« Harcownicy słoty List Jana Sobieskiego do Marysieńki »

Refleksje i skrucha

Marian, ochroniarz z branży wielowymiarowej powolnym krokiem schodził do dyżurki. Miał już dość tej roboty! Apartamentowiec niby nie był duży – ledwie 200 różnej wielkości mieszkań – ale zmienność i różnorodność klientów była doprawdy nieznośna! Nawet nie chciał myśleć, co by było gdyby miał do dyspozycji tylko możliwości zwykłego, ziemskiego portiera. Miał na zmianie jednego takiego i nie mógł się nadziwić jego tępocie. Oczywiście gość się uważał za orła intelektu – boki można było zrywać, słuchając jak zgromadzonym wokół niego podobnym mu prostym Ziemianom oferuje prostackie rozwiązania najbardziej skomplikowanych problemów, zauważalnych na jego poziomie. Zdobywał w ten sposób niemały posłuch, nawet podobno miał niezłą pozycję w lokalnych oddziałach jakiejś partii… Marian nie śledził tego – przez moment zabawne, na dłuższą metę teksty kolegi nudziły go niemożebnie.

Rzecz jasna, tacy jak ów „polityk” nie mieli pojęcia, co się na obiekcie naprawdę dzieje, kim są nawet stali bywalcy – jeden ze strażników stracił trzy palce, usiłując wślizgnąć się w portal za Denebianinem, przytrzymać drzwi chciał, idiota! – oczywiście wyleciał z roboty za „nieprzestrzeganie przepisów BHP przy korzystaniu z windy”. Zaś jego palce do dziś czekają w Centralnym Biurze Rzeczy Znalezionych na Denebie.

Ale nie to było problemem, uprzykrzającym życie Mariana. Wściekał się na siebie – na własną głupotę, która doprowadziła go tutaj, do nudy w dyżurce, urozmaiconej jedynie koniecznością obsługiwania nadętych bufonów przybywających z innych światów, którym się wydawało iż z samego tytułu przybycia są uprawnieni do traktowania go z góry, zwracania się po imieniu bez pytania o zgodę, wreszcie do wymyślania najdziwniejszych zachciewajek. I, niezależnie od świata z którego przybywali, najczęściej chętni do naciągania systemu – co na ogół wychodziło na koszt strażnika…

A tak było dobrze kiedyś… Wtedy, kiedy jeszcze nie używał tutejszego imienia (Marian – fuj, co za pomysł!), tylko nadanego mu przez stwórcę imienia właściwego: Stupido, i jako początkujący anioł stróż pierwszego stopnia opiekował się jednym, głupowatym ale dobrodusznym ziemianinem. I co go, cholera, wtedy podkusiło! Fakt, też bywało nudno, ale przynajmniej nikt nim nie pomiatał jak teraz. Jeden głupi, młodzieńczy wybryk – a skończyło się długotrwałą kuracją (obitych skrzydeł nie udało się uratować!), a potem surowym wyrokiem 256 lat służby zastępczej w tej cholernej dyżurce. Że niewiele? Tylko 256? Dajcie spokój! To są tutejsze lata…

Powiązane notki: 1 , 2 , 3 , 4

253 komentarze

  1. Tetryk56 pisze:

    Splecione są różne światy, splecione są też losy naszych bohaterów! Wink

  2. Quackie pisze:

    Fajrant i piątek. Nader miła sprawa.

    Opowiadanko pyszne, od razu mi się skojarzył szatniarz z opowiadania Lema o profesorze Dońdzie, który pracował w ministerstwie i w odróżnieniu od mianowanych i odwoływanych urzędników był nieusuwalny. Z tym że Marian to już nie szatniarz, to już – nie bójmy się tego słowa – konsjerż!

  3. Krzysztof z Gdańska pisze:

    Dzień dobry
    Gratulacje dla autora Happy-Grin
    Zwłaszcza wątek ze „zwykłym ziemskim portierem” ubawił mnie niemożebnie. Może ze względu na obecną sytuację polityczną. 😉

  4. Max pisze:

    Inny świat…Tamten świat … Drugi i trzeci świat …. i wreszcie Wszechświat – przeogromny , a istota ludzka , ze swoją współczesną inteligencją, odkrywającą tajemnice swojej osobowości niemalże do pojedynczego atomu ,nie jest cudownym światem ? ….. Mamy różne nośniki zapisujące upływający czas : papirus, papier , taśma magnetyczna , twardy dysk i ludzką pamięć . Zapisane na trwałe , w kolorze , często kilkadziesiąt lat własnego życia , jest wspaniałym darem , który pozwala nam na wracanie do lat młodości , do przeżyć emocjonalnych i wreszcie do wspomnień o bliskich nam koleżankach i kolegach . Nasza pamięć , na jakich nośnikach jest zapisana ? Powoli dowiadujemy się , ale to jeszcze nie ostatnie słowo…. Tears

    • Wiedźma pisze:

      Ważne słowa, Maksiu. Bo mimo wszystko pamięć bez wspomagania techniką jest ulotna. ” Co nam zostało z tych lat”… tak mi się pomyslało po obejrzeniu filmu o Wałęsie.

      • Max pisze:

        Jest ulotna , ale to nasze , szare komórki wymyśliły różne sposoby utrwalania pamięci i można tylko podziwiać , że w naszej głowie , czysta chemia dokonuje rejestracji wszystkiego co dzieje się wokół nas . To jest po prostu wspaniały świat …. Tears

    • Quackie pisze:

      Mówisz?

    • Quackie pisze:

      Byłem, przeczytałem. Może nie będzie tak źle? Przecież wynika, że jasno wyartykułowałaś, co Kuba umie, a czego nie przeskoczy. To myślisz, że nic to nie da?

      Przez jedną, maluteńką, maciupeńką chwileczkę pomyślałem, że może powinniście się stawić na tę komisję w łachmanach i labidzeniem, ale przecież z Kubą by to nie przeszło.

    • Wiedźma pisze:

      Spoko Jo, to przecież musi dotrzeć do tych uczonych głów! Ja nie tracę wiary ! I będę trzymała kciuki przez te dwa tygodnie. Cmok

    • Jo. pisze:

      Kuba powinien iść SAM.
      I zasadniczo idzie. Oni z nim się nie mogą dogadać. To przepytują rodzica. I nadal wystawiają papier, że nie wymaga stałej opieki.
      My się odwołujemy. Oni odrzucają.
      To jest standard proszę państwa.
      Procedurę wyczerpuje odwołanie do sądu i to będziemy robić za 2 tygodnie.
      Sąd na ogół uznaje odwołanie bo ma obowiązek powołać biegłego psychiatrę zajmującego się AUTYZMEM a nie np lekarza ogólnego czy ortopedę.

      • Jo. pisze:

        To znaczy wiadomo, że nie sam w ogóle. Skoro nie jest samodzielny. Ale sam wchodzi na komisję. Komisja guzik może się z nim dogadać, więc prosi opiekuna. Itd

      • Quackie pisze:

        Nie rozumiem tego, co się dzieje między „przepytują rodzica” a „I nadal wystawiają papier, że nie wymaga stałej opieki”. Jeżeli z przepytywania wynika, że WYMAGA?

  5. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Po pracy zajrzałam na Wyspę, a tu takie rarytasy Delicious Opowiadanie świetne Brawo! Przeczytałam jednym tchem Happy Przy okazji, z rozpędu, przejrzałam odnośniki… Pleasure Delicious Czytając przypominałam je sobie… cudne!!! Happy-Grin

  6. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Sobota zrobiła się nieco biegająca, ale może do wczesnego popołudnia zdążę zrobić wszystko, co na liście, a wtedy już pobędę na Wyspie.

  7. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Szara sobota rozpoczęta… zakupy zrobione, śniadanie zjedzone, może nie zasnę do kawy? Thinking

  8. Quackie pisze:

    No to wygląda, że biegania dosyć na dziś. Teraz już tylko stacjonarnie.

  9. Wiedźma pisze:

    Witam ogólnie ! Delighted Zakupy zrobione, spacer zaliczony, potrawka gotowa i zaraz spadną na mnie moje ulubione dziecięta.
    Senator powiadał, że król Herod wielkim królem był. ROTFL
    A kto inny mówi, że dwa razy sie cieszy, gdy przychodzą wnuki : raz – bo przyszły, drugi – bo już idą do domu I-got-an-idea

  10. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Pada od wczoraj… biało wszędzie Delighted Zima!!! Tylko śnieg raczej nie poleży, bo za ciepło Pleasure Ale chyba wolę śnieg niż deszcz. Jakoś taki przyjemniejszy Happy-Grin

  11. miral59 pisze:

    Zalało wszystkich czy co? Amazed
    Czy tylko nie widzę nowych komentarzy? Thinking

  12. miral59 pisze:

    Ale mam zawieję za oknem!!! Nie tylko gęsta ściana padającego śniegu, ale jeszcze wiatr nim kręci na wszystkie strony i boki!!! Aż strach wychodzić z domu Afraid

  13. Quackie pisze:

    Miałem jednak sporo pracy, więc jakoś niesporo mi szło zaglądanie na Wyspę.

  14. Tetryk56 pisze:

    A ja zaglądałem jednym okiem – i widziałem cisze… 😉

  15. Jo. pisze:

    Ja to zmierzam w kierunku użeczka 😉 bom strrasznie zmęczona.

  16. Zoe pisze:

    Dzień dobry wieczór. Sobota przy końcowi, zabiegana. Zakupy nie zrobione ale zrobione (przez internet).

    Anegdotka z dzisiaj. Autentyczna.
    Miejsce akcji: sklep z dywanami i wykładzinami
    Uczestnicy akcji: klientka (K) lat 50 z chyba córką, ekspedientka (E) lat 50, pomocnik ekspedientki Krzyś lat 25.
    K – ..to my bierzemy ten dywan, tylko jest sprawa transportu, bo my tu przyjechaliśmy własnym samochodem i chcemy wzią(ś)ć ten dywan do auta. Zmieści się???
    E – a jaki to samochód??
    K – Chevrolet
    E – To taki jeep?
    K – Nie.
    E – Krzysiu!!! (Krzyś po drugiej stronie sklepu ok 20m). Krzysiu bo panie chcą dywan zabrać do swojego auta!!! Zmieści im się??
    Krzyś – A jaki samochód??!!
    E – Chevrolet ale nie Jeep.
    Krzyś – A to się zmieści!!!
    E – Zapraszam Panie do kasy…

    • Quackie pisze:

      Och. A jak to jest Chevrolet Spark? (bywszy Matiz).

      Z tego typu rozmówek, kiedyś w OBI słyszałem też przednią (i chyba cytowaną na Wyspie):

      Chłopak w kasie (na oko może 25+): Adres do faktury poproszę.
      Pani klientka: Władysława IV 25…
      C: Zaraz, zaraz, to cztery czy dwadzieścia pięć?
      P: Władysława CZWARTEGO, rzymskimi cyframi.
      C: Noo, proszę pani, rzymskich cyfr na tej klawiaturze to ja nie mam!
      P: Ależ ma pan, ma. [po czym wyciąga dłoń i naciska I oraz V]

    • Tetryk56 pisze:

      Fachowa obsługa w sklepie to był jeden z celów zmiany ustroju! Overjoy

      • Zoe pisze:

        Obsługa była bardzo fachowa – sprzedała dywan!

      • Tetryk56 pisze:

        Swoją drogą pamiętacie może skecz Jacka Fedorowicza o smutnej doli sklepowych po zmianie ustroju? Leciało to jakoś tak:
        …dawniej, jak wchodził klient, to ona tylko oczy znad książki podnosiła, rzucała krótkie: „Nie ma!” – i mogła wracać do lektury. A teraz? Nawet śniadania nie ma kiedy zjeść, o książce to nie ma co mówić. I gupia rośnie!

        • Quackie pisze:

          A nie pamiętam, ale dzieła Mistrza Jacka „W zasadzie tak” i „W zasadzie ciąg dalszy” swego czasu pochłaniałem od deski do deski. Tam też sporo było o właściwym postępowaniu z wadzą i obsugą.

  17. Quackie pisze:

    Ponieważ sobota była bardzo, bardzo pracowita, odmeldowuję się, proszę Państwa.

    Dobranoc.

  18. miral59 pisze:

    Jak pisałam wcześniej, śnieg walił u nas pół dnia i zrobiło się na dobre biało. Zima przyszła niespodziewanie. W nocy ma być -12C, czyli na prawdę zimno. Jutro już tylko -3C, a do czwartku (czyli do Thanksgiving Day) ma urosnąć do +14C. Czyli jak w marcu, według przysłowia Wink

  19. miral59 pisze:

    Znowu mi te obrazki wyszły ogromne, ale mam nadzieję, że jakaś dobra dusza je zmniejszy Please Happy-Grin

  20. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    Odrobiłam wszelkie zaległości w czytaniu i oglądaniu. Mam nadzieję, że już będę na bieżąco 😀
    PS A tera idę suszyć głowę Wink

    • miral59 pisze:

      To chyba i ja pójdę umyć swoją głowę, a potem też będę suszyć Wink Happy-Grin

    • Max pisze:

      Suszyć głowę ? Wszak to synonim namolności w jakiejś sprawie , mający kiepskie konotacje . Wyczytałem w wiarygodnym , katolickim kalendarzu , że 22 listopada jest świętem Cecylii i myślę , że ta zacna Dama była naprawdę święta . Z dostępnych informacji wynika , że Skowronek z Madagaskaru , to też Cecylia . Nie widzę zatem żadnych powodów , aby Szanownej Pani Cecylii , nie złożyć okazjonalnych życzeń .Wszelkiej pomyślności zatem (każda okazja jest dobra )i dużo humoru ( bez suszenia głowy ) + kwiatek Roses

  21. Jo. pisze:

    Dzień dobry. Przede mną ostatnia część dobrego uczynku, czyli idziemy z chłopakami do kina. Oboma! I nic więcej nie powiem, żebt nie zapeszyć.

  22. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Niedziela już miejmy nadzieję na względnym luzie.

  23. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Widzę, że zapanowała epidemia umywania głów w chłodny niedzielny poranek… Wink

  24. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Zima!!! Delighted

  25. Wiedźma pisze:

    Dobry wieczór ! Stosując się do życzeń Solenizantki nie zrobiłam odpowiednio wystrzałoweego wejścia/wycieraczki i, jak widać, kochani Wyspiarze zadbali o kwiaty i życzenia ! No i słuchaj tu Solenizantki. Overjoy

  26. Wiedźma pisze:

    Bardzo lubiłam pani Moniki dowcipne teksty o poprawnej polszczyźnie, które zamieszczała w naszym Kurierze. Książki mieściły się w kategorii czytadełek dla pań, ale nie miały nic wspólnego z Harlequinami.
    Anielskich skrzydeł pani Moniko w tych zaświatach. Happy

  27. Tetryk56 pisze:

    Solenizantka, świętując z dala od komputera, upoważniła mnie do serdecznego podziękowania wszystkim winszującym i spełniania toastów, jako i ona czyni! Cheers Cheers Cheers

  28. korab1 pisze:

    Jak zwykle niechaj Ci zagrzmią Chóry Cecyliańskie i rozgrzeją serce i duszę w chłodny listopadowy dzionek :)))

  29. Quackie pisze:

    A ja wracam, a tu impreza. Najlepszego solenizantce!

    Cheers

  30. Alla pisze:

    Dziękuję baardzo za wszystkie szczere życzenia, Kochani In Love
    Niech się spełnią!!
    Ściskam wszystkich radośnie i za Sz.Państwa Cheers zdrowie wypijam All-I-See-is-Love

  31. Jo. pisze:

    Miszczu Q – znowu coś tam dopisałam na priv. Ale MAŁO.
    Happy-Grin

  32. Alla pisze:

    D o b r e j n o c y!!
    I do poniedziałku I-m-in-love

  33. Jo. pisze:

    Dzieńdoberek!

  34. Zoe pisze:

    Dzień dobry. I śliski o poranku. Witam poniedziałkowo.

  35. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Niby poniedziałek, a dzień jak co dzień…

  36. korab1 pisze:

    DzińDybry:)) Witam słonecznie i błękitnym niebem, po Cecyliańsku :))

  37. Quackie pisze:

    Dzień dobry, też zaspałem, ale dzisiaj mogę sobie na to pozwolić.

  38. Max pisze:

    Dzień dobry 🙂 Często zdarza się , że nasz sprzęt AGD staje okoniem i nie chce z właścicielem współpracować . Wróciłem kiedyś do domu wieczorem , zmachany robotą jak nasz sympatyczny Kolega , a tu małżonka , prawie z wałkiem , bo nie działa lodówka …. Obejrzałem gadzinę , zajrzałem do środka , faktyczne już kapało z zamrażalnika .Co robić ? Problem leninowski ….Sytuacja dramatyczna i ze złości na pózną porę , w desperacji wyciągnąłem z szuflady młotek i przywaliłem w silnik sprężarki .I co ? Lodówka ruszyła z kopyta i mimo upływu lat ,do dzisiaj mrozi na Mazurach ,tak jak by obawiała się , że dostanie jeszcze raz . Szkoda takiego ” gada ” oddać na złom Tears

    • Quackie pisze:

      No, były takie maszyny, produkcji radzieckiej albo polskiej, które reagowały tylko na zdecydowane działania. Przypomina mi to pierwsze opowiadanie z cyklu o kosmicznym lekarzu, kiedy to główny bohater musiał opiekować się dzieckiem obcych o pancernej skórze, dla którego pieszczotą było właśnie opukiwanie młotkiem, czy innym ciężkim narzędziem.

  39. Max pisze:

    Rozmawiałem z osobą , aktualnie zajmującą się sprzętem AGD , która twierdzi , że większość produkowanego sprzętu , ma świadomie wprowadzony limit czasowy , po którym sprzęt nie nadaje się do naprawy , ze względu na koszty . Warto o tym wiedzieć … Amazed

  40. Jo. pisze:

    A skoro o komputerach… Jakie macie zdanie, ci co się znają, bo ja to tak nie za bardzo… – na temat laptopo-tabletu? Bo szukam czegoś małego gabarytowo i widziałam takie cuś w sklepach. Że niby laptop, ale ma odczepiany ekran i po odczepieniu służy to za tablet. I się zastanawiam, czy to w ogóle ma sens, czy to tylko kolejna nowość, która nie działa dobrze (tak naprawdę) ani jako laptop, ani jako tablet…

    • Tetryk56 pisze:

      Zacząć trzeba od zdefiniowania własnych potrzeb. Czy potrzebujesz komputera, do jakich funkcji wystarczy ci tablet itd. Znam osoby, które na zasadzie mody zakupiły laptop, po czym okazało się że obok musi stanąć duży monitor, normalna klawiatura i mysz – co w efekcie sprawiło, że zamiast oczekiwanej oszczędności miejsca mają więcej splątanych kabli na biurku… Oczywiście można dokupić masę akcesoriów bezprzewodowych, ale zakładając to trzeba niestety od razu liczyć ich koszty, no i problem ładowania akumulatorów w każdym z gadżetów z osobna…
      Klawiatura ekranowa jest świetnym rozwiązaniem dla napisania SMS-a, ale redagowanie tekstu na niej to masochizm. Małe ekrany są wygodne niestety tylko do noszenia.
      Ciekawym wyjściem oszczędzającym przestrzeń są komputery All-in-one, tzn. mieszczące się w całości w jednej obudowie za ekranem, widziałem takie rozwiązania Lenovo i HP. Zaletą jest minimum kabli przy normalnych rozmiarach urządzeń we-wy; mogą mieć też aktywne ekrany jak tablet; wymagają jednak zasilania z sieci i są trudne do rozbudowy (tylko kto teraz rozbudowuje swój komputer?).
      Dopiero po określeniu potrzeb należy określić możliwy pułap ceny, a potem z bólem dopasowywać jedno do drugiego.
      Smartfon i dobry komputer na biurku może się okazać lepszym wyjściem od laptopo-tableto-netbooka…

      • Jo. pisze:

        Ooo Mistrzu, no właśnie teraz przeczytałam. Muszę mieć coś niewielkiego, lekkiego, mobilnego, z klawiaturą, do pisania (no wiesz, nadzieja umiera ostatnia – ale nawet wpisy blogowe łatwiej mi na klawiaturze), z tymi całymi bebechami komputerowymi, ale małe, nie musi mieć napędu, ale własny modem już tak, bo zakładam korzystanie naawsi albo i zagranicą. Ale żebym se mogła do torby wrzucić (z szacunkiem, rzecz jasna) i żeby mi ręka z tą torbą nie odpadła…
        I mysza – tak, absolutnie mysza.
        Właściwie to tablet mogłabym synu oddać… Bo ja z niego prawie nie korzystam. Ot – w szpitalu, albo podczas podróży, no ale teraz wszędzie terroryści, to nie będę nosa z ojczyzny wychylać…
        Co do kasy – well, w sierpniu kończy mi się szczodrość państwa dla matki autyzmu, więc postanowiłam zaszaleć i ile trzeba będzie, to zapłacę…
        W granicach rozsądku, bo ja nie potrzebuję jakiegoś specjalistycznego oprogramowania.

        To co? Da radę z tym fiolecikiem?

  41. Jo. pisze:

    „Poszukujesz komputera przenośnego, który nadąży za Twoim intensywnym trybem życia?”
    UMARŁAM

  42. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Poczytałam Was i tylko połowę zrozumiałam z tych technicznych cudeniek Overjoy Na komputerach znam się jak świnia na akrobacji i w zasadzie, gdyby nie moi chłopcy, to pewnie nawet włączyć bym nie umiała Happy-Grin
    Przez wiele lat używałam laptopa, ale miał za małą pamięć do tych moich zdjęć (a szczególnie do zdjęć małżonka, bo są ogromne). Żeby mi zrobić przyjemność, małżonek zbudował mi komputer z jakąś wielką pojemnością. Syn to jakoś połączył programowo (chociaż nie wiem jak się to nazywa fachowo) i teraz mam koło biurka wielkie pudło. Mam też monitor, bezprzewodową klawiaturę i bezprzewodową myszkę… Monitor jest normalnie na prund, ale klawiaturę muszę co jakiś czas podłączyć do ładowania. W myszce po prostu wymieniam baterie… Laptopa już nie używam i leży na półce… Happy-Grin

  43. miral59 pisze:

    A co do sprzętu AGD… Wiele lat temu, gdy miałam tylko córkę (czyli ponad 30 lat temu), miałam maszynę dziewiarską. Robótki na drutach zawsze przyprawiały mnie o chorobę nerwową. To mozolne dzióbanie… Weary Maszyna była prosta. Jedna szyna z ząbkami i metalowymi drucikami. Najgorzej było założyć pierwszy rządek, a potem wystarczyło przekładać nitkę i specjalnym suwakiem przejeżdżać. Kombinezonik dla córki zrobiłam w jeden dzień (kilka godzin), łącznie z wszyciem zamka. Wzory wyrabiało się łatwo, prosto i przyjemnie… Ale kiedyś coś się zacięło i suwak nie chciał iść. Coś mi się „odpięło” i zamiast spokojnie wrócić suwakiem do początku, odplątując wszystko po drodze, starałam się na siłę go przepchać Worry Nie dałam rady, to postawiłam maszynę w pion i potraktowałam nogą. Wyłamałam kilka ząbków… rzuciłam to w pierony wkurzona na maksa The-Incredible-Hulk Po kilku dniach, gdy emocje opadły, ząbek po ząbku jakoś odplątałam to wszystko i zdjęłam robótkę. Kilku wyłamanych ząbków nie byłam w stanie naprawić… Pojechaliśmy do punktu napraw. Facet, który obejrzał maszynę popatrzył na nas dziwnie. Zapytał, czy ktoś to siekierą rąbał?!!! Małżonek stwierdził z uśmiechem, że nie, to tylko jego żona użyła swojej nogi. Mechanik popatrzył na niego współczująco… Toż małżonka nie kopię!!!! Wink Happy-Grin Overjoy

  44. miral59 pisze:

    W niedzielę, tak jak pisałam byliśmy na zakupach Weary Straciłam rachubę ile tych sklepów było… dopiero na końcu pojechaliśmy po ziarenka dla ptaszków. Zwykle jeździłam dalej, ale byłam już zmęczona tym łażeniem między półkami i chciałam do domu Tired No i przeżyłam szok. Nad workami z ziarnem latały całe tabuny moli!!! Jeszcze tylu na raz nie widziałam Amazed To nie są te mole, które wcinają ubranka, ale te „spożywcze”. Gdy małżonek ruszył jeden z worków, otoczyła nas chmura z tych szkodników Amazed Mimo wszystko kupiliśmy to ziarno. Nie trzymam go w domu, tylko w składziku, na podwórku. Także nie mają szans na rozpanoszenie się w naszym domu, a doszłam do wniosku, że ptaszki będą miały bardziej urozmaiconą dietę Happy-Grin Nawet jak te owady popadają z zimna, to i tak posłużą jako pokarm. A poza tym, nie chciało mi się jechać dalej, do innego sklepu. Chyba jednak za leniwa jestem Ashamed Małżonek nie chciał nawet przejść przez dom z tymi workami. Poszedł od tyłu. Bał się, że jakieś paskudztwo w domu uroni i będziemy musieli powywalać wszystkie nasze zapasy żywnościowe Overjoy I tak sobie myślę, że jeśli ktoś trzyma ziarno w domu, to będzie miał problem… Wszelakie kasze, płatki, chrupki śniadaniowe, czy makarony będą do wyrzucenia… to paskudztwo rozprzestrzenia się bardzo szybko i potrafi przegryźć się nawet przez foliowe opakowanie. Może komuś to nie przeszkadza, ale ja nie wyobrażam sobie, żeby jeść cokolwiek z jakimiś zwierzakami. I co z tego, że będą ugotowane?!!! Crazy

  45. miral59 pisze:

    Strasznie długi ten wątek… nogi bolą od biegania. Czy ktoś byłby łaskaw zmienić wycieraczkę? Please

  46. miral59 pisze:

    Miłego wtorkowania życzę Happy-Grin
    U mnie jeszcze tylko wtorek i środa i aż cztery dni wolne!!! Delighted Ale się wybyczę!!! Approve

  47. Zoe pisze:

    Co to – nikogo jeszcze nie ma? Nie dotarli z powodu zimy? No to dzień dobry zimowo:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)