Runą i w łunach spłoną pożarnych
Krzyże kościołów, krzyże ofiarne…
I w bezpowrotnym zgubi się szlaku
W lechickiej ziemi Orzeł Polaków…
O, jasne słońce, wodzu Stalinie!
Niech sława Twoja nigdy nie zginie…
Niech nas jak orły powiedzie z gniazda
Pięcioramienna Sowietów gwiazda…
Na ziemskim globie flagi czerwone –
Będą na wichrach grały jak dzwony…
Czerwona Armia i wódz jej Stalin –
Odwiecznych wrogów na wiek obali!
Zaćmij się rychło w wieczne godziny…
Polsko, i Twoje córy i syny,
Wiara i każdy krzyż na mogile –
U stóp nam w prochu legnie i pyle!
albo:
Runą i w łunach spłoną pożarnych Na ziemskim globie flagi czerwone –
Krzyże kościołów, krzyże ofiarne… Będą na wichrach grały jak dzwony…
I w bezpowrotnym zgubi się szlaku Czerwona Armia i wódz jej Stalin –
W lechickiej ziemi Orzeł Polaków… Odwiecznych wrogów na wiek obali!
O, jasne słońce, wodzu Stalinie! Zaćmij się rychło w wieczne godziny…
Niech sława twoja nigdy nie zginie… Polsko, i Twoje córy i syny,
Niech nas jak orły powiedzie z gniazda Wiara i każdy krzyż na mogile –
Pięcioramienna Sowietów gwiazda… U stóp nam w prochu legnie i pyle!
Zbigniew Turek
Lwów 1939
« Adriatyckie okolice, cz. IV | Od Sappady do Wierzchosławic i Tarnowa. » |
09
sie 2023
Witam na nowym, poetyckim pięterku:)
Nie wiem, czy tym razem poprowadziłam Was w tak całkiem nieznany zakątek, ale wiersz, moim zdaniem, w sam raz na poprawę humoru:)
Należy do tak zwanych utworów kryptograficznych, a jego autorem wcale nie jest – posądzany o to przez lata – Czesław Miłosz.
W 1939 roku opublikował go na łamach Czerwonego Sztandaru w okupowanym przez Sowietów Lwowie niejaki Adam Śreżoga. Że był to pseudonim Zbigniewa Turka, dowiedzieliśmy się od niego samego pięćdziesiąt lat później z zamieszczonego w Przekroju „przyznania”:)
Dobrej zabawy, Wyspiarze:)
Taaa… Muszę przyznać, że widząc tylko pierwszą formę, w życiu bym nie wpadł na drugie odczytanie. Majstersztyk!
Prawda?
Toteż i cenzorzy nie odczytali, bo zamieścili wiersz w oficjalnym, wydawanym przez okupacyjne władze po polsku dzienniku:)
Miło, że zerknąłeś:)
No właśnie!

Rok 1939, umieszczony w podpisie, bardzo mnie zadziwił…
Byłem pewien, że wiersz pochodził z późniejszego okresu naszej historii (obstawiałem rok 1950)
Tak, ja też byłam zdziwiona, gdy natknęłam się na tę informację, Krzysztofie.
A jeszcze bardziej tym przypisywaniem autorstwa Cz. Miłoszowi, bo krążące kopie (o czym Ty również wspominasz niżej) nie pasowały mi do warsztatu (bądź co bądź, nawet jeśli się tego akurat poety za bardzo nie lubi:)) mistrza:)
Lwowska proweniencja wydawała mi się zbyt kruchą przesłanką.
Dopiero gdy dokopałam się do oryginału – który starałam się wiernie przepisać, zwracając także uwagę na interpunkcję, bo jest ona tu bardzo ważna – zrozumiałam, skąd mogło się takie podejrzenie wziąć:)
Cenzura dobrze robi na kreatywność.
Witajcie i do popotem
Dzień dobry, Makówko:)
Witajcie!
Brak konieczności pójścia do pracy wcale nie sprawia że się ma czas na wszystko…
Witaj, Tetryku:)
Dzień dobry



Bardzo udany sposób przemycenia ważnych treści
Pierwsza wersja wiersza od początku brzmiała jakoś tak sztucznie – przyjąłem, że to z powodu narzuconego autorowi – nieprzyjemnego – tematu.
Dopiero druga część wyjaśniła wszystko
Przy okazji przypomniałem sobie, że w zamierzchłej przeszłości (PRL) czytałem już ten wiersz drukowany na bibułce powielaczem
Dziękuję za cofnięcie do czasów młodości
Dzień dobry, Krzysztofie:)
Cieszę się, że o tym wspominasz, bo to daje mi pretekst do zaprezentowania własnych przemyśleń:)
Oryginalny tekst jest z formalnego i treściowego punktu widzenia bez zarzutu – rym, rytm, sylabotonika na najlepszym poziomie, podobnie ze środkami artystycznymi:) Mnie dał do myślenia ten przecinek:
Polsko, i Twoje córy i syny
w tym wersie nie ma on bowiem większego sensu:)
Nabiera go dopiero tu:
Niech sława twoja nigdy nie zginie… Polsko, i Twoje córy i syny,
* i zapomniałam napisać, że zastosowana tu figura stylistyczna (nie zginie sława, i córy i syny) nazywa się zeugma i jest poprawna:)
Myślę, że „sztuczność”, o której wspominasz, wynika z niedokładności powielanych kopii, w których zagubione zostają zarówno formalne jak i treściowe walory przepisywanego tekstu:)
I – oczywiście – sztuczny może wydawać się sam zachwyt dla adresata, który także wynika z zamysłu autora posługującego się gatunkiem zwanym peanem. A pean to przecież hymn pochwalny ku czci Apolla. Tu – Apollina-Stalina czyli wspomnianego Apolla Boga Światłości, Jaśniejącego i Słońca Narodów – Stalina:) I ta cudowna zbieżność rymiczna: Apol-lin/Sta-lin🙂
Oczywiście, nawet bez drugiej części te zabiegi, programowa bałwochwalczość (w stosunku do wodza) skontrastowana z amplifikacyjną niechęcią (do kraju) muszą budzić podejrzliwość. Sprawiają, że pean nabiera wymowy ironicznej, a stąd już niedaleko do pytania, czy pean nie jest aby pamfletem:) A odpowiedź dostajemy w drugiej części – to pamflet na wodza i hymn pochwalny ku czci zniewolonej Ojczyzny:)
A! I – proszę bardzo, Krzysztofie.
Cała przyjemność po mojej stronie, gdy mogę przywołać fajne wspomnienia 🙂
Kto wie, czy wkrótce nie trzeba będzie PONOWNIE przemycać treści w zaszyfrowany sposób…

Jeśli (tfu, tfu) najbliższe wybory nie zakończą się powrotem demokracji to czeka nas PRL bis
Obawiam się, że ten projekt cofa nas jeszcze głębiej…
Oby – nie.
Bo nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, Panowie, że jesteśmy wymierającym gatunkiem Czytaczy-Między-Wierszami:)
Wyczulenie na aluzję, ironię, nierozporkową dwuznaczność, które nie są poparte stosowną emotką – zanika:)
Dinozaurem jestem, o, o, o… 😉
Dlatego (nie mając czasu na dłuższe komentarze) napisałam jedynie, że cenzura rozbudzała kreatywność.
Obyśmy jednak nie musieli od jesieni czytać tylko między wierszami, bo co dobre dla poezji nie koniecznie służy przepływowi informacji.
Zrobiłem nieco niezbędnych zakupów, zjadłem obiad — no to jeszcze jeden wyskok z domu 😉
Wreszcie przysiądnięte dzień dobry, Wyspo:)
Nie mam siły opowiadać o dzisiejszym dniu:) Powiem tylko, że od tej pory powinien już być domowo(z przerwą na spacerek)spokojny i już zajmę się gospodarzowaniem:)
Tylko dzień czy to już jakaś dłuższa perspektywa?
Jeśli pytasz o to, czy będę udomowiona na dłużej, to – tak:)
Trudno planować jakieś eskapady z nieuleczonym bólemdumy 😉
Ponoć na ból dobrze robi delikatne głaskanie!
No to głaszczę (a nawet – głaskotam) Psiułę nałogowo niemal 😉
I to dobrze robi na twoją dumę?
Nie mam szans sprawdzić, co by się z nią działo bez głaskotania;)
*Z dumą – znaczy – bez głaskotania Psiuły:)
Słusznie — ani dumy, ani Psiuły nie wolno narażać nieprzemyślanymi badaniami! 🙂
Podreptujemy na krótki miejski spacerek:)
Wróciłam do domu. Takie tam spacerowanie po dolinkach krakowskich.
Jestem bardzo śpiąca (nie mogłam spać w nocy no i rano wcześnie wyjeżdżałam), trochę zmęczona i bardzo, bardzo zadowolona.
Przed chwilą zjadłam (jako obiad) kanię znalezioną w lesie.Teraz czas na
A potem rozpakować plecak i
To miałaś kolację jak moje Smarkactwo – też podczas spaceru po lesie znaleźli kilka kań i maślaków:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno.
To dla mnie był obiad. Jak wyszłam po 8 rano tak wróciłam ok. 20.
W tym czasie jadłam kanapki, piłam herbatę z termosu i wino. Obiadu w lesie nie dawali.
Leśne skrzaty zamknęły jadłodajnię już we czwartek?
O tempora, o mores!
No właśnie, co za czasy!
Jakoś mi to przypomniało kawał ze szczenięcych czasów, o sołdacie, który służąc na dalekiej Północy, dostał kilka dni urlopu i pojechał do domu. Po powrocie opowiada kolegom, co się działo:
– Zgadnijcie, druzja, co zrobiłem, jak dojechałem do domu?
Pada kilka odpowiedzi, Sasza przecząco kręci głową, wreszcie ktoś z kąta rzuca:
– Żonę-ś zadowolił!
– Trafione! A teraz powiedzcie, co było następne!
Znów kilka nietrafionych, i tez sam z kąta:
– Drugi raz!
Saszka uśmiechnął się z dumą, i kontynuuje:
– No a co potem, jak myślicie?
– Trzeci raz! – wykrzyknął cały pododdział. Sasza nie potwierdził.
– Oj, chłopaki! Kiedyś trzeba było w końcu odpiąć narty…
🙂
Ta pozycja nazywa się „na szusarza”, Tetryku;)
A mnie w kontekście – „Rosja-stan umysłu” przypomniał się wyimek z czytanki: …a na Moskiewskim niebie świeciły pięcioramienne, czerwone gwiazdki…
Podreptusiowe dobry wieczór, Wyspo:)
Wciąż średnio zgrany spacerek po przeddomowym trawniku obfitował w odstraszające poszczekiwania samozwańczej właścicielki tegoż. Najbardziej dostało się bogu ducha winnemu, sympatycznemu czepeczkowemu rowerzyście, który przystanął i nieopatrznie oparł nogę na granicznym krawężniku. Na szczęście do bardzo strachliwych nie należał i po pierwszym podskoku zaskoczenia dzielnie ignorował Psiułę.
Chyba nie pisałam, że na wspomnianym skwerku dosadzono nam dwa klony i z posadzonymi wcześniej świerczkami oraz brzózkami i bzami z odzysku zaczyna wyglądać całkiem sympatycznie – jak mini-mini-polanka:)
Poza tym wieczór bardzo u nas dziś ciepły, a za kuchennym oknem oświetlone blaskiem latarni drzewa tworzą przemiły, ruchomy obrazek:)
Chyba nie doczekam lampki.
Umykam, dobranoc
Dobrej nocki, Makówko:)
Dobranoc! 🙂
Miłej nocki, Tetryku:)
„Pierwsza zmierzchu fala
Spływa ponad dach.
W szybach — mrok, a zdala
Słońce się dopala
W nasturcjach i mgłach.”
(„Zmierzch” – B. Leśmian)
Dobranoc, Wyspo:)
Odespane i słoneczne dzień dobry!
Odsłoneczniam dzieńdobrze, Makówko:)
Witajcie!
Kolejny niespieszny dzień się rozpoczął…
Brak pośpiechu to chyba coś, co bardzo Ci jest potrzebne, ale, ale -popatrz na błękitne niebo, które zachęca do … Każdego do czegoś innego, mnie chyba jednak na Bagry (choć noc była zimna).
Ja raczej wciąż domowa. Chyba że ktoś zechce zabrać schorowaną w jakiś plenerek… Ale żeby tak się stało, musiałby wiedzieć, że niedomagam, a niewielu moich znajomych czyta w myślach, więc „pewnie na pewno” będę domowa;)
Nic to – kurze powycieram, czycoś… 🙂
Nie można liczyć na czytanie w myślach, czasami trzeba samemu zaproponować albo bodaj zasugerować. Mam na myśli pomoc w szerokim tego słowa znaczeniu.
Życzę kogoś, kto zabierze Cię w plenerek. No i szybkiego ustąpienia wszelkich dolegliwości.
Żartowałam, Makówko:)
Trochę. A trochę – nie:)
I nie dziękuję za życzenia, bo jestem przesądna:)
Ja też w takich kwestiach jestem przesądna.
Gdybym natychmiast wsiadł w samochód, mógłbym ci zaoferować plenerek już za jakieś 8 godzin…
Nie znęcaj się zanadto nad tą kurą 😉
Brzmi kusząco, Tetryku:)
Osiem godzin, powiadasz? To może nawet zdążyłabym jakiś obiad ugotować… A nawet – upiec ciasto;)
Przecież napisałam, że powycieram kurze, a nie – dam w dziób;)
🙂
Toteż nie śpieszyłam się zbytnio:)
W swoim tempie zjadłam śniadanko, wyspacerowałam Psiułkę, zrobiłam przedpołudniowy limit pracki, w przerwie uszyłam pięć nawleczek, powlekłam dwadzieścia siedem dekielków, zrobiłam plan na popołudnie… 🙂
Dzień dobry, Tetryku Niezagoniony:)
Dzień dobry, Leno wewnętrznie motywowana! 🙂
Bardzo cieplutkie i już śródpracusiowe dzień dobry, Wyspo:)
Wyspa się wyludniła, to umykam realizować plan, bo już dwanaście minut popołudnia;)
Ale bede zaglondau:)
Ja też, ale już tylko z komórki. Dziś tak, bo wczoraj nie było czasu na kukanie na Wyspę.
Wyspa spowita mgłą Ciszy, więc wracam do moich robótek:)
To przerywam ciszę pozdrowieniami z Bagrow.
Woda jednak nie rozpieszcza temperaturą.
Prosto z Bagrow „na chałupy”.
Trochę mnie zajątka zaabsorbowały, ale już znowu jestem.
W życiu tak długo, nudno, powoli i z równie miernym efektem nie krzątałam się po domu:)
Niebawem miejski spacerek dreptany, a potem siezobaczy:)
Toteż zamiast się krzątać odpocznij z książką.
Ba! Łatwo powiedzieć, wiśta wio!
Żeby odpoczywać z książką, to trzeba by wszystkie literki znać… 😉
Dobry wieczór, Makówko:)
Literki znać?
Dobry wieczór Leno!
Aaaa! Mówisz, żeby ta książka jako rekwizyt tylko albo z obrazkami, nie do czytania! 😉
Ciszaaaaaa…..!
Sorry, zerkam, a na drugim ekranie instaluję Jonę na serwerze w sieci.
Jon w modły, jon w modły, jona do tańca!
Jona do pląsów, jon do różańca!
Dobry wieczór, Tetryku:)
Jużdomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Miejskie spacerki też mają swój urok:)
Dziś zawędrowałyśmy w Świerkowy Zaułek, a rosnące tam iglaki są tak wiekowe, że jedne ramiona nie dają rady objąć pnia:)
Jakby na przekór ich dostojeństwu stąpałyśmy do „Rudego rydza” (raczej jednak w tempie largo niż allegro;)), podśpiewując zmodyfikowany stosownie do okazji tekst:
Rudy, rudy, rudy Psiuł!
Mam na Psiuła smaczek!
Rudy, rudy rudy Psiuł,
Rudszy niż maślaczek!
Rudy, rudy, rudy Psiuł!
Jaka piękna sztuka!
Rudy, rudy, rudy, Psiuł,
A ja Psiułka szukam!
Adresatce chyba się podobało, a nie wzbudzałyśmy sensacji głównie dlatego, że nikogo nie było;)
A tak w ogóle – ciepło jest, niebo usiane gwiazdami, a nocka ciemna, ciemna, prawdziwie sierpniowa:)
16 stopni to jak na lato trochę mało.
Gwiazd nie widać, auuu
U nas dziewiętnaście stopni, jak na tę okolicę to całkiem ciepła ta sierpniowa nocka:)
Cisza jak makiem zasiał:)
A ja jakiejś wierszorynki nam poszukiwałam i – myślę – znalazłam:)
Ja pakuję plecak i wkrótce umykam, myk, myk…
O rany, nawet o dobranocce zapomniałem! Jest sens jeszcze dawać?
Właśnie miałam się upominać o Dobranockę i lampkę.
Dobranoc !
Dzień był dłuuugi, a że sierpniem nastroiło mnie na Gałczyńsko, proponuję taką wierszorynkę:
„Stanęły pod mym oknem
jak wiejscy muzykanci
gwiazdy.
Zielonooki
sierpień po sadzie tańczył.
Księżycem całowany
sad się rozrzewniał,
lekki był i cygański
taniec sierpnia.
Raz złocistość w korze drzew drżała,
tu cień ją płoszył,
ludzie mrużyli, noc otwierała
oczy.”
(„W sierpniu” – K. I. Gałczyński)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Słonecznie witam!
Błękit nieba.Lato wróciło?

Kelnereczka zaprasza na śniadanie.
Na śniadanie serek waniliowy z kajzerką czyli – całkiem słodko:)
Dzień dobry, Makówko:)
Quacka nie ma to zaraz taka cisza?
Witajcie!
Jak to w sobotę – zakupy, teraz śniadanko… A Lena odsypia pracowitą noc, zwaną wieczorem
Widzę, że humorek Ci dopisuje od rana:) I bardzo dobrze:)
Lena odsypiała do zwykłej godziny, potem dokończyła prackę, a teraz będzie szukać nowego zajęcia:)
Jakoś czszaa przetrwać ten domowy czas 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Witaj, Leno!
Ja dla odmiany po śniadaniu odwiedzałem teściową na zesłaniu, zrobiłem i zjadłem obiad i wracam do przerwanych w nocy zajęć.
Też mnie kusiło, żeby jakiś obiadek zrobić, ale (niczym Quack) usiadłam sobie w kąciku i przeczekałam ten dziwaczny zryw:)
Przerwane w nocy zajęcia… – idziesz jujać, Tetryku? Spaćku – znaczy?
Bardzo słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Dworek Matejki,a teraz pływanie w zalewie nowohuckim.
Pakowanie plecaka sugerowało jakiś poważny wyjazd, a tu peryferia Krakowa?
A bo ja tak specjalnie,dla zmyłki.
O! A jednak warto czasem odświeżyć stronkę;)
Miłego zalewania się, Makówko;)
A teraz wybywamy na miejski spacerek:)
Z powodu perturbacji z odbiorem siostry z lotniska niestety dopiero za chwilę pojadę z nią dalej, nie zdążę wystawić dobranocki ani lampki — wrócę późno. Proszę o zastępstwo…
Szerokiej drogi!
Och! To życzę pomyślnego załatwienia spraw i bezpiecznego powrotu, Tetryku:)
Mam nadzieję, że Lord w odpowiednim momencie wyjdzie z krzaków i będzie można liczyć (wszak na Lorda zawsze można liczyć!) na Dobranockę i lampkę.
Też mam taką nadzieję, Makówko:)
Pospacerkowocieplutkie dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś zaliczyłyśmy mały nieużytek ciągnący się wzdłuż jezdni nieopodal domu:) Krzaczasto było i trawiasto. I psiasto, więc lawirowałyśmy, żeby nie pójść na bezpośrednie starcie. Wróciłyśmy całe, więc – udało się:)
Zaliczenie do nieużytków obszaru tak bogato wykorzystywanego kynologicznie? Czy skonsultowałaś to z Psiułą?
Chmmm…
Czyżbym nieużytkiem była ja sama, izolując Psiułkę…
Zabiłeś mi ćwieka, muszę to przemyśleć… 😉
Już jestem, obskoczyłem trasę cały i nienaruszony 😉
Ma ktoś pomysł na dobranockę?
Brawo Ty!
Przed 23 to jest późno?
No dobra, czekamy na Dobranockę, bo niektóre Makówki są niedospane i wkrótce umykają.
To super:) Że cały, że nienaruszony i że – jesteś.
Mogę mieć pomysł, ale taki smętny dość, choć – piękny.
A mogę, bo (tonąc w materii) założyłam, że jeśli do jedenastej nikt nic nie wstawi, to będzie na mnie. Scedowane:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
23:08
Aż mnie kusi, żeby wstawić pana Andrzejka…
No to jeszcze wierszorynka, znowu na Gałczyńsko:):
„Zaciemniły się świerki,
nad każdym wzeszła gwiazda,
noc jak ty: przytula i rozchmurza;
światło zorzy dalekiej
jest jak miasto dalekie
błyskające gwiazdami od wzgórza.
Trzcina śpi na jeziorze,
znieruchomiały zorze
i wiatr się uspokoił.
Gwiazdy srebrnoramienne,
świecą gwiazdy promienne,
i nad świerkiem swoim.”
(„W sierpniu” – K.I. Gałczyński)
Miłej nocki, Wyspo:)
Witam Wyspiarzy!
Znowu cisza? Zawołam więc Kelnereczkę.
Kelnereczka orzekła, że na smażenie omletów jest za gorąco, wetknęła banana, zaserwowała mrożoną kawę i umknęła w cień… 😉
Dzień dobry, Makówko:)
Umykam, pa, pa
Witajcie!
Niedziela ma swoje prawa nawet na urlopie!
Dzień dobry Tetryku!
Odespany?
No troszkę… 😉
Miłego niedzielenia się więc, Tetryku, i – dzień dobry:)
Dzień dobry, wróciłem i teraz już będę, z wyjątkiem przyszłej soboty i paru wieczorów sierpniowych 🙂
Jeszcze się rozpakuję i już tu przychodzę!
Fajnie, że już jesteś, Quacku:)
Dzień dobry:)
Super, że jesteś!
„w niektóre niedziele porządkujemy
pokoje i rozmowy
korzystamy też
ze słońca
i zrywamy stokrotki
na pochyłych trawnikach”
(Albane Gellé
tł.: R. Mierzejewski)
Bardzo ciepłe i jeszcze bardziej słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry, wróciliśmy do miasta i też słonecznie i ciepło. A na wsi dopiero od wczoraj
U nas dobija trzydziestki:)
Nawet Psiuł szuka sobie chłodku w różnych terrakotowych zakątkach:)
Rrrany. Przy takich różnicach temperatur znowu się zrobi burzowo gdzieś pomiędzy.
To ja wracam w tumany pyłu i kurzu, ale będę wpadać na Wyspę po łyk świeżego powietrza:)
Czyżby ktoś jeździł zamaszyście pojazdem kołowym po okolicy?!?
Nie, podokienni rajdowcy chyba wybyli łonić się naturalnie:)
Ponieważ wciąż jestem z lekka unieruchomiona (to znaczy chodzę już całkiem sprawnie, ale prowadzić jeszcze się nie odważam) – nudzę się niesamowicie, więc szukam sobie zajęć:) Wczoraj zaczęłam porządki z tkaninami i jestem w trakcie przeglądania różnych pluszyków, a one pylą się, niestety:) Jedyną atrakcją jest kichanie na kolorowo, ale i ona powoli mi powszednieje;)
W dodatku materiałowe piekiełko sprawiło, że nawet Psiuła omija mnie szerokim łukiem, walczę więc w samotności, chlip! 🙂
Jak widać – bardzo mi się chce to segregować…
Ale lecę – bo mam zamiar dziś zakończyć ten temat i jak najprędzej zapomnieć:)
Leć!
Ja lato w mieście,czyli na Bagrach.
My też mamy taki zalewik, ochrzczony przez mieszkańców wdzięcznym mianem „Bajorka”, ale tam jest tyle luda, że stopy nie ma gdzie wetknąć. Poza tym – kto chciałby moczyć się w zupie grzybowej. I to – jak podejrzewam – niekoniecznie pieczarkowej… 😉
Też bym wolała mieć w pobliżu las i jezioro.Ale mieszkam jak mieszkam, więc muszę wybierać zupę grzybową albo… wannę.
Na Bagrach jest również oficjalne kąpielisko, więc Sanepid bada czystość wody.
U nas również woda jest badana, bo to oficjalne kąpielisko.
A poza tym – my mamy. Lasy i jeziora. I co z tego? To, jaki jest stan wody, zależy w dużej mierze od higieny osobistej kąpiących się, a z tym, przykro mówić, wciąż jest u nas nie najlepiej…
I nie mam tu na myśli mieszkańców wyłącznie mojego Miasteczka.
Dybra, dość tego przerywania się, samo się nie poukłada, a krasnoludki mówią, że też chcą od czasu do czasu mieć seksualną niedzielę 😉
To my na spacerek:)
A ja siedzę i przerabiam doce na html…
Dużo ich? Bo generalnie Word ma opcję „zapisz jako html”?
Mhm… Tak zapisany rozdział to ok. 130 kB, po ręcznym sformatowaniu spada do ok. 50…
A, czyli chodzi o odchudzenie?
Czy oddawałbyś pracę, której 60% stanowiłyby śmieci?
Czyżbyś był z lekka podrażniony, Tetryku?
Nie fumaj, proszę, w ten jakże piękny sierpniowy wieczór:)
Ależ nie jestem podrażniony! 🙂 Po prostu uzasadniam swoją potrzebę dopieszczenia pracy, nawet jeżeli efekty nie są na oko widoczne…
Ja ostatnio przerabiałam wiśnie na konfitury i po usmażeniu z dwunastolitrowego wiadra zrobiło się raptem jedenaście słoików… 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
W smaku zapewne lepsze i od doców i od htmlów 🙂
Mam taką nadzieję, Quacku:)
A ja siedzę i próbuję dokończyć to co nie udało mi się dokończyć parę dni temu.
Powodzenia, Makówko, i – dobry wieczór:)
Mam nadzieję, że TYM RAZEM mi się uda zanim wszyscy pójdziecie spać.
No, ja chwilę posiedzę dzisiaj, mam nadzieję.
Bardzoprzyjemniepospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Malinowo-budyniowa chmurka towarzyszyła nam w drodze do niby-parku, ale wracać z nami nie chciała… Pochłodniało do dwudziestu stopni, zerwał się lekki wiaterek – żyć nie umierać 🙂
Mmm, budyń z sokiem malinowym! Aż mi się przypomniał Dyzio panatuwimowy 🙂
O! to, to – spacerek był na Dyziowo:)
Ostatnio miałam ucztę, gdy zrobiłam sobie twarożek wiśniowy czyli biały ser od Baby Janiny zmiksowałam z sokiem z wiśni od wdzięcznej (Smarkactwu) za pomoc Pani-Właścicielki-Działeczki:)
Smak z nieba?
Smak z nieba…rwionych owoców;)
Poszłam się potaplać cywilizacyjnie, skoro inaczej nie mogę, a po użyłam waniliowo-migdałowego balsamu własnej produkcji.
Wreszcie! Bo ostatnio czułam się jak w jednym z memów, który z grubsza brzmiał:
Jak ten czas leci!
Jeszcze niedawno mój balsam do ciała nazywał się Nivea, a teraz – Voltaren…
Jak mało czasem człowiekowi potrzeba do szczęścia;)
To jest 192 komentarz, więc chyba mogę już zaprosić piętro wyżej?
Zapraszam zatem.
Dziękuję za wszystkie sympatyczne rozmowy – miło było Was gościć w nieznanym zakątku:)
Na zakończenie jeszcze wierszorynka:
„Popatrzcie, ileż gwiazd na niebie dzisiaj,
a każda dobra jest jak matki uśmiech –
i szumi wiatr, i polski sierpień skrzy się,
i człowiek musi długo marzyć, zanim uśnie.”
(„W sierpniu” – K.I. Gałczyński)
🙂
Pożegnam się już – dobrej nocki, Wyspo:)
Dobrych snów, Leno!