W niedzielę, 27 stycznia, wybraliśmy się z mężem do Matthiessen State Park. Byłam tam już wiele razy, ale jeszcze nigdy zimą. Nie jest to bardzo blisko – 92,5 mili, czyli 148 km. Prawdę mówiąc, wujek Google podaje, że jedzie się tam 1 godz i 40 minut, ja dojechałam w godzinę i 10 minut…
I jeszcze jedna ciekawostka. W Illinois jest taki dziwny zwyczaj, że na autostradach, na wyświetlanych tablicach informacyjnych, nie podaje się mil do przebycia, ale czas. Jadąc widzieliśmy, że do zjazdu z I-294 na 55 mamy 6 minut. Małżonek, złośliwe stworzenie, powiedział, że jak dla mnie, wystarczą 3 minuty… Wiem. On jeździ dużo wolniej… ale ma więcej mandatów za przekroczenie szybkości 🙂 Ja na te 13 lat jeżdżenia mam tylko jeden 🙂
Już dojeżdżaliśmy, kiedy małżonek powiedział, że właściwie powinniśmy byli zadzwonić do tego parku i zapytać jak wygląda sytuacja ze śniegiem. Szkoda, że dopiero tam sobie o tym pomyślał. Nie mógł tego zrobić w domu?
Zajechaliśmy na parking. Stały tam dwa samochody. Tylko dwa. Zwykle było ich dużo więcej. Widocznie mróz zniechęcił ludzi do wczesnego wstawania i maszerowania po kanionie.
Zeszliśmy schodami na dół. Główny wodospad nadal był suchy. Zadecydowałam, że nie będziemy schodzili na jego dno. To spory kawał, a od 12 w południe zapowiadali marznący deszcz. Chciałam zobaczyć jak wygląda wodospad, z którego jesienią ciurkała woda. Poszliśmy więc w prawo i schodkami na dół…
Szkoda mi było tej zamarzniętej rybki… Ale takie jest życie… Zobaczyłam ją pod lodem przez przypadek, bo przecież nie przyglądałam się tej zamarzniętej sadzawce. Mój mąż, zadowolony że nie ma nikogo, przypomniał sobie szczenięce lata i zrobił sobie ślizgawkę. Jeździł na butach w tę i nazad, jak dzieciak, a nie stateczny ojciec rodziny. No i „wyślizgał” tą rybkę…
Zaskoczeniem były też paprocie. Nie sądziłam, że będą zielone. Chociaż, jak się im przyjrzałam, widać było, że są zamarznięte, martwe…
Początkowo trochę bałam się chodzić po tym lodzie. Wiem, że nie jest tam głęboko, ale gdybyśmy wpadli do wody, nawet po kolana, to i tak w mokrych butach nie pochodzilibyśmy za długo. Bałam się do czasu, kiedy zobaczyłam ten osunięty lód. Dopiero tam zobaczyłam, jak gruby on jest. Nawet mnie był w stanie utrzymać…
Gdy doszliśmy do Giant Bathtub, zamarłam z wrażenia. To było piękne!!! Cała ta „gigantyczna wanna” była zamrożona. Wyglądało to jakby te kaskady pokrywała biała piana. Prawdę mówiąc, jeszcze nie widziałam na żywo takich zamarzniętych kaskad…
Nad nimi zawsze było przejście. Co prawda szło się po wodzie, ale bardzo płytkiej wodzie. Teraz był tu rozmiękły lód. Małżonek zaproponował, żebyśmy zawrócili i przeszli dalej górą, ale jak sobie pomyślałam jaki to kawał drogi, postanowiłam zaryzykować. Przeszliśmy bez problemu, nawet nie mocząc za mocno nóg… Spojrzałam przed siebie i … oniemiałam. Wodospad, z którego jesienią ciurkała woda, zamarzł!!!
Nawet gdybym miała iść po kolana w zimnej wodzie, nic nie było w stanie mnie powstrzymać. Leciałam jak na skrzydłach. Czegoś takiego nie widziałam nigdy…
Zdjęcia nie oddają w pełni widoku. Żałowałam, że nie mogę zrobić trójwymiarowych zdjęć. Cudne miejsce!!!! Ledwo się oderwałam od podziwiania widoku. Weszliśmy schodkami na górę i znowu nie mogłam się opanować. Podeszłam trochę bliżej i strzeliłam jeszcze jedną fotkę. Na moście, moje szczęście ślubne dostało ataku śmiechu. Jak już pisałam, mam lęk wysokości, a chciałam zrobić zdjęcie z góry, z mostku 🙂 Jak mi powiedział, żałował, że nie ma kamery, bo wygrałabym każdy konkurs na śmieszne video. Ale zdjęcie zrobiłam!!!!
Myślałam, że jeszcze zajedziemy do Starved Rock State Park, albo do Buffalo Rock State Park i sobie trochę popstrykam zamarzniętą Illinois River. Ale zaczął padać zamarznięty deszcz. Trochę to wyglądało jak grad. Małżonek zadecydował, że jednak wracamy do domu. Z pewną niechęcią zgodziłam się na to. Faktycznie, łażenie po kanionach w takich warunkach pogodowych, nie mogło być przyjemne. Do domu wracałam już wolniej. Trudno „grzać” nie wiadomo ile, gdy o dach samochodu stukał ten zamrożony deszcz… Jechałam 1,5 godziny…
W sumie, to trzeba mieć coś z głową, żeby zapychać prawie 3 godziny (w dwie strony) tylko po to, żeby połazić po kanionie przez godzinę. Ale nie żałuję. Może gdyby był śnieg, to wszystko byłoby jeszcze piękniejsze, ale i tak było cudnie…
Witam w Matthiessen State Park. Mam nadzieję, że się Wam widoki spodobają. Już to pisałam, ale powtórzę 🙂 Żałuję, że nie da się tego pokazać w trójwymiarowym kadrze. Byłoby jeszcze piękniejsze…
.. a jeszcze piękniej byłoby, gdyby słońce mogło to podświetlić… tylko czy dotarłoby do kanionu ?:)
Bajkowo wprost 🙂
A wiesz Wiedźminko, zauważyłam, że zima tego roku skąpi nam słoneczka 🙁
Widoki nawet nawet, szkoda tylko, że nie na płaskim!: ))
No przecież było na płaskim!!! Rzeczka, drzewka… Co prawda z dwóch stron prawie pionowe skały, ale środek był płaski
Dzień dobry ! 🙂 Kanion ubrał się w lodowe koronki 🙂
Dzień dobry ! 🙂
Mirelko… chyba się nie spodziewałam innej odpowiedzi na moje pytanie…
i nic Ci nie pomoże, że jesteś domyślną osóbką 🙂
Oj tam, rada może by i się znalazła. Tyle, że bolesna w skutkach!
.. trochę daleko ta nasza Mirelka, ale może sie wystraszy tą zapowiedzią ?:)
Powinna!!: )))
Do strachliwych nie należę
I przestraszyć mnie nie jest łatwo
Mam ostatecznie do obrony dwie ręce, jęzorek i parę ostatnich zębów
…o nogach już nie wspomnę…
Dzień dobry, u mnie słoneczny od rana. 🙂
Cieszy, że udało mi się obejrzeć zdjęcia. Są piękne, Mireczko. 🙂
Warto było jechać nawet jeśli tylko na godzinę. 🙂 Pozdrowienia dla Twojego ślubnego przesyłam. 🙂 Też bym się pewnie nie mogła oprzeć ślizgawce. 😆
Witaj Jaśminko ! 🙂 u mnie słonko próbuje przebić sie przez chmury… a w nocy pani zima przypudrowała nos…. oszczędnie 🙂
Lubię przypudrowany nos pani zimy, Wiedźminko. 🙂 Niedługo go umyje, bo pachnie wiosną. 🙂
Dzień dobry: ))
Niczym u mnie nie pachnie, Jasminko!: (
Dzień dobry Senatorze.:))
Wiosna na razie się rozgląda, rozgości się na dobre gdy się ociepli. Już wkrótce dotrze do Ciebie.:) Pewnie w międzyczasie i ode mnie przegoni ją na chwilę zima, ale na króciutką.:)
Piękne są te Twoje zamarznięte kaniony.:)))

Jassssne, że piękne!!
Bajeczny widok… te zamarznięte kaskady…. 🙂
U mnie pochmurno od rana, ale jest jeszcze przed 8 rano, także wszystko się zdarzyć może…
Cieszy mnie, że zdjęcia się podobają. A wyjazdu nie żałuję, bo chociaż dłużej jechaliśmy, niż chodzili, warto było
Dzień dobry 🙂 Piękne.. i na pewno zdjęcia pełnego uroku tych miejsc nie oddadzą. Mirelka zarejestrowała je w pamięci, a nam wyobraźnia musi podpowiedzieć 🙂
Dzień dobry: )))
Piękne, fakt – piękne!
Ale gdzie tam ryby, no gdzie!!??
😀 Zawsze mnie rozśmieszasz tymi migdałkami
Jak to gdzie??? Pod lodem 😀
Aha, przepraszam, dzień dobry 😀
Se człowiek gardło do imentu zedrze nim się o ryby dopyta!!:((
Któraś Ci odpowiedziała na to rozpaczliwe wołanie ?
.. tej w kanionie było stanowczo zbyt zimno 🙁
Jeszcze nie, ale nie tracę ni ducha ni nadziei!: )))
Filmiki obejrzę w domu. Śniegu nie widzę 😀
Matusiu, jak u mnie sypie okropnie!!
Szanowna Miral,
ja bardzo grzecznie proszę by następny fotoreportaż był z połowu ryb na wędkę!
Czyjego połowu, Senatorze? Jedyne ryby, jakie lubię, to te w akwarium 🙂 Tak zwane „moczenie kija” mnie nie pociąga i uważam to za jakąś karę. A przecież byłam grzeczna!!!

Dlatego nie chodzę do kina – nie ma półgodzinnych filmów, a 2-3 godziny siedzenia w jednym miejscu, to taka mordęga, że nawet nie wiem o czym jest film, bo się skupiam na powstrzymaniu się od wstania 
Jeśli Ty to lubisz, mogę złożyć gratulacje, ale sama się na to nie piszę
Najgorsze jest to siedzenie w miejscu. Mam chorobę tak zwanych niespokojnych nóg i ostatecznie pół godziny jestem w stanie spokojnie wysiedzieć, ale potem muszę wstać i „polatać”
Jesteś zatem super materiałem na spinningistę, ten to łazi bez przerwy!! Kupuj spinning, blachy, wirówki, woblery, kopyta, twistery i na bassy, na bassy! Wy, Amerykanie, łapiecie tylko drapieżniki!!: )))
Aha, kup licencję, bo z hamerykańską strażą wędkarską nie ma żartów i 10 tys. baksów mogą nawet przylepić!!
Ale ja nie lubię ryb!!! Ani łapać, ani jeść. Ze wszystkich ryb najbardziej lubię polędwicę, a i to półsurową

Nawet gdybym miała to wszystko, o czym piszesz, to i tak bym się nie wybrała na ryby!!! Na grzyby – to chętnie. A licencja nie wszędzie jest potrzebna 🙂 Zależy gdzie chcesz łapać
Szanowny Senatorze ! Ty się nie leń, tylko przedstaw nam tajemnicę zapowiedzianą w już dwóch odcinkach…. No i co się tam szarpało na tej wędce ?
Na Mirelkę czekasz, a minęło już 26 (!) dni od poprzedniego odcinka….Liczysz na naszą krótką pamięć ???
Czy może te filmki mają nam wystarczyć???
26!!????
ŁoooooMatuuuuuuś!!
A dobrzy ludzie tyle razy mówili żebym pić przestał!!: (
.. no nie… 16 dni 🙂 słupki mi się pomyliły
..
Ile jest 5×5?
Tylko proszę bez kalkulatora!!
25 ? tak mi się wydaje
Zaraz szarpało! Se chodziło jak chciało!
No dobrze…….Może być krótko, tak w dwóch zdaniach??: )
Ni może być krótko ! Bardzo ładnie opowiadasz i stopniujesz napiecie 🙂
Poproszę o osobny wpis….. no i tę fotkę o której na pewno pamiętasz! 🙂
Jaką fotkę??
Rano pisałeś o fotce o której masz pamiętać, a przypominać…:)
Popieram Wiedźminkę i Bożenkę. Nie w dwóch zdaniach, bo dwa zdania na stronę, to trochę za bardzo rozbudowane zdania
Łatwiej się będzie czytało, jak je podzielisz na krótsze 🙂 I nie tu, a na osobnym wątku 🙂 Też jestem ciekawa, co w końcu złapałeś. Płetwonurka, kalosz z węgorzem, czy tylko katar… No i to, do czego potem to mydło i ręcznik wędkarzom bywa potrzebny 
Mydło i ręcznik niepotrzebne! Prawdziwy wędkarz zawsze coś złapie!
Potrzebny jest za to worek.
Na worku się siada: )
No toż pisałam o katarze, do którego mydło i ręcznik nie są przydatne 🙂 Chyba, że złapiesz taki katar, że aż ręcznik jest potrzebny
Pisałem półtorej godziny, gdy chciałem opublikować i nacisnąłem publikuj czy tam edytuj pojawił się jakiś angielski tekst z pieprzeniem o errorze.
Wybaczcie, drugi raz tego samego pisał nie będę!
O, to się pokazało!
404 Error: Not found
The page you trying to reach does not exist, or has been moved. Please use the menus or the search box to find what you are looking for
Kto umie znaleźć zaginiony tekst może go odszuka…ja nie potrafię!
Pisałeś bezpośrednio ?
Znalazłam w koszu tytuł bez tekstu.Oraz Twój komentarz…..
Witajcie!
Może nie będzie tak źle z zaginionym tekstem… Dajcie chwilę 😉
Niestety, jedyne co znalazłem pośród wersji „Wyprawy-5” to próba (na samym początku) wstawienia obrazka, którego zawartością miała być taż sama strona…
Nie ma wyjścia, Senatorze, napisz to jeszcze raz, bo ciekawość nas zeżre. A najlepiej zapisz w jakimś pliku u siebie, a potem gotowy tekst przekopiuj na Wyspę 🙂
Teraz wychodzę, potem będę trzymała kciuki za Zaksę. 🙂 Wrócę piętro wyżej. Czuję się zaproszona osobiście przez Senatora, na Wyprawę, ofkoz.

Był moment, że Wyspa muliła okropnie. Nawet mnie wylogowała. Technika też zawodzi. Czasem 🙂