Pokropił deszczyk drogi
i mrozek je nawiedził –
spełniając tym wymogi
powstania gołoledzi.
Nareszcie sen się wyśnił –
kierujmy więc uwagę
na miły widok bliźnich
tracących równowagę.
Gołoledż, ach, gołoledź!
Któż większą radość zna?
Oj, nie da nam zramoleć
gołoledź, le verglas!
Nic ducha tak nie cieszy
jak tarapaty ciała,
gdy – bęc i postać leży,
co przed chwileczką stała.
Nad potłuczonym zadkiem
się inna postać biedzi.
Nas śmieszą nie przypadkiem
ofiary gołoledzi.
Gołoledź, ach, gołoledź!
Niepowtarzalna gra!
Oj, wszędzie będzie boleć
gołoledź, le verglas!
Tu ktoś się podparł nosem,
aż z nosa poszła stróżka!
Prześmiesznym tam znów pląsem
posuwa się staruszka.
Staruszek jej z pomocą
śpieszący machnął kozła.
Rozrywki miłe to są –
gołoledź je przyniosła.
Gołoledź, ach, gołoledź!
To pląs! To wstrząs! To łza!
Nad wszystko będziem woleć
gołoledź, le verglas!
Największe – co i nie dziw –
do śmiechu są powody –
gdy się na gołoledzi
roztańczą samochody!
Piaskarki drzemią w bazach
dotknięte brakiem piasku –
więc w krąg po szosach hasa
wesoły tan pojazdów.
Gołoledź, ach, gołoledź!
Kostucha walca gra.
Hej, duszę Bogu poleć!
Gołoledź! Le verglas!
« Lajkonik: Reedycja. Odc. 20 | Samolot, fort i balansujące rzeźby. » |
01
gru 2022
Bardzo dobry wybór!
)
Odsłucham już w domu, jak wrócę wieczorkiem – mam nadzieję bez tańczenia (właśnie wymieniłem opony
W tym samym momencie Tetryku pochwaliliśmy wybór, ale Ty byłeś widać o parę sekund szybszy=jesteś wyżej.
Witaj, Tetryku:)
Cieszę się, że Ci się podoba.
Pieśni o zimie wprawdzie nie było w repertuarze, ale gołoledź jest może nawet bardziej utrafiona;)
Piasku po kołem:)
Świetny wybór Leno!
Piosenek z przyjemnością wysłucham jak wrócę, bo zaraz umykam.
Hm…znam taką jedną co nos potłukła na Cyprze, kiedy gołoledzi nie było.
Witaj, Maczku:)
Dziękuję.
Polecam – widowisko prześmiewcze i, niestety, wciąż aktualne.
Mam nadzieję, że ból już minął, albo minie lada moment, a wtedy będziesz mogła z dumą pytać, czy jest jeszcze ktoś, komu na Cyprze udało się potłuc nos;)
Dzień dobry, ja po pracy i jeszcze po jednych wyjątkowo irytujących zakupach, przy których kapitalizm w szczegółach objawił swoją wredną gębę (ma też niewredne, żeby nie było, ale ta wyjątkowo wkurzająca). Napiszę może więcej wieczorem, po przerwie.
Natomiast co do meritum pięterka, to muszę powiedzieć, że TEGO NIE ZNAŁEM, mimo że mi się wydawało, że znam wszystko (i Divertimenta mieli Rodzice w formie książkowej, więc wydawałoby się, że chociaż tekst… ale to akurat z Kabaretu Jeszcze Starszych Panów, tak? No to tego nie…). Jak zwykle urokliwe rytmy i rymy, mimo treści powodującej truchlenie. I ten francuski sznyt w wygłosie!
(A teraz na przerwę)
Dobry wieczór, Quacku:)
Szerzej odpowiem późniejszym wieczorem, bo my teraz – na spacerek:)
Tak, to z Kabaretu Jeszcze Starszych Panów.
Też trafiłam na to niedawno, obejrzałam i bardzo mi się spodobało. Także dlatego że wciąż aktualne.
I, oczywiście, z powodu pana Igora, którego gra zawsze jednakowo mnie zachwyca. A już napatrzeć się nie mogłam na te pląsy przy piosence o widmach (ok 17.00):)
Quacku, masz jeszcze wenę do opisania „wrednej gęby kapitalizmu”?
Aaa, widzisz! Oczywiście zapomniałem, dobrze, że przypomniałaś. To może zejdę na dół, żeby to miało odpowiednią szerokość do potencjalnej dyskusji.
Odrobinkę spóźnione (z przyczyn niezależnych), pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Mrozik się wzmaga:)
Ha, zerknij na film dobranockowy. Może i u Was coś takiego będzie? Nie żebym życzył logistycznie, ale uroda tych zdjęć jest niezaprzeczalna.
I dobry wieczór oczywiście!
🙂
Nasze myśli szły tym samym torem, Quacku:)
I dzisiaj obeszło się bez korków, na szczęście.
Bo na Wyspie sieć dróg jest świetnie rozplanowana;)
Za to korki pieszo-rowerowe na chodnikach dały się dziś we znaki…
Posolony pas między pasem dla pieszych a ścieżką rowerową wabił i jednych i drugich. On jest chyba neutralny, więc nikt nikomu nie chciał ustąpić drogi…
Pomysł posypywaczy może i salomonowy, ale efekt już niekoniecznie…
W domu po wielu zajęciach wymieniam uszkodzony router 🙂
Ale na Wyspę jakoś wchodzisz? To dobrze!
Dobry wieczór, Nocny Tetryku:)
Zamarznięta, zmarznięta, ale bardzo, bardzo szczęśliwa wróciłam właśnie do domu.
Spóźnione urodziny, zimowy spacerek…
Miło to czytać:)
Dobry wieczór, Maczku:)
Tajaj zatem! Tuszę, że szczęście w przeciwieństwie do zmarznięcia pozostanie!
Ta jaj! Najważniejsze, że szczęśliwa!
Rozgrzałam się zupą, która mi została z obiadu.

Szczęście zostało …dopóki życie znów nie kopnie.
Czy wspomniałam Wam, że ktoś przyniósł wino, a ja lokalną cypryjską wódkę?
Nie pytajcie, czy coś z tego zostało, bo i tak nie odpowiem.
Nie nie, lepiej nie. My mamy jeszcze rakję z Krety, maluśką, połówkę cyz ćwiartkę. Ale pewnie pójdzie w Sylwestra, gdyż wyjeżdżamy do tych znajomych, co z nimi tamże byliśmy. O właśnie, że przy okazji zaanonsuję – od 30 grudnia rano do 1 stycznia po południu nas nie ma.
Nie pamiętasz?!?
Z tą wredną gębą kapitalizmu to było tak:
Najjunior potrzebował sprzętu elektroniczno-graficznego do swoich studiów i pracy, niekoniecznie bardzo wyrafinowanego, ale dość drogiego, żeby zwrócić się do nas o wsparcie.
Znaleźliśmy ten sprzęt wczoraj wieczorem (to istotne) w witrynie jednego z sieciowych sklepów z elektroniką, razem z dodatkiem, na którym zależało młodemu. Okazało się, że sklep ten proponuje klientom dogodne raty (na 20 miesięcy, 0%, a jeszcze w dodatku pierwszą ratę płacą za klienta). Ponieważ wczoraj kończył się listopad, to chociaż na stronie www nie było nic nt. ograniczeń czasowych ani żadnych innych tej promocji, zadzwoniłem na infolinię tego sklepu, gdzie powiedziano mi, że tak, jak najbardziej, promocja trwa i możemy również jutro (czyli dzisiaj) z niej skorzystać.
Dlatego dzisiaj po południu poszliśmy do sklepu stacjonarnego tej sieci, żeby dokonać zakupu (gdyż wychodzę z założenia, że lepiej iść do sklepu stacjonarnego, pomacać sprzęt przed kupnem – lub chociaż obgadać szczegóły z żywym ludziem). Sprzęt zakontraktowaliśmy i ruszyliśmy do kasy.
Co się okazało:

1. Promocja „sklep płaci pierwszą ratę za klienta” była do wczoraj
2. Po wypytaniu o zatrudnienie, zarobki etc. system wyrzucił, że nie możemy wziąć sprzętu na 20 rat, tylko na 10 rat (każda oczywiście 2 x wyższa), NO CHYBA że wykupimy ubezpieczenie, to wtedy tak, na 20 rat (ale ubezpieczenie przedraża całość zakupu o ok. 1/4)
3. Nie, nie można tego wziąć na raty na firmę, tzn. z fakturą. Na firmę można go wziąć w leasing (drożej mniej więcej tak samo jak w p.2)
No, to się dość różniło od tego, co widziałem na stronie www i co usłyszałem na infolinii.
Ostatecznie wzięliśmy na fakturę, płacąc całość od razu. Teraz my będziemy kredytodawcą Najjuniora. Będziemy od niego ściągać raty co miesiąc!
Najrozsądniejsze wyjście!
Nb. czy Najjunior ma już własne dochody, z których spłacałby raty sklepowi, czy jest to rozliczenie typu „podatek od zapomogi”?
No wiesz. Dochody od rodziców, od babci, od wujostwa… (wczoraj akurat miał urodziny), ale i pierwsza wypłata, bo w ramach praktyk pracował dla jednej agencji i faktycznie zarobił! Z tym że ta wypłata to tak gdzieś, ee, może 1/5 całej sumy. Natomiast summa summarum uzbiera może około połowy, a z resztą będziemy się rozliczać dalej, tak jak piszesz, w ramach podatku od zapomogi. Albo tygodniówki (tyle że comiesięcznej).
Natomiast uczciwie przyznam, że młody ma szczerą chęć spłacić nam to jak najszybciej, zobaczymy, może to się okaże motywacją do zarabiania dalszych pieniędzy.
Czyli przedłużyliście Dziecku dwudziesto-ratalną promocję, która skończyła się w sklepie:)?
Czy w Waszej ofercie również uwzględniliście proponowane przez sklep dogodności związane z pierwszą ratą;)?
Na drugie pytanie nie musisz odpowiadać, żartuję:)
Nie dało się zweryfikować słów konsultanta telefonicznego?
Ostatecznie ktoś nie dopatrzył swoich obowiązków i wprowadził klientów w błąd…
Czy już nie chciało Wam się robić afery?
Nie chciało nam się robić afery. Ale trzeba przyznać, że zniechęciło nas to skutecznie do zakupów w tej sieci, która ma w nazwie tak jakby nazwę pewnej waluty…
Och!
I ja mam więc chyba z tą firmą swoje porachunki…
Jako stała klientka miałam konto promocyjne, które pozwalało mi na zakup po niższej cenie niż sklepowa i trzy razy (przy dość pokaźnym zakupie za gotówkę) to konto zaginęło w odmętach ich komputerów… Czwartego razu nie było…
Za to były później nachalne telefony i semesy promocyjne, oferujące (nagle) towar na zasadach sprzed zniknięcia konta…
No właśnie. Czyż nie wredna to gęba? Dopóki trzeba klienta skusić, będziemy się szminkować i wabić, ale jak już chwyci przynętę…
Wredna.
Dodam, że i obsługa na miejscu nie powalała…
Na (dość dużej) powierzchni sklepu trudno było trafić na sprzedawcę, bo chowali się po kątach, a siedzący za kontuarem potrafili bezczelnie oznajmić, że oni „nie są od ganiania po sklepie i targania towaru”. Jak już się dorwało jakiegoś sprzedawcę, to czekało się do niego w kolejce…
Koleżance, której pękła rura w odkurzaczu u nich kupionym, oznajmili, że wymienić nie mogą (a była jeszcze w okresie reklamacji), za to chętnie sprzedadzą jej nową… wraz z całym odkurzaczem. Bardzo ich ten dowcipas rozbawił. Mnie i koleżankę – mniej…
Co za… (gryzę się w język, żeby nie rzucić na Wyspie nieprzystojnym epitetem).
Czasem dobrze nic nie kupować tak sobie pomyślałam czytając Quackowe i Leny „przygody”.
To prawda. Dlatego raczej omijamy takie miejsca. Czasem jednak się nie da.
Wstałam dziś przed czwartą rano i trochę już dziobię nosem w klawiaturę, więc pożegnam się już:
dobranoc, Wyspo:)
Również umykam. Dobranoc wszystkim!
Witajcie!
Wszyscy jeszcze śpią, a ja już w robocie
A gdzie tam śpią, o tej porze byłem w łazience.
Znaczy można śniadać. Pani Gieniu?
Śniadać można TERAZ.
Witam Państwa!
Śniadanie, zakupy, zrobienie na szybko czegoś na kształt obiadu i biegiem na 16 pod Jaszczury.
Po pracy — teraz, wzorem Mistrza Q., przerwa 🙂
Jestem w domu.
Udało mi się uprosić wejście na spotkanie z Tuskiem. Okazało się, że było to spotkanie zamknięte dla dziennikarzy.
Opiszesz wrażenia?
Wieczorkowo mroźne dzień dobry, Wyspo:)
Dziś do kolejki (we wspomnianym niedawno samiku – a jakże) przydreptał taki Babciulek i zagaił:
-A jak ja by tu stanęła koło samej na przyprzążkę, to bardzo by się gniewała, a?
Już tak dawno nie słyszałam tej „przyprzążki”, że prawie zapomniałam, że istnieje 🙂
Słyszę to uszami wyobraźni! 🙂
🙂
A do „samej” zamiennie z „samej jednej” jako formy grzecznościowej już zdążyłam przywyknąć:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Niech będzie najlepszy!
Moja cioteczna babcia pracowała w sklepie „żelaznym” w małym miasteczku. W targowy dzień, gdy w sklepie było czarno od ludzi, taki Babciulek usiłował komplementem uzyskać ominięcie kolejki:
– Pani! Pani! Niech pani będzie tak inteligentna i mi poda bez kolejki!
Ciotunia nie dała się wziąć na lep i odbiła koncept:
– Niech pani będzie tak inteligentna i stanie w kolejce!
Cudne:)
Ten „mój” Babciulek miał dwie kajzerki i serek waniliowy, to go puściłam przed siebie. Nie tylko nie protestowali ci za mną, ale nawet ci przede mną puścili go na początek. Drobny był, to przemknął, zapłacił, odwrócił się, powiedział:
-To ja im wszystkim bardzo dziękuję – i podreptał do wyjścia:)
Och, i ta trzecia osoba, tutaj ewidentnie bez intencji wyniosłości! Ależ to się czyta (jakby się słuchało).
🙂
Tak.
„Ja” jest pozostałością po języku rosyjskim, gdzie niektóre formy czasownika nie informują o podmiocie wypowiedzi:)
No to tak, jedno zlecenie zakończone (etap II, tzn. jeszcze wróci za jakiś czas na dni parę), od poniedziałku następne, od zera 🙂 bo już kolejka czeka, więc żeby się wyrobić.
A na razie na przerwę.
Brawo, Quacku:)
Miłego i zasłużonego przerywania się:)
Dobry wieczór:)
A my na spacerek, a po powrocie do garów, bo zafundowałam sobie pasztetowy wieczór:)
Będziecie mieć niezły pasztet! 😉
Już po pasztecie;)
Wyszło sześć większych słoiczków i jeden mniejszy. Będę to jadła do Wielkanocy. Sama jedna;)
Och, biedaż Ci kryudaż!
Podać adres?
Ja bym bardzo chętnie wysłała, ale przy działaniu poczty, obawiam się, że mogłoby dojść coś w podobie Surströmming, Quacku:)
Ale jeśli nie boisz się zaryzykować – podawaj.
Ahahaha! Surströmming!
Ponieważ mam w gronie znajomych kilka znakomitych skandynawistek, słynna jest opowieść o tym, jak jedna z nich wracała ze Szwecji lub Norwegii do Trójmiasta, nabywszy właśnie puszkę tegoż specjału, ale wracała samolotem, a tego NIE WOLNO przewozić samolotem, bo puszka by pękła od różnicy ciśnień i zasmrodziła nieodwracalnie CAŁY luk bagażowy. W związku z tym puszkę podjęli się przewieźć znajomi, wracający samochodem, ale do Poznania. Pozostało jeszcze przetransportować inkryminowaną puszkę z Poznania do Trójmiasta i przywiozła ją jeszcze jedna skandynawistka, pociągiem, taktycznie w siatce wywieszonej za oknem (bo jakby pękło przypadkiem w przedziale, to armageddon!). Dowiozła, po czym puszka została triumfalnie otwarta na pewnej imprezie w ogródku (nie byłem obecny, ale widziałem nagrania). Pobliscy sąsiedzi zaczęli zgłaszać atak bronią chemiczną, co wrażliwsze osoby zrejterowały na znaczną odległość, tylko Skandynawowie obecni na imprezie zupełnie niewrażliwie zaczęli konsumpcję – z tym że zapijaną dużymi ilościami lodowatej polskiej wódki.
Świetna opowieść:)
Bo to naprawdę jest jak broń biologiczna. Wiem, co piszę, bo norwescy sąsiedzi mojej Przyjaciółki witają tym specjałem wszystkich odwiedzających ją Polaków…
Taki test na odporność? „Jak to wytrzymacie, to już wszystko w Norwegii wytrzymacie”?
A daj spokój…
Jestem wrażliwa na zapachy, więc przechorowałam pół pobytu…
Śledziowa choroba morska mnie dopadła…
A adres podam. Ten mail dostępny z kokpitu, z 11 w adresie, to właściwy?
Tak. Właściwy.
Czyli ryzykujemy:)?
No pewnie!
Ok.
To jutro (Maczek jeszcze nie wie, więc ewentualnie w poniedziałek) będę wysyłać czapę Maczkowi, to od razu i pasztet Tobie:)
Nie dalej jak wczoraj opowiadała mi znajoma o perypetiach z jedwabnym aksamitem na ślubny strój dla przyszłego męża. Znalazła jej odpowiedni koleżanka z Ukrainy. Zakupiła i miała wysłać, ale wybuchła wojna. Mimo to – wysłała. Droga paczki była monitorowana, więc po dwóch (bodajże) dobach przekroczyła granicę i znalazła się w Polsce. A potem zaginęła. Już u nas. Żadne interwencje znajomej nie skutkowały, a miesiąc później odezwała się koleżanka z Ukrainy ze słowami: Zgadnij, co właśnie do mnie przyszło?
Tak, to była paczka z aksamitem.
Znajoma nie chciała już zawracać Ukraince głowy, ale tej trafiła się okazja, więc przekazała paczkę komuś, kto jechał do Polski i przywiózł tkaninę ze swoim bagażem.
Znajoma uszyła strój i dziesięć dni temu odbył się ślub. Oni oboje są w grupie rekonstrukcyjnej, stąd pomysł na oryginalne „epokowe” ślubne stroje.
I trzeba przyznać, że wszyscy zaangażowani w uroczystość wyglądali rewelacyjnie, co widziałam na zdjęciach, części też, zresztą, stylizowanych:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Powtemowe!
(Przypis: WTEM w branżowym slangu (a przynajmniej wśród części branży) oznacza moment odesłania zlecenia do wydawnictwa. Jako że zdarza się z rzadka i jest znaczące, tak jak napis „WTEM” w komiksach o Tytusie, Romku i A’Tomku)
Świetne określenie. Zawłaszczam i będę propagować:)
Dziękuję w imieniu służby, że tak powiem!
Dobranoc Wyspo!
Spokojnej!
Śpij dobrze, Maczku:)
A gdzie lampka?
Ażeś się obudziła!
Zaraz będzie, jak nie Mistrz T., to mua.
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, dzisiaj obsługa weekendowa!
Wybywam na Zooma!
Na szczęście nie masz daleko! 🙂
Ta dzisiejsza technika…
Wyspane, odespane dzień dobry!
Witajcie!
Jak to w sobotę – po zakupach i po śniadanku.
Po śniadaniu i umykam, pa
I ja wreszcie po śniadaniu:)
Witaj, Makówko:)
A ja właśnie wróciłem i pobędę chwilę. Z przerwami na obiad, odkurzanie i potem już później na gości.
A ja sobie pracuję na ekranie obok 🙂
No to na szczęście niedaleko
A ja już po tych dwóch pierwszych na „o”. Znaczy po obiedzie i odkurzaniu.
Proza życia kiedyś dopada każdego
Gość w dom, Bóg w dom, Quackie z Wyspy
Lena w dom, Lena na Wyspę:)
Minęliśmy się odrobinkę, ale i tak dobrego dnia, Quacku:)
Prześnieżne dzień dobry tego już wieczora, Wyspo:)
Makówka wreszcie wróciła to i zjawia się na Wyspie.
Gdzieżeś to, Makówko, bywała?
Na spacerze, w sklepach sportowych, na zakupach żarciowych.
Kupiłam kurtkę narciarską, czapkę do niej i raczki na zimowe wycieczki górskie. No i dwie siatki, aby było co jeść.
Teraz idę robić sznycelki na jutro, bo w niedzielę wybywam na wycieczkę.
Dziecku za obwożenie mnie po sklepach należy się jutro bodaj obiad.
To już tak kiepsko, że się siatkami żywicie?
A i plecakiem.
Skoro poszalałam -kurtka, czapka i raki.
Inflacyjka… Znaczy – inflacyjna kolacyjka…
😉
Witaj, Maczku:)
Witaj, witaj Leno!
Och, Tetryku…
Mi nie wolno aż tak się śmiać;)
A czemuż to?
Śmiech to zdrowie!
Sport ponoć też;)
I takie coś na s…też.
Skoro mamy dwie rzeczy na s (no dobra, śmiech z na s z ogonkiem)to i tą trzecią.
Aaaa spacer na ten przykład również.
Sen. Nie zapominajmy o śnie;)
Przydomowopospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Nie było może szybciej, ale – bliżej:)
Całkiem miło się chodziło po całkiem białym, bo ludzi – wymietło.
Balują – czyco? W sobotni wieczór? Sodomia i gomoria…
🙂
Może mecz oglądali, Argentyny z Australią.
To by znaczyło, że możesz mieć w pobliżu kibiców jednej lub drugiej drużyny.
A – nie. Dziwnie cicho jest:)
Poza tym, teraz to im mogę zza kuchennej szyby pomachać:) Nie wybiją, bo świerk rzuty zamortyzuje;)
Witaj raz jeszcze, Quacku:)
Dobry wieczór! 🙂 Teraz to już na szczęście po meczach.
To nic nie znaczy… Ponoć ci najbardziej zagorzali kibice wracają po meczu do domu nie krócej niż tydzień;)
Z Kataru samochodem
🙂
No dobrze, jednak wymiękam :/
Dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Obiad na jutro zrobiony. Z łakomstwa przed chwilą zjadłam sznycla z kaszą, choć w ogóle nie byłam głodna.
Głowa umyta.
Teraz czas pakować plecak.
Więc jeszcze chwilę posiedzę (na Wyspie)
Toć nie z łakomstwa, tylko w ramach kontroli jakości! 😉
To brzmi lepiej. Jestem zadowolona z jakości.
Też się pożegnam:
Dobrej nocki, Wyspo:)
To i ja -dobranoc!
Witam Wyspiarzy!
Dzień dobry, właśnie skończył się opór, do którego spałem
To poprosimy tę panią, jak nie na śniadanie, to chociaż na lunch.
Mój został przerwany trzydzieści pięć minut wcześniej przez to wredne indywiduum, znane w niektórych kręgach pod nazwą budzika:)
Witajcie!
Quackie przeciągał się tak głośno, że i mnie dobudził!
No więc wygląda na to, że przydałby się nam jakiś sen zimowy.
Może by na zimowy czas przemianować Madagaskar na Somnus;)
Witaj, Quacku:)
Tylko ja jak myszka wstałam przed 7 i nikogo nie zbudziłam?
No na to wyglądywa.
Dziękujemy, nawiasem mówiąc
Proszę, proszę, ja zawsze jak myszka o takiej porze. Może dlatego, że jestem tak zaspana, że wykonuję jedynie jakieś lunatyczne ruchy.
Quacku, skąd wiedziałeś, że to ogon B-17?
Dość charakterystyczny kształt statecznika pionowego i układ kabiny tylnego strzelca.
Jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy.
A moi turyści krytykowali „e! To ma być samolot?”
Głównie dzięki znajomemu, który na okrągło ogląda „Ślicznotkę z Memphis” i ma kilka modeli tego samolotu w różnych wersjach
Rany! O czym wy rozmawiacie? Jakiś ogon? Czy on się (uśmiechnięty!) przyśnił? I jeżeli ta, to komu???
Zastanawiam się, czy Ci Tetryku wyjaśnić, czy wytłumaczenie zostawić na pięterko?
Mogłabym dziś zrobić szybciutko takie półpięterko z dzisiejszej wycieczki (na bieżąco zawsze najłatwiej i najszybciej).
Cypr i Malta wtedy będą kiedyś na rozgrzewkę na zimowe dni. Bo z tych wyjazdów mam więcej zdjęć, co wymaga selekcji itd.
Takiej selekcji jak z pakowaniem -największy problem, co pokazać, co odrzucić.
O, przepraszam
Na to wygląda, Maczku:)
Nawet ja, zapadając w pierwszy sen, niczego nie słyszałam;)
Snieżnoniedzielne dzień dobry, Wyspo:)
Hoho, a u nas tak częściowo stopniało, a częściowo gdzieniegdzie stopniałe zamarzło
Wczoraj posypywało cały dzień dość obficie, choć z przerwami, dziś lekko minusowo, więc i biało:)
Pomijając kwestię ogrzewania – pięknie!
A! Nie wszyscy umknęli:)
Dzień dobry Leno! W Krakowie -buro.
Jeszcze przybieli, Maczku:)
Z dziennego spacerku udało mi się nawet przywieść do domu trochę śniegu. W butach:)
Witaj, Kolekcjonerko!
Przez jakieś 2 godziny było słonecznie, ale się skończyło. Śniegu na lekarstwo…
Poczułam się jak Zbieraczka Kropka Eś;)
Tu słoneczko raczej w wersji (ś)miganej.
Witaj, Tetryku:)
Ocho:) Widzę, że Wyspianie już chyba umknęli do swoich schowanek, więc i ja udam się Tamże:)
Dapka (jak mawiało Smarkactwo) dokucza mi jeszcze na tyle, że nie mogę koralikować, więc może sobie pokartkuję ociupkę, zerkając jednym (doprecyzuję, że – z dwóch, coby nie robić niezdrowej sensacji) oczkiem na Wyspę:)
Dzie umknęli, jesteśmy!
🙂
Jestem!
Właśnie moja Zegarynka dość bolesnym (chyba dla nas obu) tykaniem swoim nosem w mój lewy bok przypomina mi, że 17.30 to pora jej kolacji.
I ten niemy wyrzut wzrokowy.
Chyba nakarmię, nie?
😉
Nie ryzykowałabym innej opcji.
Nie ryzykowałam, Maczku:)
Syty Psies to niegryzący Psies:)
O to to!
No nakarm. My mamy chwilowo Tifę, kotkę Najjuniora (bo wybył na weekend) i też głośno i wyraźnie daje znać, jak przychodzi pora na jedzenie.
Wyobrażam sobie:)
Moja kod manifestacyjnych zachowań opanowała do perfekcji. A jaka przy tym różnorodność:)
Smacznego wam! 🙂
Dziękujemy:)
Przerwa niedzielna z tej strony!
Przerwa spacerkowa z tej strony:)
Przerwa na kolację i potem budowanie pięterka z tej strony.
Pospacerkowo jestem:)
Mroźnie, przyjemnie. Niebo jasne, prawie białe, za miastem śnieg… Na tym tle kontury świerków, sosen i trzaskających nieopadłymi listkami brzóz wyglądają nieco… zatrważająco:) Może klimacik nie aż taki, jak w przywołanym na początku widowisku, ale jednak troszkę brrr…;)
Dobry wieczór, te nieopadłe listki brzma trochę jak z Kabaretu Starszych Panów z 1962 – tego pt. „Niespodziewany koniec lata”
Rzeczywiście:)
Ot – podświadomość:) Niby spacerek oderwany od pięterka, a i tak starszopaństwem muśnięty:)
Po nowym pięterku już pobuszowałam, więc tu dziękuję wszystkim za odwiedziny i fajne rozmowy:)