Aloes jest rośliną cenioną ze względu na swoje właściwości nawilżające i lecznicze.
Występuje naturalnie na ubogich w wodę, piaszczystych terenach wschodniej i południowej Afryki oraz na Półwyspie Arabskim,
w Ameryce Południowej i Środkowej (m.in. Hawaje, Kuba, Jamajka),
w Azji (m.in. Indie, Malezja, Chiny) oraz w Europie (Hiszpania, Grecja).
Aloes posiada cenne własności odżywcze takie jak:
- kwasy tłuszczowe: arachidonowy, linolowy, linolenowy, mirystynowy, kaprylowy, palmitynowy i stearynowy;
- 18 aminokwasów, w tym 7 aminokwasów egzogennych;
- polisacharydy;
- polipeptydy;
- enzymy roślinne;
- cenne pierwiastki: wapń, chlor, chrom, miedź, żelazo, magnez, mangan, potas, fosfor, sód, cynk;
- witaminy z grupy B;
- antraglikozydy;
- olejki eteryczne;
- kwasy organiczne.
Zajrzyjmy więc na ekologiczną plantację aloesu, na której byłam z siostrami Ewą i Danką, znanymi dość dobrze tym, którzy czytali moje wpisy.
Było to w lipcu 2018 roku podczas pobytu na Gran Canaria.

A teraz parę pstryczków — pracownik plantacji opowiada i pokazuje, przewodnik tłumaczy. Używać można jedynie ceramicznego lub plastikowego noża.




Po pokazie można było wysmarować sobie ręce tym co zostało uzyskane na naszych oczach i kupić wyroby z aloesu.
Jak zawsze proponuję współtworzenie pięterka. Opowiedzcie o plantacjach, które widzieliście.
Podzielcie się swoją wiedzą i doświadczeniem o działaniu leczniczym lub kosmetycznym innych roślin.
Wprost na pięterku (tak jak było w „alkoholowym ” wpisie) najmilej widziane, ale oczywiście w komentarzach również.
A może ktoś z Wyspiarzy pochwali się zdjęciem swojego aloesu hodowanego w domu lub podzieli doświadczeniem ze stosowania wyrobów z aloesu w celach leczniczych, lub kosmetycznych?
Tych, co nie czytali pięterka z 18.06.2019 zapraszam na plantację bawełny.
tuNa koniec pytanie – co robimy z maku?

Obrazek wyróżniający – kwiat hiszpańskiego aloesu – zdjęcie z Internetu.
Zapraszam na wpis:
WYSPY HISZPAŃSKIE, część 2 GRAN CANARIA.
2.2 Plantacja aloesu.
Może zainteresuje to bywalców Wyspy Madagaskarem zwanej, gdyż aloes na Madagaskarze też rośnie.
Ha. Będzie dłuższa opowieść, przeczytajcie do końca, bo początek wydaje się od czapy
W Roku Pańskim 1994, a może 1995 jechałem z Gdyni do Poznania, żeby się wymeldować z Poznania (i móc zameldować w Gdyni). Wybrałem na załatwienie tej sprawy piątek, żeby nie musieć wracać na gwałt do Gdyni, tylko mieć luz, bo weekend. Wyjechałem o nietypowej porze, ponieważ żaden bezpośredni pociąg mi nie pasował, tylko taki z przesiadką w Inowrocławiu.
Tymczasem pociąg z Gdyni do Inowrocławia potężnie się spóźnił po drodze (bo na Kociewiu i w kujawsko-pomorskim strasznie wiało i jechał powoli, żeby nie uszkodzić trakcji), więc w Inowrocławiu byłem dobre dwie godziny po tym, jak pociąg (z Olsztyna) do Poznania odjechał.
Najbliższy pociąg z Inowrocławia do Poznania odjeżdżał o takiej godzinie, że urząd meldunkowy po moim przyjeździe byłby już dawno zamknięty.
No to poszedłem łapać stopa.
Strasznie to było irytujące, bo nikt się nie zatrzymywał. W końcu jeden facet mnie podwiózł, ale tylko do Strzelna. Do Poznania zostało mi prawie 100 km.
Już zaczynałem tracić nadzieję, kiedy zatrzymała się ciężarówka na gorzowskich numerach. Okazało się, że kierowca zawiózł jakieś meble z fabryki gdzieś na północny wschód Polski i wracał „na pusto”, a ponieważ również w Strzelnie wiało, zabrał mnie w charakterze balastu, bo pustym meblowozem strasznie rzucało
Ale za to zawiózł mnie w Poznaniu pod sam urząd meldunkowy, dosłownie na 10 minut przed zamknięciem.
Wpadłem do urzędu i zastałem panią kierowniczkę, która już się pakowała do wyjścia (bo pamiętajcie, że piątek). Ubłagałem ją urokiem osobistym, żeby jednak mi załatwiła to wymeldowanie – zgodziła się pod jednym warunkiem.
Że wysłucham jej prezentacji na temat dobroczynnych efektów działania – tadaaam! – aloesu! Bo właśnie wtedy do Polski wchodziła sieć sprzedaży bezpośredniej produktów Aloe Vera.
Prezentacji wysłuchałem, produktów żadnych nie kupiłem (ale pani sobie mogła odfajkować w kajeciku, że przeprowadziła prezentację, co też jej się liczyło do jakiejś tam punktacji w tej sieci), po czym zostałem zgrabnie wymeldowany.
I teraz nie wiem, czy to dlatego, że to było po godzinach, czy pani kierownik nie dopełniła jakichś formalności, czy specjalnie, czy przypadkiem, ale WKU wysyłała wszystkie papiery dalej na poznański adres (o czym wiedziałem, bo mieszkał pod nim przez dłuższy czas średni brat Q).
I tak dzięki aloesowi nie wzięli mnie do wojska
No, żeby taka niewinna roślinka mogła uchronić od WKU nigdy by mi nie przyszło do głowy!
Mój mąż (wtedy chłopak)miał podobnie -wezwania do WKU przychodziły na adres rodzinny. Tych oczywiście nie odbierał. Tych, które trafiły do akademika -również, gdyż był wtedy tzw. waletem, więc właściwie go tam nie było.
W tej historii jednak nie ma aloesu, niestety!
No tak, tutaj aloes nie miał nic do roboty, bo nie musiał.
I chciałem w tej sprawie wkleić jedną piosenkę Pawła Kukiza z grupą Piersi, ale strasznie hałaśliwa i niezbyt pasuje do Wyspy.
W każdym razie piosenka jest o tym, jak żandarmeria szukała chłopaka, co się wymigiwał od wojska.
„Chodzi żandarmeria kolo mego domu
Długo nie pochodzą, bo ja tu nie mieszkam
Chodzi żandarmeria w nocy po kryjomu
Długo nie pochodzą, bo ja tu nie mieszkam.”
Nie znałam tej piosenki.
Hm…większość gangsterów i
niektórych polityków oficjalnie nie mieszka w SWOICH wypasionych willach, których właścicielami są ich żony, mamusie, dzieci itp.
Zabawna historia


Nie wiem jak to było z tym WKU (ale to chyba początek „wkurzenia”)
Mój syn skończył 18 lat będąc już tutaj. W sumie zapomnieliśmy o obowiązku służby wojskowej. Wezwania do stawienia się na komisji zaczęły przychodzić na adres mojej mamy. Nikt z nas nie wiedział dlaczego. Mój syn nigdy tam nie mieszkał i na 100% nigdy nie był tam zameldowany. Potem zaczęły się telefony do mamy. Najpierw cierpliwie tłumaczyła, że wnuk mieszka teraz w USA i na komisji stawić się nie może. Potem już tylko odkładała słuchawkę, bo ile razy można tłumaczyć? Porozmawiałam ze swoją psiapsiółką, mającą znajomego podpułkownika, wojskowego. Powiedziała mu o problemie, syn wysłał jakiś tam papier do gościa i telefony się urwały. Od tamtej pory mamy spokój
No patrz. W sumie nigdy nie potrzebowałem takiego podpułkownika, ale to cenna znajomość.
Normalną rzeczą na Wyspie jest, że komentarze biegną nieraz w bardzo zaskakujących kierunkach, ale …hm , żeby na pytanie „z czym ci się kojarzy aloes?” padła odpowiedź „Z WKU„to jednak mnie zaskoczyło, ale i bardzo ucieszyło.
Przecież pięterka są po to, aby wywoływały „wymianę myśli” jak to ładnie kiedyś napisał Q.
Z tym że ja oczywiście absolutnie się nie upieram przy temacie służby wojskowej i WKU. Dużo chętniej podyskutuję niżej o nalewce
Łoj też wolałabym o nalewce. I nie tylko z aloesu. I nie tylko dyskutować.
Miałam dziś pić różne nalewki, ale:
Dostałam mailowo dwie propozycje wycieczek na niedzielę (z degustacją nalewek oczywista) -wycieczka A i wycieczka B.
Wybrałam A.
Z powodu spodziewanych burz w niedzielę wycieczka A została przełożona na sobotę. Jak pisałam wybrałam Rafałka.
Natomiast na B nie było już miejsc w autach.
I tak oto niedzielę spędzam w domu. To i z rozpaczy zbudowałam pięterko.
To może bodaj wirtualnie?
Hmm, CHWILOWO nie bardzo mam czym.
No chyba że czysto wirtualnie, to owszem!
Też nie mam czym. No i ta odległość!
Pozostaje tylko wirtualnie!
Kto dołączy? Nalewkę wirtualną się pije proszę Państwa!
(W tym momencie smutek mnie ogarnął na myśl o OAZIE).
To ja jeszcze strzemiennego i przerwa.
Ja też tylko wspomniałam i wcale się nie upieram przy temacie WKU, czy czymś takim. Z wojskiem nie mam nic wspólnego i mieć nie chcę

I też wolę rozmawiać o nalewkach
Albo o czymkolwiek innym Miralko!
Historie ikroopki i Q związane z aloesem są kapitalne!
Celowo zrobiłam krótkie pięterko i monotematyczne.
Do tej pory we wpisach starałam się poruszać parę wątków, aby każdy mógł coś wybrać dla siebie, bo lubiłam gdy komentarze są jakby uzupełnieniem pięterka.
Na tej samej wycieczce oprócz plantacji aloesu byłyśmy w innych ciekawych miejscach, ale zostawiam to na inne wpisy.
Fabryka rumu i plantacja aloesu to nie jedyne miejsca, które widziałam na Gran Canaria, więc WYSPY HISZPAŃSKIE jeszcze kiedyś wrócą do Was (do mnie?)
Nie przeceniałbym tu roli aloesu. Bajzel w papierach w wojsku za LWP miał charakter systemowy, a nie sądzę, aby tu się wiele zmieniło – zwłąszcza wspominając najwybitniejszego Ministra ON…
Och, pozwól mi mieć złudzenia, że to aloes!
Ale oczywiście, że aloes!
Tetryku proszę nie pozbawiać wspomnień Q zabawnej puenty !
Nic nie mówiłem!

I to jest właściwe myślenie -DZIĘKI ALOESOWI PAN Q UNIKNĄŁ WKU!
Z aloesu zrobiłam nalewkę. Prosta do wykonania i pięknie czyści płuca. Moja bratowa wypróbowała to na swojej rodzinie. Mój brat jeszcze wtedy palił (miał zakaz palenia w domu)
Czyli odwrotnie niż powinno, ale zawsze byłam „odwrotek”, także to nic nowego 
Bratowa aplikowała to wszystkim, nawet swoim dzieciom.
Do użycia aloesu do nalewki muszą być liście starsze niż 3 lata. Wyciska się z nich sok i dodaje miód i spirytus w takich samych proporcjach (na przykład szklanka soku, szklanka miodu i szklanka spirytusu)… to stoi ok dwóch tygodni i nadaje się do spożycia. Aplikujemy łyżkę stołową rano i wieczorem przez kilka dni.
U mnie to świetnie działa przeciwkaszlowo
Ooo, a wiesz co, że musiałbym spróbować! Miód i spirytus lubię, od aloesu mnie nie odrzuca. A skąd wziąć liście do wyciskania soku? Trzeba sobie wyhodować? A może można dostać sam sok, tylko skąd wiadomo, że to będzie prawdziwy sok, nierozcieńczony i bez żadnych domieszek (chemicznych lub nie)?
Ze względu na wymagania cieplne (temperatura uprawy aloesu nigdy nie może spaść poniżej 7°C) w naszym klimacie prowadzona może być wyłącznie uprawa aloesu w domu lub w szklarni.
Aloes wymaga stanowiska jasnego, ale nie nadmiernie słonecznego (można postawić na parapecie jeżeli okno nie jest mocno nasłonecznione, przy oknie południowym lepiej odsunąć nieco dalej od okna) oraz żyznej, przepuszczalnej ziemi (zalecana jest mieszanka zwykłej ziemi kwiatowej z gruboziarnistym piaskiem).
Czy teraz Wyspiarze będą się chwalić swoimi aloesami w doniczkach?
A potem zrobimy konkurs na najpiękniejszy kwiat aloesu?
Jeszcze nie mam, więc pozostaję poza konkursem.
I prawdę mówiąc, wygodniej by było sam sok nabyć.
Po pierwszym udarze ktoś mi zalecał pić sok/nalewkę z aloesu, ale endokrynolog miała pewne obawy czy powinnam przy moim Hashimoto.
Tak już jest na jedno pomoże na co innego może zaszkodzić. Dotyczy nie tylko lekarstw, ale i ziół i innych preparatów naturalnych.
Hmm, a gdzie i jak sprawdzić, czy nie zaszkodzi? Czy to tylko lekarz może powiedzieć, czy można jakoś inaczej, tak jak z testami na alergię na przykład?
Trzeba poczytać, doczytać. Nie bardzo można polegać na sprzedawcy, bo może nam wciskać, że to, co sprzedaje jest NAJLEPSZE NA WSZYSTKO, bez skutków ubocznych itd.
To i po przerwie.
Co do plantacji, jako małoletni pętak na wakacjach u babci zarabiałem obrywając szyszki chmielu. Plantacja to było spore pole obsadzone słupami podobnymi do telegraficznych. Między słupami były przeciągnięte solidne druty, na tych drutach zahaczano cieńsze druty kotwiczone drugim końcem w ziemi, obok sadzonki. Wokół tych pionowych drutów piął się w górę chmiel – gdy dojrzał, trzeba się było uwiesić na roślinie, aby zerwać haczyk. Gdy nie starczało nam na to wagi, prosiliśmy o pomoc dorosłych. Zwalony krzak oskubywało się z szyszek, potem szło się z nimi na wagę i do wypłaty!
Przez dzień dawało się zarobić na lody a czasem nawet odrobinę więcej
Co do aloesu… Andrzej Sapkowski w „Trylogii Husyckiej” pisał o tajemniczej truciźnie, która wypita w winie czyniła człowieka nieodpornym na kontakt z żelazem. Delikwent po takim trunku mógł wyleczyć się po obiciu maczugą czy ranach zadanych mieczem z brązu, ale skaleczenie brzytwą lub nożem czy dowolnym innym żelazem prowadziło do okrutnej i nagłej śmierci.
Czyżby aloes został tak potraktowany?
Ha! Ależ Ty masz pamięć!
Jestem pod wrażeniem ile rzeczy potraficie napisać „w temacie” aloesu!
Cieszę się i dziękuję!
Jestem.
Rozmawiałam dość długo z siostrami Ewą i Danką na Whats`App.
Uznałyśmy, że nie musimy się widzieć na jakimś tam Zoomie, wystarczy, że się słyszymy i gadamy równocześnie.
Zaraz zerknę wyżej i odniosę się do tego co na schodkach.
I teraz już zupełnie zmykam.
Śpij zupełnie, całkowicie i spokojnie panie Q!
Teraz i ja mówię
DOBRANOC!
Witajcie!
Trochę słońce, trochę deszcz… Jak w Bollywood!
Dzień dobry, od poniedziałku na całej połaci deszcz.
Pochmurne witajcie!
Na nalewki, piwo, wino przyjdzie może czas wieczorem?
Teraz Gienię poproszę tradycyjnie o herbatę w mojej ulubionej filiżance w kropki.
Zanim Wyspiarze zastanowią się
na jakie produkty wykorzystać bon promocyjny i zanim wyjdę z domu celem knucia zostawię tu parę informacji historycznych.
Pochodzące z liści aloesów substancje Żydzi używali do balsamowania ciał. Jest o tym mowa w Ewangelii Jana Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy i przyniósł ok. stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania zmarłych.
W czasach starożytnych żywicę aloesu ścierano na proszek i sporządzano z niej pachnidło, używane do skrapiania pościeli i odzieży oraz całunów pogrzebowych. Dodawana była także do stosów, na których palono ciała. Juliusz Słowacki w wierszu Testament mój pisze: „Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą – i biedne serce moje spalą w aloesie”.
Rasarnawa, dzieło hinduistycznej alchemii tantrycznej (rasajany) datowane na około XI wiek n.e. zapewnia, że rytuał wielbienia Śiwy z użyciem drzewa sandałowego, aloesu, kamfory i szafranu prowadzi do osiągnięcia śiwaloki – nieba boga Śiwy.
Nie mam klucza do zrozumienia nieba boga Siwy…ale Slowacki chyba pozadal uzdrowienia duszy…aloes- gojacy rany ( tak jak opisany ponizej palec, dobitny przyklad) ) i czy wiadomo dlaczego? Moze nie odwzajemniona milosc? tesknota za ojczyzna?
Witaj Aloesie poprzez wieki i kultury!
Tetryk chyba słusznie napisał, że jesteś o nieokreślonej samoidentyfikacji.
Skojarzenia, tajemniczość, niedopowiedzenia…to coś, co obie lubimy…
Czyli wg. Słowackiego aloes jest dobry na rany duszy?
Tak sobie myślę… ostatnio ciągle czuję się zmęczony… Może by wyszukać jakiś aloes? Tylko nie wiem, czy się nim okładać czy go podgryzać?
Okładać, podgryzać, pić sok i nalewkę.
W przerwach
Paaa, jadę knuć, odezwę się jak wrócę…
Kochani, jestem na nadprogramowym zebraniu branżowym na Zoomie.
Nie przejmuj się, to minie…
Wróćmy do aloesów:
Działasz na mnie jak liść aloesu:
Tu wygładzisz, tam z wolna uzdrawiasz,
bez pośpiechu, ponagleń i stressu
jakość życia od ręki poprawiasz.
Czemu jednak, nim zaznam korzyści
gwałt konieczny – choć nożem z plastiku?
Kolców ostrych, jak krawędzie liści
wciąż wysuwasz w mą stronę bez liku?
(znalezione w sieci)
Bomba!
Mam na myśli oczywiście wiersz znaleziony w sieci.
A autor nie był podany hm?
Kochani, szkoda, ale znikam. Wyżyłowało mnie to spotkanie psychicznie (nie żeby jakieś potworne konflikty, ale jednak męczące).
Dobranoc!
PS. Ale jest plus – nie wyjeżdżam w środę, tylko prawie na pewno w czwartek i to niekoniecznie od rana!
Czyli będziesz dłużej na Wyspie?
Ale wrócę później w weekend, nie w sobotę, tylko w niedzielę.
Jak nic złego się nie wydarzy, jak nie będzie rozpaczliwie lało to mnie też nie będzie w weekend.
Ale z komórki będę kukać na Wyspę.
ALOESOWE
DOBRANOC!
Witajcie!
Kraków pochmurny, ale staramy się dostrzegać słońce i za chmurami, i w sobie!
Dzień dobry, tutaj słońce i lekki wiaterek, słowem, pięknie. Trochę rekompensuje wczorajsze polewanie.
Dziś również
Dzień Księgowego
W ramach przerwy w pracy mam coś dla Wyspiarzy ptako- i zwierzolubnych, ale też dla wszystkich, którzy lubią się pośmiać. Pewna pani w USA zainstalowała przy karmniku kamerkę z czujnikiem ruchu, a na tej stronie – http://www.sadanduseless.com/funny-bird-pics/ – można zobaczyć efekty. Przy niektórych pękam ze śmiechu!
Niektóre mogłyby służyć za prototypy Angry Birds!
Dopiero teraz obejrzałam, bo wcześniej tylko tak kukałam na szybko na Wyspę.
Dziecko napisało na Messenger, czy przypadkiem nie mam za dużo czegoś tam na obiad.
Było to w momencie kiedy zastanawiałam się co by tu dziś zrobić tak, aby nie wychodzić do sklepu.
A w lodówce było głównie światło, a ja miałam lenia.
On normalnie coś tam sobie pichci sam, ale dziś musiał przyjść tu na pocztę.
Więc matka „zadzieram kiecę
i lecę” ….
…do sklepu, a potem do garów.
Teraz więc obejrzałam sobie co nam Quacki pokazał i faktycznie przy niektórych nieźle się uśmiałam.
Dzień dobry, Makówko:)
Aloes akurat nie należy do specyfików, których mogę bezkarnie używać:)
Był czas, gdy pakowano go niemal do wszystkiego, od środków czystości począwszy, a na medykamentach skończywszy. Miałam wtedy nie lada kłopot, choćby przy banalnym przeziębieniu czy umyciu włosów:)
Na szczęście jest wiele innych ziół, których mogę i lubię używać.
Miałam okazję odwiedzić kilka plantacji:)
Jedną z najciekawszych wydała mi się ta na La Digue (Seszele) – plantacja wanilii.
Niesamowite wrażenie zrobił też na mnie ogromny las z tropikalnymi palmami kokosowymi na Praslinie (też Seszele).
Bardzo interesująca była także wędrówka po brazylijskim regionie Minas Gerais i podziwianie tamtejszych plantacji kawy.
Z ciekawostek, podczas włóczęgi po Azji i Ameryce Łacińskiej widziałam również plantacje pięciopalczastej roślinki.
Pozdrawiam:)
Od tych podróży to może zakręcić się w głowie!
Witaj Leno!
Faktycznie może zakręcić się w głowie od Twoich podróży.
Masz może jakieś zdjęcia?
Cóż…ja z Tobą mam tylko tyle wspólnego, że też nie mogę bezkarnie używać aloesu.
Dzień dobry, Makówko i Tetryku:)
Bardziej chyba może zakręcić się w głowie od zapachów:)
Jak już kiedyś pisałam – włóczyłam się tu i ówdzie od czasu do czasu.
Mam zdjęcia, Makówko, ale porządek jest tylko w tych kartonikowych ze starszych wypraw. Obawiam się, że nowszymi mogłabym się pochwalić w okolicach Gwiazdki i nie jestem pewna, czy byłaby to tegoroczna Gwiazdka:)
Pozdrawiam:)
Nigdy nie jest za późno Leno!
Poczekamy…
Ech…
Nie wyobrażasz sobie, Makówko, co się dzieje w moim laptopie:)
Jestem pewna, że mój laptop i moja torebka wygrałyby konkurs na bałagan tzn.artystyczny chaos.
Natomiast dziś czekając już spakowana na dziecko zrobiłam porządek na mojej ławie i nawet już trochę ją widać.
Wokół siebie lubię ład. Pozwala mi angażować minimum uwagi w to, co robię. Rzeczy mają swoje stałe miejsca od, no, jakiegoś tysiąca lat, bo szkoda mi czasu, by przy gotowaniu takiej choćby zupy zastanawiać się, gdzie to ja właśnie położyłam chochlę czy inny blender:) Wolę w tym czasie roztrząsać bardziej interesujące kwestie. Zdarzają mi się koty na podłodze albo wypisany własnym paluszkiem napis „wytrzyj!” na zakurzonej półce (też własnej), ale jeśli jest ona miejscem ulubionej filiżanki, to tę filiżankę znajdę tam zawsze, nawet z zamkniętymi oczami:)
Problem ze sprzętem jest z gatunku ilościowych.
Na służbowym nie mam niczego prywatnego i jest ok.
Natomiast reszta… Z pewnych względów nie wszędzie jednakowo chętnie zaglądam.
Niech żywi nie tracą nadziei!
A Ty, Tetryku, widziałeś próbkę mojego chmmm… artystycznego chaosu:)
A mam jeszcze dwie takie otchłanie pełne niewiadomych…
I właśnie ten proces wyłaniania się – to jest najciekawsze!
Tetryku, ja doskonale wiem, co tam zobaczę. Problem tkwi raczej we mnie…
Burza nad Miasteczkiem. Z tych przepięknie groźnych:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Witaj, Leno!
Fajrant i przerwa
Dobry wieczór, jestem, jeszcze załatwiałem cokolwiek i nawet trochę się zdenerwowałem pewną zawodową sytuacją, ale już jest lepiej.
Dziś zamiast do kina umknęłam na spotkanie z Sylwią Chutnik.
Więc nie było między między, bo tylko zastopowałam i idę dalej na to wirtualne spotkanie.
Śpij dobrze Tetryku!
Przyjemności!
W zeszłym roku w Sopocie oblała mnie winem, na szczęście białym, więc uważaj
Ale w ramach różnicy poglądów, czy przypadkowo?
Muszę przyznać, że” ma gadane”.
Słucha się z przyjemnością, mimo że porusza takie tematy jak homofobia, rasizm, mikroagresja, dochodzenie do swojej wolności, prawa człowieka, przemoc domowa itd., czyli tematy, na które wiele osób nie lubi rozmawiać.
Woli udawać, że temat nie istnieje.
Dzisiaj nocna zmiana nie dla mnie, może to wieczorne zdenerwowanie, ale coś jestem nie w sosie. Lepiej, jak się położę.
Jutro trochę biegania dla odmiany.
Dobranoc.
Śpij dobrze Q!
Jutro mimo biegania może uda Ci się opowiedzieć jak było z tym oblaniem winem i jakie wrażenia ze spotkania z Sylwią Chutnik.
No właśnie to nie było spotkanie, tylko olanie (winem, w przelocie)
Na Literackim Sopocie.
Dobranoc Wyspowi Przyjaciele!
Witajcie!
Coś jakby piątek???
Dzień dobry, zaraz wychodzę, póki nie pada, bo chmury są takie, że w każdej chwili może zacząć lać. Jak w Kubusiu Puchatku.
Pochmurnie witam przy środzie udającej piątek!
A Gienia śpi?
Już ponad 200 komentarzy.
Gadaliśmy i o aloesie i o przyjaźni i o innych plantacjach i o …WKU.
Była również „krwawa historia”i ulotka na lek na koronowirusa i bon promocyjny.
Wspomnieliśmy ciepło Renię i Jaśminkę.
Oprócz zdjęć pięknych kwiatów aloesu (z sieci) były również aloesy domowe (od sióstr z USA).
Z sieci były nie tylko zdjęcia i Dobranocki, ale nawet wierszyk o aloesie.
Zjawiła się komentatorka o określonej lokalizacji, lecz nieokreślonej samoidentyfikacji oraz komentator pod nazwą aloes poprzez wieki i kultury.
Była również Sylwia Chutnik oblewająca naszego Mistrza winem.
Nie zabrakło oczywiście ulubionego tematu ptaszków (obserwowanych ukrytą kamerą).
Najwyższy czas zacząć rozmawiać na NOWYM PIĘTERKU!
Wszystko już było… – westchnęła zblazowana Makówka.
Wszystko? Nie doceniasz Wyspiarzy! No i pomysłów Makówki!
Zblazowana? Nie, nie! -pakująca się aktualnie.
A pakowania Makówka bardzo NIE LUBI!
Muszę jednak co chwilę podchodzić do laptopa, bo poprzez Messengera uzgadniamy cały czas z synem, więc i kukam na Wyspę.
No to tak, pobiegałem, aż mi język wyszedł do pasa, zjadłem obiadek, załatwiłem (zdalnie i poniekąd) sprawę, która mnie wczoraj tak zdenerwowała i jestem.
Czyli najedzony i już wyluzowany?
Też się zabieram za zjedzenie obiadu.
Wyluzowany to będę jutro, jak dojedziemy na miejsce. Znów się przesuwają terminy wyjazdu, z czego nerwy jednak.
Hm…ja też lubię być już na miejscu.
Ja też bardzo nie lubię siedzieć na walizkach,auuu.
Trochę przedwcześnie napisałam paaa
Pa!
A gdzie tam paaa.

Czekam…Chyba udusze moje dziecko.Oklad z aloesu mu nie pomoże!
Auć!
…bo jak dusiłem Kubusia, to takie miał smutne oczy…
On jest Piotr Paweł.
Drugi raz chciałam go udusić w sklepie,bo on wybiera,przebiera,a ja…aby szybko kupić i wyjść.
No dobra, darowałam mu życie,bo kto by rozpalił w kominku?
213k -mam nadzieję, że nie będę musiała (z komórki!) wspinać się tak wysoko i że ktoś już coś buduje.
Paaaaa….
Miralka wspominała, że coś przygotowuje…
Ufff,czyli ptaszki już do nas fruną?
Późno-popołudniowe dzień dobry:)
Dzień dobry! Pakowanie w pełni, a ja mam zamiar to zrobić w 15 minut, jak małżonka przestanie przemykać po mieszkaniu jak tornado, gdyż wejście jej w drogę mogłoby się okazać niebezpieczne…!
Czy Twoja małżonka też nie lubi się pakować?
Uwielbia! Zaczyna już 2-3 dni przed, a jak dłuższy wyjazd, to i z tygodniowym wyprzedzeniem.
Siadam sobie wtedy cichutko w kąciku i udaję, że mnie nie ma.
A ja sobie zawsze postanawiam,że tym razem zacznę wcześniej i zawsze robię to w ostatniej chwili w nerwach.
Podobnie było z uczeniem do egzaminów.
Dzień dobry, Quackie:)
O! A ja, jako ta jeżdżąca, części rzeczy w ogóle nie wyjmuję z walizki:)
Mam dyżurne kosmetyki, szczotki, pantofelki (paskudztwo) i mundurek-garniturek (też paskudztwo) zahaczony o rączkę walizy oraz listę (poszarganą nieco, ale daje się odczytać) tego, co do wymiany. A wymieniam wyłącznie to, co się pierze. To bardzo minimalizuje stres, że czegoś zapomnę:)
Aha, i jest także dyżurna torebka-pasuję-do-wszystkiego-czyli-do-niczego (najpaskudniejsze paskudztwo) z mniej więcej stałą zawartością, w której niebagatelną rolę odgrywają landrynki i gorzka czekolada:)
Szerokiej drogi życzę i pozdrawiam:)
Do Stróży też mam dyżurna torbę ,ciuchy piorę i po wypraniu chowam do tej torby te same dyzurne.Natomiast tu zawsze się coś nowego wiezie np.dzis nowy materac.No i jedzenie, które raz wywozi się autem do góry i nie ma,że jakby co pobiegnę do sklepu.A zostawić nic nie można,bo myszy zjedzą,a w lodówce też nie,bo wyłączamy prąd wyjeżdżając
Witaj Leno!
Pozdrawiam z chatki.
Zimno,mokro,ale zakwitły dwa rodendrony.
A przekwitły te trzy co kwitły wcześniej.
Ptaszki drą dzioba…
Och. Brzmi wspaniale.
Wspaniale, że zimno i mokro…?
To się nazywa kolega!
Chatka, rodenderony i ptaszki!!!
A na zimno i mokro się poradzi, tak środkami zewnętrznymi, jak do aplikowanymi do wnętrza (nie mów, że nie masz!).
No i po obowiązkowej przerwie, która wydłużyła się o parę pilnych telefonów kompletnie nie w porę.
Uff,dobrze, że jesteś Q,bo już miałam pytać:
-gdzie Dobranocka?
-gdzie te miralkowe ptaszki?
Oj, obawiam się, że co do ptaszków, jestem ciemny, jak tabaka w rogu. Albo pewna wróblica, brudna, jakby próbowała zakładać gniazdo w kominie.
A propos ciemny siedzę na tarasie.Nie ma gwiazd,nie ma księżyca i jest tak ciemno,że jak wyłączę komórkę nie widzę własnej ręki.
I ptaszki umilkły… poszły spać?
Nie ma gwiazd, znaczy chmury? Bo jakby było ciemno, ale bezchmurnie/ gwiezdnie, to miałabyś ZNAKOMITE warunki, żeby obserwować sznureczek Starlinków, dzisiaj znów przelatują.
Chmury.Ledwo przestało padać.
A po dobranockę już idę, mam nawet pewną koncepcję.
Koncepcja i antykoncepcja to ważna rzecz!

Antykoncepcji na dobranockę jeszcze na Wyspie nie miałem!
Toteż jak Tetryk napisał,że wszystko już było zaprotestowałam..
Jestem z synem, więc jakieś piwo,wino mogłoby być,ale jednak piję herbatę.
Nalewki to ja jednak pijam w takim towarzystwie peselowo bliskim mojemu.
Na zimno wymusiłam rozpalenie w kominku,bo coś pyszczył,że jest ciepło i nie trzeba.
To co wyżej miało być odp.na komentarz Q o tym radzeniu sobie z zimnem.Tak mi to wychodzi tzn.nie wychodzi z komórki.
Wszystko rozumiem!
Ty byś nie rozumiał!?To oczywiste,że rozumiesz i na dodatek wszystko panie Q…
Gdyby Miralka nie potwierdziła swojego kolejnego reportażu o wolnych stworzeniach, zostawiam w szkicach wpis bardzo, niestety, polityczny. Jutro rano wybywam, do niedzieli będę wyłącznie na telefonie na marnym zasięgu. Jeśli nie będzie lepszych pomysłów, każdy z was może opublikować ten wpis – niestety nie będę mógł pełnić należycie honorów gospodarza, i nawet „komentarz autorski” będzie musiała wstawić osoba publikująca.
Wydaje mi się, że zanim wyjedziesz,a nie będzie pięterka Miralki powinieneś sam opublikować i opatrzyć komentarzem.
Chyba,że z kimś się umówiłeś,że to zrobi.
Ale co ja tam wiem,tak mi się pomyślało…
Dobranoc Tetryku, śpij dobrze i baw się dobrze na wyjeździe.Szerokiej drogi!
Umykam, dzisiejsza bieganina mnie najwyraźniej zmęczyła.
Jutro rano na pewno jeszcze będę.
Ty też baw się dobrze i szerokiej drogi panie Q!
Wyspa się wyludnia jutro…
No i potrzebuję 15 minut, żeby się spakować
Też umykam,dobranoc.

Bry…
Mgły opadają,czy będzie ładnie?
Mistrzowie nas opuszczają,Miralka znikła…ciekawe kto się zjawi?
No i gdzie to nowe pięterko?
Witajcie!
Miralka się nie odezwała, więc opublikowałem. Zapraszam wyżej – i wybywam. Pa!
Już biegnę piętro wyżej.
Szerokiej drogi Tetryku!
Dobrej zabawy i relaksu życzę.