Najlepiej jest ponoć zaczynać od początku…Może i tak, ale gdzie tu do Adama i Ewy sięgać…. Niechże zatem będzie tak…
– Warknęło, zgrzytnęło i wehikuł ruszył do słynnej lecznicy mając na pokładzie trzy osoby – kierowcę, sanitariusza zaopatrzonego w solidną teczkę papierów a także i kupę galarety, która to galareta w zależności na czym akurat myśl jej się zatrzymała trzęsła się a to z dzikiej wściekłości, a to z pieruńskiego strachu…No nic…Jechalim! No i dojechalim….. Daleko nie było…! Przyjęli mnie tam z radością niezmierną choć starannie ukrytą, sprawnie zadokumentowali – nie trwało to więcej niż pół godziny – na rękę zakładając (w pierwszym rzędzie) niezniszczalny plastikowy pasek z nadrukami, które już z poprzedniego miejsca pobytu znałem i zataszczyli szwedzką windą na polski oddział znakomitej państwowej lecznicy! Torba do sali, pacjent galopem zaprowadzony do gabinetu zabiegowego, wciśnięty w fotel i tak błyskawicznie zawenflonowany, że nim otworzyłem gębę by spytać czemu akurat w miejscu tak niewygodnym i na takiej cienkiej żyle, choć potężniejszych do groma i jeszcze ciut więcej posiadam, już było po ptokach! Kismet!! Jak to u nich mówią – zostałem zapętlony! Uprzejma komenda by zasuwać na swoją salę, nigdzie się nie wałęsać bo zarutko przypędzi do mnie lekarz prowadzący, się weźnie i przedstawi, mnie wytłumaczy co i jak, wysłucha życzliwie, na wszelkie pytania odpowie…Nu, w europejskiej sławy ja klinice, wiadomo! Aha, zapomniałem dodać, że prócz coś ze siedmiu autografów w różnych miejscach na biegu drukowanych dokumentów, musiałem czytelnym podpisem potwierdzić, że otrzymałem kartę z prawami pacjenta! Matkoż jedyna – prawa mam!! Małom się z radości w portki nie skichał z tego powodu!! Na dowód że nie łżę treść onych praw podaję!:
7 podstawowych praw pacjenta:
1. Mam prawo do tego, by zostać potraktowany godnie i z szacunkiem dla mojej intymności
2. Mam prawo wiedzieć, na co choruję, jakie jest proponowane leczenie i rokowanie, a jeśli mam wątpliwości co do diagnozy, mam prawo poprosić o drugą opinię lub zwołanie konsylium lekarskiego
3. Mam prawo dostępu do dokumentacji medycznej, dotyczącej mojej choroby i mam prawo wymagać, by chroniono moje dane przed osobami przez mnie nieupoważnionymi
4. Mam prawo dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej (diagnostyki, rehabilitacji, leków, środków medycznych, pobytu w szpitalu) finansowanych ze środków publicznych
5. Mam prawo korzystać z najnowszych zdobyczy medycyny, zarówno w diagnostyce, jak i leczeniu
6. Mam prawo do towarzystwa bliskiej osoby podczas wizyty u lekarza czy zabiegu, a także do kontaktowania się z bliskimi i korzystania z ich opieki podczas pobytu w szpitalu
7. Mam prawo do opieki duszpasterskiej i umierania w godności
Nie ukrywam, że najbardziej ucieszyło i podbudowało mnie na duchu to ostatnie! Według następnie poczynionych obserwacji stwierdzam autorytatywnie, że powinno ono zajmować miejsce najwyżej trzecie albowiem z drugim z tej listy występuje nieco kłopotów!! Z innymi zresztą też!
Aha, nie wspomniałem od razu, że planowo miałem w tym przybytku wylądować w piątek między dziesiątą a dwunastą w południe, bo zabieg był zaplanowany na popołudniowe godziny dnia tego postnego, a wylądowałem dzień wcześniej, we czwartek, przed siedemnastą! Jest się o co awanturować? A skąd!! Siadłem tedy na swym łożu boleści na wysłużonym już zadku swoim i baranim wzrokiem po sali się rozglądam. Jedynkę mam .. Ale to dwójka przerobiona na jedynkę z możliwością błyskawicznego przerobienia z powrotem na dwójkę! Na każdej z dwu dłuższych ścian zawory do instalacji tlenowej, sprężonego powietrza i czegoś tam jeszcze…stelaże pod monitory…Na jedynce… Po ki czort na obu ścianach jak łóżko jedno? Zatem przerobiona dwójka! Siedzę tak sobie i logicznie – jak widzicie – myślę, a tam gdzieś już pan dr do mnie pędzi i gna by mnie wypytać, pocieszyć, za rękę potrzymać i… tentego…ducha mnie dodać….Ot, zeszło czasu niewiele, tak ze dwie godziny a dra ni widu ni słychu…Iiii, co tam, zapewne jakiś zabieg się przedłużył i chłop zaiwania, że mu z czoła nikiej Syzyfowi pot kapie! Życie ludzkie ratuje, a toć to przecie jest najważniejsze!!! Letko owo „zaraz” do trzech prawie godzin się przeciągnęło, gdy wmaszerował do mej sali chorych nieszczęsnych istny olbrzym z licem jako burak czerwonym, spojrzał na mnie z pewnym zdumieniem i pyta co ja tu robię! Teraz tom ja się zdumiał, że on się zdumiał i powiadam mu grzecznie, że se siedzę. Może niedowidzi, bidaka? To on mnie na to kto ja zacz, to ja mu na to, że chory! Nieco go przytkało i pyta nadal spokojnie:
– Czy pan ma AICD?
– Nie – powiadam, a już mnie roznosi, bo ni cholery nie wiem co to jest łapiąc jedynie że ten nowoczesny Hipokrates używa jakiegoś angielskiego skrótu (potem się dowiedziałem co to!) – ale mam WC!
Tu zdurniał pan dr i pyta słabiutkim głosem, wyraźnie na wdechu:
– ….Co pan ma??
– WC, water closet, toaletę spłukiwaną wodą- jadę już po bandzie, bo mnie czerwona mgła na oczy spada, koń wrony do szarży niesie, a donskaja szaszka nad głową migoce!
Gęba mu się zrobiła taka, że piwonia czerwona przy nim to nic!! Zanim jego całkowicie trafił szlag, a ja mu nogą od stołka z litości gardła od ucha do ucha nie poderżnąłem by on się już dłużej nie męczył, wpada do nas z włosem rozwianym znany mi doskonale lekarz-operator i z pełnym oburzeniem drze się na mnie: – To cały zespól na pana czeka i czeka a pan tu sobie w najlepsze dyskutuje!?
A za nim ładuje się dwu dryblasów i oni sruuu mnie na wózek!! I odjazd! Jeszcze w przelocie gdzieś na zakręcie pielęgniarka do tego cholernego wenflonu podłączyła mi dren od jakiejś flaszki którą wcisnęła mi w garść, kazała trzymać toto na wysokości ramienia i poszliśmy jak burza przez senne już korytarze do znanej mi szwedzkiej widy w słynnej polskiej klinice, a następnie po upadowej jak w kopalni do pracowni hemodynamiki…W windzie dr spojrzał z wyraźnym obrzydzeniem na trzymaną przeze mnie plastikową butelkę z bógwiczym i powstrzymawszy się z wyraźnie widoczną ochotą przed splunięciem gdzie do kąta, odkręcił ją od tego wenflonu, fachowo go zatkał, a butelkę bez słowa wręczył jednemu z dryblasów. Ten, również bez słowa, wsadził ją do kieszeni kitla i tak mieliśmy wstęp do zabiegu z głowy! Wjeżdżamy tuż za próg sali operacyjnej, błyskawicznie robią mnie na Adama, ja dumnie kroczę w kierunku tej cholernej deski, która u nich się nazywa stół i udaję, że łażenie na gółkę przed składającym się z osobników płci obojga audytorium to dla mnie zwyczajna codzienność, następnie dobrowolnie układam się wzdłuż tego parszywstwa starając się nadto na żadną stronę zbytnio nie zwisać i…..
I resztę dopiszę jutro, bo boli mnie jak diabli lewa ręka, gdyż po owym wenflonie mam eleganckie zapalenie żyły i naturalnie pieczołowicie założony w domu okład! Leczony jestem wedle sprawdzonej na mnie metody Senatorowej – metindol w maści na skórę, na to wg zaleceń naszych Mam okład z altacetu i – jako środek trzeci – wypróbowana metoda Babek – woda z octem! Albowiem, jak powiadali starożytni Rzymianie – omne trinum perfectum est!!
Najlepszy cyrk zaczął się był nazajutrz….: ))
Będzie na raty bo wrażeń tyle, że jedna wycieraczka nie uniesie…Jutro Mistrz Quackie Pana Ignacego nam nareszcie sprezentuje, Miś następnie Harpiami uraczy, a ja w tym czasie doskrobię resztę wrażeń, bo prawdziwy cyrk na kwadratowych kołach następnego dnia po mej martyrologii dopiero się rozpoczął!: ))
Witaj :)) Na aptece w pobliżu gdzie mieszkam wisi napis „Chory ma prawo do zdrowia” !!! Wynika z tego, iż zdrowy ma prawo chorować. Ja rezygnuję z tego prawa, przestaję odwiedzać szanownych doktorów poza towarzyskimi okazjami. Jak odejść to tylko zdrowym :)))
Cześć: ))) Stateczku, znasz doskonale hasło: „Rzuć palenie, umrzesz zdrowszy”!: ) Czegom ja się w tej słynnej klinice naoglądał!: (
Dwadzieścia lat jak rzuciłem, lecz ponieważ suma nałogów jest constans, musiałem zmienić nieco proporcje :)))
I to jest niezwykle rozsądne posunięcie! Mnie we wszelkich dokumentach medycznych piszą „przewlekły nikotynizm”!
Witaj Stateczku…. w mojej pobliskiej aptece wisi tylko informacja, że pacjent ma prawo do tańszych zamienników leków 🙂
Gdybym nie wiedziała ile Cię to nerwów kosztowało… to..:)
Opisałeś znakomicie i nie wiem czy śmiać się, czy płakać nad tą naszą bezpłatną (?!)służbą zdrowia.. 🙁
To maciopcia ociupinka wrażeń z moich zderzeń z naszym szpitalnictwem z ostatnich kilkunastu dni!
Jakże różna od wrażeń mojego małżonka z ostatniego pobytu w klinice.. 🙂
Ale.. poprzednie pobyty nie były aż tak złym „wspomnieniem”..?
Tak mi się wydaje… O ile dobrze pamiętam. Prawda?
Nie, ale wtedy to jeszcze był szpital kliniczny. Dziś jest to naukowa placówka Ministerstwa Zdrowia i przypomina taśmę produkcyjną staruszka Forda skrzyżowaną z domem wariatów, gdzie na jeden metr kwadratowy przypada siedemnastu (lekko licząc) geniuszy medycznych, a wszystko trzyma się kupy jedynie nadludzkim wysiłkiem pielęgniarek!!
I… rządzący zafundowali im nadludzki wysiłek do 67 roku życia.. Super!!!
Aha, jeszcze powinny urodzić, co najmniej trójkę dzieci!! Super!!
Co chcesz, praca to potęgi klucz!!: (
Skowronku.. to nie jest tajemnica, że ” piguły” są zbawieniem doktorów i pacjentów…. 🙂
… jako, że gdzie diabeł nie może….. 🙂
Tam tylko kobieta… I to jest święta prawda!!
Ale nie tylko kobiety są pielęgniarkami
Osobiście znam pielęgniarza (bo chyba tak się go powinno nazywać). I nie był zniewieściały, 100% faceta
Co prawda był jedynym pielęgniarzem w szpitalu, ale był…
I muszę przyznać, że pacjenci go lubili. Chyba lubią nadal, ale ja już tam nie pracuję…
Możesz zdradzić co znaczył ten skrót?
Kardiostymulator. Rozrusznik serca!
Kartę z powyższymi prawami pacjenta
takiej samej treści w każdym szpitalu dają?? Wie kto??
Trzymajcie mnie….
Nie, to ino u Pana profesora Z., jeśli dobrze mi wiadomo! Tam są i inne cuda!!
Ale to pryszczyk, teraz dopiero tam będzie cyrk. Jakiś Francuz skonstruował całkowicie sztuczne serce i na dniach będzie ono wszczepiane pierwszemu pacjentowi na świecie. I to gdzie? A w Zabrzu. A dlaczego? Bo to tak pieruńsko drogi zabieg, że po co jego koszty mają ponosić Francuzi? Niech durni Polacy poniosą!!
Wcześniej nie podpisywałeś żadnej dziwnej karty jako pacjent? Coby dowiedzieć się jakie masz prawa 😀
Jasne! Przecież nasza służba zdrowia nie wie co forsą robić! A wiesz jaką reklamę dr swej klinice zrobi??
Oni jeszcze dają taką ankietę, gdzie można wychwalać pod niebiosa wszystkie ich sukcesy i osiągnięcia!
Na mnie się zawiedli – czerwonym grubym mazakiem napisałem w każdej rubryce: „NIEZIEMSKI BAŁAGAN!!”
Dobrze, dobrze…. ale Cię zreperowali ! I myślę, że dobrze….aczkolwiek zapowiadana wizyta dr – a prowadzącego i podróż do deski żywcem przypomina cyrk Monty Pythona… 🙂
„A to jest maszyna, która robi: PINNNG!”
.. to w ramach tej informacji o diagnozie i metodach leczenia 🙂
Witam: ))) Phi, to dopiero początek był! Co potem to potem opowiem!: )
Oprócz tego jeszcze Słowenia, i Arabia Saudyjska… o ile wiem Francja takoż… Cztery kliniki będą mechanizować pacjentów.
A później następne przyprawiać im będą kółka! Silniki już wszczepiają!
Mmmmm…. sama nie wiem co o tym myśleć.! Dziwno i straszno, choć może pozytywnie ?
Człowiek w tym wszystkim gdzieś znika….Niby był pacjent….ale niezupełnie. Liczy się sztuka! Znaczy – ilość!!
15 lat pracowałam w szpitalu i nawet w nim leżałam, ale o czymś takim (karta praw) nawet nie słyszałam. Fakt, nie ma mnie w Polsce od 15 lat i mogło się zmienić. Muszę zapytać o to swoich polskich przyjaciół, którzy nadal tam pracują…
Ale tak myślę, że prawa do czegoś na papierze i w życiu, to nie zawsze to samo. I nie chodzi mi tylko o Polskę… Tu też z tym różnie bywa…
Dobry wieczór, chociaż jasno jeszcze całkiem niewieczornie. Brzmi i wygląda całkiem przerażająco, jeżeli ma być jeszcze lepiej (a ja tam Senatorowi wierzę, umie Mistrz stopniować napięcie), to już zaczynam gryźć paluchy.
Potwierdzam jutrzejszego Lajkonika, na sicher, jak mawiają (już nie pamiętam, czy w Wielkopolsce, czy w Galicji).
Witaj: )) „Na sicher” to mawiali raczej starożytni Czukcze!: )
Ojej. To będę musiał wprowadzić stosowne poprawki do mojego drzewa genealogicznego.
Burzę mam!! Wyłączam kompa!!
Słusznie! Też tak zawsze robię i nie bez powodu. U mnie się nie zanosi, więc czekam jeszcze chwilę.
Twoja opowieść Senatorze przypomina mi listy które otrzymywałam nauki jeszcze pobierając od brata mego rodzonego który w wojsku wtenczas sługiwał. W szczegóły wdawała się nie będę. Dość na tym, że pojąć koleżanki nie mogły czego wyję miast się cieszyć, ze napisał. Macie, same przeczytajcie, rzekłam. Popłakały się. Ze śmiechu. Brat mój ma poczucie humoru zbliżone do Twego.
Wybacz Senatorze Kochany, że śmiać się nie będę. Za dużo skojarzeń. Z PRAWAMI Pacjenta takoż. Nie da się sformatować wspomnień. A szkoda, bo niektóre by się przydało.
Czekam na ciąg dalszy ofkoz.
Będzie, Jasminko. Musi być, bo mnie rozpiera!: ))
Dobry wieczór:) No proszę, a mnie się zdawało, że dziś jest bardzo dobry dzień. Senator uzdrowiony wyszedł ze szpitala, dziś też opuściła podobny przybytek (na Szaserów w W-wie) moja koleżanka, bardzo zadowolona z opieki pielęgniarek i skuteczności lekarzy chirurgów od naczyń krwionośnych i serc.
Przyjdzie mi zgłupieć, do reszty?
Witaj Bo ! 🙂 Jakbyś nie znała Senatora !
Z najbardziej dramatycznych momentów potrafi zrobić mrożącą krew w żyłach groteskę 🙂
Zapomniałam wziąć poprawkę na skromną różnicę. Miedzy światową kliniką i prowincjonalnym szpitalikiem 🙂 Teraz już wiem, że w razie, gdyby co, nie pchać się do … naukowców:)
hihi…. szpital przy Szaserów nazwałaś ” prowincjonalnym szpitalikiem „? w niczym nie ustępujesz Senatorowi 🙂
Byłam, ale wspomnieniami dzieliła się nie będę. Nie posiadam daru Senatora. Zapłakałabym Was na śmierć.
Witaj, Bo; )) Ja nie twierdzę, że nie jestem zadowolony z wyników, mnie jedynie okrutnie dokuczyła droga jaką do nich doszliśmy i parę spostrzeżeń, które w następnym odcinku postaram się przedstawić!
Bardzom ciekawa 🙂 naprawdę !
Tedy jednak dopiszę co nieco!: ))
Zdecydowanie lepiej wspominam swoją podróż do deski… w ramach premedykacji zaaplikowali mi ” głupiego Jasia”. powieźli wózeczkiem, ułożyli na desce ( fakt, dziwnie wąska ) i….. obudziłam się na łóżku z obolałym gardłem….. zdziwiona, dopytałam się wreszcie, że to skutek intubowania …. 🙂
Mnie na żywca mordowali!: (((
Wiem, Senatorze i szczerze współczuję, bo to prawdziwa trauma…. bezradny człowiek skazany na zręczność cudzych rąk…po tym się trzeba pozbierać 🙁
Ciąg dalszy właśnie o tym będzie!: )
Ale jak na żywca ? Na żywca, to można rybkę złowić, znaczy się bez znieczulenia ???
Na żywca może znaczyć z udziałem świadomości (bez usypiania), ale ze znieczuleniem miejscowym. Np. wtedy, gdy trzeba kontrolować, czy operowany nie dostał udaru w trakcie zabiegu.
O!!
Eeeeetam, a już myślałem, że Senator, jako nastajaszczy komandos, został zoperowany przy pomocy saperki i bagnetu, a za znieczulenie służył stakańczyk wódki 🙂 🙂
Miśku, mnie dali zastrzyk działający w promieniu 20 cm kw.!! I tyle!!
A o bagnet i saperkę błagałem na kolanach ale zełgali, że już im wszystkie wyszli i zmuszeni są teraz robić tym co mają! Normalnie żal mi się tych eskulapów zrobiło i małom się razem z nimi nie popłakał!
Wariat 🙂

Niechybnie!!
Znieczulają jedynie miejsce wkłucia na tętnicy udowej w pachwinie. Reszta nie boli…No prawie, bo balonikowanie to taki kontrolowany mikrozawał, ten ciut boli…..No a później, po zabiegu, boli trochę serce, ale to w gruncie rzeczy nie serce boli, a „ślad” po zasuwaniu tym drutem w naczyniach. Tak tłumaczą medycy i tu im wierzę! Długo to nie trwa, tak z pół dnia!
Nieźle….się napracował ten balonik… 🙁
A to zobaczymy w części drugiej!!: )
Jestem ociupinkę przestraszona. Od zawsze mam tylko GG, jeden numer. Przed chwilą, dwukrotnie, pojawił się komunikat, że zalogowałam się do innego komunikatora. Zadzwoniłam do siostry, bo może się Jej SAMO włączyło, u Niej też mam, korzystam jak bywam. Komputer ma wyłączony. Ki czort ❓ Kliknąć w toto się nie da coby sprawdzić gdzie się zalogowałam, bo szybko znika, ledwo zdążyłam przeczytać.
Ktoś wie co to i dlaczego ❓ Uprzejmie informuję, że nie nadużywam, program antywirusowy aktualny, aż za bardzo, podobno, czuły. Potrafi mnie nie wpuścić nawet wtedy gdy jest cień podejrzenia, że strona jest niebezpieczna. Dodatkowo używam rozsądku. Tym bardziej mnie to zjawisko niepokoi.
Pojęcia nie mam Jaśminko. Ja wywaliłam GG i mam inny komunikator, łączący się z GG, bo ono mi bruździło.
Sama bym, ale… Nigdy nie miałam z nim problemu, nawet przy oszałamiającej prędkości 128 kb/s mnie nie zawiodło. Poza tym pamiętam jak powstawało, jestem jedną z pierwszych, licząc w tysiącach, użytkowniczek. Sentymentalna jestem… 🙁
PS: Jeden numer powyżej oznacza, że tylko z jednego korzystam. Numer mam już drugi.
PS2: Zdążyłam doczytać jeszcze słowo Android. Nie posiadam. Telefon nowy, ale klasyczny, zrezygnowałam z internetu w nim. Mam się czego bać ❓
Doczytałam, że ten Android ma związek z GG…. czytaj w Goolgle o tym ! Chyba nie ma powodu do obaw.
Android to system operacyjny do urządzeń mobilnych jakich nie posiadam Wiedźminko. Tym bardziej dziwią mnie te komunikaty.
Dziękuje za zainteresowanie moim „problemem”.
Zerknij „komunikator Android”….
Burza przeszła bokiem!: )
A ja wznoszę szklaneczkę za zdrowie Senatora i mogę iść… lulu 😀

I oczywiście na dalszą relację Senatora z…
Dobranoc 😀
Dobranoc Śpiochy !
Dobranoc i do jutra.
Dobranoc. No, to był dzień pełen wrażeń!
No, na mnie też już czas. Dobranoc: )))
Dzień dobry
Mam nadzieję, że na stałe 
Muszę przyznać, że nie potrafię napisać w ludzkiej mowie, jak bardzo się cieszę z powrotu Senatora
Dziękuję!: )))
Na stałe….. Tak ze trzysta lat??
Może być i trzysta, a najlepiej aż Ci się znudzi
Dzień dobry: )))
Ufffffff…….. Jak tu miło!
Cholewcia, a tak mi się kiedyś nie podobało….!
Tetryku…..wybaczysz???
Dzień dobry… słoneczny i miły ! Radość z powrotu Senatora dodaje blasku pogodzie 🙂
Dzień dobry: )))
Siem rumieniem!!!
Dzień dobry! Zaspałem kompletnie…
Dzień dobry: )
A daj Ci, dobry Boże, zawsze długi i spokojny sen!
Ale że dali pospać! Samo to już jest niezwykłe!
No…raz w roku strzelba też sama strzela!:)
To już wiem, czemu dali pospać. Bo strzelby nie mamy, a w jakiś sposób ten ekstraordynaryjny przypadek się musi objawić!
To się nazywa cud, albo niespodziewana łaska niebios! Innej możliwości nie ma!
Witam serdecznie w pełni Lata. 🙂 W nocy padało, teraz słoneczko i baranki. 🙂
Jak dobrze jest żyć, uśmiechem budzić Słońce i z Przyjaciółmi iść… STOP :!:, bo znowu mnie rozklei. :p Trza być twardym, nie mientkim, jak mawiają starożytni Słowianie. Z Czukczami nic wspólnego nie mam. Chyba.
Dzień dobry. Ja też myślałem, że nie mam, i popatrz, na co mnie przyszło. Dziś tatarskich zagonów już nie ma…
Witaj, Pachnąca: )))
Wszyscy z nich coś mamy!!
Na dalekich rubieżach naszego wschodniego sąsiad tj. Rosji mieszka nacja Czukczów. Jako ludzie przyzwyczajeni do życia w bardzo trudnych warunkach musieli oni poznać tajniki sztuki przetrwania, a m.in również wszelkie sekrety polowania. Dlatego też, w całej Rosji słynęli oni jako najlepsi tropiciele i myśliwi.
Władze w Moskwie oczywiście nie mogły tego przeżyć. „Jak to mozliwe, żeby prymitywni Czukcze w czymkolwiek byli lepsi od prawdziwych Rosjan z Moskwy” zastanawiali się dygnitarze. I w końcu uradzili, że wyszkolą jednego ze swoich agentów na najlepszego myśliwego na świecie i wyślą go do Czukczów, żeby się sprawdził w terenie. Jak wymyślili, tak zrobili. Po skończonym rocznym szkoleniu agent był tak dobrym myśliwym, że niedźwiedzia wytropiłby i na betonie, a w cel trafiał z kilometra.
No i pojechał do Czukczów. Tam zgłosił się do meźczyzny uchodzącego za najlepszego z najlepszych myśliwych, mówiąc, że chce się z nim zmierzyć.
Bladym świtem wyruszyli z chatki Czukczy na polowanie. W trudzie i znoju przedzierali się przez dziką i zasypaną śniegiem tajgę. Przeszli 5 km – śnieg po kolana, przeszli kolejne 5 km – śnieg po pas, przeszli następne 10 km – śnieg po szyję. Wreszcie, jak Moskwiczanin zaczął się już wkurzać, doszli do polany. Patrzą, a po jej drugiej stronie stoi niedźwiedź. Czukcza na migi dał znać Ruskowi, żeby nic nie robił, a sam zaczął okrążać polanę i zachodzić niedźwiedzia od tył. W końcu jak był tuż za nim, klepnął go w ramię. Niedźwiedź zdumiony się odwraca, a Czukcza wali mu w pysk i zaczyna uciekać przez polanę prosto na Ruska. Ten zaskoczony nie zdążył zmierzyć się do strzału a Czukcza z niedźwiedziem na karku byli już tuż przy nim. Zdezorientowany tylko się odwrócił i też zaczął uciekać. Biegną przed siebie, przedzierają się przez śnieg i gęstwinę. Przebiegli, już 3 km, niedźwiedź cały czas za nimi, przebiegli 6 – niedźwiedź jest tuż tuż. Przebiegli 10 i Moskwiczanin zaczął czuć, że traci siły. W końcu zdesperowany, z nadludzką szybkością odwrócił się i strzelił do nieźwiedzia powalając go jedną kulą. Zdyszany i wkurzony odwraca się do Czukczy, a ten do niego z politowaniem:
– Ot ty, durak… Teraz ciągnij go 10 km do chaty przez śnieg…
A to jeszcze myślistwo, czy już logistyka?
Wszystko przemyślane!! Widzisz teraz, że Czukczą być to nie wstyd a honor!!: )
No, czasami zdarzają się i im wpadki….Np:
Czukotka. Późna noc. Gwiazdy migoczą. Suną sanie. Ciągną je dwaj Czukcze. Na sankach psy.
Strzelają z dubeltówek, batożą od czasu do czasu Czukczów.
– Tylko k*ufa, nic już nie mów! – sapie Czukcza w zaprzęgu do kolegi. – W końcu to był Twój pomysł, żeby dać psom wódki się napić…
TOZ się zainteresuje, jak nic!
Wtłaczanie psów w alkoholizm jest zabronione??:)
Tak jak oddawanie im do dyspozycji broni palnej i odbywanie praktyk sado-maso!
Że aż tak to się nie spodziewałam. Poturlam się jak Wiedźminka. 🙂 Taki tekst z rana lepszy jest niż piwo.
Też bym chciała wiedzieć i zaraz się dowiem !
Już wiem….. Skowronek pruje i zeszywa ! Jak zeszyje, to sie odezwie 🙂
Pruje!!??? MatkoooJedynaaaa!! A co komu pruje?
Może pruje z broni maszynowej?
Pruje z awtomata, ale chyba niezbyt celnie skoro jest kogo/co potem zszywać.
Pruje po brzegach. Zbyt celne trafienie odbiera radość ze zszywania. I neguje opłacalność tegoż zszywania.
Fakt. Po zbyt celnym pozostaje już tylko zakopać/spalić.
A dzień dziś taki piękny, że aż pogodowo za bardzo. 
Ale mi się skojarzenia przyplątały.
owo ” pruje i zeszywa” ma początek….. ale go nie przytoczę za żadne skarby świata !
To ja w takim razie zapytam, kiedy sobie Państwo życzą pięterko? A najpilniej słucham Senatora w tym względzie?
Najlepiej już, Kwaku !
A kto nieobecny, ten nie ma szans na zabranie głosu ! ….
Obecna.
Na deser po obiedzie, czyli już. 
No to zapraszam piętro wyżej. Do pana Ignacego.