Bez zbędnych wstępów kontynuuję obiecany ciąg dalszy zgodnie z zapowiedzią napisaną tu:
25.11.22 przywitał nas takim niebem.

Jednak nie planujemy plażować, ale pospacerować wzdłuż wybrzeża, aby zobaczyć, jak wygląda z bliska ta budowla, która znacznie „wystaje” powyżej poziomu piasku i morza.

To jeszcze oczywiście nie „to”, ale pstryknąć fotkę warto i Wam pokazać. Jakiś kościół?

I wreszcie ciekawość zaspokojona — to jest ta wieża, którą widać z daleka. Przy niej dźwigi.

Parę zdjęć z miejsc w pobliżu. To jeszcze plac budowy, ale widać, że będzie tu miejsce dla gości z zasobniejszym portfelem.
Ayia Napa to popularna miejscowość wypoczynkowa na Cyprze położona na wschodnim wybrzeżu wyspy. (proszę zerknąć na mapkę ).




Po zwiedzeniu mariny postanawiamy „no to teraz idziemy na plażę i się wykąpiemy!”.
Akurat! — deszczowe chmury były szybsze. Zaludniona plaża w chwilę opustoszała, ratownicy — też się pochowali.

Po deszczu idziemy dalej. Jak widać po moim ubraniu, pochłodniało.

Po chwili jak na złość się wypogodziło, ale to jest jednak listopad, więc w tym dniu nie było kąpieli w morzu, bo gdy było słońce, byliśmy w marinie albo szliśmy wzdłuż wybrzeża, gdzie nie było dobrego zejścia do wody, a gdy byliśmy na plaży — lało. A potem zrobiło się za zimno jak dla Makówki.
Jednak spacer wzdłuż wybrzeża też jest atrakcją. Wszak byłam w gronie turystów, (a nie plażowiczów), czyli takich co zbyt długo w miejscu nie potrafią usiedzieć/uleżeć. Czyli więcej chodzenia, mniej pływania.


Widać jak bardzo oddaliliśmy się od mariny i wysokiej „wieży”. A niebo znów deszczowe…

Jesteśmy 2176 km od Warszawy.

My jednak, zamiast wracać do Polski, idziemy na obiad.
W tym dniu Makówka skusiła się na kalmary.

Ciąg dalszy nastąpi (wkrótce). To będzie dzień, kiedy uda się poplażować, popływać w morzu, porzucać ringiem na plaży.
Zapraszam na kolejny dzień z Makówką na Cyprze i kolejną porcję chmurek.
Ludzie mają dziwną skłonność do pokrzywionej architektury…
Ano tak. I jeszcze robią z tego atrakcje, czasem bez takiej intencji (Piza, Toruń), a czasem z (Krzywy Domek w Sopocie).
…że wspomnę projekty Gaudiego w Barcelonie…
A oczywiście! I Hundertwasserhaus we Wiedniu!
Dobry wieczór na nowym pięterku.
Na pierwszy ogień ten wieżowiec. Otóż spodziewałem się raczej jakiejś instalacji komunikacyjnej, być może wojskowej, więc awangardowa, falująca bryła hotelu była miłym zaskoczeniem (mimo że jeszcze niegotowa). Natomiast jeżeli na drugim zdjęciu od góry ta wieża ma morze po prawej, a na trzecim od dołu – po lewej, to czy oznacza to, że zrobiliście taki kawał drogi na piechotę?
Takie kapliczki, nawet przy plaży, to chyba powszechna sprawa w Grecji – podobne widywałem na Krecie. Biało-błękitne, narodowe greckie barwy i te obłe kopuły, to połowa klimatu Grecji, więc zdjęcie bardzo ładnie oddaje tamtejszą atmosferę.
Wszystkie te hotelowe budynki o nowoczesnych bryłach również wołają „nowoczesność”. No i jachty świadczą o tym, że „Marina” w nazwie to nie tylko pusta obietnica.
Próbowaliście owoców z opuncji na pierwszym planie czwartego zdjęcia od dołu? Bo wyglądają smacznie 😉
Ale oczywiście kalmary smaczniej. Aż ślinka cieknie!
Dziękuję Quacku za merytoryczny jak zawsze komentarz. Już odpowiadam po kolei.
My też nie wiedzieliśmy co to jest. Dużym zaskoczeniem było, gdy zobaczyliśmy, że będzie to ekskluzywny hotel.
Wojskowe obiekty będą w dalszych częściach co już sygnalizowałam wcześniej.
Tak, zrobiliśmy taki kawał drogi na piechotę. Zazwyczaj w dniu robiliśmy „na nogach” około 14 km, choć też zdarzało się czasami trochę podjechać autobusem miejskim.
Już sobie ostrzę zęby na te wojskowe.
Tak, masz rację te kapliczki nad morzem bardzo ładnie się komponują.
Marina w nazwie niewątpliwie nie jest pustą obietnicą. Pewnie wkrótce będą tu „wypasione” jachty. Nie wiem, czy wtedy będzie można sobie tak spacerować po tym terenie. Bogaci tego świata nie lubią nadmiaru gapiów.
Dlatego uważam warto było tam iść, nawet jeśli odbyło się to kosztem rezygnacji z kąpieli w morzu.
Opuncji nie próbowaliśmy. Nie pamiętam czy możliwe było podejście pod sam krzak.
Kalamary były faktycznie dobre, lubię owoce morza.
Dobranoc, Wyspo:)
Dobranoc Leno!
Wyspacerowana?
Spokojnej!
To i ja umykam.
Dobranoc!
Panowie przywitali się w części drugiej, więc i ja tam.
Teraz pomyślałam, że nadbudówce też się coś należy.
Do nadbudówki zaproszę więc kelnereczkę z drugim śniadaniem.
No to po pracy na piątek.
Ale jeszcze nie na przerwę. Pobędę z godzinkę tutaj.
Edit z 18:39: A teraz już na przerwę.
Wciąż przelotne, przedspacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Witaj zabiegana Leno!
Dobry wieczór, Maczku:)
Ostatnie dni jakieś takie krótkogodzinne były, na wszystko brakowało mi czasu:)
Piękne te opuncje.
Miałam kiedyś olejek z indyjskich fig, dodawałam go do różnych kosmetyków i bardzo mi służył:)
Dobry wieczór Leno!
Cieszę się, że Ci się spodobały.
Zaświstało, zaszumiało, przez chwilę tylko mignął rudy ogonek i znowu nikogo nie widać z tamtej strony…
Już wróciłyśmy:)
Rudy ogonek suszy się za fotelem (wraz z resztą rudości), a pozostała część naszego teamu napawa się chwilą nicnierobienia:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Witaj! Szybko ściągnąłem cię myślami!
W mi(nutę)g:)
Oto przykład słuszności teorii Einsteina: co dla szybko poruszającego się obiektu trwa minutę, na monitorze statecznego Tetryka wyświetla się jako 11 minut!
🙂
Tetryku, mówiłam swoje pospacerkowe dobry wieczór o 22.25, czyli minutę po Twojej uwadze o świstach i szumach;)
Już w domu. Jak co roku ułożyliśmy na Rynku znicze w kształt wielkiego serca, aby przypomnieć Pawła Adamowicza i to, że nienawiść zabija.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Mżysto, kroplisto i wietrzysto czyli spacerek na sto bez dwóch (zdań):)
Spacerek na 98 zdań? Krótki…
Chyba że to były zdania wielokrotnie złożone;)
Zazwyczaj bywa na sto dwa, tym razem był na sto bez tych frazeologicznych dwóch:) Och, wiesz przecież, że miewam niemalejące ciągi skojarzeń;)
Uważaj na rozbieżne ciągi! Tylko one mogą być niemalejące i skończone 🙂
Będę uważała… bezgranicznie ciesząc się, jeśli każde następne skojarzenie będzie nie mniej niepowtarzalne od poprzedniego;)
Dobry wieczór, jestem.
Zauważyłem taką dziwną prawidłowość: coraz więcej czasu zabiera nam z małżonką wybieranie filmu lub serialu do oglądania wieczorem ze streamingu. Dlatego, że coraz trudniej nam znaleźć w ogóle cokolwiek co się nam spodoba. Nam obojgu. Ale nie dlatego, że nasze gusta się nie zgadzają (chociaż tu zawsze będą różnice), sytuacji, że jedno z nas kręci nosem na to, co wybierze drugie, jest niewiele – większość nie podoba się żadnemu z nas.
🙂
I jak tu nie wierzyć w teorię dwóch połówek;)
Dobry wieczór, Quacku:)
Dobry. Są również filmy lub seriale, które oglądam sam, bo wiem, że drugiej połówce by się nie spodobały, ale po 30 latach znajomości już wiem, co razem, a co osobno.
A ja nie oglądam sama tego, co zaczęłam oglądać ze Smarkactwem:) Jeśli nie zdążymy obejrzeć całości wspólnie, to czekamy do ponownego spotkania i kontynuujemy:)
Nieee, to, co zacząłem we dwoje, oglądam we dwoje. Sam oglądam to, o czym wiem, że po pięciu minutach usłyszałbym protesty. Np. serial „The Boys”, (między innymi) o komercjalizacji superbohaterów.
Tylko, że nasze przerwy bywają dłuższe:) Czasem zaczynamy oglądać coś w wakacje, a kończymy na Zaduszki:)
Choć, oczywiście, są rzeczy, które nie pasują którejś ze stron. Ale – niewiele:)
Aaa, czekaj, któryś z serwisów, bodajże Prime, oferuje możliwość oglądania w grupach, w sensie, że osoby, które oglądają w dwóch różnych miejscach, mogą się w trakcie seansu porozumiewać (na czacie? Głosowo? Nie wiem, nie próbowałem). Może to jest rozwiązanie dla Was?
To i ja mówię Dobranoc
Spokojnej i Tobie!
Też już umknę, bo oczy mi się kleją:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, też zaraz umknę!
Witam!
Ale pięknie widać góry!
Dzień dobry (nieco później niż zwykle).
Jeszcze zakupy, potem mam o 11.00 spotkanie online, jak się skończy, to będę.
A na razie poprosimy panią K.
Witajcie! Spałem zaledwie do ok. 8:30, zrobiłem zakupy, zjadłem śniadanie i dalej spać mi się chce…
Jeszcze siedzę na spotkaniu, tu zerkam tylko…
Edit o 13:14: I już po 🙂
I tak sobie zgodnie milczymy 🙂
Wcześniejsłoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Dzień całkiem przyjemny, ciepły, choć odrobinę zawilgocony.
I już bliskozmroczny, bo właśnie zapalili latarnie:)
Dobry! Tutaj pokapało trochę, teraz chmury dość szybko zasuwają po niebie.
U nas nie padało, ale i tak nasiąkłyśmy wilgocią. Pogoda taka bardziej listopadowa:)
O, jak miło! Lena znacznie przed północą!
🙂
Czasem się udaje:)
A ja wybiegłam z domu bez śniadania i pojechałam na wycieczkę.
Śniadanie zjadłam na trasie,obiad na Leskowcu,teraz wracam do Krakowa.
No i namówiłaś – idę na śniadanie;)
Witaj, Maczku:)
Witaj Leno!
Smacznego! Teraz to już chyba kolacja? Albo obiadokolacja w postaci zupy (jak ja za chwilę).
Wybiegłaś z jedną chusteczką do nosa? To jak Bilbo Baggins!
A propos „jeden”, przypomniałam sobie anegdotę o młodopolskim poecie Lucjanie Rydlu, który postanowił pomóc jakiemuś człowiekowi wytachać z błocka zaprzężony w osiołka wóz. Po udanej akcji wdzięczny właściciel wozu oświadczył:
-Bardzo panu dziękuję. Z jednym tylko osłem nie dałbym rady.
😉
Smakowite!
Rydel nie miał szczęścia do zachowanych po nim wspomnień…
Masz na myśli rewelacje „plotkarza” Boya-Żeleńskiego?
Nawet w „Weselu” nie jest wspominany z jakąś szczególną atencją…
Wybiegłam z kanapką, bananem, drożdżówką, herbatą w termosie w plecaku.
No i kijkami (bez nich ani rusz)
Namówiłyście i mnie! Idę sobie szykować obiad 😉
Smacznego:)
Dzięki! Mam nadzieję, że i twoje śniadanie zakończyło się sukcesem! 😉
Tak. Dziękuję:)
Najadłam się jak…
Och!
Kiedyś urwaną frazą zakończyłam identycznie zawieszone zdanie wygłoszone przez jedną z goszczących u nas ciotek i nie mogłam zrozumieć, czemu się obraziła:)
Po obiedzie ciotka rzekła:
-Najadłam się jak…
I tu zabrakło jej weny, więc pięcio- może -letnia Lena podpowiedziała:
-…jak małpa kitu!
🙂
Coraz bardziej lubię również 5-letnią Lenę!
Ja też!
Dziękuję Wam bardzo w imieniu tej pięcioletniej:)
Dybra, skoro kąwersacją zamarła, wracam do czokerków i bransoletek:)
Ale będę zerkać:)
Zamarła?
Bo Tetryk miał trochę racji, pisząc wczoraj o tym „szybko poruszającym się obiekcie”:)
Między „zamarła” a „była jeszcze” zdążyłam zaliczyć dwa sklepy:) Dwa, bo zapomniałam kupić cukierki, a w tym pierwszym moich ulubionych nie było:)
O, widzisz, u mnie też jeszcze sklep (internetowy) był, tylko się nie zmieścił na tej liście. Ale ja się poruszam tak sobie szybko, ostatnio nieprzesadnie.
A ja ostatnio zauważyłam, że dużo mniej czasu zajmuje mi dojście dokądś w mieście piechotą niż dojazd samochodem i szukanie miejsca do zaparkowania:)
Kwestia skali!
Widocznie mieszkasz na tyle blisko tych wszystkich miejsc (w tym sklepów), że to możliwe. Ja zresztą też, w sensie że właściwie mogę codzienne zakupy załatwić w 20-30 minut.
Znam natomiast ludzi, którzy mieszkają w domku na przedmieściach albo wręcz za miastem i do najbliższego sklepu muszą jechać samochodem – i są trochę rozerwani pomiędzy zaletami domku a tą odległością i koniecznością jeżdżenia.
Tak. Odległości tych wędrówek są niewielkie – do czterech kilometrów w jedną stronę:)
Yyy, cztery kilometry w jedną stronę to niewiele? To jest w obie strony jakieś półtorej godziny marszu!
Nie, Quacku, cztery kilometry to około pół godziny marszu. Chyba że pod silny wiatr albo po bardzo śliskiej nawierzchni, wtedy idę od pięciu do dziesięciu minut dłużej:)
Nie dla Leny!
To masz niezłe tempo, jednak przecięty ludź (np. Quackie) jednak ma te 5 km/h.
Wiesz, że aż sprawdziłam odległość, bo myślałam, że coś pokręciłam, ale – nie. Z mojego domu do miejsc, o których myślałam, jest około czterech kilometrów, wychodzę czterdzieści minut wcześniej, żeby mieć jeszcze czas na cukierka;)
Dodam, że nie chodzę w szpilkach i nie noszę nie wiadomo jakich ciężarów, jedynie plecaczek z dokumentami, komórką i małą wodą.
No ba! Tetryku:)
Kiedy Lena była piękna, młoda i wysokiego wzrostu, schodziła na piechotę całą swoją małą ojczyznę:) Może ta pamięć mięśni została jej w nogach;)?
Bo nie próbujesz dokuczać, nie?
Nie, no co ty? Dlaczego miałbym ci dokuczać?
Ok. To – przepraszam, Tetryku.
Taki czas jest ok dla mnie, ale po równym. Przy niewielkim nawet przewyższeniu tempo gwałtownie spada.
Melduję, że wróciłam do domu.
Po drodze zakupiłam produkty na zupę, którą właśnie gotuję na obiadokolację (w schronisku na Leskowcu zjadłam jedynie fasolkę po bretońsku).
Dziś już nie planuję żadnych wyjść ani atrakcji.
Smacznego i tobie! 🙂
Smacznego, Maczku:)
A ja jeszcze tylko wypadzik spacerkowy i „niech żyje wolność! wolność i swoboda!”:)
A ja na przerwę sobotnią. Podejrzewam, że chwilę potrwa.
To my na spacerek. Nie docelowo lecz rekreacyjnie, więc tempem baaaardzo umiarkowanym – 1 krzaczek / 1 kwadrans:)
Aż się boję, ile będzie tych krzaczków po drodze 🙂
Nie wiem, czy taka informacja w czymś pomoże, ale spacerowałyśmy około półtorej godziny;)
No to jednak musiałyście przyspieszyć, bo nie wierzę, aby tych krzaczków było tylko 6! 😉
Świat wg Psiułki:
…krzaczki dzielą się na przykucowe, postojowe i obwąchowe…
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Nieznacznie pochłodniało i wciąż wilgotno, ale miło się spacerowało:)
Rano ci współczułem pomysłu wycieczki, ale potem pogoda — przynajmniej w Krakowie — zrobiła się piękna i zacząłem nieco zazdrościć
Było słońce, ładne widoki, w schronisku można było coś zjeść bez stania w kolejce.
Kameralne, sympatyczne grono, bo byliśmy w 4 osoby.
Raczej nie należy mi współczuć, choć teraz jakoś nie wiedzieć czemu jestem zmęczona i nie mam siły się znów pakować.
Natomiast prognozy pogody na jutro są takie, że chyba należy mi współczuć, ale koleżanka planuje robić urodziny i nie wypada ją zawieść.
Hmm, ale w razie czego pewnie znajdziecie jakiś przyjazny dach nad głową?
Mamy łazić po lesie. No, chyba że jakaś wiata.
A są tam jakieś?
Raczej wątpię. Nie wiem. Pakuję parasolkę.
Słusznie! Pomyślności na szlaku i na imprezie!
Myślę, że wchodzenie czworonogom do głów to widomy znak, że powinnam udać się w kierunku óżeczka, więc:
miłej nocki, Wyspo:)
Dobranoc!
Już czas
na sen…
Bryyy
Wy śpicie,a ja już po pierwszej przesiadce.
Ba, dopiero kwadrans temu wstałem.
Szaro,buro,ale nie pada.
Dzień dobry, chociaż pogoda taka sobie. W sam raz do spania (nie żebym się miał z powrotem ku wyrku).
Poprosimy tę panią, co w weekendy.
Wracam z wycieczki,a tu informacja o śmierci koleżanki z KODu.
Młodsza ode mnie.Taka aktywna.
Niestety… Zawsze była pełna energii i życia, działała od pierwszego spotkania w 2015-tym… Bardzo żal…
Dalej wydaje mi się to niemożliwe…
Witajcie!
Och, nie śpię już czas jakiś, po prostu była u mnie córeczka i pogawędziliśmy nieco
A ja zjadłem obiad i trochę zbijam bąki. Już prawie ani jeden nie pozostał.
Biedne stworzonka! Od kiedy jesteś takim okrutnikiem?
Dla bąków nie mam litości!
Dobranoc!
Dobrych (jednakowoż) snów!
Już dość dawnodomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Pogoda wciąż listopadowa, nie wiem już, co bardziej – wieje czy leje:)
Byłabym wcześniej, ale walczyłam z wpisem u siebie.
Miłej nocki, Wyspo:)
Witajcie.
Czas śniadać! A potem do roboty.
Witajcie!
Smętnie. Ale nie dawajmy się!
Witajcie!
Szaro buro za oknem, szaro buro w duszy. Smętnie.
Dziś Blue Monday, najbardziej depresyjny dzień w roku.
A więc byle do jutra!
Przed rządami szajki wydawało mi się, że skojarzenie „blue” z deprechą jest amerykańskim wymysłem…
Przed. A teraz?
A teraz jest to barwa szajki…
Blue? Barwa szajki?
Blue, czyli niebieski…
To wiem, ale nie wiem czemu to barwa szajki.
To zajrzyj na dowolną konwencję pis…
Co ja na to poradzę, że teraz depresyjnie kojarzy mi się z szajką…
To już faktycznie jest fatalnie. Zawłaszczyli wszystko -nawet błękit.
Może to dlatego, że wszędzie indziej jest to kolor niebieski, a u wspomnianego stronnictwa – niebiański;)
Dzień dobry Maczku i Tetryku:)
Niech będzie dobry, Leno!
Oby był jakoś tam znośny, a jutrzejszy -lepszy.
🙂
To jest 194 komentarz.
Rozmowy jakieś takie depresyjne.
Może nowe pięterko ożywiłoby sytuację?
Nowy temat, nowy gospodarz, nowe komentarze?
Zresztą zawsze uważałam, że wolę niskie pięterka niż te wieżowce na 200 komentarzy.
Ktoś? Coś?
Ciemne już po rozsłonecznionym dniu dzień dobry, Wyspo:)
(Chyba jeszcze) dzień dobry! Praca zrobiona, całkiem się udało zrobić to, co zaplanowane – i jeszcze poplanować na przyszłość. Rok zapowiada się pracowicie!
A teraz już na przerwę.
Teraz lecimy na spacer, ale jeśli nikt nie ma pomysłu na nowe pięterko ani dość Leny jako gospodyni, mogę coś wstawić po powrocie. Na przykład pierwszą z cyklu obiecanych kiedyś Tetrykowi baśni:)
O!
ja baśnie tak lubię ogromnie…
„Baśń lat minionych wstaje jak żywa,
Bajki czarowne, bajki cudowne…”
🙂
🙂
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś wszystko uchodziło nam na sucho, co po wczorajszej plusze było miłą odmianą:)
Po cyprowych błękitach zapraszam na nowe, baśniowe pięterko:)
Już biegnę! 🙂