O zwiedzaniu Ameryki było już parę pięterek (kategoria -Makówka w Ameryce)
O urodzinach w Górach Skalistych pisałam tu.Nie napisałam wtedy, że plany były inne. Po tygodniu pobytu na nartach w Beaver Creek miałyśmy pojechać zwiedzać Wielki Kanion Kolorado i tam świętować moje urodziny.
Nastąpiło jednak załamanie pogody i okazało się, że w Kanionie napadało zbyt dużo śniegu, aby móc tam bezpiecznie dojechać, a już na pewno za dużo, aby na wycieczkę po Kanionie wybrały się trzy starsze panie.
Przedłużyłyśmy więc pobyt w hotelu o jeden dzień i 8 marca spędziłyśmy na nartach, a wieczorem w hotelu świętując moje urodziny.
Rano pakujemy się i wg planu mamy wrócić do Arizony. Wtedy okazuje się, że są jakieś problemy ze światłami. Jednak ruszamy w drogę. Daleko nie ujechałyśmy – zatrzymuje nas policja. Hm… niesprawne światła… myślimy…
Policja ma jednak poważniejsze problemy na głowie niż nasze szwankujące światła.
Jakieś dwie godziny wcześniej obsunął się ogromny głaz i zatarasował drogę. W czasie gdy się pakowałyśmy w tv coś mówili o głazie, który się właśnie obsunął, ale kto by na to zwrócił uwagę w ferworze pakowania!
Musimy więc zawrócić i jechać zupełnie inną trasą. To są Góry Skaliste – tu nie ma wielu możliwości zjazdu z gór.
Przejeżdżamy przez Leadville gdzie przez szybę samochodu robię zdjęcia murali.


Leadville(Stan Kolorado) to najwyżej położone miasto w Stanach Zjednoczonych (3 094 m n.p.m.).
Wstępujemy do klimatycznie urządzonego pubu na lunch.

„Trzy bliźniaczki” ruszają w dalszą drogę.
Pada śnieg, jedziemy przez puste tereny…wokół tylko biało i nic więcej. Któraś z nas zażartowała „jesteśmy na Grenlandii”. Po chwili przestaje być śmiesznie. Mijamy stojący w polu samochód. Jest bardzo ślisko, wieje silny wiatr. Próbujemy dzwonić na pomoc drogową, aby przyjechali wyciągnąć auto. Trzy komórki, każda w innej sieci – żadna nie ma zasięgu! Po chwili następne auto w rowie, potem następne. Żartujemy, że jak wylądujemy w rowie przed zamarznięciem, będziemy się ratować tak, że jedna będzie wokół samochodu chodzić na nartach zjazdowych, druga na biegowych, a trzecia w tym czasie będzie się owijać czym się da i odpoczywać w aucie. I tak rotacyjnie!
Jednak gdy auto zaczyna być spychane przez silny wiatr boczny i „tańczyć” na śliskiej drodze Ewa (kierowca) podejmuje błyskawiczną decyzję „zawracam!”.
Szukamy jakiegoś przydrożnego hotelu. Ewa zarządza: „nie bierzemy bagażu do pokoju, jedynie najpotrzebniejsze rzeczy do spania!”.
Nadal mam w oczach scenę gdy Danka z miną niewiniątka wkracza do pokoju, ciągnąc za sobą walizkę. Ewa groźnie „miały być najpotrzebniejsze rzeczy, a ty wleczesz całą walizę!” Nie pamiętam, co Danka odpowiedziała, bo w tym momencie wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem, który był odreagowaniem stresu. Bo jednak perspektywa utkwienia na całą noc w rowie na takim pustkowiu nie była ani przyjemna, ani bezpieczna. Szczególnie z prowizorycznie naprawionymi i nie całkiem sprawnymi światłami!
Po przymusowym noclegu ruszamy w dalszą podróż.
Dojeżdżamy do stolicy Stanu Nowy Meksyk. Santa Fe to miasto leżące na wysokości 2100 m n.p.m. na rozległym płaskowyżu.
Miejsce to zostało oznaczone na mapach przez hiszpańskich odkrywców około roku 1607 r. W 1609 r. powstała tu hiszpańska misja katolicka. Miasto zostało założone w 1610 roku i otrzymało nazwę Królewskie Miasto Świętej Wiary św. Franciszka z Asyżu. Znajdowało się ono pod władaniem hiszpańskim do 1821, kiedy to stało się częścią niepodległego Meksyku. Po wybuchu wojny w 1846 zostało zajęte przez wojska USA i ostatecznie włączone do Stanów Zjednoczonych w wyniku traktatu pokojowego w Guadalupe Hidalgo w 1848 roku.
Nie mamy niestety czasu na zwiedzanie, gdyż z powodu obsuniętego głazu, potem śnieżycy nasz powrót do Arizony znacznie się wydłużył – siostry muszą wracać do pracy.
Parę zdjęć udało mi się zrobić przez szybę samochodu. Decyzją władz lokalnych budynki w centrum muszą nawiązywać do architektury z początków miasta oraz kultury Indian Pueblo.




Mimo że czas nas nagli wysiadamy na chwilę z samochodu, aby zwiedzić Bazylikę św. Franciszka z Asyżu.

W środku miła niespodzianka. Zakonnica, usłyszawszy, że jesteśmy z Polski z wielkim okrzykiem „A Poland ! Wojtyla ” zaciąga nas tu:

Na moich „zagranicznych” pięterkach zazwyczaj jest „wątek polski” .
Tym razem uznałam, że wystarczy to powyższe zdjęcie.
Santa Fe to urocze klimatyczne miasteczko. Jest w nim mnóstwo galerii takich jak ta.

Są też sympatyczne knajpki, w których lubią przesiadywać artyści, plastycy Swoim klimatem przypomina mi nasz Kazimierz nad Wisłą.
W jednej z takich knajpek jadłyśmy lunch.

Santa Fe to miejsce, gdzie chętnie bym kiedyś wróciła. Miasto to ma ciekawą historię dość silnie związaną z kulturą Indian Pueblo, ale aby wszystko pooglądać trzeba mieć więcej czasu.
Jednak nawet tak „na szybko” zdążyło mnie zauroczyć.
Załamanie pogody, obsunięty głaz to wszystko zmieniło nasze plany. Nie było mi dane zobaczyć Wielkiego Kanionu Kolorado, ale zamiast tego byłam (przez chwilę, ale jednak) w Santa Fe.
W końcu wróciłyśmy do Arizony, ale to już może być temat na kolejne pięterko…
Obrazek wyróżniający -mapa USA.
Duże kropki – Stany, w których byłam i coś oglądałam. Małe kropki – tylko przejeżdżałam.
Pięterko Miralki „Nasza niezapomniana niedziela” spowodowało, że zaczęłam sobie przypominać różne sytuacje związane z awariami samochodu. Jedną opisałam w komentarzu pod tamtym wpisem.
Natomiast sytuację, która wydarzyła się w czasie wędrowania po Ameryce z siostrami Ewą i Danką postanowiłam opisać na pięterku, na które teraz Państwa zapraszam.
Zazwyczaj proszę o uzupełnianie mojego pięterka Waszymi zdjęciami.
Tym razem liczę na pomoc w ilustracji muzycznej, gdyż nazwa miasta Santa Fe wykorzystywana jest w różnych piosenkach.
Aaale przygoda! Dobrze, że wróciłyście cało. Zdjęcia fajne, ale Santa Fe wygląda na nich na dość nieduże miasteczko?
Tak, choć Dance odleciał samolot i musiała prosić kogoś o zastępstwo.
W szpitalu w St. Louis czekali pacjenci, a ona dopiero leciała, bo jednak byłyśmy w Arizonie dzień później niż było w planie.
Liczba ludności Santa Fe w 2017 roku 83 776. Powierzchnia: 96,9 km².
Tyle znalazłam w Wiki.
Ho, no proszę, 80 tys. z hakiem. To małe miasto ekswojewódzkie w Polsce. A myślałem, że Santa Fe jest większe.
Umykam, to już zaraz pierwsza!
Też już zaraz umykam. Jutro poszukam czy mam gdzieś jakieś inne pstryczki z Santa Fe.To był 2010 rok i część zdjęć diabli wzięli, gdy padł komputer.
Liczę na dalsze pytania panie Q jutro, gdyż z przyjemnością odświeżam sobie tamte amerykańskie wędrówki albo pogłębiam swoją wiedzę.
Witajcie!
Trzeba mieć kaprys, aby nazywając miasteczko głosić, że santa jest fe!
Santa Fe = Święta wiara (hiszp.), a Ty jakieś żarty panie Mikser sobie robisz z poważnej nazwy. A fe!
Villa Real de la Santa Fé de San Francisco de Asis -to nazwa z 1610 roku. No!
Dzień dobry, zaczyna się pracowicie. Chrześnica wybrała temat, tylko go nieco podrasowała (żeby brzmiał bardziej profesjonalnie)
poza tym sporo spraw okołopracowych. Ale uciekam dopiero za chwilę. Najpierw kawa od Gieni.
Witajcie!
Dzień dobry
Ale w sumie nie była, więc można się pozachwycać 

Pięterko cudne, chociaż przygoda na trasie mogła być niebezpieczna
Brawo Makóweczka!!!
Dziękuję za brawa Miralko!
Miło dowiedzieć się, że komuś się spodobało moje pięterko.
Biegnę na wernisaż….paaaaa.
Miałem dzisiaj traumatyczne przedpołudnie.
Wczoraj zawiesił mi się Word z jakimiś głupimi plikami, pal je licho, ale w tle miałem otwarty plik z pracą. Zanim zacząłem pracować z tymi głupotami, zapisałem pracę. Otwieram dzisiaj pracę, wszystko wygląda cacy, zrobiłem ze dwie strony i musiałem się cofnąć nieco wcześniej, żeby coś sprawdzić.
I wtedy okazało się, że cała zawartość się poprzestawiała. W pierwszej chwili myślałem, że w ogóle z każdego rozdziału został tylko nagłówek i pierwszy akapit, a cała reszta zniknęła (dwa miesiące pracy!), i wpadłem w histerię, ale potem na szczęście się okazało, że cały ten tekst jest, ale ciurkiem, bez podziału. A chwilami poprzestawiana kolejność akapitów.
Przywracanie do stanu używalności zajęło mi ze 3-4 godziny. Dałem radę.
Fajrant i przerwa.
Wyobrażam sobie jak się wkurzyłes!

Masz misia za te nerwy.
Dziękuję!
Współczuję!
Kilkumiesięczną pracę radzę jednak dodatkowo co kilka (2?) dni zapisywać dodatkowo, najlepiej na innym dysku…
Jest jeszcze inaczej: codziennie zapisuję pracę na 2 różnych dyskach wewnętrznych i dodatkowo na zewnętrznym (sieciowym), ale ostatnie 3 strony wyglądały OK, więc wczoraj po zakończeniu pracy (w międzyczasie Word zawisł i wydarzyła się cała sprawa) NADPISAŁEM rozjechanym plikiem dobre kopie, nie wiedząc rzecz jasna, że rozjechany!
To już masz rozeznanie, ale jak wrócę coś tam mogę jeszcze dodać.

Np.z knajpki w Santa Fe lub z tego irlandzkiego pubu gdzie jadłyśmy wcześniej. Jak wrócę, bo teraz…imprezka się szykuje…
Znowu się w schodkach pogubiłam, tak już jest z komórki.
Panie Q mam prośbę. Już teraz, bo nie wiem kiedy wrócę do domu.
Chciałam bardzo prosić o Dobranockę tematyczną tzn.związaną z Santa Fe.
Dobry wieczór i dobranoc 🙂 Fajna podróż z przygodami. Przynajmniej jest co wspominać..
Witaj ajw!
Miło, że zaglądnęłaś!
Stres z przedpołudnia daje o sobie znać. Zmykam.
Dobranoc panie Q!
Może jutro uda się „wymienić myśli” na temat Santa Fe albo malarzy niderlandzkich? Jeśli jeszcze będziemy na tym pięterku.
Rozgadałam się, zrobił się z tego monolog i to na temat odbiegający od tematu pięterka.
Zniknę więc i ja …
DOBRANOC!
Pięterko zrobiło się bardzo ciekawe Maczku .
Cieszę się, choć to już zasługa komentujących.
Jednak gdy na moim pięterku rozwija się ciekawa dyskusja jest mi to miłe.
Jeśli komentarze są ciekawsze od wpisu to …hm mam też JAKIŚ udział w tych komentarzach, prawda?
Obejrzałam „Małe kobietki”, niestety bez zachwytu. nie o to, że daleko od książki… może były zbyt długie i uwspółcześnione mimo strojów i scenografii z epoki ?
Dobranoc, Wyspo! Snów życzę od Cheetaway do Syracuse (to chyba gdzieś w tej okolicy?)
Dobranoc zmiksowany stetryczały Ukratku!
Witajcie!
ciemno, zimno, nieprzyjemnie…, na szczęście póki co z plombami nie mam kłopotu 😉
….tylko usiąść i zapłakać,
że ta dola byle jaka... ?
Pocieszam się, że lepiej już było, ale oby nie było gorzej.
Dzień dobry. A tu jasno, ale zimno (chociaż chyba powyżej zera).
Dzień dobry
Mimo plusowej temperatury i niezamarzniętej ziemi śnieg się trzyma… ciekawe jak długo? 
U mnie biało. Nasypało jak zimą
Witaj Miralko!
W Krakowie szaro na ulicach, ale teraz słońce usiłuje się przebić. Natomiast w górach zasypane szlaki, bo to, co w mieście padał deszcz, tam -śnieg.
Wychodzę, pa, paaa.
Dyskusja zeszła z dala od tematu pięterka.
Przed wyjściem spróbuję ją jeszcze sprowadzić do Santa Fe.
W 1990 roku Jon Bon Jovi wydał piosenkę Santa Fe na swoim pierwszym solowym albumie „Blaze Of Glory” zawierającym utwory z filmu Młode strzelby II. Ballada zawiera znane słowa: „no man is an island” – „żaden człowiek nie jest wyspą”, będące cytatem z Medytacji XVII angielskiego poety Johna Donne’a (nawiązuje do nich również m.in. Ernest Hemingway w powieści Komu bije dzwon). Wywodzący się z Santa Fe folkowy zespół Beirut umieścił na płycie The Rip Tide utwór Santa Fe, będący hołdem dla rodzinnego miasta. Collins, jeden z bohaterów musicalu Rent, śpiewa o swoim marzeniu – ucieczce z Nowego Jorku i otwarciu restauracji w Santa Fe. Nazwa miasta została wykorzystana w uhonorowanej Oscarem piosence On the Atchison, Topeka and Santa Fe, autorstwa Harry’ego Warrena i Johnny’ego Mercera. Zespół Lady Pank śpiewa o fikcyjnej epidemii dżumy w Santa Fe w utworze Minus 10 w Rio z płyty Mała Lady Punk.
Tyle Wiki.
Pierwotnie miałam napisać o tym na pięterku, ale potem postanowiłam zostawić na komentarz. Dzięki temu panowie Lord W i Q (dziękuję) odpowiedzieli na moją prośbę o muzyczne ilustracje.
Hm…może coś jeszcze by się dało?
W autobusie pytam sympatycznego młodzieńca gdzie lepiej wysiąść do Centrum Kultury i Turystyki w Wieliczce.
Na to jakaś pani”pani pewnie na Andrusa?A to ja poprowadzę,bo my też idziemy”. Miło i wesoło się zrobiło..
Czekamy,sala pełna.Mam nadzieję się trochę uśmiać
Fajrant i przerwa!
Znów idę spać. To chyba jakiś nałóg!
Północ się zbliża -Tetryk 56 idzie spać!
Dobranoc!
Harfa, jakież to romantyczne
Witajcie!

Sobota, więc dzień się zaczął od zakupów i śniadania. I za chwilę będzie czas na kawę 🙂
Słoneczne witajcie!
Tetryk dziś Gienię wywołał????
Już podstawiam filiżankę!
Dzień dobry. Słońce, zakupy, cała lista rzeczy do zrobienia. Będę wpadał.
Autobus pełen ludzi co rzadko bywa w południe w sobotę.Ladna pogoda to spowodowała?
Niebo bez chmur,w powietrzu czuć wiosnę.
Jak to w lutym…
A ja w domu montuję szafki!
Och, a gdzie będą? Czy zastępujecie stare – nowymi?
Brawa dla Ciebie Ukratku!
A ja w Łasku Wolskim opalam się na ławeczce.
Dzień dobry, Makówko:)
Ja to jednak potrafię sobie wykrakać brak czasu:)
Przygoda mrożąca krew w żyłach:) choć z perspektywy miękkiego, domowego fotela wydaje się też trochę zabawna. Pewnie niebagatelny wpływ ma na to szczęśliwe zakończenie i sposób, w jaki ją opowiedziałaś:)
Pozdrawiam:)
Witaj, Leno!
Zostaw u nas odrobinę mocy!
Dobry wieczór, Tetryku:)
Moc już prawie w dokształcie, a jutro będę wiedziała jak z obecnością – mnie, mocownicy:)
Pozdrawiam:)
Witaj Leno!
Jeśli uważasz (Ty -fachowiec!), że udało mi się ją opowiedzieć choć trochę zabawnie to jestem bardzo szczęśliwa.
Choć momentami było trochę stresu, ale nikomu nic się nie stało.
Nawet Dance jakoś uszło na sucho spóźnienie do pracy. Jest lekarzem, pracuje w szpitalu, więc opóźnienie i przebukowywanie biletu na samolot to też trochę były nerwy.
Też pozdrawiam.
Wróciłam do domu i …już nigdzie nie wychodzę!
Wyspa mi skacze, albo laptop mi skacze, albo….
Nie lubię!
Przprszm, dzisiaj też mam poszukać dobranocki z Santa Fe?
Jak potrafisz będę Cię JESZCZE bardziej lubić!
Czemu co chwila przeskakuje mi na początek wpisu?
Nawet nie zdążę przeczytać lub napisać komentarza, a już myk i jestem na początku i znów muszę przewijać na dół!
Co mi zwariowało? Ja? Laptop? Wyspa?
O, mnie też. Tak mi się robi w Operze (przeglądarce) z KAŻDYM wpisem, jak się w nim wklei „okno w oknie” – tutaj Twój wcześniejszy wpis o Górach Skalistych.
No ale ja wcale nie chciałam „okna w oknie” tylko aktywny link!
Zupełnie mi się nie podoba to „okno w oknie”.
Chciałam tylko przypomnieć tym co czytali, albo wskazać tym, co nie czytali co było o urodzinach w Górach Skalistych, aby nie pisać o tym drugi raz.
Jak to poprawić?
Chwileczkę, spróbuję wyedytować.
A nie, już Mistrz Tetryk poprawia.
Życzenia się spełniają, pod warunkiem, że się je dobrze zdefiniuje…
Nawet w cieniu? (te życzenia).
Czyżby Mistrz T jak Lord W siedzi w krzakach, nie odzywa się, ale jak trzeba …poprawia?
Dziękuję panie T.
Hm…zdaje mi się, że już kiedyś marudziłam czemu tak jest…, że pokazuje się okno w oknie zamiast aktywny link.
Na tym pięterku i tak samo na Poczuciu humoru, gdy chodziło o link na wpis o Piwnicy.
Auuuuuu!
Ale wtedy tak mi nie „wracało”.
No i niestety przy wszystkich odgrzewanych Lajkonikach tak mi się dzieje
zmieniam wtedy przeglądarkę na Firefoxa, bo tam się tak nie dzieje.
To było tak denerwujące, że totalnie zniechęcało do czytania, komentowania itd., ale uznałam, że to mój laptop coś wariuje i nic nie pisałam o tym, a szkoda.
To pewnie wszystko przez ten Śnieżny Księżyc!
Syn z Bukowiny Tatrzańskiej napisał w tej chwili do mnie, że księżyc tak świeci, że teraz w nocy widać góry.
Pamiętam jak kiedyś w Stróży pogasiliśmy wszystkie światła i na tarasie można było przy księżycu czytać książkę.
Dobranoc! Wracam w krzaki spać 😉
Miłych snów przy Śnieżnym Księżycu panie T.!
Zmykam również, dobranoc.
To i ja!
Zapraszam na nowe pięterko

To taka „poczekajka” aż ktoś wymyśli coś konkretnego