Lato się już kończy, przebijając się jeszcze niekiedy przez nieuniknioną jesień, coraz przy tym barwniejsze i piękniejsze. Pora więc uwiecznić obrazy lata w pełnym rozkwicie, wspominając letnie spotkania z przyjaciółmi.
Po powrocie z Norwegii zabrałem Lokatę i pojechaliśmy na kilka dni w okolice Legnicy odwiedzić przyjaciela mającego tam mały domek na skraju niewielkiej wsi. Niech urodę okolicy ukaże mała panoramka:
Spędziliśmy tam kilka bardzo miłych dni. Jak widać na zdjęciach, wokół rozpościerają się łąki i inne pustkowia, jedynie jedno gospodarstwo tuż obok, wcale zresztą sympatyczni ludzie. Dla mieszczuchów zagubionych pośród gęstwy budynków jest to bardzo miła odmiana. Łąki, lasy, małe jeziorko zarośnięte trzciną – ptaki też tam były, ale za szybkie, niestety, za szybkie…
W połowie września natomiast wzięliśmy udział w tradycyjnym już „Kartoflisku” (to już piąte z kolei!) – tym razem w Złotym Potoku, obok pałacu Krasińskich. Większość z was wie: Kartoflisko jest to wczesnojesienny, weekendowy zjazd znajomych blogerów i komentatorów, luźno związanych z blogiem Knezia Okrutnika. Spotkania cechują się pełnym luzem oraz obfitością jadła i napitku, bo każdy przywozi coś co lubi, a jeszcze lepiej co sam przygotował. Nie będę was epatował tym razem widokiem baterii butelek rozmaitej zawartości i pochodzenia – w tej kwestii Kneź jest nie do pobicia – pokażę tylko część wyrobów Ultry, która przyjechała na jeden dzień, ale jak zawsze przywiozła dobrych rzeczy na trzy. Na program Kartofliska składają się wieczorne długie, istotne (w sensie Witkacowskim) rozmowy, żarty, wygłupy, czasem śpiewy; w dzień spacery lub kontynuacja rozmów. W sumie znakomite ładowanie akumulatorów.
Zainteresowanych innym spojrzeniem na tegoroczne Kartoflisko mogę skierować tu, tu i tu. Trochę dłuższe takie spotkania robimy zawsze w wydłużony weekend związany z Bożym Ciałem – gdyby ktoś miał ochotę dołączyć do jednej lub drugiej imprezy, zapraszamy!
Ostatnie zdjęcie w galerii jest zupełnie z innej bajki. Po drodze na Dolny Śląsk, po odwiedzeniu Skowronkowego gniazdka (serdeczne pozdrowienia, Allu!), poszliśmy nw obiad do knajpki w Kudowie, gdzie skorzystałem z ubikacji. Nad pisuarem było okienko, a w okienku… zobaczcie sami!
Fotografie nie umywają się do galerii Zochy ni Miralki, ale świeżo minione lato wart przecież powspominać…
Zgadzam się z Mistrzem Q. Na pewno warto powspominać
Że nie ma ptaszków? Nie muszą być. Widać przestrzeń… łąki i las 

Niewiele pań byłoby zachwyconych takim widokiem… 
Nie wiem też co chcesz od swoich zdjęć, na pewno w niczym nie ustępują moim
Czyli to Miralki lubią najbardziej
Okienko dobrane idealnie. W damskiej toalecie, nie byłoby aż tak ciekawe
No, gdyby w oknie u pań był np. kpt. Jack Sparrow…
Ależ jak najbardziej warto. Lubię takie lasy i czasem się po nich włóczenie, tym bardziej, że to blisko świętokrzyskiego, gdzie włóczenie się kojarzy mi się wyjątkowo, jak to ze wspomnieniami z cielęcej młodości bywa. A panienka z okienka pewnie pilnuje, żeby prosto leciało! A wdzięki niemalże nieosłonięte mają dopingować panów, jak sądzę!
A poza tym – spod poprzedniego wpisu Mistrz Tetryk zmyka, żeby głód go nie złapał, a w tym takie specjały zostawia do pożarcia (oczami)? Tort, jak sądzę, nie z ziemniaków – czy też się mylę?
Te wakacyjne wspomnienia wzbudziły we mnie różne uczucia.
Chyba (wstyd przyznać) trochę zazdrości. I żalu, że do następnego lata trzeba będzie poczekać.
Natomiast jakie było moje pierwsze skojarzenie ( i wyobrażenie) sytuacji „nad pisuarem” przemilczę. Kobiecie nie wypada się przyznawać. A co sobie pomyśleliście hm?
Dzień dobry




Pięterko piękne
Poczytałam i obejrzałam wszystko
Nawet udało mi się opanować ślinotok, na widok tych pyszności
Całe szczęście nie byłam głodna oglądając te cudeńka kulinarne
…bry

Ech.
Gienia.
Poproszę kawusię niedużą, za to esencjonalną, czarną i gorzką jak konstatacja, że to jednak czwartek, nie piątek.
Witajcie!
Z niejakim zdumieniem spostrzegłem, że dziś ja jadłem śniadanie nawet przed Bożenką…
Cześć wyspiarze prawie piątkowo.
Prawie robi dużą różnicę. Nie wiele brakowało, że zapomnialabym,że w czwartek mam randkę z…dentystką. eh!
Dzień dobry. Jak to „prawie”? To dzisiaj nie piątek? Nie? A, faktycznie, czwartek. To znaczy, że muszę się najpierw obudzić. A więc tup tup do Gieni.
Dawno tak wkur…a nie byłam!Makówko wyluzuj!
Dobrze, że rozmowa była tylko telefoniczna.W czasie następnej pani się zdziwi jak będę z nią rozmawiać nad wyraz uprzejmie.Zresztą teraz też rozmawiałam uprzejmie, ale (jeszcze!) bez złośliwości.Jeszcze…
Czyżby wrażenia po sygnalizowanej randce?
Owa randka rozpoczęła się z dużym opóźnieniem, potem okazało się że jednak moje kanały wymagają leczenia pod mikroskopem, ale takimi drobiazgami to ja się w ogóle nie przejmuję.
Mają ze sobą współpracować trzy osoby. Już wiem, że z jedną panią będzie …ciekawie. Ale za to z panem już jesteśmy umówieni na piwo/wino/wódkę i nie było problemu w nawiązaniu dialogu.
Ale, ale nie lubię jak mnie ktoś traktuje z góry i wtedy niestety uruchamia się u mnie opcja „uprzejma złośliwość”.
Dobry wieczór. Fajrant i przerwa. Chyba. Gdyby nie, to zaraz się pojawię z powrotem.
Dobry wieczór!
Prawda! Smak tortów Ultry jest powtarzalnie niepowtarzalny!
Idę spać.
Za dużo miałam dziś wrażeń.
Dobrej nocy, dziewczęta! Widać, że czas już na dobranockę;-)
Już lecę!
Spokojnej!
Na dzisiaj się już pożegnam – czas zebrać siły do piątkowej ostatniej prostej (w tym tygodniu). A w weekend nigdzie nie jadę, ani też nikt tu nie przyjeżdża, może tylko jakieś zakupy sobotnie albo co.
Też się z Wami pożegnam.Zobaczymy co przyniesie piątek?
Czwartek to była randka z dentystką+obywatelskie obowiązki+ wkurw+ promocja książki, która okazała się na tyle mało ciekawa, że wyszłam „się zorientować” na kiedy kupić bilety na ten film co to wszyscy teraz na niego chodzą.
Były bilety na 20.15
(„Hm …czym ja dojadę do domu po 23? ”
„Dobra jakoś to będzie!”)
No i zdążyłam -biegiem na tramwaj, potem autobus, kolejna przesiadka i udało się …na to moje zad…po 23 to już taxi tylko zostaje.
Film + nocne biegi tak mnie pobudziły, że teraz zastanawiam się co by tu zrobić, aby mi się zachciało spać?
D-O-B-R-A-N-O-C !
Witajcie!
Wygląda na to, że mnie się piątek zaczął nieco później?!? Ale i tak jest nieźle, nieprawdaż?
Piątek. Nie wiem jak dotrwam do końca dnia w pracy. Jakbym umarł nagle to na nagrobku napiszą „Nie chciało mu się robić i umarł w pracy”.
Ekstremista!
Zoe!
Nie lepiej umrzeć w jakimś przyjemniejszym miejscu i sytuacji?
….weekend już nie długo….
Wydarzenie miało miejsce gdzieś na polnej drodze w Beskidzie, którą jechała wiejska furmanka . Co tam wieziesz sąsiedzie ? zapytał znajomy woznicy . Etam cholera , syn mi się zbiesił ,nie chce jeść i wiozę go gdzieś na stracenie . Jeść nie chce ? W zasadzie to nie chce gryzć i nie wiem co mam robić . Dajcie mi go , ja za niego będę gryzł , powiedział znajomy …Wtedy podniósł nieco głowę młodzieniec i wydusił z siebie : no , a kto będzie łykał ? No nie, to ty nawet nie chcesz łykać ? To faktycznie jesteś skazany na stracenie ! Zoe , to było gdzieś w pobliżu Twoich stron !
Znakomite! Tak sobie myślę, czy ten młodzieniec na wozie to nie był czasem jeden z moich juniorów?
Dzień dobry! Całkiem ładnie się dzień zaczyna, czego i Wam życzę
Słoneczne Dzień dobry!
Dzień dobry


Jeszcze nie wiem na ile słoneczny, bo za oknem ciemno
Coś to słońce wstaje później niż ja…
Dzień dobry po południu. Jeszcze nie fajrant, ale tak mi się ckniło, że zajrzałem. Może zaraz skończę?
No to fajrant. I przerwa – jeszcze za chwilę.
Już.
A ja chyba sobie pójdę precz.
Wieczór dobrze się zaczął…ale, żeby miał się skończyć?…juz teraz?
No wiesz, komu się kończy…
Dzień dobry

Jutro ma być ładna pogoda, to byśmy się na jaką wycieczkę (dalszą) wybrali. W niedzielę mają być chmury…
Ale trzeba kupić trochę rzeczy, które albo się skończyły, albo są już na wykończeniu. Pojechalibyśmy już dawno, ale czekamy, aż trochę przepchają się korki. Po co mamy stać, skoro możemy jechać 

To znaczy u mnie jeszcze piątkowy wieczór
Zaraz wybieramy się do sklepu
Jak ja nie znoszę zakupów!!!
Dostałam dziś formularz wyborczy. Wcześniej dostałam pisemko z zapytaniem, czy chcę głosować przez pocztę, czy wolę iść do lokalu wyborczego. Odesłałam im z zaznaczonym pocztowym głosowaniem.


Wolę w domu. Mam czas, żeby na spokojnie się przyjrzeć kandydatom. Nikt mi nie „wisi” nad karkiem i nie czeka na swoją kolejkę. Mogę tych, których nie za bardzo znam, sprawdzić na internecie. Nie lubię głosować na kogoś, gdy nie wiem jakie ma plany i poglądy. To, że należy do Demokratów, czy Republikanów nic mi nie mówi. Mam swoich ulubieńców w obydwu partiach… a że do żadnej nie należę…
Kierowanie się nieznanymi nazwiskami, też dobre nie jest. Kilka miesięcy temu oglądałam wywiad z Polakiem (i to nawet z polskim nazwiskiem). Ale po wysłuchaniu jego wypowiedzi, doszłam do wniosku, że jest ostatnią osobą, na którą oddałabym głos. Jego plany działania podniosły mi włosy na głowie i mam tylko nadzieję, że nie dochrapie się żadnego stanowiska i nie zacznie działać…
No dobra. Koniec polityki na dziś. Jedziemy do sklepu…
Sobotnie Dzień dobry!
Ciao a tutti.

Dałam Gieni wolne, więc samoobsługa.
Dzień dobry i niestety już mnie popędzają, że musimy jechać (na zakupy). Przywitam się godniej po powrocie.
A ja siedzę na tarasie w chatce na słoneczku i zachwycam się kolorami jesieni.Po miłym wieczorze równie miły poranek.Życie jednak bywa piękne!
Ogromnie ci zazdroszczę.
Dzień dobry z powrotem. Zakupy udane, teraz Najjunior próbuje je wykorzystać w z góry założonym celu i mu nie wychodzi, więc słychać warczenie i słowa uznawane za nieparlamentarne. Ale ponieważ odrzucił porady i uprzejmą ofertę pomocy z mojej strony, to nie ingeruję – pozwalam mu się uczyć na własnych błędach.
Witajcie!
Wybaczcie, że się ta późno witam, ale rano brakło mi czasu a cały dzień zalatany!
Ja w zasadzie jeszcze pracuję, uzupełniając jedną niewielką rzecz, ale poza tym jestem! I dzień dobry, rzecz jasna.
Wróciliśmy. Z zakupów i potem ze spaceru. Bo się synu przypomniało, że przed wyjazdem obiecaliśmy mu dzisiaj ogród botaniczny…
Ale za to w sklepie… No po prostu szok! Kupiliśmy wino nie-do-dostania. Bardzo jestem wzruszona i idę spożywać.
To to z napisem, który po śląsku brzmiałby „Czymu niy?”?
ofkors
A to udanego spożywania!
Do my best
Wreszcie w domu. Rano kolejna akcja profrekwencyjna przed wyborami, szybkie conieco i koncert na świeżym powietrzu w ramach akcji promocyjnej znajomego kandydata (jako słuchacz, oczywista!).
Czuję się jak tamagoochi – jeść, pić, spać!
Tylko naciskaj odpowiednie guziczki!
A teraz przerwa. Ale ja tu jeszcze wrócę.
Kiepsko spałem w nocy, padam na ryjek. Uprasza się o lampkę po dobranocce…
A poza tym, nie ma ktoś pomysłu na pięterko?
„Jak dobrze mieć sąsiadów ” idziesz w poludnie pożyczyć cebulę do grzybów, które wyrosły w ogrodzie i oprócz cebuli dostajesz obiad.I tak dzień upływa na piciu piwa na tarasie w chatce albo na tarasie u sąsiadów.
Dobry sąsiad to skarb, nie tylko ze względu na pożyczanki.
Okazało się,że każda rzecz dobra może mieć tzw”złe strony”.Teraz tak się okazało…
A co Ci zrobili???
ha,ha…no krzywdy to nie,ale otwartym pozostaje pytanie czy integrować się z sąsiadami czy jednak dystansowac?
Nie na darmo Grecy wymyślili pojęcie złotego środka…
Tetryku!
Nie zawsze jest go tak łatwo ustalić tak aby druga strona tez zrozumiała.
Sąsiadów się nie wybiera tak jak znajomych.
Ja tam się nie integruję. I generalnie słabo u mnie z „tykaniem”. Chyba tylko w Internecie… Mam przesuniętą strefę prywatną
Czy nie zauważyłam lampki czy jej nie było jeszcze?
Dzień dobry




Ale jak jest pochmurno i wszędzie stoi mgła, to trudno wymagać…
A może kolejny wspaniały wypad? 
Ale dziś spędziłam piękny dzień
Wyjechaliśmy o 7:30, a wróciliśmy o 16:30 (tak mniej więcej). Odwiedziliśmy 4 miejsca. Starved Rock State Park, Matthiessen State Park, Illinois Waterway Visitors Center (chociaż do środka nie wchodziliśmy) i Buffalo Rock State Park
Uchodziliśmy się tak, że ledwo dojechałam do domu… do Morris i Goose Lake Prairie State Park nie mieliśmy już siły zajechać. Chociaż to po drodze…
Dobrze, że wczoraj zrobiłam obiad. Padłam, jak kawka, a mąż sobie sam nagrzał wczorajszy obiad. Mnie ze zmęczenia, to nawet jeść się nie chciało. Zjadłam dopiero jak się przespałam
Szkoda tylko, że tego słońca było za mało. Zdjęcia nie wyszły rewelacyjnie
Niedziela będzie raczej „domowa”. Mam sporo zajęć i nie ma co ich odkładać na następny weekend. Kto wie, co będzie za tydzień?
Dodam jeszcze, że do pierwszego miejsca, które odwiedziliśmy jedzie się 1,5 godziny. Wychodzi na to, że łażenie po wertepach zajęło nam 6 godz. Przejazdy między pozostałymi miejscami nie zajmują dużo czasu. Taki Matthiessen State Park jest zaledwie 2 mile (3,2km) od Starved Rock State Park. To zaledwie kilka minut jazdy.
Pozostałe miejsca też nie są zbytnio oddalone. Wystarczy przejechać most na Illinois River…
Miłej niedzieli wszystkim życzę
Dzień dobry.
Wczoraj mieliśmy niespodziewany (acz poniekąd przymusowy) spacer po ogrodzie botanicznym. Dzisiaj jedziemy na cmentarz i obiad rodzinny rocznicowy. A posprzątać nie ma kiedy.
Trudno. Sprzątanie nie zając.
Zapraszam na śniadanie, bo Gienia znowu dała dyla.

słoneczne Dzień dobry!
Zachęcona wirtualnym śniadaniem idę jeść to w realu.
Na niebie ani jednej chmurki,ale jeszcze chlodno jak to w lesie…
Witajcie!
Już nawet ja wstałem, dokonałem ablucji i idę jeść! 🙂
Dzień dobry, późne i wyspane do imentu (chyba).
Słońce piękne, a lista rzeczy do zrobienia (nie tylko na komputerze) całkiem spora, mimo że wczoraj z niej i tak wiele ubyło.
Jak wrócę z chatki tez dam zdjęcie z okna.Teraz jednak cały czas jestem atakowana „skutkami integracji ” w różnej konfiguracji osobowej
Och. Brzmi groźnie. Czyli jednak z tymi sąsiadami różnie bywa?
Tak sobie pomyślałam,że jak nikt nie wymyśli nic lepszego zrobię może pięterko pt „jeden weekend w chatce”?hm?Zamiast po powrocie opisywać w komentarzu.
Dobra myśl! 🙂
Jestem za! Skoro np. nie mam już szansy na weekend w „naszym” (wynajmowanym) domku na Kaszubach, chętnie odwiedzę wirtualnie chatkę.
Teraz jest jakoś dziwnie spokojnie i cicho.Właśnie udało mi się ugotować, zjeść i prawie pozmywać.
Obiad. Dopiero teraz.Prawie,bo czeka mnie jeszcze szorowanie opiekacza,bo „się zalał”.Tłuszczem.Gorącym.
Wina Tuska!Bo przecież nie moja?
Zanim wysłałam spokój się skończył..
Och, jak ja to dobrze znam! (w sensie, że zanim coś skończę pisać, spokój się kończy).
Wrócilim.
Czuję się, jakbym zjadła nosorożca.
Z zasmażką.
Orzechów urodzaj potwierdzam.
Może jeszcze mały miętowy wafelek?
Błagam…
Glutation, enzymy, coś na regenerację wątroby i herbatka z melisą.
Coś na regenerację… Martini?
Ja dzisiaj shiraza z Sycylii. Mandrarossa się to nazywa. Nie perfekcyjny, ale całkiem całkiem.
Szkoda by było.
Zaczekam do jutra.
Wróciłam i ja od braci Czechów oraz objazdu Pętli Beskidzkiej, pobiwszy rekord trasy – ostatnie 27 km pokonałam w równiutkie 2 godziny! Już, już miałam wzywać po posiłki z prowiantem…
A wypad przy miłościwie panujących nam temperaturach końca lata w kolorach już jesienny.
Ta pętla to coś ponad 100 km? No cóż, gratuluję. Ja na rowerze robiłem nie więcej niż 20+ km, jeden jedyny raz około 40.
No proszę nie w takiej znów mniejszości. Wśród sów jest również Zocha bohaterka!
Tak, to chyba dobre słowo.
Mam paru takich znajomych, co np. w sobotę skaczą sobie opłotkami (bo bezpieczniej i krócej) na Półwysep Helski i z powrotem i nie uważają tego za szczególny wyczyn. Niemniej ja na razie kompletnie zarzuciłem rower.
To jedynie stoicki spokój, nic z bohaterstwa! Trasa objechana autem, a stołeczni goście pozostają w zadziwieniu nie tylko widokami …
Teraz już dobranoc
Najdłuższy dystans na rowerze przejechany na raz, to było ok.180 km. Ale to było w młodości, chmurnej i durnej
Obiecałam zamiast komentarza nowe pięterko .”Nie wiedzieć czemu” gdzieś tam utknęłam, wszyscy już dawno spali, nie było kogo na ratunek prosić.
Nawet jak na sowę zrobiło się późno, ale obiecałam , więc postanowiłam – nie pójdę spać, ale błąd znajdę i na rano dla skowronków przygotuję mój rozbudowany komentarz.
Dobranoc Państwu i równocześnie prawie Dzień dobry!