« Wieniawa o Sikorskim w 1916 roku...... Z najserdeczniejszymi życzeniami... Jubilatowi... :) »

Wyrok major Delfickiej cd.

Miziak i dzik

– Dużoście mieli roboty podczas referendum? – spytał życzliwie sierżant Miziak swego ucznia i następcę, kaprala Modliszkę. Był ciemny i wietrzny grudniowy wieczór, zaczynał padać pierwszy śnieg, a w telewizji pokazywano jak marszałek Malinowski spotyka się z hodowcami drobiu.
– Niedużo! – odparł Miziak. – Kilka prób wpłynięcia na opinię publiczną, żeby nie szła do urn, jeden nieprzyjazny napis…
– A jaki? – zainteresował się sierżant, bo sam w latach osiemdziesiątych był specem od walki z wrogimi inskrypcjami.
– Ot, ktoś napisał na dzwonnicy „Dwa razy nie”, co natychmiast zneutralizowałem przy pomocy przecinka i pytajnika… – odparł Modliszka, a widząc wlepiony w siebie czujny wzrok zwierzchnika, wyjaśnił: – Po słowach „dwa razy” postawiłem przecinek, a po słowie „nie” pytajnik. Napisu o treści „Dwa razy, nie?” nikt nie kojarzył z referendum, tylko co najwyżej z jakimiś konszachtami poznaniaków, którzy do wszystkiego dodają „nie?”.
– To sprytnie! – pochwalił sierżant, wzruszony tym, że jego nauki nie poszły w las. – Sam znałem poznaniaków, niejakiego zresztą Kaczmarka, który modlił się „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, nie?”. A dużą mieliście frekwencję przy urnach?
– Jak to u mnie, sto procent. W dodatku nie pozwoliłem niczego skreślać.
– Ach, to już wiem, czemu referendum nie wyszło! – zawołał Miziak z ulgą. – Nareszcie mam rozwiązanie tej męczącej zagadki! Ale wracajmy do naszych zagadek… Czy odgadliście, kapralu, co to była za hydra, którą ukatrupiłem w mieszkaniu państwa Wygrzmoconych?
– Mam wrażenie, że tak. Moim zdaniem to była nie tyle hydra, co hydrofor. Nasze polskie hydrofory strasznie wyją i trzęsą całym domem, a pan unieruchomił go przez pozbawienie prądu, strzelając w bezpieczniki. Nawiasem mówiąc, czy to nie jest paradoks, żeby pracownik bezpieczeństwa strzelał w bezpieczniki?
– Nie filozofujcie zanadto! – ofuknął go sierżant, bo nie bardzo wiedział, co to jest paradoks. A ponieważ było już po godzinach służbowych, więc kapral sięgnął do segregatora z napisem „Zwalczanie CIA na terenie gminy” i gdy w szklankach zazłocił się znakomity produkt braci Karamazow, sierżant Miziak rozpoczął swą kolejną opowieść:
– Pewnego razu zostałem wezwany do spółdzielni rolniczej imieniem bodajże jednego z braci Marx, w której ktoś obrobił kasę pancerną. Lokal otaczali spółdzielcy, rozwścieczeni, że dniówki obrachunkowe przeszły im koło nosa. Za stołem siedzieli pogrążeni w rozpaczy członkowie zarządu – prezes Krwionośny, sekretarz Ubermantel i księgowy Mantejski. Pomieszczenie było zrujnowane, sejf fachowo rozpruty.
– Znalazł pan tam jakieś odciski? – spytał Modliszka.
– Włamywacz nie miał czasu na wycinanie sobie odcisków – odrzekł sierżant Miziak. – Musiał on działać w pośpiechu, bo nawet upuścił dwa banknoty stuzłotowe, zagarniając wszelako całą resztę w kwocie trzystu tysięcy. Znajomo faktu, że w kasie była gotówka, obrany na przestępstwo czas i brak jakichkolwiek doniesień o pobycie we wsi obcych ludzi – wszystko to wskazywało, że skoku dokonał ktoś miejscowy. Doszedłszy do tego wniosku, postanowiłem zaobserwować, kto się wychyli pierwszy z większymi zakupami lub ponadnormatywnym pijaństwem, wskazującym na nagłe wzbogacenie.
– Hulaszczy i pasożytniczy tryb życia bezbłędnie demaskuje
złoczyńcę! – wyrecytował regulaminowo Modliszka.
– Ot to! Ale nie dane mi było skorzystać z tego dogmatu, gdyż w trzy dni później obrabowaną spółdzielnię spotkał nowy cios. W nocy jakiś dzik przekopał dwa hektary oziminy, niwecząc trud rolników.
– Ale przecież zwierzyna łowna to nie pańska działka?
– Moja, gdyż byłem wówczas przewodniczącym gminnego kółka myśliwskiego i polecono mi odstrzelić szkodnika. Bestia musiała być ogromna i bardzo silna, wskazywały na to rozmiary zniszczeń. Uzbrojony w dryling i dwa granaty zaczepne trzonkowe wybrałem się więc wieczorem na zasiadkę. Nadchodziła ponura, jesienna noc. Wicher wył przejmująco, a w chałupach gasły kolejno światła. Sen mnie morzył i już miałem uciąć sobie ma drzemkę, gdy coś zaszeleściło w niesprzątniętej jeszcze kukurydzy i ogromny, czarny kształt wynurzył się z jej gąszczu. W blasku odległej jarzeniówki nad klubem „Ruchu” ujrzałem potworny ryj i zakrzywione kły. Bestia z grzmiącym chrząkaniem zaczęła znowu ryć pole. Podniosłem do oka broń i wzdłuż lśniącej lufy spojrzałem na zwierzę. Muszka, szczerbinka i pochylony łeb tworzyły jedną linię. Powoli zacząłem naciskać cyngiel, gdy wtem…
– Joj…! -jęknął z emocji Modliszka i nalał jeszcze po jednym.
– Gdy wtem – kontynuował sierżant – wszedł mi w paradę stary, milicyjny nawyk. Zapominając, że mam do czynienia z dzikiem, zawołałem odruchowo: – Stój, bo strzelam!
– I to pewnie pana zgubiło! – mruknął kapral z rozczarowaniem.
– I to mnie uratowało, gdyż dzik stanął na zadnich łapach,
przednie podniósł do góry i krzyknął:
– Niech pan nie strzela, Miziak, przyznaję się, to ja okradłem
kasę!
– I kto to był? — zawołał kapral, podskakując na krześle
z ciekawości.
– To był jeden z członków zarządu spółdzielni.
– Ale który?
– To właśnie będziecie musieli odgadnąć, mój kapralu. I nie tylko to, ale także powód, dla którego osobnik ów w dziczej skórze niszczył cenne zasiewy. Myślę, że tym razem tak łatwo wam nie pójdzie, ale gdyby ktoś z państwa…
– To na adres redakcji! – dokończył Modliszka i podał ogień swemu szefowi, aby ten mógł się zaciągnąć niepowtarzalnie wonnym dymem z fajki, załadowanej dwoma popularnymi i jednym carmenem.

123 komentarze

  1. Bożena pisze:

    No, mam nadzieję, że tym razem tekst wszedł poprawnie Thinking

  2. Jasmine pisze:

    Dzień dobry. 🙂
    Uprzejmie informuję, że po chwili namysłu stawiam na księgowego. Sugerowałam się nazwiskami. Jedynym który mi pasuje do układanki jest Mantejski, kojarzący się z dzikiem eryMantejskim. W dodatku dzika miał Herakles schwytać zimą. Cytuję :”Był ciemny i wietrzny grudniowy wieczór, zaczynał padać pierwszy
    śnieg…” Mam też podejrzenia co do tego dlaczego księgowy zrył pole, ale są tak pokrętne, że sobie daruję z ich wygłaszaniem na forum publicznym. 🙂
    Na rozwiązanie zagadki trzeba będzie poczekać do kolejnego odcinka. Ciekawa jestem czy mam rację, ale zaczekam cierpliwie. 🙂

  3. Alla pisze:

    Dzień dobry 🙂 Krwionośny wyniósł pieniądze, nie? 😀 Znaczy – puścił w obieg. Krwiobieg gdyby zapił za nie pałę 😀

    • Jasmine pisze:

      Witaj Skowroneczku. 🙂
      Gdyby prezes Krwionośny puścił pieniądze w obieg to niezawodny sierżant Miziak by to szybko odkrył. Cytuję: „…postanowiłem zaobserwować, kto się wychyli pierwszy z większymi zakupami lub ponadnormatywnym pijaństwem, wskazującym na nagłe wzbogacenie.”
      Ukradziona gotówka musiała być, moim zdaniem, ukryta. Zakopana gdzieś i dlatego „dzik” zrył pole ❓
      Niezbadane są drogi jakimi chadzała myśl Mistrza Waligórskiego. Tym bardziej ciekawa jestem rozwiązania zagadki. 🙂

      • Alla pisze:

        Hi,hi Jasminko 😀 Postawiłaś na księgowego z uzasadnieniem. No to ja z przekory na Krwionośnego 😀

        A niezbadane, jak każdego Mistrza 😀 a my mamy zabawę 😆

  4. Incitatus pisze:

    Lipa!! W nocy nie widać szczerbinki ani muszki, strzela się „po lufie” czyli patrząc wzdłuż tego co się widzi, bo nawet gdyby się przyrządy celownicze widziało to i tak jest zbyt mało czasu na ich zgrywanie.
    Teraz wprawdzie stosuje się nawet w broni myśliwskiej przeniesiony z broni sportowej sposób „na trzy kropki”, ale niewiele to daje. No, może ociupinę! Zapytacie co to za kropki? Na szczerbince umieszcza się po obu stronach rowka po jednej okrągłej kropce, te świecą otrzymywanym z reakcji chemicznej zimnym światłem, a na muszce trzecią! Kombinacje są różne – albo wszystkie trzy w jednym kolorze, albo na szczerbinie np żółte a na muszce czerwona. Odwrotnie też można! Bardziej wysublimowana i skomplikowana metoda to umieszczenie trzech diod zasilanych przez światłowody z zamontowanej przy broni malutkiej baterii, ot jak w zegarku!
    Kicha to i lipa, dobre do nauki na strzelnicy. W kukurydzy strzela się z kilku, najwyżej kilkunastu metrów i bardziej do zarysu sylwetki dzika, niż do samej sylwetki!! Wybranie punktu celowania to pół sekundy, sekunda góra! Gdzie tu muszkę ze szczerbiną zgrywać!?: ( Walimy po lufie, ewentualnie poprawiamy z drugiej i albo dzik wali się w ogniu, albo nie i wtedy dzielny Nemrod wali w pory, bo broń już pusta, dzik potrafi pójść na niego jak błyskawica, łapy się trzęsą, o ładowaniu na nowo mowy nie ma, a wiać nie ma gdzie!! I jeśli kolega obok nie poprawi celnie rannemu zwierzowi, to dzicze szable okrutnie tę ułańską Wieniawy wtedy przypominają!: ))
    Podziwiać mnie proszę bom właśnie najbardziej lubił dziki w kukurydzy strzelać i ino raz padłem plackiem na szlachetnie przystojny pysk ratując tym swą jedwabistą skórę, a zwirz przeszedł po mnie jak po psim g…ku i pognał w dal ciemną, zimną i bezbrzeżną!!
    Siniaki goiłem ze dwa tygodnie a dumę nieustraszonego łowcy ze dwa lata!:(((

  5. Wiedźma pisze:

    Jak to jest, że taka cisza panuje, gdy pada śnieg ? Sypie ci on gęsto od kilku godzin ….

  6. Alla pisze:

    Panie Q!! Wrócił Pan już?? 😀

  7. Bożena pisze:

    Zaraz się zacznie moja ulubiona komedia na TVN-ie. Wobec tego powiem już dobranoc, do jutra. Happy

  8. Alla pisze:

    I ja się ewakuuję… Dobranoc 😀

  9. Wiedźma pisze:

    O matko i córko, jak mawiają stronami ! juuuuuuuuuuż ? Shout

  10. Incitatus pisze:

    To i ja! Całonocne oglądanie boksu odespać trzema godzinami jednak nie dałem rady!
    Damian wprawdzie wygrał i to wysoko, ale to była bijatyka nie boks!:(

  11. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Nic nie zawiało, wręcz przeciwnie, im bliżej 3miasta, tym śniegu mniej. Ale: wrócilim i teraz tak – to zrób, tamto przenieś, z piwnicy do garażu i wręcz przeciwnie, weekendowa część pracy w związku z wyjazdem legła odłogiem, więc musiałem podnieść, otrzepać i wykonać, a potem już, już na Wyspę, a tu przychodzi do komputera Pani Q. i zaczyna labidzić, to dy sio, a ona musi do e-dziennika swoją klasę wklepać, każdego ucznia po imieniu, nazwisku, adresie i PESELu. Jakby ona sama wklepywała, to właśnie teraz kończyłaby ucznia numer 4, no może nr 5, więc pomogłem. Potem Juniorów oderwać od rozrywek i zapędzić do łóżek, 22 km na rowerku zrobić, i tak zeszło, zupełnie bezmadagaskarowo 🙁 ot, przykrość.

    Dobranoc, żeby się lepsze perspektywy przyśniły a i zrealizowały.

  12. Tetryk56 pisze:

    No i dotarłem do domu.
    Lepiej późno niż wcale, nieprawdaż?

  13. Jasmine pisze:

    Wszyscy w domu to można już życzyć dobrej nocy i do jutra. 🙂 O ile net pozwoli oczywiście. 🙂 Bye

  14. Wiedźma pisze:

    Pracusie nasze Najkochańsze….. dobrze, że cali i zdrowi 🙂

Skomentuj Wiedźma Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)