Jadąc do Kenosha na zakupy miło jest wpaść po drodze do Zion. Lubię tam zajechać. Dziś po raz pierwszy zobaczyłam “ścięte drzewa”… jakoś wcześniej nie zwróciłam na to uwagi… no tak, to nie ptaszki…
To drzewo jest chyba najstarsze, jeśli chodzi o powalenie…
To trochę “nowsze”…
… a to wygląda na całkiem świeże. I tak się zastanawialiśmy… czyżby tu mieszkały bobry?
Te “nadgryzienia” nie wyglądają na siekierę… to jak zęby bobra!
Żaden inny zwierzak nie “rąbie” tak drzew. Czy uda nam się kiedyś je spotkać?
W sumie to w oddali widać wiele powalonych drzew. Ciekawe czy wszystkie padły ze starości?
Oczywiście pojechaliśmy też nad Lake Michigan. Krzaki ze skorupą lodu…
Nawet trawki całe “zalodziałe”…
Na plaży pełne zdziwienie. Nie było plaży!!! Ten odpływ z kanału melioracyjnego, był zasypany piaskiem i nie było go widać…
Skąd się wzięły takie głazy? Czy były zakopane w piachu, czy może woda je przyniosła?
Powalone (czy przyniesione przez wodę) drzewa też całe w soplach.
I jakieś wielkie metalowe pudło… nie mam bladego pojęcia co to może być? Ale na pewno zostało przyniesione przez wodę…
A Lake Michigan wygląda tak niewinnie… niby jest trochę fali, ale jakby łagodnej…
I tak sobie myślę, że wodny żywioł jest potężny gdy się zbudzi…
Wiem, że major Chicago (coś w rodzaju polskiego burmistrza) ogłosiła klęskę żywiołową w niektórych częściach nadbrzeżnych, by wydębić fundusze federalne na usuwanie skutków działania Lake Michigan. Po potężnych wiatrach wiele miejsc jest uszkodzonych. Na pewno te fundusze nie trafią do Zion. To jest park i jeśli zabraknie plaży, są takie w innych miejscach. Gorzej gdy woda uszkodzi ludzkie osiedla, zagrozi życiu mieszkańców…
W sumie niewiele ptaszków spotkaliśmy na tej nasze wycieczce. Jakiś tam dzięcioł pukał w drzewo (trudno było go wypatrzeć), parę sikorek uwijało się wśród gałęzi… ale zawsze jest nadzieja na spotkanie bobra… Może kiedyś…
Zapraszam na nowe pięterko


Może nie tak ciekawe jak po przednie, ale na pewno (w tej chwili) krótsze
Tym bardziej, że od chodzenia nogi nie zabolą
Witam i cieszę się z nowego pieterka!

Fajne zdjęcia i ciekawe pięterko.
Jadę szukać zimy, wyjeżdżamy już z Krakowa.
Miłej wycieczki życzę, Makóweczko
Takie ślady bobrów można i znależc w Krakowie – nad rzeką Wilgą i na stawikach Rajska.
Do Chicago dotarła zima?
Jak już Gienia się zjawi poproszę do termosu.
Witajcie!
Te drzewa to niewątpliwa robota bobrów. Jeżeli gdzieś w pobliżu zobaczycie kupę gałęzi w jakimś mokrym miejscu, to będą to zapewne żeremia. Same zwierzaki raczej trudno spotkać – są ostrożne i chyba chętniej buszują w nocy?
Dziś wybywam na cały dzień – może też będą jakieś zdjęcia…
Zdradzisz jakieś szczegóły wybywania?
Pięterko oczywiście będzie?
Witaj,witaj Tetryku!
My też od razu pomyśleliśmy o bobrach. Takie „ogryzione” drzewa, to może być tylko ich robota (a przynajmniej nie znamy innych zwierzaków, które by tak robiły). Te trzy drzewa były przy samej drodze. Dalej są bagniska, poprzecinane jakby strumykami. Przynajmniej tyle można zauważyć z drogi. Nie wiem czy nawet pracownicy parku wchodzą dalej. Teren nie wygląda zachęcająco

Miłej wycieczki, Ukratku
Czy Q też gdzieś wybył?
Dzień dobry nieco pośpieszne, wybywam zaraz na coś w rodzaju miralkowego spaceru, tylko bliżej i pewnie krócej, dam znać, jak wrócę.
Ekhm. Po żywej dyskusji spacer odwołano ze względów pogodowych.
No to mogę teraz nad Lake Michigan.
Ponieważ przedmówcy już potwierdzili, że to bobry, nie ma potrzeby; dodam tylko może, że w pobliżu musi być jakaś rzeczułka, bo przecież bobry nie ścinają drzew dla sportu, tylko po to, żeby budować tamy, spiętrzać wodę i zakrywać podwodne wejścia do żeremi. Pewnie te rozlewiska na piątym zdjęciu to ona (rzeczułka).
No, jak wiatr dobrze powieje, to i na Bałtyku zdarza się cofka, a sztormy potrafią zabrać pół plaży albo i więcej i potem trzeba refulować. To są konkretne koszty, nie dziwne, że burmistrzyni chce je jakoś złagodzić.
Na tych terenach zalewisk i rzeczułek jest mnóstwo. A że do większości nie da się dojść (nawet w woderach), to i różne zwierzaki mogą być tam nie niepokojone i mogą budować co chcą. Od kilku lat zauważamy, że na niektórych zalewiskach poziom wody znacznie się podniósł. To może być robota bobrów. Pracownicy parku nie mogą niszczyć żeremi, bo to przecież rezerwat. Tym bardziej, że bobry nie wszędzie chcą mieszkać i dla parku to pewnego rodzaju honor mieć tego zwierzaka u siebie


Plaża w Zion zmienia się od zawsze. Za każdym razem widzimy zmiany w linii brzegowej. Ale tym razem wyglądało to jak katastrofa. Plaża znikła pod wodą odsłaniając przy okazji rurę odprowadzającą wodę z kanału. To żelazne pudło było niewiele mniejsze ode mnie. Miało przynajmniej 1,5 metra wysokości. Nie podchodziliśmy za blisko, bo w adidasach zamoczylibyśmy nogi. Na zdjęciu tego nie widać, ale woda co chwilę podchodziła aż do pudła. Skąd toto przypłynęło – nie mam pojęcia. Ale widać jaką potęgą jest woda, skoro dała radę tak wielkiej i na pewno ciężkiej rzeczy
Major Chicago starała się o fundusze nie dla Zion. To daleko od Chicago (w prostej linii ok. 40 mil, czyli coś ok. 65km). O plażę będą musieli zadbać pracownicy parku. Do wiosny i lata jeszcze daleko, może plaża sama wróci?
A ta rura normalnie nie jest przykryta piachem? Bo na polskich plażach zwykle takie instalacje są zasypane. Oj, chyba plaża sama nie wróci… U nas musi podpłynąć pogłębiarka z instalacją refulacyjną i taką rurą wysypać piach z przybrzeżnych ławic z powrotem na ląd.
Nie mam pojęcia, co to za skrzynia i do czego mogła służyć. Na statkach zwykle wszystko jest pomalowane mniej lub bardziej wodoodporną farbą, a skrzynia nie robi wrażenia, jakby kiedykolwiek była czymś takim pomalowana, więc sądzę, że to z jakiejś lądowej (przybrzeżnej?) instalacji.
Ta rura była przykryta piachem i to dość głęboko. Za metalowym falochronem, którego prawie widać nie było spod piachu. Ale chyba wysokie fale to wszystko wypłukały, bo teraz i z falochronu zostały tylko metalowe ścianki, i rura cała jest na wierzchu. Nie sądzę też, żeby pogłębiarka pojawiła się przy tej plaży. To kosztuje i nie wiem, czy park na to będzie stać. Wjazd do niego jest wolny, bez żadnych opłat, jedynie mają jakieś rządowe dotacje. Nie wiem ile i na ile im wystarczy…

Co do skrzyni… też nie sądzę, że pochodzi z jakiegoś statku. Może to fragment czegoś co urwały fale z lądu. Nie wiadomo też jak długo toto się przewalało w wodzie… może tygodnie, może miesiące, a może nawet lata. Jeśli była na tym jakaś farba, to tocząc się po dnie, na pewno starł ją piasek. Skoro nawet kamienie wyglądają jak oszlifowane!!!
Zerknąłem sobie jeszcze na zdjęcie w powiększeniu. Po prawej stronie, zakładam, że to kiedyś była „górna strona” tej skrzyni, widać coś jak wyrwany fragment mocowania z kawałkiem betonu(?) ze ściany(?), do której skrzynia była przymocowana. Pośrodku (a więc „niżej” niż to mocowanie) widać kawałek rurki, którą zapewne coś wpływało albo wypływało. Myślałem z początku, że to może oś, na której cała skrzynia się przechylała, ale wtedy „mocowanie do betonu” uniemożliwiałoby takie przechyły, więc stawiam na rurę. Zupełnie z lewej („niżej”) jest jeszcze jedna dziura – zwykle jak jedną rurą coś wpływa, to drugą wypływa. Bojler? Filtr? Zbiornik wyrównawczy jakiejś instalacji?
Możemy sobie gdybać do upojenia, bo i tak zagadki się nie rozwiąże
W dziurze mogła siedzieć jeszcze jedna rurka, która się wyłamała „w drodze”. I obydwie mogły siedzieć gdzieś w ścianie…
Bojler, to raczej nie jest, bo moje szczęście ślubne pracuje przy tym i by wiedział, a on też nie miał bladego pojęcia co to może być. Ten kawałek betonu nie musiał być mocowaniem. Mogło to być coś w rodzaju korka, zachlapanego betonem dla lepszej izolacji i stabilności
Mogła to też być obudowa do czegoś… nie widzieliśmy tego od strony jeziora… mogło być tam więcej dziur, czy rurek. To by jeszcze bardziej skomplikowało sprawę
No do licha.
Wyszło słońce i koncepcja się nieco zmieniła. Jednak idziemy, ale nie tam, gdzie początkowo.
Dzień dobry

U mnie na razie nie ma wiatru. Śnieg ma padać tak gdzieś ok. 10 rano (teraz jest po 6:30), ale ile napada – nie wiem
Dzień dobry 🙂 Poobgryzane pnie drzew ,to robota bobrów .Trzeba przed tymi specjalistami od budowania rzecznych tam ,uchylić kapelusza . Wszak bobry nie mają pilarki i pole obserwacji mają ograniczone , a nie zdarzyło się , aby podgryzane drzewo upadło w przeciwną stronę niż zamierzaną przez bobra . W Polsce obecnie , w niektórych rejonach , bobry są problemem ze względu na spustoszenie jakie robią w przyrodzie , ale nie ma dotychczas jakiegoś stałego rozwiązania i decyduje żywioł przyrody . Czekamy , może bobry wyniosą się z Europy do kolegów z okolic Chicago ??
Witaj Maksiu
W sumie, to i w Polsce nie są one chyba zbyt liczne. Robią spustoszenia? Coś za coś
Czasami ich działalność bywa pożyteczna… 
Łyko z drzew jest dość twarde, także mogą sobie te ząbki „utrzeć” 
Raczej nie chciały drzewa „zawiesić”, a je „położyć”. Także i tym wspaniałym budowniczym zdarzają się omyłki 
Na pewno byś nie chciał, żeby wszystkie bobry przeniosły się w okolicę Chicago
Ale masz rację – kapelusze z głów przed ich możliwościami. Jako gryzonie muszą ścierać sobie zęby, bo wyrosłyby im za długie
To drugie drzewo (na drugim zdjęciu) nie padło na ziemię. Zatrzymało się na innych i zawisło w powietrzu. Chyba bobry coś źle obliczyły
Mają ograniczone pole obserwacji i to chyba zadecydowało o chybionym skutku . Zażartowałem z tą propozycją o wyprowadzce bobrów do okolic Chicago . W ub. wakacje szedłem groblą przy rzeczce na ryby i wpadłem z wędką w bobrową dziurę po same pachy . Nie mogłem się wydostać . Wędka się połamała , wyrzuciłem z siebie wszystkie znane przekleństwa przeciwko bobrom i może coś mi z tej przygody zostało ? Mam już nową wędkę składaną kupioną za 15 złotych , to prawie za darmo . Przepraszam Bobry Polskie za moją propozycję dyslokacji w okolicach Chicago , zostańcie w Kraju , bo i bez bobrów zgryzoty jest do cholery . Amen
Wiem, że żartowałeś, Maksiu, wysuwając swoją propozycję
Bo chociaż się nakląłeś ile wlezie, to jednak nic Ci się nie stało… tak to bywa z naszymi przygodami. Gdy się dzieją, bywamy wściekli, zdenerwowani, czy nawet zrozpaczeni, ale po czasie sami się z tego śmiejemy
Widzimy cały komizm sytuacji…
Mnie wędkarstwo nie pociąga, pomimo że wiele osób opowiadało jakie z tym mogą wiązać się emocje. Samo siedzenie na brzegu godzinami i wpatrywanie się w spławik, doprowadziłoby mnie do rozstroju nerwowego
To nie dla mnie…
Kto by się chciał pozbyć takich miłych zwierzaków…
Twoja przygoda z bobrami jest zabawna
Nie znam się na cenach wędek, ale skoro piszesz, że prawie jak darmo, wierzę Ci na słowo
Z wędkowaniem jestem od kołyski za pan-brat . Na Mazurach , jednej nocy złowiłem 17 węgorzy ! To była uczta wędzenia , zakąska w toastach za zdrowie i jeszcze do Warszawy przywiozłem trochę tego smakołyku . Jest co wspominać !
Zawiodę Cię Maksiu… nie jestem smakoszem węgorzy. Próbowałam i wędzonego i smażonego, zapeklowanego w słoiku (z octem). Ludzie się zachwycali jakie to dobre, a ja wyszłam z imprezy głodna.


Ja w ogóle ze wszystkich ryb najbardziej lubię szynkę

Są różne gusta i nie każdemu wszystko tak samo smakuje. Moja siostra na przykład, uwielbia karpia w galarecie, a ja go nie znoszę. Pewnie jakbym musiała, tobym zjadła
Tak samo i krewetki. Są ludzie (wśród moich znajomych) którzy je uwielbiają, mnie nie chciały przejść przez gardło i obawiałam się, że pójdą w miarę gładko, ale w dwie strony
Wszelakie „frutti di mare” są zdecydowanie nie dla mnie
Masz rację , że smaki to rzecz gustu i czasami regionalnych tradycji . Natomiast głód , spowodowany ubóstwem , często każe nam spożywać treści , które nie mieszczą się w normalnym jadłospisie . Ale o tym nie warto wspominać . Uwędzony węgorz , jest wygodną przekąską na wakacyjnej kolacyjce przy ognisku . Nie ma ości , a skórki są niewielkie i dobrze się spalają .
Przy ognisku można upiec sobie kartofle, które drogie nie są, a takie pieczone są pyszne
Co do głodu, masz rację. Głodny zje wszystko… nawet jak czegoś nie lubi…
Pozdrawiam z góry Żar.Pieniny spiskie.Blekit nieba,biały puch,ognisko z widokiem na Tatry.
Ale hm…Tetryk to dopiero nas zaskoczy skoro nic nie zdradził gdzie wybywa,tak myślę.
Ale nie góry Żar w Międzybrodziu (już nie pamiętam, Bialskim czy Żywieckim)? Bo ta nazwa tylko z nią mi się kojarzy.
Też do tej pory tak mi się kojarzyło. Ten Żar to Pieniny Spiskie.
Jak widać bobry maja tam niezłe „używanie”. Dobry wieczór wszystkim 🙂 Pozdrawiam z zagrypionej Lubelszczyzny..
Ja też zdrówka Ci życzę
Witaj i szybko zdrowiej ajw!
Jestem zmęczona, niewyspana, napita i bardzo, bardzo szczęśliwa.
Dotarłem do domu. Jak się uda, sklecimy jakąś opowieść 😉
Mamy czekać na pięterko tak?
Już się cieszę na nowe pięterko
Liczba mnoga dała mi do myślenia, że to będzie pięterko robione przez Mistrzów…
Dobry wieczór i dobranoc SzanPaństwu życzę

Rano oglądnę i poczytam, bo dziś już nie mam siły.
Czy SzanPaństwo odpoczeliście ode mnie?
Mam nadzieję
Cieszymy się, że jesteś!
Smutno nam było bez Ciebie!
Raczej tak sobie myślę, że to Ty chciałaś odpocząć od nas.
Popieram!
Pani Maczek była nad podziw cierpliwa! Noo, noo! Są postępy

To była taka smutna cierpliwość.
Tak, oczywiście – teraz chcemy, abyś nas solidnie pomęczyła swoją obecnosią!

Oj, żebyś Pan tych słów nie żałował
Witaj Skowroneczku

Dołączę do chóru i powiem, że to bardziej Ty odpoczywałaś od nas, niż my od Ciebie. Mam nadzieję, że odpoczęłaś i teraz na dłużej zagościsz
Dobrej nocy, Wyspo!
Spokojnej. Coś mi dzisiaj nie wychodzi dobranocka. Będzie trzeba sięgnąć do środków ostatecznych.
Dobranoc stetryczały Ukratku!
Przed chwilą wypiłam soczek.
Na zakrętce napis:
TERAZ MOŻESZ WSZYSTKO!
Czy mam uwierzyć?
Tylko nie wychodź przez okno!
No hm…trochę jestem napita, ale jednak nie aż tak!
Ale jakby złośliwy Anioł Stróż coś mi szepnął na ucho…
No więc właśnie.
Czy to na pewno był SOCZEK?!
To teraz wypiłam przed chwilą w domu!
Nigdy nie piję sama ze sobą -to po pierwsze.
Wystarczająco nalewek i grzanego wina wypiłam przy ognisku -to po drugie.
Och, grzanego bym teraz wypił! Ale nic z tego.
Zmykam, gdyż jutro dzień będzie pełny pracy.
Też zmykam.
Takie grzane wino z termosu pite przy ognisku z widokiem na Tatry ma zupełnie inny smak niż każde inne grzane wino.
Dobranoc!
Dobry wieczór. Zamiast sopli mam wichurę, noc zapowiada się nieciekawie.
Duje, jakby się kto obwiesił… i tak ma być az do środy. Brrr
Według tego co słyszałam, duje tak, jakby się obwiesił cały tabun, a nie pojedyncze jednostki

Najgorzej, że nie możesz zostać w domu, przecież musisz wyprowadzać psa. Serdecznie współczuję
Witajcie!
Kraków na razie lekko tylko przedmuchany, więc powietrze czyste i spokojne.
Po sobotniej gimnastyce przy szafkach i wczorajszym łażeniu nogi dają mi lekcję anatomii…
Przy szafkach? Czyżbym czegoś nie doczytała?
Witaj Panie Ukratku!
No wiadomo, że ulubiony, nie? Się ciągle powtarzać nie będę! No!
Nogami skręcałeś te szafki panie Mikser?
Czy tak na cztery kończyny?
Skowroneczku, o swojej pracowitości przy szafkach Tetryk chwalił się nie na tym pięterku.
Zrób ze dwieście przysiadów, to pogadamy…
Pewnie wtedy nie byłoby już z kim gadać!
Cóż…ja w sobotę też trochę dreptałam, a w niedzielę walczyłam ze świeżo napadanym śniegiem.
Ale gdzie mi tam do Ciebie!
Dzień dobry. W nocy się wszystko ruszyło. Wieje i leje i ogólnie na zewnątrz jest nieprzyjemnie. Ale cóż, robota nie zaczeka…
Dobry, niech będzie – mimo wszystko, Panie Q
Masz Pan pogodę tak „cudną” jak u mnie… brrrr
Dzień dobry, w pięknych okolicach (czyt.zdjęciach )przyrody

Psikusa nam piec CO zrobił, nie biorąc w ogóle pod uwagę wietrzyska okropnego i wziął się w nocy wyłączył. Myślałam, że padł, ale na szczęście nie! Hula staruszek! Pan serwisant, do którego dzwoniłam, zapytał czy ma 80 lat, no nie ma – odpowiedziałam. To nie jest staruszkiem, i że jeszcze nam długo posłuży, bo to jest stary dobry materiał!
Bardzo mnie uspokoił
My mamy CO z miejskiej sieci i na szczęście wiatr ani deszcz nie mają na nie wpływu. No i nie ma pieca, tylko wymiennik.
Zdarzają się awarie w dopływie ciepła?
A jak Jesteście rozliczani za dostawę ciepła? Pomierniki czy od m2 powierzchni mieszkalnej?
Hmm, ostatnia awaria była, bo ja wiem, ze 2 lata temu? Rzeczywiście zrobiło się chłodno. A w sumie przez ostatnie ćwierć wieku, jak próbuję sobie przypomnieć, awarie można policzyć na palcach jednej ręki.
Rozliczani jesteśmy od metra powierzchni.
Aha, i płacimy (dużo) więcej w sezonie grzewczym, a mniej poza sezonem (bo OPEC sobie liczy również poza sezonem, na utrzymanie infrastruktury).
PGNiG rachunki też przysyła, nawet gdy piec wyłączony. Bywa że biedaczyna dwa miesiące w roku odpocznie. No sorry, taki mamy klimat 😉
Płacz i płać. Za zeszły rok w podsumowaniu 20 223,50 zł, a budynek nie jest przecież kamienicą. Sam widziałeś. Powierzchni mieszkalnej jest tylko 301 m2.
A co z dociepleniem, stratami przez ściany, okna, dach?
Poza tym to już jednak są góry, więc ten klimat – mimo ocieplenia – pewnie surowszy?
Słonecznie witajcie!
Z herbaty skorzystałam z przyjemnością.
Czy znajdzie się ktoś kto do mnie dołączy?
Skowronek wrócił to i Wyspa ożyła, komentarzy szybko przybyło.
To trochę od mojego gadulstwa odpoczniecie -dziś dzień zebrań- jedno o 15, drugie o 18.
Paaaaaa!
Fajrant i zarutko przerwa.
Jestem z powrotem, pobędę chwilę…
A ja po zebraniach. W domu i już nigdzie nie wychodzę.
Nie! No coś ty, wieczór dopiero się zaczął…
A masz jakieś propozycje? To już się ubieram i wychodzę!
A ja będę, jak ten Don Pedro z Krainy Deszczowców
Kogo (lub co) chcesz szpiegować Skowronku?
Dziś muszę jednak wcześniej iść spać. Jutro może uda się sklecić pięterko o wyprawie na skraj Tatier…
Dobranoc!
Sama idę spać! A nie, nie… mam ze trzy jaśki, ale nie Jaśki, za to Tofika

Jutro jest mi potrzebna porządna niszczarka, może Ktoś się zgłosi na ochotnika?
Obiecuję, że nie wykończę, tak jak tę co to tu stoi – bezużyteczna
Niszczarka do czego? Może kota by się dało zatrudnić? Pazurami rach ciach…
No i poszli RÓWNOCZEŚNIE spać!
(trzy minuty różnicy!)
Hm…
Ojej. Plotkara!!!
No zaraz plotkara!
Sami napisali, a ja tylko zerknęłam na godzinę wpisu.
Może WSPÓLNIE łatwiej o POTENCJAŁ?
O, widzisz. Pewnie że łatwiej.
Ale na wszelki wypadek oprócz godziny może by się wyświetlało jeszcze miejsce, z którego się pisze?
Aż tak wścibska nie jestem!
Lokalizacja skąd był robiony wpis to chyba nic trudnego dla fachowca albo dla…Don Pedro.
Przyszło mi do głowy, że jednak nie przyjęło się coś takiego jak telefon z podglądem na osobę. Oczywiście można mieć w telefonie np. skype, ale to co innego.
No, nie lokalizacja w sensie zdjęcie (już pomijając, że ja np. piszę z komputera bez kamery), ale w sensie lokalizacji numeru IP. Chociaż na to też są sposoby, żeby ominąć, ja np. mógłbym wyglądać, jakbym pisał z Warszawy.
My tu gadu, gadu, a tymczasem Tetryk i Skowroneczek …
……………………
smacznie śpią.
I może wyglądają jakby byli w Warszawie? Albo?
Łoj coś czuję, że mi się rano od pewnej A/S nieźle oberwie!
Ale za to milczenie to się jej należy!
A Mikserowi za co? Coś się wymyśli!
Umykam rączo w piernaty!
No tak… Pozazdrościłeś im?
Dobranoc panie Q.
Dobry wieczór:)
Jestem w domu już chm… trochę, ale dopiero teraz udało mi się wejść na Wyspę:(
Może to przez te wietrzyska, które trzęsą okolicą.
Pozdrawiam:)
Witaj, Miralko.
Piękne zdjęcia pięknego bobrzego żerowiska:)
U nas takie widoki na porządku dziennym, co nie zmienia faktu, że z przyjemnością pooglądałam Zamorską Krainę Bobrzych Pobratymców.
Nasze boberki czują się właścicielami okolicznych nabrzeży i to ludzi trudniej tam spotkać. Nie ma się co dziwić, bo lawirowanie wśród żeremi jest dość niebezpieczne, więc – zniechęcające:)
I bardzo dobrze.
Pozdrawiam:)
Witaj Leno

Nie znam się na zwierzątkach…
To że mało kto tam chodzi, to jeszcze lepiej. Bobry są płochliwe i nie lubią przebywać w towarzystwie ludzi… zbyt często napastowane, by się wyniosły 

Jak do tej pory nie widziałam tu żadnego bobra. Może dlatego, że występuje u nas bóbr kanadyjski. Jego ojczyzną jest Kanada. Na nasze tereny przywędrowały z północy. I chyba jeszcze nie ma ich za dużo
Te, które są w Polsce to gatunek euroazjatycki. Czym one się różnią od amerykańskich – nie mam pojęcia
A to, że boberki czują się gospodarzami okolicznych nabrzeży wcale nie dziwi. Przecież są u siebie
Pozdrawiam cieplutko
Dzień dobry, Miralko.
Cieplutkie pozdrowionka bardzo się przydają, bo za oknem wietrzy i błoci:)
Czyli mamy podobny pogląd na niewchodzenie do cudzych domów bez zaproszenia.
Na szczęście u nas pozwolono przyrodzie na nieco samowoli, a to odstrasza deptakowych spacerowiczów. Te rosnące „byle jak” gałęzie, te „dziury w ziemi”, „wrzeszczące” ptaki, nieprzycinane trzciny i nieoczyszczane z wodorostów plaże przegnały tłumy „miłośników natury”:)
Nasze bobry nie są płochliwe, powiedziałabym, że traktują ludzi z „niezobowiązującym taktem” – udają, że ich nie widzą i robią swoje:)
Bardzo przyjemnie obserwuje się ich wczesno-wieczorną krzątaninę i one na to pozwalają, jeśli wie się, co to jest cisza:)
Również pozdrawiam:)
Pani Ida ma istotnie ciekawy acz mało wyszkolony głos. Też widze ten potencjał.
Witajcie!
Pierwszy sukces dzisiaj: doszedłem do pracy i nie dałem się zdmuchnąć!
Dzień dobry. Mokro za oknem, ale już tak nie wieje, przynajmniej tutaj…
„Mokro” za oknem zmieniło charakter. Był deszcz, jest śnieg. Nie żebym się spodziewał, że poleży.
Dzień dobry, niech będzie. Może, bo za oknem nadal nieciekawie, a ja muszę wybyć z ciepłego domu
Wrócę. To się odezwę, a tymczasem pa!
Skowronek i pa ? Trzymaj fason i nie pa ,tylko fruu ! Pozdrowionka ze Stolicy 🙂
Dzień dobry!
U mnie za oknem też szaro, buro i deszczowo.
Dzień dobry

Chmury i śnieg… a temperatura ma spaść w nocy nawet do -18C. No to już mróz 
Co prawda nie ma nawet połowy lutego i według kalendarza to środek zimy… 

U mnie za oknem jak zwykle o tej porze – ciemno
Prognozy nie są zachęcające
Czyżby zima miała wrócić? A ja już nastawiłam się na wiosnę
Jak to ciężko człowiekowi dogodzić z pogodą
Witaj Miralko!
Dogodzić trudno? Ależ skąd ! Poproszę słońce, minus 5 stopni i wokół biały śnieżek.
No tak… tylko to nie restauracja i nie ma pogody na zamówienie
Musimy polubić (czytaj „przystosować się”) to co mamy
A pamiętasz jak u Nas mówiono ? Jak ciemno -to przyjemno . Zatem nie narzekaj . Pozdrowionka ze Stolicy .
Ależ oczywiście! Ileż to razy jechałam na wycieczkę mimo zapowiadanego deszczu i szłam cały dzień w błocie i deszczu. Wtedy śmialiśmy się, że taka pogoda jest dobra na …cerę.
Dzień dobry ogólne:)
U mnie od przedwczoraj zero wycieczek, tylko leniuchowanie i pomstowanie na kaprysy internetu:)
Zrobiłam szkic tego zapowiadanego pięterka i będę trochę w domu, więc mogę „się pochwalić oficjalnie”, na przykład wieczorkiem, jeśli nie ma innych budowniczych przede mną:)
Wstawiać?
Pozdrawiam:)
Chwal się, Leno – bedę miał dwa dni więcej na przygotowanie relacji z niedzieli! 🙂
Wciągnięta dziś w wir spraw mało miłych, stresujących wpadłam na chwilę do domu, aby zjeść kolację w biegu i zaraz wybywam.
A tu takie dobre wiadomości -szykują się dwa nowe pięterka!
Leno! Czekam z niecierpliwością. Chyba tym razem zwolnicie mnie z ćwiczenia cierpliwości?
Uff, fajrant i przerwa. Jeszcze nie wiem, jak długa.
Zatem, skoro mój kapryśny internet pozwolił, pięknie dziękuję Miralce za spacer po Śnieżnej Krainie Bobrów i zapraszam na hit lat dziesiątych ubiegłego wieku:)
Przeciągnęła mi się przerwa, a dobranocka – w lesie. Idę pozbierać.