Marian, ochroniarz z branży wielowymiarowej powolnym krokiem schodził do dyżurki. Miał już dość tej roboty! Apartamentowiec niby nie był duży – ledwie 200 różnej wielkości mieszkań – ale zmienność i różnorodność klientów była doprawdy nieznośna! Nawet nie chciał myśleć, co by było gdyby miał do dyspozycji tylko możliwości zwykłego, ziemskiego portiera. Miał na zmianie jednego takiego i nie mógł się nadziwić jego tępocie. Oczywiście gość się uważał za orła intelektu – boki można było zrywać, słuchając jak zgromadzonym wokół niego podobnym mu prostym Ziemianom oferuje prostackie rozwiązania najbardziej skomplikowanych problemów, zauważalnych na jego poziomie. Zdobywał w ten sposób niemały posłuch, nawet podobno miał niezłą pozycję w lokalnych oddziałach jakiejś partii… Marian nie śledził tego – przez moment zabawne, na dłuższą metę teksty kolegi nudziły go niemożebnie.
Rzecz jasna, tacy jak ów „polityk” nie mieli pojęcia, co się na obiekcie naprawdę dzieje, kim są nawet stali bywalcy – jeden ze strażników stracił trzy palce, usiłując wślizgnąć się w portal za Denebianinem, przytrzymać drzwi chciał, idiota! – oczywiście wyleciał z roboty za „nieprzestrzeganie przepisów BHP przy korzystaniu z windy”. Zaś jego palce do dziś czekają w Centralnym Biurze Rzeczy Znalezionych na Denebie.
Ale nie to było problemem, uprzykrzającym życie Mariana. Wściekał się na siebie – na własną głupotę, która doprowadziła go tutaj, do nudy w dyżurce, urozmaiconej jedynie koniecznością obsługiwania nadętych bufonów przybywających z innych światów, którym się wydawało iż z samego tytułu przybycia są uprawnieni do traktowania go z góry, zwracania się po imieniu bez pytania o zgodę, wreszcie do wymyślania najdziwniejszych zachciewajek. I, niezależnie od świata z którego przybywali, najczęściej chętni do naciągania systemu – co na ogół wychodziło na koszt strażnika…
A tak było dobrze kiedyś… Wtedy, kiedy jeszcze nie używał tutejszego imienia (Marian – fuj, co za pomysł!), tylko nadanego mu przez stwórcę imienia właściwego: Stupido, i jako początkujący anioł stróż pierwszego stopnia opiekował się jednym, głupowatym ale dobrodusznym ziemianinem. I co go, cholera, wtedy podkusiło! Fakt, też bywało nudno, ale przynajmniej nikt nim nie pomiatał jak teraz. Jeden głupi, młodzieńczy wybryk – a skończyło się długotrwałą kuracją (obitych skrzydeł nie udało się uratować!), a potem surowym wyrokiem 256 lat służby zastępczej w tej cholernej dyżurce. Że niewiele? Tylko 256? Dajcie spokój! To są tutejsze lata…
Splecione są różne światy, splecione są też losy naszych bohaterów!
Witaj Ukratku 1 Dobrze jest zerknąć w inne światy
A Stupidyn miał rzeczywiście pecha, tak wpaść na przystojną brunetkę 
Odświeżyłam sobie wcześniejsze opowiadanka 🙂
A swoją drogą szkoda, że Izis już do nas nie zagląda…
To prawda ! Ma swój udział w dziejach Wyspy i bardzo dobrze pamiętam Jej „Ćmę „…
Chciałem nieśmiało zauważyć, że w tych 256 latach 64 lata były przestępne:-). Nieźle, Marian – Stupido nadaje się do tej roboty. Najgorzej jest z tą moją akcją dla zakapturzonych. Czekają i się nudzą. Jakieś głupoty zaczynają im chodzić po głowie:-)
No właśnie! Tym gorzej dla skazańca!
Fajrant i piątek. Nader miła sprawa.
Opowiadanko pyszne, od razu mi się skojarzył szatniarz z opowiadania Lema o profesorze Dońdzie, który pracował w ministerstwie i w odróżnieniu od mianowanych i odwoływanych urzędników był nieusuwalny. Z tym że Marian to już nie szatniarz, to już – nie bójmy się tego słowa – konsjerż!
Dzień dobry
Gratulacje dla autora
Zwłaszcza wątek ze „zwykłym ziemskim portierem” ubawił mnie niemożebnie. Może ze względu na obecną sytuację polityczną. 😉
Powtórzę za Böllem: wszelkie podobieństwo (…) jest niezamierzone, ale nieuniknione…
Inny świat…Tamten świat … Drugi i trzeci świat …. i wreszcie Wszechświat – przeogromny , a istota ludzka , ze swoją współczesną inteligencją, odkrywającą tajemnice swojej osobowości niemalże do pojedynczego atomu ,nie jest cudownym światem ? ….. Mamy różne nośniki zapisujące upływający czas : papirus, papier , taśma magnetyczna , twardy dysk i ludzką pamięć . Zapisane na trwałe , w kolorze , często kilkadziesiąt lat własnego życia , jest wspaniałym darem , który pozwala nam na wracanie do lat młodości , do przeżyć emocjonalnych i wreszcie do wspomnień o bliskich nam koleżankach i kolegach . Nasza pamięć , na jakich nośnikach jest zapisana ? Powoli dowiadujemy się , ale to jeszcze nie ostatnie słowo….
Ważne słowa, Maksiu. Bo mimo wszystko pamięć bez wspomagania techniką jest ulotna. ” Co nam zostało z tych lat”… tak mi się pomyslało po obejrzeniu filmu o Wałęsie.
Jest ulotna , ale to nasze , szare komórki wymyśliły różne sposoby utrwalania pamięci i można tylko podziwiać , że w naszej głowie , czysta chemia dokonuje rejestracji wszystkiego co dzieje się wokół nas . To jest po prostu wspaniały świat ….
Zadziwiający jak dobrze sie zastanowić ! Witaj Maksiu
Mówisz?
Byłem, przeczytałem. Może nie będzie tak źle? Przecież wynika, że jasno wyartykułowałaś, co Kuba umie, a czego nie przeskoczy. To myślisz, że nic to nie da?
Przez jedną, maluteńką, maciupeńką chwileczkę pomyślałem, że może powinniście się stawić na tę komisję w łachmanach i labidzeniem, ale przecież z Kubą by to nie przeszło.
Spoko Jo, to przecież musi dotrzeć do tych uczonych głów! Ja nie tracę wiary ! I będę trzymała kciuki przez te dwa tygodnie.
Kuba powinien iść SAM.
I zasadniczo idzie. Oni z nim się nie mogą dogadać. To przepytują rodzica. I nadal wystawiają papier, że nie wymaga stałej opieki.
My się odwołujemy. Oni odrzucają.
To jest standard proszę państwa.
Procedurę wyczerpuje odwołanie do sądu i to będziemy robić za 2 tygodnie.
Sąd na ogół uznaje odwołanie bo ma obowiązek powołać biegłego psychiatrę zajmującego się AUTYZMEM a nie np lekarza ogólnego czy ortopedę.
To znaczy wiadomo, że nie sam w ogóle. Skoro nie jest samodzielny. Ale sam wchodzi na komisję. Komisja guzik może się z nim dogadać, więc prosi opiekuna. Itd
Nie rozumiem tego, co się dzieje między „przepytują rodzica” a „I nadal wystawiają papier, że nie wymaga stałej opieki”. Jeżeli z przepytywania wynika, że WYMAGA?
Pocieszę Cię mówiąc że nikt tego nie rozumie?
Madre twierdzi że chodzi o przeciwdziałanie bezrobociu urzędników.
Uu, to biurokracja już tak się rozrosła, że jest znaczącym elektoratem?
Witaj Jo ! To jest coś, co się im nie mieści w szablonie – taki inteligentny i taki niesamodzielny ?
Uczyć im się nie chce i myśleć tez nie.
Dzień dobry
Opowiadanie świetne
Przeczytałam jednym tchem
Przy okazji, z rozpędu, przejrzałam odnośniki…
Czytając przypominałam je sobie… cudne!!! 
Po pracy zajrzałam na Wyspę, a tu takie rarytasy
Dzień dobry. Sobota zrobiła się nieco biegająca, ale może do wczesnego popołudnia zdążę zrobić wszystko, co na liście, a wtedy już pobędę na Wyspie.
Witajcie!
Szara sobota rozpoczęta… zakupy zrobione, śniadanie zjedzone, może nie zasnę do kawy?
Ha, zakupy zrobione (jedne), zaraz ciąg dalszy biegania.
No to wygląda, że biegania dosyć na dziś. Teraz już tylko stacjonarnie.
Witam ogólnie !
Zakupy zrobione, spacer zaliczony, potrawka gotowa i zaraz spadną na mnie moje ulubione dziecięta.

Senator powiadał, że król Herod wielkim królem był.
A kto inny mówi, że dwa razy sie cieszy, gdy przychodzą wnuki : raz – bo przyszły, drugi – bo już idą do domu
To chyba jeszcze przede mną. Chociaż bratanków mam w sam akurat w tym wieku, i dzieci nieco dalszych krewnych też.
Dzień dobry
Zima!!! Tylko śnieg raczej nie poleży, bo za ciepło
Ale chyba wolę śnieg niż deszcz. Jakoś taki przyjemniejszy 
Pada od wczoraj… biało wszędzie
Paradoksalnie wydaje się cieplejszy od mokrych chodników czy błota 😉
Zalało wszystkich czy co?

Czy tylko nie widzę nowych komentarzy?
Ale mam zawieję za oknem!!! Nie tylko gęsta ściana padającego śniegu, ale jeszcze wiatr nim kręci na wszystkie strony i boki!!! Aż strach wychodzić z domu
Nie daj się!
Nie tylko się nie dam, ale jeszcze wybieram się na zakupy
Mąż wrócił już z pracy, to będzie można jechać. I dziś nawet z chęcią, bo muszę kupić ziarno ptaszkom

Witaj Mirelko
zanim dotarłam do ziarna dla ptaszków – zdążyłam się zdumieć, że wybierasz się z chęcią na zakupy !
Szybko się dziwisz, Wiedźminko

Miałem jednak sporo pracy, więc jakoś niesporo mi szło zaglądanie na Wyspę.
A ja zaglądałem jednym okiem – i widziałem cisze… 😉
Ja to zmierzam w kierunku użeczka 😉 bom strrasznie zmęczona.
Spokojnej.
Chyba?
Wygodnego oża!
Dzień dobry wieczór. Sobota przy końcowi, zabiegana. Zakupy nie zrobione ale zrobione (przez internet).
Anegdotka z dzisiaj. Autentyczna.
Miejsce akcji: sklep z dywanami i wykładzinami
Uczestnicy akcji: klientka (K) lat 50 z chyba córką, ekspedientka (E) lat 50, pomocnik ekspedientki Krzyś lat 25.
K – ..to my bierzemy ten dywan, tylko jest sprawa transportu, bo my tu przyjechaliśmy własnym samochodem i chcemy wzią(ś)ć ten dywan do auta. Zmieści się???
E – a jaki to samochód??
K – Chevrolet
E – To taki jeep?
K – Nie.
E – Krzysiu!!! (Krzyś po drugiej stronie sklepu ok 20m). Krzysiu bo panie chcą dywan zabrać do swojego auta!!! Zmieści im się??
Krzyś – A jaki samochód??!!
E – Chevrolet ale nie Jeep.
Krzyś – A to się zmieści!!!
E – Zapraszam Panie do kasy…
Och. A jak to jest Chevrolet Spark? (bywszy Matiz).
Z tego typu rozmówek, kiedyś w OBI słyszałem też przednią (i chyba cytowaną na Wyspie):
Chłopak w kasie (na oko może 25+): Adres do faktury poproszę.
Pani klientka: Władysława IV 25…
C: Zaraz, zaraz, to cztery czy dwadzieścia pięć?
P: Władysława CZWARTEGO, rzymskimi cyframi.
C: Noo, proszę pani, rzymskich cyfr na tej klawiaturze to ja nie mam!
P: Ależ ma pan, ma. [po czym wyciąga dłoń i naciska I oraz V]
Teraz jakby powiedział, że reszta arabskimi to antyterroryści by przyjechali:-)
Taa, a jakby zapytała, czy na pewno jest homo sapiens, toby się obraził, albo i się odwinął…
Fachowa obsługa w sklepie to był jeden z celów zmiany ustroju!
Obsługa była bardzo fachowa – sprzedała dywan!
Swoją drogą pamiętacie może skecz Jacka Fedorowicza o smutnej doli sklepowych po zmianie ustroju? Leciało to jakoś tak:
…dawniej, jak wchodził klient, to ona tylko oczy znad książki podnosiła, rzucała krótkie: „Nie ma!” – i mogła wracać do lektury. A teraz? Nawet śniadania nie ma kiedy zjeść, o książce to nie ma co mówić. I gupia rośnie!
A nie pamiętam, ale dzieła Mistrza Jacka „W zasadzie tak” i „W zasadzie ciąg dalszy” swego czasu pochłaniałem od deski do deski. Tam też sporo było o właściwym postępowaniu z wadzą i obsugą.
Ponieważ sobota była bardzo, bardzo pracowita, odmeldowuję się, proszę Państwa.
Dobranoc.
Jak pisałam wcześniej, śnieg walił u nas pół dnia i zrobiło się na dobre biało. Zima przyszła niespodziewanie. W nocy ma być -12C, czyli na prawdę zimno. Jutro już tylko -3C, a do czwartku (czyli do Thanksgiving Day) ma urosnąć do +14C. Czyli jak w marcu, według przysłowia
Zwariować można z taką pogodą.
Znowu mi te obrazki wyszły ogromne, ale mam nadzieję, że jakaś dobra dusza je zmniejszy

Dziękuję Dobremu Duszkowi za pomoc

Dzień dobry

Odrobiłam wszelkie zaległości w czytaniu i oglądaniu. Mam nadzieję, że już będę na bieżąco 😀
PS A tera idę suszyć głowę
To chyba i ja pójdę umyć swoją głowę, a potem też będę suszyć

Suszyć głowę ? Wszak to synonim namolności w jakiejś sprawie , mający kiepskie konotacje . Wyczytałem w wiarygodnym , katolickim kalendarzu , że 22 listopada jest świętem Cecylii i myślę , że ta zacna Dama była naprawdę święta . Z dostępnych informacji wynika , że Skowronek z Madagaskaru , to też Cecylia . Nie widzę zatem żadnych powodów , aby Szanownej Pani Cecylii , nie złożyć okazjonalnych życzeń .Wszelkiej pomyślności zatem (każda okazja jest dobra )i dużo humoru ( bez suszenia głowy ) + kwiatek
Stooooolaaaaat stooooolaaaat i spełnienia marzeń!

Dołączam się do życzeń 🙂 Skowroneczku kochany dużo zdrówka i samych słonecznych dni w sercu i za oknem

Suszy głowę już ponad siedem godzin . Może udało by się sprawdzić , czy suszarkę nie trafił szlag i trzeba interweniować !!!
A trza było wsiąść w chyże autko i sprawdzić!!

Dzień dobry
A więc i ja się dołączę z życzeniami.
Wszelakiej pomyślności życzę oraz zdrowia co by nigdy go nie zbrakło . niech się darzy Szanownej Solenizantce.
A i toast należny wzniosę, STO LAT po trzykroć

Skowroneczku kochany!!! Sto lat w jak najlepszej kondycji!!! Tak zdrowotnej jak i finansowej

!!!!!!
Dzień dobry. Przede mną ostatnia część dobrego uczynku, czyli idziemy z chłopakami do kina. Oboma! I nic więcej nie powiem, żebt nie zapeszyć.
Dzień dobry. Niedziela już miejmy nadzieję na względnym luzie.
Witajcie!
Widzę, że zapanowała epidemia umywania głów w chłodny niedzielny poranek…
O, może też bym? Tym bardziej, że w moim przypadku to trwa ledwie chwilkę?
Dzień dobry

Zima!!!
W Gdyni raczej plucha, ale wieczorem/ w nocy ma już być minusowa temperatura, więc pewnie zaraz też będzie. Inna sprawa, czy ze śniegiem, czy tylko z mrozem.
A, no i dzień dobry of course.
Dobry wieczór ! Stosując się do życzeń Solenizantki nie zrobiłam odpowiednio wystrzałoweego wejścia/wycieraczki i, jak widać, kochani Wyspiarze zadbali o kwiaty i życzenia ! No i słuchaj tu Solenizantki.
Nie słuchać! Następną razą trzasnąć wycieraczkę!
Abo wycieraczką
To później

Bardzo lubiłam pani Moniki dowcipne teksty o poprawnej polszczyźnie, które zamieszczała w naszym Kurierze. Książki mieściły się w kategorii czytadełek dla pań, ale nie miały nic wspólnego z Harlequinami.
Anielskich skrzydeł pani Moniko w tych zaświatach.
Solenizantka, świętując z dala od komputera, upoważniła mnie do serdecznego podziękowania wszystkim winszującym i spełniania toastów, jako i ona czyni!

No to zdrowie Solenizantki po raz pierwszy!!!

Jak zwykle niechaj Ci zagrzmią Chóry Cecyliańskie i rozgrzeją serce i duszę w chłodny listopadowy dzionek :)))
A ja wracam, a tu impreza. Najlepszego solenizantce!
Dziękuję baardzo za wszystkie szczere życzenia, Kochani
zdrowie wypijam 
Niech się spełnią!!
Ściskam wszystkich radośnie i za Sz.Państwa
Miszczu Q – znowu coś tam dopisałam na priv. Ale MAŁO.

Zara lecę paczeć.
D o b r e j n o c y!!
I do poniedziałku
Pa, pa!
Dzieńdoberek!
Dzieńdoberek, Pani Jo
Noc spokojnie minęła??
Spoko spoko!

A za chwilę wszyscy sobie pójdą do pracy i do szkoły i na pięć godzin zapanuje cisza…
Ooo coś jeszcze zostało na śniadanko!
Dzień dobry. I śliski o poranku. Witam poniedziałkowo.
Witajcie!
Niby poniedziałek, a dzień jak co dzień…
DzińDybry:)) Witam słonecznie i błękitnym niebem, po Cecyliańsku :))
Dzień dobry, też zaspałem, ale dzisiaj mogę sobie na to pozwolić.
Dzień dobry 🙂 Często zdarza się , że nasz sprzęt AGD staje okoniem i nie chce z właścicielem współpracować . Wróciłem kiedyś do domu wieczorem , zmachany robotą jak nasz sympatyczny Kolega , a tu małżonka , prawie z wałkiem , bo nie działa lodówka …. Obejrzałem gadzinę , zajrzałem do środka , faktyczne już kapało z zamrażalnika .Co robić ? Problem leninowski ….Sytuacja dramatyczna i ze złości na pózną porę , w desperacji wyciągnąłem z szuflady młotek i przywaliłem w silnik sprężarki .I co ? Lodówka ruszyła z kopyta i mimo upływu lat ,do dzisiaj mrozi na Mazurach ,tak jak by obawiała się , że dostanie jeszcze raz . Szkoda takiego ” gada ” oddać na złom
No, były takie maszyny, produkcji radzieckiej albo polskiej, które reagowały tylko na zdecydowane działania. Przypomina mi to pierwsze opowiadanie z cyklu o kosmicznym lekarzu, kiedy to główny bohater musiał opiekować się dzieckiem obcych o pancernej skórze, dla którego pieszczotą było właśnie opukiwanie młotkiem, czy innym ciężkim narzędziem.
Rozmawiałem z osobą , aktualnie zajmującą się sprzętem AGD , która twierdzi , że większość produkowanego sprzętu , ma świadomie wprowadzony limit czasowy , po którym sprzęt nie nadaje się do naprawy , ze względu na koszty . Warto o tym wiedzieć …
A skoro o komputerach… Jakie macie zdanie, ci co się znają, bo ja to tak nie za bardzo… – na temat laptopo-tabletu? Bo szukam czegoś małego gabarytowo i widziałam takie cuś w sklepach. Że niby laptop, ale ma odczepiany ekran i po odczepieniu służy to za tablet. I się zastanawiam, czy to w ogóle ma sens, czy to tylko kolejna nowość, która nie działa dobrze (tak naprawdę) ani jako laptop, ani jako tablet…
Zacząć trzeba od zdefiniowania własnych potrzeb. Czy potrzebujesz komputera, do jakich funkcji wystarczy ci tablet itd. Znam osoby, które na zasadzie mody zakupiły laptop, po czym okazało się że obok musi stanąć duży monitor, normalna klawiatura i mysz – co w efekcie sprawiło, że zamiast oczekiwanej oszczędności miejsca mają więcej splątanych kabli na biurku… Oczywiście można dokupić masę akcesoriów bezprzewodowych, ale zakładając to trzeba niestety od razu liczyć ich koszty, no i problem ładowania akumulatorów w każdym z gadżetów z osobna…
Klawiatura ekranowa jest świetnym rozwiązaniem dla napisania SMS-a, ale redagowanie tekstu na niej to masochizm. Małe ekrany są wygodne niestety tylko do noszenia.
Ciekawym wyjściem oszczędzającym przestrzeń są komputery All-in-one, tzn. mieszczące się w całości w jednej obudowie za ekranem, widziałem takie rozwiązania Lenovo i HP. Zaletą jest minimum kabli przy normalnych rozmiarach urządzeń we-wy; mogą mieć też aktywne ekrany jak tablet; wymagają jednak zasilania z sieci i są trudne do rozbudowy (tylko kto teraz rozbudowuje swój komputer?).
Dopiero po określeniu potrzeb należy określić możliwy pułap ceny, a potem z bólem dopasowywać jedno do drugiego.
Smartfon i dobry komputer na biurku może się okazać lepszym wyjściem od laptopo-tableto-netbooka…
Ooo Mistrzu, no właśnie teraz przeczytałam. Muszę mieć coś niewielkiego, lekkiego, mobilnego, z klawiaturą, do pisania (no wiesz, nadzieja umiera ostatnia – ale nawet wpisy blogowe łatwiej mi na klawiaturze), z tymi całymi bebechami komputerowymi, ale małe, nie musi mieć napędu, ale własny modem już tak, bo zakładam korzystanie naawsi albo i zagranicą. Ale żebym se mogła do torby wrzucić (z szacunkiem, rzecz jasna) i żeby mi ręka z tą torbą nie odpadła…
I mysza – tak, absolutnie mysza.
Właściwie to tablet mogłabym synu oddać… Bo ja z niego prawie nie korzystam. Ot – w szpitalu, albo podczas podróży, no ale teraz wszędzie terroryści, to nie będę nosa z ojczyzny wychylać…
Co do kasy – well, w sierpniu kończy mi się szczodrość państwa dla matki autyzmu, więc postanowiłam zaszaleć i ile trzeba będzie, to zapłacę…
W granicach rozsądku, bo ja nie potrzebuję jakiegoś specjalistycznego oprogramowania.
To co? Da radę z tym fiolecikiem?
„Poszukujesz komputera przenośnego, który nadąży za Twoim intensywnym trybem życia?”
UMARŁAM
Bohater Pratchetta, Rincewind, miał kuferek który nadążał za jego intensywnym trybem życia – na dwóch rzędach nóżek…
To przy mnie umarłby z nudów chyba.
O ile pamiętam, kufer (zwany Bagażem) miał również funkcje obronną – kto weń wpadł, to już nie wyszedł, a jeżeli już, to rzadko.
Dzień dobry
Na komputerach znam się jak świnia na akrobacji i w zasadzie, gdyby nie moi chłopcy, to pewnie nawet włączyć bym nie umiała 

Poczytałam Was i tylko połowę zrozumiałam z tych technicznych cudeniek
Przez wiele lat używałam laptopa, ale miał za małą pamięć do tych moich zdjęć (a szczególnie do zdjęć małżonka, bo są ogromne). Żeby mi zrobić przyjemność, małżonek zbudował mi komputer z jakąś wielką pojemnością. Syn to jakoś połączył programowo (chociaż nie wiem jak się to nazywa fachowo) i teraz mam koło biurka wielkie pudło. Mam też monitor, bezprzewodową klawiaturę i bezprzewodową myszkę… Monitor jest normalnie na prund, ale klawiaturę muszę co jakiś czas podłączyć do ładowania. W myszce po prostu wymieniam baterie… Laptopa już nie używam i leży na półce…
A co do sprzętu AGD… Wiele lat temu, gdy miałam tylko córkę (czyli ponad 30 lat temu), miałam maszynę dziewiarską. Robótki na drutach zawsze przyprawiały mnie o chorobę nerwową. To mozolne dzióbanie…
Maszyna była prosta. Jedna szyna z ząbkami i metalowymi drucikami. Najgorzej było założyć pierwszy rządek, a potem wystarczyło przekładać nitkę i specjalnym suwakiem przejeżdżać. Kombinezonik dla córki zrobiłam w jeden dzień (kilka godzin), łącznie z wszyciem zamka. Wzory wyrabiało się łatwo, prosto i przyjemnie… Ale kiedyś coś się zacięło i suwak nie chciał iść. Coś mi się „odpięło” i zamiast spokojnie wrócić suwakiem do początku, odplątując wszystko po drodze, starałam się na siłę go przepchać
Nie dałam rady, to postawiłam maszynę w pion i potraktowałam nogą. Wyłamałam kilka ząbków… rzuciłam to w pierony wkurzona na maksa
Po kilku dniach, gdy emocje opadły, ząbek po ząbku jakoś odplątałam to wszystko i zdjęłam robótkę. Kilku wyłamanych ząbków nie byłam w stanie naprawić… Pojechaliśmy do punktu napraw. Facet, który obejrzał maszynę popatrzył na nas dziwnie. Zapytał, czy ktoś to siekierą rąbał?!!! Małżonek stwierdził z uśmiechem, że nie, to tylko jego żona użyła swojej nogi. Mechanik popatrzył na niego współczująco… Toż małżonka nie kopię!!!!

W niedzielę, tak jak pisałam byliśmy na zakupach
Straciłam rachubę ile tych sklepów było… dopiero na końcu pojechaliśmy po ziarenka dla ptaszków. Zwykle jeździłam dalej, ale byłam już zmęczona tym łażeniem między półkami i chciałam do domu
No i przeżyłam szok. Nad workami z ziarnem latały całe tabuny moli!!! Jeszcze tylu na raz nie widziałam
To nie są te mole, które wcinają ubranka, ale te „spożywcze”. Gdy małżonek ruszył jeden z worków, otoczyła nas chmura z tych szkodników
Mimo wszystko kupiliśmy to ziarno. Nie trzymam go w domu, tylko w składziku, na podwórku. Także nie mają szans na rozpanoszenie się w naszym domu, a doszłam do wniosku, że ptaszki będą miały bardziej urozmaiconą dietę
Nawet jak te owady popadają z zimna, to i tak posłużą jako pokarm. A poza tym, nie chciało mi się jechać dalej, do innego sklepu. Chyba jednak za leniwa jestem
Małżonek nie chciał nawet przejść przez dom z tymi workami. Poszedł od tyłu. Bał się, że jakieś paskudztwo w domu uroni i będziemy musieli powywalać wszystkie nasze zapasy żywnościowe
I tak sobie myślę, że jeśli ktoś trzyma ziarno w domu, to będzie miał problem… Wszelakie kasze, płatki, chrupki śniadaniowe, czy makarony będą do wyrzucenia… to paskudztwo rozprzestrzenia się bardzo szybko i potrafi przegryźć się nawet przez foliowe opakowanie. Może komuś to nie przeszkadza, ale ja nie wyobrażam sobie, żeby jeść cokolwiek z jakimiś zwierzakami. I co z tego, że będą ugotowane?!!! 
O matko… Koszmar!
Strasznie długi ten wątek… nogi bolą od biegania. Czy ktoś byłby łaskaw zmienić wycieraczkę?
Miłego wtorkowania życzę
Ale się wybyczę!!! 
U mnie jeszcze tylko wtorek i środa i aż cztery dni wolne!!!
Co to – nikogo jeszcze nie ma? Nie dotarli z powodu zimy? No to dzień dobry zimowo:-)