Odwiedziło nas

  • 1 783
  • 108 364
  • 82 895

Kalendarz

kwiecień 2012
P W Ś C P S N
« mar   maj »
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Retrospektywa: Saga rodu Lajkoników

Wobec rosnącej popularności relacji z życia i działań pana Ignacego Lajkonika, zdecydował się on na udostępnienie mi rodzinnych zapisków, aby rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące jego samego i jego rodziny. Dzięki starannym studiom historycznym zrekonstruował on część dziejów rodu Lajkoników, którzy – jak się okazuje – mieli znaczny udział w kształtowaniu historii świata, Mimo że ród to skromny i swoje miejsce znający…

Najwcześniejsza wzmianka o rodzinie Lajkoników pochodzi ze średniowiecza, z roku 1251. Wtedy to podczas najazdu tatarskiego trębacz z wieży kościoła Mariackiego uratował miasto, ostrzegając je graniem na trwogę. Dla owego trębacza, z racji słusznego wzrostu znanego jako Piotr Wielgus, skończyło się to, jak wiadomo, śmiertelnym postrzałem z łuku i przejściem do historii. Niewielu jednak wie, że do ocalenia grodu przyczynił się również pomocnik piekarza, Wincenty Lajkonik, który dobiegł do bramy i zamknął ją dosłownie na chwilę przed pierwszą salwą z tatarskich łuków. Na pamiątkę tego wydarzenia z Sukiennic do Bramy Floriańskiej odbywał się rokrocznie bieg, z którego po wiekach pozostał tylko „tatarski jeździec” w kolorowym przebraniu, hasający po Rynku – oraz jego nazwa.

Na kolejny ślad rodu wpadamy na północ od Krakowa, gdzie rezydował przedstawiciel Lajkoników o zacięciu naukowym. Mikołaj Lajkonik z powodu upodobania do koperku (cecha dziedziczna w tej rodzinie) zwany Kopernikiem, mieszkał i pracował w Toruniu i Fromborku. Jednak współcześni nie doceniali jego prac, motywując swoją dezaprobatę już to obawą przed zaprzeczaniem doktrynie Kościoła katolickiego, już to – o wiele częściej – nieproduktywnością działań naukowych. – Wzięlibyście się, Mikołaju, i ruszyli wreście do jakiej pożytecznej roboty! – marudziła stara gospodyni Joanna od Aniołów. – Ruszę, ruszę… – mamrotał pod nosem Mikołaj, mało przytomnie, tak go pochłaniały obliczenia. Trzeba przyznać, że słowa dotrzymał, a co ruszył, o to już mniejsza.

Stryjeczny brat Mikołaja, Klemens, był niespokojnym duchem. Przez wiele lat pracował w kuźniach, czyli w ówczesnych hamerniach, najpierw w Polsce i na Śląsku, potem w księstwach niemieckich i wreszcie we Włoszech. We Florencji poznał równie przedsiębiorczego kupca Vespucciego. Panowie przypadli sobie do gustu, a wiele podróżujący kupiec szybko przekonał się, że warto mieć przy sobie serwisanta, który z powodzeniem naprawi wóz, karocę czy też coś z takielunku kupieckiej karaweli. Razem popłynęli też do Nowego Świata, gdzie Klemens zasłynął z pokazów kucia, na które zawsze zbiegali się oczarowani tubylcy. Tak im się podobała zwłaszcza sztuczka z żonglowaniem młotami kowalskimi, że w kierunku każdego nadpływającego statku wydzierali się “Hamernia! Hamernia”. Tak powstała nazwa “Hamerica”, przez niewymawiających “h” Hiszpanów i Francuzów zlatynizowana do “America”.

Niezależnie od zacięcia – podróżniczego, naukowego, czy jeszcze innego – Lajkonikowie zawsze byli ludźmi pełnymi humoru. Syn Klemensa, Dymitr (z małżeństwa z Rusinką Anastazją) nie poszedł w ślady ojca, ale pozostał w Krakowie, ustatkował się i ożenił z niejaką Zofią Gąską. Stadło wiodło szczęśliwe życie, chętnie spotykając się zwłaszcza w rodzinnym gronie. Wiele z dowcipów, opowiadanych przez Dymitra przy wspólnym stole zostało zapamiętanych dzięki szwagrowi Dymitra, Stanisławowi. Z jego niepublikowanych pamiętników wiadomo, że król Zygmunt Stary zaśmiewał się z nich do rozpuku, aż wreszcie podniósł ich opowiadacza (ale nie autora!) do godności królewskiego błazna. To powinowactwu z Lajkonikiem nasza historia zawdzięcza Stańczyka.

Najlepszym dowodem na to, że humor w rodzie nie wygasł, jest inna historia, tym razem z wieku XVII. Kilka pokoleń po Stańczyku (i Dymitrze) surowy i poważny król Zygmunt Waza, nie mogąc znieść puszczanych w obieg przez Bogumiła Lajkonika dowcipów o zupie Maryni oraz o wazie, z której jest czerpana owa zupa, najpierw próbował dowcipnisia ekskomunikować, a kiedy ten nic sobie z tego nie robił, nasłał nań płatnych zbirów. Ponieważ Bogumił był jednym z ośmiu synów Krzysztofa, a wszyscy z rodzinami mieszkali w sąsiedztwie, złoczyńcy nie tylko nie wykonali zlecenia, ale zostali spławieni Wisłą do Niepołomic z ostrzeżeniem, że następnym razem ich doczesne szczątki powędrują aż do Gdańska i dalej do morza. W tej sytuacji król podjął historyczną decyzję i przeniósł się wraz z dworem z Krakowa do Warszawy. I tak już pozostało.

Lajkonikowie byli także ludźmi dość zapobiegliwymi, którzy przy każdej okazji starali się zadbać o rodowy majątek. Pierwowzór (jak wskazują listy Sienkiewicza do wydawcy) Rzędziana, Iwo Lajkonik, w rzeczywistości ordynans porucznika husarskiego Zygmunta Zbierzchowskiego, podczas zwiadu w okolicach Lasu Wiedeńskiego dyskretnie wskazał swojemu dowódcy cel – bogate namioty Wielkiego Wezyra – a potem, już po szarży husarii, wziął udział w przejmowaniu ich zawartości. Zwrócić należy uwagę na niespotykaną skromność ordynansa; Iwo nie domagał się żadnych zaszczytów związanych z wiktorią wiedeńską, do której przecież tak walnie się przyczynił.

Nie był to ród szlachecki, raczej z korzeniami mieszczańsko-rzemieślniczymi. Jednak dzięki wspomnianej przed chwilą dbałości o dobra doczesne stopniowo się bogacił, dochodząc w XVIII w. do takiego statusu, że Jan Baptysta Lajkonik nawiązał bliską współpracę z hrabią Augustem Fryderykiem Moszyńskim, ekonomistą i zarządcą królewskiej mennicy. Niewątpliwie to właśnie znajomość z hrabią Moszyńskim pozwoliła Lajkonikowi poznać w loży masońskiej Cnotliwy Sarmata nowoprzyjętego brata Stanisława Augusta Poniatowskiego i zaprosić go 15 września 1768 na obiad. Król był tak zachwycony przyjęciem i inteligentną dyskusją, że wprowadził zwyczaj podobnych obiadów dla swoich najbliższych współpracowników, na pamiątkę dnia u Lajkoników nazwanych obiadami czwartkowymi.

W trudnym okresie zaborów część rodu Lajkoników pozostała na ziemiach polskich, ale prapradziad pana Ignacego, Aleksander, pod koniec XIX w. uznał, że ma dosyć i wyemigrował do Ameryki. Emigracja odbyła się stopniowo, z dłuższym postojem w Niemczech, a Aleksander – entuzjasta nowości technicznych – po drodze został pionierem sztuki fotograficznej, zakładając w heskim Wetzlarze małą fabryczką pod marką „Leiconic”. Nieco później Niemcy, którzy przejęli fabryczkę po wyjeździe Aleksandra do USA, skrócili trzysylabową nazwę do dwóch sylab i od tej pory nazwa ta brzmi „Leica”. Tymczasem Aleksander stał się założycielem amerykańskiej części rodziny. Imię Ignacy – charakterystyczne dla rodu – pojawiało się w tej gałęzi drzewa genealogicznego Lajkoników wiele razy, w tym w II połowie XX wieku, kiedy to jeden z awangardowych młodych Lajkoników został gwiazdą rocka. Oddajmy mu sprawiedliwość – po gwałtownej rozmowie z ojcem i groźbie wydziedziczenia zgodził się na zastąpienie rodowego nazwiska pseudonimem i skróceniem imienia Ignacy do Iggy.

Wróćmy jednak do Europy i do czasów nieco dawniejszych – w dwudziestoleciu międzywojennym prominentną osobistością sanacyjną był przedstawiciel odległej i zgermanizowanej części rodziny – generał Ley-Koenig, cesarsko-królewski sztabskapitan, potem legionista i bliski współpracownik Piłsudskiego, a także przyjaciel Bolesława Wieniawy. Otóż generał ze względu na pisownię swojego nazwiska omyłkowo został wzięty za członka delegacji niemieckiej podczas wizyty feldmarszałka Goeringa na polowaniu w Białowieży. Pomyłka miała doniosłe skutki; kilka słów feldmarszałka do generała pozwoliło skierować temu ostatniemu skierować prace polskiego zespołu zajmującego się maszyną szyfrującą Enigma w nowym kierunku. Jak się później okazało, słusznym.

W okresie PRL-u Lajkonikowie starali się siedzieć cicho i robić swoje. Jedyną szerzej znaną postacią w tym okresie był starszy kuzyn pana Ignacego, Roland. Prowadził on w Krakowie własną piekarnię, której sztandarowym produktem były słynne słone paluszki. Piekarnia z czasem rozrosła się do rozmiarów fabryki, na tyle dobrze prosperującej, że po 1989 roku zainteresowały się nią największe światowe koncerny z tej branży. Czy byłyby nią równie zainteresowane, gdyby ich szefowie wiedzieli, skąd wziął się pomysł na słone paluszki? A przecież wszyscy żyjący członkowie rodu Lajkoników wiedzą, że wziął się on z rodzinnych wspomnień małego Rolanda, kiedy to senior rodu, Roderyk, podczas obiadu zawsze solił zupę, odmierzając sól z solniczki na szczypty, a po posiłku wbrew konwenansom oblizując z błogą miną palce. Smacznego!

______

Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

37 komentarzy Retrospektywa: Saga rodu Lajkoników

  • Quackie

    Dzień dobry! Dzisiaj jeden z przyjemniejszych dla Autora odcinków. Autor uwielbia takie persyflaże i znajduje szczególne upodobanie w dostosowywaniu rzeczywistości do własnych pomysłów, bo przecież nie odwrotnie ; ) Oryginalna data publikacji – znów: prawie dokładnie 2 lata temu, 31 marca 2010.PS. Walka o publikację trwała ok. 30 minut : ((((

  • ~Incitaus

    Nu, persyflaż! A niby to czemu, przecie powszechnie wiadomo, że imię Ignacy według najbardziej rozpowszechnionej teorii wywodzi się od łacińskiego wyrazu ignis, oznaczającego “ogień”. Zachodzi jednak również podobieństwo między tym imieniem, a nazwą łacińskiego rodu Egnacjuszów (Egnatii). Istnieją też hipotezy o etruskim pochodzeniu Ignacego, że tylko na tej części miana naszego bohatera się skoncentruję, skoro nad drugą autor sam się wyzwierza!:) Jako ciekawostkę dodam, że w Polsce imię to jest po raz pierwszy poświadczone w XIV wieku, ale najpierw większą popularność zyskało na Rusi i wśród ludności prawosławnej, co może dobitnie świadczyć o niejakiej ruskiej krwie domieszce w żyłach tej jakże sympatycznej przez to postaci! Lekko wprawdzie zgrzyta w uszach moich informacja, iż popularność imię to w Polsce zdobyło dopiero z przybyciem jezuitów, czczących swojego założyciela, Ignacego Loyolę. aliści odrobina gorzkiej prawdy jako i sól gorzka jedynie przeczyścić może. Atmosferę, oczywiście..

  • ~Incitaus

    Nu, persyflaż! A niby to czemu, przecie powszechnie wiadomo, że imię Ignacy według najbardziej rozpowszechnionej teorii wywodzi się od łacińskiego wyrazu ignis, oznaczającego “ogień”. Zachodzi jednak również podobieństwo między tym imieniem, a nazwą łacińskiego rodu Egnacjuszów (Egnatii). Istnieją też hipotezy o etruskim pochodzeniu Ignacego, że tylko na tej części miana naszego bohatera się skoncentruję, skoro nad drugą autor sam się wyzwierza!:) Jako ciekawostkę dodam, że w Polsce imię to jest po raz pierwszy poświadczone w XIV wieku, ale najpierw większą popularność zyskało na Rusi i wśród ludności prawosławnej, co może dobitnie świadczyć o niejakiej ruskiej krwie domieszce w żyłach tej jakże sympatycznej przez to postaci! Lekko wprawdzie zgrzyta w uszach moich informacja, iż popularność imię to w Polsce zdobyło dopiero z przybyciem jezuitów, czczących swojego założyciela, Ignacego Loyolę. aliści odrobina gorzkiej prawdy jako i sól gorzka jedynie przeczyścić może. Atmosferę, oczywiście..

    • ~Incitaus

      PS Mógł się Pa Muszalski od pewnego wodza Samnitów zwanego Musca wyprowadzać, to i ja Pana Ignacego od Etrusków mogę, a co!!

  • ~all_a

    Świetne, po prostu świetne Mistrzu Q :))) Dwa razy pozwoliłam sobie przeczytać. Smakując.. Koperek ruszył, tylko dlaczego stara (!) Joanna od Aniołów była gospodynią poganiającą.. Mikołaja do roboty??:))))Nooo i ten Stańczyk:))))

    • Quackie

      Ach, w sprawie gospodyni Joanny skojarzył mi się gospodarz (!) domu z ul. Alternatywy 4 z matką Joanną Iwaszkiewicza i Kawalerowicza ; )

  • ~all_a

    Jeno mi zazgrzytał; P.W. Cóż.. musiałam przełknąć:))))

  • ~all_a

    Roderyk, oczywiście, nie używał soli drogowej oblizując paluszki, prawda?? :)))) Bardzo lubię ogryzać kryształki soli z paluszków:)))

    • quackie@onet.pl

      Ależ skąd sól drogowa! W Krakowie, mając pod bokiem Bochnię i Wieliczkę, nie trzeba było sięgać do tak desperackich środków! : )Ja też tak robiłem z solą z paluszków.PS. Niestety znów zaczyna się taniec od “Lista postów jest pusta” do “blog o takim tytule nie istnieje”. : (

  • ~all_a

    :))) i nareszcie wiem dlaczego przeniesiono stolicę :))))!Już milczę!!! Życząc dobrej nocy:))))

  • ~Incitaus

    Dobranoc:)))Przepraszamy, wystąpił błąd …Twojemu blogowi na pewno nic nie jest. Spróbuj za chwilę.Opis błędu: b(-102)

    • ~Quackie

      Dobranoc, Mistrzu Incitatusie! Po prawdzie u mnie to samo : (((PS. Tymczasem w Miami Novak Djoković wygrał z Andym Murrayem finał turnieju panów, 6-1, 7-6 (7-4).

      • ~pan.

        Miło było posłuchać komentarza Tomaszewskiego. Ileż to on ma już lat?

      • ~pan.

        Miło było posłuchać komentarza Tomaszewskiego. Ileż to on ma już lat?

        • ~Quackie

          Ja oglądałem w necie, w mojej kablówce żaden kanał tego nie transmitował. Ale Tomaszewski z synem (“debel Tomaszewskich ;)” jak mawiają) faktycznie doskonale komentuje, z klasą i – mimo wieku – dykcją przedwojenną, rzekłbym : )

  • ~pan.

    Ale się Waść rozpisałeś nt. historii. Miałem nadzieję, że przynajmniej do Jerozolimy zawrócisz i trochę dalsze dzieje rodziny wywiedziesz.

  • Quackie

    Dobranoc Państwu, którym udało się dzisiaj dotrzeć na Wyspę. Niestety zachowanie Onetu przekracza wszelkie granice przyzwoitości.

  • ~Jasmine

    O jejciu!! W szoku żem jest nieustającym! Moja pamięć ponownie sprawiła mi figla. Zapewne dlatego, żebym na świeżo Twoim tekstem Mistrzu zachwycić się mogła.:))) Perełek w nim mnóstwo. Przyznaję, że śmiać w głos zaczęłam się dopiero przy…” Wiele z dowcipów, opowiadanych przez Dymitra przy wspólnym stole zostało zapamiętanych dzięki szwagrowi Dymitra, Stanisławowi. Z jego niepublikowanych pamiętników wiadomo.” Z nieopublikowanych, nie tylko pamiętników, wiele powtórzyć bym mogla, ale nic nie przebije Twojego historycznego tekstu, Quackie.:)))

  • ~Jasmine

    O!! Przedarło się nareszcie przez onetowskie zasieki i ukazało się. :)))Skorzystam z okazji i życzę Dobrej nocy.:)))Jako PS dodam przypominając, że na jutro mam gotowca, nad którym się trochę napracowałam.:))) Czy da się on opublikować popołudniową porą? Nie mam pojęcia.:(( W razie gdyby, nie krępcie się, nie czekajcie, publikujcie swoje. JEŚLI ukaże się poniewczasie, wykasuję.:)))Przeżywam jak źrebak podorywkę.:))));)

    • ~Jasmine

      Widzę, że jestem sama na Wyspie.:((Mam nadzieję, że Wiedźminka zapali lampkę, bardzo potrzebną w tę noc. Wietrzysko zamierza wywalić mi okno. Współczuję wszystkim którzy nie mogą być teraz w domu.Raz jeszcze Dobranoc Kochani i do jutra.:))):*

    • ~wiedźma

      Sądzę Jaśminko, że popołudniowa pora będzie w sam raz :))))

  • ~wiedźma

    Smaczne było istotnie :))))) Zapalam lampkę na tę wietrzną i deszczową noc, żeby coś nam rozjaśniało sny :))))

  • ~all_a

    Dzień dobry:))) Ruszać się ruszać … do roboty:)))) Pobudka!! Noo co.. ja sama mam zasuwać?? Joanna od Aniołów..:))))

  • ~all_a

    Rumaku… Cię pozdrawiam..:))))PS Onet już świruje, albo w ogóle nie przestał:(

    • ~Incitaus

      Dzień dobry, Madame:)) W dzień smutno-ponury, że aż wyć się chce!:( Onet uczy mnie dziś cierpliwości tak jak jeszcze nikt mnie, nawet pasem, nie uczył!:((

  • stan_zwyczajny

    Dzień dobry. Na ten przedświąteczny tydzień nawet mnie udało się zjechać do stałego miejsca zakwaterowania. Tak więc uroczyście zapraszam na espresso i mentoska:)))))

  • ~Incitaus

    Dzień dobry:))) Mili moi, czy Wam też Onet nawet na swojej głównej stronie kota dostaje?? Mnie nie otwiera artykułów w dziale wiadomości, na pocztę lazł pół godziny, na madagaskar 10 (słownie: dziesięć) minut!. Czyżby wedle mojej przepowiedni zdychał już na amen?? Trzeba będzie chyba zacząć trociczki palić, bo nam to truchło jeszcze ciut ciut a cuchnąć pocznie!!:((

  • Quackie

    Dzień dobry! Poniedziałek – praca. Wtorek – praca. Środa – się zobaczy, czy też praca…

  • Jasmine

    Dzień.:)))Uprzejmie informuję, że z główną onetu problemów, jak na razie, nie mam. Za to z Wyspą to i owszem. Udało mi się zalogować. Pewnie teraz się dowiem, że… Wiadomo co od dawna.

Leave a Reply to ~all_a Cancel reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>