Dawno nic nie pokazywałam na Wyspie. Dziś pokażę kwiaty – liliowce u Wendy w St. Charles. Nie napiszę za dużo, bo się na kwiatach nie znam, to co się będę wygłupiać. A pisać przy każdym, że mi się podoba, czy że jest piękny, to będzie nudne…
Ostatnie 5 zdjęć nie są od Wendy. Najpierw dwa z ogródka Kathy w Elgin, potem kwitnąca opuncja u Virginii w Morton Grove (posadziłam w ubiegłym roku i byłam bardzo zdziwiona, że już kwitnie), mój hibiskus i również moja pelargonia. Hibiskusa dostałam od Ricka, gdy się przeprowadzał do Nebraski. Doszedł do wniosku, że tylko ja jestem w stanie dobrze zadbać o jego kwiaty… nie przyjął do wiadomości, że się na nich absolutnie nie znam. Same mi rosną…
I jeszcze tak, żeby nie było, że zapomniałam o ptaszkach… drozd wędrowny przy poidełku. Też u Wendy w St. Charles…
Na kwiatku siedziała ważka. Taka mała… ale oczywiście zrobiłam zdjęcia również dla niej.
Zapraszam do oglądania i podziwiania piękna Matki Natury

Kwiaty są jej najładniejszą częścią. Oszałamiają kolorami, kształtami i zapachem…
Dodam, że nie opisywałam zdjęć. Jak wspomniałam, nie znam się na gatunkach czy odmianach. Jest mi to obojętne. Jak już dawno ustaliliśmy, można podziwiać nie znając nazwy… bezimiennie
Ale jemu było po prostu za gorąco…
A drozdy wędrowne uwielbiają kąpiele. Gdy robiłam zdjęcia, było pierońsko gorąco. Drozd patrzył to na wodę, to na mnie i sam nie wiedział, czy może się wykąpać, czy nie. Obawa przeważyła i tylko się napił. Śmiałam się, bo po wypiciu łyczka, otworzył dziobek, jakby chciał „odchuchać” wypitą „działkę”
Dzień dobry na nowym pięterku.
Kwiaty przecudne i pięknie sfotografowane – tutaj są chyba wszystkie możliwe odcienie czerwieni, żółci i różu! (z niewielkim odchyleniem w stronę fioletu).
A drozd przy poidełku to kwintesencja tego, co mnie rusza w obserwowaniu ptaków – pokazuje nie piękne, kolorowe upierzenie, ale zachowanie ptaka, czyli to, co najtrudniej pokazać na zdjęciach (łatwiej na filmie, no ale).
Wendy ma miejsce na wiele różnych gatunków nie tylko kwiatów, ale i drzew i krzewów. Mieszka na peryferiach, daleko od Chicago.

Latem, to wychodzi bardzo wcześnie. Na zmianę z kardynałami… a czasami jednocześnie.


Nie mam miarki w oku, ale dom położony jest na przynajmniej hektarowej działce. Duża część to trawnik (chociaż równie dobrze można to nazwać łąką)… z podlewaniem nie ma problemu, bo ma własną studnię głębinową, więc rachunki za wodę jej nie straszą po nocach
Nic więc dziwnego, że ma aż tyle swoich ulubionych kwiatów. W różnych kolorach i odcieniach, o różnych kształtach i zapachach.
Lubię drozdy (w sumie trudno mi powiedzieć którego ptaka nie lubię 😉 ). Mogą być poranną konkurencją dla Twoich mew. Drą japy na godzinę przed świtem
W swoim aparacie mam możliwość nagrywania filmików, ale bardzo rzadko to robię. Takie nagrywanie niesamowicie żre mi baterię. Co prawda mam zapasowe, ale zdjęcia też są dobre. Tym bardziej, że mój „Sony” robi 10 klatek na sekundę, a to już prawie jak film
Zgadzam się też, że takie „pozowane” zdjęcia ptaków chociaż są ładne i w pewnym sensie edukacyjne (możemy się na nich uczyć rozpoznawania gatunków), to jednak takie zdjęcia „sytuacyjne” są ciekawsze.
Fakt, że dużo więcej jest (przynajmniej w naszych szerokościach) pięknych kwiatów niż pięknych ptaków. No i kwiaty mają jeszcze jedną zaletę: zawsze pozują wdzięcznie, nie uciekając. Ale nawet im nie umiałbym zrobić tak pięknych zdjęć, jak ty…
Dziękuję za uznanie, Ukratku
Ale wydaje mi się, że jak się ma tak piękny i wdzięczny obiekt, to każdy może zrobić piękne zdjęcia. Nawet zwykłą komórką… 

Czasami wiatr nimi porusza i to w nieregularny sposób. Co prawda nie uciekną, ale też w miejscu nie ustoją 
Nie wiem czy na pewno pięknych kwiatów jest tak dużo więcej niż ptaków. Wszystko kwestia tego, co uważamy za piękne. Z tego co wiem, w Polsce jest wiele pięknie kolorowych ptaków, tylko niektóre z nich nie jest tak łatwo spotkać. Moim ulubieńcem jest zimorodek. Piękny klejnocik polujący pod wodą.
A z kwiatami też różnie bywa
A z kwiatami różnie bywa – słowa Miralki . Ano bywa . Bywa tak ,że w piątek jeszcze były , a w sobotę , można te same kwiaty kupić na bazarze . W tym roku , czterokrotnie sadziłem lilie przy garażu i po wystrzeleniu na kilkanaście centymetrów , jakiś miłośnik je wykopywał . Giną z ogrodów wszystkie kwiaty cięte , które za grosze są sprzedawane . Jak widać ,kwiaty mają licznych miłośników chociaż niektórzy ,to patentowane lenie . Lubią kwiaty z z cudzego ogrodu . Miralce za piękną ekspozycję rożany kwiatae
Ale tak żadnej mewy?
OK. Już się nie wygłupiam.
Bardzo ładne pięterko. Ja lubię kwiaty. Liliowce są w moim Top 10.
Ja lubię mewy

Nawet te wrzeszczące
Ja też. Pod warunkiem, że nie o czwartej nad ranem
Wolałabyś drozda i kardynała w duecie? To też głośne i mniej więcej o tej samej porze

Czytałam ostatnio, że przez oświetlenia miejskie ptakom trochę się poprzestawiały godziny i zaczynają swoje „witanie dnia” wcześniej niż ich kuzyni z wiejskich osiedli. Jakby tak pogasić światła w mieście (ulice, neony i takie różne tam), to ptaki wróciłyby do swoich nawyków i zaczynałyby trele (chociaż nie wiem, czy u mew to trele 😉 ) znacznie później
Miałam kiedyś srokę sąsiadkę…
Spać idę.
W ciszy i spokoju.
Dobranoc.
Rabatki śliczne, drozd również! Mnie fascynują ważki – uskrzydlone jak latające witraże. Pięknie Ci zapozowała
Mam tych ważek trochę na zdjęciach
Wykorzystuję ich zwyczaje i dzięki temu udaje mi się je złapać w kadr.

Co oczywiście nie przeszkadza mi w ich podziwianiu, bo są piękne
I jakoś nie przeszkadza mi, że w okresie larwalnym zjadają niesamowite ilości larw komarów, a nawet małe ryby. Potrafią też wciągnąć pod wodę i zjeść samicę ważki składającej jajka… im jest wszystko jedno co, byle się ruszało i nadawało dla nich do zjedzenia… może to być nawet ich własna matka… 
One polują na komary i inne niesympatyczne latające indywidua. Mają swoje ulubione punkty obserwacyjne. Gdy zobaczą coś dla nich interesującego do zjedzenia, zrywają się do lotu, łapią (albo i nie) i wracają na swoje ulubione miejsce. Wystarczy „wyczaić”, które jest to ulubione… Niektóre są małe (jak ta) ale są i giganty. Kiedyś na filmiku pojawiła się taka. Przed wschodem słońca oglądałam z podziwem parę żurawi. Dopiero znacznie później ją zobaczyłam. Wielka, biała… było ją widać siedzącą na trzcinach. I to ze sporej odległości.
O ptakach wiem znacznie więcej niż o ważkach.
Według cioci Wiki „Na świecie znanych jest około 6000 współcześnie żyjących gatunków występujących na wszystkich kontynentach, z wyjątkiem Antarktydy, głównie w strefie tropikalnej i subtropikalnej, gdzie wykazują się największym zróżnicowaniem gatunków. W Europie stwierdzono występowanie około 130, a w Polsce 74 gatunków ważek.” To jak można się nauczyć rozpoznawać te wszystkie gatunki? Tym bardziej, że występuje u nich nie tylko dymorfizm płciowy, ale i wiekowy. Młode osobniki, w fazie rozrodu mają bardziej jaskrawe barwy. Z wiekiem bledną… Podziwiam osoby, które potrafią rozróżnić nie tylko gatunek, ale i płeć i wiek takiej ważki. Dla mnie to czarna magia
Ale dziś był dzień

Ona przyniesie jakieś ciasto… czyli reszta przygotowań… no właśnie 
A bez tego „zielonego w oczach”, nie czuję się najlepiej. Lubię połazić po parkach i popatrzeć na Matkę Naturę. Daje mi siłę na kolejne dni tygodnia. Trudno… jakoś będę musiała to przeżyć 
Najpierw mąż wrócił z pracy dość późno i od razu uraczył mnie wiadomością, że na sobotę (czyli na jutro) zaprosił gościa. Co prawda przeprosił, że tak w ostatniej chwili, ale zawsze… Dobrze, że powiedział w piątek, a nie na godzinę przed przyjściem gościa
Potem zadzwonił syn, że na sobotę będzie potrzebował mojego samochodu i czy moglibyśmy dopasować nasze plany do jego potrzeb. Przy okazji poprosił ojca o pomoc. Nasi dobrzy znajomi sprzedają w końcu dom i przenoszą się do Arizony (do jedynej córki). Część mebli oddają memu synowi. Po co ma kupować, skoro może mieć to czego potrzebuje za darmo. Umówił się ze znajomymi na 14 (rano pracuje). Gość ma przyjść na 17… i oczywiście wszelkie przygotowania spadną na moją głowę.
Dodatkowo zadzwoniła znajoma, że chciałaby się pożegnać przed wyjazdem. Chciałaby zrobić pożegnalną imprezę u nas, bo przecież nie ma już swoich mebli i nawet nie będzie na czym usiąść… także za tydzień mamy znowu gości
I znowu nie pojedziemy na żadną wycieczkę
Rozrywkowo masz
Ano mam

Wręcz same rozrywki
Miral, ty jesteś po prostu strasznie dobry człowiek! To kosztuje czasem sporo wysiłku, ale w ostatecznym rachunku – warto!
Nie wiem czy jestem dobra… może tylko straszna

Dość narzekania!!! Świat jest piękny i tylko o tym warto myśleć


Dzisiejszego wieczora tylko pojedyncze sztuki snują się smętnie w te i nazad. Jedna z tych trutek działa w ten sposób, że jako atrakcję mrówki zabierają ją do gniazda. Królowa traci dzięki niej zdolności rozrodcze i całe plemię wymiera… jak widać dość szybko… minęło zaledwie trochę więcej niż 24 godziny… Z tego co piszą na opakowaniu (i co potwierdzają nasi znajomi) wystarczy 48 godzi na zlikwidowanie całego gniazda. Oby!!!
Poradzę sobie, bo muszę i nie ma co jędzolić
Na życie trzeba patrzeć pozytywnie
Jest też dobra wiadomość. Mrówek ubyło i to znacznie. Nasze trutki zadziałały!!! Wczoraj wieczorem była ich masa. W niektórych miejscach niemal zlew się ruszał
Mrówki dokoła zlewu to nie jest to czego potrzebuję. W ogródku mi nie przeszkadzają, w domu tak. I to bardzo…
…bry
Motolotnia od półtorej godziny.
Z mocnym akcentem na „moto”.
Komuś kawy?
Witajcie!
Piękny dzień! Wieczorem ognisko, a na razie… może powalczę z globalnym niedospaniem?
Dzień dobry



Wyspałam się i do roboty
Muszę wymyślić co by tu zrobić do jedzenia na wieczór…
Coś dobrego, byle dużo
A gdzie Mistrz Q zniknął?
Mam nadzieję, że to nie nasza (moja i chłopaków) wina
Czyżbyście go wczoraj napadli?
Obawiam się, że owszem. Nawet zmusiłam go do przechowania ryby. Wiesz, takim pytaniem niby uprzejmym i grzecznym, ale na które nie wypada odpowiedzieć inaczej niż twierdząco. Coś w rodzaju „propozycji nie do odrzucenia”.

Strach przejeżdżać przez Warszawę…
ekhem… byliśmy 3 dni w Gdyni…
Dzień dobry. Słonecznie i duszo. Ale ważne, że słonecznie
Dzień dobry.

Zamiast mew mam kota…
Ech…
To może ekspresik wstawię? Bo mąż dziś śniadanie robi i jestem chwilowo bezrobotna.
Witajcie!
Zabalowałem wczoraj, ognisko przeciągnęło się do późna i jak wróciłem to już nawet nie zaglądałem do komputera, tylko padłem spać. Na szczęście Lord czuwał!
Zdaje się, że życie pisze nam scenariusz godny Pixar-a – pod Roboczym tytułem: Gdzie jest Quackie?
Też się zastanawiam, gdzie nasz Mistrz się podział. Zwykle jak gdzieś wyjeżdża, to pisze, że go nie będzie… a tu po prostu znikł bez słowa wyjaśnienia.
To zupełnie niepodobne do niego…
Sprzęt mu nawalił, czy coś mu się stało?
Spoko. Namierzyłam. Jest. Żyje. Zapomniał się odmeldować a jest wyjechany bez kompa.
No to i dobrze

A już zaczynałam się denerwować czy coś mu się stało…
ale jak tak, to tylko życzyć mu udanego wyjazdu
Dzięki Jo za sprawdzenie i poinformowanie nas co i jak
Miałam wyrzuty sumienia, że odchorowuje mój nalot na Gdynię
MUSIAŁAM sprawdzić.
Dzień dobry

Z naszymi planami tak już bywa, że nie zawsze wyjdą tak jak chcemy…
Mieliśmy wczoraj przewozić meble dla syna, ale zadzwonił, że jakaś boląca gula wyskoczyła mu na nodze i ledwo chodzi…
Mąż się co nieco wściekł (nie na syna, a na sytuację) i doszedł do wniosku, że we dwójkę pojedziemy i przewieziemy te meble, bo on nie będzie siedział w domu uwiązany jak pies na łańcuchu. Także zaraz wybywamy. Koleżanka zadowolona, bo musi oczyścić dom z mebli, a czasu nie zostało za wiele.
Mam tylko nadzieję, że te meble za ciężkie nie będą…
Tylko sobie nie zafundujcie czegoś od dźwigania…
Mebelki lekkie i gdyby nie to, że nie ma jak wziąć, to po dwa byśmy nosili
Zapakowaliśmy wszystko w samochód bez problemu. Nasi znajomi mało szczęk nie pogubili, bo im się wydawało, że ze dwa razy będziemy musieli obracać 

Moja „Sienka” jest na prawdę duża… przecież to minivan!!!
Nie wiem jak będzie z wnoszeniem do mieszkania. Syn wynajął mieszkanie na drugim piętrze (według Amerykanów na 3, bo oni liczą parter jako piętro), a schody są dość wąskie… zobaczymy…
Słońce? Było… wczoraj – nadrabiałam zaległości kilometrów rowerowych. Od południa niebo w klasycznym ostatnio kolorze szarości, po górach grzmi i leje. „Stacjonarna” niedziela
Widziałem kiedyś parasol, obejmujący cały rower i przeźroczysty z przodu
Ekwilibrystyka nie jest moim atutem
wyobraź sobie taki wehikuł na leśnych ścieżkach …
Nie jestem pewna, czy sama „przeźroczystość” z przodu wystarczy… nie widzisz co masz z boku, ani co z tyłu. Gdybyś chciał zmienić kierunek jazdy, to nie masz możliwości rozglądania się. A przecież rower nie ma kierunkowskazów
I Zocha ma rację, że jakby miała jechać wąską ścieżką, to taki parasol znacznie by przeszkadzał…
Jak zwykle Miralko masz rację . Wczoraj odbyłem podróż na pewną rodzinną uroczystość w dwóch etapach . Pierwszy , to dojechanie na strzeżony parking własnym samochodem . Drugi , to podróż z osobą dysponującą samochodem z GPC , aby dotrzeć do wyznaczonej miejscowości bez konieczności korzystania z mapy . Miejscowość położona w terenie zalesionym , okazała się nie do odnalezienia przez nowoczesne środki nawigacyjne . Krążyliśmy po leśnych bezdrożach jak g… w przeręblu , bo nikt nie przewidział , że droga może być zablokowana przez samą przyrodę . I jak zwykle , pomógł ” koniec języka za przewodnika ” i szczęśliwie z dwugodzinnym opóznieniem dotarliśmy na rodzinne spotkanie . Nie wyobrażam sobie podróży z taką nawigacją nocą .
Nie wiem, Maksiu… ale może to złe mapy w GPS-ach nie pozwalają na odnalezienie drogi? Jak byliśmy w Polsce, mąż kupił specjalny program do naszego GPS-a, żeby móc poruszać się po Polsce bez problemów. Szkoda gadać ile ich mieliśmy. Ale ten sam GPS na naszych terenach działał bez zarzutu. Nie było problemu z odnalezieniem adresu. I nie miało znaczenia czy w mieście, czy w terenie. Tu korzystaliśmy po prostu z innego programu i innej mapy…
Na koniec burzowego, ale nie burzliwego dnia zapraszam na egzotyczne świętowanie
Dzień dobry jeszcze tutaj.
B. przepraszam za nieodmeldowanie się w piątek, ale miałem wieczorny pociąg i wszystko tak się złożyło, że nie dałem rady.
dobrze, że nie zaginąłeś!