Otóż nie chwaliłem się jeszcze wszem wobec, bo w ogóle nie lubię się chwalić, ale tak się składa, że pozazdrościłem Mireczce zdjęć, a do tego wkurzyłem się na wszystkie okazje, kiedy mogłem zrobić jakieś zdjęcie zwierzątka, osobliwie ptaka, a nie miałem możliwości technicznej, bo zwykle ptak był za daleko i nie interesowało go, żeby podejść bliżej, ani nawet zaczekać w miejscu, kiedy ja próbowałem podchodzić.
W związku z tym zaopatrzyłem się w ramach prezentów podchoinkowych w aparat, jeżeli dobrze rozumiem, taki właśnie, jaki ma Mirka. Oczywiście sam aparat nie wystarczy, trzeba też jeszcze wybrać się w okolicę, gdzie jest komu robić zdjęcia, dostrzec tych ktosiów i złapać ich w obiektyw, a z tym u mnie już gorzej – rzadko ostatnio się wybieramy gdzieś dalej, nawet w pobliże Trójmiasta. No a najlepiej, kiedy jeszcze przyłapie się ptaki w sytuacjach, które wiele o nich mówią (tego nie umiem, ale będę próbował)
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wypróbował tego aparatu przy paru okazjach. Najpierw zaraz po tym, kiedy przyszedł do domu (i trzeba było zobaczyć, czy czasem nie zepsuty 😉 ). A skoro sprawdzamy, to na mewach. Najpierw mewa srebrzysta, sądząc po upierzeniu na głowie, jeszcze nie do końca dojrzała. No i czy szanująca się, dorosła mewa żarłaby resztki śmietany?

Oraz mewa śmieszka, nieco dalej, w szacie zimowej albo spoczynkowej. Tutaj testowałem odległość, na jaką jestem w stanie zrobić zdjęcie. Ta śmieszka jest prawie dwa razy dalej niż poprzednia srebrzysta.

Następna okazja nadarzyła się w czasie świąt, zaraz po tym, kiedy już oficjalnie dostałem aparat (przyniósł mi go Gwiazdor, bo w tych okolicach chodzi po domach w Wigilię właśnie Gwiazdor). Poszliśmy na spacer po lesie i udało nam się przydybać dzięcioła. Ponieważ dopiero się uczę, to zdjęcie jest najlepsze z kilku, które zrobiłem. Dzięcioł walący w korę ruszał się tak szybko, że cały był zamazany, a z innego kąta zdjęcia wyszły mocno pod światło. Jedyna możliwość to to zdjęcie, kiedy był trochę zasłonięty gałęzią.

Na tym samym spacerze udało się spotkać sikorkę modraszkę. Ta zapozowała bez pudła, na krzaczku. Mimo zimowego światła wyszła całkiem całkiem.

Potem był Sylwester, podczas którego zrobiłem kilkanaście zdjęć fajerwerków. Nawet ze statywu to nie takie proste! To jedno z najprzyzwoitszych.

A ostatnio była pełnia, śnieżny księżyc. Na balkonie było dość zimno, więc nie wytrzymałem długo, a zdjęcie wyszło jak wyszło. Na szaro.

Nie tak dawno poszliśmy na spacer po najbliższej okolicy. Na plaży przy porcie jachtowym jak zwykle kłębiło się od ptaków, a prym wiodły łabędzie. Ale mewy w locie też wyglądają nieźle. Jakimś cudem udało się wykadrować ze zdjęcia ludzi, jak zwykle rzucających ptakom chleb (wiem, że to niezdrowe dla ptaków).

W samym porcie jachtowym też były ptaki. Najzwyklejsze kaczki krzyżówki. I jeden taki przystojny kaczor, z zieloną głową.

Dotarliśmy jeszcze do końca Mola Południowego (czyli przedłużenia Skweru Kościuszki), na Nabrzeże Wejściowe. Tam miałem nadzieję złapać w obiektyw kormorany, które zwykle bywają tu tłumnie, ale siedziały pojedyncze sztuki.

I to tyle ze spacerów, z okna, z balkonu. Możliwości techniczne się pojawiły, jak się pojawią również możliwości logistyczne, mam nadzieję na nowe zdobycze, którymi chętnie się podzielę z Wyspiarzami.
To tak na dobry początek.
No i oczywiście nie od rzeczy będzie podziękować Mirce za inspirację do podglądania ptaków w naturze (nawet jeżeli to miejska natura).
Pisałam już kilka razy, że bardzo mnie cieszy, gdy mój „konik” na punkcie ptaków staje się zaraźliwy


Z takiej „konkurencji” jestem bardzo zadowolona i oby była jak najlepsza, najbardziej efektywna i efektowna
Całe szczęście na Wyspie nie ma zaciekłej rywalizacji i można się szczerze cieszyć z sukcesów innych
Witam!
Q gratulacje!
Dziękuję 🙂
Witajcie!
Konkurencji na Wyspie nie praktykujemy, preferujemy synergię. I to jest to! Brawo!
Tak! Synergia i inspiracja!
Dzień dobry, państwo pozwolą, że się obudzę.
Mistrzu Q, wielkie brawa!!!



Jeszcze raz brawo!!! 
Nawet trudno powiedzieć jak bardzo się cieszę z tych ptasich zdjęć
W końcu nie tylko ja pokazuję pierzaste na Wyspie
Ten kormoran, to chyba młody? Jeszcze nie nabrał „dorosłych” kolorków, a może to gatunek, którego nie znam?
Dzięcioł, to chyba dzięcioł duży? Jakoś tak mi się kojarzy…
Ale ogólnie cudnie
No, od Ciebie brawa… Dziękuję pięknie!
Brawa dla Ciebie za udane spacerowe łowy
Dziękuję pięknie, z tym że to raczej jednorazowy pokaz, bo ile można pokazywać mewy czy kaczki, a tu na spacerze dużo więcej nie będzie. Może jeszcze łyski, albo w lecie rzadziej spotykane gatunki – jestem pewien, że widziałem w zeszłym roku jakąś nietypową kaczkę w marinie, ale teraz już nie spamiętam, jak wyglądała, żeby zidentyfikować.
Z wrażenia nawet się nie przywitałam

Dzień dobry
Dodam jeszcze, że nie masz co się przejmować, że nie wszystkie zdjęcia wyszły Ci na tyle dobrze, by je pokazać. Uważam, że to normalne. Ptaki (a także zwierzaki) mają to do siebie, że spryszczają w ekspresowym tempie i bardzo trudno je podejść. Nie policzę tych zdjęć, które poszły do kosza, bo był na nich tylko skrawek ptaka, albo miejsce po nim
Szczególnie te małe są niesamowicie ruchliwe (jak Twoja modraszka). Przemieszczają się w takim tempie, że trudno za nimi trafić
Nawet jeśli się już trochę wprawy nabrało… 
To prawda Miralko, oprócz sprzętu czas i cierpliwość robią takie zdjęcia
No i trochę szczęścia, Zocho
Jak się go nie ma, to ani czas, ani cierpliwość niewiele pomogą 
Przypomniałaś mi grudniową śniegułę zwyczajną! To suma czasu (przedświt), szczęścia i Twojej wiedzy pozwoliły mi ją poznać …
W tym wypadku nie tyle moja wiedza pomogła, ile łut szczęścia


Te ptaki bywają na terenach gdzie mieszkam i od dawna usiłuję je znaleźć, ale jakoś nie mam do nich szczęścia
No to chociaż na Twojej fotografii zobaczyłam
Tak, cierpliwość ma duże znaczenie. Kiedyś w ten sposób czekałem z komórką dłuższy czas na jaskółkę przy gnieździe (zresztą była z tego relacja na Wyspie).
W takim razie nadajesz się na tajnego detektywa
Tak, i jeszcze z tym aparatem – w sam raz na paparazziego
Tak sobie pomyślałam, że może uda Ci się dorwać lodówkę? To cudny ptak z rodziny kaczkowatych. Można ją spotkać na Bałtyku od września do maja
Na naszych terenach nie bywa, a podoba mi się niesamowicie. Samiczka jest (jak wszystkie samiczki) trochę mniej barwna, a samczyk ma piękny długi ogon 
Będę wypatrywał. Teraz na każdy spacer biorę aparat, tyle że chodzę tylko przy pogodzie, bo jak nie ma słońca, chociaż przelotnie, to i chodzić hadko.
Przy kiepskiej pogodzie, to i zdjęcia nie wychodzą jak trzeba. Kiedy jest bardzo chmurzasto, albo pada, to nie jedziemy na żadną wycieczkę, bo i tak wiadomo, że zdjęcia będą do kitu. Może jedno czy dwa jako takie, ale to szkoda czasu i nerwów. No bo jak się coś ciekawego zobaczy, a tu nie ma jak obcykać…
Tak, to już kompletnie irytujące!
Ha, otóż mam wiadomość z pewnego źródła, że lodówki są właśnie w Sopocie. Nie wiem, czy dam radę się wybrać do Sopotu, ale zobaczę, może się uda spróbować tutaj, może i do nas jakieś dotarły?
Jak nie znajdziesz na wodzie, zajrzyj do Euromarket-u
Ale takimi to Mireczka nie będzie tak zachwycona!
Znajoma pojechała do delfinarium, uzbrojona w nowy, wspaniały, cyfrowy (po raz pierwszy) aparat. napstrykała mnóstwo skaczących delfinów i bardzo zadowolona wróciła do hotelu obejrzeć zdjęcia. Okazało się, że tylko na jednym czy dwóch widniały… końce ogonów, pozostała widoki trafiały w całości za delfinami…
Znaczy, za szybkie były
Bo nie wystarczy mieć dobry aparat, trzeba jeszcze trochę wiedzieć jak go obsłużyć
To prawda! Delfinarium to ograniczona przestrzeń, a i tak trzeba się napocić, żeby złapać moment, kiedy delfin dopiero się przygotowuje albo zaczyna skakać. Dlatego nie mam ani jednego sensownego zdjęcia delfina w wyskoku z tej wycieczki egipskiej, a skakały, tylko że jak mają całe morze do dyspozycji, to już zupełnie nie da rady złapać (a na pewno nie tym aparatem, który tam miałem) – tylko zdjęcia znad wody delfinów płynących pod, obok statku.
W delfinarium najłatwiej „ustrzelić” delfina w locie
One wyskakują nad wodę i zawsze jest moment (fakt, że krótki) kiedy „zawisają” w powietrzu przed opadaniem do wody 


Poza tym, dobrze jest (przynajmniej na początku, zanim się nie nabierze wprawy) robić zdjęcia z trochę większej odległości, a kadrować dopiero w domu, na komputerze. Tak samo jest z ptakami w locie. Jeśli się próbuje wodzić za ptakiem aparatem, często go gubimy i trzeba od początku szukać, a nie zawsze jest na to czas. Trochę mniejszy zoom i już jest łatwiej
Mnie jeszcze nie zawsze wychodzą te zdjęcia ptaków w locie, ale u małżonka to niemal standard
Może czas reakcji aparatu (migawki) był za długi? Większość aparatów ma jednak tak, że potrzebują chwili na złapanie ostrości (spust migawki do połowy), a dopiero potem robią zdjęcie.
No chyba że ręcznie ustawić ostrość na dane miejsce i strzelać bez tego „spustu do połowy”?
Ręczne ustawienie ostrości „w puste miejsce” jest dość trudne, tym bardziej, że nigdy nie wiadomo gdzie taki delfin będzie skakał i na które miejsce „wysterować”.
Szybkość „ostrzenia” zależy od wielu rzeczy i między innymi dlatego mówię, że mąż ma lepszy aparat, bo dużo szybciej „ostrzy”.
Mówiłam o zwiększeniu odległości, bo wtedy obejmuje się całość i chociaż na zdjęciu delfin nie jest w odpowiednim zbliżeniu, to można go „wykadrować” później. Przynajmniej mamy cały okaz, a nie jego ogon, czy miejsce po nim
Prawda!
Dzień dobry, noo tylko czekać kiedy nasz Mistrz Q przeniesie się w… krzaczory

Fajne zdjęcia, a kormoran to normalnie Panu pozował
Mirelka Wyspę zaraziła utrwalaniem braci mniejszych w kadrze i jeszcze szukania po atlasie; jak to to małe pierzaste się nazywa. Próbowałam, Bóg mi świadkiem 😉 ustrzelić chociaż jednego z tych co to podlatują na wyżerkę, ale gdzie tam… Se mogę, rozmazaną plamkę oglądnąć,o!
Jaskółkę NIErozmazaną upolowałem po godzinie czy prawie półtorej. To by trzeba dobre miejsce znaleźć i dyskretne, oraz aparat. Ta wyżerka to w dobrze oświetlonym karmniku? Bo im mniej światła, tym robienie zdjęcia dłużej trwa i tym większe prawdopodobieństwo, że się klient rozmaże na fotce [mądrzy się Quackie, fotograf zawołany
]
Mądrze prawisz, Mistrzu

Karmnik pod zadaszeniem przepuszczającym światło dzienne dość dobrze, tylko że ja robiłam przez szybę w drzwiach iii… telefonem
Ajajaj. To trzeba dużo szczęścia i cierpliwości.
Panie Q jednak pozachwycać się zdjęciami wieczorem dopiero mogę,bo nawet jak jest krótki odpoczynek to w wesołym towarzystwie no i …wiadomo.
Kolejny Mistrz Fotografii na Wyspie?
O nie, do mistrza w tym akurat zakresie to mi jeszcze daleko. Spokojnie zaczekam do wieczora
Wróciłam z nart umordowana,bo panowie mnie uczyli jak mam jeździć lepiej ,zaraz basen,ale nie wytrzymałam,aby nie zerknąć na ptaszki Mistrza Q.
Brawo,brawo,sorki,ale… wesołe towarzystwo już czeka w basenie …
Idź się moczyć!
Ptaszki,Sylwester, śnieżny księżyc…ale super pięterko!
Z okazji dyskusji o ptactwie , to warto wspomnieć , że łabędzie na wodzie są czasami problemem . Na jeziorze Orzysz na Mazurach , zdarzyło się , że policyjna motorówka zraniła łabędzicę z małymi łabądkami . Ojciec tego stada pan łabądz , po tym zdarzeniu polował na motorówki . Atakował wszystkie , które znajdowały się na wodzie w jego rejonie . Wreszcie , pewnego dnia udało mu się dopaść łódkę wiozącą zaopatrzenie do domu wczasowego . Zaatakowany motorniczy stracił panowanie nad łódką , która się wywróciła , a on niestety utonął . Łowiłem sobie w tym czasie ryby i widziałem całe wydarzenie . Dobry wieczór 🙂
Coś podobnego! Jaka pamięć u tego łabędzia! A cała historia w gruncie rzeczy uświadamia, jaki to wielki ptak i groźny, jak się go doprowadzi do ostateczności.
Koło Niedźwiedziego Rogu na Śniardwach, w płytkiej, cichej zatoczce za pasmem trzcin jest ładna plaża. Pewien człowiek z dzieckiem pływał tam w kajaku. W jakimś momencie w pobliżu trzcin (tam już jest ok. półtora metra wody) pojawiła się łabędzia rodzinka. Dzieciak poprosił ojca, aby podpłynęli bliżej – pan łabędź uznał, że za blisko. Po kilku ostrych szarżach wywrócił kajak, a gdy „najeźdźcy” znaleźli się w wodzie, walił dziobem po głowach, gdy tylko je wynurzali. Byłby ich potopił, gdyby nie interwencja całej gromady ludzi z brzegu…
I tak mieli szczęście, bo łabędź uderzeniem skrzydła jest w stanie zabić średniej wielkości psa. Także to co napisał Mistrz Q jest prawdą – łabędź to wielki i groźny ptak. Niestety większość ludzi sobie tego nie uświadamia, bo widzą łabądki pływające po stawach w parkach i żebrzące o jedzenie.
A łabędź w obronie gniazda, czy młodych, jest gotów na wszystko, jak z resztą większość ptaków. A że jest duży, to i dużo może…
Dobry wieczór, Miralko:)
Potwierdzam:)
To piękne, ale wyjątkowo groźne i pamiętliwe ptaki.
Kiedyś znajomy wędkarz uderzył młode łabędziątko końcówką wędki, żeby je odgonić. Rodzinka odpłynęła od naszego pomostu na przeciwną stronę jeziora. Wtedy samiec rozprostował skrzydła, krzyknął i zaczął wodować do naszego brzegu. Nie poderwał się do lotu, po prostu biegł przed siebie, bijąc skrzydłami o powierzchnię. Znajomy wędkarz zrejterował, więc samiec wykręcił parę metrów przed pomostem i pięknym łukiem osiadł na wodzie. Ten człowiek nigdy już nie połapał sobie u nas, bo pamiętliwy łabędź z uporem maniaka przepędzał go do skutku przez kolejne lata. I tylko jego.
My odpędzamy zbyt nachalne łabędzie, chlapiąc na nie wodą. Krzywdy im to nie robi, ale nie lubią tego, bo muszą potem od nowa uszczelniać swoją garderobę kuperkowym tłuszczykiem:) Właściwie wystarczy zanurzyć rękę w wodzie i lekko prysnąć, by odpuściły i dały dzieciakom się pokąpać. Potem sobie wracają i żerują w pobliskich trzcinkach:)
Pozdrawiam:)
No proszę, to kolejne świadectwo.
Nad „naszym” jeziorem na Kaszubach też przypływają czasem łabędzie i biada temu, kto ich nie będzie miał czym dokarmić. Syczą, wyłażą na brzeg i są roszczeniowe. Ale nie zrobiliśmy nigdy nic takiego, żeby miały nam co zapamiętać, więc generalnie się tolerujemy
To prawda, bywają roszczeniowe:) Choć teraz już mniej. Znowu nauczyły się liczyć wyłącznie na siebie, a widać to po ilości małych – były okresy, gdy wywodziły po czternaście, szesnaście sztuk i wszystkie dożywały dorosłości; teraz znowu mają po dwa, trzy młode, więc nie muszą żebrać i – nie robią tego:)
Mają też swoje rewiry i bardzo tego pilnują – wielokrotnie rozdzielaliśmy walczących samców, bo nie byliśmy w stanie patrzeć na zaciekłość, z jaką walczyły. One walczą na śmierć i życie, topiąc przeciwnika – coś przerażającego, choć taniec przed walką jest naprawdę piękny. Odkąd skończyło się „turystyczne dokarmianie”, łabędzi jest mniej, więc i wszystko wróciło do jakiej takiej równowagi terytorialnej, walki prawie się nie zdarzają – i bardzo dobrze.
Czasami ludzie w dobrej intencji czynią więcej złego niż dobrego, niestety. A wystarczyłoby parę poglądowych lekcji w szkole o zagrożeniach, jakie niesie za sobą „uleganie porywom miękkiego serduszka”:)
Z tą walką samców – przypomniałaś mi film, na którym nietrzeźwy młody człowiek rozdziela takich walczących łabędzich panów, bo jakby tego nie zrobił, to kaplica (filmu coś nie mogę znaleźć)
Filmu nie widziałam, ale nie wykluczam, że „ratownik” chlapnął sobie na odwagę;)
My robiliśmy to zazwyczaj parami, na dwie łódki.
Potem wystarczyło, że podpływaliśmy i „nasz” łabędź rezygnował, pozwalając amatorowi cudzego terytorium uciec. Zazwyczaj zaczepiały młodziki, niemające ze starym wygą większych szans, więc po jednej nauczce nie wracały:)
Łabędzie są terytorialne. Wyznaczają sobie teren i nie tylko przeganiają inne łabędzie, ale też uniemożliwiają założenie lęgów innym wodnym gatunkom. Może nie tyle uniemożliwiają co utrudniają w znacznym stopniu
Stają się też łatwym łupem wielu lądowych drapieżników…
No i jak zabrać młodego od łabędzich rodziców? Samiec gotów zabić intruza…
Chlebek, tak chętnie ofiarowywany łabędziom (i nie tylko im), bardzo często wywołuje chorobę zwaną „anielskim skrzydłem”. Dla dorosłych osobników oznacza to śmierć. I to niezależnie od gatunku. Ptaki tracą możność lotu, więc nawet jak dożyją do jesieni, zamarzną zimą, nie mogąc nigdzie polecieć
I masz rację, Leno. Często ludzie chcą pomóc ptakom przetrwać zimę, ale nieumiejętna pomoc czyni więcej szkód, niż dobra. Tych wszystkich chorób i ptasich tragedii już nie widać… i taki ktoś odchodzi w przekonaniu o własnej dobroci. Kilka lekcji poglądowych w szkołach na pewno by pomogło zrozumieć, że nie wszystko dobre dla ludzi, jest dobre dla ptaków, czy zwierzaków.
Dodam jeszcze, że „anielskie skrzydło” u bardzo młodych ptaków można leczyć. Tylko kto zabierze takiego młodego do weterynarza na leczenie? Chyba, że będzie to ptak hodowlany, bo dzikim nikt przejmował się nie będzie
Dobry wieczór, Quackie:)
Ptasie pięterko urocze jak jego bohaterowie.
Pierwsze zdjęcie podpisałabym: „Pojemniczku, powiedz przecie…”:)
Pozdrawiam:)
Dziękuję. Co prawda mewy to są takie bardziej dinozaury ze skrzydłami, więc ja np. z uroczych ptaków wolę modraszkę
ale rozumiem, że chodzi o ogólne wrażenie – bardzo się cieszę.
Pojemniczku, powiedz przecie
Czy masz w środku same śmiecie?
Może – czego nikt z nas nie wie –
Masz coś, co smakuje mewie?
W zasadzie wszystkie ptaki to ostatnia linia dinozaurów, której udało się przeżyć Zagładę…
Mądrej głowie dość trzy słowie!
Choć kto inny może powie,
Że pojemnik, sam bezzęby,
A na mewę ostrzy wręby…
🙂
Z całego zaprezentowanego inwentarza podpadły mi jedynie kormorany:)
Potraktowałam je jednak jak wyjątek potwierdzający regułę uroczości reszty bractwa:)
Pozdrawiam:)
Skoro kormorany…
Ogólne dobry wieczór:)
Teraz poczytałam wpisy na poprzednim pięterku i tu odpowiadam.
Skowronku wątrobę staram się oszczędzać z naciskiem na staram się.
Quackie mam pytanie czemu określiłeś pięterko na przeczekanie?Po pierwsze primo zobacz jak wszyscy zachwyceni,a po drugie na kogo/co czekamy?
Yyy, no ktoś już planował następne? Mirka, a po niej Tetryk?
Moje pięterko już gotowe, ale szkoda mi Twojego, Mistrzu Q. Jest takie piękne i ma tyle komentarzy

Moje nie jest takie ciekawe i planowałam je tylko dlatego, że poprzednie pięterko było już strasznie wysokie… można było dostać zadyszki
No, to też. Ale lepiej mieć pięterko w zapasie, niż taśtać się po zbyt wysokiej drabince.
No właśnie!Ledwo powstało,a już 74 komentarze!

Brawo Q! Wiadomo Mistrz!
Szybko dojdzie do 200 i wtedy znów ptaszki,ale Miralki!
Moje nie będą ptaszki, właściwie tylko jeden, a i to popularny, także się nie liczy
Tetryk z Zochą dalszy ciąg wycieczki? Znowu czegoś nie wiem?
Dowiesz się! Po wpisie Miralki
Zabrzmiało tajemniczo i intrygująco…ale ja teraz myślenie mam w jakimś ptaszkowym odlocie…łój…
Dobrej nocy SzanPaństwu życzę

Niech Wam ptaszki we śnie świergolą. Wrony, kruki i kaczki niech raczej zamilkną.
A mewy? U mnie mogą
Maczku, kiedy wracasz?
Spokojnej!
22 lutego w sobotę.Ja poproszę bez mew !
Dobranoc Skowronku!
Bombardimi i herbata z beherowka,ale tak troszeczkę na stoku.Teraz wieczorem wino,gitara i te klimaty,które tak kocham.
W głowie mam jakiś ptaszkowy zamęt…
Nikogo nie znałam,a wydaje się jakbyśmy się znali od zawsze…Kapitalni ludzie…
Świetne. Zazdroszczę bez zawiści.
Zachęcony przykładem Skowronka i Bożenki, idę dziś wcześniej spać.
Dobranoc, Wyspo!
Spokojnej!
Ptaszkowe Dobranoc!

Hau hau!
Miau,miau…
Wiatr hula tu jakiś…
Paaaa
Miłej nocki wszystkim życzę:)
Spokojnej!
Bardzo mi się spodobało to pięterko ! Zdjęcia i świetne komentarze !
A dziękuję pięknie. Faktycznie, nadspodziewanie udana poczekajka
Mewy dokarmiam na parapecie… ostatnio się rozzuchwaliły i głośno dopominają się o papu.
Jest też jedna,chyba dyżurna, która starannie wyczekuje na ruch okna, choć inne dyżurują na dachach budynków.
Wnętrze naszego kwartału, wytyczonego przez wysokie kamienice, jest mniej więcej puste „od podwórza”, tzn. są tam budynki, ale najwyżej jednopiętrowe (administracja, garaże). Cała ta przestrzeń jest stale patrolowana przez mewy, które doskonale widzą, kto, gdzie i kiedy otwiera okno, i zawsze zakładają, że to poczęstunek – więc rzucają się mieszanym (śmieszki+srebrzyste) stadem w kierunku okna, dopiero 10-15 metrów przed celem orientując się, że to nie resztki, tylko ktoś się wietrzy.
To jeszcze i tak macie dobrze, bo pisał mi Misiek, że do jego domu włażą gołębie i ciężko się ich pozbyć. To ja już wolę całe stado, ale za oknem

No nie, do domu, to jak zaproszę…
Witajcie!

Pączki lubię i na pewno kilka dzisiaj wsunę
Nie wiem czy dadzą do kolacji,bo kupić nie ma gdzie,tu nie ma żadnego sklepu.
Będę jadła wirtualne z Wami jakby co.
Witajcie!
Ktoś chory,inny w szpitalu, parę osób potłuczonych.Moj organizm sygnalizuje zmęczenie i ból gardła.
Jedziemy na dalszą i trudniejszą górę.
Oby wrócić cało i zdrowo tak teraz już myślę.
Przepraszam,że tak nie ptaszkowo…
Dzień dobry. Biegnę zaraz po pączki…
Dziękuję, poproszę tu w termosie.Spadek formy taki,że panowie pojechali na czarny szlak,dusza się rwała,ale rozsądek zwyciężył.Ten zjazd odpuszczam to i na Wyspę zaglądam.
Buziaki dla Wyspiarzy
I słusznie. Nic na siłę, a zdrowie przede wszystkim.
Wracamy już.Pojechalam jednak na samą górę,widać nawet kawałek Adriatyku.2 tys wys.,ale odpukac mój organizm bardzo nie wierzgnał
No to całe szczęście!
PS. Adriatyku z gór nie oglądałem, jakoś nigdy nie było zasięgu.
Właśnie wróciłem ze spaceru, niestety lodówek w Gdyni nie było (o tej porze)
, mew od groma, łabędzie na plaży, łyski w porcie (bez lodu, ze dwie sztuki), kormoran na falochronie jeszcze dalej niż ostatnio, a na koniec sroka na drzewie z czymś pomarańczowym w dziobie, może kawałkiem marchwi.
Będziemy podziwiać kolejne zdjęcia?
Ej, no niekoniecznie, a w każdym razie nie tak od razu. Przecież te mewy są ciągle takie same, czy wyżerają śmietanę z kubka, czy sobie grzebią w piórach, czy śpią. Bez przesady
Ale jeżeli uda mi się w weekend wybrać np. do tego Sopotu i faktycznie złapię kaczkę lodówkę w aparat, to postaram się pokazać. Ale nie na nowym pięterku, tylko w komentarzu.
Po tygodniu przestoju teraz zdaje się chętni do budowania ustawieni w kolejce? Jeśli dobrze wyczytałam,bo ja to teraz w biegu,z doskoku,z autokaru.

Pączkowo-faworkowe dobry wieczór:)
Z tłustego czwartku najbardziej lubię chyba właśnie smażenie pączków:)
Cały dom tak pięknie pachnie drożdżowym ciastem i konfiturą wiśniową.
Pozdrawiam:)
My kupujemy…
Ptaszkowe i bezpączkowe DOBRANOC!

Spokojnej i Tobie. I bezpiecznej.
Zajrzałam, napisałam.
Dobranoc
Jutro zajrzę, bo dzisiaj już mnie nie ma. Padłam.
Śpij dobrze! Idę w twoje ślady 😉
I pewnie zaraz zmykam! Dobranoc!
Jednego pączka zjadłam dla tradycji, raz w roku, bo pączków nie lubię od zawsze.
Te ptaki jakoś dobrze na mnie wpłynęły, dzięki zatem Kwaku !
Nie ma za co! Bardzo się cieszę 🙂
Twoje nowe zdjęcia też są super, Mistrzu Q




U mnie srok nie ma, także popatrzyłam z chętnością
Mewy, czy łyska bywają (szczególnie mewy są wszędzie), ale też warto popatrzeć
I teraz sam powiedz, czy twierdzenie, że sprzęt nie ma znaczenia ma sens w tym przypadku? Póki nie miałeś porządniejszego aparatu, zdjęcia nie były aż tak wyraźne… a tu każde pióreczko widać, czyli tak jak powinno być
Jeszcze trochę, a zostaniesz nie tylko „Mistrzem Pióra”, ale i „Mistrzem Fotografii”
A w szczególności „Mistrzem fotografii Piór”…
Oczywiście, że bez sprzętu nie zrobi się takich zdjęć.Ale i bez umiejętności.Ja sobie będę dalej pstrykać i pokazywać na FB i cieszyć z komentarzy.
Sprzęt ma znaczenie jako podstawa, ale cały dalszy ciąg jest już w głowie człowieka – gdzie się zatrzymać, jaki punkt widzenia przyjąć, jaki kadr, jakie oświetlenie etc.
A jeszcze wczoraj zauważyłem ciekawą rzecz: wypatrując ptaków, uruchamia się całkiem inny zestaw czujników w mózgu – oczy patrzą gdzie indziej, np. w marinie nie tylko na wodę, ale także na maszty i olinowanie jachtów, stojących na brzegu (bo tam ptaki lubią przysiadać) oraz na inne zakamarki, do tego włączają się uszy, filtrując odgłosy cywilizacji, a wydobywając głosy ptaków (bo może gdzieś tam ćwierka coś, co warto sfotografować?). I w ogóle człowiek się przestawia w inny tryb. Trochę jak myśliwy, tylko bezkrwawo. I umysł przy tym odpoczywa.
Bardzo mi się to podoba.
No to teraz już łatwiej zrozumiesz, dlaczego tak bardzo lubimy nasze wycieczki
Po prostu odpoczywamy. Człowiek przestaje myśleć o problemach, bo nie ma na to czasu 

Wśród wielu głosów, jesteśmy w stanie rozróżnić wiele gatunków, bo każdy ptak ma inne zawołanie. Oczywiście nie wszystkie, ale sporo już tak
A pączków nie jadłam

Czasami nawet lubię zjeść jakiegoś, ale nie miał kto kupić, nie mówiąc o zrobieniu. Oboje pracowaliśmy dość długo… moim marzeniem było jak najszybciej wrócić do domu, przebrać się w domowe ciuszki i coś zjeść. A pączek to nie jedzenie…
Mireczko, a co z twoim pięterkiem? Publikuj!
Popieram.Ptaszkow nigdy za dużo.
Witajcie!
Szary piątek przetykany ptakami
Pączki już strawione, co by tu teraz złasować?
Śledzia! Panie T, śledzia

Bo przecie nie śliczną mewę, nie??
Dzień dobry!
I moją pierwszą myślą był śledź 😉 do wtorku niedaleko…
We wtorek to jeszcze musowo coś pod śledzika
Ja wczoraj bez pączków,ale za to mam słońce teraz.
Dzień dobry niech będzie mimo, że deszczowy

Zdjęcia piękne, że se aż chlipnę z zazdrości (chlip)
a opisy? Wiadomo, że mistrzowskie i dowcipne.
Sie normalnie człek kompleksów nabawi! W tym towarzystwie
Ja już dawno kompleksów się nabawiłam.

Eeee tam… Nie rycz mała! Maczek jest jeden niepowtarzalny! Pędziwiatr, gaduła i… ?
Witam już z autokaru!
Mistrz Q z aparatem biega? Gdzieś?
Dzień dobry. Nie biegam, bo wieje i leje. Beznadziejnie zaspałem, być może też ze względu na wianie i lanie (bo coraz częściej pogoda mnie tak rozkłada).
Dzień dobry

Wywołana do tablicy przez Ukratka, opublikowałam swoje pięterko, na które serdecznie zapraszam