Fotografia Przyrodnicza Dziki Świat to miejsce skąd pobrałam zdjęcie myszek na makówce. Pozostałe zdjęcia są już moje.
To co miałam napisać w komentarzu po powrocie do domu postanowiłam zrobić na nowym pięterku.
Zanosił się piękny , wręcz letni weekend., więc „po pracy” w piątek jedziemy do chatki zrobić małą imprezkę.
Syn we wtorek przyleciał z Nesseberu i w środę na dalszy ciąg urlopu pojechał w Bieszczady.
Mama Makówka znalazła sobie więc inne towarzystwo i skorzystała z „wolnej chaty”.
Miło było -gwiazdy świeciły, w kozie ogień buchał , nocne rodaków rozmowy przy winku -każdy chyba zna te klimaty?
Rano śniadanie w miłym towarzystwie. I po śniadaniu miałam wracać do domu, gdyż towarzystwo miało jakieś tam różne obowiązki itp jak to z ludźmi pracującymi bywa.
Makówka emerytka zjadła śniadanie, na niebo spojrzała i zaczęła rozmawiać sama ze sobą:
Może by tak zostać? Zanosi się piękny dzień…
A co będziesz jadła na obiad? Będzie ci się chciało biegać na dół do sklepu i wynosić na górę jakieś zakupy?
_Eee do sklepu nie, ale coś tam „się wymyśli”
Będziesz się nudzić sama
Oj, oj tam -będę czytać książkę i sobie BEZCZYNNIE POLENIUCHUJĘ.
Towarzystwo pojechało, ja zostałam. Z herbatą i książka wyszłam na taras i zobaczyłam sąsiada „przez płot” .
Co robi samotna kobieta gdy widzi sąsiada „przez płot”?
Woła „Hej , hej cześć! Dzień dobry! Zapraszam na kawę.!”.
Nie wyobrażajcie sobie bynajmniej spokojnej rozmowy „przy kawie i ciasteczkach” gdyż w ślad za sąsiadem po chwili rozlega się „dziadziu! dziadziu ” i przybiegają wnuki – dwie dziewczynki w wieku 9 i 5 lat oraz ich bardzo ruchliwy dwuletni braciszek.Ciasteczka zostały błyskawicznie pochłonięte.
Dzieci wypatrzyły grzyby w ogrodzie. Hurra -jestem uratowana -zrobię sobie maślaki na obiad! Polazłam więc „pożyczyć cebulę”do grzybów.
„Dziadziu” tzn sąsiad poczęstował piwem, a „babcia” jak zobaczyła, że dzieci wszystkie równo obsiadły nową ciocię szybko wykalkulowała , że gdy ciocia zostanie na obiedzie z dziećmi będzie wtedy spokój no bo „ciocia ” zabawi towarzystwo. Wszyscy zadowoleni -dziadkowie, dzieci i ja , bo dostałam obiad ,piwo i trzy żywe przytulanki(ciocia lubi się przytulać! -skąd dziecko to wie?)
Sielanka.
Wieczorem idziemy z „babcią” do sklepu. Samej by mi się nie chciało drałować pod górę, ale w towarzystwie to zupełnie co innego.
Wracam do chatki z zakupami, godzina 20, całkiem ciemno. Otwieram drzwi , zapalam światło -błysk i ogarniają mnie zupełne ciemności. Jeśli to jakaś większa awaria to czeka mnie samotna noc w ciemnej , zimnej chatce (albo palenie całą noc w kozie, ale i tak tyle drzewa porąbanego nie było) , bez ciepłej wody w kranie i bez możliwości zrobienia sobie nawet herbaty, bo w chatce gazu nie ma. Okazała się tylko spalona żarówka.
W tzw „międzyczasie ” syn zatelefonował, że wrócił do domu i przyjedzie dziś no żeby mamę w nocy wilki nie zjadły.
Przyjechał około 22.30. Sąsiadka wnuki położyła spać, kielicha (chyba?)strzeliła i nagle pomyślała , ze coś się musiało stać skoro on tak w nocy przyjechał.
I o północy lekko chwiejnym krokiem przyszła dobijać się do chatki. Moje dziecko miało oczy jak dwa talerzyki jak ją zobaczyło. A jak już sąsiadka wylewnie rzucała się na szyję na przemian mnie i jemu , rozsiadła się i ani myślała wyjść to….
W końcu udało mi się ją przekonać, że dziadek sam sobie nie poradzi z tą radosną trójeczką wnuków i będzie musiała od rana być na chodzie.
Jak poszła mój syn filozoficznie westchnął , że ta integracja ma swoje złe strony czasami. To i podzieliłam się na Wyspie owym spostrzeżeniem.
Niedzielny ranek zaczął się słonecznie. Wnuki sąsiadów zjawiły się jak tylko zobaczyły otwarte drzwi od chatki.A ja w sobotę rano martwiłam się , że będę się nudzić!
Potem w trakcie duszenia grzybków nagle „ukradli prąd”. Nie ma i już! Najstarsza dziewczynka towarzysząca mi w kuchni od razu pocieszyła”ciocia przyjdziesz gotować do nas”.
Jednak sąsiadom też „ukradli prąd’. Przez chwilę zupełnie nielogicznie próbowałam powiązać awarię z soboty z tą z niedzieli….
Dzieci poszły do siebie, gotować i tak się nie da to ja sobie usiądę. Ufff
Prąd już „oddali” , więc ja znów te maślaki. Wtedy telefon „ja w sprawie OKW….”, uzgadniamy sprawy „wagi państwowej” a tu z tyłu syn mi syczy „grzyby się spalą, dolać wody , czy tylko zamieszać?” a z przodu sąsiadka radośnie zbliża się z całą trójeczką.
„Wie pan co to ja do pana oddzwonię później”
Natomiast jak pisałam, że „skutki integracji” atakują mnie w różnej konfiguracji miałam na myśli fakt, ze przyjechał ojciec dzieci .
A że nigdy u nas nie był to i wypadało oprowadzić, pogadać itd.
Zamieszanie było równo , o czytaniu mowy nie było, o nudzie tym bardziej.I tak minął weekend. Przynajmniej się coś działo!
A jak wracaliśmy do domu mój syn wymyślił, że dzień trzeba zakończyć spacerem po ciemku wzdłuż rzeki.Bo …mało ruchu było!
A grabienie liści? A bieganie za dziećmi?
Jak ja to miałam wytłumaczyć w komentarzach i to jeszcze pisząc z komórki?
Na koniec zdjęcie domu sąsiadów.To jest porządny dom, nie tak jak moja „chatka”, ale i tak lubię moją prymitywną i niedoinwestowaną chatynkę.
Skoro Tetryk dał zdjęcie z jednego i drugiego okna to ja też .
To widok (w niedzielę)z jednej strony mojej chatki
A to z drugiej czyli tak jest „za chatką”
A tu wieczorne palenie liści. Makówka grabiła, syn z dziećmi palił.
Na poniedziałkowe Dzień dobry! zapraszam na nowe pięterko.
Gienia!

Dzień dobry.
Ach! I och! Wspaniale masz w chatce! Pominę integrację, bo co kto lubi.
Taka chatka to moje marzenie od lat. Z dwudziestu będzie. Właściwie nieustająca konieczność życiowa, tylko reszta świata uważa ją za niepotrzebną fanaberię, bo przecież i bez niej jakoś dam radę.
Jo.
Czy mi się wydawało, że mieszkasz we własnym domu, nie bloku (taki opis kupowania drzwi mi się przypomniał).
To po co mieć dwa domy? Tak tylko pytam, bo wiem przecież, że na brak zajęć to Ty narzekać nie możesz
Mieszkam w kompaktowym szeregowcu, na osiedlu 50 podobnych kompaktowych szeregowców. I tak jestem do przodu, bo mój dom jest ostatni w szeregu, więc mam ogródek z trzech stron. Z tym, że ogródek ma przepisowe cztery metry od ściany budynku do siatki.
Ten dom uratował nam życie cztery lata temu, bo inaczej byłaby tragedia. ALE: na moim osiedlu mieszka z czterdzieści rodzin z dziećmi w wieku przedszkolno-podstawówkowym. Dzieci puszczanych samopas, bo przecież osiedle zamknięte, więc nie trzeba pilnować. Dzieci te drą się ile Bozia dała, pod oknami, na uliczce. Uliczka zabudowana dwoma ciągami domów jest jak wąwóz, niesie się każdy najmniejszy dźwięk. Słychać, jak sąsiedzi w domach rozmawiają przy otwartych oknach, więc powiedzmy akustyka bardziej taka blokowa. No i od 4 lat mam nieustająco budowę za siatką. Najpierw drugi etap osiedla, teraz południowa obwodnica Warszawy. Więc o ciszę i spokój u mnie trudno. I dlatego potrzebuję MAŁEGO domeczku z WIELKIM ogrodem. Ze względu na moich chłopców i konieczność życia w wielkim mieście, nie mogę mieć tego domu w Warszawie, bo mnie nie stać. Więc chciałabym mieć taki na wsi, w charakterze letniska, detoksu, wyciszenia, odreagowania i tak dalej.
Jezu, ale nabredziłam. Chodzi mi o to, że nie stać mnie na wolnostojący dom z ogrodem w Warszawie, a na wieś się nie wyprowadzę, bo mąż-jedyny-żywiciel-rodziny ma tu pracę, a moi synowie cudem znaleźli jeszcze szkoły. A póki oni mają jakąkolwiek opcję edukacyjną, nie ma mowy o ruszeniu się z Warszawy, ani nawet pod Warszawę, bo już teraz dojazdy do szkół są skomplikowane.
Zatem pozostaje mi chatka na wakacje i weekendy, żeby towarzystwo wygonić na dwór i oderwać od kompów i telewizorów. Tu nie mam za bardzo gdzie ich wyciągnąć – potrzebuję wybiegu, wyszalni, czy jakoś podobnie.
Jo.
Teraz rozumiem. Ale nawet taka skromna bardzo prymitywna chatka jak moja wymaga czasu, którego Ty nie masz w nadmiarze. Choć (jak pisałaś) Ty i tak swoją pracę bierzesz ze sobą.
Wiem. Natomiast nie bardzo widzę alternatywę. My naprawdę większość życia spędzamy dosłownie w domu. Moi synowie nie mają (oprócz szkoły, tenisa i wspólnych wyjść) żadnego życia pozadomowego. Zwłaszcza Kuba. Można powiedzieć, że ja podobnie, chociaż mnie ratują znajomości internetowe, ale trudno dajmy na to robienie zakupów traktować jako „wychodzenie z domu”. Rzeczywistość jest taka, że albo siedzę z nimi w domu, albo z nimi wychodzę. Od 21 lat. Ja nie mam urlopu. Nawet wolnych weekendów. Zatem własne letnisko jest pewnego rodzaju kompromisem, bo pozwoli mi złapać oddech, mimo przebywania na nim z chłopakami.
Jo.
Racja. To byłoby miejsce w którym również chłopaki czuliby się bezpiecznie i komfortowo.Tak sobie wyobrażam po laicku.
Bardzo dobrze sobie wyobrażasz
12 lat temu mój ojciec kupił sobie letnisko na wsi. Znaczy takie zapuszczone gospodarstwo, namiętnie nazywane Siedliskiem. I ja WIEM, że to jest dokładnie to, czego potrzebujemy. Bo moi synowie uwielbiają tam jeździć i doskonale tam odpoczywają. Ja też. O ile nie powierzam opieki nad Kubą mojemu ojcu, choćby na chwilę, bo to się kończy atrakcjami. Ale wiem, przez 12 lat sprawdziłam, że opcja: ogrodzone podwórko, huśtawki, hamak, leżaki, trawka, cień i święty spokój, wszystkim nam służą. O ile… No wiecie co.
Uprzedzę następne pytanie: nie, nie możemy korzystać z letniska mojego ojca.
Dzień dobry poniedziałkowo. Dzięki pięknej jesieni możemy się relaksować jak powyżej. Oby jak najdłużej…
Dzień dobry. Chatka prima sort! W jakiej to – mniej więcej – okolicy? Czy może Beskidy?
Integracja jest, hm, kosztem posiadania sąsiadów, którzy skądinąd się przydają (cebula i inne takie).
A mnie się dzisiaj śniło, że kładłem się spać i spałem. Incepcja, czy cuś?
Q.
No przecież gdzież Makówka (pseudo szkolne pochodzi od nazwiska panieńskiego) może mieć chatkę jak nie w Beskidzie MAKOWSKIM ?
Witajcie!
Komentowałem poniżej, ale przywitać się wolę już tutaj. Piękny weekend i piękna chatka w pięknej, jak widać, okolicy!
Dzieci znakomicie wyczuwają, do której cioci miło się przytulać, a która jest kolczasta
Dzieci szybko postawiły diagnozę „ciocia się lubi przytulać”.Ja do nich, oni do mnie…bo przytulanie to najlepsze lekarstwo na stres i depresyjne smutki. I jeszcze śmiech, uśmiech- ja uśmiecham się do ciebie, a ty do mnie -to działa w obie strony!
Bry…Wyspo!
…ale się ciągnie ten tydzień…
Zoe!
Jeszcze tydzień się dobrze nie zaczął i już się ciągnie? Nie martw się ani się obejrzysz a będzie piątunio, piąteczek i weekend…
Dzień dobry
Dobrze, że się interesuje…
Fajna ta chatka, a sąsiedzi… wbrew pozorom też fajni. Może to, że sąsiadka przyleciała do Was tak późno nie było aż tak miłe, ale z drugiej strony… w dzisiejszych czasach, sąsiedzi nie interesują się aż tak bardzo co się u innych dzieje. Gdyby coś Ci się stało, to nawet taka z „zachwianą równowagą” mogła się przydać
Ależ oczywiście Miralko!
Też tak do tego podchodzę. Ta pani co przyleciała w nocy nie mieszka tam, bo to była druga babcia dzieci,która była w zastępstwie właścicielki domu, która jest po operacji endoprotezy.
Ja z nią pierwszy raz rozmawiałam w sobotę, nie znałyśmy się wcześniej.Integracja nastąpiła więc w ciągu paru godzin -obie turystki.
Makóweczko! Chyba każda integracja przy alkoholu następuje dużo szybciej
Jakoś to jest łatwiejsze…
Następuje porozumienie dusz, bez naszego udziału… nie ma to absolutnie nic wspólnego z logiką, rozwagą, czy namysłem 
Według niektórych, każda znajomość ma nie tylko długość (mierzoną w dniach, miesiącach, latach), ale i głębię. Czasami, gdy poznajemy kogoś, już po kilku minutach, mamy wrażenie, że znamy się wieki
Też tak masz?
Ej no, gdzie wszystkich wywiało? Czy to tylko u mnie internet nie działa?
Już więcej nie będę truć o domu na wsi, obiecuję, tylko wróćcie!!
No trudno. To dobranoc.
Dobry wieczór. Tydzień przed wysłaniem książki do drukarni klientowi się przypomniało, że przecież jeszcze musi być tu indeks! (w ŻADNEJ książce dotąd nie robiłem indeksu!)
Więc na teraz fajrant i przerwa, ale niewykluczone, że jeszcze wieczorem będę pracował.
Jo.
jadę do domu,zaraz będę
Ja też właśnie wróciłem do domu, dostałem przydział Komisji Wyborczej do obserwacji i udaję się na kolację…
Smacznego!
A dziękuje, zadziałało!
Taki był plan!
Tetryku!
Ja dziś nie dostawałam przydziału jako obserwator, bo już go miałam, ale „za to” byłam na bardzo ciekawym wykładzie prof. dr hab. Janusza Majcherka pt”Czy jest możliwa demokracja nieliberalna?”. Po wykładzie była dyskusja w kameralnym gronie.
I też właśnie zrobiłam sobie kolację.Ale zwykłe kanapki, nic wyszukanego.
A Jo. nie doczekała się na nas i poszła spać?
I co, jakie wnioski – jest możliwa? A jeżeli tak, to jaka – socjal(istycz)na? Bo przecież nie autorytarna?
Mój śp. dyrektor w liceum mawiał był: „W tej szkole panuje demokracja” tu robił pauzę i dodawał: „w granicach mojej autokracji”.
De mortuis nil nisi bene, więc na tym chyba zakończę.
Q.
Nie podejmuję się streścić tego co było mówione przez ponad dwie godziny przez mądrzejszych ode mnie.
…bry

O, jest kawa. Poproszę.
Witajcie!
Szarugi gdy przyjdą, to przynajmniej częściowo przepłuczą powietrze…
Dzień dobry. Niby spałem tyle, co zwykle, a jednak się nie wyspałem. A teraz w dodatku jeszcze się muszę obudzić.
Idę po kawę.
Czołem Wyspa i rozbitkowie
Wtoraszek?
No do Pię(ą)taszka daleko…
Witam Wyspiarzy!
Słonecznie, jeszcze słonecznie.
Jeszcze, bo zaczynają się zbierać chmurki delikatne, ale jednak.
Dzień dobry. Tu wręcz przeciwnie, chmurki na razie się rozeszły. Może to te same, co u Ciebie się zaczynają zbierać?
Słonecznie kolorowe dzień dobry
Zocha!
09:12 równocześnie pisałyśmy i obie słoneczne dzień dobry.
A wczoraj z Tetrykiem równocześnie jedliśmy kolację.
Fluidy jakieś na tej Wyspie?
Czy ktoś teraz zje ze mną śniadanie? (czy wszyscy już po?)
Śniadanie już zjadłaś, to może kawę ze mną wypijesz?
Tetryku z Tobą wszystko, ale nie kawę. Twoje towarzystwo + kawa = bałabym się o moje ciśnienie. Ale Ty -kawa, ja -sok jabłkowy z miętą -dobrze?
No nie, na dystans aż tak nie działam… Sok jest OK
A nie na dystans to jak?
A to zależy od wzajemnych oddziaływań…
Dzień dobry
Mnie to „chłodno” nie przeszkadza. Najważniejsze, że będzie słońce 

Ma być słonecznie, chociaż już chłodno
Miłego dnia życzę
Fajrant, po półtorej dniu pracy wciśniętym do jednego. I sami-wiecie-co. Znaczy przerwa…
Ja to się chyba już udam na spoczynek. Dobranoc.
Spokojnej!
A ja dziś leciałam na wyspę.Nie Waszą,ale taką u mnie lokalną.Zaczynam wracać do domu…może jakieś zdjęcie Wam pokażę jeszcze dziś?
Zaczynam być coraz bardziej ciekaw twojej okolicy…
Tetryku chwila cierpliwości i zaspokoję Twoją ciekawość.
Dziś spotkałam się z towarzystwem z którym pływałam w „wodach otwartych” w lecie. Poszliśmy nie pływać, ale szukać jesieni.Nie tam gdzie pływaliśmy w lecie, lecz nad inną „wodę otwartą” na środku której jest mała wyspa.
To w innej części miasta, nie moja okolica. Zaraz, zaraz jakieś zdjęcie wybiorę…
Czym leciałaś?
Q!
Jednym z moich pseudonimów była kiedyś „czarownica”, więc NA MIOTLE oczywiście kolego!
No i to ja rozumiem!
Nb. z powodów zawodowych wróciłem ostatnio do „Mistrza i Małgorzaty”, dokładnie do opisu odmłodzenia Małgorzaty magicznym kremem i lotu na miotle.
Przypadek?
Jedna z moich najbardziej ulubionych książek. Ale też bardzo podobał mi się serial zrobiony w Rosji. Grali tam zupełnie nam nie znani aktorzy , którzy w moich oczach doskonale oddawali ducha powieści
Dzień dobry. Chociaż dla mnie to głęboka noc. Dziecko pojechało, więc do jego powrotu mam gwarantowany problem z żołądkiem i mogę zapomnieć o spaniu. To chyba Gienię zawezwę.

Koniecznie kawka! Dziękuję pani.
Dzień się zaczął od tęczy. Dzień dobry.
Zoe!
To ponoć przynosi szczęście. Więc szczęśliwego dnia życzę!
Dzień dobry. Nic szczególnego się nie dzieje, co w sumie może i nienajgorzej.
Natomiast właśnie się dowiedziałem, że bladym świtem w sobotę wybywam. I wracam w niedzielę wczesnym popołudniem.
U mnie za oknem robota wre. Chyba z dwa walce, ciężarówka i takie coś do wiercenia w pełnej akcji.
Ale słyszysz własne myśli?
Słucham?
Jo.
W takiej sytuacji Wyspa jest zbawieniem. Możesz własne myśli napisać i przeczytać.
Ba nawet porozmawiać z nami . Hałas mam nadzieję nie wpływa źle na Twój wzrok?
Jest to jakieś rozwiązanie!
Witam Wszystkich!
Znowu jakieś problemy miałam ze spaniem. To latanie mi zaszkodziło?
Ale za oknem -niebieskie niebo , a słońce zawsze pobudza do działania mimo niewyspania.
Witajcie!
Gdy jechałem do pracy, podziwiałem piękną poranną zorzę. Na warstwie niskich, jeszcze z wierzchu nieoświetlonych chmurek od spodu kładło się złotem słońce, tryskając gejzerem światła gdzieś od strony Huty.
Niestety, trudno zrobić dobre zdjęcie z jadącego przez miasto autobusu…
Szanowni Państwo, pierwszy raz w życiu nie musimy się odwoływać od orzeczenia o niepełnosprawności mojego starszego syna.
Jestem w szoku i trochę to może potrwać, więc proponuję od razu rozpocząć odpowiednie toasty.
Gratulacje!!!


Choć raz nie będziecie musieli się odwoływać i tracić nerwy czekając na sprawę i jej wyniki
Do toastu się dołączę
Chociaż u mnie rano i zaraz lecę do pracy…
Hurraaaa!!!
Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Natychmiast pognałam do ratusza złożyć wniosek o zasiłek dla matki autysty, a potem ugotowałam sobie (w nagrodę) zalewajkę.
Teraz czas na chwilę oddechu. I prosecco, rzecz jasna.
Dzień dobry
Zapraszam na nieoczekiwane pięterko…