Kiedyś swojego tatkę spytał mały Witek:
– Powiedz mi, proszę, tatku, co to jest zabytek?
– Zabytek – odparł tato – to rzecz z dawnych czasów,
Z okresu Jagiellonów, Piastów, względnie Sasów,
Co trochę się rozpada, a trochę się kruszy,
Ale jest pod ochroną, więc jej nikt nie ruszy.
Choćby miała tamtędy przejść nowa arteria –
On stoi cały w blaskach, basztach, boazeriach,
Rozparty w poprzek drogi, bliski – a daleki,
Bo za nim stoją dawne zwyczaje i wieki
Ze swymi przesądami, brakiem tolerancji,
Cielęcym zapatrzeniem się we wzorzec Francji
Albo Anglii lub Austrii, względnie w przepych Wschodu,
Z pogardą dla prostego, ciemnego narodu,
Z odrabianiem pańszczyzny, topieniem czarownic,
Pancerzem zapinanym z pomocą lutownic,
Przyłbicą opuszczoną w momentach poruty
(bo lepiej w takich razach miewać łeb zakuty),
Z supremacją łaciny, ubóstwem polszczyzny,
Ciągłym nadużywaniem imienia ojczyzny
Oraz odwoływaniem się do sądów nieba…
To jest właśnie zabytek, więc go chronić trzeba!!!
Synek słuchał uważnie, słówka nie uronił,
Wreszcie rzekł: – dobrze, tato… Ja cię będę chronił…
Andrzej Waligórski
Czasem dokładnie tak się czuję podczas rozmów z Juniorami, ale czekaj tatka latka.
Z wizytą
– Puk, puk!
– Witam pana profesora..,
– Pozwoliłem sobie przyjść, zgodnie z zaproszeniem, wszak obiecał mi pan pokazać swoje zabytki.
– Ależ oczywiście, proszę wejść, Już spełniam swoje obietnice. Pan pozwoli, oto moja żona Helena, a tam jej siostra Genowefa…
Okrutnik!
Czy to nie jest przypadkiem ten sam profesor, który chwalił się rewelacyjnymi tabletkami na pamięć?*
*staary dowcip, ale jak ktoś nie zna to mogę zacytować
Poproszę, bo mimo najszczerszych chęci nie potrafię sobie przypomnieć.
Kawał z dłuuugą brodą jak zabytek
Pewien profesor zaprosił gości do domu i chwalił się, że ma świetny lek na pamięć.

– A jak nazywa się ten lek? zapytał jeden z gości.
– Eeee, on się nazywa, tak jakoś… Aaa już wiem: Dawno temu była taka wojna między Grekami a Trojanami…
– Wojna Trojańska? To lek się nazywa „Trojan”?
– Niekoniecznie, ta wojna się wzięła z powodu takiego księcia, który dał jabłko jednej bogini…
– Parys? Lek się nazywa „Paryzja”?
– Niekoniecznie, ten Parys za swój wybór mógł dostać najpiękniejszą kobietę świata…
– Helena? Lek się nazywa „Helenos”?
– Właśnie! Przypomniałem sobie! Helenaaa!!! Jak nazywało się to lekarstwo?
I tak dobrze, że nie zaczął wygrażać temu Niemcowi, co mu gdzieś ten lek zapodział.
A dowcipu, chociaż może i z brodą, autentycznie nie znałem.
Pamiętacie opowiadanie Czechowa, „Końskie nazwisko” ???
Och, kiedyś przeżyłem coś podobnego na żywo, zresztą jestem pewien, że opowiadałem już o tym na Wyspie. Mama koleżanki z liceum przez parę dni chodziła jak struta, usiłując przypomnieć sobie „takie ptasie nazwisko” jednego dalszego znajomego. Nie Sikora. Nie Dudkowski. Nie Gilewicz… No, ptaszek, ptaszek… Maam! NIEDŹWIEDZKI!
Świetne.
Dzień dobry
Bożenko moje gratulacje
Waligórski jak zwykle rewelacyjny i na czasie!
Bardzo miła niespodzianka
Waligórski jest dobry na wszystko
Świetny wiersz!!!
Ps. Wasze wypowiedzi też są rewelacyjne!!!
Pośmiałam się i wracam do pracy…
Dobry wieczór ! Co się naśmiałam, to moje. ! Dwoje wnucząt posłałam do spanka i mam wolne. Jak miło.
Wyobrażam sobie, że niektórych ten cięty wierszyk mocno by oburzył. No, ale Mistrz Andrzej przytomnie zmilczał o przedmurzu.
Witaj Czarodziejko:)) Coraz bardziej to „przedmurze” wydaje mi się ochronką dla idiotów. Zwłaszcza tych najpatriotyczniejszych :)))
Zadziwiająca zgodność poglądów, Stateczku. ” Demokracja w Polsce ma się dobrze, bo niky nie zamyka KOD-erów.Mogą demon
strować”.
Przypomina to opowieść o Leninie który poczęstował dropsem dziecko. Wszyscy go chwalili za dobroć, a przecież mógł zabić:))
bo to dobre było panisko !
To i ja się odmeldowuję. Liczę na spokojniejszą noc…
Liczysz barany ??? W naszej rzeczywistości to około 6 000 000 osobników :)))
Wystarczyło!
Dobranoc
Dzień dobry! Słońce, proszę Państwa, pełną gębą. oraz ociupinkę cieplej niż wczoraj. To znaczy szronu się nie uświadczy. Wedle prognoz tak powinien zacząć się dzień na północ od linii – mniej więcej – Częstochowa – Kielce, bo na południe raczej deszczowo.
Witajcie!
Raczej deszczowo, fakt. Wczoraj było ładnie, można powspominać
Dzisiaj też trochę popracuję, ale oczywiście będę zerkał. Kaszelek w pełnym, tfu, rozkwicie.
Witojcie!
Słoneczka i radości na ten dzionek:)
Dzień dobry! Czy to „witojcie” to z akcentem górali zachodniopomorskich? Czy się przesłyszałem?
Ech, ci górale zach.pom.! Te paszteciki z oscypkiem! Te wodoszczelne kierpce! Te pamiątkowe ciupagi z portretem Katarzyny Wielkiej!
Bywały z ciebie człek, Quacku!
W trakcie studiów przez ładnych parę lat śledziłem stoiska górali wielkopolskich naprzeciwko Okrąglaka (Bożenka zaświadczy), w Gdyni zdarzały się stragany górali pomorskich. Nie może być więc tak, żeby w Zachodniopomorskiem ich zabrakło!
Dzień dobry
Na prawdę trudno zachować zdrowie, szczególnie to psychiczne 
U mnie pogoda wariuje jak zwykle. Wczoraj słoneczko i prawie 20C (oczywiście na plusie), na dziś zapowiadają 16C (ale ma padać deszcz), a we wtorek znowu na minusie i śnieg
Samochód wczoraj odebraliśmy i jestem zadowolona
Już nie chodzi jak traktor, znowu nabrał odpowiedniego przyśpieszenia i prowadzi się lekko, łatwo i przyjemnie
Przy okazji wymienili jakieś cóś, bo jak odkręcali silnik, to im się dwie śruby złamały. Facet nam pokazywał jak to wygląda. Jedna z nich była jak podpiłowana i przeżarta rdzą. Za wymianę tego nie musieliśmy płacić, bo jak facet nam wytłumaczył, to oni połamali i wymiana jest na ich koszt
Dobrze, że te śruby nie popękały w czasie jazdy!!! Bo jakbym jadąc po autostradzie zgubiła silnik, to nie byłoby zabawnie… 
Dzień dobry
Myślałem , że w USA są same Fordy , które nigdy się nie psują . Jak widać , tandeta japońska jest również za Wielką Wodą i mogła być przyczyną Twojego nieszczęścia . Dwie złamane śruby od mocowania silnika , to dowód , że nie można ufać Azjatom . Jeżdziłem przez wiele lat Fordem-Sierra , nigdy nie miałem kłopotów , z wyjątkiem dwóch przypadków , kiedy oberwało się przednie koło , zawsze przy skręcie w prawo . Szczęście , że przy małej prędkości , a fakt , że miało to miejsce przy skręcie w prawo , może świadczyć o lewicowości pojazdu . Dziwne, amerykański Ford i lewicowy ??. Jeszcze uwaga : w rozrządzie jest raczej łańcuch , a nie pasek ….. 
No cóż, ja akurat mam jak najlepsze zdanie na temat japońskich samochodów, przez 7 lat do Hondy właściwie tylko laliśmy olej oraz paliwo i jeździliśmy. Gdyby nie polscy mechanicy, którzy dali ciała przy wymianie filtra oleju, to byśmy nie wiedzieli, co to warsztat (poza przeglądami i wymianą opon). Z kolei Kum w USA miał kiedyś roadstera, Toyotę MR2, z którego ledwie uszedł z życiem, jak mu się silnik na środku autostrady zapalił, a znajomym z Poznania zdarzyła się podobna awaria w VW Passacie – we Włoszech, w podróży powrotnej do Polski. Chociaż tyle, że ten Passat był z wypożyczalni, więc przynajmniej o wrak się nie musieli martwić.
Witaj Maksiu
A psują się one bardziej niż „japońce” i są mniej bezpieczne. Mój samochód, kiedyś nowy, ma już 11 lat, czyli nie należy do samochodowej młodzieży
I chyba mało dziwne, że czas zacząć go reperować.

USA nie samymi Fordami żyje
Z rozrządem masz rację. Samochód mojego małżonka (rocznik 2010) i syna (rocznik 2015) mają już łańcuchy. U mnie, to znaczy w moim samochodzie (rocznik 2005), jest jeszcze pasek. Także zasadniczo masz rację
A tak w ogóle, to śmieję się, że kiedyś w telewizji (w zamierzchłych czasach) był program dla dzieci i młodzieży „5-10-15” i roczniki naszych samochodów nam o tym przypominają
Forda sprzedałem za ” tyle ile kto da ” i jeżdżę Nissanem . Aktualnie jeżdżę Nissanem , nie narzekam , ale Ford był wygodniejszy na dłuższe trasy …
Mam Micrę, nie narzekam. Lecz wspominam z sentymentem Suzuki Swifta, którego bezproblemowo używałem przez piętnaście lat. Poszedł za grosze w dobre ręce :)))
Moja szwagierka uznaje tylko Fordy, ale ja jakoś nie mam do nich przekonania. Córka miała Forda „Escort” i wiecznie go naprawiała. W końcu sprzedała swojej pracownicy za grosze i kupiła „japońca”. Moja Toyota Sienna jest bardzo wygodna i duża. Na długie trasy nadaje się w 100%. Mało, że ma wielki bagażnik, to jeszcze tylne fotele można złożyć (chowają się w podłogę) i taka rzecz jak wersalka mieści się bez problemu. Jak jeździmy we czwórkę pod namiot, to wszyscy mamy wygodne siedziska i zabieramy ze sobą pół domu
Ale też prawda, że to minivan…
Na razie słońce świeci całym niebem, więc jedziemy nad Lake Michigan
Ciekawość mnie pali, bo może chociaż część ptaków już wraca z zimowisk i chciałabym się rozejrzeć w sytuacji
Nie ma to jak zboczenie


Do popotem
Spokojnej razy dwa. Zaraz trzeba będzie dobranockę wytaczać.
Wróciliśmy z wycieczki przed 13. Była świetna i udana
Co prawda nie spotkałam żadnych nowych ptaszków, ale było cieplutko i słonecznie. Fakt, że wiał silny wiatr, tylko po raz pierwszy w tym roku też był ciepły. Jak sprawdziłam termometr przy drzwiach do ogródka (to od północnej strony, cały czas w cieniu), było 22C!!! Prawie jak lato!!!
I co się dziwić, że w bluzie było mi za gorąco!!!
Aż trudno uwierzyć, że we wtorek ma padać śnieg!!! 
Coś jeść trzeba…
Z ptaszków spotkaliśmy tylko dzięciura czerwonobrzuchego, dzięcioła kosmatego, parkę kowalików karolińskich i stadko drozdów wędrownych, które wróciły z zimowisk. Słyszałam też epoletnika krasnoskrzydłego, a to znaczy, że też już wróciły. Nie udało się nam zrobić mu zdjęcia, ale jeszcze zdążymy, bo to bardzo popularne ptaki. Są wszędzie!!! Do jeziora nie doszliśmy, bo przejście zostało zagrodzone i powiesili tabliczkę, że trwają prace remontowe i wejście może być niebezpieczne. Mam problemy z zatokami i jak wiatr mi nawieje w twarz, zaczyna mnie boleć głowa. Także po powrocie małżonek poleciał oglądać mecz hokejowy, który już się zaczął, a ja się położyłam. Po meczu mnie obudził i pojechaliśmy na zakupy
Wracając ze sklepu przypomniałam sobie, że mieliśmy jechać obejrzeć namiot. Powinniśmy kupić nowy, bo nasz ma już chyba z 10 lat i zaczyna przeciekać. Impregnowanie go metodami chałupniczymi niewiele daje, a dać do jakiejś firmy, by to zrobiła, się nie opłaca. U znajomych widziałam reklamówkę sklepu Cabela’s z różniastymi namiotami. Postanowiliśmy tam się wybrać. Sklep nas zachwycił. Jeszcze w takim nie byliśmy. W zasadzie jest to sklep dla myśliwych i rybaków. Czyli coś typowo nie dla mnie. Ale mają sporo różnych urządzeń campingowych, no i między innymi namioty. Wypatrzyłam jeden, który mi się podoba. Obejrzeliśmy go na wszystkie strony i boki. Trochę za wielki…
Dwupokojowy z werandą… ma też specjalny wtyk do prądu i własne oświetlenie. Nie kupiliśmy go jeszcze, bo małżonek stwierdził, że jest za drogi. Ten sklep jest drogi… Poszperaliśmy po internecie i taki sam namiot (nowiutki) kosztuje ponad stówę mniej, a używany jest o połowę tańszy. Używanego nie chcę. Jeden używany mam i wystarczy…
I tak myślę, że kupimy przez internet 
Nie wiem jakie gatunki ryb tam były, ale podobały mi się. Postanowiliśmy z małżonkiem, że wybierzemy się tam kiedyś jeszcze, ale z aparatami i obcykamy to wszystko 
A sklep mnie zachwycił czymś, czego w żadnym innym nie spotkałam. Na środku są ogromne sztuczne skały i cały zwierzyniec z wypchanymi zwierzakami. Może niekoniecznie jestem miłośnikiem takiego wypychania zwierząt… ale wrażenie było niesamowite. Kaskady spadającej wody… drzewka… zwierzaki prawie jak żywe, a w środku pieczara. Oczywiście zajrzałam (małżonek też). W środku pieczary ogromne akwaria z żywymi rybami. Niektóre tak wielkie, że byłoby się czym podzielić na obiad
Dzień dobry. Fotorelacji ze sklepu jeszcze nie było!
Zbieram się do spania

a Wam życzę miłego poniedziałku
Dzień dobry. Zabieram kaszelek na spacer do lekarza. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
O! Poniedziałek. No to dzień dobry.
Dobry, ale coraz bardziej kaszlący.
Oj tam. Nie będziemy zwracać uwagi na nieznaczące drobiazgi.
Oczywiście życzę zdrowia.
Witajcie!
Niech ci słońce pomoże pozbyć się kaszli, Quacku!
Tu mamy inhalacje z mgły (co najmniej)…
Bardzo dziękuję, od piątku próbuję różnych metod.
Dzień dobry
tęcza na pociechę, bo za oknem buro !
W życiu trzeba umieć się cieszyć . Na peronie dworca kolejowego dwóch panów żegnało się w objęciach , kiedy nadjechał oczekiwany pociąg … Były jeszcze całuski , pa pa ,jeden z panów w ostatniej chwili wskoczył do wagonu , a drugi nie wiedzieć czemu zanosił się od śmiechu …. Zaintrygowany zdarzeniem policjant ,zagadnął chichotka : musiał panu niezle dopiec ten gość ,skoro jego odjazd wywołał tyle radości … Nie , proszę pana , to ja miałem jechać , a on mnie odprowadzał i coś mu się pokićkało !!
Podobno było to zbawienne działanie kaca , kiedy biesiadnikowi świat wywraca się na lewą stronę i wszystko jest inne niż to , co pijana jeszcze łepetyna pamięta ….
Dzień dobry! Gdyby obaj panowie mieli żony, zapewne należałoby jeszcze zapytać żon, czy im leży taka zamiana!
W przychodni wszystko poszło zadziwiająco gładko, bo piętnastominutowy poślizg w naszych realiach to tak, jakby go nie było. Gardło czerwone, antybiotyk zaordynowany (bez posiewu wszakże, Wiedźminko
), „pańskie migdały mi się nie podobają, zwłaszcza prawy”. Zaczynam leczenie.
Nie straszę Quackie , ale ja przez migdały, byłem leczony szpitalnie niemal na wszystko znane medycynie przez trzy miesiące .Dopiero usunięcie wredoty pozwoliło po paru dniach na wypis i mam z tym spokój . Zyczę zdrówka i podjęcie dobrej decyzji…
Dziękuję za ostrzeżenie. Na razie spróbuję antybiotyku i zobaczymy, tym razem to chyba jednak „tylko” infekcja, bo nigdy nie miałem problemu z migdałami jako takimi.
Też nie mam migdałków, bo w dzieciństwie chorowałam nieustająco, tak raz w miesiącu. Angin już nie miewam, za to różne dziwne infekcje – i owszem
Migdały to są dobre w galarecie z karpia i w niektórych ciastach… Z samej uprzejmości powinieneś je był wypluć w garść, podsunąć pani doktor pod oczy i zapytać niewinnie:
– A co też się pani w nich nie podoba?
A to gdzie z tą ławicą płyną?
To do mnie? Małżonka z potworami wracała z ferii, samolot miał międzylądowanie w Poznaniu, które się przeciągnęło do półtorej godziny, ale już dolecieli, dojechali, są.
Deszcz zgubi ten świat. Dzień dobry. Pada. Nie, nie pada – leje, na……a deszczem. Błeeee.
Jeszcze raz dzień dobry.
Wcale mi się nie podoba.


Nic a nic.
Zupełnie nie.
Idę po kawę.
Albo herbatę.
DzińDybry:))W marcu jak w garncu, trochę kaszy, nieco boczku, czasem nawet śnieg się trafi:))
Witajcie!
Dwa przykłady wnioskowania, prowadzącego do tych samych wskazań choć na podstawie przeciwstawnych przesłanek:
Uśmiechnij się! Jutro będzie lepiej!
Uśmiechnij się! Jutro możesz nie mieć zębów…
U nas było jeszcze jedno powiedzenie do tego…
„Uśmiechnij się! Jutro będzie za późno…”
Dzień dobry, otóż ktoś kiedyś na to powyższe hasło odpowiedział: „Lepsze jutro było wczoraj”. I nie był ci to optymista, oj nie był.
Witaj ! To nasza Jaśminka chętnie pisała Uśmiechnij się!Jutro możesz nie mieć zębów…
Dzień dobry. Tak czy inaczej wypada się uśmiechnąć
Ponoć najłatwiej się uśmiechać do sera, a rozbierać do rosołu :))
Słyszałem, że o tym drugim wiedzą coś kury!
Dzień dobry
A już było czuć wiosnę 
U mnie śnieg ma padać dzisiaj i nawet temperatura spadnie do -1C
Zapraszam piętro wyżej na spotkanie z poezją mniej radosną…