Pienią się winne jagody,
Pachnący nard
Ciężko zalewa sady —
Pasłam braciom mym trzody
W słoneczny skwar —
Dlatego jestem śniada;
Szumi noc granatowa.
Od żółtych gwiazd
Gore, popieli się niebo.
Oczy płonące chowam
W rzęs cyprysowy las,
Jako sadzawki w Hazebon.
„O miła moja, otwórz —
Obiegłem sad —
Mam sypką rosę w kędziorach —
Usta mi twoje powtórz,
Bym znowu zgadł
Czy piłaś jabłka z wieczora” —
„Jak mam tobie odemknąć
Skrzypiące drzwi —
Gdy suknie z siebie zewlekłam,
Matki mnie trzykroć przeklną
A stada kóz
Nie dadzą słodkiego mleka”.
Noc granatowa szumi
I szczepki winnic rozchwiane
I liście fig —
I wcale zasnąć nie umiem.
Bramy rozwieram drewniane —
— A miły znikł.
Szafranu i kasji wonność.
Olejek ściekł
I myrra ścieka na klamkę.
Ścieżka zaciera się wolno
Jak spruty ścieg —
Mrok czarnooki za gankiem.
Szukałam go — nie znalazłam.
Wołałam go
— Lecz mi się wcale nie ozwał.
(A piękny jest jako gwiazda
Jak niebios dno —
Każdy go tedy rozpozna).
Zaklinam was panny w wonnościach
Przez sarnę z kniei,
Przez łanię nagłą jak zamach:
Nie szukajcie zawczasu miłości
Nie budźcie jej,
Pokąd do was nie przyjdzie sama.
Zuzanna Ginczanka (1936)
__________________________
Canticum canticorum to łaciński tytuł „Pieśni nad pieśniami”. Ten biblijny poemat, jeden z najstarszych znanych – i najpiękniejszych – wierszy o miłości został tu przywołany, ale i przetworzony: miłość pojawia się tylko jako przeczucie, czy też przewidywanie, mimo to w pełni zmysłowości – emocja, której nie da się kontrolować.
No i jest. Przy okazji te zmysłowe opisy dojrzałych owoców kojarzą mi się bardzo wczesnojesiennie, czyli w sam raz!
Edit: a już zupełny zbieg okoliczności to ta cynamonowa kąpiel Leny 🙂 w wierszu co prawda cynamonu nie ma, ale mnóstwo różnych innych wonności i taka kąpiel też by mogła się w nim zmieścić 🙂
🙂
Zaskoczyłeś mnie tym spostrzeżeniem, Quacku.
To prawda – jestem wrażliwa na wonie, zwłaszcza te orientalne, może dlatego, że część dzieciństwa spędziłam na dość dalekim wschodzie…
Tam zapachy, barwy, dźwięki współistnieją bardziej niż u nas…:)
I drzwi do współodczuwania z realnym i z nieudowodnionym też są szerzej uchylone…
Też je bardzo lubię, aczkolwiek nie w każdych okolicznościach i nie zawsze. Ale pani Chandra z cyklu o panu Ignacym Lajkoniku (i nie tylko ona) często wprowadzają różne takie przyprawy i aromaty 🙂
Bardzo ładny wiersz

Gratuluję wyboru
Dziękuję
Świetny wybór, Quacku:)
Odniesień (jak zawsze do poezji) mam wiele, i pewnie pokuszę się o opisanie ich, ale nie w tej chwili:)
Bo pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to jednak to niespełnienie, czyli – zaprzeczenie głównemu przesłaniu oryginału:)
U Salomona miłość fizyczna, erotyzm, są przypieczętowaniem związku dwojga darzących się uczuciem ludzi. Jak wszystko, co dane od B(tak, wielką literą, ponieważ dla Salomona był on Wartością)oga, także ten aspekt porozumienia był Dobrem, oczywistym zatem było, że uczucie bez kontaktu cielesnego, bez atrybutów cielesności – smaku, zapachu, dotyku, dźwięku i wzroku – nie dorastało do miana Miłości:)
U Z.Ginczanki to dopiero przedsmak, wyobrażenie tego, jak p o w i n n a wyglądać Miłość:)
Dziś nie tylko niemodnie, ale wręcz niebezpiecznie jest mówić o różnicach płci, o aspekcie kobiecego i męskiego widzenia świata, ale (szczerze?) bardzo się cieszę, że oba utwory powstały, gdy jeszcze tej fobii równości nie było, bo rewelacyjnie pokazują różnice między kobiecym a męskim spojrzeniem na Miłość:)
I dobry wieczór na nowym pięterku:)
To prawda, bardzo ładnie to jest pokazane.
Hm, ja mam raczej wrażenie, że nie powinno się mówić o wyłącznie kobiecym i męskim widzeniu świata. W sensie, że są możliwe również punkty widzenia pośrednie lub poza tym. Ale mogę się naturalnie mylić, każdy ma inne doświadczenia. I punkt widzenia
Oczywiście. Poszukiwanie punktów wspólnych jest nieodzowne do harmonijnego współistnienia:) Mnie chodziło raczej o to zrównywanie płci „na siłę”, w imię jakichś wydumywanych idei, w których próbuje się zatrzeć różnice, choć ewidentnie widać, że one istnieją. Nie ma niczego złego w różnieniu się. Ani niczego złego w byciu podobnym:)
Jestem w domu, tak zmęczona, że tylko się melduję.
Dobranoc!
Spokojnej, odpoczywaj, o Maszerująca!
Regenerujących snów, Makówko:)
Umykam, kochani, dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Pokartełkowałam, a teraz mówię już:
dobranoc, Wyspo:)
Dzień dobry, za oknem pochmurno i ponurawo. A na Wyspie, proszę bardzo, kto by pomyślał, nard pachnący, szafran i kasja (ha, przyszło mi do głowy, że nie wiem, co to kasja, sprawdziłem i proszę, mamy to! Odmiana cynamonowca! 🙂 )
Pani Gieniu, poprosimy wzmacniająco.
Dzień dobry
Filiżanka gorącej, mocnej kawy postawi mnie dziś na nogi…
Wróciłem dziś nad ranem i ledwo żyję
Ale warto było
Witajcie!
Dziś jeszcze się obijam — wykorzystuję zaklepany wcześniej urlop na odsypianie „po Warszawie” 😉
dzięki temu mogę nacieszyć się egzotycznym aromatem Wyspy!
Niektórzy to mają dobrze
Ja niestety od rana pracuję

Nie dostałem wolnego na regenerację
Witajcie!
Odespałam zmęczenie, więc mogłam się zachwycić wierszem i podumać o miłości.
Jednak proza życia nie pozwoliła na zbyt długie myślenie o „zapachu miłości”. A proza z elementami przykrymi i miłymi -jak w życiu.
Miłość, przyjaźń to najważniejsze (dla mnie) rzeczy w życiu.
Przepraszam, że odbiegłam od tematu miłości erotycznej, od miłości pełnej zapachów i dotyku do szerszych odczuć.
Tak się teraz we mnie miesza -miłość i przyjaźń. To po piątkowym spotkaniu studenckim, to w związku z planowanym spotkaniem z przyjaciółmi z USA. To po wspólnym wyjeździe do Warszawy.
Bo ten marsz to (w moim odczuciu) nie tylko polityka. To ludzie -uśmiechnięci, wzajemnie życzliwi z serduszkami na ubraniach. To wzajemne odszukiwanie się w tłumie. To spotkanie na trasie znajomych, z którymi widziałam się na spotkaniu na AGH. Miłość, przyjaźń, solidarność, wartości przeciwko nienawiści .
Tak, to było widać.
Oczywiście przeciwnicy będą tam widzieć tylko hasła antypisowskie, ale z bliska (nawet w relacjach) widać i miłość 🙂
Na pewno nie było zaciętych, pogardliwych min.
Wybywam do wieczora na szkolenie OKW.
Bardzo żałuję, że nie mogę być w OKW. Zawsze byłam.
Praca, bardzo produktywnie. I na przerwę teraz.
Jestem już, jakby co. Dzisiaj głównie praca, ale też zbiorowe rozmyślanie branżowe nad pewną trudną sprawą, wynikającą z całkowitej różnicy osobowości, która doprowadziła do konfliktu… Więc produktywnie, chociaż chwilami niewesoło.
Konflikty też bywają potrzebne. Choćby po to, by rozładować emocje i na spokojnie szukać porozumienia:)
Dobry wieczór, Quacku:)
No tu właśnie już od dłuższej chwili nie jest spokojnie. Co więcej, jedna ze stron wydaje się żądna krwi 🙁
A ja w ogóle nie odnajduję się w mediacjach ani konfliktach. Parę lat temu bardzo dostałem po psychice przy okazji jednego z takich konfliktów.
Dobry wieczór!
Współczuję.
Atmosfera podminowania nikomu nie służy. Zwłaszcza podczas pracy.
Trudno mi coś radzić, bo nie znam podłoża konfliktu, ale może warto pozwolić krwiożercy za zgodą reszty zainteresowanego zespołu na jednorazowe jej utoczenie. Pozwolić jej przedstawić własne racje, dać się wygadać, nie przerywać, nie polemizować. Zapisać te naprawdę istotne zarzuty i – rozejść się. A po przemyśleniu (na drugi dzień, trzeci) spotkać się jeszcze raz i uczciwie się ustosunkować.
To tak chałupniczo radzę. Ale lepiej, jeśli osoba mimo trudnego charakteru jest niezbędna w zespole, zaprosić specjalistę, Quacku:)
Dobry negocjator przydałby się prawie wszędzie w dzisiejszych dziwnych czasach…
A prawda. Zobaczymy, jutro ciąg dalszy…
Wtedy ten, co mu utoczą, się odwinie, i dojdzie do eskalacji zbrojeń. Już i tak mądrzejsi ode mnie tam radzą, tak jak piszesz – żeby obie strony spisały konkrety, nie emocje, i o tym będziemy rozmawiać. Być może.
Na odległość niewiele doradzę, ale kciuki za powodzenie mogę potrzymać, więc trzymam:)
Wciążzielone dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś na spacerku chmurkowo, ale bez kroplenia, choć w powietrzu czuć było deszczyk. Jednak raczej taki ciepły, wiosenny:)
A we dnie odwiedził nasze okno pawik, odpoczął chwilę i pofrunął. Niezbyt daleko, bo do zaokiennego świerka. Chyba mu zawilgłe skrzydełka trochę ciążyły:)
Kochani, też się pożegnam i zostawię Wyspę wonną i pachnącą.
Dobranoc!
Dobrej nocki, Wyspo Wonna i Pachnąca:)
Dobranoc!
Dzień dobry, obserwuję pilnie pogodę, na razie bez (zapowiadanych) szaleństw.
Ale kawa to się przyda, bo trochę dzisiaj dziobię nosem w klawiaturę. Tak, już teraz. Tlenu i kawy!
Pani Gieniu, tlen już jakoś ogarnę, poproszę natomiast kawę.
Dzień dobry
Kawa jest dobra na wszystko


Tak więc filiżanka i do dalszej pracy…
Róbmy swoje!
Obliczyliśmy, że JEŚLI TYLKO każdy z uczestników niedzielnego spotkania przekonałby 10 swoich znajomych do głosowania, to wygrana byłaby miażdżąca!
Oby!
Witajcie!
Rano rzeczywistość zaskrzeczała głosem budzika… i tak to się dalej toczy 😉
Witam w biegu
Dzień dobry po pracy. Jest całkiem dobrze. Natomiast wieczorem zamiast kręcenia – kolejne spotkanie branżowe na zoomie.
A na razie na przerwę.
B.mily dzień…
Przychodnia,apteka, znów Przychodnia, goście amerykańscy,dworzec PKP i teraz autobus do domu.
O, pięknie!
Spacer z zamorskimi gośćmi był sentymentalno-historyczny.
Z Ewą chodziłam do jednej klasy w SP, jej mąż jest z Warszawy.
Więc sentymentalnie -SP, miejsce zabaw po szkole-Park Krakowski.
Park Jordana, Kopiec Kraka, obiad w starym browarze.
Rynek, Wawel to tak „mimochodem”.
Nocka październikowa ale wietrzyk – majowy, delikatny, ciepły:) Podziwiałyśmy sobie wciąż zielone olchy i szeleszczący sitak przy brzegu sennego Jeziora. Pan Księżyc odziany w swoją ulubioną czapę pozerkiwał na nas (mam nadzieję, że tym lepszym) profilem, a gwiazdy wtulały się w ciemnogranatowy aksamit. Może tam wysoko jest jednak chłodniej… 😉
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Brzmi jak Słowacki 🙂
🙂
Mój ukochany Poeta. Dziękuję, Quacku:)
Leno, za tobą się nawet księżyc ogląda! 😉
Może znudziły mu się gwiazdy i zatęsknił za zwyczajną dziewczyną 😉
Dobranoc!
Jutro kolejny ciekawy dzień:)
Dobrej nocki, Makówko:)
Zajęłam się kolejnymi świecidełkami, a tymczasem Zielony Październik wyszeleścił kołysankę i uśpił Wyspiarzy:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Lepszy Zielony Październik, niż np. „Czerwony Październik” 😉
Dzień dobry nieco później.
Szaro i pada (w sumie może nienajgorzej, jeżeli progności straszą suszą). A mnie się a conto tej szarości zaspało. Teraz szybki restart, z kawą jako przyspieszaczem.
Pani Gieniu, pani wie, co.
Witam!
Padało, teraz słońce.
Umykam…gości amerykańskich cd.dziś
Zsynchronizowane z pogodą, przelotne dzień dobry, Wyspo:)
Chwilami słońce, chwilami chmurki, wieje za to ciągle, a ja – fruwam:)
A ja frunę dalej:)
Pomalutku przygotowuję się do wieczornego Klubu Książkowego.
Mam nadzieję, że spotkanie udane:)
Dziś nie miałam szans – dzień zabiegany, a w domu jestem od pół godziny. Ale za to zostanę aż do rana 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry!
Mam nadzieję, że owo graniczne rano nie będzie zbyt wczesne! 🙂
Do ósmej. Jak dla mnie – środek nocy 😉
Po pracy, powoli zbliżamy się do półmetka etapu I.
I na przerwę teraz.
Wróciłam do domu.
-Utknięcie w objazdach związanych z remontem mostu Dębnickiego
– Skała Kmity, Rudawa (sentymentalne miejsca dla koleżanki z USA)
– obiad w Hornie z innym kolegą klasowym (2 Ewy i 1 Adam)
– spacer wokół Bagrów.
Wcześniej goście sami byli w Muzeum, przeszli murami obronnymi, zajrzeli do drugiego budynku naszej SP.
Filigranowe wełniatki snuły się po rozgwieżdżonym niebie, spowijając od czasu do czasu nawet Jego Miedzianość:) W Lesie bezwietrznie i ciepło dość, z lekka chrobotliwie i trzaskliwie nad głową, a poszurzyście pod stopami:) Miło się spacerowało po wciąż zielonym mchu i wdychało późnosierpniowy zapach ajeru i grążelowych liści:)
A w domu, po chłodnopodłogowym poranku, niespodzianka:
Kaloryfer parzy,
Już zaczęli grzać!
Dobry wieczór, Wyspo:)
No to luz-blues!
Cud-miód-malina-ultramaryna 🙂
Wiesz, jaka zimna potrafi być poranna podłoga?
A my mamy częściowo czynne ogrzewanie podłogowe w łazience, na prąd. Nie muszę dodawać, że jak ktoś zmarznie, to chętnie tam przesiaduje
No właśnie u nas też podłoga grzeje, więc kiedy robi się zimno, marznę w stopy i muszę nosić barchanowe paputko-skarpetki, które sobie sama przypaputkowałam:)
Pisałam Ci już kiedyś, że w łazience coś spsuto i podłoga jest tak gorąca, że można na niej prasować:)
Ooo, zakładam, że jakiś potencjometr wysiadł. Zapewne w panelu kontrolnym, podejrzewam, że wiszącym na ścianie (więc ew. naprawa nie powinna się wiązać z kuciem podłogi).
To jest ogrzewanie na ciepłą wodę, ma połączenie z kaloryferami. W łazience też jest jeden, ale jak się go robi na zero, to jest ciepławy, a temperatura podłogi spada o tyle, że można po niej przejść bezboleśnie na bosaka spod prysznica do zlewu:)
Aaaa, taki system. Zasugerowałem się tym naszym, elektrycznym.
Ależ odgłosy w tej relacji chrzęszczące i trzeszczące. I zapachy!
Ale deszcz, który mi dzisiaj towarzyszył podczas powrotu z zakupów, to był jeszcze – sądząc po zapachu – letni deszcz. Nie jesienna plucha.
Tu też było podeszczowo:) Kałuże na asfalcie wyglądały jak małe lusterka, w których się odbite, wełenkowe chmurki przesuwały, więc, stojąc i patrząc z dystansu, miało się wrażenie, że jedzie się szosociągiem:)
…albo że szosa jest dziurawa, a po jej drugiej stronie jest drugi świat do góry nogami (tutaj zaczyna grać muzyka ze „Stranger Things” 😉 )
Nie spoczniemy, nim znikniemy… 😉
Był czas, że fascynowały mnie zwierciadła jako przejścia do innych wymiarów.
A wszystko przez pana Wojtyszkę (nie przez Alicję) i jego Wiceversy Dzikie:)
A u mnie nie grzeją i jest baaaardzo zimno! Auuuu…
Może im nie zimno, to nie grzeją… Grzej Ty 😉
Dobry wieczór, Makówko:)
No to dopóki nie włączą grzania, pozostają farelki i/lub gorące napoje
(ceny prądu, prawdaż…)
O tym mówię – o grzejących napojach 🙂
Jak grzać, to grzańcem. Nawet ten popularny ma w nazwie bardzo stosownie – galicyjski. Czyli do Krakowa jak znalazł.
Albo grzanką.
Pisałam, co to owa grzanka jest?
Jeżeli czymś innym niż kawałek pieczywa z kiełbasą, osobliwie salami, przykrytą roztopionym serem, to chyba nie?
Ale ja mam kiepską pamięć.
Ok. Podam przepis, może ktoś się skusi:)
Bierzemy:
1. pół litra spirytusu
2. pół litra wódki
3. dwie gorzkie czekolady
4. kostkę prawdziwego masła
5. pół szklanki miodu (można dodać do smaku, ale nie jest konieczny)
6. korzenne przyprawy (wedle uznania, ale też nie są niezbędne)
Wrzucamy wszystko do kociołka i podgrzewamy, aż czekolada i masło się rozpuszczą, pilnując, by grzanka się nie zagotowała.
Rozlewamy gorące do kubełków, które trzymają ciepło.
Popijamy w odpowiadającym nam tempie.
🙂
Rrrany, ile to ma procent?
Mamy, owszem, takie dwuścienne szklanki, które ponoć świetnie trzymają ciepło (w zimie, albo zimno w lecie). Ale chyba bym się bał tych dwóch pierwszych składników.
Ojtam ojtam… pomyśl, ile przejść by się po(dczas) degustacji otworzyło:)
A poważnie, to tej mocy się specjalnie nie czuje. I grzanki nie pija się raczej wyczynowo. Chyba, że ktoś bardzo chce:)
Ale tu jest litr wysokoprocentowego alkoholu! I sądząc po przepisie, to dobrze jest wypić, zanim wystygnie! No to tempo wychodzi raczej wyczynowe.
Chyba że do tego siądzie większa grupka, to jeszcze. Ale dla dwóch-trzech osób bym się bał podawać.
Jasne, że nie podawałabym czegoś takiego do romantycznej kolacji we dwoje:)
To jest napitek na rozgrzanie, więc tak po pół kubeczka na głowę dla sporej gromadki. Na późnojesiennym ognisku. Albo średniozimowym kuligu.
Chyba jednak wybiorę
kołderkę i kocyk.
dobranoc!
Też powinno być ciepło, przynajmniej pod kołderką, bo naokoło to nie wiem. Spokojnej i grzejącej!
Może choć Florek wspomoże…
Ciepłej nocki, Makówko:)
To ja może tylko przytoczę przepis podany przez jedną znajomą panią, dotyczący mikstury z naturalnych składników, pozwalającej żyć zdrowiej. Nie zastępuje ona lekarstw ani tym bardziej szczepionek, ale może się okazać, że znacznie zmniejszy częstotliwość ew. przeziębień.
„Jak co roku przypominam, że jest już świeża żurawina. A tu przepis na moją osobistą szczepionkę przeciw wszelkim jesienno-zimowym infekcjom. Oddział Zachodni zaświadczy, jaka jest skuteczna, a ja zaznaczam, że od wielu lat nie miałam nawet kataru:
1/4 kg świeżej żurawiny
1/4 kg miodu
1 średnia główka obranego czosnku
Zmiksować, trzymać w lodówce, zażywać przez całą jesień i zimę po łyżeczce dzienne. To jest miesięczna porcja na jedną osobę. Najlepiej kupić od razu cały kilogram żurawiny i trzymać w woreczkach po 1/4 w zamrażarce, bo potem się świeżej nie dostanie. Można, a nawet trzeba dawać dzieciom – nakłaniając je prośbą, groźbą, szantażem lub przekupstwem.”
Robię podobnie, tylko zamiast czosnku dodaję wyparzoną cytrynę ze skórką:)
I też działa:)
A na przeziębienia „nie do zamrażarki” robię syrop z młodych pędów (pąków albo szyszek) sosnowych:)
Brzmi pysznie
Syrop z sosny?
I jest prosty w wykonaniu.
Kilogram pokrojonych/rozciśniętych pędów (szyszek, pąków) zasypujesz kilogramem cukru, dodajesz 2-3 stołowe łyżki przegotowanej wody, mieszasz i dość ściśle pakujesz do słoików. Zakręcasz i stawiasz w nasłonecznionym miejscu na 1-4 tygodnie. Potem przecedzasz do wyparzonego słoika i trzymasz w ciemnym, chłodnym miejscu.
Aplikujesz profilaktycznie 1 łyżeczkę dziennie w okresie jesień-wiosna, albo kilka razy dziennie przy przeziębieniu:)
Coś podobnego pijałem jako dziecko, tylko nie z sosny, a z cebuli, no i przygotowanie dużo szybsze – sporą cebulę pokroić w możliwie cienkie plastry, zasypać cukrem w głębokim talerzu lub misce i odstawić pod przykryciem na pół dnia. A potem już tylko nabierać łyżką stołową, odcedzając resztki cebuli.
Och! Jestem uczulona na cebulę, ale aplikowano mi jako dziecku syrop z czosnku. Identycznie przygotowywany. Piłam, bo byłam grzecznym dzieckiem, ale moje Smarkactwo już za pierwszym razem podniosło bunt.
Myślałam, że chodziło o smak, lecz…
-Smak jeszcze ujdzie. Najgorszy ten kolorek!
Kolorek rzeczywiście był ciekawy – zjadliwiezielony 🙂
Dobrej nocki, Quacku, zmykam:)
Mili Wyspiarze, jako się rzekło, jutro dzień wyzwań i muszę być w miarę wyspana, więc pożegnam się już:
miłej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, również umknę.
Dziędobry.
Pochmurno. Jesiennie. Ponurawo. Kawy!!!
Pani Gieniu, w pani jedyny ratunek!
Witajcie!
Niech optymizm nas nie opuszcza! 🙂
Witajcie!
Na początek coś na poprawę nastroju.
Najnowszy Kantar
Stragan z wizami – 34%
PO zwycięstwo – 30%
Lewica i Che Zandberg – 10%
Widły i Konfesjonał – 9%
Brunatno czerwone czuby – 8%
Oznacza to, że opozycja zdobywa 244 mandaty.
Tyle na teraz.
Do wyborów realne poparcie dla KO wzrośnie i wyprzedzi PiS, który nie zdobędzie więcej niż 160 mandatów.
Oby! Oby!
Mikstura Leny okazała się hiperskuteczna: nikt się nie odzywa… Żyjecie? 😉
Ja nie! Bo szukam w wyszukiwarce MPK „jak dojadę na dworzec 6.10” i w odpowiedzi mam „brak połączeń, poszukaj innego dnia”.
Ale ja mam bilet na jutro!
Dzwonię na taxi „jak będzie taksówka wolna podjedziemy i wtedy potwierdzimy 10 min wcześniej”. A jak nie? „To trzeba szukać inne taxi”.
A pociąg poczeka?
Mam dość wyjazdów!!!!!!!!!!!!!
A młody nie mógłby cię podwieźć?
Wczoraj cały dzień był kierowcą dla gości amerykańskich.
No i uważa, że ten wyjazd to absurdalna fanaberia (przecież byłam niedawno w Gdańsku!).
Jak nie zdążę na pociąg to będę dojeżdżać za 2 godziny następnym, ale sytuacja mnie wkurza.
A młody we wtorek ma mnie wieść do Gliwic.
Zajrzyj na WApp…
A ja rzutem na taśmę kończę pracę i odtram… odtrąb… ogłaszam przerwę!
Dobranoc Wyspo!
…i spokojnej tu!
Umykam również, dobranoc!
Witam
Ja już na peronie,czekam na pociąg.
Ha! Trudności są po to, aby je przełamywać!
No to kciuki trzymamy za punktualność teraz.
Witajcie!
Niby ładny dzień, a jakoś tak… zimno…
Dzień dobry!
Ale ruch od rana na Wyspie. A ja jeszcze czekam na panią Gienię.
Ale już niedługo. O, idzie!
Pozdrawiam z Gdańska!
Ha!
Po pracy i zakupach i na przerwę.
A ja udaję się na rovver
Dobranoc, ojczyzno kochana… 🙂
Dzień dobry!
Ja już czekam na autobus.Jedziemy na wycieczkę.
Pisz, choćby lakonicznie (ciekawym, dokąd ta wycieczka 🙂 )
A, już widzę. Tczew, czyli Kociewie 🙂
Dzień dobry, poprosimy weekendową zmianę 🙂 wyspałem się przyzwoicie, ale nie do oporu.
Witajcie!
Startujemy, pa!
Pa!
Już jestem w domu:)
Jak nieco odpocznę, to postaram się przedreptać nowe schodki:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, ale i dobranoc. Impreza była zacna, w zwiąku z czym wyłączyła mnie do jutra z obiegu.
Witam Państwa!
Dzień dobry. Słonecznie i b. wietrznie za oknem. Właśnie wstałem, dzisiaj pospałem ze 12 godzin, aby raz w tygodniu.
Jak nie śniadaniowo, to obiadowo poproszę panią z obsługi weekendowej.
Kapryśnopogodowe dzień dobry, Wyspo:)
Gradzi, śnieży, deszczy, słończy i wietrzy. Na termometrze mizerna piąteczka z tendencją upadkową:)
A ja sobie drepcę nieśpiesznie po domu, w bamboszkach i kocykowych dresach. I dobrze mi tak:)
A ja tak sobie pomyślałam, że skoro chwilowo mam czas U (domowienia, pupienia, tknięcia), a tu już dość zaschodzone, to bez pozwolenia wstawię mały nobelonik:)
Zapraszam zatem:)