Ostatnio opisywałam spacerek w dniu 21 maja, który zakończył się odwiedzinami u chirurga.
Wyżalałam się potem w komentarzach (wszak od tego mamy Wyspę, prawda?) jakie różne komplikacje się pojawiały, a ja taka bidusia domowa z syndromem odstawienia od wycieczek i innych rozrywek.
Jednak jak wiecie jakoś sobie ten czas umilałam i jednak starałam się nie zardzewieć całkiem w domu.
29 maja poczłapałam na PIKNIK W MAŁEJ CHORWACJI.
Na czym to polegało można poczytać klikając w powyższy link, więc pokażę tylko parę pstryczków.









5 czerwca planowana była piękna trasa :
Start w Jaworkach, meta w Szczawnicy przy ujściu Grajcarka do Dunajca. Przejście przez schronisko przed Durbaszką — Wysoki Wierch — pod Pławna — zejście do Leśnicy i wąwozem Leśnickiego Potoku do Dunajca i dalej do Szczawnicy.
Makówka jednak wysiadła w Szczawnicy, reszta pojechała do Jaworek.
Zastępczo zrobiłam tylko taki malutki spacerek.
Szczawnica centrum — Gabańka — Sewerynówka — Kunie — Szczawnica Dolna.
Trochę powspinałam się do góry, aby popatrzeć na Pieniny i poćwiczyć chodzenie z jednym kijkiem,
a w drodze powrotnej ochłodzić przy wodospadzie Zaskalnik.
Jest to 5,5-metrowy wodospad na Sopotnickim Potoku, złożony z dwóch kaskad. Sopotnicki potok wypływa z zachodniego zbocza Przehyby leżącej w Paśmie Radziejowej. Na wysokości około 550 m n.p.m. jego krystaliczne czysta woda spada z wysokości 5 m z dwóch progów skalnych tworząc wspaniały wodospad Zaskalnik, nazywany również wodospadem Sopotnickim. Pod wodospadem spadająca woda utworzyła 2 metrowej głębokości kocioł ewersyjny.


A na koniec połazić trochę po Szczawnicy i poczuć się jak kuracjuszka (eh, rok temu o tej porze byłam w Horyńcu).




W busie pooglądałam zdjęcia przepięknych widoków, które podziwiali ci, którzy wędrowali zaplanowaną trasą, ale, ale mój spacerek też był miły.
11 czerwca Koło PTTK, którego jestem członkiem, oddelegowało koleżankę i kolegę, do dyżurowania na punkcie czwartego etapu Rajdu na Raty. Część z nas postanowiła im towarzyszyć.
Komisja Turystyki Górskiej Oddziału Krakowskiego PTTK nieprzerwanie, od 40 lat organizuje coroczny „Rajd na raty – Siedem Wierchów Beskidzkich” mający na celu poznanie Beskidów Zachodnich i ich Pogórzy. Etapy rajdu co rok usytuowane są na innych, mniej lub bardziej znanych szczytach beskidzkich, zapewniając uczestnikom dogłębne poznanie wszystkich zakątków Beskidów. Taka formuła Rajdu sprzyja także zdobywaniu przez uczestników kolejnych stopni GOT.
Będziemy wędrować po GSBW.
https:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/mynaszlaku.pl/powstal-glowny-szlak-beskidu-wyspowego-dzis-oficjalny-start/

Po drodze zatrzymujemy się przy takich stołach, aby świętować Imieniny Gosi -koleżanki z naszego koła.


Jak widać, był i sernik i torcik i inne smakołyki.
IV etap Rajdu na Raty znajdował się na Śnieżnicy.
https:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Anie%C5%BCnica

Tu też znajduje się punkt PTTK.

Dyżurujące na punkcie osoby przybijają chętnym turystom pieczątki, a Makówka w tym czasie poszła oglądać start paralotniarzy.




Wracamy — mijamy stację wyciągu.

Makówka przypomina sobie jak tu zjeżdżała na nartach. O, tu gdzie te chorągiewki i kwiatki.

Wycieczkę kończę zbieraniem chrustu w ramach akcji CHRUST PLUS.

Zapraszam do pospacerowania ze mną.
Trzy spacerki, różne, mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie…
Dzień dobry, chciałem tylko donieść, że wróciliśmy, ale jeszcze musimy się rozpakować i trochę dojść do siebie, w każdym razie jesteśmy i będziemy!
Super Quacku!
Dzień dobry, Quacku:)
Dobry!
A ja donoszę, że umykam na chwilę.
Jak będą jakieś pytania odpowiem chętnie wieczorem.
Jeszcze raz witaj, Makówko:)
Mimo niedosytu, o którym napomykasz, spacerki wydają się bardzo urokliwe i sprawiające Ci dużo przyjemności:)
Leno! Bożenko!
Otóż marzy mi się wyjazd na parę dni nad jakieś jezioro albo morze.
Spacerki urokliwe? -dziękuję. Starałam się tak je opisać i postanowiłam myśleć, że „jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma”.
Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie chwyciła przynęty i nie przytoczyła choć paru wersów ze wspomnianego na jednym ze zdjęć cyklu „W górach” M. Konopnickiej:)
Zamieszczony na tablicy dwuwiersz pochodzi z „Dunajca”, ale ja chciałam zacytować fragment „Przygrywki” (drukowanej w Tygodniku Ilustrowanym), która bardzo spodobała się H. Sienkiewiczowi:
„Co za śliczny wiersz, […] sam się śpiewa jak jaki mazurek Szopena. […] ta pani lub panna ma prawdziwy talent, który prześwieca przez wiersze jak promienie świtu przez mgłę.”.
To właśnie ta recenzja (zamieszczona na łamach Gazety Polskiej) stała się dla M. Konopnickiej bodźcem do dalszej pracy literackiej:):
„Ej! ujrzę raz na oczy insze sianożęci
Insze kurhany!
Ej! posłyszę ja przecież, jakto ludzie gwarzą
Obcym mi gwarem…
I wypatrzę miesiączek, z jaką wstaje twarzą
Nad cudzym jarem…
I dowiem się raz wreszcie, gdzie tęcza podziewa
Wstążek swych końce?
I jakie tam piosenki o zmroku rozbrzmiewa
Echo mdlejące.”
Oczywiście, cały cykl wart jest przeczytania. Do moich ulubionych utworów z tego cyklu należy „Na Dunajcu”, pewnie dlatego, że mam sentyment do Romantyków i dużo radości daje mi odnajdywanie ich śladów u późniejszych poetów:)
Finał tego wiersza:
Tęskno mi! — ej, pociąga dal sina, nieznana,
Wabi i nęci!
to jakby motto dla Makówki
Racja!
Wabi i nęci…oj, tak…
Jak ładnie spuentowałeś mój komentarz, Tetryku:)
Liczyłam na to Leno!
Dlatego (w biegu, bo już spieszyłam się na zbiórkę przed autokarem) pstryknęłam fotkę i zamieściłam. Uznałam, że wszelkie moje komentarze we wpisie są zbyteczne, bo te zrobicie Wy, a ja wtedy mogę uzupełniać.
Dziękuję za wiersz.
Uff, ogarnięte, co miało być ogarnięte.
Piękne zdjęcia i na oko bardzo miłe okazje. Widzę, że mimo złych doświadczeń nadal wpadają Ci w oko czworonogi? (Jak na chorwackim pikniku).
Fotki ze spaceru po Szczawnicy są fajnym kontrapunktem, w sensie reszta zdjęć to dużo przyrody, a tutaj (poza wodospadem i panoramą gór) – środowisko stworzone przez ludzi. A sam wodospad też znakomity, pewnie – jak to w górskich rzekach – woda lodowata, ale ten dwumetrowy kocioł brzmi nieźle w kontekście pływania.
Rajd na raty wydaje się świetnym pomysłem, bo to i do możliwości dostosowany, i okoliczności przyrody piękne.
Dziękuję Quacku za miłe słowo i już odpowiadam.
Czworonogi wpadają mi w oko, ale już boję się do nich zbliżać.
Ta wycieczka zamiast zaplanowanej dla całej grupy była zorganizowana dla mnie indywidualnie tak trochę „na pociechę”. Zostałam namówiona, abym się zapisała, a wtedy zostanie ułożony plan dostosowany do moich możliwości, ale jednak, abym coś zobaczyła i trochę poćwiczyła kondycję.
Wtedy jeszcze byłam bardzo osłabiona i ręka była spuchnięta i boląca.
Pamiętacie jak bywało, że opowiadałam, że byłam gdzieś z prywatnym kierowcą i fotografem? Tym razem miałam prywatnego przewodnika PTTK. Taki bonus od życia, czyli szczęście w nieszczęściu.
I dobrze, że akurat był pod ręką ktoś, kto miał apteczkę, bo akcję wyciągania kleszcza zrobiliśmy od razu na miejscu.
Tak -Rajd na Raty to dobry pomysł, aby zachęcać do wycieczek na mniej znane szczyty.
Prywatna wycieczka 🙂 można powiedzieć, że ewoluujesz w dobrym kierunku.
Ale i miłe towarzystwo nie od rzeczy.
No przecież sama bym nie poszła, bo natychmiast bym się zgubiła!
Gdy wysiadaliśmy wcześniej wszyscy się interesowali gdzie idziemy i czemu wysiadamy, ale od razu odpowiedziałam, że to indywidualna trasa „tylko dla pogryzionych przez psa”.
Wróciłam do domu i na Wyspę i już czytam komentarze.
Złoto-księżycowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór Leno!
Dobry, złoty!
Kochani, umykam, nadmiar wrażeń w weekend mnie wyczerpał.
Też poczułam dziwną senność, a przecież się dobrze wyspałam i nie miałam weekendu z NADMIAREM wrażeń.
Jeszcze chwilę będę. Mam ciasteczko do zjedzenia i herbatę do wypicia.
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
U nas dzień wstał piękny, ale już koło 10. ma padać 🙁
Dzień dobry, jestem, pochmurno i ma się na deszcz. W nocy chyba już padało.
Witajcie!
Dzień dobry
Zacna trasa
Nawet sama Szczawnica warta jest zwiedzenia
Kiedyś, w młodości, zrobiłem tą trasę (Jaworki – Szczawnica).
Była to zresztą część większej całości, bo robiłem wtedy ekspresową wyprawę z Muszyny przez Jaworzynę Krynicką, Piwniczną, Jaworki, Szczawnicę, Krościenko, Trzy Korony, Lubań do Nowego Targu (chyba)
Witaj Krzysztofie!
Zacna trasa to była ta, którą szła grupa, ale, ale…ta moja była w sam raz dla mnie na dany moment i w miłym towarzystwie.
Planujesz wracać na turystyczne szlaki w …wolnej chwili?
Umykam do zakaźników na szczepienie, do popotem…
Jestem i już będę domowa do …jutra.
Po pierwsze pogoda niepewna, po drugie po szczepieniu jednak powinnam się oszczędzać.
Na Klinice Zakaźnej wszyscy (rejestratorka, pani doktor, pielęgniarka) bardzo mili. Powiedziałam na koniec (dziś ostatnie szczepienie), że są bardzo mili, ale wolałabym ich już nie odwiedzać. Zgodnym chórem wszystkie panie mi tego pożyczyły.
Leżałam na tej Klinice kiedyś przez trzy tygodnie i mimo stresu związanego z powodem tego leżenia wspominam, że personel był życzliwy i robił co mógł.
Przemoknięte dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry, po pracy, ale za godzinę wypadło niespodziewane spotkanie.
W międzyczasie przeszła nieduża burza, popadało i pogrzmiało.
Czyli jeszcze chwilę pobędę przed wyjsciem.
Witajcie ponownie!
Za chwilę spróbuję przeprowadzki. Cierpliwości!
Cierpliwość to cecha mi obca niestety:)
No i niestety, podejście spalone. Pewnie w przyszłym tygodniu spróbuję kolejny raz.
Właśnie wróciłem ze spotkania, nie było przesadnie długie, ale podróż komunikacją publiczną w obie strony trochę trwała.
Idę po dobranockę w takim razie.
Niepozbawione wejściowych perypetii, ale (mam nadzieję) zakończone sukcesem dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry! Widziałem ten komunikat, ale właśnie wychodziłem
Wybyłam po przywitaniu, więc niczego nie widziałam. A po powrocie jeszcze bardziej nie widziałam:)
Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było 🙂
Idealnie oddałeś stan rzeczy:)
A ja akurat byłam domowa i kukałam co jakiś czas…
I czułam się jak dziecko, któremu zabrano cukierki i ulubionego misia…
Nie wiem, jak Ciebie dziś, ale mnie ostatnio zestresował z lekka fakt, że nie mogłam odpowiadać na komentarze na poprzednim pięterku:)
Na szczęście nie trwało to zbyt długo:)
A mnie, że chciałam Wam coś opowiedzieć jako ta zasadniczo „gospodyni pięterka” i obawiałam się, że tylko ja mam trudności.
Gdy już dowiedziałam się „u źródła” jaki jest powód to pozostała tylko świadomość „uzależnienia od Wyspy”.
No cóż…różne widać bywają nałogi…
Widzę, że sobie gwarzycie, a ja parę razy próbowałam wejść i już przestałam sprawdzać, czy się da…
Dobry wieczór, Makówko:)
Miałam podobnie.
Ale – dało się:)
Dobry wieczór Leno!
Deszczowy i dość chłodny ten wieczór…
Wyspa już jest, ale lampki jeszcze nie ma.
(Przecież nie można mieć wszystkiego!)
Mimo to już się pożegnam…
Witajcie!
Przepraszam za zamieszanie!
Wczoraj aż do północy nie miałem wejścia na Wyspę…
Ależ nie przepraszaj, wszyscy wiemy, że tylko dzięki Twojej pracy mamy Wyspę i doceniamy to.
Chwilowa przerwa uświadomiła, że jednak Wyspa jest dla nas ważna.
Myślę, że pisząc w liczbie mnogiej nie robię jakiejś nadinterpretacji Drodzy Wyspiarze?
Witam Państwa !
Dzień dobry, od wczorajszego wieczoru miałem Wyspę jakoś tak… pogiętą. Tzn. wywalił się cały układ strony (to się chyba nazywa „styl”?), co prawda widziałem wszystko, ale pokazywało stan 82 komentarze, a nowych nie dało się wpisać. Podobnie dzisiaj rano, dopiero teraz widzę wszystko na swoim miejscu i (mam nadzieję) działające.
Teraz mogę wracać do pracki 🙂
Wczoraj w nocy tak miałam w komórce, a na laptopie już było ok.
A wcześniej nie było nic nigdzie.
Ale przeprowadzka dopiero przed nami….
Ależ my bez tej Wyspy żyć nie możemy!
I co my byśmy bez Tetryka?
Tak, chwilowo problem jest odłożony i działamy nadal na starym serwerze. Niemniej wszystko jest gotowe, tylko w ostatnim etapie będę musiał prosić o pomoc dostawcę, bo wczoraj się na tym potknąłem…
Wypijam herbatę po obiedzie, zjadam ciasteczko i będę się zbierać na spotkanie z Olgą.
I po pracy, teraz na przerwę.
Prowadzenie dr Katarzyna Kasia
Dobry wieczór 🙂 Chciałem napisać coś wesołego , ale powszechny jest raczej smutek , to zrezygnowałem . Przyszły mi pewne wspomnienia z lat minionych w okresie stanu wojennego , kiedy gotowało się w społeczeństwie W Warszawie , nie doszło do starć zbrojnych z władzą ,ale spontaniczność społeczna została w pewnym sensie wykorzystana ,do szukania recepty na zbliżający sie głębszy kryzys ekonomiczny . Szukano sposobów na zapewnienia sobie jakiegoś ratunku w organizowaniu ogródków działkowych . Spontaniczność była nie kontrolowana i doszło w Dzielnicy Ochota do rozparcelowania jednego z parków . Pojawiły sie natychmiast tandetne obiekty , ogrodzenia i diabli wiedzą co jeszcze i nie było mocnych , aby park przywrócić do dawnego stanu .Ale nie tylko na Ochocie zakładano działki , bo wzdłuż linii tramwajowej z Woli na Bemowo , jedno pobocze było wykorzystane przez działkowców . Do dzisiaj rosną tam pamiątkowe krzewy i drzewa . Minęło wiele lat ,zanim władze zaproponowały tym działkowcom , działki pod Warszawą . Było , minęło , ale ten fakt mówi , że ze społeczeństwem nie można żartować . Lekcja dla rządzących

Dobry wieczór. Myślisz, że w końcu dojdzie do kryterium ulicznego?
Diabli wiedzą . W tym kotle informacyjnym wszystko jest możliwe .
Obawiam się, że spontaniczność w porównaniu z tamtymi czasami znacznie spadła. No nic, zobaczymy.
Z tego kotła informacją , że były szew Rady Europy Charles Michel ma udziały w spółce Agora . Jak widzisz , wszystko jest możliwe
No, w tej chwili struktura właścicielska wielu spółek jest taka, że właściwie każdy może mieć udziały w dowolnej. Przez różne fundusze (też mające udziałowców), etc.
Spadła nie tylko spontaniczność, ale i solidarność i entuzjazm.
To prawda. Niewiele wydarzeń jest w stanie ją wzbudzić. Wojna u sąsiadów, na pewien czas.
Ale już w miejsce solidarności i gościnności pojawia się coraz więcej zawiści -„czemu oni mają mieć darmowe bilety MPK?”, „ależ one są wszystkie ubrane, umalowane i jeszcze paznokcie mają zrobione”, „przyjeżdżają tu sobie, aby mieć wszystko za darmo”.
Mnie gdy to słyszę ręce opadają…
Wiejno-zimno-kotaminagłowęspadające dobry wieczór, Wyspo:)
Co tam się u Was dzieje?! Wiatr zwiewa koty na głowy ludziom?
Prawie:)
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że moja awersja do miejskich spacerów jest całkowicie uzasadniona…
Chciałam pójść na ten spektakl, o którym wspominam wyżej, więc zamiast zwyczajowo podjechać gdzie bądź, wybrałyśmy się na przechadzkę po osiedlu. Przechodziłyśmy sobie grzecznie obok wysokiego ogrodzenia, gdy nagle – ni stąd, ni z owąd – przeraźliwie miaucząc, spadło mi na głowę kocisko. Zsunęło się na ramię, odbiło i dało dyla.
Miauczeniu towarzyszyły tenorowe przekleństwa, zaryzykowałam więc płeć kotobola i spytałam:
-Zwariował pan?
Na co usłyszałam, traktujący o bezprawnie wdzierającym się na szczelnie ogrodzoną posesję kocie, monolog, w którym jedynym nadającym się do powtórzenia słowem było swojskie „przybłęda”.
Przeczekałam i dodałam:
-Ale nie musiał pan tym kotem we mnie rzucać.
Po tamtej stronie chrząknęło (teraz myślę, że to znamienne) i człapnęło.
Zrozumiałam, że to był kres konwersacji. Niby miałam ostatnie słowo, ale w tej akurat sytuacji bardziej nie miałabym nic przeciwko najbanalniejszemu choćby „przepraszam”.
Pociągnęłam zbaraniałą Psiułkę.
Po powrocie do domu okazało się, że chłodne dni czasem są zrządzeniem losu, bo kocisko, zamiast ramienia poszarpało mi kurtkę…
Życzę rzucającemu losu spadochroniarza z poniższego komentarza.
A propos, taki tekścik o spadających kotach ostatnio wpadł mi w oko w sieci, przełożyłem z angielskiego na polski, ponieważ poryczałem się ze śmiechu (doczytajcie do końca!)
„Mój tato w latach sześćdziesiątych należał do klubu spadochroniarskiego, razem z jednym facetem, kompletnym wariatem. Ten facet miał pomysł, żeby przetestować powiedzenie „kot zawsze spada na cztery łapy”, przy czym koty miały spadać z wysokości, z jakiej skaczą spadochroniarze, a on leciałby razem z nimi i obserwował ich zachowanie, mające na celu upadek na cztery łapy. Nie interesowało go, by zapewnić im bezpieczne lądowanie, chciał tylko obserwować zachowanie podczas spadania. W myśl jego planu lądowanie było problemem kotów, nie jego. Nazywał to naukową bezstronnością.
W końcu zabrał na pokład samolotu cztery bezdomne koty w poszewce od poduszki. Wyskoczył z samolotu, wywinął poszewkę na lewą stronę i wypuścił z niej koty. Ku jego zaskoczeniu wszystkie cztery koty natychmiast wczepiły się w niego. Pazurami. Biorąc pod uwagę, że każdy kot ma 18 pazurów, facet został podziurawiony przynajmniej w 72 miejscach, a prawdopodobnie w większej ich liczbie, ponieważ bezskutecznie próbował pozbyć się kotów podczas spadania, a one nic sobie z tych wysiłków nie robiły, przyczepiając się do niego ponownie z jeszcze większym przekonaniem, za każdym razem, kiedy próbował je oderwać.
W końcu dotarli na wysokość, na której gość musiał zacząć myśleć o otwieraniu spadochronu. Tu przerwijmy na chwilę, by wykonać parę działań matematycznych: otwierający się spadochron potrafi wygenerować przeciążenie o wartości nawet 3G [czyli trzy razy mocniejsze od przyciągania ziemskiego]. Kot w normalnej ziemskiej grawitacji waży średnio 4 kg. Przy 3G ciężar ten wzrasta do 12 kg. Kiedy więc spadochron się otowrzył, facet miał wbite w skórę 72 piekielnie ostre pazury, i każdy z nich szarpnął z siłą około 1/6 kilograma. W sumie 48 kg kociej masy. Generalnie gość został pocięty na paseczki.
Wszystkie cztery koty utrzymały się na skoczku podczas otwierania spadochronu, chociaż zsunęły się o kilka(naście) centymetrów po skórze spadochroniarza. Ten, krwawiąc i w dość kiepskim stanie zdołał wylądować bezpiecznie, mimo że dość twardo – na polu.
Kiedy tylko dotknął ziemi, wszystkie cztery koty zeskoczyły i odbiegły, pozostawiając faceta krwawiącego ze stu (a może i więcej) ran.
Był jedynym członkiem klubu spadochroniarzy niezadowolonym z rezultatów eksperymentu!”
Dobrze mu tak! Brawa dla kotów!
Nie wiem czemu – niezadowolonym. Ostatecznie koty spadły na cztery łapy, potwierdzając prawdziwość twierdzenia. A że na eksperymentatora? To była po prostu bezstronność naukowa kociego punktu widzenia;)
I tu sprawdza się słuszność teorii o przyciąganiu mniejszych mas przez większe! Zwłaszcza w swobodnym spadaniu!
🙂
Dobranoc wszystkim, umykam!
Też już opróżniłam swoją lampkę, więc dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Dziś po pracy wybywam na Watrowisko i wracam w niedzielę. Od czasu do czasu będę zaglądał, ale proszę o opiekowanie się lampką 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Miłego pobytu:)
Dzień dobry. Ja z kolei wybywam jutro rano i wracam jak Mistrz Tetryk, w niedzielę.
Witaj, Quacku:)
Tobie także życzę udanego wyjazdu:)
Słonecznie witam!
Dzień dobry, Makówko:)
Panowie Mistrzowie nas opuszczają, na Wyspie zrobi się ciszej, więc zanim wyjadą postanowiłam zawołać dawno tu niewidzianą Gienię.
Kobiecina chyba już dość odpoczywała?
Gieniaaaaaaaaaaa………….!
Czyli Wyspa (że tak zauważę, popijając herbatkę) przez najbliższe dni będzie raczej dziewczyńska?
Tyz piknie:)
Chyba,że Piotr kuknie? Krzysztof?
Lord wychynie z krzaków?
Dlatego napisałam „raczej”;)?
Umykam, ale tylko na chwilę.
Niestety nigdzie nie wyjeżdżam, ani nawet nie jadę na wycieczkę, więc wkrótce będę znów na Wyspie.
Szerokiej drogi Tetryku ! I dobrej zabawy!
Dzięki!
No to strzemiennego!
Międzyspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)
Pierwsze pływanie w Bagrach w tym roku zaliczone!
Dobry! Norma wypracowana, jutro rano wyjazd, ale dzisiaj jeszcze na Wyspie.
No i na razie przerwa.
Domowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś bez ekstremów:)
Milutki spacerek na (po?) łonie natury, ciepło i zaraz księżycowo:)
Kochani, umykam już. Dobranoc i do niedzieli!
Szerokiej drogi Quacku, baw się dobrze i wracaj do nas.
Jeszcze raz życzę udanego wyjazdu, Quacku:)
Miłych snów:)
Lordzie!
Hop! Hop!
Tetryk wyjechał. Liczę na Ciebie, że wyjdziesz z krzaków i zapalisz lampkę…
Skoro lampkowej tradycji stało się zadość, mówię:
dobranoc, Wyspo:)
Dobranoc Leno!
Też witam wszystkich.
Póki co słonecznie.
Coś dobudzić się nie mogę, więc Gienię poprosiłam o mocną herbatę.
Ktoś się ze mną napije?
Miało być na krótko,ale wyszło tak,że dopiero wracam do domu,a do przejechania mam pół Krakowa.
Poplywalam,potem była nawałnica,a potem wylądowałam na proszonym obiedzie.
Po obiedzie było piwo i gra na gitarze.
Spontanicznie plenerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór Leno!
Mój obiad też był spontaniczny. Przed wyjściem gotowałam zupę, abym miała co zjeść, jak wrócę z pływania, nie spodziewałam się zaproszenia.
Tymczasem dostałam zupę pomidorową, pyszne mięso z ziemniaczkami i sałatką, potem koktajl truskawkowy, kawę.
A na koniec sącząc piwko rozpostarta wygodnie w fotelu słuchałam śpiewu przy gitarze.
A teraz już jestem w domu.
i
, ale jeszcze nie idę spać.
Dobry wieczór, Makówko:)
Cieszę się, że miło spędziłaś czas:)
My wciąż jesteśmy w plenerze:)
Mam tu kiepski zasięg, ale piękne Jezioro i Las rekompensują mi niedostatki netowe:) Jest ciepło, więc siedzimy sobie na tarasie i podsłuchujemy Panią Przyrodę.
Chyba tu na trochę zostaniemy:)
Do jutra – na pewno.
Mam nadzieję, że ten komentarz się pokaże:)
Eh, tego jeziora i lasu Ci zazdroszczę.
Miło spędziłam czas, ale jednak wolałabym taras, jezioro, las…
Kocham Kraków, ale najchętniej w lecie wolałabym być w mieście jak najmniej.
Lordzie!
Obaj panowie Q i Tetryk nas opuścili.
Liczę na Ciebie, że wyjdziesz z krzaków z miłą Dobranocką, a potem kojącą lampką.
Komentarz się pokazał, więc, korzystając z chwilowej łaskawości netu, powiem:
dobranoc, Wyspo:)
Dobranoc Leno!
Dobranoc Wyspo!
(nie wiem jak to się stało, że zrobiła się taka godzina?)
Witajcie!
Zasięg słabiutki, więc tylko pozdrawiam 😉
Też pozdrawiamy i czekamy na relację jak wrócisz.
Wyspane i pochmurne dzień dobry!
Ciszaaaaa………
Wszyscy powyjeżdżali? Nawet Bożenka gdzieś znikła?
Wyciągam więc moją ulubioną filiżankę w kropki i będę piła poobiednią herbatę…
Jest tu ktoś, kto mógłby dołączyć?
Albo zbudować nowe pięterko?