Korzystając z pięknej pogody i kilku dni wolnego, ruszyliśmy z córą odwiedzić naszą dobrą znajomą, Panią Jesień. Tym razem zaprosiła nas do Raju. Słowackiego Raju, bo tam było bliżej.
Zamówiony przez internet nocleg w Hrabušicach okazał się być bardzo miłym domkiem, zbudowanym dla turystów w rogu podwórza gospodarzy. Kuchnia z wyposażeniem, wydajny piec na brykiety i kuchnia gazowa dla gotowania, mini łazienka z natryskiem, kibelek, trzy tapczaniki w sypialni na piętrze i dodatkowa wersalka w kuchni — wszystko to mieściło się na mniej-więcej obszarze 6 x 4 m. Sklep Potraviny dwa domy dalej, a najbliższy węzeł szlaków w górach o jakieś 10 minut piechotą. Lepiej nie można było trafić.
Specjalnością tych gór są trudne i malownicze szlaki, jak wychodzenie na samą górę żlebem górskiego potoku, w dużej części po klamrach i drabinkach (jak Sucha Bela czy Kamenne Vrata) albo wręcz po platformach przytwierdzonych do skały, tzw. stupačkach, jak w przełomie Hornadu. Hornad to przedziwna rzeczka: zamiast ominąć masyw Słowackiego Raju, przebija się przezeń o jakiś kilometr czy półtora od jego skraju tworząc bardzo malowniczy i głęboki — ponad 100-metrowy miejscami — przełom.
W poniedziałek od razu poszliśmy w stronę przełomu Hornadu. Nie zdecydowaliśmy się na wędrówkę kanionem po stupačkach, więc ruszyliśmy w górę ku ruinom XIII-wiecznego klasztoru. Pani Jesień złociła się pięknie, rozsypywała girlandy barw, co zakręt chwytała nas za oczy. Nie będę zatem o tym opowiadał — popatrzcie sami!
Następnego dnia podjechaliśmy do sąsiedniej miejscowości, planując sprawdzić stan ścieżki wzdłuż potoku Sucha Bela. To jeden z tych urozmaiconych szlaków, z nakazanym jednym kierunkiem ruchu — w górę. Niestety okazało się, że drewniane drabinki są śliskie i dość już zdezelowane, zmieniliśmy więc plany i poszliśmy tradycyjnymi ścieżkami. Po drodze kilka razy nasza ścieżka krzyżowała się z, a czasem wiodła po szerszej i łagodniejszej trasie rowerowej. W jednym z takich miejsc, na krzyżówce szlaków (zdjęcie nr 8 poniżej) odpoczywaliśmy chwilę na ławeczce, współczując nieco rowerzyście, który pedałował pod górę. Wymieniliśmy się w locie dobrym dnem, i chwilę później poszliśmy dalej.
Parę godzin później doszliśmy w to samo miejsce od innej strony. Mieliśmy już trochę w nogach, spoczęliśmy więc na tej samej ławeczce. Po chwili pojawił się znowu jakiś cyklista, tym razem zjeżdżający w dół. Mijało nas tego dnia na szlaku około dziesiątki rowerów, więc niespecjalnie mu się przyglądaliśmy. Ale facet jął się nam przyglądać dość podejrzliwie, przyhamował i nie odjechał po wymianie pozdrowień, tylko zaczął nas wypytywać — czy na kogoś czekamy, wreszcie czy wszystko w porządku i czy nie trzeba nam pomóc. Okazało się, że to był ten sam gość, co parę godzin wcześniej jechał pod górę i widząc nas na tej samej ławeczce, sądził, iż siedzimy tu od rana!
W środę zrobiliśmy sobie krótką i dość leniwą wycieczkę z przysiółka Pila na Ogurčiak, potem trawersując zbocze Diablovoj dolky zeszliśmy „z górki na ryjek” do Pilskoj doliny i nią wróciliśmy do samochodu. Następnego dnia pogoda nieco się popsuła, silny wiatr naniósł chmury; na szczęście nie padało. Pojechaliśmy więc na parking od wschodniej strony i obeszliśmy wkoło dolną część przełomu Hornadu. Tutaj wąwóz z prawej strony był szerszy, mieściła się w nim wygodna ścieżka; z lewej strony szlak prowadził około 100 metrów wyżej, po grani nad urwiskami. Było tam kilka znakomitych vyhliadow, czyli punktów widokowych. Szkoda tylko, że słońce rzadko rozświetlało klejnoty Pani Jesieni…
Pojedyncze obrazki nie oddają w pełni klimatu wędrówki, popatrzcie przez minutkę jak wiatr kołysze drzewami…
Kiedy w czwartek staliśmy na Tomašovskym Vyhliade, wiał silny wiatr — na szczęście od strony przepaści…
Zapraszam na wystawę klejnotów Pani Jesieni — zaprawdę godną ozdobę na wizytę w Raju!
Dzień dobry

Nawet widoczek z mostu (w dół), to prawdziwe wyzwanie (jak dla mnie).
Biedak się zmartwił, czy Wam się coś nie stało, a Wy po kilkugodzinnym marszu byliście po prostu zmęczeni
Ale to miłe, że się zainteresował…
Klejnoty Pani Jesieni są cudne
Tylko pozazdrościć takich widoków… Chociaż takie góry to nie dla mnie – mam lęk wysokości i do granicy przepaści za nic bym nie podeszła
Przygoda z rowerzystą zabawna
No ja niestety również mam lęk wysokości
Prawdopodobnie taki lęk można wyleczyć, ale wydaje mi się, że u mnie już za późno

A co najśmieszniejsze, samolotem nie boję się latać i mogłabym tak latać nawet codziennie
Przygoda z rowerzystą oprócz tego, że zabawna pokazuje, że jednak w górach słowo solidarność i empatia to nie puste słowa.
Dlatego lubię chodzić po górach i dlatego lubię tych, którzy rozumieją, na czym ta przyjemność polega.
Nie tylko w górach, jest ta solidarność i empatia, Makóweczko
Jakiś facet podszedł do mnie i spytał, czy może się zgubiłam i potrzebuję pomocy… podziękowałam grzecznie i powiedziałam (wskazując na Majeczkę), że czekam na koleżankę… życzył powodzenia i poszedł sobie… 

Gdy była u mnie Majeczka i byłyśmy w Downtown Chicago, ona koniecznie chciała obcykać drapacze chmur. Szalała z aparatem, a ja stałam przy przejściu jak ta sierota
Także tutaj też, mimo że nie ma gór, można spotkać się z życzliwością bliźniego
Mam wrażenie, że trochę pomieszałeś galerie. Cała druga mieści się w pierwszej, razem z opisami. I nawet przeszkadza to w płynnym czytaniu podpisów pod zdjęciami… ciekawe jak udało Ci się to pomieszać
A rzeczywiście… w pierwszej miało być 36 zdjęć, a jest 56. Usunę nadmiar wieczorem.
Wybaczcie – ten tydzień miałem nieco dowalony rozmaitą działalnością, a chciałem zdążyć przed patronką.
Okazało się prostsze, niż sądziłem: dodawałem galerie poprzez funkcje interfejsu graficznego i próbowałem dodać na raz dwie galerie, sądząc, że wstawiam dwa bloki zdjęć. Nie zauważyłem, że połączyło je w jednym bloku.
I tak nie rozumiem o czym piszesz, Ukratku
Ale tak sobie pomyślałam, że na pewno byłeś zmęczony, bo pora była późna… i stąd to przeoczenie. Nie chciałam się czepiać… po prostu chciałam zwrócić Ci uwagę, że coś tam jest nie tak…
Oczywiście, tak to zrozumiałem i zareagowałem. Dzięki za zwrócenie uwagi!
A pełni odczuć i tak się nie da pokazać. Nie tylko na zdjęciach, ale i na filmiku.
Gdy sobie pomyślę i wyobrażę ten zapach opadłych liści, nagrzanych słońcem iglaków, wilgotnej ziemi, traw… nawet zapach wiatru… ach!!! Aż mnie ssie, żeby tam być i wdychać…
Witajcie!
Patrząc na Kraków, powolutku otrząsający się z warstwy nocnego smogu, już z tęsknotą wspominam zapach leśnego wiatru…
Dzień dobry, przepiękne zdjęcia! A wydawało mi się, że październik to już za późno, żeby chodzić po górach (bo zdarzają się śnieżyce i takie tam).
Szlaki na zdjęciach robią wrażenie (momentami) dzikszych niż w Polsce, więc jak widzę tablicę z nazwiskami ofiar Słowackiego Raju, to nasuwa się pytanie, czy to turyści, czy np. ofiary wojennne? (Chociaż te stupačky wyglądają bardzo przyzwoicie).
W sieci znaleźliśmy informację, że co roku ginie w Raju kilka czy nawet kilkanaście osób… Jest tu wiele miejsc, skąd można zlecieć spory kawałek na dół z twardym raczej lądowaniem. Tablica jest opisana latami od 1909 do 2021, zdecydowana większość po 1980 r.
Stupačky są bardzo solidne, ale już mocowanie do skały nie do końca jest przewidywalne. Te na zdjęciu są chyba tylko przykładem, bo kawałek dalej zaczyna się trasa po stupačkach przytwierdzonych do pionowej ściany.
W takich wypadkach, często wina jest po stronie poszkodowanego. Ludzie nie mają wyobraźni i nie potrafią przewidzieć skutków swoich poczynań.
Wiem jak jest tutaj, w Starved Rock. Co jakiś czas wisi tabliczka, że skały są z piaskowca i do wspinaczki się nie nadają (są zbyt kruche i łamliwe), a mimo to ludzie próbują się tam wspinać… i oczywiście spadają. Łamią sobie ręce i nogi, a często nawet się zabijają.
Co jakiś czas są tabliczki, żeby trzymać się wytyczonych tras i nie wyłazić za barierki, bo to może być niebezpieczne, a ludzie i tak wyłażą. Pośliznąć się (szczególnie na mokrych liściach, czy mchach) nie jest wcale trudno…
Co roku ginie w tych kanionach kilka osób, kilka jest rannych, z połamanymi kończynami… a wszystko to przez brawurę i brak wyobraźni
Chociaż może w przypadku Słowackiego Raju jest trochę inaczej…

Gwałtowny poryw wiatru może „zdmuchnąć” turystę w przepaść… szczególnie, gdy nie ma się czego trzymać… bo chyba nie ma? Jeśli te stupaćki są bez żadnej poręczy… na pionowej skale… niby wyglądają solidnie, ale na pewno bym tamtędy nie poszła
Stupačky są chronione łańcuchami, których można (i należy) się trzymać.
To zmienia postać rzeczy. Jeżeli są łańcuchy do trzymania, to bez wątpienia należy się ich trzymać.
Jednak po oblodzonych chyba nie chciałabym iść.
W zimie szlaki na Słowacji są zamknięte.
Słonecznie witam na pięterku pachnącym jesienią.
Dokładnie oglądać i słuchać będę za chwilę.
Mogę sobie popisać, bo problemy trochę zelżały


Ale to powinno hartować, a nie złamać 
Oby szybciej rozwiązać resztę, bo długo takiej domowej sytuacji nie wytrzymam
Nie jestem przyzwyczajona…
Dwa się rozwiązały, przy moim nikłym udziale… i z tego się cieszę
Jeszcze kilka zostało, ale i z nimi sobie poradzę… i tak się czasami zastanawiam… czemu panowie mają tak słabą psychikę i od byle czego się załamują
Przecież wiadomo, że życie składa się z problemów (całe szczęście nie tylko), które trzeba rozwiązać. Czasami nawalą się grupowo… bywa…
Jak na razie mąż odzywa się do mnie tylko „służbowo”, chociaż mojej winy w tych problemach nie ma. Ale on „przeżywa” i muszę to jakoś przecierpieć
Panowie zazwyczaj są słabsi od nas psychicznie.
Najważniejsze, że problemy zelżały.
Uff, wreszcie jestem na Wyspie i zaraz będę wędrować z Ukratkiem.
Takie różne sprawy medyczne, bankowe, cmentarne. Z cmentarza, zamiast wrócić do domu poszłam na spacer wzdłuż kamieniołomu Liban opisywanego na Wyspie przez Tetryka z Zochą i przeze mnie.
Potem jakieś zakupy, obiad i tak jakoś zeszło.
Dobry wieczór, Tetryku:)
Niezwykle urokliwy ten Październikowy Raj, więc pospacerowałam z niekłamaną przyjemnością:)
Pani Jesień, jak to rasowa kobieta, wie w czym jej do twarzy i z powodzeniem czaruje otoczenie.
Stupaczki, w przeciwieństwie do plenerków, średnio mnie zachwyciły, ale i tak są stokroć lepsze od wszelkiej maści zjeżdżalni:)
Pozdrawiam:)
Przeszedłem kanion Hornadu po stupackach, ale to było ze 20 lat temu…
Gratuluję.
Wyczyn nie lada w każdej czasoprzestrzeni.
Nie mam lęku wysokości jak Miralka, więc (wciąż jeszcze:)) jestem w stanie podjąć się wielu siłowych wyzwań.
Zjeżdżalnie do nich nie należą. Nawet te w piaskownicach i brodzikach:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Obejrzałam wszystkie zdjęcia, poczytałam podpisy i pomyślałam sobie, że dobrze, że wcześniej zrobiłam pięterko z moimi jesiennymi wędrówkami, bo potem już nie miałabym odwagi.
No cóż, wiadomo, co Mistrz to Mistrz!
Udany urlop. Tylko pozazdrościć pogody i kondycji.
Dzień dobry, koniec pracy, przerwa!
Wybaczcie małą aktywność, ale prawie cały dzień nie było mnie w domu…
Dobranoc, Wyspo ujujana malowniczymi widokami:)
To i ja mówię dobranoc:)
I jeszcze nam lodówka wysiadła


A właściwie zamrażarka… mało było problemów, to jeszcze to
I sama nie wiem… naprawiać, czy kupować nową
Nie wiem co nam taniej wyjdzie… lodówka jest stara, po poprzednich właścicielach, a mieszkamy tu już 14 lat. Do tej pory działała bez zarzutu…
Rano się zastanowię. Na razie wszystko przenieśliśmy na dół, do piwnicy, bo tam mamy dwie zamrażarki…
Allways look at bright side of life… Wysiadła jedna z trzech a nie jedyna.
Lodówkę mamy jedyną
To tylko zamrażarki mamy dwie (oprócz tej na górze – parterze). A jak zdążyłam zauważyć, w lodówce jest temperatura pokojowa, a powinno być znacznie chłodniej… czyli chyba trzeba będzie kupić nową… 
Jeszcze zobaczę co wymyślił mój mąż…
Witajcie!
Wczorajszy dzień nie był zbyt udany. Może dzisiaj będzie lepiej?
Dzień dobry mocno przelotne, bo od rana trochę biegania…
Słonecznie witam Państwa!
Poprawiny.
Ziemniaki,schab,sznycelki,banany,boczek itd
Po pracy knucie do wieczora. Mało mnie tu będzie…
Pusto tu dzisiaj


Czyżby wszyscy, jak Makóweczka, byli na poprawinach?
No i Ukratek usprawiedliwiony – knuje, mam nadzieję – skutecznie
Też knułam. Też jestem usprawiedliwiona?
Nawet bez knucia
Byłaś przecież na poprawinach…
Siedzę i szukam nowej lodówki, we wszystkich znanych mi sklepach. I jakoś nie mogę się zdecydować. Część jest za duża do naszej kuchni i zamontowanie jej wiązałoby się z przeróbkami szafek, a to odpada. Muszę znaleźć coś, co będzie pasowało. Mąż wymyślił, żebym się przejechała po sklepach. Chyba zwariował!!! Ja… po sklepach?!!! Tylko po to, żeby zobaczyć? Na internecie też widać

Jak wróci z pracy, pojedziemy razem i może uda nam się coś kupić, tym bardziej, że wiedząc czego szukamy, będzie łatwiej
Mieliśmy ten sam problem z lodówką (w zabudowie). I z pralką (żeby się zmieściła pod blat
No właśnie. Tu jeszcze dochodzi termin dostawy. Część z tych, które by pasowały mają dostawę na drugą połowę grudnia… a jak wytrzymać bez lodówki tak długo? No, się nie da


Wystawiłabym przynajmniej część lodówkowego jedzonka na podwórko, ale minuta osiem dobiorą się do tego wiewiórki, albo inne futrzaki (szopy pracze, czy oposy)
Takiej, na ten przykład, śmietany nie wrzucę przecież do zamrażarki!!! Trafiłoby ją bardzo szybko… i tak byłaby do wyrzucenia…
No to koniec pracy na dzisiaj, 80% normy wyjątkowo, ale jutro nadrobię ten detal (za to mnóstwo spraw pozałatwianych).
I przerwa.
A tak w ogóle, to wszystko nam ostatnio wysiada




Zaczęło się od pieca. Mąż to naprawił (ostatecznie od 20 lat to robi).
Potem wysiadł męża samochód… i to kompletnie. Nie mógł go nawet odpalić. Naprawiony.
Potem kibelek na parterze zaczął cieknąć. Trzeba naprawić.
No i na końcu wysiadła lodówka…
Ciekawe czy jeszcze coś odmówi nam posłuszeństwa
Już nawet nie wspominam o tych drzwiach stojących w naszym dużym pokoju… czekają na tego faceta, aż wyzdrowieje. Ja bym była za tym, żeby znaleźć kogoś innego, ale mąż nawet nie chce o tym słyszeć. Rozumiem, że to nie jest winą, że ktoś zachoruje. Każdemu może się to zdarzyć. Ale z drugiej strony… czy te drzwi będą u nas stały w pokoju do wiosny?
Bo przecież zimą wymieniać nie będzie… za zimno na dworze
Kiedyś natknąłem się na takie powiedzenie: „Jak facet mówi, że coś zrobi, to zrobi, i nie trzeba mu o tym przypominać co pół roku!”
To wręcz nieuprzejme!
Znam to powiedzenie i swojemu mężowi staram się nie przypominać nagminnie o tym, co obiecał zrobić

Bo jak to wspomniał Ukratek – uprzejme nie jest
Ale te drzwi w pokoju utrudniają nam życie… tak mężowi, jak i mnie. Przydałoby się je wstawić, zanim jeszcze temperatury nie spadły za nisko…
Ciągle pada… już od wczoraj

I chyba mam już dość
Dziś, w 4. rocznicę śmierci Piotra Szczęsnego montowaliśmy koło poświęconego mu dębu solidną tabliczkę objaśniającą dedykację — dotychczas była prowizoryczna.
A potem poszliśmy pod Sąd, aby łańcuchem świateł wyrazić swoje poparcie dla walki sędziów o niezawisłość sądów.
Jak wyszłam z domu po śniadaniu tak teraz jestem.
Ognisko na Bielanach, mały spacerek wzdłuż Rudawy, a potem prosto pod dęba i pod Sądy, czyli to, co pisał parę schodków wcześniej Tetryk.
Umykam. Dobranoc!
Spokojnej nocy Wyspiarze!
Słonecznie witam!
Witajcie!
Byłem już na placu na zakupach. Samochodem, bo to jednak 2 km taszczenia. Z trudem wyjechałem z garażu, ledwo dojechałem — zaczął się najazd na cmentarze….
Dzień dobry, pospałem sobie… szczodrze
Dzień dobry

Jeszcze nie wiem jaki będzie ten dzień, bo za oknem ciemno…
To znaczy… wiem, że będzie cokolwiek nerwowy…
Do popotem…wychodzę z domu.
To to teraz prawie lato.
No, w sumie. Ale bardziej końcówka (polskiego) sierpnia niż cokolwiek innego. W sensie, że słonecznie, ale niekoniecznie ciepło. No chyba że to u nas na północy tak nieciepło.
Dzień dobry



Pewną trudność sprawiało to, że facet płynnie mówił po hiszpańsku, a ja ni w ząb. Musieliśmy gadać po angliczańsku, co ani dla niego, ani dla mnie nie jest językiem narodowym… ale jakoś się dogadaliśmy 
Komu dobry, temu dobry… mnie nie za bardzo
Mąż, pomimo niedzieli, pracuje
Lodówka nadal nie kupiona
Jedyne co udało mi się załatwić, to przefinansowanie pożyczki na dom. Mąż musi się tam w kilku miejscach podpisać, ale umówiłam się z facetem, że jak będzie miał wolny termin (mąż), to do faceta zadzwonię i umówię ich na spotkanie. Chociaż o tyle dobrze
Witam!
Pozdrawiam że Spisza.
Znowu spiszkujesz?
Witajcie!
Mnie się tam spało dłużej. Nareszcie!
Ale Tatry pięknie widać!
Dzień dobry, dzisiaj trochę też pospałem, po czym obudziła mnie małżonka, że alarm, bo w jednym lokalu na dole woda cieknie. Okazało się – nietypowa spłuczka z wejściem od dołu – mechanizm odcinający wodę po napełnieniu spłuczki nie działał i lało się bokami od sam-nie-wiem-kiedy. Efekt: lokal zalany i piwnica pod nim. Ale już sytuacja opanowana.
Z wodą nie ma żartów . Siedem razy miałem zalane mieszkanie przez fatalne rozwiązanie odprowadzenia wody z płaskiego dachu . Ale ósme zalanie ,to wydarzenie na pełno metrażowy film . W okresie zimowym ,około drugiej w nocy rozległ się przerażający krzyk syna w pokoju dziecinnym . Kiedy zapaliłem światło i zajrzałem do pokoju ,to ujrzałem mgłę pary wodnej i lejący się ze ściany strumień gorącej wody na łóżko dziecka . Zabrało mi trochę czasu ,aby w piwnicy znależć zawór odcinający ciepłą wodę . Pózniej , nie mogłem znależc telefonu do odpowiedzialnych za CO . Zadzwoniłem do Komendy Głównej Policji i Ona znalazła 0dpowiedzialnych i wreszcie ktoś przyjechał , zatkali prowizorycznie pękniętą rurę z gorącą wodą i włączyli ogrzewanie w bloku . Trwało to do samego rana , a zalane mieszkanie i poparzonego syna można tylko wspominać jako niesamowita przygodę w Stolicy .
Jasny gwint, pierwsze słyszę o czymś takim – raz, że o pękniętej rurze z gorącą wodą od kaloryfera, a dwa, żeby Policja musiała szukać odpowiedzialnych osób! Mam nadzieję, że syn nie ucierpiał ZBYTNIO?
Znajomi mieli mniej wprawdzie groźną, ale podobną sytuację. W niedawno odebranym mieszkaniu dzieciski bawiły się rzucając strzałkami do tarczy. Jeden s nich wziął silny rozmach, ale zamiast tarczy trafił w blaszany kaloryfer, i prebił strzałką blachę! Zanim odcięli tryskający wrzątek, zdążył on odparzyć część parkietu…
Dartem przedziurawił kaloryfer!
To brzmi jak z Barei. „Słuszną linię ma nasza władza!” (tu dziecko wyjątkowo mocne, tam ciężkie).
Pierwszy raz w życiu zaskoczony byłem skutecznością Policji . To policja znalazła odpowiednie służby i podesłała na mój adres . Podziękowałem w odpowiednim piśmie do Stołecznego Komendanta oficerom pełniącym tej nocy dyżur . Zasłużyli na podziękowanie . A syn trochę odcierpiał poparzenie twarzy .
Och

Współczuję!
Jedziemy,jedziemy i…eh już bym chciała być w domu.
Już myślałem, że pojechałaś na 2 dni!
Nie pojechałam na dwa dni, jestem już w domu, w łóżku z laptopem na kolanach. Wykąpana i po obiedzie.
Ach ta pogoda, ach te widoki…
No i pięknie!
A mnie szwagier uszczęśliwił koszem winogron, takich malutkich, przydomowych, na sok. Ponad 2 godziny obrywałem z kiści, ale resztę przetwarzania zostawię sobie na jutro…
Może jakimś rzadkim grzebieniem by się szybciej obrywało…?
Tak się zastanawiam, według jakiego czasu iść spać?
Chyba swojego wewnętrznego, jak będzie Ci się chciało spać?
A jak JUŻ mi się chce? (nie mogłam zasnąć, na 6.30 musiałam dojechać na miejsce zbiórki).
To może ja już powiem dobranoc i zniknę?
Noo, jeżeli tak czujesz? Ja też czasem dostaję śpiocha wcześniej niż zwykle.
Dzień dobry
Ale jeszcze postanowiłam dać znać co u mnie słychać 
Objechałam pół miasta (prawie 150km), zanim znaleźliśmy w miarę szybką dostawę. Odebrać sami nie mogliśmy nigdzie…
Terminy dostaw były różne… ta sama firma, w różnych sklepach, miała różne terminy dostaw. Najkrótszy był 10 dni. Najdłuższy – gdzieś na luty, czy nawet marzec. Istny obłęd…
Jak można wytrzymać bez lodówki te kilka miesięcy?
Padam na dziób
W końcu kupiliśmy lodówkę
W końcu znaleźliśmy sklep, gdzie facet przejął się tym, że nasza lodówka odmówiła posłuszeństwa… padła bez żadnych wcześniejszych symptomów. Gdzieś tam zadzwonił, powiedział, że jesteśmy bez lodówki i mamy dostawę w środę. Jakoś do środy musimy wytrzymać
Coś podobnego, takie problemy z zaopatrzeniem? Może to ma związek z przerwaniem łańcucha dostaw przy okazji pandemii?
Na pewno też to ma związek, ale głównie chodzi o to, że na ogół w sklepach mają po jednej sztuce… takiej na pokaz. Dostawy są z firm, które to produkują i to oni ustalają terminy. I stąd te kilka tygodni… nie wiem jak było przed pandemią, bo nigdy nie kupowaliśmy lodówki. Ta jest pierwsza
Chyba wspominałam, że mąż dziś pracował



Przy okazji wysiadła nam spłuczka przy kibelku na piętrze… mąż mi powiedział, że chyba będziemy musieli latać do najbliższego sklepu do kibelka, skoro nasze dwa nie działają…
Szczególnie nocą to byłoby niewygodne
Kupił uszkodzoną część i wymienił… to dobrze, że chociaż jeden działa
To dobrze, że wiedział, co i jak.
To akurat było proste. Sama mogłabym wymienić…
Dzień dobry, dla mnie niestety pracujący.
Witam Wyspiarzy!
Witajcie!
Nareszcie sobie pospałem! Niestety, też mam trochę zajęć na dzisiaj…
Dzień dobry

Zrobiło się chłodno, a w nocy zapowiadają gruntowe przymrozki… na razie delikatne
No cóż… zaczyna się listopad…
Tu nadal słonecznie, ciepło, ale od jutra już podobno ochłodzenie.
Początek listopada, wspominamy zmarłych bliskich i przyjaciół…
Zapraszam pięterko wyżej.