Witam.
Wprosiłem się zostając zachęcony. Niektórzy mnie pamiętają ze strony kontrowersje.net. Kto mnie nie zna to zapraszam na przejrzenie archiwum z powyższej strony. Moje zainteresowania i stan umysłu oraz ducha trochę bardziej pasuje do tego kółka zainteresowań.
Jako, że nie znam wordpressa proszę o wyrozumiałość przy ewentualnych kiksach w moich notkach:-).
To tyle tytułem wstępu i testu
Kolory lata (brzoskwinie moje, winogrono nie moje, zdjęcie moje):
Link do pełnej rozdzielczości (uwaga zdjęcie jest wielkie):
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.fmix.pl/zdjecie/4733255/sdim0909/rozmiar/4
Dobry wieczór. Tylko technicznie – mamy na Wyspie taki obyczaj, że pod każdym nowym wpisem pierwszy komentarz daje autor wpisu, więc mój proszę potraktować jako niebyły
A poza tym witam na Wyspie, proszę się rozgościć, wziąć leżaczek, może być zielony z fioletowymi i czerwonymi paskami (mój jest granatowo-błękitny!), nalać sobie ulubionego drinka, niekoniecznie alkoholowego i generalnie się odprężyć.
Witaj Zoe ! Masz rekomendację Kwaka i to wystarczy…
Baw się dobrze z nami 
Dzińdybry, miejmy nadzieję.
To sobie popatrzę na te winogronka i pomyślę o przyszłorocznych wakacjach.
Ja dziś mam wagary. Nie mogę powiedzieć „idę na”, bo właśnie nigdzie NIE IDĘ
Smaczne zdjęcie! Komuś kawusi?
Dzień dobry! A ja – bardzo chętnie, bo rano bez kawusi nie ruszę, jak fiat 125p bez ssania.
Dzień dobry

Witam serdecznie Zoe, wcinając kwaśne winogrona przegryzając słodką cytryną
Ogólnie rzecz ujmując – nie jest źle
Witam, witam. Dziękuję za powitanie:-)
Jest jeszcze jeden powód, dla którego tutaj jestem.
Quackie popełnił wpis nt rzeźb w dynii. Akurat traf chciał, że miałem zupę dyniową w garnku i chciałem wrzucić fotkę tejże potrawy z komentarzem, że postać wyrzeźbiona w dynii absolutnie nie wpływa na smak zupy ugotowanej z tej rzeźby;-). Fotki się niestety nie dało wkleić bo nie byłem zarejestrowanym klubowiczem. Uff. Zarejestrowałem się. Zalogowałem. Ale zupy już nie ma…
Tutaj bym polemizował, jak już zaznaczyłem, nie bardzo da się pogodzić wycinanie lampionu z gotowaniem zupy z TEJ SAMEJ dyni. A im mniejszy wzór, tym mniej surowca na zupę, więc poniekąd związek jest
No jak to się nie da??? :-).
Lampion z dyni fotografujemy (dla pamięci, że tę osobę już zrobiliśmy) i kroimy na kawałki. Marchew, cebulę i czosnek obieramy i kroimy na mniejsze części. Wszystkie składniki przekładamy do garnka z grubym dnem, dodajemy oliwę z oliwek i podsmażamy, stale mieszając przez mniej więcej 3 minuty.
Warzywa zalewamy bulionem i gotujemy pod przykryciem około 30 minut. Po tym czasie warzywa powinny być miękkie. Całość rozdrabniamy blenderem, aż zupa nabierze konsystencji kremu. Przyprawiamy solą i pieprzem do smaku.
Fotkę ZUPY publikujemy z komentarzem: Znane postaci z solą i pieprzem
Pomijam etap wycinania lampionów, ale dalej robię dokładnie według opisu
No jak możesz pominąć tak ważny etap! To jest podstawowa i najważniejsza rzecz w tym przepisie. Świat już nie będzie taki sam po tej profanacji…:-)
Jak teraz żyć???
Poczekam na zmianę premiera i zapytam. Żeby odpowiedź była wiążąca na kilka lat.
Ale fotka ci została…
Niestety nie mam w tym momencie dostępu do dowodu rzeczowego…
Dobra, dobra – przyznaj się: zeżarliście i zupę, i fotkę!
Fotkę posmarowałem masłem bo przez gardło nie chciała przejść..
I poszło?
I posypałem cukrem bo papier był mało słodki..
Weselej to Już jest !
Właśnie przeczytałem, że w Krakowie śnieg łamie gałęzie i odcina ludzi od prądu, nie mówiąc już o gołoledzi. Mości Tetryku, czy wszystko w porządku? (tak, mam świadomość, że w razie braku prądu nawet Mistrz Tetryk nie da rady się połączyć, chyba że przez komórkę).
Co znaczy: nie da rady? Mistrz T nie da rady??? Powiesz mu to prosto w oczy?
Problem dotyczy raczej podkrakowskich miejscowości, gdzie energia jest podawana liniami napowietrznymi. W mieście podziemnym kablom raczej nic nie grozi (zwłaszcza, że koparki raczej stoją ze względu na aurę
).
Dzięki za troskę!
Kochani, niestety zmykam do pracki, pojawię się, jak tylko to będzie możliwe.
Witajcie!

„Aby Wyspa rosła w siłę…”
A ludziom żyło się radośniej..
„A ludzie dostali żytniej” Witam przy okazji :)))
A witam, witam.
Dzień dobry

Śpieszę i ja powitać nowego Wyspiarza
Przywitana lecę do pracy…
Ale też fakt, że te ponad 30 doniczek trzeba było gdzieś ustawić… aby do wiosny 
U mnie śniegu jeszcze nie ma, ale już zrobiło się chłodniej. Swój „las” przeprowadziłam do domu i znowu małżonek jęczy, że nie ma gdzie się ruszyć
Witaj Miral. Jak na razie nie obsługuję tych kolorowych obrazków toteż nie pamacham niczym:-)
Obsługa zaazulek jest banalna. Klikasz w tekst „[+]Zaazulki” pod oknem komentarza, klikasz w wybrany obrazek, w tekście komentarza pojawia ci się jego kod (musi być otoczony spacjami!) – i publikujesz komentarz
Pomachać zawsze możesz… najwyżej nie będzie tego widać

Ja chyba jestem nienormalna… W klasie BB jakiś obłęd przedświąteczno-nauczycielski zapanował. Jedna matka chce kupować czekoladki KAŻDEMU nauczycielowi… Szurnijcie nnie, ale PO JAKĄ CHOLERĘ???
Dobry WCZESNY wieczór! Po robocie, ale oczy dyndają mi na szypułkach, więc niekoniecznie będę teraz siedział na Wyspie non stop.
Na temat Dnia Nauczyciela raczej nie będę się wypowiadał, bo małżonka nauczycielka jednak CZASAMI tu zagląda.
Oj pliiizzzz… Jak to wygląda z Tamtej Strony?
Znaczy kiedy jak wygląda? Dzisiaj kwiatki i jakieś tam czekoladki, czasem więcej, czasem mniej. Jutro wolne, więc nic szczególnego. Czasem pod koniec tygodnia tradycyjna wyjazdowa biba w stylu zakładowym. Poza tym nic specjalnego, ani nie wymaga od uczniów pamięci, ani nic od objawów tej pamięci nie uzależnia, chociaż owszem, miło jej jest jak pamiętają i doceniają.
Ale nie oczekuje serwisu, prawda? POWIEDZ, że nie! I perfum, na ogół nietrafionych.
Ja mam wrażenie, że czasami nauczyciele boją się tej rodzicielskiej inwencji twórczej… Jedyny plus jest taki, że rodzice nie bywają w nauczycielskich domach i nie trzeba pamiętać o powieszeniu obrazu od ciotki, który generalnie spoczywa w piwnicy, ale raz do roku, przed jej wizytą, ląduje na honorowym miejscu w salonie, coby się ciotunia nie obraziła śmiertelnie i nie usunęła z testamentu…
Sorki, bredzę, ale właśnie odwaliłam ślimaki z ciasta francuskiego na jutrzejszy festyn w szkole BB. Dzieci przynoszą, kupują, kasa na cele charytatywne. Wyobraziłam sobie BB jedzącego szóste ciastko, zemdliło mnie i zrobiłam „ciastka” z szynką i serem.
Perfumy???!? W życiu nie dostała. Raz CHYBA coś z biżuterii, a i to nie z kruszców, tylko zdaje się jakąś metaloplastykę, liczył się pomysł, a nie cena, a w ogóle to nie wiem, czy czasem nie produkcja jednego z rodziców czy też uczennic.
Kwiatki, życzenia, pamięć. Ostatnio jakaś uczennica się przenosiła, to jeszcze do zestawu doszły cykuladki.
Natomiast jeżeli chodzi o saldo, to niekoniecznie jest dodatnie, bo wiem, że książki – nagrody (anglojęzyczne, więc walor edukacyjny zachowany) na koniec roku kupowała częściowo za własne. To znaczy dla części osób, dla których nie starczyło ze szkolnych, a uznała, że zasłużyły. Żeby zachować zgodność ze stanem faktycznym – ma pokaźną zniżkę w stosownej księgarni, więc nas te zakupy nie zabiły.
A, tylko te rzeczy to na koniec roku były, nie na Dzień Edukacji Narodowej!
Ja tam bym cykuladek nie tknęła…

Właśnie heroicznie próbuję nie tknąć…
I jak?
Odpowiedziałbym nieparlamentarnie, ale Tobie i na Wyspie nie wypada.
No tak, no oczywiście, heroicznie przegrałem, kakaowa ich mać!
Szczególnie perfum!!! Uważam, że trzeba kogoś bardzo dobrze znać, żeby kupić mu perfumy!!! Każdy ma swoje ulubione zapachy, a innych nie znosi. Pamiętam jak kiedyś od Amerykanki dostałam perfumy. Może i drogie były, ale dla mnie to azotoks
Szkoda było mi je wyrzucić do kosza i zastanawiałam się co z nimi zrobić… i wtedy przyleciała do mnie Majeczka. Oczywiście nie od razu jej powiedziałam o tych perfumach (bądź co bądź była u mnie miesiąc), ale gdy je poniuchała, była zachwycona. Oddałam bez żalu 

Dlatego uważam, że kupowanie komuś w prezencie perfum, to głupota… chyba że dokładnie zna się gust i wie, czego ta osoba używa.
Co do serwisu… podobnie jak z perfumami. Nie koniecznie musi się podobać… W ogóle uważam, że kupowanie prezentu komukolwiek, z jakiejkolwiek okazji, wcale nie jest łatwe. Bo wywalanie kasy na coś, co się potem będzie komuś po kątach przewalało, jest w 100% bez sensu. Kwiaty, czy czekoladki są najlepsze
No właśnie, perfumy jak ciuchy – toć każdy kupuje sobie pod swój gust i rozmiar, a pod czyjąś nieobecność temu komuś na prezent kupować to bezsens.
Dobranoc. Jeśli ktoś jeszcze to przeczyta we wtorek.
Ja przeczytałam to jeszcze we wtorek
A przynajmniej u mnie we wtorek 
Muszę coś opisać, bo ubawiłam się dziś setnie
Najpierw zdałam, a potem powiedziałam, że mam tutaj wygraną. Gościo pouczył mnie, że takie rzeczy mówi się przed zdawaniem kuponu. Wyjaśnił, że od niedawna podłączyli im kamerę, bo zaczęły ginąć pieniądze z kasy. Uśmiechałam się wyrozumiale i zapłaciłam, a on dopiero wtedy wypłacił mi wygraną (co uważam za bezsensowne). Przy okazji powiedział mi, że pracuje tu od 20 lat i nigdy niczego nie ukradł. Już sama nie wiedziałam, czy się chwali, czy się żali…
A potem powiedział mi, że zaczął tu pracę, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką, mieszkającą pod opieką rodziców
Zaśmiałam się i powiedziałam, że wydaje mi się, że jestem od niego sporo starsza… Zapytał mnie o wiek (a przecież kobiet o to się nie pyta!!!) i od razu dodał, że on ma 43 lata
Również z uśmiechem odpowiedziałam, że ja prawie 60
Jego zaskoczenie podziałało na mnie jak balsam… jednak kobieta próżną jest



Po pracy zdawałam totolotka na stacji benzynowej. Przy okazji sprawdziłam poprzednie kupony. Wygrałam!!! Co prawda niedużo, ale zawsze na nowe dwa wystarczy
Kubeł zimnej wody (w domu) wylał na mnie mąż, który stwierdził, że facet chyba niedowidzi (mimo młodego wieku), bo na te trzydzieści parę lat, to na pewno nie wyglądam… no wiem, że nie wyglądam, ale jakie to było miłe
I też prawda, że te 20 lat temu, to miałam już dwójkę dzieci… i to odchowanych… ale zawsze to miło usłyszeć komplement
– Ja zawsze tylko do pani doktor przychodzę, już przed wojną się u pani doktor leczyłem – takie mam zaufanie do pani doktor!
To tak jak ta pani polityk, która o Katyniu uczyła się z przedwojennych książek
Miłego środowania się życzę
i tradycyjnie spadam na górę 
Witajcie! Środujmy zatem!
Dzień zieeeeew dobry…
Chyba zejdę na dół i jakąś owsiankę trzasnę, czy co… Pół godziny po kocie (czyli ok. 3.15) pies poderwał nas na nogi. Jemu coraz częściej coś się miesza i szczeka jak głupi, czego nie robił nigdy przez 11 lat
Środujmy

Chociaż nie wiem czy czas pozwoli…
A co do psów, to wczoraj właśnie znajomy namawiał mnie usilnie na wzięcie sobie pieska… Motywował, że „w twoim wieku” pies jest wręcz niezbędny…
Chyba powinienem się obrazić
Chociaż fakt, że córka znajomego jest lekarzem weterynarii ma (chyba) z tymi namowami coś wspólnego
Nie wiem, Krzysiu, czy powinieneś się obrazić

Ale powiem Ci, że kiedyś w pracy jedna też mi walnęła komplementem… zapytała jak taka poważna matrona jak ja, może kolegować się z taką świszczypałą jak Ania (druga koleżanka z pracy, młodsza ode mnie o ok. 10 lat). Mogę dodać, że miałam wtedy coś ze 35 lat i wcale nie czułam się jak matrona
Dzień dobry

Witam po dłuuugiej przerwie.
Proponuję (tradycyjną) filiżankę kawy w miłym towarzystwie
Hej, Krzysiu! Witaj, powrócony!
Hejka
Cały czas byłem, tylko nadmiar pracy (zawodowej i prywatnej) mnie skutecznie „wyłączył”
) ale potem znowu do pracy.
Teraz wpadłem na chwilę (może dwie
Tak będzie jeszcze ok. miesiąca za to potem będzie lepiej…
Witaj Krzysiu!!! Cieszy, że się odezwałeś
Jakoś ten miesiąc będziemy musieli wytrzymać 
Witam tych którzy są, będą i byli gdy mnie nie było:)
Dzień dobry



Nie miałem się wcześniej okazji przywitać/przedstawić (obowiązki zawodowe) więc robię to teraz.
Godzina 7.55 jest u mnie tradycyjną porą picia kawy, więc zapraszamy się o tej porze na symultaniczne spotkanie przy „małej czarnej”
Jeśli masz chwilę czasu, to zapraszam na poczęstunek
Hej, hej, dzięki. Nowa notka z obrazkiem zapraszam kawoszy.
Dzień dobry niestety przelotne dość, bo kolejny dzień zapowiada się pracowicie. Tylko z kawą się przysiądę, siorbnę raz czy dwa i uciekam.