« A. Marianowicza wierszyki o milusińskich Solenizancie kochany !!! »

POWRÓT NAJJAŚNIEJSZEGO PANA

Pewnego razu najjaśniejszy pan król Jan Kazimierz na pierwszą
wieść o wkroczeniu Szwedów uciekł do ziomkostwa na Śląsk Opolski
i zaczął stamtąd słać uniwersały i oświadczenia, że jest bardzo
przywiązany do swego narodu i że ten naród powinien za niego
ginąć, bo to i ładnie, i patriotycznie. Apele te na wszelki przy-
padek podpisywał nie jako król, jeno Kroll. Właśnie siedział nad
kolejnym wstępniakiem, gdy do komnaty wszedł pan Andrzej Kmicic i
runął z hukiem do stop królewskich.
– Ratunku! – wrzasnął przestraszony monarcha, chowając się pod
prymasa Leszczyńskiego, którego stale trzymał przy sobie, żeby
mieć kogo zapytać, co się pisze przez samo „h”, a co przez „u”
otwarte.
– Uspokój się, Jasiu – perswadowała Maria Ludwika, wyciągając
go spod sutanny. – Ten pan nazywa się Babinicz i przyjechał
namówić cię, żebyś wracał do kraju.
– Nie chcę! Nie pojadę do kraju! – upierał się król, tupiąc
nóżkami. – Nikt mnie tam nie lubi, magnaci mnie nie lubią,
szlachta mnie nie lubi, chłopi mnie nie lubią, nawet dzieci mnie
nie lubią.
– Musisz wracać do kraju – tłumaczyła cierpliwie królowa. –
Przecież jesteś królem i powinieneś siedzieć na tronie z berłem i
złotym jabłuszkiem w ręce.
– Z jabłuszkiem mogę – zgodził się wreszcie Jan Kazimierz. –
Ale przecież w kraju są Szwedzi, którzy także mnie nie lubią.
– Pan Babinicz mówi, że Szwedów wszędy biją – odezwał się kan-
clerz koronny, pan Koryciński.
– Biją, biją! – potwierdził Kmicic. – Ja sam wracam z Często-
chowy, gdzie siła nadokazywałem i na rożnie byłem przypiekany,
skutkiem czego jestem częściowo nadwęglony i nawet po trochu się
kruszę, zwłaszcza gdy jadę na koniu truchtem.
– Niech kto obejrzy te rany jako dowód prawdy – rozkazał król.
– Ja to zrobię osobiście – zaofiarowała się królowa.
Usłyszawszy to dworzanie jęli dyskretnie chichotać po kątach,
jeden drugiego szturchać i szeptać sobie do uszu, aż wreszcie
zdenerwowało to Jana Kazimierza, szczególnie iż Kmicic i Maria
Ludwika długo nie powracali. Skoczył młody dworzanin Tyzenhaus i
przyprowadził ich po małej chwili.
– No i co, no i co? – pytał niecierpliwie król. – Czy pan
Babinicz ci pokazał?
– Pokazał… – odrzekła królowa, bawiąc się wachlarzem.
– I co? Duży uszczerbek na zdrowiu?
– Taki sobie… – mruknęła jej królewska mość, jakby czymś
zdegustowana.
– A zatem wracamy do kraju! – zdecydował bohaterski monarcha.
– Proszę mi podać gumiaki.
Wyjechali wkrótce i jechali bardzo dziwną i okrężną drogą, za-
proponowaną przez pana Sienkiewicza. Wszędy wychodziła im na
spotkanie ludność zgrzebna i płowa. Chyląc się do stop królews-
kich, wołała:
– A witajże nam, witaj, jasny gospodynie!
Kurpie przynosili miód z leśnych barci, Kaszubi smakowite
dorsze i nototenie, Poznaniacy oszczędne słowo poparcia, Łowi-
czanki zaś własnoręcznie utkane pasiaki, aby było w co poubierać
szwedzkich jeńców. Wreszcie z krzaków wyskoczył Krakowiak cały w
ferezyjach, sukmanach i mosiężnych brzękadełkach, z obłędem w
oczach, bo mu kosę na sztorc wywinęło, i zakrzyknąwszy po swoje-
mu: „Oj, dana oj, dana!” puścił przed orszakiem ogromnego pawia,
aby gwardia królewska mogła pawimi pióry czapki swoje na narodową
modłę przystroić.
– Widać, że wszystko ku lepszemu się obraca – mówił z rozjaś-
nionym obliczem. – Wychodzimy z dołka! Trza jeno Szweda z ojczyz-
ny miłej wypędzić, a tego bez waszej pomocy nie uczynię. No, więc
jak, pomożecie?
– Dopomóż Bóg! – wołało wymijająco chłopstwo, pamiętając, że
królowie bywają dobrzy tylko w historycznych chwilach, gdy im
ziemia spod nóg, a tron spod zadka usuwa.
Tak dojechali aż do Tatr i zanurzyli się w jakąś szczelinę
skalną, długą i prostą. Gdy zaś byli już w połowie, nagle
krawędzie wąwozu zadrgały, poleciały z nich pnie drzewne i
okruchy skał, a jednocześnie rozległo się przeraźliwe wycie i
okrzyki:
– Ciupagami psubratów!
– Górale! Górale – zaczęto krzyczeć w orszaku królewskim.
– Ojciec, prać? – spytali młodzi Kiemlicze.
– Wiać! – zakomenderował przytomnie stary Kiemlicz. Wiedział,
że z góralami nie ma żartów, że gdy sobie popiją, czyli zawsze,
tedy radzi ceprów rabują, król nie król, Szwed nie Szwed, Niemiec
nie Niemiec, choćby nawet i zachodni.
Zaraz też orszak zawrócił i uciekł z powrotem na Śląsk, a na
miejscu starcia pozostał jedynie ogłuszony butelką młody rycerz.
Znaleziono go dopiero wieczorem i postawiono przed obliczem
góralskiej milicji ludowej, czyli starego Wawrzka Dżdżownicy.
– Imię i nazwisko? – spytał rzeczowo Wawrzek.
– Zdziwi się pan – odrzekł pan Andrzej – ale jam nie Babinicz.
Jam Kmicic… – to rzekłszy, zwisł jak martwy na rękach milic-
jantów.
– Do Matysiaków! – zarządził roztropnie Wawrzuś Dżdżownica.

97 komentarzy

  1. Wiedźma pisze:

    No i proszę : dopiero teraz skojarzyłam, że Zaleszczyki miały niebylejakiego patrona ! Samego Jana Kazimierza. Daze

  2. Tetryk56 pisze:

    „Poznaniacy przynieśli oszczędne słowo poparcia” Overjoy

  3. korab1 pisze:

    DzińDybry Ogólnokrajowe, patriotyczne, przedwiosenne i wielkanocno-jajeczno-baleronowe :))

  4. Wiedźma pisze:

    ROTFL ociec prać? …… wiać!

  5. Krzysztof z Gdańska pisze:

    Dzień dobry
    Opuściłem wyspę na czas jakiś, wracam a tu nowe pięterko z przednią krotochwilą…
    Brawo!
    Obśmiałem się „jak norka”
    ROTFL

  6. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Przez cały dzień mi szła robota jak po grudzie, a teraz, na koniec, jeszcze się okazało, że jedna okazja półoficjalna przede mną 😛 wcale nie mam ochoty, ale jak trzeba… Znaczy za chwilę wybywam, pewnie będę z powrotem wieczorem…

  7. Quackie pisze:

    A wpis rarytecik 🙂 zwłaszcza trasa objazdu po Polsce, Kurpie, Kaszubi, Poznaniacy i Krakowiak… Król wszędzie potrafił z niezapowiedzianą wizytą wpaść!

  8. Quackie pisze:

    Zgodnie z zapowiedzią zaraz wybywam…

  9. Max pisze:

    Dobry wieczór 🙂 Ponieważ podobno na miłość nigdy nie jest za póżno ,to przytoczę taką oto definicję : Miłość jest podobna do spożywanych grzybów .Gdy się człowiek spostrzeże , ze nie są prawdziwe , jest już za póżno . ( Jean de Berry ) Tears

  10. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    No, może kawa… Kawa2

  11. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    Zasypana białym!! I dzie ta wiosna, no dzie??? Ociec prać czy wiać?? Z tego grajdołka?? Conceited

  12. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Słoneczko na zmianę z deszczem, jak tak dalej pójdzie, to się okaże, że wiosnę już mamy!

  13. Krzysztof z Gdańska pisze:

    Spóźnione dzień dobry
    Czy mogę się przyłączyć? Kawa2

  14. Krzysztof z Gdańska pisze:

    A jutro „Kaziuki” Heart-Chocolate-Gift

  15. Quackie pisze:

    To ja do pracki, z nadzieją, że dzisiaj pójdzie lepiej niż wczoraj.

  16. korab1 pisze:

    DzieńDobry:)) Łuki w juki a łupy w troki, okażemy się godni epoki !

  17. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry…. trochę wiosny jesienią ?:) Nikt tego na Yt nie śpiewa Sad a szkoda !

  18. misiek pancerny pisze:

    Dzień dobry 🙂 W końcu udało się Janowi Kazimierzowi czmychnąć skutecznie z Polski, gdzie tak był nielubiany 🙂 🙂

  19. Quackie pisze:

    Dzień dobry po południu.

    W zasadzie jeszcze pracuję, ale i tak jest lepiej niż wczoraj.

    • Tetryk56 pisze:

      A ja już dotarłem do domku! Happy

      • Quackie pisze:

        Jeżeli docierasz, toś już zdrów? 🙂

        • Tetryk56 pisze:

          Ja bym to nawet wnioskował już z faktu, że wychodzę! 😉
          Stare przysłowie medyków mówi:
          nie ma ludzi zdrowych, są tylko nie dość dokładnie zbadani!

          • Quackie pisze:

            Otóż fakt, że wychodzisz, wydedukowałem z faktu, że wracasz. Taki ze mnie Szerlok, aczkolwiek niekoniecznie Holms.

            • Tetryk56 pisze:

              hihi, był kiedyś film o słynnym detektywie, w którym (z racji praw autorskich, czy ściślej ich braku) nazywano go Herlokiem Szolmsem Wink

              • Quackie pisze:

                Jeżeli myślimy o tym samym filmie (a raczej serialu TV), rosyjskim czy też radzieckim, to był tam śliczny, niepokojący temat muzyczny na skrzypce. Na razie znalazłem tylko uwerturę, gdzie ten temat jest bardzo schowany…

              • Quackie pisze:

                Ach, chyba że to jednak nie ten serial/ film. Tu jak byk tradycyjnie nazywa się detektywa Sherlockiem Holmesem.

          • Max pisze:

            Dodał bym do tego przysłowie naszych starszych w wierze braci : Lepiej dziesięć razy ciężko chorować , niż raz dobrze umrzeć Witam wieczorową porą 🙂 Wink1

  20. Tetryk56 pisze:

    Obejrzałem „Slumdoga” i chyba pójdę spać przed dobranocką… Zzzzzz

  21. Quackie pisze:

    Biegnę z dobranocką!

Skomentuj Tetryk56 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)