Jak wspominałam, tydzień temu byliśmy zobaczyć moją „Ognistą Aleję”. Nazwałam to miejsce tak, bo jadąc autostradą, ta czerwień rzucała mi się ostro w oczy…
Opowiadałam Wam już o tym miejscu wiosną. I nie tylko. Na małym jeziorku, na wyspie, znalazły sobie miejsca lęgowe kormorany i czaple. Te białe i te modre…
Małżonkowi znowu było obojętne dokąd jedziemy, także dał się tam zawieść bez protestów. Muszę przyznać, że warto było…
Małżonek został, pstrykając drzewa, a ja poszłam do lęgowisk kormoranów. Wiedziałam co prawda, że już ich nie ma, ale co mi szkodziło przejść się po parku. Zaskoczyła mnie duża ilość jabłoni z dojrzałymi owocami. Takie małe rajskie jabłuszka widuję często. Ale żeby regularne i całkiem spore jabłka?!!! Fakt też, że były strasznie robaczywe…
Po „obcykaniu” „mojej alei”, postanowiłam odwiedzić jeszcze Paul Douglas Forest Preserve, czyli ten park, gdzie nas kiedyś te pierońskie kleszcze napadły 😀 O tej porze roku na pewno ich tam już nie ma…
Widoki były cudne… Na jeziorku, w którym sporo wody ubyło od ostatniej nasze wizyty, zobaczyliśmy ogromne stado bernikli kanadyjskich, które ja nazywałam, nazywam i nazywać będę – gęsi kanadyjskie. Nie wiem ile ich było, ale nie było możliwe sfotografowanie całego stada. Rozsiadły się we wszystkich przesmykach i trzcinach. Jak na lotnisku O’Hare, co momencik jakieś gęsi startowały, albo lądowały. Ruch lepszy niż na Marszałkowskiej w Warszawie.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Myślałam, że zdążymy do jeszcze jednego parku na sam zachód słońca, ale nie mielibyśmy szans, żeby tam dojechać. Ostatecznie ten zachód słońca też źle nie wygląda…
Zapraszam na wycieczkę
Nie opisywałam tego za bardzo, bo zdjęcia mówią same za siebie…
Chętnie skorzystam, a zachód słońca jest naprawdę piękny 😀
Witaj Mirelko… wszystko jest w sam raz 🙂 i znów chciałabym tam być
🙂
Witaj Wiedźminko!!!! Ależ nie ma problemu, przecież zapraszałam do siebie wszystkich, którzy mają ochotę osobiście przejść się po tych wszystkich pokazywanych przeze mnie miejscach
Może i kusicielka, ale nie wążżżż

Mogę jedynie dodać, że starając się dobrać do gęsi, znowu wlazłam w „koluchy”. Myślałam, że się nie doczyszczę
Koniecznie muszę sobie kupić na takie wypady ortalionowe dresy. Do tego mojego „polarka” wszystko się czepia, a potem zajmuje mi masę czasu pozbycie się tego świństwa…
To nie żadne koluchy, moja miła, a bodiaki!! Kiedyż ja Was nauczę!: )))
Bodiak, bo bodzie!: )))
U Ciebie Senatorze, może są bodiaki, u mnie od zawsze były koluchy
Tych różnych KOLUCHÓW jest wiele gatunków. Jedne się czepiają mocniej inne mniej. Małżonek ma szczęście do tych, co się je łatwiej usuwa, ja do tych bardziej czepliwych. To chyba kwestia charakteru. Wiadomo… ciągnie swój do swego 
Padam na pysk i niestety muszę się z godnością oddalić
Obiecuję, ze jak wstanę, to sobie Was poczytam. Mam nadzieję, że będzie co 

Miłej niedzieli życzę
W porównaniu z „Aleją Potępienia” R.Zelaznego, Twoja jest snem szczęśliwych istot :)))
Ojojoj!! Takie to czerwone…. Acani z przekonań komunistka ani chybi!
Powitać w jednym ze mną szeregu!: )))
PS Robaczywych jabłek nie jada się jedynie w piątki. W pozostałe dni tygodnia można się nimi bez grzechu do woli opychać!!
Już można i w piątki, Panie Senatorze!! Pan nie jesteś na bieżąco
Jak to komunista – w najnowszych trendach kanonów wiary specjalnie oblatany nie jestem…: )))
Ileż można było nakazywać owieczkom w piątki pościć,
a samemu się objadać mięskiem?? Zresztą, te wszystkie
wstrzemięźliwości to były, zdaje się, tylko w kraju
nad Wisłą 😀
Dawniej księża chrzcili takiego wieprzka imieniem ryby i bez grzechu w piątki go przyswajali. Na wszystko są sposoby!: )))
Tyż prawda
Kaczuszka, jako ptak wodny nie była uznawana za mięso….. no co… prawie ryba 🙂
Witaj Senatorze…. czerwone i energetyczne:) a kolorek twarzowy !
Witaj Wiedźmineczko: ))) Kiedym był brunetem to w czerwonym było mi do twarzy, ale teraz…: ((
Tylko to nie ja malowałam te drzewa, Senatorze
One już takie były. Od nowego 
Nawet w Ameryce???
Co nawet w Ameryce?!!!
Myślisz, że tutaj ten kolor jest reglamentowany, bo go sobie czerwonoarmisty zachachmęcili?
Nie, ale myślałem, że cały na Indiańców poszedł!: )))
Dzień dobry 😀 Uwielbiam takie aleje i pod stopami szeleszczące liście. Zawsze wracają wspomnienia ze szczęśliwych szczenięcych lat, gdy wracałam ze szkoły „na skróty”(?) przez park okalający pałac w mej rodzinnej miejscowości. Park był piękny, ze stuletnimi dębami, bukami, bukszpanami, cisami, sosnami, klonami i inszymi cudnymi drzewami, tudzież krzewami ozdobnymi. Przepiękna łaźnia, ruiny zamku z wieżyczką i płaskorzeźbami rycerzy. Ogromny na cokole granitowy Neptun. Altana tonąca w różach i niezapomniane fontanny..
Pałac.. chyli się ku ruinie. Dwa razy sprzedany i znowu wystawiony… Można go kupić za marne 9 milionów. Po łaźni śladu nie ma. Dwutonowy Neptuna pewnej nocy zniknął. Świadków brak, a z ruin zameczku z płaskorzeźbami ostały się marne dwie sztuki i kawałek wieżyczki. Kuta przepięknie brama – oczywiście wywieziona. Granitowych gazonów na solidnych również granitowych schodach z potężnymi balustradami, coraz mniej… Po fontannach tylko ślad pozostał..
Wyrzuciłam z siebie żal, o! 😀 Różnymi ścieżkami chadzają skojarzenia 😀
Dzień dobry Skowronku ! nie smuć się, to ” tylko” przemijanie pewnej epoki……. no i money, money, których nie ma ……
Witaj 😀 Pewnie, że tak.. To wszystko wina Mirelki, że mnie w czasie cofnęła, a przed oczami stanęły dwa światy: miniony i teraźniejszy
I się wyżaliłam 😀
Mogłabyś słowami malować!: )
Byś tak to szerzej opisała, co?: ))
Się niby wywewnętrznić, ha???


Ja nie umiem pisać!!! Ani malować
Słowami
Baju baj!: ((
To przepraszam, że niechcący wpędziłam Cię w melancholię, Skowroneczku
W miłą, Mierelko
Ooo.. a nawet oset w tej Hameryce mają większy niż u nas 😀
I pszczoły też większe, prawie takie duże jak w dawnym Związku Radzieckim. Tylko ule normalne, jak w małej Europie i taka biedna wielka pszczoła obładowana pyłkiem do takiego ula się ciśnie i ciśnie i ( jak powiadał pewien radziecki entomolog) „…nu prosta: triszczyt, piszczyt – nu mat’ jejo – liziot!!”
Nie wszystkie pszczoły są tu większe. Widziałam i takie jak w Polsce. 😀
To fakt, Skowronku, że tutejsze osty mają ponad dwa metry. Podobnie trzciny… Chociaż nie wszystkie… Niektóre są normatywne i nie odbiegają za bardzo od naszych, polskich…
No i te dwumetrowe, dopiero się rozsiewają 😀 Spróbuj tego się pozbyć, nie ma środka chemicznego, który by je zwalczył. A korzenie długaśne mają i byle resztka /jak u mleczy/ się ostanie, to wiosną odbije w całej krasie 😀
Ja wiem, że zimą koszyczki kwiatostanu służą ptakom za karmnik. Zatem są użyteczne 🙂
Nie wiem czy dobrze kombinuję /proszę mnie prostować ;)/, a mianowicie; gdybyś Mirelko, pstrykała zdjęcia w mniejszym formacie, to dodając na bloga byłyby bardziej wyraźne. Mylę się?? Tetryku, Ty na pewno powinieneś wiedzieć 😀 Dziękuję 😀
Galeria wyświetla zdjęcia w w rozmiarze nie przekraczającym 800×600 lub 600×800 pikseli. Stąd przesyłanie na serwer większych obrazów nie ma sensu – skrypt je i tak pomniejszy już w trakcie ładowania. Dlatego warto przeskalować u siebie (np. używając GIMP-a) i dopiero upewniwszy się co do efektu wysłać go w takiej formie, w jakiej będzie wyświetlany.
Na jakość wyświetlania negatywnie wpływa raczej powiększanie obrazka – tu z nie mamy z tym do czynienia.
Ukłony, Skowronku! 🙂
Mogłabym pstrykać zdjęcia w mniejszym formacie, ale wolę ten większy. Jeśli robię zdjęcie ptakowi, który jest dalej, z większego formatu da się więcej „wyciągnąć”, bardziej przybliżyć. Na małym formacie niemal od razy robi się pikseloza.
I faktycznie, przed wstawieniem do galerii zmniejszam je odpowiednio, do podanego formatu. 😀
Oki, oki Mistrzu T 😀 Tylko spójrz na moje róże w zdjęciu na czołówce bloga. Rozmyte okropniasto 😀 A gdyby było pstryknięte w mniejszym formacie to myślę, że byłoby wyraźniejsze 😀
Kto pyta nie błądzi, wszak
Odkłaniam się Mistrzu 😀
Ono jest silnie pomniejszone, i w tej postaci jest ostre. Natomiast gdy je powiększysz, aby przyjrzeć się pojedynczym kwiatom, wtedy pojawia się rozmazanie. Na ten rozmiar jedyna rada to mniej szczegółów na zdjęciu.
Czy chcesz powiedzieć, że dojrzewamy do podmiany całości lub części obrazka? Dwa pierwsze wąskie bloki można by zastąpić czymś innym, z mniejszą ilością szczegółów.
Myślę, że tak. Ale nie chcę sama decydować. Niech się Sz. Wyspiarze wypowiedzą, a ja się grzecznie dostosuję
Nie znam się aż tak dobrze na fotografii, ale wydaje mi się, Skowronku, że się mylisz. Na większym formacie masz więcej szczegółów, niż na mniejszym.
To na ile zdjęcie jest wyraźne nie zależy od formatu, a od tego, jak zostało zrobione.
Hmm, może masz rację Mirelko, ale ja znam swoje zdjęcia, i to o którym mowa jest przepiękne. Wiem również, że jest kilkakrotnie zmniejszane 😀
Jestem kompletnym laikiem. Zaznaczam. I się przyznaję 😀
To może przyślij mi to zdjęcie w oryginale, a ja wstawię fragment w miejsce dwóch pierwszych sprasowanych?
🙂 Nie można usunąć ukochanej rzeki Senatora 😀
Jedynie te małe różowe, co to podobne do różyczek i moje drzewa 😀
No popatrz, a mnie się czemuś zdawało, że te białe z lewej to osobne zdjęcie 🙂
Nie, rzeki absolutnie nie chcę ruszać! W życiu!
Przyślij ten oryginał 🙂
Tetryk chce przesunąć mój Bug!!?? No, chyba że za Ural!!: ))))
Będziesz majstrować przy swoich różach??
Przyślę, tylko głowy uciąć nie dam, że ono oryginał 😀
Chcę żeby były wyraźniejsze, bo to moje ukochane śliczności, Senatorze 😀
Wiem! Piękne one!: )))
Im więcej razy je zmniejszasz, tym więcej tracisz szczegółów. To normalne. Potem jak chcesz je powiększyć robi się rozmazane, bo utraconych szczegółów już nie jesteś w stanie odzyskać. Dlatego też, chociaż publikując je tutaj znacznie zmniejszam, w swoim domowym archiwum zawsze zachowuję oryginał. 😀
No widzisz Mirelko, Wyspa uczy i bawi
Bożenko!!! Poszłaś se w bety???
A ten pierzasty chwast, którego nazwy nie pamiętam /ale na pewno zna Wiedźminka :D/, a który sieje się okropnie, to go i u nas pod dostatkiem. I niech on się sieje, byle nie w moim ogródku 😀
Nie wiedziałam, że ta muchołapka rośnie również w Polsce
Nie, nie o muchołapkę mi chodzi 😀 Drugi rząd – przedostatnie zdjęcie i w trzecim – pierwsze 😀 którego chwaściora nazwy też nie znałaś
Aaaa… to już wiem, o którego chwaściora Ci chodziło
A już myślałam, że tak muchołapka Ci się sieje
Bo tutaj to tez jest chwast, chociaż niektórzy mają to w ogródkach…
Oddalam się już.. Ciszy, moja klawiatura nie zakłóci
Dzień dobry ! Wcale nie słoneczny, ale i tak dobry !
Coraz ładniejszy dzień, słońce, ciepło, białe chmurki, złote liście, jednym słowem „Ognista Aleja” :))))
U mnie już od rana słoneczko wylazło, tylko jest zimno. Zaledwie 4C. W dzień ma być niewiele cieplej… Ale to już jesień…
Mirelko…. jak zawsze, Twoje zdjęcia przenoszą mnie w inny świat….. Ognista aleja jest aż nierealnie piękna 🙂
Mnie też wydała się ona piękna… Dlatego pojechałam ją „obcykać”
Przepiękne zdjęcia Mireczko.
Znowu nie potrafię powiedzieć które podoba mi się najbardziej. 🙂
Po raz pierwszy od dawna za oknem Słońce jak balija. Razem z wycieczką tworzy krajobraz nadziei. 🙂
To się cieszę, że dodałam Ci nadziei, Jasminko
Hej, Pachnąca!! Gdzie Cię znowu wcięło!!??? 😀
Opłotkami chodzi. Normalnie
Witajcie!
w stronę Autorki za rozbudzające wizje ognistych drzew i przedstawienie trudności pracy kontrolera berniklowych lotów! 😉
Ukłon
Dzień dobry
Cieszę się, że Wam się moja „Ognista Aleja” podoba
Dziękuję też za miłe słowa 
Rodzinka zjawia sie na obiad….. tylko pól godziny spóźnion a:) No i czy ja nie jetsem zgodulek ?:)
Jesteś, Wiedźminko
…ale profilaktycznie przygotuj też nieco przypalonego!
Pospałem nieco. Galeria Miral jak zwykle cudowna. Czy ja już wspominałem, że uczucie zazdrości nie jest mi obce??: ))
W lepszym nastroju??
Aha!!
Jak sobie pospałeś Senatorze, to może humorek będzie lepszy
Trzeba tylko pilnować, żeby nas zawiść nie opanowała 
A uczucie zazdrości nie jest chyba obce nikomu
No właśnie…. Może to zawiść… Piękna ta aleja, psiakość!!!
Witam 🙂 Weszłam i oczopląsu dostałam 🙂 Tak tu kolorowo 🙂
Tereny po których porusza się Miral ,faktycznie piekne,stworzone do spacerów 🙂
Nooooo!! Jesteś!!
Witamy !!
Ale ładny kociak do nas zawitał 🙂 !
Ba!!!
…:(
Aaa skąd ten smuteczek, Rumaku??
No bo nikogo i nikogo… Już myślałem, że wszyscy do Krakowa pojechali!
No, ja już tu jestem od jakiegoś czasu. W Krakowie, znaczy się
Taaak, to wiem. Gości szczególnych gromadnie dziś Twój gród najeżdżających witać się nie wybierasz?: )
Nie. W domu mi dobrze.
Co innego, gdybyś ty zechciał mnie odwiedzić…
Dziękuję serdecznie za zaproszenie… Wiesz, pomału, bo bardzo pomału, ale coraz częściej skłaniam się ku myśli, że dobrze by było jednak zorganizować spotkanie Wyspiarzy…..
Co taka zdziwiona? Starzeję się!: (
Kunc świata czy cuś ??????
Nadejszła na niego najwyższa pora! Tak już mnie nadojadł…: (((
No, czekam na kogoś! Ciekawe czy się ozwie…..
Kto??? Dama??

Prosimy serdecznie
Dama, znajoma. Ma jakieś techniczne kłopoty, mnie pyta a ja… Skocz na Przyjaciół to szybko się połapiesz co i jak!!
Taki bukiet chętnie przyjmę 🙂 Dziękuję za kwietne powitanie 🙂
Miłych gości zawsze witają tu kwiaty!: )))
To miłe
Pewnie będę wpadała tu częściej ,może nie będę zbyt aktywna ? ale to Wam nie będzie przeszkadzało ?
Ależ skąd! A aktywność wymusi się sama z siebie. Mnie tu nawet książki pisać nauczyli!: ((
Biedactwo Ty nasze
No!!
Biedactwo Ty nasze kochane….. tak brzmi pełna wersja 🙂
Senatorze! Miłość w takim wymiarze!!! Szacun!
Mam ją w naturze!: )))
Na Godota ???
Cześć Stateczku: ))) Spóźniłeś się, Godot już był!: )
Już się miotam :):) Muszę oswoić się z tym poetyckim forum 🙂
Witaj!
Wszystko to cacy, ale jakim cudem z awatarem zamiast z dziurką od klucza??
Wydaje mi się ,że jak zakładałeś forum ,to na nim się rejestrowałam ?Tylko potem tu nie bywałam
Aha…. No, dobrze że choć późno, ale jesteś!: ))
i chyba zostaniesz, mamy nadzieję?
Mistrzu T!! Poszło 😀
Komu poszło, temu poszło…: (((
doszło! 🙂
Masz! I ten szczęśliwy!!
A do Pana nie????
A dzie??
Dziękuję, ja tam nie nasze wiecznie odchudzające się Wyspiarki, ja poczęstuję się chętnie!
Serniki pieczesz??
Serniki piekę też
A słodkości często synkowi wyjadam
Ma u siebie w domu taką specjalną szufladę ,wiec kiedy tam jestem ,jak lunatyczka do niej trafiam 
Gość w dom…
/nie, nie masło do piwnicy, jak to nasz Senator mawia!!/ 


Witamy chlebem i solą na Madagaskarze 😀 Wybierz sobie palmę, wiesz, tak na wszelki…. Gdyby trzeba było np… wiać
Twoje zdrowie Puzoniku
Raz kozie śmierć!!
Twoje zdrowie Puzoniku
Jak miło Cię widzieć 
Puzoniku, zaglądałaś do skrzynki?
Oczywiście Tetryku
Dziękuję za szybką reakcję ,ale okazało się ,że mój alarm był zupełnie niepotrzebny ,na szczęście .
Byliśmy już w sklepie
A teraz czas na wycieczkę
Jeszce nie wiem dokąd się wybierzemy. Muszę poszukać czegoś niedaleko. Zaraz południe i nie ma szans na daleką jazdę. Za wcześnie robi się ciemno. Małżonek oczywiście nie ma pomysłu. Jemu jest doskonale obojętne dokąd, byle tylko gdzieś się wybrać. Także idę coś znaleźć i w drogę
Do popotem 
Szerokiej drogi!
No to do ranka miłego 😀 Naszego ranka, oczywiście 😀
Dużo wrażeń życzę 😀
Czas się wygodnie wyłożyć.. Dobranoc Państwu 😀
PS Puzoniku!! Nie bój się nas. My grzeczni jesteśmy 😉
Śpij dobrze! Jutro wolne!
Dobranoc: ))))
Kto późno przychodzi ten puste pudełko po czekoladkach zastaje. Nic to. Albowiem napisane jest, iż ostatni będą pierwszymi.
Witam na Wyspie Puzonika, znanego mi z widzenia poniekąd.
To ja też dobrej nocy Wam pożyczę i sama pójdę w ramiona Morfeusza .Kolorowych snów
Dzień dobry: )))
Z Orfeuszem, broń Boże, go nie pomyl bo Ałła piekło zrobi!!
Bry wieczór. W telegraficznym skrócie: dojechałem. stop. Odbębniłem część oficjalną. Stop. Spotkałem mnóstwo ważnych (dla mnie) ludzi. Stop. Zanietrzeźwiłem się. Stop. Jeszcze ważnIejsze spotkanie. Stop. Jeszcze ważniejsi ludzie. Stop. Mnóstwo ważnych wniosków. Stop. Niekoniecznie do publikacji. Stop. Do zobaczenia w poniedziałek lub wtorek. Stop. Życie.
To mi się podoba, zwłaszcza te wnioski nie do publikacji….
Nie trzeźwiej przyjemnie w przyjemnym i ważnym towarzystwie 🙂
Mnie też się te wnioski podobają
Brzmi to jak ciekawa i ekscytująca obietnica
Także tylko możemy życzyć dalszych przyjemności 
Kochany Quackie, zawsze się odezwie 😀
Życie, życie jest tylko jedno, ponoć! Bo my nie koty 😀
Cóś mnie się zdaje, że on nam w nałóg powoli wpada!
Motyla noga! Tak właśnie wygląda pisanie z telefonu w stanie wskazującym na!
Dobranoc, dzisiaj całkiem niemuzycznie.
A ja słyszę jak Ci w duszy gra z zadowolenia. 😆
Całkiem przyjemnie się Cię czyta znietrzeźwiałego. 😉
Wróciłam z wycieczki
Zaczęliśmy nietypowo, bo od cmentarza
Czasami koło niego przejeżdżamy, ale nie wstępowaliśmy nigdy. Nikogo tam nie mamy, to i po co. To nie jest wesołe miejsce… Ale nie żałuję. Na środku tego cmentarza stoi wiatrak. Nie wiem co on tam robi, oprócz tego, że stoi. Chodziłam między grobami (o ile tak je mogę nazwać) i patrzyłam uważnie pod nogi, żeby któregoś nie nadepnąć. Prawie wszystkie miały tabliczki pamiątkowe. Ale niektóre miały tylko mały metalowy krążek. Można go było nie zauważyć w trawie. Przez ten cmentarz przepływa rzeczka, tworząc w jednym miejscu staw. Znowu spotkaliśmy stado bernikli, czyli moich gęsi kanadyjskich. Już nie takie duże… Może ze 20 do 30 sztuk. Obcykaliśmy też budynek z urnami, a także inny, wydaje mi się, że to coś w rodzaju kaplicy…
Najpierw skręciłam, bo zobaczyłam informację o powstającym ZOO, potem skręciłam do jakiegoś parku
Przeszliśmy kawałek, ale oprócz różnych dziwnych przyrządów do ćwiczeń, niczego ciekawego nie było. Moją uwagę zwróciła ściana zbudowana z desek, z ponabijanymi kamyczkami i jakimiś takimi uchwytami. Od razu się domyśliłam, że to do ćwiczenia wspinaczki.
Wjechałam na jakiś parking, a tam tablica, że zwiedzający ZOO nie mogą tu parkować
Wróciłam więc na ulicę i na skrzyżowaniu skręciłam w prawo. Parę metrów dalej był wjazd do Cosley ZOO…
Trochę mu ten palec poskubała, ale sam tego chciał
Po raz pierwszy w życiu widziałam też rude kaczki
Nie widziałam takich jeszcze. No i widzieliśmy kaczkę z kokiem na głowie 
Nie było za bardzo gdzie chodzić po tym cmentarzu, chociaż jest duży, także po pół godzinie pojechaliśmy dalej. Małżonek wyraził chęć na odwiedzenie parku w Wheaton, czyli do Cantigny. Nie byliśmy tam w jednej z części parku i chciał małżonek to sobie obejrzeć. Wstyd się przyznać, ale nie dojechaliśmy tam
Pojechaliśmy dalej. Tego ZOO nie było nigdzie widać, więc postanowiłam zawrócić tuż przed skrzyżowaniem
Właściwie ZOO, to za dużo powiedziane. Krowy, czarne świnie, kuce, osiołki, lamy, kozy, lis, szopy pracze, i różnego rodzaju ptactwo. Głównie takie, jakie można spotkać w tych rejonach. Ale na własne oczy zobaczyłam piękną olbrzymią sowę – puchacza wirginijskiego. Muszę przyznać, że nawet mi się tam podobało. Pogłaskałam kozę anglonubijską, poklepałam osiołka, obcykałam całą masę ptaszków… Małżonek dał przez siatkę palec modrosójce błękitnej
Także obleźliśmy to niewielkie ZOO w dwie godziny i wróciliśmy do domu.
Opowiedziałam Wam wycieczkę w skrócie i mam z głowy

Taka się wygodna zrobiłam
No fakt
Śpij spokojnie 😀
Miłego świętowania Wam życzę

A ja rano do pracy
Dzień dobry 😀 Taż Senator co drugi post winien jako wycieraczkę wstawiać
A inni to co??: )))
A któż tak na poczekaniu potrafi barwnie opisać zwykłą poranną scenkę? No, może nie tak zwykłą, bo nie każda żona, bladym świtem, półprzytomna biegnie z pigułeczką do mężusia

No, że o kaczkach z ondulacją na głowie nie wspomnę
Wiesz ile lat ciężkiej pracy kosztowało mnie by sobie niewiastę stosownie wytresować??
Czasem wydaje mi się, że trud był zwyczajnie nieopłacalny! 
Noo, bo Kochana Żonusia Ciebie nadal tresuje

A teraaa chodu…. w skoszony chruśniak
Zapraszam schodami /winda nie działa/ na górkę. Nie Mierelki górkę – Senatorze
Lecę!!