Rany! O czym wy rozmawiacie? Jakiś ogon? Czy on się (uśmiechnięty!) przyśnił? I jeżeli ta, to komu??? Zaciekawił się 4 grudnia o godzinie 17:06 Tetryk.
W odpowiedzi Quackie podesłał zdjęcie i link wszystko wyjaśniający.
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.fortyck.pl/art_103.htm
Wszystko? Ale tylko dla tych, co zajrzeli na moją stronę na fb i zobaczyli to zdjęcie.

oraz przeczytali pytanie Quacka:
O, ale to jest ogon B-17? Upamiętnienie jakiejś katastrofy z II wś?
Odpowiedziałam krótko:
Tak. W tym miejscu wylądował awaryjnie amerykański samolot bombowy boeing B-17 „Flying Fortress” („Kandy”). Nawiązując do tego wydarzenia zamontowano instalację w kształcie samolotu.
I z tego wynikła wymiana zdań na Wyspie, która zaciekawiła Tetryka.
O instalacji wiecie już wszystko to teraz pokrótce o spacerku z turystami Koła PTTK. Pogoda z rana była mało zachęcająca na wycieczki górskie, niektórzy śpieszyli się na mecz, ale postanowiono jednak się spotkać, trochę poznać miejsca w Krakowie nie każdemu znane i napić się Rosolisa.

Zaczynamy od RĘKOCZYNÓW.

Potem idziemy do Fortu Borek.


W Forcie w kawiarni pijemy grzane wino, kawę, herbatę zasiadając przy stolikach, które przyjechały tu ze Lwowa.

Zerkamy na inne meble również ze Lwowa.


Spacerujemy po Parku przy forcie „Borek”.
I przechodzimy do parku na terenie szpitala psychiatrycznego w Kobierzynie
Szpital powstał w 1917 roku. Cały kompleks parkowo-szpitalny jest wpisany na listę zabytków od 1999 roku.
W jakim stopniu obecnie realizowana jest idea samowystarczalnego szpitala z zapleczem gospodarczym: własnymi uprawami, własną cieplarnią, apteką, piekarnią, teatrem, budynkami technicznymi, cmentarzem itp. nie wiem.

Na terenie parku szpitala są rzeźby, takie same jak na Kładce Bernatka Ich autorem jest artysta Jerzy Kędziora, który ma swoją pracownię na terenie szpitala.


Jest również taki pomnik.



To była niedziela (4.12.22) w gronie koleżanek i kolegów z Koła PTTK.
Na obrazek wyróżniający wybrałam zdjęcie z sobotniego (3.12.22) spacerku.
Doskonałe to założenie militarne. Chociaż trochę ponure w grudniowej (a na oko to bardziej listopadowej jeszcze) atmosferze.
A oczywiście przyjaciół się nie kupi za żadne pieniądze. Rosolisa owszem
Rosolisa tak. Ale atmosfery picia wspólnego na „łonie przyrody” w jesienno-zimowej aurze to już nie.
No, atmosferę to w ogóle ciężko jest kupić. Jakąkolwiek!
Dlatego tak lubię takie człapanie w gronie turystów nawet w brzydką pogodę i nawet po Krakowie.
Było nas 14 osób, taka w sam raz wesoła grupka.
A teraz oficjalne dobry wieczór na Maczkowym pięterku:)
O samolocie przeczytałam niżej – istotnie – bardzo interesująca historia.
Meble „ze Lwowa” – bajka:)
A rzeźby na pierwszy rzut oka robią bardzo niepokojące wrażenie. Potem zerknę jeszcze w notkę o autorze.
Jeśli natomiast chodzi o Fort Borek, to patrząc na drugie zdjęcie – pomyślałam sobie: „Ych! żeby taki milutki wąwozik jakimś ceglakiem spaskudzić!”;)
Dobry wieczór Leno!
O samolocie faktycznie interesująca historia, nie znałam jej.
Jestem zadowolona z tego spacerku, bo pogadałam z koleżankami i kolegami, poopowiadałam o Cyprze, pośmiałam się, trochę poruszałam i byłam w miejscu, w którym NIGDY nie byłam.
(Ciekawa jestem Tetryku czy byłeś tam kiedyś?)
Nie, z tej strony jeszcze nie byłem…
To też nie „moje rejony” choć pewnie bliżej ode mnie niż od Ciebie.
To super:)
Wydaje mi się, że o to właśnie w spacerkach [nomen omen] chodzi – żeby zadowalały:)
Ja też ze swoich jestem zadowolona, choć gadam głównie z Psiułką, co w pełni mnie satysfakcjonuje, bo jest wyjątkowo niewymagającym rozmówcą.
To, zresztą, główny powód, dla którego nie zabieram ze sobą ludzi. Oni potrafią zepsuć każdą ciszę, chlip!;)
W ciszy mnie wystarczy być w moim pokoju.
Wąwozik jest sztuczny — jest częścią fortu…
To był żart, Tetryku:)
Przecież tam (wyraźnie, jak – wyraźnie, ale…) widać wzmocnienia.
Odpowiadam Leno cd.
Meble ze Lwowa uruchomiły moje sentymenty. Wszak w moim pokoju są dwa krzesła i biurko, które moi dziadkowie przywieźli ze Lwowa.
Cóż, rzeźby są na terenie szpitala psychiatrycznego, więc w moim odczuciu nawiązują do takich właśnie chorych.
Niepokojące wrażenie ? Jak myśli osób dotkniętych problemami psychicznymi?
Co do Fortu, to jego rola nie była raczej do ozdoby. Ale znawcą fortów jest Q, ja tylko czasem pokazuję.
Rozumiem sentyment. Też mam pamiątki ocalone przez Bliskich z różnych dziejowych zawieruch.
Sentyment do Lwowa teraz nabiera innego wymiaru.
Byłam dwa razy we Lwowie, raz w szkole z harcerzami, drugi raz z wycieczką z sanatorium. To było bardzo pobieżne zwiedzanie.
Cały czas „miałam w planach ” taki wyjazd dłuższy, odwiedzenie Uniwersytetu i innych miejsc związanych z dziadziami, mamą.
Dobrze, że moja mama nie dożyła tej okropnej wojny.
Kochani, umykam już, dobranoc!
Śpij dobrze Quacku!
Miłych snów, Quacku:)
Miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry, to znaczy pogoda podpowiada, że raczej taki sobie, ale może będzie lepszy.
Na dobry początek kobieta pracująca, co żadnej pracy się nie boi.
Witam Wyspiarzy!
Gienię poproszę o dużo, dużo herbaty, jakieś grzanki, talerz serów i wędlin i sałatki.
I duży baniak wody do mycia rąk itp., gdyż u mnie od rana nie ma wody.
Nie ma wody na pustyni
Nie ma wody u Makówki.
O tej porze roku nie ma wody? Jakaś rura pękła na mrozie?
Na moim osiedlu często są awarie.
Witajcie!
Znów młynek mnie oderwał w trakcie pisania przywitania…
Witaj, witaj zamłynkowany!
Kochani zostawiam Was z balansującymi rzeźbami Kędziora i wkrótce umykam.
Imieniny, a potem kolorowe knucie.
Do popotem…
Uf, z wywieszonym językiem przecinam linię mety. Norma wykonana, parę innych istotnych spraw załatwionych. Teraz na przerwę.
Dotarłem do domu po bardzo dobrym spotkaniu, na którym byłem, miodu ni wina nie piłem, za to słuchałem wielu mądrych (i nielicznych głupich) wypowiedzi 🙂
Spotkanie uważam było wyjątkowo dobre i większość wypowiedzi mądra.
O nielicznych głupich można zapomnieć.
Wreszciedomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Ufff…
Wygłodniała, wymęczona, wymarznięta.
Na spacerku mróz nas poszczypał w nosy i usta. Niektóre z nas uprawiały też pląsy trójłapkowe, więc niewykluczone, że i w łapki też podszczypywał;)
Niektóre… Która z Was to mogła być?
Statystycznie — każda!
Ot, i umysł ścisły odezwał się!
Statystyka jest boginią bezlitosną ale sprawiedliwą;)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry, ale śpiący! 😉
To podobnie jak mój:)
Wiem, że zagadka niełatwa, więc maleńka podpowiedź: ta, która na siedząco nie sięga łapkami do sprzęgła i hamulca:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Ale trzema byłoby łatwiej, obstawiłaby wszystkie trzy pedały!
I ogonem kierownicę:)
Oo tak!
Wyobrażasz sobie reakcję kierowców jadących z naprzeciwka:)
„112? Po drodze wojewódzkiej nr 652 jedzie samochód, którym kieruje psi ogon! Nie, nie ogon, który merda psem, ogon, który kieruje samochodem!”
„Tu dyspozytor XYZ. Proszę zatrzymać się na poboczu w najbliższym dozwolonym miejscu. Już wysyłamy Karetkę ze stosownym specjalistą.
Powtarzam…”
😉
Zmykam:)
Dobranoc, Quacku:)
Spokojnej!
Ha! Przyznałaś się, że jedną nogę grzejesz sobie na gazie! 😉
Wydało się;)
Wybaczcie, ale też dziś nie pobędę.
Dopiero wróciłam i mam jeszcze parę rzeczy do ogarnięcia na jutro, więc:
dobrej nocki, Wyspo:)
Dobrej nocki Leno!
Jestem!
Imieninowe wino, potem bardzo ciekawe spotkanie w Kolorach, a na koniec dnia jeszcze grzane wino w miłym towarzystwie.
Kolacjaaaaaa!
Czy Gienia nie mogłaby podać jakiejś kolacji?
O tej porze? Spróbujmy zawołać, ale wtedy poranną zmianę będzie musiał ktoś inny wziąć?
Dziękuję!

Bo od obiadu to ja tylko wino + ciastko, potem herbata, na koniec grzane wino.Jejku jaka głodna byłam!
No to mam nadzieję, że u Gieni znajdziesz coś dla siebie
Pojadłam, podskoczyłam parę schodków wyżej.

Dzień był wyjątkowo udany, a na koniec jeszcze porcja śmiechu po Waszych dialogach o ogonie kierującym samochodem.
Ale się uśmiałam!
No wiesz, skoro może merdać psem, całym psem, to do kierowania samochodem już niedaleczko.
Taż przecież to oczywista oczywistość!
A teraz to i ja umykam. Dobranoc!
To i ja powiem dobranoc.
Śpijcie dobrze Wyspiarze!
(deszcz pada auuuu)
Dzień dobry, skoro Gienia pracowała na nocnej zmianie, to poprosimy tę drugą panią.
Jak zatrudniać, to z głową.
Deszczowe dzień dobry!
Do kelnereczki zgłoszę się później, spróbuję jeszcze dospac.
Witajcie!
Zimno, pada… Starajmy się więc o pogodę ducha 🙂
Poszłam spać o 1, zbudziłam się o 8 dalej śpiąca, ale dospać się nie udało.
Jestem niedospana, za oknem paskudnie, deszcz, więc starajmy się faktycznie o pogodę ducha.
Po południu znów kolorowe kawiarniane knucie, a wieczorem knucie zoomowe.
Na przekór deszczowi -trochę słońca.
No i Mikołaj
z prezentami.
Dobry wieczór, od Mikołaja dostałem upatrzoną książkę! Shannon Chakraborty, „The River of Silver”, czyli – mam nadzieję kiedyś – „Rzeka srebra”. Zbiór opowiadań fantasy z dobrze mi znanymi bohaterami.
A teraz już na przerwę.
Z zebrania na zebranie pędzę.
Jeszcze tylko zoom i już będę wolny… 😉
Wreszciedomowe dobry wieczór, Wyspo.
Jeszcze bardziej wygłodniała, wymęczona i wymarznięta. I już trochę zła.
Cały dzień pogoda była wymarzona na spacery – posypywało drobnym śnieżkiem, delikatnie mroziło i nie wietrzyło. Pod wieczór wciąż sypało, ale zaczęło podmrażać i to już nie było takie spacerkozachęcające, ale przemogłam się i wybyłyśmy na małe co nieco. Dobrze nam to zrobiło po całym dniu w zahałasowanych (jednej) i w opustoszałych (drugiej) czterech ścianach:)
Dobry wieczór!
A czymu trochę zła?
Przez to podmrażanie mało spacerkozachęcające?
Z powodu nierzetelności bliźnich:)
W poniedziałkowy poranek zbudził mnie telefon, Dzwoniła koleżanka z pytaniem, czy nie przyszłabym na warsztaty (no, jakbym dzień wcześniej w „złą” godzinę wspomniała, o innych wprawdzie, późniejszych, ale – jednak) przedmikołajkowe, bo „trochę mało prowadzących i trochę dużo dzieciaków”. Spytałam, ile to – „trochę mało prowadzących”. Okazało się, że są tam we dwie… Kiedy ogłaszano zapisy na te warsztaty, zgłosiło się do prowadzenia ponad dziesięć osób, bardzo rozentuzjazmowanych, z mnóstwem pomysłów, więc uznałam, że jestem tam zbędna i nawet się ucieszyłam, bo wolę te przedświąteczne (czyli – późniejsze). Dwie osoby to rzeczywiście „trochę mało”, więc poszłam. Miałam być „dwie, trzy godzinki”, byłam od dwunastej do dziewiętnastej.
Obiecałam, że przyjdę też dziś, ale już naprawdę na – góra – trzy godziny. Przyszłam, na dziesiątą. Z prowadzących były te same dwie, ale jednej tak siadły struny głosowe po wczorajszym, że właściwie nie nadawała się do niczego… Do żadnej z deklarujących wcześniej obecność osób nie można było się dodzwonić, więc skończyłam znowu o dziewiętnastej…
To skutkowało kurcgalopkiem do domu, by nakarmić głodnego psa, migusiem zapakować (zajrzyj na maila, Quacku), co do zapakowania było, pognać na pocztę (czynną do dwudziestej), modląc się, żeby nikt nie przyczepił się o zostawionego w samochodzie psa, i wreszcie ruszyć na spacerek, nie ustając w modlitwach, by pies nie pospieszył się ze zrobieniem tego, co powinien zrobić na spacerze, w samochodzie:)
Wszystko się udało, a spacerek był na tyle przyjemny, że nawet złość mi trochę przeszła:)
Lany Jurek! Może do tych deklarujących należałoby się przejść, z rottweilerem albo dwoma w charakterze argumentów?
Tak, nieodpowiedzialność to straszna rzecz, między innymi dlatego też trudno mi powierzać cokolwiek komukolwiek innemu, a szkoda, bo delegowanie zadań jest opłacywalne w sensie choćby czasowym.
Ja bym ich skazała na dziewięciogodzinny zakaz korzystania z toalety i jedzenia, bo najbardziej zła jestem o to, że mi się Psiułka tyle czasu męczyła.
Irytujące natomiast jest to, że w tego typu imprezach wszystko działa na zasadzie dobrowolności, nikt na nikogo nie zieje ogniem, gdy ktoś coś obieca i zrezygnuje, byle zrobił to w cywilizowany sposób, to znaczy – powiadomił o rezygnacji (bodaj jeden dzień) wcześniej, by można było znaleźć zastępstwo…
Nienawidzę ludzi nieodpowiedzialnych i niesłownych.
Ja ich tylko nie lubię. I staram się unikać jak ognia.
Obyś ich już więcej nie spotykała na swojej drodze! Howgh!
To to w ogóle jest wolontariat?!?
W tym rzecz właśnie. Warsztaty dla dzieciaków (i ich bliskich czasami) pod patronatem różnych kulturalnych instytucji prowadzą przede wszystkim pasjonaci, nie biorą za to pieniędzy, robią to, bo – lubią…
Jak widać – i przy tak prostych zasadach można się naciąć…
Ech, lubią, ale tamci, co nie przyszli, to widocznie tak nie za bardzo.
No nic, mam nadzieję, że ktoś to przy najbliższej okazji (na spotkaniu?) dobitnie skomentuje.
Jeśli tylko odważą się pojawić…
Taki numer zdarzył nam się pierwszy raz…
To chyba przez to, że pojawiło się wiele nowych osób… My trzy robimy to od dawna.
Aaa, skoro Wy we trzy od dawna, to podejrzewam, że te nowe osoby poczuły się zwolnione z obowiązku. „Bo przecież te panie to już obrabiają”.
Nie, Quacku. To tak nie działa.
Najpierw ogłasza się, że będą organizowane warsztaty i pyta, kto chce je poprowadzić. Zgłoszenie się jest wiążące, a przynajmniej – było. Oczywiście, można się wycofać, nikt za to głowy nie urwie, ale wypada jednak resztę uprzedzić.. a przynajmniej – wypadało…
Ani ja, ani jedna z tych prowadzących nie zgłosiłyśmy się, przyszłyśmy na błagalną prośbę tej trzeciej, która się zgłosiła (wraz z dziesiątką innych) i jako jedyna się zjawiła. Reszta zdeklarowanych okazała się nieosiągalna…
My nie podpisujemy żadnych umów, list obecności i tym podobnych rzeczy, po prostu – „mówimy”. I do tej pory to wystarczało.
Melduję, że już wreszcie jestem.
Wczoraj knucie -dziś dwa knucia…
Czy jutro będą trzy? Bo to w takim kierunku eskaluje…
Na jutro nie planuję.
Ale ja to Pikuś wobec Tytana Knucia Tetryka.
Och, to w ogóle nie pytam w takim razie

Pan(i) Pikuś.
Kontra TeKaTe.
Pani Pikuś kontra Tekate brzmi jak tytuł najnowszej produkcji Twentieth Century Fox Film Corporation;)
Dobry wieczór, Maczku:)
Dobry wieczór Leno!
Taaa, z chwilę ze mnie jakąś HaKaTę zrobicie… 😉
No wiesz?
A ja miałam takie ładne skojarzenie… Tecate Chili Beer…;)
Witaj, Tetryku:)
Witaj, Leno!
Lepszego dnia dzisiaj! 🙂
Dziękuję:)
Jak już popracuję, wyśpię się i znów popracuję, będę sobie kartkować. Przynajmniej – taki jest plan:)
Miłej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, poproszę panią Gienię. Już doszła do siebie po nocnej zmianie, mam nadzieję?
Witajcie!
Podobno środa rozpoczyna koniec tygodnia 😉
O, to by było idealnie. Ale jeszcze trochę czasu na pracę niech zostanie.
Czyżbyś zrobił sobie wydłużony weekendzik?
Nie, tak mi powiedziała koleżanka po drodze do pracy 😉
Deszczowo witam!
Przedwieczorne dzień dobry, Wyspo:)
A u nas sypie, sypie, sypie…
Ale może nas nie zasypie:)
A tu szaro, buro i spać się chce.
No to po pracy i na przerwę. Poza tym jeszcze trochę załatwiania, ale generalnie wszystko do przodu.
Do tego stopnia spać się chce, że nieco pospałem.
Przprszm, niewykluczone, że dzisiaj w każdej chwili będę musiał opuścić Wyspę, w trybie nagłym. Nic strasznego się nie dzieje, ale tak dzisiaj wypadło. Zobaczymy. Gdybym przestał się odzywać, wszystko będzie w porządku (no chyba że jutro rano dalej będę milczał
)
Na wszelki wypadek może miś się przyda?
E, nie. Na razie jestem.
Pośnieżonebardzo dobry wieczór, Wyspo:)
Sypie:)
Dziś wtrakciespacerkowo nabrałyśmy urody bałwannej. Z tym, że jedna z nas stała się urodziwa bałwannopoprzecznie, a druga – bałwannopodłużnie;)
Panny bałwanny?
Dobry wieczór!
Znalazłam taki cytat -Jan Nowicki o sobie.
„Jestem aktorem z przypadku i zamiłowania. Ten zawód wybrał mnie nie ja jego.
„Gazeta Pomorska”, 12 sierpnia 2005
I jeszcze jeden „Starość może być bardzo smutna, ale jedno jest pewne: trzeba zrobić wszystko, żeby była radosna.”
„Dziennik Teatralny
Też się już pożegnam, bo jeszcze trochę zadań przede mną:
(d)ziewannych snów, Wyspo:)
Zachowujmy radość, bo nigdy nie wiemy ile czasu nam zostało.
(Jutro mam pogrzeb koleżanki z harcerstwa).
Śpijcie dobrze, dobranoc.
Witajcie!
Przyznam, że na ten rok mam dość pogrzebów.
Ciekawe, kto teraz będzie pisywał „Listy do Janka”…
Ja dziś idę na pogrzeb, a następny mam w poniedziałek.
Dziś -koleżanki z ZHP i LO, czyli „moja półka”
Dzień dobry, kapeczkę zaspałem, nie wiem, dlaczego, jakoś tak wyszło.
Może kawka od Gieni pomoże się dobudzić?
Mnie się dzisiaj śniło, że olałem budzik wyłączyłem go i zasnąłem ponownie. Ku mojemu zdumieniu budzik obudził mnie później o normalnej godzinie!
Czekaj, to subiektywnie zaspałeś, mimo że obiektywnie nie? To brzmi jak całkiem korzystny układ!
Niestety, nie idzie za tym efektowniejsze wyspanie się… 🙁
Witajcie!
Umykam.
Przemoknięta, zmarznięta, głodna wracam do domu.
Po pracy i na przerwę. Bardzo dzisiaj korzystnie, oby tak dalej.
Wreszcie w domu! Biuro już prawie całe w paczkach…
Napiszesz coś bliżej? Bo te paczki brzmią intrygująco (chyba że zgubiłeś ogonek i miały być „pączki” – co byłoby jeszcze bardziej intrygujące).
Brawa dla Ciebie i tych, co uczestniczyli w pakowaniu.
Po pogrzebie poszłam jeszcze zrobić porządek i zapalić lampki na grobie rodziców mojej przyjaciółki. Jak pisałam byłam zmarznięta, zmoknięta itd.
No i nie wolno mi dźwigać. Jednak mam wyrzuty sumienia.
Quacku chodzi o zmianę siedziby biura KODu, czyli przygotowania do przeprowadzki.
Aaa, teraz wszystko jasne.
W odwodzie były jeszcze paczki świąteczne, inaczej zwane prezentami. Ale skoro nie…
Lena dalej spaceruje?
Czy coś mi umknęło?
Dzień dobry, na zewnątrz puchowy śniegu tren, bo napadało.
A wewnątrz nastrój oczekiwania.
Na Gienię.
Witajcie!
Witajcie!
Tu ani śniegu, ani trenu. Błękit nieba, nad horyzontem ograniczony brudnoszarymi chmurami, których proweniencji wolę nie dociekać(za Sir T. Pratchettem)
A piąteczek nastraja generalnie optymistycznie!
Jutro nie musisz iść do roboty?
Niee. Odsypianie jako takie pewnie w niedzielę, ale jutro wolne.
A Leny dalej nie ma…
Hop hoop, Leno!?
To ja może krzyknę głośniej?
Leno!
Bardzo odprzedwczorajszośnieżycowe dzień dobry, Wyspo:)
Mi udawało się odkopywać spod tych zwałów bez problemu, ale pan I. dał radę dopiero dziś…
🙂
Dałam znak, a teraz wracam do wycinania ( świąteczków nie – numerów), bo jutro od rana bede sie wyżywau warsztatowo;)
A dziś bede zaglondau na Wyspę, żeby nożyczki (znowu one!) odpoczęły. Jeśli pan I. znów nie zastrajkuje…
Lena jest!

A ja dawno nie byłam Pod Jaszczurami”
Jestem, Maczku:)
Dobry wieczór:)
Też się cieszę! 🙂
Ziąb zupa… ziębowa?
😉
OMG, brzmi jak z zięb (fringilla coelebs).
Ziąbowa też nienajlepiej
Po pracy i na przerwę zmykam.
Nożyce też mają przerwę:)
A cały proces zupowy zaczął się od porannego, dość banalnego spostrzeżenia (vulgare observationis), kiedy to, wyglądając przez okno, pomyślałam: „Ale sypie! No to kalkulacja zimna!”
A stąd już niedaleko było do skojarzenia:
„Dąb – zupa dębowa.
Ziąb – zupa ziębowa.”
😉
Dobry wieczór, Quacku:)
Bardzo,bardzo ciekawe było spotkanie.
Do Krakowa też dotarł śnieg.
Taki paskudny,mokry,brrr.
Też po spotkaniu dotarłem do domu. Chlapa śniegowa! Brrr…
Dobrze, że I.Leny się odkopał, bo się niepokoiliśmy 🙂
Tutaj nadal raczej biało. Nie żebym był tym zachwycon.
🙂
Dobry wieczór (po oficjalnym pożegnaniu, chi, chi), Tetryku:)
Muszę jeszcze powycinać gwiazdki, bombki, rękawiczki, brody, czapy Mikołaja, choinki….
Pożegnam się zatem oficjalnie:
dobrej nocki, Wyspo:)
A nieoficjalnie może jeszcze zajrzę, jak mi palce nie odmówią posłuszeństwa;)
Spokojnej, ja raczej już zemknę, bo dzień był intensywny.
A jutro słomiane wdowieństwo, więc luz. Przyjdę, jak wstanę
Się będzie działo?
Uważaj zwłaszcza na bombki, aby przy wycinaniu nie naruszyć zapalnika 😉
Melduję, że przeżyłam i to w jednym kawałku, choć łatwo nie było;)
Dobry wieczór, Tetryku:)
À propos Mikołajowych akcesoriów: na którymś Watrowisku na Jurze spotkałem na ulicy tamtejszego proboszcza, który zaczął mnie namawiać, abym w grudniu robił u niego za św. Mikołaja — ze względu na warunki naturalne. Zmartwił się, gdy usłyszał, żem nietutejszy
No tak – ten wydatny brzuszek, ten czerwony płaszcz…;)
A księżulo miał kiepsko opanowane środki perswazji – powinien był Ci zakomunikować, że zrobi z Ciebie… Gwiazdora;)
Rola Gwiazdora mnie równie rajcuje, jak rola świętego!
A nie próbowałeś się mu przedstawić tak jak na niektórych spotkaniach bywało ? (P. G. ateista)
Zimowe dobranoc!
Pochmurne, zimowe dzień dobry!
Gienia ma dziś wychodne, więc Kelnereczka podaje śniadanie.
Zbiera zamówienia -co dla kogo?
Witajcie!
Jak zwykle w sobotę, po zakupach i po śniadanku.
Dzień dobry, właśnie wstałem. Jutro prawdopodobnie będzie podobnie
no a w tygodniu…
Ciszaaaa….
Quacki -słomiany wdowiec -„się dzieje?”
Tetryk w wirze przeprowadzki
Lena ? – w wirze..?
Makówka zabiera się za „robótki domowe”, a fuj, ale kiedyś trzeba.
Miłej soboty Państwu życzę!
Jestem, ale nic specjalnego nie robię, ot, różne sobotnie zajęcia.
Jak dzieci były w wieku przedszkole /szkoła podstawowa i zdarzało się, że mąż gdzieś wyjechał z nimi (nie było chętnych babć do zajęcia się nimi, więc na zmianę wywoziliśmy ich z Krakowa w ramach naszych urlopów).
Ja wtedy prosto z pracy gdzieś tam szłam i wracałam na noc spać.
Albo urządzałam imprezki w domu. („jaka okazja?” „Wyjechali na wakacje wszyscy moi…”)
Się działo!
Nie bardzo mam z kim robić imprezki.
Poza tym akurat jestem bliżej snu zimowego niż nastroju imprezowego
Też jakaś przymulona jestem od paru dni.
Ale gdybyś ktoś zawołał na imprezkę pewnie bym zaraz rzuciła porządki, przelewy, gotowanie obiadu i „zadzieram kiecę i lecę”.
Makówko! Do roboty!
U nas na obiad dzisiaj są hot-dogi. Tu specjalnej roboty nie ma, ot, buły odpiec, parówy odgrzać, wlać keczup, wsadzić parówkę w bułkę i już.
Też się nie wysilam, ale jednak tak bardziej obiadowo:
Pomidorowa z makaronem, udko z kurczaka+ ziemniaki+sałata.
Nawet mam deserek -ciasto, ale nie domowe, kupny piernik.
A tutaj dzieci wyżej cenią takie fastfoodowe jedzenie
nie powiem, prościej jest dzięki temu.
Syn lubi takie jedzenie, ale w trakcie wycieczki, jeżdżenia na nartach itd.
A w domu to ma być zrobione przez mamusię, która nie lubi, nie umie gotować, ale jednak, jednak…
Lena się warsztatowała:)
Było całkiem przyjemnie, tylko ociupinkę długo, od ósmej do dwudziestej z godzinną przerwą.
Witaj, Maczku:)
Ja zmykam na odebranie kluczy
Będzie parapetówa? Taka bodaj symboliczna dla odbierających?
Niestety, spotkanie było robocze: co wejdzie przez które drzwi itp. Całkiem na sucho…
To masz tu
Za nowe biuro! I za tych, co aktywnie uczestniczyli w przeprowadzce!
Przeprowadzka dopiero będzie! Dziś odebraliśmy puste pomieszczenie.
Bleeeee.
Myślałam, że już coś tam przewieźliście.
Komu?
Oddalam się na chwilę z Wyspy…
A teraz pora dokończyć sobie obiad 🙂
No to jestem z powrotem 🙂
To 269 komentarz.
Na pięterku trochę rozmawialiśmy o tytułowym samolocie, forcie i balansujących rzeźbach.
Oprócz tego :
-o psim ogonie kierującym samochodem
-o nierzetelności bliźnich
– o zmarłym Nowickim
-o biurze w paczkach (nie pączkach!)
-o zupie…ziębowej
-o rozmowie o transpłciowości w Jaszczurach
– o zimie , tej białej śniegowej i tej szarej deszczowej
I paru innych sprawach. Czy już nie czas na nowe pięterko?
Kąpletnie nie mam pomysłu. Chyba żeby kolejną konserwę otworzyć.
O, a może nawet mamy na półce coś odpowiedniego na tę porę roku…
A niech i będzie konserwa.
To ja zapraszam na przeprowadzkę na nowe (odgrzane) pięterko.
Mamy nowe pięterko, które już zdążyłam odwiedzić.
Nawiązując do nowego wpisu obwieszczam, że wszyscy tu komentujący byli grzeczni, ale nie będziemy robić konkursu kto był najgrzeczniejszy, gdyż z braku pomnika nie ma potrzeby utaczania komukolwiek krwi.
Wszystkim bardzo dziękuję za komentowanie i wspólną zabawę.
Zawsze grzeczna Makówka.
(ALE CZY NA PEWNO TACY GRZECZNI?!?)
I to są zalety nieposiadania pomników na Wyspie
WYSTARCZAJĄCO grzeczni!
Dzięki, Maczku, za fajne pięterko:)
Zazipałam się, to teraz statecznie podążę wyżej:)
Proszę, proszę, dziękuję za miłe słowo Leno.