Nasz przylot do Katmandu przypadł na czas pięciodniowych obchodów jednego z najważniejszych świąt hinduskich – Diwali, w Nepalu zwanym Tihar. To poświęcone bogini Lakszmi radosne święto ku czci życia i pomyślności, braterstwu, psom, świętym krowom i krukom. W tych dniach domy przyozdabiane są girlandami z kwiatów, lampkami oliwnymi, świeczkami i kolorowymi światełkami. To również czas kolorowych pochodów pełnych hałasu bębniarzy, tańca odświętnie ubranych dzieciaków i nocnych fajerwerków.
Spacerując tuż po świcie po pustym Thamelu, turystyczno-handlowej dzielnicy (która wnet zapełni się gwarnym, kolorowym tłumem), przyglądam się ulicznym sprzątaczom, dostarczycielom towarów, drzemiącym jeszcze w swoich pojazdach ryksiarzy i rozkładającym swój towar wprost na stolicznym bruku handlarzy. W tych dniach miejsce szczególne na tych prowizorycznych straganach zajmują kwietne girlandy, którymi przystrojone zostaną wszystkie domy, sklepy, hotele i knajpki. Kolejnym są kolorowe proszki, które posłużą do tworzenia rangoli i mandali. Te pierwsze powstają przed wejściami do budynków wcześniej dokładnie umytymi mieszanką z krowim łajnem. Kładzie się na nich owoce, pieniądze, słodycze, zapala kadzidełka i usypuje prowadzącą w głąb domu ścieżkę, która ma wskazać miejsce najbardziej reprezentacyjnego pomieszczenia (zazwyczaj jest to pokój pudży), aby wprowadzić tam dostatek na kolejny rok. Mandale zaś, imponujące rozmiarami i precyzją, usypywane są na miejskich placach.
W ciągu dnia ulicami paradować będą pochody odświętnie ubranych mieszkańców reprezentujących dzielnice, stowarzyszenia, czy w przypadku dzieci – szkoły oraz jeździć kolorowo ustrojone ciężarówki pełne radosnej młodzieży i… dudniącej z głośników muzyki.
W teatralnych dla nas pozach przechadzać się będą sadhu – wędrowni asceci dążący do osiągnięcia wyzwolenia, co nie kłóci się z dopracowanym gestem potrząsania puszkami przeznaczonymi na jałmużnę. Na każdym kroku będzie można uzyskać błogosławieństwo potwierdzone tilaką malowaną glinką lub papką sandałową na czole, oczywiście za drobny datek.
Wieczorem zaś, gdy rozświetlone ulice zapełnią się jeszcze większym tłumem, przed sklepami i hotelikami podziwiać będziemy taniec dziewcząt i chłopców śpiewających tiharowe piosenki, zbierających w zamian słodycze i datki. Trudno nie doszukać się porównania z halloween, choć koloryt jest zgoła inny.
Noc rozświetlona tysiącami ciepłych świateł łaskawie ukrywa smutek codzienności. W ogromnej prostocie życia i ubóstwie spotęgowanym trzęsieniem ziemi z 2015 roku, którego skutki widać na każdym kroku, to czas ogólnej radości, śmiechu i zabaw do świtu.
Zapraszam na efekt „domowej” niedzieli …
Ciekawy jest ten olbrzym… parę metrów za nim podobnej postury kobieta (warkocz!) wydaje się odpędzać tłum zalotnic
bomba! a zdjęcia jak zwykle wymiatają;)
E, dokumentacja – z obrazem opowiadać łatwiej 😉
Bardzo ciekawa opowieść

A przynajmniej do amerykańskiego Halloween… 
Zauważyłam kilka rzeczy… jak na świętą krowę, to ta jest jakaś przeraźliwie chuda. Karmią ją tylko w to święto, a na codzień, to głodem przymiera? Gdy widuję krowy na pastwiskach, to ich boki są zaokrąglone, a ta ma głęboko wpadnięte…
Święto radości, ale jak się dokładniej przyjrzeć, to jakoś nie widać tego szczęścia w ludzkich twarzach. Może przedostatnie zdjęcie – dziewczynka trzymająca w rękach zimne ognie… ona wygląda na zadowoloną. Reszta wygląda na skwaszoną, a może zmęczoną?
No i to święto przypomina Halloween chyba tylko z tego, że zbierają słodkości i datki. Bo tak to nie widać podobieństwa
Małe cielę to było, a że wychudzone to fakt. Skojarzenie z Halloween miałam właśnie przyglądając się dzieciakom „kolędującym” od sklepu do sklepu.
Sądzę, źe trudna codzienność odciska się na twarzach ludzi – okazja do świętowania tego nie ukryje.
Kompa odzyskałam, teraz inna atrakcja – podobno na tydzień firma pozbawiona jest netu, stąd drukuję w fonie.
Zaczyna się wielki remont i przebudowa, więc brak sieci jest w sumie niewielką niedogodnością.
Tak właśnie pomyślałam… zbyt trudne życie, żeby świętowanie było pełne…
Wielkie remonty mają to do siebie, że trwają za długo. Ale mam nadzieję, że jakoś przetrwasz. Wytrwałości życzę 
No to będziesz miała wesoło
Dzień dobry. Piękne fotografie. Kolory tego świata wymiatają.
Witajcie!
Aż specjalnie przejrzałem jeszcze raz zdjęcia, zwracając uwagę na wyraz twarzy ludzi. Jest tych radosnych trochę więcej – dziewczyny na półciężarówce, kolorowe babeczki, dziewczyny przy selfiku, chłopak przy „Guliwerze”. Część innych twarzy wyraża raczej skupienie, wiele jednak po prostu zmęczenie…
Sądzę, że zmęczenie jest akuratnym wytłumaczeniem, a mimo niewątpliwego trudu codzienności z tych ludzi emanuje niesamowity spokój i wewnętrzne ciepło.
Nie wiem Ukratku, czy te wymienione przez Ciebie osoby na prawdę mają rozradowane miny. No, może ten przy „Guliwerze”. „Kolorowe babeczki”, czy dziewczyny przy selfiku nie uśmiechają się radośnie, a jedynie krzywią twarze do uśmiechu.
To w sumie bez różnicy… jak tak się zastanowić, to czy w nasze święta wszyscy są tak rozradowani i szczęśliwi? 
Ale nie chcę się czepiać
Dzień dobry.

Trochę zaspałam po wczorajszych atrakcjach. A Gienia to gdzie? Urlop ma?
Niedosyt zdjęciowy 🙂
Hmm, ten nawóz od świętych krów, to jak u nas woda święcona w czasie kolędy?
Dzień dobry!
Bee, większą ilością fot zanudzę towarzystwo 😉
Z tym łajnem chyba dobrze kombinuję sz – świętość czyni cuda 😉
No to norma wykonana. Fajrant i przerwa…
No nareszcie.
Pożegnam się na dzisiaj, a może i na nieco dłużej.

Proszę mi tu Gienię motywować, bo się rozleniwi!
Spokojnej spaćidącym. To ja może spróbuję nieco bardziej merytorycznie – zdjęcia wspaniałe i od razu zaskoczenie – to tam też mają piramidy? Fakt, że niewielkie, ale jednak. Poza tym bardzo ładnie ujęty „jeden dzień w Katmandu”, ale mistrzostwo świata to są dwa grupowe zdjęcia obok siebie – policjanci i dziewczyny, oni oficjalnie, w mundurach, hełmach i pod bronią, urzędowa powaga na twarzach, chociaż i lekka niepewność, czy aby władza godnie reprezentowaną jest (a kto to tam nas fotografuje, hę?), a z drugiej dziewczyny – też jakoś tam zuniformizonwane, ale pełna radość – jak się te zdjęcia przegląda jedno po drugim, to robi wrażenie dyptyku, powiązanego tematycznie, w którym obrazy współgrają ze sobą.
Dzięki 🙂 jeden dzień w telegraficznym skrócie… wrażeń i zdjęć pozostało więcej.
To nie piramida, a podstawa zburzonej podczas trzęsienia ziemi świątyni.
Takich ruin jest sporo na każdej ulicy. Choć centrum miasta wydaje się być wstępnie uporządkowane, a cenne zabytki zabezpieczone widok jest tragiczny. Po tempie prac można wnioskować, że trzeba wielu lat aby miasto zabliźniło rany.
No tak, podejrzewam, że w tej części Azji czas może być nadal pojęciem względnym…
To nie tylko kwestia czasu, ale ogromnej korupcji. Potężne środki płynące na odbudowę po tej ogromnej katastrofie z różnych stron świata i instytucji są defraudowane 🙁
Och. Na biurokrację i korupcję rady nie ma.
Pogrzebałem nieco w uprawnieniach, co powinno przywrócić wam możliwość edycji komentarzy. Gdyby komuś jakieś uprawnienia zniknęły, proszę o kontakt 🙂
O dziękuję 🙂 wstyd mi było za pozorną niedbałość spowodowaną klepaniem w komórce.
Mnie zniknęły uprawnienia dobranockowania
Tzn. znika – mimo powtórnego wklejenia po edycji – kod skopiowany z YouTube.
A teraz?
A teraz działa. Czyli to jednak nie spacja
Wstawiłem spację przed tagiem zamykającym ten fragment kodu i pomogło (chyba że to nie to?)…
Sam już nie wiem.
Witajcie słonecznie i wtorkowo.
Mamy dzisiaj:
Dzień Policjanta
Dzień Pszczółki Mai
Międzynarodowy dzień wirtualnej miłości.
Czyli żałujemy, że szeregowi policjanci są zmuszeni do wysługiwania burakom z rządu. Nostalgicznie wspominamy Pszczółkę Maję, którą mamy wdrukowaną w nasze mózgi. A o wirtualnej miłości nie będę pisał bo to jest międzynarodowy dzień a ja mieszkam na zaścianku..
Witajcie!
Ktoś te święta zgrabnie połączył w Międzynarodowy Dzień Wirtualnej Miłości Policjanta do Pszczółki Mai…
Dobre, dobre.
Zaiste zgrabnie!
Dzień dobry, od rana już żar się leje, co może oznaczać po południu burzę (chociaż nie musi). A ja zaraz wybywam załatwiać to i owo, jeszcze przed pracą.
Lecę załatwiać
No to jestem, ale w zasadzie od razu siadam do pracy.
Jeżeli zdarzy się poranek, w którym otwierając firmowe drzwi widzicie jezioro, to nie znaczy, że rozpoczęliście urlop…
Oj. Burza? Powódź? Zawór/rura?
Tylko beztroska sprzątaczek 🙁 2 godziny walczyłam z powodzią, ale mam porządnie posprzątane w każdym zakamarku…
Chociaż taka łyżka miodu w beczce dziegciu.
Tak, to plus dodatni
No i właśnie. Fajrant. Przerwa? A może za chwilę?
Dzień dobry – tutaj zanosi się dokładnie na to samo. Okna otwarte na przestrzał (co tylko trochę poprawia sytuację).
Spóźnione dzień dobry. Dzień dobry.
Ale żeby od razu spóźnione?
Niespóźnione jest o 7.15.
Dzień dobry, ja jak zawsze spóźniona i na szybko.
Zachwycające!!!
a co ja tam ze swoją Arkadią…
Udanego dnia;-)
Witajcie!
Porno i dusno, jak mawiają najstarsi górale. I w dodatku spać się chce…
Dzień dobry

A ja na razie nie wiem czy są chmurki, bo ciemnowato za oknem
Dzień dobry 🙂 Ciemnowato o 12 .21 ? Że tez musiałaś znalezć sobie wigwam na drugiej półkuli …. Na Podlasiu o 12 .00 w sierpniu , słoneczko stoi prawie w zenicie . Jest zatem pozytywnym elementem przetargowym w lokalizacji dachu nad głową …. Byłem wczoraj w Przychodni Zdrowia z planową wizytą i zauważyłem , że wielu pacjentów do lekarza wchodzi z plecakiem . Czy to może jakaś nowa moda , jesli chodzi o plecaki , a pohybel modnych kiedyś teczek ??
Sam używam plecaczka zamiast teczki… 😉
Witaj Maksiu


A czasami potrzebuję go już, teraz, zaraz i nie mogłabym mieć go tak szybko…
U was 12:21, a u mnie 5:21, czyli trochę wcześnie
A wigwam każdy ma w innym miejscu. Mąż chciał wracać do kraju, ale dzieci nie chciały. No to zostaliśmy… Tutejszy klimat ma swoje plusy i minusy, jak chyba wszędzie. Zawsze najlepiej jest tam, gdzie nas nie ma
Nie noszę plecaka, bo niewygodnie by mi było wyciągać z niego aparat, z którym się nie rozstaję
Ale mąż na wycieczki zabiera tylko plecak. Ma w nim wszystko czego potrzebuje (oczywiście „fotograficznie”). Jest wygodniejszy niż teczka i chyba zdrowszy. Ciężar masz rozłożony równo na plecach, no i to o czym wspomniał Mistrz Q – masz dwie ręce wolne.
No, zrobiło się nieco bardziej do życia, zwłaszcza jak się z godzinkę przespałem.
No, to wszystko, wszyściutko załatwione. Fajrant i dzisiaj bezapelacyjnie przerwa.
Dzień dobry
Pozbyliśmy się jednych, pojawiły się drugie (też malutkie). Jeszcze nie skończyliśmy z tymi malutkimi pojawiły się większe. Najpierw pojedyncze sztuki i trudno było wyczaić skąd idą. Wyczailiśmy. Zakroplone… ale znowu zaczęły nałazić te malutkie
Neverending story?


Jak mnie coś z tymi mrówkami nie trafi, to będzie święto
Obejrzeliśmy ścianę na zewnątrz i nawet znaleźliśmy dziurkę, którą te małe zarazy włażą. To dom z cegły i nie da się zalepić wszystkich otworków. Zalepimy jeden, znajdą drugi… Zakropliliśmy…
Te kropelki, to taki specjalny płyn. Bardzo atrakcyjny dla mrówek. Tak zapachowo, jak i smakowo. Jedzą i zanoszą to do gniazda. Przy okazji karmią tym królową, a ona traci zdolność rozrodczą. Całe gniazdo niszczeje… To tak w teorii…
U naszych znajomych (i to nie jednych) zadziałało w dwa dni. Mrówki znikły bezpowrotnie. A na nas się chyba uwzięły. Te same kropelki, a pozbyć się nie możemy
Pojawiają się coraz większe…
Mireczko!
Zakraplasz dom kropelkami Bardzo atrakcyjnymi dla mrówek, i dziwisz się, że się schodzą? Podlej okna walerianą, to zaczną się schodzić koty!
A poważnie: atraktory będą ściągać mrówki z całej okolicy, dopóki nie wyginą prawie wszystkie w promieniu zasięgu informacji o nim; może się okazać że to spory obszar, i żyje na nim kilka mrówczych plemion…
Przypomniał mi się dowcip o węgierskim sprayu na komary – jak to jeden facet kupił takowy, z tym że nikt w pobliżu nie rozumiał instrukcji. Facet wziął preparat, kiedy jechał na ryby z kumplami, i pierwszego wieczoru spryskał kumpli i namioty. Na drugi dzień obudzili się tak pokłuci przez komary, że musieli wracać przedwcześnie do domu. Dopiero po dłuższym czasie znalazł się znajomy, co rozumiał węgierski i przetłumaczył instrukcję: „Spryskać obficie starą szmatę i powiesić ją w miejscu oddalonym ok. 150 m od siedzib ludzkich”.
Dowcip znałam
Ale faktycznie po biwaku w pojemniczku było pełno much i komarów… wydaje mi się, że to tego zapachu zlatywały się z całej okolicy 

Nasi znajomi byli pod namiotem w tym roku i kupili jakiś środek od komarów i much. Znajoma mówiła, że śmierdział
Całe szczęście oni znają angielski i instrukcję przeczytać umieli…
Napisałam jedną odpowiedź, ale poszła w kosmos i nie mogłam wejść na Wyspę
Wczoraj zakraplaliśmy i już dziś ich nie widzę. Może…? 
Te kropelki to nie są atraktory i nie ściągają mrówek, a jedynie zachęcają je do jedzenia. U znajomych wytłukły wszytko. U nas też, w ubiegłym roku.
W tym roku mieliśmy dwa razy mrówki wokół zlewu i te większe na szafce kuchennej. Także to nawet nie w tym samym miejscu. One włażą, bo znalazły wejście i jak to mrówki, szukają co by tu zjeść
Letnie dzień dobry.
Witajcie!
Bożenka łaknie dżdżu jak kania, a ja się cieszę, że nie pada. Po ostatnich deszczach zieleń w mieście jest soczysta i ciemna, a trawniki zielone. Lubię to!
Dzień dobry, tutaj od rana sauna z dużą lampą u góry, jak to nie lunie dzisiaj, żeby rozładować atmosferę, to będzie kiepsko.
Na razie się nie zanosi
Ale za to tydzień względnego spokoju – pan Quackie został słomianym wdowcem
Witaj w klubie!
O!? No proszę.
No to teraz do roboty.
No to fajrant i niewielka (chyba) przerwa.
Witajcie!
Na razie niebo za chmurami, może do wieczora księżyc się odsłoni.
Czy nie macie wrażenia, że szum wokół najdłuższego zaćmienia księżyca to element szukania sensacji przez media?
Dzień dobry. Tu się znów zaczyna upalnie, ale może chmurki coś zmienią?
Od rana mewy darły dzioba, teraz przeniosły się z tym kawałek dalej.
Mewy?
Ktoś powiedział „mewy”?
Hahaha.
Wiedziałem!
My dziś wprawdzie Wilki, ale też ładnie.
I tak się nie drą.
Drą się inaczej. Jakby bardziej melodyjnie.
Dzień dobry
Okna pootwierane na oścież i to lubię 
U mnie poranek jeszcze nie wstał, ale nie wygląda pochmurnie. Jest za to rześko, chłodno i przyjemnie
Dodam jeszcze, że jak na razie nie widać mrówek
Czyżby udało się ich pozbyć? Na razie nie cieszę się za bardzo, żeby potem (w razie czego) nie rozczarować się 

Już wczoraj ich nie widziałam…
Dzień dobry, to zaczynasz dzień od sukcesu?!
Witaj
A jak pojawiła się jedna, to może być ich więcej… podlałam trutki… 
Mizerny sukces, bo widziałam jedną malutką przy zlewie
No więc tak, w zasadzie fajrant, ale jeszcze nie przerwa.
Jak wszystko dobrze pójdzie, w weekend postaram się napisać coś niefikcyjnego, bo mi już od pewnego czasu kiełkuje.
O mewach.
Serio.
Chwila przerwy.
Dzień dobry


O ile nie rozmawiamy o polityce i o ile Staszkowi nie włączy się antysemityzm 


Małżonek jeszcze robi tiramisu… jakiś czas temu, inni nasi znajomi (też w sobotę będą), kupili tiramisu… ale to koło tego prawdziwego nawet nie stało!!! Obiecał im, że jak będą następnym razem u nas, to im zrobi i pokaże jak to powinno wyglądać 

Goście dopiero na 17, więc na pewno zdążę 
To znaczy… jak komu…
Miałam wolny dzień i niemal w całości spędziłam w kuchni… a tak nie lubię gotować!!!
To ma być pożegnanie naszych znajomych, nawet trochę zaprzyjaźnionych
Jego żona powiedziała, że nie musimy niczego szykować. Ona przyniesie ciasto i będzie dobrze. Zapytałam, czy to znaczy, że pożegnanie będzie przy kawie i cieście, to się tylko zaśmiała i powiedziała, że na pewno porządnie „zakropimy”…
No to jak „zakrapiać” pod ciasto?!!!
W naszym domu taki numer nie przejdzie
No i wynik taki, że gotowałam, piekłam, szykowałam… i padam na dziób
Mam nadzieję, że niczego nie pomiesza, bo o tej porze (tak normalnie) to już śpi
W sobotę dokończę sprzątanie w kuchni, bo już nie mam siły
Witajcie z drogi!
Szerokości!
Muzyka łagodzi obyczaje . Nie jest mi obca gra na skrzypcach , ale było minęło , a pozostała tęsknota za piękną , spokojną muzyką , która dzisiaj jest balsamem na wydarzenia ” dobrej zmiany ” Zał , że Kora już nie zaśpiewa … Pełen szacunek za to , co zostawiła po sobie dla potomnych ….
O tak, to piękne. Pod tym mogę się podpisać.
Wygląda, że burza idzie, więc może trochę się ochłodzi.
A ja piszę o mewach, mam nadzieję, że dzisiaj się uda skończyć.
Nie zapomnij przy okazji przypomnieć , że np. ładne dziewczyny nazywane są mewkami . Dla czego ? Ja nie wiem , ale może Ty masz jakąś wiedzę na ten temat ?
Prawdę mówiąc, to byłaby już dywagacja
mewki, OIMW, to panie lekkich obyczajów; myślę, że tę nazwę ukuto ze względu na przelotny charakter znajomości, a także na pogoń za korzyścią: podobnie jak za wracającym z połowu kutrem ciągnie się w powietrzu orszak mew, czekających na łatwy, darmowy poczęstunek, tak za dzianym gościem w nadmorskim hotelu lub restauracji ciągną się panie, liczące na zarobek… 
Zapraszam na nowe pięterko 🙂