Wróżby i senniki…
Rozsypała się sól – będzie kłótnia.
Rozsypał się cukier – na zgodę.
Rozsypała się kokaina – będą wizje.
Upadł widelec – ktoś przyjdzie.
Upadło mydło – oczekuj nieoczekiwanego.
Jaskółki nisko latają – będzie deszcz.
Krowy nisko latają – rozsypała się kokaina.
Pękło lustro – będzie nieszczęście.
Pękł rozporek – będzie wstyd. Mniejszy lub większy…
Pękła prezerwatywa – lepiej, żeby pękło lustro.
Swędzi nos – będzie pijaństwo.
Swędzi dupa – mydło upadło…
Super – tamto było baaardzo wysokie, jak na te upały!
Bardzo ładne!
Tylko co do jaskółki to się nie zgodzę, bo to akurat wytłumaczalne 😉
Upadł widelec – muszę sprawdzić czy działa..:-)
Słyszałam kiedyś, że jak upadnie widelec, to mężczyzna się śpieszy, a jak łyżka, to kobieta. Bo to wszystko zależy jakiego rodzaju jest rzecz, która nam upadła
Jeśli „ten” (nóż, widelec, talerz itp.) pośpiech dotyczy mężczyzny, Jeśli „ta” (łyżka, filiżanka, szklanka…) to dotyczy kobiety. Czy to działa i jak działa, nie wiem, bo jakoś zawsze zapominam sprawdzić 

A jeśli mam być szczera, to nie wierzę w tego typu „przepowiednie”.
Dzień dobry! W kokainę trudno nie wierzyć
– Babciu, widziałaś moje pastylki? Takie z napisem LSD?
– Co tam pastylki, wnusiu, w kuchni mamy smoka!!!
Skojarzyło mi się z solą: otóż jestem słomianym wdowcem, siedzimy sobie w domu razem z Juniorem i kucharzymy po kawalersku. Dzisiaj wpadłem na taki przepis i go wykorzystałem w praktyce:
SKŁADNIKI
0,5 kg ziemniaków
6-7 plasterków boczku wędzonego
6 jajek
15-20 dkg sera żółtego
0,1-0,2 l mleka pełnotłustego lub gęstej śmietany
przyprawy – sól (no właśnie), pieprz, papryka, mniej więcej po łyżeczce
[w oryginalnym przepisie była jeszcze cebula, zresztą aż by się to prosiło o nią, ale ponieważ Junior jej nie znosi, darowałem sobie]
Ziemniaki zetrzeć na grubej tarce i hojnie przyprawić, dobrze wymieszać .
Boczek usmażyć do kruchości na patelni.
Na pozostały tłuszcz, na tę samą patelnię, wrzucić utarte ziemniaki i podsmażyć ok. 7-8 minut na średnim ogniu, aż zaczną brązowieć (przynajmniej miejscami).
Tymczasem pociąć boczek na mniejsze kawałki, powiedzmy ok. 2 cm długości.
Wymieszać jajka, mleko lub śmietankę, tarty ser i boczek, np. w misce.
Przygotować okrągłe żaroodporne naczynie – natrzeć tłuszczem. Nagrzać piekarnik do 175-180 stopni.
Wrzucić do naczynia utarte, podsmażone ziemniaki i zalać masą (ciastem?) z miski, rozprowadzić ją równomiernie po wierzchu.
Zapiekać 20-25 minut, bez przykrycia, aż się ładnie zarumieni z wierzchu.
Serwować np. z keczupem.
To jest porcja na 4-6 osób, myślę, że nam dwóm spokojnie starczy na 2 dni 🙂
ojezu…
sie pośliniłam
a mówią, że zemsta jest SŁODKA
O. Tego nie przewidziałem.
Toć to proste, kawalerskie danie, nie tam żadne ciasta na kruchym spodzie z wykorzystaniem dżemu malinowego i mascarpone!
Ale właśnie takie są najlepsze!
Ja sama preferuję najprostsze z prostych. Wiesz: prosta kuchnia polskich/włoskich/francuskich chłopów (tu sugeruję odwołanie do Allo Allo, w którym Rene nieustannie powtarzał, że jest prostym chłopem, a jego potrawy to potrawy prostego francuskiego chłopa).
U mnie nie znajdziesz NIC skomplikowanego!
[wzdych] Kiedyś się trzeba będzie wymienić potrawami…
ano
Chyba muszę wypróbować
Z opisu wygląda apetycznie
Cebulę mogę spokojnie dodać, bo wszyscy ją lubimy 
Jak będę wracać z pracy tak na styk z moimi chłopcami, szybkie danie jak znalazł 
Wygląda to na szybkie danie i bardzo dobrze
Dzień dobry


Obśmiałem się jak norka…
Zwłaszcza fragment Pękła prezerwatywa – lepiej, żeby pękło lustro. powalił mnie na podłogę
Ale to bardzo dobrze. W dzisiejszych czasach tylko dobry humor może nam jeszcze pomóc…
Dzień dobry! A pamiętasz to hasło reklamowe prezerwatyw pióra M. Wańkowicza – „Prędzej ci serce pęknie!” ?
Malowałem dzisiaj płot. Było koszmarnie duszno. Otwarłem do tego płotu piwo (normalnie to wypijam czasem pół piwa wieczorem). Im bardziej malowałem tym bardziej mi to piwo wchodziło. Wypiłem całe jedno i połowę drugiego. Wreszcie doszedłem do kompromisu. Mądrego. Przestałem malować płot i przestałem pić piwo.
..Jeść mi się chce..:-)
Przy takiej duchocie picie piwa jest niebezpieczne.
Raz, że można zasnąć, dwa, że można zacząć jeść.
A, poczekaj… Czy wspomniałeś coś o jedzeniu?
Nie znoszę piwa organicznie
Nie ma takiej opcji, żebym się go napiła… chociaż…pamiętam, jak ponad 25 lat temu zachciało mi się piwa
Pojechaliśmy z mężem do nocnego sklepu (spory kawał od naszego mieszkania), wróciliśmy ostatnim autobusem, który zjeżdżał do zajezdni… wypiłam pół szklanki i miałam dość
Nawet nie chcę wspominać jak „szczęśliwy” był mój mąż
Chociaż z drugiej strony… cała reszta piwa była dla niego 
Chyba i na mnie czas. O rany, co ja dzisiaj odwalam! Nie macie pojęcia! Ale teraz prysznic i SPAĆ! Oby do samego rana.

Spokojnej! A jak się wyśpisz, daj znać, co odwalasz!
Dzień dobry
Kwiczałam pełnym głosem, aż się małżonek zaniepokoił, bo rzadko mi się to zdarza 
Chociaż z prezerwatywą i lustrem też dobre 
Świetne pięterko
Te z kokainą są bezbłędne
A tak w ogóle, to nie mam czasu niemal na nic. Rano do pracy, a po pracy układanie i przemieszczanie wszystkiego w domu
Przemeblowuję parter i piwnicę. Nawet nie wiedziałam, że mamy aż tyle różnych rzeczy. Całe szczęście część mogę wyrzucić
Będzie luźniej…
A jak już przemeblujesz to potem z powrotem wróć do starego układu mebli, żeby sprawdzić czy nie lepiej było po staremu:-)
Czytasz w moich myślach
HA HA HA
Napisałam, że część wyrzucam, to jak mogę wrócić do stanu poprzedniego? Już się nie da

Ziew

…bry
Komuś kawy? Herbata też się znajdzie.
Ziew (podwójny). Herba…:-) Dzień dobry.
Dzień dobry
Chętnie się się przyłączę do kawy
Z wrażenia zapomniałem sobie nalać

A posłodziłeś? Chociaż właściwie nie wszyscy słodzą kawę…
Ja nie słodzę ani nie „mleczę”. Kawa musi mieć smak i aromat więc słodzę jedynie espresso lub capuccino.
Ja dziś od rana na podwójnym zestawie antyhistaminowym, albowiem drugi dzień porządkuję pokój BlueBoya.
On generalnie stara się utrzymywać względny porządek, ale raz na jakiś czas trzeba WSZYSTKO odkurzyć, a co gorsza – przejrzeć szafki i szuflady. No i tu za grosz mu nie wierzę, bo jest gadżeciarz. Mój dziadek, po którym BB ma imię, był taki sam. Wszystko „się przyda”. I takich przydasiów pełno w każdym kącie. No to od wczoraj porządkujemy. Ładny worek śmieci nam z tego wyszedł, a przy okazji okazało się, że nie musimy kupować kredek, bo trzy nierozpakowane komplety leżą w szafce szkolnej. I chyba niepotrzebnie kupiliśmy zeszyty, bo tych, co zostały, wystarczy na pierwszy semestr. Usunęliśmy za to jakieś bzdety z gazety, czyli dołączane do czasopism pierdółki, tony ćwiczeń z minionej klasy i nawet nie powiem wam ile jeszcze różnych niepotrzebnych (nawet w ocenie mojego syna) rumpieli.
Pojechaliśmy wieczorem do ikei po śliczne niebieskie (a jakże!) pudełka i dzisiaj będziemy wypełniać je innymi różnościami, co się walają po półkach, a które chwilowo nie są do wyrzucenia.
Alergia mnie zeżre.
Ale to nic. Jutro zaczynamy pokój Kuby. To ja chyba z inhalatorem tam będę musiała wejść…
A, to nie jest tak, że moi synowie to jakieś wyjątkowe flejuchy są. Nawet regularnie sprzątają te swoje pokoje, tylko tak bardziej powierzchownie. Ot kurz z półek Z GRUBSZA zetrzeć, podłogę przejechać odkurzaczem… Ale raz na jakiś czas trzeba się dobrać do trzewi no i właśnie ten czas nastąpił.
Za to jak już posprzątają i umyją okna i drzwi, to będzie ślicznie higienicznie i znowu wystarczy odkurzaczem i ścierką do kurzu przejechać.
Od lat robimy to samo u Juniorów (zwłaszcza u młodszego) – w sensie usuwania raz do roku przydasiów.
Moje dzieci przy takich okazjach ironicznie stwierdzają czy ściany również będziemy myć bo słabo wyglądają. W człowieku czasem budzą się mordercze instynkty…
Ha
ha
ha.
Ja w takich sytuacjach mówię przeciągle: „Zaczekajcie jeszcze parę lat… Tylko parę lat…”
Oj nie nie. Oj nie nie. To nie JA sprzątam. Ja NADZORUJĘ.
Dzień dobry, od rana dzisiaj koncert mew, na moje ucho na trzy dzioby, może cztery. Trochę tak jak z pogotowiem u Bożenki – ledwie człowiek wstanie i podejdzie do okna, mewy milkną, tak że nawet nie wiadomo, w którym kierunku strzelać (zakładając, że byłoby z czego).
Do kawy entuzjastycznie się przyłączam.
Tupot białych mew o pusty pokład?


Eech… a ja w pracy…
Te mewy to nie problem, Mistrzu Q
Masz zdolności plastyczne, to zrób i wstaw w okno makietę swojej postaci. Mewy będą myślały, że to Ty i nie będą się darły

Dzień dobry! To jest myśl – makieta mnie, całego w bieli, z guldynką w dłoni, to powinno zadziałać, przynajmniej tam, skąd widać nasze okna.
Być może zadziałałoby także postawienie makiety drapieżnika (jastrzębia np.)? Ale wtedy mogłyby się głośniej drzeć, bo przecież trzeba ostrzec wszystkich naokoło, że się drapieżca w pobliżu pojawił!
Kochani, otóż właśnie przed chwilą dostałem zielone światło dla kolejnego projektu. Wynika z tego, że w sierpniu będzie mnie na Wyspie trochę mniej (nie liczę przerw wynikających z urlopu, a takowe będą, i to ze dwie), a od września – tak jak zwykle przy pracy. Najbliższy urlop – drugi tydzień sierpnia. Przy okazji poproszę ładną pogodę dla zachodniej Polski na wtedy.
„Najbliższy urlop”. Farciarz jeden.
Dołączę do zazdrosnego chóru… „takiemu to dobrze”…
Ostatnie dwa tygodnie „urlopowania” miałam w listopadzie 2005 roku
Dobrze, że chociaż są te długie weekendy, to mogę sobie gdzieś się wybrać 
Nie mam urlopu i nawet się nie wybieram
A tak w ogóle, to dzień dobry

Zaraz lecę do pracy, a nie chce mi się tak, że głowa mała
Dzień dobry 🙂 W uzupełnieniu ” żarcików ” warto przytoczyć słowa Owidiusza :” Kto po wzięciu pocałunku , po dalszy ciąg nie sięga , godzien stracić to zyskał , stary , głupi niedołęga „….
Dzień dobry. Niestety bardzo, bardzo celne.
Och, jakże trafne…

Jestem właśnie na etapie czytania „Niebezpiecznych związków” Choderlos de Laclose’a* i temat staje mi się bardzo „na czasie”
*czytanie jest efektem powodzi, która zalała moją piwnicę, w tym pewną ilość książek, które obecnie osuszam, przypominając je sobie przy okazji…
Pytam wszędzie to i na Wyspie: mam do oddanie trochę książek dla dzieci. Nie macie jakiegoś pomysłu konkretnego? Typu świetlica środowiskowa, biblioteka gdzieś tam, nieustannie cierpiąca na brak funduszy?
Kiedyś oddaliśmy do lokalnego Domu Matki z Małym Dzieckiem, ale nie wiem, jak jest z książkami, bo wedle przepisów takie rzeczy muszą być zdezynfekowane, a ze starym Duplo nie było problemu, te klocki przetrwają chyba i wojnę jądrową. Natomiast książki – nie wiem. Takie na grubej, lakierowanej tekturze można pewnie dezynfekować bez problemu, ale zwykłe…?
Robię szybką kolację, bo za godzinę mam dentystę. Dla mnie i Pitera, bo potomstwo półtorej godziny temu jadło obiad.
Wchodzi do Kuchni Jasiek:
– O, spaghetti będzie. KUUUUBAAAA! KOLAAAACJA!!!
No i podałaś sępom też?
A CO miałam zrobić?
Nawet mi sięgnął po nową paczkę makaronu do szafki wiszącej, co to ja nie sięgam bez drabinki…
No nie wiem. Ja bym nie dał, ale co dom, to obyczaj. Zresztą jeżeli miałaś zrobione więcej, to w sumie nie tak znów wielki problem.
NIE miałam zrobione więcej. Musiałam ZROBIĆ więcej. W TRAKCIE.
Poor you!
Lecę do tego dentysty. Będę, jak wrócę.
Połamania wierteł? W sumie lepiej nie – skutecznego znieczulenia, o!
Dzisiaj tylko czyszczenie. Ale piasek to chyba będę sobie z nosa wydłubywać pół nocy…
Ja chyba też pod kordełkę. Strasznie jestem wyczerpana.

I tutaj takoż spokojnej!
Oby, oby… Najważniejszy dobry początek. Potem jakoś pójdzie.

Dobry dzień
i ciasteczkiem 

Aż się nie chce wierzyć, że to JUŻ PIĄTEK
Bardzo chętnie się poczęstuję kawą
Aby do 15 – tej…
Dobry! Kawa na ławę, bo padnę…
Dzień dobry 🙂 Przytoczyłem wczoraj pogląd Owidiusza na stosunki damsko- męskie . Owidiusz , przetarł oczy w 43 roku przed naszą erą . Jak widział on świat w tamtym okresie , oto przykłady :” W miarę wzrostu bogactwa rośnie i chciwość ; im więcej kto ma , tym więcej pragnie ” . I jeszcze jeden cytat pasujący do obecnej wizyty Papieża Franciszka : ” Zręczna łagodność szczególnie zjednuje umysły ; szorstkość sprowadza nienawiść i przeklęte wojny ” . Minęło dwa tysiące lat , a natura człowieka nie zmieniła się na jotę , jesteśmy w tym samym miejscu w którym było pokolenie Owidiusza ….
To prawda, a biorąc pod uwagę postęp techniczny, widać, jak bardzo niedostosowany do niego jest umysł człowieka jako gatunku. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że jako gatunek jesteśmy stadem zwierząt, wytrenowanych do naciskania paru guzików
Burza idzie, co widać zarówno na mapie, jak i za oknem. Jak zacznie burczeć, wyłączam się na jakiś czas…
Idę zobaczyć, jak tam trawa na dole… i jeszcze parę innych rzeczy. Zaniedługo wracam.
A co tu tak wszystkich wymiotło?
Usuwałem starą nalepkę rejestracyjną z przedniej szyby, żeby móc nakleić nową. Gdybym miał powiedzieć, co sądzę o nalepkach rejestracyjnych i trzymającym je kleju jako takich, to by się bardzo nie nadawało na Wyspę, bo posypałyby się wyrażenie powszechnie uznawane za obelżywe. Ostatecznie po ok. 40 minutach mi się udało – sprawa się oparła o benzynę ekstrakcyjną i skrobak do kuchenek, nawet ładnie zeszło, ale sama czynność dość upierdliwa i niewygodna (sam dolny róg przedniej szyby, trochę się trzeba nagimnastykować, żeby tam sięgnąć łapą ze skrobakiem albo wacikiem z benzyną).
A trawa oczywiście za mokra na koszenie, tymczasem od zachodu idą następne chmury. Wszystko tak, jak Bożenka przepowiadała.
No dzięki.
Ja miałam atrakcję w rodzaju: pani na poczcie nie chce wydać mojej przesyłki mężowi (MOJEMU), bo mamy różne nazwiska. Z tego wszystkiego nadużyłam, więc teraz powinnam zjeść kartę SIM. Ale co zrobić z laptopem??? Mam zeżreć cały kabel aż do stacji???
Nie. Poprosić męża, żeby zmienił (lub ustawił) hasło, po czym podał je dopiero po wytrzeźwieniu.
Najpierw by musiał znać aktualne.
A to już wewnątrzmałżeńska sprawa, kto czyje hasła do czego zna, a których nie, i dlaczego.
W sumie…
Ej! Skoro to piszę (i to zachowując polskie fonty) to chyba nie jest ze mną najgorzej!
PS.
Nie daję gwarancji na interpunkcję, bo z nią mam problem bez względu na wzgląd
Z interpunkcją to ja też mam czasami problemy. Na czeźwo i nie tylko.
Dzień dobry. Cały dzień poza siecią. Uff. Dobranoc:-)
No chyba, żę wrócę…
Spokojnej (no chyba żeby).
Dzięki. No chyba żeby jednak nie:-)
Wyciągają mnie na dłuższą chwilę na krótki spacer z dalszym ciągiem…
Dzień dobry, dzisiaj ze mnie ciężko ranny ptaszek!
Mam dziś (i jutro) dość pracowitą perspektywę, bo jeśli nie pogonię chłopaków trzech do roboty, to w przyszły weekend będzie katastrofa. Zatem na Wyspę zajrzę pewnie dopiero wieczorem…
Do roboty goń, goń, goń!
– No dzięki… – powiedziała Jo jednym okiem.
Yyy… a drugim?
Dzień dobry 🙂 Ponieważ temat Bożenki wygasa , to przytoczę jeszcze jedną opinię Owidiusza , świadczącą o jego głębokiej wiedzy dotyczącej kobiet : Kobieta kiedy daje , lub odmawia , jest zawsze z a d o w o l o n a , kiedy się ją prosi . Po kawie i ciastkach , proszę o opinię nt. poglądów Owidiusza …..
Ach, no proszę, w tym względzie też się nic nie zmieniło! Głęboko słuszne, ja bym wspomniał jeszcze o dwóch sytuacjach, z przeproszeniem szanownych Wyspiarek: 1) Ogromnej satysfakcji kobiety, która lubi być proszona tylko po to, żeby za każdym razem odmawiać, 2) Równie wielkiej satysfakcji kobiety, która – kiedy jest już po ptakach – mówi: „A przecież wystarczyło tylko poprosić”.
No to Renia zaprasza na nowe pięterko
Co oczywiście nie oznacza, że nie można podyskutować również jeszcze na tym.