Trochę znudziło mi się jeżdżenie w te same miejsca i gdy małżonek wspomniał o kanionach, rzuciłam się do mapy. Pomyślałam, że właściwie mało jeździliśmy nad Lake Michigan, a przecież to ogromne jezioro. Trochę przypomina mi nasz Bałtyk, chociaż jest od niego dużo mniejsze…
Popatrzyłam że na północ od nas, przy samej granicy z Wisconsin, jest North Dunes Nature Preserve, czyli duży park z jeziorkami i to przy samym Lake Michigan. Małżonek zgodził się pojechać tam bez protestów… Urocze miejsce!!! Nieduże jeziorko nazwane Sand Pond (Piaskowy Staw, czy jakoś tak…), otoczone drzewami było idealnym miejscem na ptasie gniazda… tylko już czas gniazdowania minął. A szkoda…
Dwa tygodnie później wybraliśmy się niemal w to samo miejsce, tylko trochę bardziej na południe. W zasadzie to samo… Piękne miejsca i ten wspaniały szum Lake Michigan… Nie pochodziliśmy za długo i wróciłam do miejsc sprzed dwóch tygodni. Małżonek śmiał się, że dokładnie wie o co mi chodzi. Miał rację. Miałam nadzieję spotkać rybaczka popielatego, przez małżonka zwanego wędkarzem. Przy okazji zajechaliśmy do ogromnej wiaty, wybudowanej na środku wydm. Gdy byliśmy poprzednim razem, widzieliśmy tam ludzi z lornetkami i chciałam zobaczyć co oni obserwowali. Pod wiatą stało kilka stołów, siedziało tam może z 10 osób. Na stołach leżały jakieś papiery i przyrządy. Jak nam wytłumaczyła jedna z siedzących tam kobiet, liczyli drapieżniki przelatujące nad tym terenem. Wycofaliśmy się się szybko, bo nie chcieliśmy przeszkadzać. Co prawda żadnego drapola nie było w pobliżu, ale gdyby się pojawił…
Minął prawie miesiąc, gdy znowu się wybraliśmy na wycieczkę w te rejony. Szukałam latarni morskiej (jeziornej?). Widziałam kilka zdjęć takich „zamrożonych latarni” i bardzo mi się podobały. Co prawda jeszcze nie było mrozów, ale chciałam „opatrzeć” teren. Córka mówiła mi, że czasami jeździła do Waukegan do przystani jachtów. Ten las masztów o wschodzie słońca wygląda bajkowo. Nie liczyłam na maszty, bo o tej porze roku nikt nie cumuje w przystani, ale chciałam zobaczyć jak to wygląda. Tym razem było zimno. Od jeziora wiał lodowaty wiatr i sama się dziwię, że zaszliśmy tak daleko. Ale podobało mi się…
Na początku grudnia wybraliśmy się do Fort Sheridan. Zaciekawiła mnie nazwa. To nazwa ulicy ciągnącej się wzdłuż wybrzeża Lake Michigan. Zaczęliśmy od cmentarza. Wyczytałam, że został on utworzony w 1889 roku, ale pierwszy pogrzeb odbył się rok później. Pochowani są tam żołnierze z amerykańskiej wojny domowej, z I Wojny Światowej, II Wojny Światowej, a także z Wietnamu i sama już nie wiem skąd jeszcze. Nie każdy może być tam pochowany… Nawet ciekawie ten cmentarz wygląda. Groby są umiejscowione koliście wokół tablic pamiątkowych i krzyża. Na tablicy znalazłam polskie nazwiska. Jedno – Olczyk, jest mi znane. Tak nazywa się jeden z komentatorów NHL (liga hokejowa), były hokeista. Nie ukrywa, że ma polskie korzenie… Nazwiska Grygiel, czy Jarecki też mi jakoś tak polskim „zalatują”… Chociaż wcale nie muszą być Polakami…
Za cmentarzem była ścieżka, no to poszliśmy nią… Szła prosto nad Lake Michigan. Doszliśmy nią do stanowiska jakiejś armaty (proszę mnie nie pytać jakiej, bo się nie znam). Przy okazji doczytałam na tablicach informacyjnych, że ten teren jest zamieszkały przez ok. 60 gatunków ptaków. To był wystarczający powód, żeby od razu to miejsce polubić!!! Dodatkowo doczytałam, że w okresie migracji (kwiecień-maj; październik-listopad) tą trasą przelatuje ok. 140 różnych gatunków. Od razu zapowiedziałam małżonkowi, że w okresie przelotów musimy się tu wybrać. Tym bardziej, że poczytałam jakie ptaki można spotkać!!! Chyba faktycznie zaczyna mi odbijać…
A i tak się tam wybiorę!!!
Właściwie są to wspomnienia z jesiennych wypraw, ale galeria nie działała, więc pokazuję je dopiero teraz…
Zapraszam na wycieczkę wzdłuż Lake Michigan
Może to trochę za długie… ale starałam się streszczać
Ale to piękne!
A jezioro faktycznie jak morze!
Prawda, że piękne? Ile razy jestem nad Lake Michigan, to widzę nasz Bałtyk… Zawsze mam takie skojarzenia
Witajcie!
Miralko, opowieść piękna, zdjęcia takoż. Etykietką „odbijania” się nie przejmuj – lepiej brzmi „pozytywnie zakręcony” 🙂
Co do typu żaglówki na zdjęciu CDD_1055, mogę tylko określić typ ożaglowania: slup z żaglami typu trójkątnego (lub „Marconi”), niosący z przodu spinaker – to ten wielki, wydęty żagiel po lewej stronie, czyli z przodu łodzi. Działa tylko przy wiatrach mniej-więcej z tyłu, ale wtedy daje znakomite efekty 😉 Na następnym zdjęciu żaglówka z tym samym typem ożaglowania, ale płynie w przeciwną stronę, pod wiatr, i niesie z przodu normalnego foka a nie spinakera.
P.S. Dopiero teraz sprawdziłem autorstwo filmiku!

A zoomem, jakim wyłuskałaś tę odległą żaglówkę, zaimponowałaś mi! W ogóle cały filmik znakomity – prosimy o częściej!
Mam trochę takich różnych filmików. Czasami używam swojego aparatu do ich kręcenia. Głównie są to ptaszki
ale czasami trafi się taki jak ten z Lake Michigan 
Dzień dobry. Na razie bez dostępu do komputera. Odezwę się.
Dzień dobry


Jak to dobrze mieć fachowców pod ręką
Dzięki Ukratku i Mistrzu Q za dodatkowe wyjaśnienia
Och, drobiazg. Artyleria przeciwlotnicza jest dość charakterystyczna.
Plizzz… mój mąż dostaje zawału, bo ja na helikopter mówię „samolot”…
No to faktycznie niehalo.
Aczkolwiek, o ile pamiętam, był taki moment, że używało się określenia „śmigłowiec” na oznaczenie samolotu (nie helikoptera) wyposażonego w silniki ze śmigłami, w opozycji do „odrzutowca” (oczywiście z silnikami odrzutowymi). Chyba że to był tzw. powszechny błąd. Ale dawno nie słyszałem, żeby ktoś tak tego słowa użył.
Jak widzę, Jo, masz takie samo pojęcie o militariach, czy tym co lata po niebie, jak ja
W parku, we Franklin Park (czyli tu gdzie mieszkam) stoi „czołg”. To znaczy myślałam, że to czołg i dopiero moi bratankowie wyjaśnili mi, że to nie żaden czołg, a samobieżne działko przeciwlotnicze
A dla mnie jak coś ma gąsienice, to jest czołg i koniec 
Albo motyl…
Fakt, tylko motylowe gąsienice troszku inaczej wyglądają
Ale motyl nie ma gąsienic w tym samym momencie, co czołg, tylko trochę wcześniej.
Lata? Samo? No.
Ej, ale samochód nie chodzi sam, ino jeździ?
Szczegóły…
Się pożegnam na dziś.

Nie żebym miała nadzieję zasnąć. Będę udawać.
Dobrej nocy, Nierozłączki! I ciepłej kordełki!
Też spokojnej.
Wszyscy poszli spać, to i ja się ułożę



Śpijcie spokojnie, a ja poprawię Wam kołderki, żeby się nie zmarzli
W poniedziałek rano do pracy
Aby do weekendu
Dzień dobry.
A mnie się podoba fotka CDD 1004 – uchwycenie żaglówki z mewami. Fajna kompozycja. I kolor wody na CDD 1040.
I w ogóle ta Ameryka na tych fotkach to taka inna niż w wyobrażeniach. Uściślając – w wyobraźni Ameryka to zawsze drapacze w chmur w NY i most Golden Gate po drugiej stronie. No ale ja tam nigdy nie byłem.
Zoe, Ameryka to nie tylko drapacze chmur
Nie lubię tych zatłoczonych ulic w Downtown, wielkich budowli, sznurów samochodów… Tu jest niemal tak jak w Polsce. Wielkie miasta, ale i piękna przyroda. Każdy może sobie wybrać, co mu najbardziej pasuje… 
Nie tylko drapacze chmur… Co prawda mieszkam na przedmieściach Chicago, a nie w NY, ale to też Ameryka

Zapraszam do siebie wszystkich. Jak kiedyś będziesz miał ochotę, to przyjedź do mnie. Mogę pokazać Ci te różne miejsca na żywo
Dzięki za zaproszenie:-).
O, no patrzcie! Jest coś takiego jak granica wytrzymałości organizmu! Znaczy: noc prawie przespana!
Dzień dobry, że tak optymistycznie zaryzykuję.
No proszę! To obydwie z Bożenką dobrze dzisiaj spałyście
A może to dlatego, że przykrywałam Was w nocy kołderką?
W ramach eksperymentu, muszę to robić częściej
Żebyście już zawsze były wyspane 
Bardzo bym prosiła!
Dobry! Na chwilkę z kawą, a potem – jak zwykle w tygodniu.
Zmykam, odezwę się jak zwykle.
Dzień dobry

Ja też tylko na chwilkę, bo do pracy
Rozmowa o Ameryce : Wiesz , ja o Ameryce , to mógłbym opowiadać ze trzy dni …. Byłeś tam ? Nie , nie byłem ,ale brat mojego bliskiego kolegi , przed trzema laty , o mało co , a by tam pojechał ! Kłaniam się lutowo i poniedziałkowo 🙂
Dałem się kiedyś zaprosić na zagraniczne odwiedziny .Korespondencyjnie naczytałem się o tych „och ach ” więc pojechałem , wróć …poleciałem ! Na lotnisku zostałem przywitany przez ” gospodarza ” , wsiedliśmy do TAXI i pojechaliśmy do biura w którym znajomy pracował .W gabinecie poczęstował mnie kieliszkiem ” wyborowej ” , po czym butelkę schował w barku i oświadczył , że zarezerwował mi miejsce w pobliskim hotelu . Nie było zaproszenia mnie jako gościa ,do domu gospodarza ,tylko jako turystę do hotelu Przespałem noc w hotelu , zwinąłem żagle i hoduuu w drogę powrotną ! I w taki to sposób zakończyłem znajomość z bardzo życzliwym ” znajomym ”
Bozia ma różnych lokatorów. Ja dałem się zaprosić do Dublina, odstąpiono nam pokój, gospodarz jak nie pracował to nas oprowadzał, a jak nie mógł, to doradzał, gdzie warto zajrzeć – no i przyjaźnimy się do dzisiaj!
Też liczyłem na taki przebieg wyprawy .Wydaje mi się , że ” gospodarz ” spodziewał się moich kłopotów z paszportem , a tu bach i zjawia się ” niespodziewanie ” Max i co tu z tym fantem zrobić ? Na pewno trzeba poczęstować kielichem polskiej wódki , a dalej fru do hotelu i kłopot z głowy . I to pytanie : wiesz ile tu kosztuje polska wódka ? ….
Szok.
Witajcie!
Dziś się nawet nie przywitałem w porę, taki młyn i zaległości!
Ale – nadzieja umiera ostatnia – będzie lepiej!
Dobry, jestem!
Co do gościny zagranicznej, to mam wrażenia wręcz przeciwne do Maksowych – za pierwszym razem siedzieliśmy u Kumy i jej rodziny z Juniorem niemal miesiąc, wiem, że to nieprzyzwoite. No i niczego nam nie brakowało, ani jedzenia, ani wód… Ekhm, znaczy napojów dowolnej proweniencji. Junior wtedy miał trochę mniej lat niż teraz.
Dobranoc jak zawsze
Miłego wtorku życzę
Długi dzień w pracy mnie czeka, także rano muszę przygotować jakiś obiadek
Ale może mi się uda… 
Nie wiem, czy jutro (wtorek)znajdę czas na wskoczenie na Wyspę
Pierwszy, pierwszy – dzień dobry. Miral się nie liczy:-).
Ch….a. Bożena mnie ubiegła w trakcie pisania. Ona była 2 minuty wcześniej. …… …..:-)
Witajcie!

I kawa, i ciasteczko baaardzo mile widziane!
Dzień dobry. Witam się i zmykam, bo już kaducznie przeszła ósma… Znaczy zaliczyłem lekkie zaspanie.
DzieńDobry:))
Szczęść Boże Drogi Korabiu 🙂 o 09:58 oznajmiłeś obecność w porcie Madagaskar dobrym dniem i tym hasłem zamurowałeś Wyspę na amen . Uprzedzałem , że ” dobra zmiana ” wymaga powitania o akcentach katolicko-narodowych , inaczej bowiem moderatorzy tekstu będą blokować wszelką korespondencję . A przecież , każdy z nas chce się trochę wygadać i po co nam te kłopoty ?
Dobry! Praca skończona, dzisiaj nawet całkiem, całkiem (w sensie, że nie padam na dziób).
Podziwiam Twój zapał do pracy … Za pozwoleniem Quackie , przypomina mi się pewien rysunek w Szpilkach , na którym uwijał się posiadacz ogródka , aby podlać rośliny przed nadciągająca burzą . Ostatnia konewka na grządki i zaczęło padać , a zmachany pracuś wyszeptał : a jednak zdążyłem ….
Ha, gdyby jeszcze faktycznie zlecenie zaczęło się samo robić, jak tylko ja skończę pracę, to analogia byłaby piorunująca.
Na szczęście nie jest też i tak, jak twierdzą niektórzy, że najpewniejszym sposobem na wywołanie deszczu jest umycie samochodu parkowanego pod chmurką.
Ha, gdyby jeszcze faktycznie zlecenie zaczęło się samo robić, jak tylko ja skończę pracę, to analogia byłaby piorunująca.
Na szczęście nie jest też i tak, jak twierdzą niektórzy, że najpewniejszym sposobem na wywołanie deszczu jest umycie samochodu parkowanego pod chmurką.
O, a to jakim cudem? Serwer się zająknął, czy zabezpieczenie przed dublowaniem komentarzy wyłączyło?
No widzisz ? Zaczęło się samo nakręcać !! Tak trzymać !
Edit:
„Tak jak grzmi się samo
i samo się błyska”
Byłem kiedyś świadkiem jak zdenerwowany gracz walił pięścią w automat ,ktory pozbawił go kasy . Za którymś uderzeniem automat wypłacił parę monet i wtedy dostał od gracza taki cios , że chyba wysypał z siebie cała objętość ,ku radości grającego . Jak widać , czasami przemoc jest koniecznym rozwiazaniem….
O ile automat nie miał starszego braciszka albo dobrze zbudowanego właściciela, to tak.
Powtórzenie ważnego życzenia to dwa razy większe prawdopodobieństwo wysłuchania przez dobrych bogów…
…i św. Serverusa?
Zwłaszcza!
Dotarłam w sam czas, by zapalić lampkę 🙂 przed północą.
A to – żeby było zabawnie od rana
Według Fengshui taki luty nie powtórzy się już podczas naszego życia.
Ponieważ ten luty ma
4 niedziele,
4 poniedziałki,
4 wtorki,
4 środy,
4 czwartki,
4 piątki
4 soboty.To się zdarza tylko raz na 823 lata i nazywa się torbą pieniędzy.
Dlatego prześlij tę wiadomość do co najmniej 5 osób lub grup osób, a pieniądze zaczną napływać w ciągu 4 dni.
Tak mówi chińskie Fengshui
Dzień dobry. Za oknem wiatr, który spokojnie może wiać zapowiadane w prognozach 100 km/h.
Obudziłem się, nie pamiętając kompletnie, CO mi się śniło, ale z granitową pewnością, że były to same powtórki, i to z filmów animowanych. Nie pytajcie, jak to możliwe.
Aaa, i kawa na rozruch! W dużych ilościach, a nawet jak nie w dużych, to intensywna.
Kawa zaczyna działać. Lecę do roboty. Na razie!
Witajcie!
Zastanawiam się, jak musiałby wyglądać 28-dniowy luty, żeby któregoś z dni tygodnia było mniej lub więcej niż 4?
29 dniowy?
Też się zastanawiałam

Dzień dobry
Ale wczoraj mieliśmy piękną burzę!!!
Chociaż nie słyszałam, żeby Amerykanie świętowali z okazji MBG…
Co prawda lał deszcz, ale błyskało i huczało pięknie!!! Kilka razy aż budynek się zatrząsł, tak gdzieś blisko walnęło… Widocznie tutaj święto MB Gromnicznej pochodzi nie od gromnicy, a od gromów
Wczoraj był też „dzień świszcza” (Groundhog Day). Sprawdziłam jaka jest przepowiednia
Świszcz nie zobaczył swego cienia, więc będzie wczesna wiosna
To, że te przepowiednie sprawdzają się bardzo rzadko, jakoś nikogo nie zniechęca. Co roku walą tam tłumy nie tylko z całej Ameryki, ale i z Europy. W tym roku jest to okrągła – 130 rocznica powstania imprezy. W tamtym roku uśmiałam się, bo świszcz Phil, wkurzony, że go budzą tak wcześnie, ugryzł jednego z „ważnych” w ucho
W tym roku, niestety nie… czyli o jedną atrakcję mniej


A w sumie, to nie miałabym nic przeciwko wczesnej wiośnie
A mnie się coś obiło wczoraj o oczy, że któryś z tych świszczów (w Polsce znanych raczej jako świstaki, wiem, że „świszcz” to poprawna systematyczna nazwa) był właśnie zszedł na dzień czy dwa przed swoim Dniem (a może to jakiś inny?), w każdym razie musieli wprowadzić na boisko rezerwowego?
Ale to dobrze, jak ma być taka zima do chrzanu, to niech już lepiej będzie wczesna wiosna.
A to było kilka lat temu i Phila (padłego) zastąpił Phil (żywy)
Te świszcze muszą się nazywać Phil, bo taka jest tradycja
I chyba ten co w ubiegłym roku dziabnął rajcę za ucho, to był jeszcze „świeży przepowiadacz”. Zupełnie nieobeznany z tymi tłumami na scenie i przed nią…
Ja wiem, że w lutym na wiosnę trochę za wcześnie, ale co mi szkodzi pomarzyć
I masz rację. Zima do chrzanu
Albo deszcz pada, rzadko kiedy śnieg (wcale nie tęsknię do odśnieżania), a większość dni jest burych i ponurych
Można się nabawić jakiejś „deprechy”
Ja już chcę wiosenki i słoneczka
Co z kolei nie oznacza, ze tęsknię za upałami 

Chciałabym, żeby przepowiednia Phila się spełniła i żeby już była wiosna
Ależ tym ludziom ciężko dogodzić!!!
Dzień dobry
Dobry! Czy Lord W. od dawna taki kwitnący, i to na żółto? Czy to tylko ja tak rzadko w tygodniu na Wyspie bywam?
Pamiętam kto kochał tę róże i kogo nie ma wśród nas, Lordzie !
Ja też pamiętam…
Dzień jak zwykle , trochę taki , trochę siaki , ale niech będzie pochwalony, chociaż Miralka ma do takich dni dystans . Rozumiem tęsknotę dziewczyn za wiosną , bo wtedy można pokazać swoją krasę , jak piękny kwiat w Rajskim Ogrodzie , a nie przy garach w kuchni , gdzie nawet najpiękniejsze liczko skażone jest grymasem od róznych zapachów . Kiedyś , właśnie na wiosnę , babcia zauważyła , że wnuczka , jakoś skąpo ubrała się na spotkanie z chłopakiem . Zwróciła uwagę dziewczynie , że tak nie wypada …A na to wnuczka : Babciu kochana , czy ty , kiedy idziesz na koncert , to zakładasz nauszniki ??
To znaczy do jakich Maksiu? Lubię burze z piorunami, ale jak są latem. Na początku lutego, to trochę dziwne
Może moja wnuczka (której nie mam)…
Na randki już nie chodzę, a już na pewno nie skąpo ubrana
Ale piękną wystawę widziałam…
Udało mi się dokonać niemożliwego i wyciągnęłam chłopaków (pod pretekstem ferii zimowych i że dzieci biedne w domu siedzą) na multimedialny pokaz Van Gogh Live.
Biedne dzieci klęły mamusię, że muszą tyłki oderwać od kompów, ale chyba im się nawet podobało. Zwłaszcza pociąg, który jechał na ekranach dokoła namiotu.
Ja się na malarstwie kompletnie nie znam. Albo mi się coś podoba, albo nie. Podobnie mam z winem. Ale w Vincencie się nieco zakochałam. Może z powodu generalnej mojej wielkiej miłości do Południa Europy, ze szczególnym uwzględnieniem Prowansji. Ach, te kolory… I to niebo gwiaździste… Chociaż szczerze mówiąc żal Mistrza, bo stan jego psychiki widać aż nazbyt wyraźnie…
No i zastanawiam się, jak on był w stanie w ciągu 10 lat namalować 930 obrazów i zrobić ponad tysiąc szkiców??? Obłęd niejedno ma imię…
Jak był w stanie? Spytaj Quackiego…
Dobra dobra, a ten Wangog to na zamówienie tworzył, czy z natchnienia? Bo ja tam pracuję, jak mam dedlajn nad głową.
Inna sprawa, że go sobie ustalam zwykle w porozumieniu z wydawnictwem, ot co.
Jutro rano szpital, więc się pożegnam i spróbuję choć trochę przespać.

Spokojnej!
Dobrego snu i dobrego dnia jutro!
Przykryję Cię kołderką, żebyś lepiej spała
Mam nadzieję, że się wyśpisz i dzień będzie lepszy niż się spodziewasz

Dobry wieczór, chociaż tylko z powitania dobry. Takiej denerwującej końcówki dnia dawno nie miałem, spuszczę zasłonę milczenia jednakowoż.
Ważne, że pracę skończyłem, w związku z denerwowaniem – dopiero teraz.
Środa minęła, czyli mamy z górki
Jeszcze dwa dni i weekend!!! 
Jeden dzień w roku gdy można obżerać się pączkami do woli
Małżonek chciał z tej okazji zrobić swoje, ale mu zabroniłam. Po pracy musi odpocząć, a na dokładkę, jak zrobi sam te pączki, to będzie ich ze 30… kto to będzie jadł?!!! Mieszkamy we trójkę, a te dziesięć sztuk na głowę, to dużo za dużo
I potem te małe wredne z szafy na potęgę będą zmniejszały ubranka
Kupię trzy, no może sześć i wystarczy 
U mnie jutro, czyli w czwartek „Paczki Day”, czyli Tłusty Czartek
Miłego czwartkowania Wyspiarze!!!
Dżem dobry:-)
Witajcie!
Dzień Łasucha!
DzieńDobry:)) Czekam na Śledzia i na Wielkanoc :)))
Ja też ! Już sie umówiliśmy na wieczór śledziowy; mają wystąpić co najmniej w sześciu rodzajach
Do śledzika schłodzone „żytko”, by nie pomyślał ze go małpa zjadła :)))
Dzień dobry. Z różnych powodów dopiero teraz mogę się przywitać i od razu rączo zmykam. A kiedy będę z powrotem, to nie wiem, bo szykuje się dzień mocno zajęty OPRÓCZ pracy, a to zwiastuje późną godzinę ukończenia tejże.
PS. Na temat pączków w ogóle nie wspominam, nic a nic.
No i mam problem. Nie tam jakiś dylemacik, ale problem prawdziwy i poważny. Tłusty Czwartek się nazywa. A ja właśnie na arechinie i jadłowstręcie schudłam jakieś trzy kilo, przy czym kluczowe są tu nie okoliczności schudnięcia, ile samo jego wystąpienie, po raz pierwszy od daaaawnaaa.
Ale Tłusty Czwartek…
Ale Tradycja… A jak to tak bez narodowej tradycji?! Aaaa… Pomocy…
Witaj Jo ! Są takie małe pączusie, to sobie zjedz jednego i będzie dobrze, bo zachowasz tradycję i te trzy kg mniej!

ps. Nie lubię pączków, więc niechętnie zjem jednego
Czarodziejko, też znałem takiego, który pił dużo, często ale ze wstrętem i ogromną niechęcią:)))
Uwielbiam pączki, chociaż prawdę mówiąc od bardzo dawna nie mogę trafić na jakieś zjadalne. To, co jest w sklepach i cukierniach, w ogóle nie nadaje się do jedzenia. Ale… Moja macocha robi najlepsze pączki na świecie… I jak pączków nie jadam, tak u niej po prostu… Nawet nie będę Wam opisywać, bo to chyba karalne…
Dzień dobry !
Tłustoczwartkowo, rzecz jasna 
Największy pożytek z pączków to je dobrze obśmiać!
Zjadłem jednego, kupnego ale dobrego!
W jakim sensie obśmiać?
Tak jak powyżej! A jak brzuch się trzęsie, to i kalorie ulatują!
Chrust wygląda rewelacyjnie, i nie wątpię, ze smakuje podobnie! Przyznam, że też miałem skojarzenie z listkami wierzby pod śniegiem…
Ech, czemu internet przekazuje jedynie teksty, obrazy i dźwięki! A nie radzi sobie ze smakiem i zapachem… Trzeba jeszcze ostro popracować nad tym protokołem!
Internet 5D to byłoby coś
No to jestem, załatwiłem, com miał do załatwienia, i norma wykonana, więc w zasadzie sukces, ale właśnie poczułem, że muszę odejść od komputera. Na dłuższą chwilę. Tzn. oczywiście dzisiaj jeszcze wrócę, ale muszę dać oczom odpocząć jednak.
To ja się poturlam pod kordełkę.

Spokojnej!
Dobranocka tłuściutka tez ?
Nie wierzę. Czy to już piątek??? No to witam piątkowo.