Ziemniaki, kartofle, pyry, grule… pewnie jeszcze wiele nazw można by było znaleźć w różnych stronach kraju. Ale jak byśmy nie nazywali, jemy zazwyczaj z wody, całe albo pogniecione, czasem z jakimiś dodatkami. Ale czy tak być musi? Nie musi!
Okrutną i despotyczną decyzją Knezia Blogodzierżcy dzień 13 września tego roku został zadekretowany Międzyregionalnym Świętem Kartofla, w skrócie Kartofliskiem. Przygotowania zaczęliśmy od remanentu możliwych do sporządzenia potraw:
– ziemniaki z wody
– puree ziemniaczane
– placki ziemniaczane
– ziemniaki pieczone w ognisku
No dobra, to wszyscy jedli! Co zatem dalej?
– kluski śląskie
– kluski szare
– prażucha (na dwa sposoby )
– kartacze
– babka kartoflana
– pyzy
– kiszka ziemniaczana
– … i kto jeszcze coś zechce wymyślić!
Centralne obchody odbyły się w dobrze już znanym miejscu na Jurze, dzięki poświęceniu i gościnności Watry. Zjeżdżało się asynchronicznie towarzystwo w miarę liczne, jak komu czas pozwalał i zdrowie dopisywało – rozjeżdżaliśmy się też o różnych porach, ale z tym samym stanem ostatecznego napełnienia żołądków. Oczywiście nie udało się sporządzić wszystkich potraw z powyższej listy – brakło i czasu, i miejsca w konsumenckich brzuchach, i wreszcie – trzeba sobie zostawić jakąś zachętę na następne świętowanie… Wszak oprócz potraw głównych było jeszcze sporo dodatków – skwareczki, sosiki, gulasz, jarzynki, ogóreczki, dynia marynowana i tak dalej. Ale nie poprzestawaliśmy na najprostszych – ba, pojawiły się też – i zostały starannie zdegustowane – wcale wysoko przetworzone produkty ziemniakopochodne. Fakt – tych już nie przygotowywaliśmy sami od początku do końca, choćby z braku aparatury…
« Rozmowy z kotem | Truskawiec .Lato 1936 » |
15
wrz 2014
Niniejszy tekst stanowi krótkie usprawiedliwienie weekendowej nieobecności na Wyspie
Pominąłeś całkiem pospolite frytki
i były jeszcze ziemniaki pryskane, ale chyba nie chcę nikomu odbierać apetytu ! 🙂
A wiesz, że o tym też pomyślałem zaraz po opublikowaniu! Ale tam jakoś nikomu frytki w głowie nie świtały – takie banalne i macdonaldowate…
Hmmm… Jakby co, to u nas jest trochę więcej fotek, niestety za hasłem, po które można zgłosić się do Tetryka – notka nie jest tajna, a jedynie ma ograniczona hasłem widoczność, bo tam są nie tylko kartofle. Niestety fotografowie popadli chyba w niejaka obsesje monotematyczna bo na wszystkich prawie fotkach prażucha zwana psiochą!
Witaj Kneziu
co to jest prażucha zwana psiochą ?
To jest to, co na tych talerzykach u góry.

Przepis poproszę – z tych kleksów nic mi nie wynika !
A nie, nie trzeba, wujek Google mnie oświecił….
Ta jasna jest przygotowywana z gotowanych kartofli i części wywaru. Do tego dosypuje się mąki i praży aż się uzna, że wystarczy – smaczna dość. Nadaje się do odsmażenia. 🙂

Ta druga jest z tartych ziemniaków, prażonych dość długo z tłuszczem i np. smażonym boczkiem. Smakowo są to bardzo różne potrawy.
Obie przygotowane były ze względu na to, że nikt z obecnych ich wcześniej nie próbował. No i nazwę maja ten, tego – onomatopeiczną.
Z lubelskich potraw jadłam pierogi z białym serem i kaszą gryczaną i ziemniaki omaszczone cebulką smażoną na śmietanie …bardzo to było dobre 🙂 Ta śmietana miała jakąś specjalną nazwę, ale jej nie pamiętam.
Ale to już chyba by trzeba Dzień Pieroga zorganizować? 😀
Takie pierogi z kaszą gryczaną to są gryczaki – lubelska specjalność, obok cebularzy. Ja preferuje takie z serem, kasza i cebulką, coś na kształt ruskich ale bez kartofli.
Przyznam się, że jako przybysz nie ceniłem tutejszych specyfików, ale po latach nabrałem upodobania niejakiego. Za to zdecydowanie połączenie doświadczeń z północnego wschodu, Litwy i Białorusi z tymi tu, daje rewelacyjne wyniki, szczególnie w wędliniarstwie.
Smażenie na śmietanie jest praktykowane na całym wschodzie Polski, aczkolwiek teraz już bardzo rzadko. Polega ono z grubsza na tym, że należy odparować na patelni wodę i smażyć w zasadzie jak na maśle. Efekt jest taki, że uzyskuje się bardzo bogate smakowo potrawy. Doskonała jest np. jajecznica na śmietanie. Ja uwielbia, ale już np. Starsza nie.
Dzień dobry
Niedawno przeczytałem, że ziemniaki (jabłka ziemne jak je nazywają Francuzi – dla nich wszystko co okrągłe to „jabłko”) zawierają dużo witaminy C. Z tego powodu jedzenie ziemniaków oprócz wartości odżywczych ma też własności zdrowotne. W związku z tym, może zamiast herbaty z cytryną zafundować sobie herbatę z plasterkiem ziemniaka? 🙂
Pozdrawiam
Z dziecinnych lat pamiętam, że zeżarcie kawałka surowego ziemniaka było gwarantowanym sposobem na nagły atak gorączki chroniący przed wysłaniem tego dnia do szkoły – np. na klasówkę
Witajcie w kolejny ciepły i DOBRY dzień!
Dzień dobry! Po dniu względnie lekkim dzisiaj znów intensywny (chociaż owszem, słoneczny), więc przekąszam porannego ziemniaczka i lecę do pracy.
Witaj Pracku…. leć i omijaj kominy ( to co prawda było zalecenie dla mnie, ale mmoże i Tobie sie przyda 🙂
DzieńDobry :)) Polecam „Dzienniki Gwiazdowe” S.Lema i zdziczałe kartofle buszujące w kosmosie :))
… a ekologiczne ziemniaki kosztują u nas 5,20 zł/kg . Drożej niz owoce ….
Wszystko co ma miano ekologicznego (tutaj to się nazywa „organic”) jest pierońsko drogie. Czasami małżonek kupuje takie mleko. Faktycznie ma smak podobny do tego prosto od krowy, ale jest ponad dwa razy droższe od normalnego. W sklepach można też kupić mleko beztłuszczowe, ale wygląda toto jak woda (i to nie ta pierwsza) po myciu kanki w gospodarstwie mojej ciotki
To już oczywiście nie jest organic 
Jest też w sklepach śmietana beztłuszczowa, ale tego świństwa to nawet nie próbowałam
Już chyba kiedyś pisałem o tej farmie w Maryland, co to Kuma ma wykupione udziały i z tego tytułu w sezonie od wiosny do jesieni ma co tydzień właśnie rychtyczne organiczne jarzyny, warzywa i owoce?
Ano – nie pisałeś ! a szkoda 🙂
…ale nie tak żeby poświęcać na to osobny wpis (aż tak dobrze się nie znam), tylko w komentarzach, wydawało mi się, że o tym pisałem?
Pisałeś, Mistrzu Q o tej Kumie i jej udziałach. Tego jestem pewna. Było to bodajże na wątku opisującym nasze wiśniobranie…
… ale nie jestem na 100% pewna, a nie chce mi się szukać i nie mam na to teraz czasu…
W dzieciństwie często jadałem u babć na wsi ziemniaki z kwaśnym mlekiem, ale u każdej babci inaczej: w Małopolsce ziemniaki pomaszczone skwareczkami albo i kawałkami surowego, chłodnego masła kładzionego na kęs gorącego ziemniaka popijało się mlekiem z kubeczka, a na Mazowszu gorące kartofle ze skwarkami zalewało się na głębokim talerzu kwaśnym mlekiem.
Ale też co to było za mleko…
Podczas ostatniej mojej wizyty w Polsce, ciocia pytała mnie co nam przygotować na obiad. Chciałam tylko zsiadłe mleczko z ziemniakami. Takiego mleka się tutaj nie kupi
Albo kefir, albo jogurt… a to nie jest to samo…
A jedliśmy tak jak w Małopolsce, czyli ziemniaczki na talerzu, a mleko w kubeczku
Dzień dobry
Ależ smakowity wątek 
Dobrze, że już jestem po śniadaniu, bo chyba od razu poleciałabym do lodówki
Jako dziecko byłam wybitnie ziemniaczana
Mięsko mogło nie istnieć, byle na obiad były ziemniaczki z sosem i surówką
Jakieś ryże, kasze, czy makaron też nie były mi do życia potrzebne… Teraz smak mi się zmienił i jestem wybitnie mięsna, a makaron mogę jeść ze wszystkim 
Poczytałam poprzedni wątek i muszę…

Mistrzu Q, to było wspaniałe!!! Opowieść kota jest cudowna!!!
Och, dziękuję pięknie, ale – jak już pisałem – skleciłem taką kocią narrację, żeby jakoś przyprawić wspólnym sosem zdjęcia (którym nijak do Twoich, żeby była jasność)
Nie rozumiem o czym piszesz, Mistrzu Q? Co było nie tak z Twoimi zdjęciami? Bo jakoś nie zauważyłam…


A co do narracji… chciałabym umieć tak „klecić”
Moje opisy do pięt Twoim nie dorastają
Ale to zależy, kto czego w nich szuka. Przecież Twoje są faktograficznie bezbłędne, łączą realizm z humorem, a te moje to taka trochę rzeczywistość może nie całkiem magiczna, ale troszeczkę umagiczniona. To mi trochę przypomina niedawne spotkanie ze znajomą niewidzianą od lat …nastu, prawie …dziestu i dyskusję, co kto lubi, bo ja opowiadałem o science fiction, a ona – o swojej ulubionej literaturze faktu. I to, i to potrafi być dobre, każde w swoim rodzaju.
Już nie mówiąc o tym, że (prawdopodobnie) zadziałała synergia, o której wspominał Mistrz Tetryk, i zacząłem pisać te relacje, zachęcony Twoim przykładem 🙂
Muszę zaraz lecieć do pracy
ale przypomniało mi się jak wczoraj w wiadomościach wieczornych usłyszałam, że w tym roku 11 września był najzimniejszy od ponad stu trzydziestu lat
To chyba wynik tego globalnego ocieplenia
Bardzo długa zima, chłodne lato (oczywiście w porównaniu do lat ubiegłych) i przymrozki już we wrześniu… nic tylko nam się klimat „ociepla”…
Dobry wieczór! Fajrant na dzisiaj, swoje odrowerowałem, dzisiaj pani Figury z córkami na ścieżce rowerowej nie było, pewnie dlatego, że rusza pełną parą festiwal filmowy (przejeżdżałem mimo i mignął mi tylko z daleka pan Andrzej Chyra, ale nie zatrzymywałem się – utknąłbym w tłoku łowców autografów).
Dobrze, że zdjęcia to po fakcie się ogląda, bo jeszcze bym wyskoczyła z pociągu 😉
Ja też zaraz zmykam, bo Juniorzy zapuścili jakieś ściąganie dużych plików i transfer mam jak mucha w smole. Jeszcze za chwilę dobranocka i…
Dzień dobry. Zapowiada się pracowity dzień, nie tylko przed komputerem, ale i w pobliżu. Trzymajcie kciuki!
Dzień dobry!
Jak pracowity, no to pracujmy, trudno…
Czy ktoś wie, czy Skowronek na długo wyjechał na to szkolenie?
Dzień dobry

I jak na razie słoneczny, a to lubię
Zaczęłam już dokarmiać ptaszki
Robi się coraz chłodniej i czas je przyzwyczajać do karmnika. Muszę tylko znaleźć im nowe miejsce, bo małżonek się wścieka. Karmnik stoi za blisko naszego stołu i ptaszki często na niego siadają, a co za tym idzie, ofajdały jeden jego koniec dokumentnie
Mnie to aż tak strasznie nie przeszkadza, bo jak będziemy tego stołu używać, to i tak, jak zwykle, najpierw go umyję, a poza tym zawsze kładę na nim wielką ceratę. Bezpośrednio na stole jedzonka się nie kładzie… No, ale małżonek sam ten stół zrobił i pewnie dlatego aż tak go boli, że ptaszki zrobiły sobie na nim toaletę 
A nieprawda!!! Najwyżej z pięćdziesiąt sztuk…
Ubarwienie mają identyczne…
Ale one przecież też muszą coś jeść… Tylko te małpy jedne, wcinają ziarno ptaków, a swoje cóś nie za bardzo
Nie kupię im więcej, skoro i tak wyjadają ptakom. Lepiej kupić więcej tego ptasiego… 
Wczoraj spóźniłam się do pracy, bo z podziwem obserwowałam całe stado wilgowronów(chyba z 15 sztuk), które przyleciało do mnie się pożywić. Nie odwiedzały mnie do tej pory. Miałam głównie wróble i gołębie karolińskie. Małżonek twierdzi złośliwie, że z całej dzielnicy do mnie przylatują i jest ich chyba setka
Zauważyłam też, że wróbelki różnią się od siebie. Niektóre mają ogonki proste, z lekkim wcięciem na końcu, a inne mają ogonki zwężające się ku końcowi, prosto zakończone i mające na tych ogonkach takie boczne piórka… i tylko tym się między sobą różnią
Kupiłam specjalny pokarm dla wiewiórek, chociaż małżonek trochę pyszczył, że po co te prostytutki dokarmiać
„Wilgowronów” w pierwszej chwili przeczytałem „winogronów” i najpierw się zdziwiłem, że tak niegramatycznie, potem zastanowiłem, jak winogrona by się miały pożywiać, a dopiero na końcu przeczytałem jeszcze raz – poprawnie.
Czy przypadkiem małżonek w stosunku do wiewiórek nie użył nieco innego słowa? 😉
No to faktycznie z tymi wilgowronami ciekawie Ci wyszło, Mistrzu Q
Ja czasami tak rozwiązuję krzyżówkę. Przeczytam i myślę, że chyba jakiś głupek ją układał, bo zupełnie nie pasuje! A potem czytam hasło jeszcze raz… 

A małżonek na 100% powiedział to co powtórzyłam. Za jego siostrą tak czasami te wiewiórki nazywamy… nie inaczej
Aaa, to przepraszam za insynuację.
Zapomniałam napisać, że oprócz tych ptaszków i wiewiórek widzę czasami malutką myszkę, która zbiera ziarenka z ziemi
Jest bardzo płochliwa, boi się wszystkiego, nawet wróbli… Wolę dokarmiać ją na podwórku, niż mieć w domu 
Za płotem, u sąsiadów rośnie wielkie drzewo. Często siedzą na nim całe stada ptaków. Przed chwilą widziałam, jak jakiś niewielki ptak poleciał między gałęzie. Musiał to być jakiś drapieżnik (chyba coś z sokołowatych), bo ptaki rozleciały się na wszystkie strony w popłochu. Nawet te z mojego karmnika uciekły
Tylko wiewiórki zostały… widocznie drapieżnik jest za mały żeby im zagrozić 
Mój czas na pisanie się skończył, niestety
A tego nie lubię. W obydwie strony w korkach 


Czas się zbierać do pracy… Dzisiaj później jadę, ale też i później kończę
Jakoś przeżyję, przecież to nie pierwszy raz
Do Jasminkowego popotem
Dobry wieczór! Dzisiaj zdążyłem zacząć wyrowerowywanie jeszcze przed 18:00, a skończyłem dobrze po siódmej. Wspiąłem się z centrum Gdyni pod samą obwodnicę (zjazd na Chwarznie), nie macie pojęcia, jak MIŁO się zjeżdża z powrotem 😀
Dobry wieczór ! 🙂 Ze skruchą przyznaję, że się zaniedbałam, a wszystko przez grzyby, dynię i buraki…. Zostałam zaopatrzona solidnie i szybko musiałam te grzyby zrobić.Buraki też życzyły sobie mojej uwagi 🙁 ..Szczęśliwie dynia znalazła się na balkonie i tam sobie poleżakuje !
Zupa z dyni, dynia w occie, marmolada z dyni z pomarańczą….
Co jeszcze można zrobić z 10-kilogramowego potwora ?
Lampion na Haloween?
też ! Takie lampiony przepięknie robił Kwak ! Ja niestety mam do tego obie lewe ręce 🙁
Rób przed lustrem! Wtedy nawet lewa ręka wygląda i działa jak prawa!
Dory wieczór : )) Dostrzegłem pewną usterkę przy temacie ziemniaczanym .Moim zdaniem warto omówić sposoby pozyskiwania z ziemniaków różnych ,doskonałych napojów , niekoniecznie chłodzących .
Zauważ, że przynajmniej w komentarzach pojawia się „ziemniak wysokoprzetworzony” 🙂
Hehe, prowokator 🙂
Kiedyś zapomniałem o jednym ziemniaku zostawionym w worku w piwnicy .Ów ziemniak ,kiedy poczuł wiosnę , przebił kłaczem materię worka i dotarł do małego okienka położonego ponad dwa i pół metra od worka na wysokości ok.170 cm. Patrzyłem na ten wyczyn z niedowierzaniem . Co za siła witalna !!
Znaczy, że jak się tę siłę wydestyluje, to człowiek po spożyciu destylatu jest jeszcze w stanie przepełznąć 2,5 m i wspiąć się na 1,7 m? 😉
Witaj wieczorowa porą Maksiu
Pyszne są ugotowane ziemniaki, ostudzone, pokrojone w talarki i polane tłustą wiejską śmietaną. Mniaaaammmm