Wtorkowy ranek zastał nas w drodze na Hradczany. Planowaliśmy dojechać do tego pałacowo-zamkowo-kościelnego kompleksu zupełnie z innej strony, ale małżonka dostrzegła z tramwaju imponującą kolejkę i wysiedliśmy wcześniej – jak się okazało, słusznie. Prowadząca do punktu kontroli bezpieczeństwa (w końcu na Hradczanach urzęduje prezydent Czech!) kolejka była długa, ale szła szybko, więc już po dwudziestu paru minutach znaleźliśmy się na dziedzińcu hradczańskiego zamku.
Po chwili dołączyli do nas państwo Jeżynkowie, i razem ruszyliśmy na zwiedzanie. Zaczęliśmy od wznoszącej się nieopodal katedry św. Wita (a poza tym również św. Wacława i św. Wojciecha – tak, tego samego, który bezskutecznie nawracał Prusów). Dopiero później dowiedziałem się, z niemałym zdumieniem, że imponujący fronton z dwiema wieżami jest nie gotycki, ale… neogotycki – powstał na przełomie XIX i XX wieku. W ogóle katedrę tę budowano na raty, kiedy już zburzono stojącą w tym miejscu romańską rotundę, przez 41 lat w XIV wieku. Potem kilka razy wracano do budowy, przerywano ją, by ostatecznie doprowadzić do końca w latach 1870-1929.
Katedra jest olbrzymia. Wysoka, gotycka nawa główna kończy się sklepieniem sieciowym, a ogromne okna wpuszczają do środka dość światła, żeby w pogodny dzień większość detali była dobrze widoczna. Do tego część witraży zaprojektował odwiedzony przez nas dzień wcześniej Alfons Mucha! Pan Jeżynka był dodatkowo zachwycony faktem, że gotyckie i neogotyckie wnętrza nie zostały zbytnio „zaśmiecone” barokowymi dodatkami (chociaż parę fantazyjnych nagrobków czy kolumn by się znalazło).
Po wyjściu z katedry ponapawaliśmy się jeszcze jej widokiem z zewnątrz, w tym słynną Złotą Bramą z mozaiką przedstawiającą Sąd Ostateczny. To tędy wchodzili do katedry mężczyźni, którzy opuszczali ją po chwili jako królowie Czech. Nad oryginalnym gotyckim sklepieniem jej wnętrza do dzisiaj cmokają historycy i architekci!
Sprzed katedry skierowaliśmy kroki do Starego Pałacu Królewskiego. Zwiedzanie zaczyna się od sali władysławowskiej, nazwanej tak na cześć króla, za którego panowania ją zbudowano – Władysława II Jagiellończyka (syna Kazimierza). Fama głosi, że do środka przez specjalną klatkę schodową wjeżdżali konni rycerze, a nawet, że w sali tej urządzano konne turnieje. Wcale bym się nie zdziwił – sala jest ogromna. Zwróćcie również uwagę na niezwykle oryginalne sklepienie.
Z tarasów rozciąga się przepiękna panorama Pragi, lecz moją uwagę z początku przyciągnął inny fragment pałacu: przez duże okno po lewej stronie, najbliżej przypory, odbyła się słynna druga defenestracja praska, od której rozpoczęła się wojna trzydziestoletnia. Co ciekawe, wyrzuconym przez okno namiestnikom cesarskim ponoć nic się nie stało, bo wylądowali na kupie kompostu, powstałej z resztek, wyrzucanych z tegoż okna po ucztach. Ówcześni katolicy uważali to za cud.
Skoro już byłem w takim miejscu, to oczywiście nie mogłem sobie darować pstryknięcia tak lubianej przez Wyspiarzy panoramy 🙂
Z Pałacu udaliśmy się do bazyliki św. Jerzego. Za doprawdy niepozornym barokowym frontem kryje się fascynujące romańskie(!) wnętrze, z łagodnymi łukami, prostym sufitem i grubymi ścianami. Pierwszy kościół w tym miejscu powstał w roku 920(!), po zniszczeniu odbudowano go z grubsza w tym samym kształcie w XII wieku. A obok postawiono pierwszy w historii Czech klasztor, w którym zamieszkały siostry benedyktynki.
Tu w zwiedzaniu nastąpiła przerwa, a państwo Quackie oraz państwo Jeżynkowie z ulgą opadli na krzesełka zamkowej kawiarni. Posiliwszy się firmową struclą jabłkową oraz śliwkową w towarzystwie grzanego wina – w sam raz na słoneczną, ale wietrzną i w sumie niezbyt ciepłą pogodę – ruszyliśmy ku Złotej Uliczce. Przez wieki mieszkali tu w małych, przybudowanych do zamkowego muru domkach jubilerzy (stąd złoto w nazwie uliczki). Potem podupadła ona, stając się siedliskiem biedoty (w niebieskim domku pod nr. 22 mieszkał i tworzył 100 lat temu wspomniany już Franz Kafka), a obecnie stanowi obleganą – jak widać – atrakcję turystyczną.
Po odwiedzinach na Złotej Uliczce przeszliśmy się jeszcze po królewskich ogrodach. Poza pięknym arboretum mają one jeszcze jedną zaletę – rozciąga się z nich wspaniały widok na zachodnią ścianę zamku, włącznie z wieżą Prochową (jasna wieża na pierwszym planie), gdzie w XVI wieku pracował i zwodził cesarza Rudolfa obietnicą produkcji złota z byle czego za pomocą kamienia filozoficznego alchemik Edward Kelley, znany polskim czytelnikom powieści Zbigniewa Nienackiego „Tajemnica tajemnic” jako twórca talizmanu z kwadratem magicznym.
Same ogrody, bardzo zadbane i pilnowane przez czujnych żołnierzy, potrafią ucieszyć oko takim na przykład wiosennym widokiem:
Po tak intensywnym zwiedzaniu należał nam się porządny obiad. Dlatego zeszliśmy z Hradczan i znaleźliśmy znakomitą restaurację „Pod Czerwonym Lwem”, w której nie tylko ceny były przystępne a dania – znakomite (kaczka z knedlikami – polecam!), ale na dodatek wnętrze urządzono w odpowiednim do całej dzielnicy historycznym stylu, zgrabnie łączącym drewniany, „renesansowy” sufit z dużo późniejszym, imponującym żyrandolem. Do tego można było również zjeść na malutkim wewnętrznym dziedzińcu, mieszczącym zaledwie trzy stoliki, ale obsadzonym zielenią i niebywale urokliwym. Dlatego nie mam najmniejszych obiekcji, żeby wymienić tę nazwę – rekomenduję z czystym sumieniem!
A potem przeszliśmy się jeszcze uliczkami Małej Strany pod hradczańskim wzgórzem, między ambasadami i sklepikami z pamiątkami, które sąsiadują tu ze sobą, przez place i ulice, jeszcze raz przez most Karola i Stare Miasto, tak rozległe, że pod koniec byliśmy już porządnie zmęczeni. Stanęliśmy z panem Jeżynką na ulicy Celetnej, podczas gdy panie zachwycały się kolejną wystawą. Obejrzeliśmy się – za plecami pod złowieszczym czarno-czerwonym szyldem zapraszało do wnętrza muzeum tortur.
– Wiesz, jak wygląda w środku? – zapytałem przyjaciela. – Wchodzisz, zamykają się drzwi, nie ma odwrotu, a za chwilę okazuje się, że musisz jeszcze raz zwiedzić całą starą Pragę. Na piechotę!
Zareagowaliśmy na tę wizję zadziwiająco zgodnie – chóralnym jękiem.
Bo zwiedzanie czasem potrafi być również niebywale męczące!
Dzień dobry na nowym pięterku z naszym ulubionym ciągiem dalszym. Dzisiaj w menu głównie Hradczany.
Dzień dobry



Druga część opowieści o wycieczce cudna
Przeczytałam wszystko, obejrzałam zdjęcia… Chociaż za bardzo nie mam czasu, bo zaraz jedziemy. Ale na prawdę ciężko było się oderwać i odłożyć czytanie na później.
Super relacja
Dziękuję. Czekamy na następne ptaszki
Nie wiem dlaczego, ale zgłodniałam
Czyżby od tych knedlików? A może od (wirtualnego) spacerowania po Pradze?
Od obu!
No cóż, knedliki mają swoich wielbicieli i antyfanów. Ja akurat należę raczej do tych pierwszych, zwłaszcza jeżeli dostanę knedliki z chleba i z kminkiem.
Ja w ogóle jestem bardziej kluchowa niż mięsna. Więc wiesz…
Wydawało mi się wszakże, że bardziej kluchowa = pasta italiana, cara mia?
Extra!
Bo i przedmiot opisu to samograj
Nawet samograja trzeba umieć uruchomić
Och
A co to?
Uruchomienie multimedialnego tematu-samograja to znacznie więcej niż naciśnięcie klawisza „Start”
KOKIET!
Rumieńce świadczą o nadmiernej skromności Kwaku ! Opisałes to znakomicie !
Że o fotkach nie wspomnę
Akurat fotki z komórki, na szczęście małżonka robiła również swoją (lepszy aparat). Dziękuję za uznanie, niemniej.
Wszystkie przedstawione fotografie godne uwagi , zwłaszcza ta ostatnia z panią Le Pen . Co ona robiła w Pradze przed II turą wyborów ? Jest to przykład lekceważenia wyborców i za karę powinna przegrać z Macronem . Ale jest jeszcze jedna sprawa , nie zauważyłem w materiałach słynnego portretu ” Najjaśniejszego Pana ” , którego sponiewierały muchy . Wisi on nadal w knajpce : U Kalicha , gdzie można potwierdzić prawdziwość słów Szwejka o muchach i przy okazji solidnie popić czeskiego piwa przy dzwiękach lokalnej orkiestry . Warto tam zajrzeć ….
Witak Maxiu ! Czasu zabrakło z cała pewnością , a i nóżki się nieco skurtyzowały przy zwiedzaniu
Zamek Na Hradczanach lepiej wypada w perspektywie . Wnętrza są skromne , beż zbędnego przepychu , co można ocenić jako czeski pragmatyzm już przed wiekami . Warto brać przykład z Czecha , wszak był bratem Lecha , a to zobowiązuje ….
To tylko dodam, że nie zwiedziliśmy skarbca, którego zawartość aktualnie jest eksponowana w innym miejscu, bodajże Pałacu Lobkowicza. A poza tym faktycznie, świeckie wnętrza dość oszczędne.
Aaaach! „U Kalicha”, podobnie jak „U Fleków” i pewnie jeszcze coś zostawiłem sobie na następny raz.
A pani Le Pen przed muzeum tortur wydaje się być na właściwym miejscu, n’est ce pas?
Wykrakałem ! We Francji wygrywa Macron !!!
I to w całkiem przyzwoitym stosunku (wg. exit pool)!
No, syta wrażeń wszelakich aż do bólu nóg…
Mam nadzieję, że najwyżej do bólu ręki od przewijania myszką…
Co ja poradzę, że każde piękno mnie cieszy i jednocześnie wzbudza żal, że u nas tak dobrze nie jest ….
No więc jest, ale jakby mniej i w innej skali nieco. Rozmienione może nie na drobne, ale na pewno mniejsze i w różnych stylach. Tam to jest w jednym wielkim kawałku. Tam się trzeba nachodzić, u nas – nawet najeździć, od Gdańska poprzez zamki krzyżackie w dolinie Wisły po Kraków i od zamków Małopolski poprzez Jurę Krakowsko-Częstochowską po naszpikowany zabytkami Dolny Śląsk. Albośmy to?
Dobry wieczór!
Zgadzam się z Kol. Tetrykiem.
Znacznie więcej.
Ale ja nie o tym: pani Lemonkovej odcinek drugi podobał się jeszcze bardziej niż pierwszy, czemu niniejszym daje wyraz (i cybergłos), a sklepienie to już w ogóle najbardziej.
Dziękuje więc – i życzy Wszystkim dobrej nocy.
Proszę bardzo. Sklepienia na Hradczanach zwłaszcza to poezja!
No to tak: pogoniłeś mnie (rykoszetem) do garów i trzasnęłam nadprogramowo (bo dzisiaj miałam nie gotować) nową tartę, którą właśnie na tę okoliczność wymyśliłam, sałatkę, a na dodatek crumble z karmelizowanym rabarbarem.
Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że od szóstej rano kicałam na czworaka koło biblioteczek na poddaszu (bo wczoraj zbyt wionęły lakierem, żebym dała radę to wytrzymać), a potem odrabiałam niespodziewany kurs do centrum handlowego w desperackim akcie ratowania zdrowia psychicznego, to chyba można uznać, że powinnam iść spać, praaawdaaa?
Znaczy chodzi o to, żebym powiedział „Spokojnej”, tak? No to spokojnej.
[dziękuję]
Oto zbawienny i wieszczy wpływ Mistrza Q.!
Na gastronomię?
Na sen! Spokojny sen naszych Wyspiarek!
Dzień dobry
Co prawda to jezioro Pułaskiego (Pulaski Lake) nie aż takie duże, bo tylko ok. kilometra obwodu, ale cisza, spokój, pusto (jeśli chodzi o ludzi) i cała masa ptaków
Czapli modrych nawet nie liczyliśmy, tyle ich było. Przy okazji wypatrzyliśmy ich kolonię. Nie szliśmy w pobliże, bo teraz okres lęgowy… a poza tym, dokoła mokradła. Rybaczków popielatych nie spotkaliśmy (a głównie po to tam pojechaliśmy), ale i tak bywa. To nie ZOO, gdzie wiadomo jakie ptaki i zwierzaki można spotkać i wiadomo, że się nie schowają
Ale obcykaliśmy siwuszkę ciemnobrewą. Mieliśmy do tej pory tylko jedno jej zdjęcie, a i to nie za dobre, tak samo jak lasówka złotawa, czy pasówka białogardła 


Niedzielna wycieczka niezmiernie udana
Czyli ogólnie mówiąc fajnie było
A i jeszcze coś. Pogoda cudowna. Ani jednej chmurki na niebie. Szliśmy w bluzeczkach z krótkim rękawkiem i nie było nam zimno. Nie wierzę, że było tylko 14C. Coś ci od pogody kłamali
Witajcie tak dziwnie mało świątecznie!
No właśnie…
To ja może bufetową zawołam?

Bry. Jedną kawę, pliz.
U mnie jeszcze trochę nienormalnie (jakby kiedy było normalnie… sama się uśmiałam), bo Kuba dopiero jutro ma szkołę (matury). A już w środę BB strajkuje przeciwko deformie oświatowej i zapowiedział, że solidaryzując się z nauczycielami on się poświęci, nie pójdzie do szkoły i ten dzień spędzi z matką.
Czyż nie uroczo?
Dzień dobry poniedziałkowo.
Na początek spóźniony komentarz do relacji. Zwiedzałem Pragę jeszcze w zeszłym tysiącleciu a wydaje mi się, że niektóre zabytki wyglądają mi na nowsze niż wtedy (vide Złota Uliczka)
A co do poniedziałku to powiem krótko: Ufff…
Dzień dobry. Chyba jestem podziębiony, ratuję się paracetamolem. Zobaczymy, co będzie, jak kawa się przyjmie.
Dobré dopoledne!

Zawsze się zastanawiałam jak oni te sklepienia robili, taż to tak wysoko, a tyleż w nich precyzji. Zachwycał mnie kościół w Bożkowie, w którego budowie również użyto jajek. Tak przynajmniej nam kiedyś ksiądz mówił.
Złota Uliczka faktycznie wypiękniała. Jakaś gładsza. Znaczy elewacje, tych miniaturowych willi
A tera do normalności, czyli do obowiązków.. Trudno. Ferie się skończyły
Dzien dobry !
Naszym przodkom czas wolniej płynął, budowa wielkich gmachów trwała lata, a czasem i wieki 

To my się ciągle śpieszymy, a technika nas pogania
Czyli że fajrant. I przerwa teraz.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
ZNOWU zmienili Kubie plan lekcji!!!
Ja się zastrzelę…
Problem bardziej w jego dostosowaniu do nowości, czy w czymś innym?
W zmianie. W zmianie planu, który powinien być niezmienny. Bo nie może być tak, że był wolny piątek, a teraz środa. To burzy cały układ wszechświata. A może i więcej.
Ja tak jeszcze spod koca pytanie do Autora mam. Te kwiatki żółte z białymi tulipanami to bratki?? Świetna kompozycja 🙂
A teraz dalej pod koc 🙂 Chusteczki, herbatka i oglądam (sama nie wiem który to już raz 🙂 ) mój ulubiony film – Avatar 🙂 I za każdym razem powódź pod oczami 😉
Wczoraj pojechaliśmy po dvd. Kupiliśmy torebkę.
Dzisiaj pojechaliśmy po mopa. Kupiliśmy martini.
Ja chyba jutro posiedzę w domu…
Pojedźcie po karmę dla psa, może wrócicie z nowym samochodem?
To i ja. Komu kordełkę, komu? Bo znów jakoś tak zimno się zrobiło.

Wszystkim zmarzniętym rozgrzewających snów, albo przynajmniej butelki z ciepłą wodą w nogi
Jutro niestety znów będę off-line, z powodu wyjazdu do stolycy. Tyle, że tym razem cel jak najbardziej prywatny: pogrzeb ciotecznej babki…
Spokojnej wszystkim. Tabletki na główkę i uciekam…
Dobranoc

Dzień dobry.
Zimno.
Nie podoba mi się to.
Jest tu gdzie Bufetowa?

Dzień dobry. Hurra nie ma śniegu i jest pięć stopni w plusie
Szczęściarz

Ciekawe skąd te 5° wytrzasnął
Dobry!! Bo bez mrozu. Tylko zimny

Na Warmii spadł śnieg. Prawda to czy fałsz??
Wszyscy zdrowi???
U mnie jakby lepiej, na wszelki zostałam dzisiaj w domu 🙂
Dzień dobry. Owszem, prószy śnieg, z tym że przy plus czterech od razu topnieje. Państwo pozwolą, że powstrzymam się od komentarza.
Pan w nie najlepszej formie. Się mi wydaje.
Witaj
Ano nie, cały czas czuję się jakoś niewyjściowo.
Dzień dobry
Taka ciężka… Może kawa trochę postawi mnie na nogi, bo przecież zaraz do pracy 
Czyżby epidemia na Wyspie? Mnie też jakoś głowa zrobiła się kamienna
Zdrówka wszystkim życzę
Fajrant. Nie wiem, czy to zdrowie wraca, czy jeszcze apap działa
Niemniej przerwa w nadawaniu.
Zdrówka Wszystkim życzę.
Dziwny ten dzisiejszy dzień był. I dobrze, że się kończy.
Dobrej nocy
Korełka będzie?
Ja też pod kordełkę.

Wykończona jestem. Pies ma jelitówkę. Jak to mówią: albo sraczka, albo przemarsz wojsk.
Uch.
Spokojnej i… chciałem napisać „gęstej”, ale się w ostatniej chwili powstrzymałem. Oczekuję pochwał.
Doceniam, Blake.
Witajcie!
Objechałem, wróciłem i jeszcze parę drobiazgów i idę spać.
Gratuluję, Kopciuszku! Wierzyłem w ciebie!
Dobry wieczór! Z tymi drobiazgami mam analogicznie.
Zupełnie na marginesie: Cascina Polsino (Barbera d’Asti), czerwone, wytrawne, z Lidla – omijać łukiem nie za szerokim, ale jednak omijać.
Mówiłam: Negroamaro…
Zez Lidla?
Obawiam się, że niekoniecznie 🙁
No to się doczekałam dobranocki w pogodnym stylu i bardzo dobrze, bo po obejrzeniu „Przyrzeczenia” nie jest mi bardzo pogodnie…. a przciez wiedziałam na jaki film idę
O, i po raz kolejny Oscar Isaac. Ten to się nagra!
… bry.
Chyba się przeziębiłam.
Nie lubię.
Dzisiaj podobno jest dzień sauny.
Nie używam. Zabiłaby mnie.
No to zostało rozgrzewanie za pomocą alkoholu.
Ps. Oczywiście współczuję przeziębienia. Człowiek, który aktualnie nie choruje zazwyczaj nie pamięta jak niekomfortowo czują się nawet niezbyt zdrowi ludzie.
Wszystko przez chorującego psa i sprzątanie…
Dzień dobry. Słonecznie i jednocześnie mgliście. Szron na trawniku. Będzie dobrze.
Witajcie!
Od góry słonecznie. Od strony Zoe’go mgliście. Wszystko się zgadza! Będzie dobrze.
Nudna będę: pięknie, ale za krótko.