zapewne trochę ziębnę. Ale cóż, może serce trochę dłużej wytrzyma.
Witajcie!
Poranny ziąb zniechęcał nawet do wynurzenia się spod kordełki… Ale przełamałem się!
U mnie podłoga cieplutka, więc było łatwiej:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Witajcie!
U mnie też bardzo zimno. A u mojego syna już grzeją w kaloryferach.
Tu ziąb zaokienny, w domu całkiem miło:)
Dzień dobry, Makówko:)
Teraz przeczytałam opowiadanie. Nieźle się uśmiałam. Z całokształtu, ale najbardziej z „męskiego widzenia rzeczywistości”.
Wielkie brawa Leno!
Dzień dobry
Opowiadanie REWELACYJNE!


Obśmiałem się „jak norka”
Tym bardziej, że dużo podróżując pociągami zdarzało mi się nieraz widzieć pozostawione – na trochę – cudze torby, walizki lub pudełka…
Ale na lotnisku nie wolno zostawiać nawet na chwilę bagażu, bo służby mogą zabrać do sprawdzenia.
Bardzo dziękuję:)
Tak, te niefrasobliwie zostawiane pakunki mogą w pewnych okolicznościach przyprawić o migotanie przedsionków:)
Dzień dobry, Krzysztofie:)
Opowiadanie zabawne (co już pisałam), ale i bardzo na czasie dla Makówki, która wczoraj wróciła pociągiem z Gdańska, a w środę jedzie pociągiem do Kołobrzegu.
Może trafią mi się jakieś ptysie?
Albo jakiś inny ciacho?
Kiedyś usłyszałam cudowne powiedzonko a propos i bardzo żałowałam, że nie zdążyłam go zacytować swojemu Tacie, bo On doceniłby je w stu procentach:)
A brzmiało:
Stary piernik to też ciacho🙂
No i wydało się, że ja tu jestem największym zgredem!
Czemu Tetryku?
Bo zamiast się obśmiać, zacząłem fizolofować… 🙁
Pogodowego miszmaszu ciąg dalszy:)
I ziąb, i słońce, i ołów w niebiesiech:)
A ja niepośpiesznie drepcę po najbliższym światku i nawet mi się to podoba – mam wreszcie czas na drobne zauważenia:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Po pracy i na przerwę. I nie zamierzam oglądać debaty, włączyłem na półtora pytania i mam dość, nie mierzyłem ciśnienia, ale wzrosło zauważalnie i bez ciśnieniomierza.
Oglądnęłam, ale mnie chyba też wzrosło ciśnienie i dlatego rozbolała mnie głowa.
Te pytania były tak tendencyjne, powtarzane dwa razy -tymi pytaniami widzom wtłoczono do głowy na kogo powinni głosować.
Mam nadzieję, że coś z odpowiedzi też dotarło.
Przeczytałam taką opinię:
„To była debata przeciwko Tuskowi. Niestety musiał się bronić. Dzięki temu skorzystała reszta opozycji. To 3 Droga miała największe szanse odebrać głosy zwolenników pis. I dzięki debacie, tak będzie.”
No, i to całkiem pozytywna konkluzja. W sensie że jeśli to miało dodać zwolenników 3 Drodze i przerzucić ją nad progiem wyborczym (o ile nie zrobi wolty propisowskiej, rany), to spełniło swoje zadanie.
No to my drepcemy na miejski spacerek:)
W Miasteczku pachnie już arktycznym mrozkiem:) Czarno-onyksowe niebo ocukrzone jak za najlepszych faraońskich czasów, a latarnie jakby jeszcze śniły o lecie – turmalinowym blaskiem spowijają delikatne listeczki przydomowych klonów:) Trawa wciąż wsłuchana w oddech stygnącej ziemi, a deptaki roziskrzone marznącymi kropelkami wieczornej rosy:)
Bezludnie, cicho…
Spacerowałyśmy do melodii własnych kroków i poruszanych od czasu do czasu lekkim powiewem dzwoneczków liliowego wiatrołapu:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, co za kolory! Nie ma takiej barwy jak turmalinowa! Jest malinowa, owszem!
Ale fajnie, że bezludnie. To jest najfajniejsze, bo wtedy przyroda się ośmiela i można zobaczyć różne rzeczy, których w tłumie nie ma szansy.
Tak, ja wiem, że malinowa. Są też bulencje, kawki, piści, a te zielono-niebieskie kamyki to – kusy:)
To prawda – lubię podsłuchiwać takie pozornie uśpione zaułki. A że jeszcze przez jakiś czas muszę poruszać się trzy razy wolniej niż do tej pory, mam okazję nie tylko podsłuchać, ale i podpatrzeć więcej:)
Psiuła jakoś znosi te 3 x wolniej?
Zawsze może zaliczać okrążenia wokół Pańci…
Jakbyś zgadł, Tetryku, że prawie tak to wygląda:)
Teraz moim głównym ruchem jest przekładanie smyczy z ręki do ręki 🙂
Nie ma innego wyjścia, Quacku. Tylko takie ze mną 😉
Zakładam, że z czasem wykształcił się u niej pewien stoicyzm.
Tak. Podczas pierwszych prób przytulania:)
Zrezygnowana mina i spojrzenie mówiące: Czsza to przetrwać…
Powiem Rudej, że dostała od Ciebie misia. Na pewno się ucieszy.
Może go nawet oszczędzi… Bo ostatnią dostaniętą żabę miała coś około siedmiu minut, rozkładając ją na zielone strzępki i dwie połówki piłeczki pingpongowej 🙂
Wirtualnego misia podejrzewam, że nie sięgnie
Poza tym ona ma coś do zabawek zielonych, a miś jest żółty:)
Och, Quackie, nigdy malinowego tura nie widziałeś?
Też umykam.
Spokojnych snów, Wyspo:)
Witajcie!
Wyspani?
Dzień dobry
Trochę…

Wieczorne chłody zachęcają raczej do szykowania sobie gawry na zimę
Wyspani na tyle, żeby na ten dzień wystarczyło;)
A Ty?
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry, zadziwiająco pogodny tutaj.
Tutaj kotka głośno żąda wstępu do kuchni, gdzie małżonka przygotowuje obiad (żeby żebrać o resztki). O, już może wejść.
Mam nadzieję, że wszyscy możemy sobie całkiem normalnie wejść do kuchni (każdy do swojej) i zrobić śniadanie.
A jakby nie, zawsze jest pani Gienia. Poprosimy!
Dzień dobry
Planowałem dzisiaj wstać rano, żeby zobaczyć wschód słońca nad morzem, ale niebo było zachmurzone i nie poszedłem
Straciłem piękny widok ale zyskałem godzinę snu w ciepłej pościeli
W każdej sytuacji trzeba szukać pozytywów
Do tego kawa w miłym towarzystwie
Tutaj też słonecznie od rana. I bez kocich ekscesów, głównie z braku kotów zapewne:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witam!
Kierunek Gliwice wkrótce!
pa, pa
Trzymamy kciuki!
Jestem zarejestrowana.Badanie na 19, myślałam,że pójdę do miasta po zarejestrowaniu,ale kazali nie odchodzić, czekać.
Uwielbiam wysiadywanie na korytarzu szpitalnym.
Powodzenia, Makówko.
I dzień dobry:)
Pospałam, posnułam się, poszyłam – słowem – domciowe dzień dobry, Wyspo:)
Miasteczko słoneczne, umiarkowanie zawietrzone, drzewa wciąż letniozielone, a niebo pyka obłoczkami waty:)
Umykam do robótek niewymagających zbytniego zaangażowania mięśniowego, ale bede zerkau:)
Po pracy i na przerwę!
To my na spacerek:)
Wracamy
Nie zaginąłem — mam gościa 😉
Spokojnej nocy!
Dobranoc, Makówko:)
Spokojnej i Tobie.
Miasteczko miało dziś zapach dzieciństwa:)
Gruszowego dymu zasnuwającego stareńkie chałupki z maleńkimi, pomrugującymi okienkami… Mroźnych powiewów czających się w niszach podwórek… Liścianych kopców z grzechotem przeganianych spod jednej bramy pod drugą…
Przy uliczce, w którą skręciłyśmy, przycupnęły wiekowe bzy, panoszyły się ogromne kule późnojesiennych, pąsowych róż, podwórkowe brysie powarkiwały zza stert opałowego drewna, a na wewnętrznych parapetach wymoszczonych watą wylegiwały się cebulki przyszłorocznych prymulek.
I jeden żylasty kocur:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Aż pociągnąłem nosem! Dobry wieczór, Leno!
Mam nadzieję, że to rozrzewnienie, a nie – katar 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Nie – to skutek sugestywności opisu! 🙂
Ufff 🙂
Dobry wieczór. To trochę brzmi jak z dawnotemnych przechadzek po starych, zapomnianych częściach Kielc, takich w późnych latach osiemdziesiątych. Bez bzów i róż, o ile dobrze pamiętam, ale właśnie chałupki, liście, podwórka, sterty drewna i takie żylaste kocury. One są niezmienne.
Tak. To jedna z takich uliczek, na których czas się zatrzymał:)
W głębi są jeszcze pochylone wiekiem drzewa owocowe, mini-ogródki warzywne, poszczerbione cembrowiny… A przed płotkami wykoślawione ławeczki:)
Czasami mam wrażenie, że na tych wszystkich parapetach wyleguje się wciąż ten sam kocur:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Skoro mają dziewięć żyć, to nawet dość możliwe! 🙂
🙂
Mili Wyspiarze, Psiuła miała dziś kłopoty z żołądkiem, nasprzątałam się, zanim leki od weterynarza zaczęły działać, a że jestem taka trochę mniej sprawna póki co – zmęczyłam się chyba, bo już mnie kiwa, więc…
dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, siłydającej!
To i ja się pożegnam na dzisiaj. Dobranoc wszem wobec!
Dzień dobry, siąpi. Biorąc pod uwagę zagrożenie suszą, to całkiem nieźle.
Kawa się nadawa. Poprosimy, pani Gieniu.
Tu słońce:)
Teraz zaczęło trochę wiać, ale niebo – póki co – jasne, więc raczej nie popada:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Krakowa przed chłodem już zaczyna chronić smogowa czapka…
Mimo wszystko – dzień dobry, Tetryku:)
Słonecznie witam!
….reisefieber…
Współczuję.
Mnie dopada reisefieber, gdy Smarkactwo jest w drodze:)
Dzień dobry, Makówko:)
Dzień dobry Leno!
Nienawidzę się pakować, denerwuję się podróżą. Nawet gdy jadę na jednodniową wycieczkę nie mogę spać z nerwów, aby nie zaspać.
Jednak gdy pada propozycja nie umiem odmówić. Lubię jednak mieć przerwy między wyjazdami w czasie których z przyjemnością jestem kobietą domową.
Ostatnio jestem zmęczona, bo zabrakło tych przerw.
Ja z kolei nie lubię jechać:)
Nie denerwuje mnie, że zaśpię, pakowanie mam z grubsza opanowane, przesiadki też nie wyprowadzają mnie z równowagi, choć za nimi nie przepadam:) Tym, co doprowadza mnie do szału, jest sama jazda – kompletnie zmarnowany czas, w którym nic nie da się robić, bo ile można słuchać muzy albo audiobooków?
Natomiast wszystkie opisane przez Ciebie lęki dopadają mnie, gdy to moje Smarkactwo ma wyjechać:) Mam wtedy dobę wyciętą z kalendarza:)
Całkiem cieplutkie i słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Psiułowi lepiej, więc i mi lepiej:)
Po przespanej nocce i porannym pracunku zamierzam się nieco powyżywać rękoczynnie. I zaglądać na Wyspę, oczywiście:)
Praca załatwiona, i krótki wypad na ważną rozmowę. I nieduże zakupy.
A teraz na przerwę.
A my zwolna podreptujemy na spacerek:)
A ja już na peronie czekam na pociąg.
Dotarłem do domu i postanowiłem się nieco poobijać. Zacznę od kolacji…
Jak wygląda poobijanie się kolacją? 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Gdyby na kolację były jajka na twardo, zagadka byłaby rozwiązana!
Albo antonówki:)
Dobry wieczór, Quacku:)
O, też ładne.
„Duszone są jabłka, pieczone są jabłka
I z jabłek szarlotka, i placek, i babka!”
(Jan Brzechwa, dla porządku)
Nie zawsze jabłko jabłkiem było,
wpierw było szczere kwiecie,
przedtem pienisty kwiecia cień,
przedtem wiosenny sen na świecie,
a najpierw – czysta miłość.
Potem zielone wiały liście
zielonym w krąg szelestem,
po dziennym trudzie kos perliście
piosenkę nucił wśród gałęzi,
nawet gdy wiało deszczem.
Jesienią liście podrętwiały,
lato odeszło milcząc.
Ach, co tam! w palce gwiżdżę śmiało,
bo pierwszym jabłkom pokraśniały
nadęte ich policzki!
Co było niebem i co słońcem,
usta i ciało krzepi,
a oczom jasność daje lepszą.
Tak się wypełnia rok jabłeczny,
i na tym pieśni koniec.
(Kantata jabłeczna – T. Borowski)
🙂
Nie znałem. I po Borowskim, hm, nie spodziewałbym się.
Takiego optymizmu?
No, i generalnie pogodnego nastroju. Takie w sumie „cztery pory roku” w jednym jabł… to znaczy wierszu.
A mnie wyjątkowo nie pasował ostatni wers w pierwszym czytaniu, bo zaburzył mi rytm:) Sprawdzałam nawet, czy tak miało być (miało, w drugiej antologii było identycznie). Dopiero później zauważyłam, że ten „koniec” rymuje się ze „słońcem”:)
Nutka owocowa znakomicie dodała smaku mojej kolacji!
Bardzo jestem temu rada:)
Przypomniałam sobie zabawny wiersz o owocach:)
Jeśli go znajdę – wstawię.
Mam 🙂
Kupiliśmy na targu maliny;
ale maliny cieszą się złą opinią:
więdną w torbie, a fermentując,
pienią się podejrzanym sokiem.
A truskawki bardzo straciły na autorytecie:
są ponoć dziedzicznie obciążone.
Co się tyczy czerwonych porzeczek – podobno
te zdeklarowane czerwone porzeczki już pomarły.
(Nie wierzcie temu: pełno ich na polach,
pęcznieją ufnie na gałązkach,
a te pomarłe i tak nigdy nie były czerwone:
to jakaś mutacja czarnych albo białych).
Myśleliśmy, czy by nie wybrać agrestu,
ale słyszeliśmy, że przesiąknął
malinami w agrestowych kurtkach.
W tych czasach niczemu nie można zaufać.
Ludzie mówią, że są daktyle – lecz z importu;
a na winobranie wciąż jeszcze za wcześnie.
Możemy tylko czekać i mieć nadzieję.
Nie ma pogody dla owoców.
(Lato w Bukareszcie – Fleur Adcock
tł. Andrzej Szuba)
Co za podejrzliwy poeta! (I tłumacz!)
Ha! Wiedziałam, że nie tylko mnie rozbawi:)
Mówisz, Quacku, jakbyś nigdy nie widział babeczki przy straganie z owocami 😉
Och, no oczywiście!
Na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy, zawsze! 😀
Wszystko wkrąg mej osoby kręci się i kipi
I jakby ujazdowski wichrzy się bałagan,
Okręt w sieni Fukiera przyjacielsko skrzypi
I tęsknie tam spoziera każdy Rynku stragan.
(Targ na rynku – A. Oppman)
🙂
Pamiętam jeszcze taki wiersz Fredry o targu i babie, ale już jutro poszukam, bo autorów na „f” mam wysoko i muszę z krzesłem na góreczkę dyrdać:)
Tak. Też lubię Or-Ota:) Uważam, że jest niedoceniony, bo jego wkład w naszą literaturę jest ogromny.
A jego bajki to prawdziwe diamenty:)
Znalazłam w necie:)
Wstawię na samym dole, bo tu już bardzo wąsko:)
Na peronie zgadałam się z panią, która też jedzie do tego sanatorium co ja.Po chwili rozmowy okazało się,że dobrze zna „naszą Jone”
Spacer dość ciepły, od czasu do czasu pokrapiany z łaciatego nieba:)
I gwiazdki. I chmurki. I księżyc. Dziś w nocnym asortymencie.
A oprócz tego marsz akupresowy w Modrzewiowej Alejce i bardzo rozśpiewane Chyba-Kocię (bo nie widziałyśmy lecz słyszałyśmy) na jednym z balkonów. Mnie te wyczyny wokalne podobały się średnio (żeby nie powiedzieć – wcale), ale Rudej bardzo, bo najpierw w ruch poszedł ogon (ale tak niemal do urwania), potem gardło, a w pewnym momencie Psiuł klapnął na cztery litery, uniósł łepek i zawył przeciągle. Tylko raz na szczęście. Ale na Chyba-Kocięciu musiało to zrobić nie lada wrażenie, bo zamilkło. I nie odezwało się więcej:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Brawo wokalist(k)om! Skoro ogon w ruch, to musiała być przyjazna reakcja.
Co to był marsz akupresowy?
Dobry wieczór!
To bez wątpienia była przyjazna reakcja:)
Marsz w tenisówkach po modrzewiowych szyszkach:)
Jak jeszcze się da w tenisówkach, tzn. że przymrozki chwilowo ustąpiły?
W mieście po chodniczkach da się przejść suchą stopą:)
Do lasu biorę już trapery:)
No tak, ja po mieście też jeszcze w lekkich butkach sportowych.
A dzisiaj to w ogóle było ponad 20 stopni i tylko w bluzie na tiszerta dało radę.
Miałam jakiś kłopot z dostaniem się na Wyspę, ale już chyba się naprawiło:)
Ciekawe – u mnie czy – ogólnie:)
U mnie też, ale to chyba był problem zewnętrzny…
Przez chwileczkę.
W kompanii jakoś weselej. Nawet nie móc porozmawiać 😉
Gniewa się baba na targ, a targ o tém nie wie,
Stare mówi przysłowie o bezsilnym gniewie.
Targ nie wie! Ale baba niekoniecznie głupia,
Że swą boleść bezwładną słowami wykupia;
Wszakże niejeden krzyknie: „Zjedz djabła“, a przecie
Nikt jeszcze nigdy djabła nie połknął w pasztecie
Czemuż babie brać za złe, gdy dopiecze żywnie,
Że baba na wiatr czasem językiem pokiwnie.
Bo teraz już na targach nie ma czci i wiary,
Furdą ojciec i matka, furdą ksiądz wikary.
Daj! krzyczą teraz wszyscy, albo ci wydrzemy,
A targ daje się łupić… i cały targ niemy;
Niechże przynajmniéj baba ma tyle odwagi,
Powiedzieć dziś otwarcie do frymarczéj plagi:
Wszyscy, wszyscy jesteście kuglarze, oszusty,
Bractwa miłości bractwem fałszu i rozpusty,
Więc niechże wasze togi, larwy i kaptury
Szatańskie kiedyś w piekle rozedrą pazury.
Baba klękła u krzyża, zapłakała rzewnie,
Bo głos ludzki już teraz nie pomoże pewnie.
(Baba i Targ – A. Fredro)
🙂
No, to jest wręcz analiza psychologiczna 🙂
Romantyczny wszak twórca, a w tej epoce psychologizm miał swoje początki:)
Zwłaszcza ten misyjny 😉
Umykam, dobranoc, Leno. I wszyscy, którzy jeszcze nie śpią!
Spokojnej nocki, Quacku:)
Też będę się zbierać:)
Pięterko nobelonowe wprawdzie, ale nastrój mam poetycki, więc pożegnam się jeszcze jednym wierszem:
Senny dziś jestem. Hałas ulic,
trzepot kurtyny nieba, dźwięk
każdy się jawi jak przez mgłę
dym horyzontu. Barwa, obraz
i kontur tracą ostrość, jakby
brama, ulica, mur naprzeciw
zaraz gdzieś odejść miały. Żalu
nie mam żadnego, że kształt mija,
ani tęsknoty, tylko milczy
noc we mnie, to sen z ramion twych
odpłynął ku mnie: zamyślenie,
uśmiech wewnętrzny, dotyk snu
przejrzysty, lekki. Tak pieściłem
w dłoniach twe włosy nocą, które
spływają falą wzdłuż mych dłoni,
i tak milczałem pełen ciebie,
jak teraz milczy we mnie sen…
(*** senny… – T. Borowski)
Miłych snów, Wyspo:)
Przepiękne.
Dziękuję w imieniu pana Tadeusza:)
Dzień dobry, Quacku:)
Dzień dobry, z lekkim poślizgiem. Raz, że troszkę zaspałem (no, jakiś kwadrans), a dwa, że na początku zamiast okienka do logowania wyświetlał mi się na Wyspie błąd nr 500.
Skoro to już za nami, poprosimy panią G.
Witajcie!
Mnie z kolei zainstalowana wczoraj pod koniec pracy aktualizacja systemu ukryła w BIOS-ie dysk z systemem, tak że nie dawał się uruchomić…
A u mnie dziś bez niespodziewanek – weszłam na Wyspę gładko i bezboleśnie:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Życie jest pełne niespodzianek — czego najlepiej dowodzi niespodziewany brak tychże! 😉
Niech będzie jak najlepszy! 🙂
Witam !
Jeszcze w pociągu.
Wczoraj się nie pożegnałam,bo Wyspa pokazywała błąd.
Już po obiedzie,czekam w kolejce do lekarza, pokój 3 osobowy niestety.
Trudno życzyć Ci przyjemności, bo nie po nią pojechałaś…
Efektywności zatem, Makówko:)
I – dobrego dnia:)
I jak, Makówko? Doczekałaś?
Jestem po spacerze nad morze,po kolacji,z kartą zabiegową w rękach i bardzo zmęczona.
A my przed spacerem:)
Wytchnienia Ci życzę, Makówko:)
Niecowietrzne dzień dobry, Wyspo:)
Wczoraj przyplątał mi się nowy pomysł, więc spróbowałam, a skoro okazał się wykonalny dziś zamierzam kontynuować:)
W przerwach między-wyspowych, oczywiście:)
Gdybym sobie chciał wyobrazić uosobienie ostatecznej katastrofy, myślę, że wyglądałoby on jak Lena oderwana od pomysłów…
Tak. To z pewnością byłoby coś na kształt małej apokalipsy, Tetryku 😉
Dobry wieczór, po pracy i na przerwę. Czuję się trochę ponadnormatywnie zmęczony.
Prawie trzy godziny walczyłam z jakimiś aktualizacjami…
Więc teraz należy mi się spacerek:)
Windowsa?
Tiaa…
A przynajmniej tak mi się wydaje:)
Myślałam, że nigdy się nie skończą… 🙂
Dobry wieczór, Tetryku:)
Chyba jeszcze nie powinnam, ale ile można włóczyć się po Miasteczku:)
A w plenerku wciąż mało jesiennie. Nad Lasem strzępiaste niebo i mnóstwo gwiazd. Tylko szanownego pana Księżyca nie było. Może krył się za którymś woalem, niczym tajemniczy arabski książę. Nie skusiła go nawet gładka toń Jeziora:)
A Miasteczko przywitało nas puszystymi obłoczkami i mgielnymi kulami latarń. Chłodkiem i wilgotnymi tiulami zasnuwającymi przydomkowe żywopłoty:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. Czyli obyło się bez orientalnego romantyzmu, ale za to przytulny jesienny nastrój pozostał? Dobrze to czytam?
🙂
Oczywiście, że dobrze, Quacku:)
Ja tylko zdaję relację z tego, co było. Resztę każdy doczytuje sobie wedle własnej woli:)
Albo doooglądywa, bo te opisy są tak plastyczne, że wizje same się nasuwają 🙂
Dziękuję:)
Ja dzisiaj rano pojechałem na rowerze zachęcony prawie czystym niebem i pozytywną prognozą. Z roboty wyjechałem w podobnych warunkach, ale im bliżej domu tym ciemniejsze robiło się niebo a na skraju osiedla nawet zaczęło pokapywać, na szczęście bardzo delikatnie.
Tutaj rozpadało się poprzedniej nocy i do rana padało, lało, siąpiło w różnych konfiguracjach. Wyszedłem z domu tylko na krótko, już za suchego, więc bez szaleństw związanych z polewaniem (mnie).
Ponoć delikatny deszczyk wspomaga rośnięcie, Tetryku 😉
Nad ranem (jako się rzekło wyżej, realizowało się nowy pomysł, więc się nie spało) było oberwanie chmury, ale takie ze strugami deszczu, kilkoma gradowymi paciorkami, i nawet – paroma płatkami śniegu:)
Ja to już raczej rosnąć nie będę, choćbym był bardzo intensywnie podlewany…
Dobranoc
Spokojnej, sanatoryjnej!
Dobranoc, Makówko:)
Spokojnych snów, Wyspo:)
Dzień dobry.
„Kociubińska ma dwie torebki,
A w tych torebkach kompletny chaos.
Więcej, prawdziwy magiczny sklepik,
Bo: i „Kuźnica”, i kakao.”
Tak mniej więcej mam dzisiaj, tylko bez torebek 🙂 ale nikt nikogo nie będzie bić po głowie, na szczęście. Natomiast kawa by się przydała na rozruch, na kawę znajdzie się miejsce w największym chaosie.
Pani Gieniu, poprosimy!
O! Jak poetycko:)
Ponoć pod osobą pani Hermenegildy Ka kryła się pewna lwowska poetka – Maruta, czyli Maria Stobiecka:) Ona sama potwierdzała, zresztą, podobieństwo w niektórych kwestiach:)
A tak w ogóle – Maruta to bardzo interesująca postać, za niezwykłą odwagę i ofiarność odznaczona Krzyżem Virtuti Militari:)
Fajnie, że o niej przypomniałeś, może kiedyś poszukam jakiegoś jej wiersza i umieszczę w nieznanym zakątku:)
Dzień dobry, Quacku:)
A nie miałem pojęcia, że to wzorowane na autentycznej osobie.
Dziękuję!
Proszę uprzejmie, Quacku:)
Część literaturoznawców uważa, że Hermenegilda jest raczej kompilacją cech wielu parających się tfurczością poetycką kobiet, które swoimi utworami zasypywały redakcje różnych pism:)
Witajcie!
Nie dajmy się przesądom!
13. nawet w grudniu jest wiosna…
Gdybyś nie wspomniał, nawet bym nie zauważyła, że dziś piątek trzynastego:)
Dzień dobry, Tetryku:)
A ja poprackowo umykam do moich (parodniowych, więc już nie takich) nowych rękoczynów:)
I jak zwykle – będę zaglądać na Wyspę:)
Witajcie!
Po zabiegach (gimnastyka w basenie solankowym, borowina, fango, laser), po obiedzie.
Leżę w łóżku z laptopem i piję kawę.
Padający deszcz nie sprzyja pójściu na spacer.
Tutaj już ku wieczorowi idzie. Po słońcu nie został nawet błysk, niebo poszarzało i lekko wieje, ale ja sobie, a przede wszystkim Psiułce, nie odmówię:)
Ale, póki co, rękoczynię:)
Dzień dobry, Makówko:)
Zrobiłam sobie krótką przerwę, żeby palce odpoczęły. I głowa, bo wymyślanie wzorków dość absorbujące jest:) Przy okazji udało mi się wymyślić nowy ścieg:) Nie wiem, czy mnie jedynej, ale zawsze to coś:)
Odpoczęłam, więc umykam:)
Koniec dnia, koniec tygodnia, norma wykonana, jest nieźle.
A teraz na przerwę.
Skoro wszyscy zaliczają rozrywkowy piąteczek, to my udamy się na spokojny spacerek:)
A nie – Quack się przerywa 🙂
A ja się już przerwałem i dotarłem do domu. Cześć, Leno nieprzerwana! 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Przerwać (D. kogo? czego? C. komu? czemu?) mnie byłoby rzeczywiście trudno 🙂
Już raczej – przełamać:)
Co do komu? czemu? to czasem udaje się tobie przerwać
Ale tylko komuś z wysokimi kwalifikacjami mówczymi… 😉
A ja wykorzystując przerwę w deszczu poszłam na spacer nad morze.
A teraz już łóżeczko i …Wyspa!
Czy na Wyspie też będzie obowiązywać cisza wyborcza?
U mnie cisza rękodzielna:)
Dobry wieczór, Makówko:)
O tm pomyślimy, jak ogłosimy wybory na Wyspie! Na razie, jak wiadomo, w opozycji do księstwa Knezia Okrutnika, panuje tu łagodne samodzierżawie 😉
Czy ja wiem? A jest to miejsce na tyle uczęszczane, żeby spełniało definicję publicznego?
Nieoczekiwanie, w drodze do plenerku, zaczęło popadywać.
Na miejscu kropiło, było więc mokrawo i pachniało piekłem:)
Węszyłyśmy obie namiętnie, ale prócz kierunku, z którego zapach siarki dochodził, nie udało nam się niczego ustalić.
Zadzwoniłam do Nadleśnictwa (bo może ktoś zostawił ognisko w lesie i nieszczęście gotowe), obiecali, że sprawdzą. Zawsze w takiej sytuacji lepiej dmuchać na zimne. Czy choćby – na mokre…
Wracając, minęłyśmy wóz Leśników, więc nie były to czcze obietnice 🙂
Dobry wieczór, Wyspo:)
Jedną ruską rakietę znalazła dama na koniu, czemu więc kolejnej nie mogłaby znaleźć dama z Psiułą? One też pachną podobno diabłem…
Za dokonywanie takich znalezisk, to ja bardzo dziękuję, Tetryku.
Jakem dama. Z Psiułką. 😉
Może ktoś wpadł na pomysł upieczenia ziemniaków w popiele? Tak mi się kojarzy z jesienią.
Też pomyślałam o nielegalnym, niedogaszonym w dodatku, ognisku, Quacku.
Gdyby to było we dnie, szłabym aż do skutku, ale nocą trochę mi było niefajnie bez latarki przez krzakocie się przedzierać.
No! Mnie znajomy entuzjasta rozmaitych przydatnych gadżetów polecił latarkę wielkości 1/4 grubego długopisu, diodową, ładowaną z kontaktu (via ładowarka telefoniczna), obecnie nie ruszam się bez niej w plecaku, na okoliczność taką właśnie jak piszesz – między innymi.
Ja mam taką naczolną (naczelną?).
Przy czym mi wydaje się, że wyglądam w niej jak albizja, a naprawdę jestem pewnie bardziej podobna do melanocetusa 😉
[guglu guglu] No na pewno nie do melanocetusa! I w ogóle co to za myląca nazwa, cetus to przecież wieloryb!
A melanus – czarny 🙂
Dobranoc Wyspo!
Spokojnej!
Dobranoc, Makówko:)
Dzień nie był szczególnie ciężki, ale moje oczy uważają chyba inaczej, bo zaczęły się niebezpiecznie przymykać, więc:
spokojnej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, też już umknę.
Witam Państwa!
Dźbry, pospałem (aczkolwiek nie do oporu), za chwilę muszę jeszcze na nieduże zakupy w sąsiedztwie.
Poza tym deszcz.
Poprosimy panią z serwisu śniadaniowo-kawowego.
Witajcie!
W Krakowie ostatni dzień lata 🙂
No proszę. Tu słońce wyszło po deszczu i od razu się zrobiło inaczej.
Dzień dobry!
Niepostrzeżenie jak Żal
Lato się ulotniło –
Zbyt nieuchwytnie, by można
Odczuć to jako Złośliwość –
Destylat Ciszy gęstniał
Jak Zmrok rozpuszczony w powietrzu
Lub Natura, w odosobnieniu
Sama z sobą spędzająca wieczór –
Zmierzch pojawił się wcześniej –
Obco jaśniał Poranek –
Łaska uprzejma, lecz męcząca
Jak Gość tuż przed pożegnaniem –
I tak, choć nie obdarzone
Skrzydłami ani Stępką,
Lato leciutkim lotem
Odpłynęło wprost w Piękno.
(1540 – E. Dickinson
tł.: St. Barańczak)
Dzień dobry, Tetryku:)
Ja po krioterapii na kolana, kąpieli kwasowęglowej, deszczowym spacerze i obiedzie.
Dziś jeszcze gimnastyka w basenie solankowym.
Rozumiem, że na razie za wcześnie, żeby coś poczuć (w sensie zmiany na lepsze)?
To przynajmniej się nie nudzisz! 😉
Zasadniczo nie, ale jednak brakuje mi szaleństwa, jakiejś imprezki.
Też byłam na miejskim spacerku (trochę przymusowym) i trafiłam w sam środek deszczu:) Ludzie kulili się i umykali, za to wstążniki rozkwitły w ilościach niesamowitych:)
Dzień dobry, Makówko:)
Chciałem tylko powiedzieć, że Lena prorokuje poniekąd – na pewnych czarnych schodach w Warszawie pojawił się pan, który groził, że zrobi bum 🙂 co prawda już zszedł i obyło się bez bum, ale jednak.
Ten pan już parę razy wybuchał — złością — i niestety, dotychczas nie udało się go rozbroić. Może dzisiaj się uda…
Najlepsi saperzy tam ponoć pracują. Z robotami i w ogóle
A ostrzegałam, że mam zdolności profetyczne 😉
Dzień dobry, Quacku:)
Czy można postawić nowe pięterko? Bo tu mamy ponad 330 komentarzy, rozmowa nadal trwa i nie gaśnie, co fajne, ale w drabince chwilami ciężko się połapać.
Można, a nawet – bardzo można:)
A apelujesz czy proponujesz? 😉
A proponuję
Cudnie:)

Na taką odpowiedź liczyłam.
No to zapraszam na nowe pięterko!
Jak zwykle – dziękuję wszystkim za miłe rozmowy i refleksje nad nobelonowością życia i wracam na poetyckie pięterko Quacka:)