Zacznę swoją opowieść od tego,że kocham las. Potrafiłam nie spać całą noc żeby tylko rodzina wiedząca, że siedzę zazwyczaj do świtu, nie zostawiła mnie w domu “za karę” gdyby akurat tuż przed wyjazdem udało mi się zasnąć.Nie ważne czy cokolwiek znajdę. Ważne jest samo grzybobranie i łykanie tamtej atmosfery. Odpoczywam, ładuję akumulatory…
Info o mnie. Nigdy nie ćpałam, nie wąchałam, nie dawałam w żyłę i robić tego nie zamierzam. Nigdy też się nie upijałam, choć alkoholem nie gardzę.
Kilka lat temu…
Czas kiedy noc spotyka się z dniem. Jesień. Za oknem szaro, buro i ponuro ale jedziemy! Hip hip hura! Nic to, że mżawka.
Po półgodzinie docieramy na miejsce.
Po lewej stronie pole, po prawej lasek. Nigdy tu wcześniej nie byłam ale pewnie warto skoro tu jesteśmy. Moją uwagę przyciąga mężczyzna z koszyczkiem, pustym, malutkim, takim jak do święconki. Mama też go widzi. Nie zamieniam z nim ani słowa. Po zorientowaniu się, że szkoda czasu jedziemy dalej. I tu niespodzianka. Widzę tego samego mężczyznę. Jechaliśmy samochodem. Nie widzieliśmy wcześniej nawet roweru. Jak się tak szybko przemieścił?
Inne miejsce.I znowu coś dziwnego. Jak wszyscy grzybiarze mamy swoje ulubione miejsca. Do jednego z nich się udaję. Rozczarowanie. Nic nie znalazłam. Wracam na leśny dukt. Mama mnie pyta z kim rozmawiałam. NIKOGO nie widziałam.
Widzę kogoś ubranego identycznie jak tata. Dziwię się po co tam idzie, przecież tam nigdy nie ma grzybów, chyba,że gąski ale na nie za wcześnie. Tym razem widzę ja, mama nie. Miałam zamiar iść za “tatą” ale mój rodzony właśnie nadszedł z zupełnie innej strony.
Miejsce 3-e w którym nastąpi kulminacja wydarzeń.
Ufff, nareszcie. Jesteśmy w moim ulubionym lesie. Znam go na pamięć. Za chwilę zapomnę o tym co mnie wcześniej spotkało. Było mi tak jakoś. Czas odetchnąć pełną piersią i zająć się tym co uwielbiam od zawsze.
Wszyscy troje wchodzimy do lasu, ustalamy po jakim czasie spotykamy się w umówionym miejscu. Mam co najmniej 2 godziny. Chyba,że nic nie znajdziemy, to wracamy.
Kątem oka widzę mamę, stojącą kilka metrów ode mnie, słyszę głos taty. Rozglądam się wypatrując. Wyjmuję paczkę papierosów. Nową. Niby szczegół ale bardzo ważny jak się potem okaże.
Gęste chmury dotykające czubków najwyższych drzew. Nadal mży. Zaciągam się, schylam głowę, a nuż jakiegoś w końcu ujrzę. Grzyba oczywiście.
Kiedy podnoszę głowę przeżywam szok. Nie wiem gdzie jestem. Wokół mnie martwy las. Pod stopami trzeszczą suche gałęzie. Absolutna niewyobrażalna wręcz cisza. TAM zapachy, dźwięki, TU nic. Straciłam świadomość i doszłam tak daleko, że trafiłam w miejsce w którym nigdy nie byłam? Możliwe. Jednak nie. W mojej dłoni tli się papieros jakby przed chwilą zapalony. Wyjmuję paczkę i liczę. Brakuje tylko tego jednego.
Duża jestem, poradzę sobie. Rozglądam się.
Tam gdzie kończy się martwy las, bardzo blisko, widzę Raj. Środek Lipca, takiego jak to drzewiej bywały. Ptaszki świergolaszki, motylki, rozkwiecona łąka, uśmiechnięte Słoneczko, baranki baraszkujące po niebie. Jednym słowem idylla. Dostrzegam też ścieżkę między krzewami. Zaprasza mnie żeby nią pójść. Bardzo chcę ale jednocześnie zalewa mnie powódź myśli. A jeśli nie uda mi się wrócić? Co pomyślą rodzice, ile cierpienia przysporzy moje tajemnicze zniknięcie wszystkim którzy mnie kochają… Bardzo chcę, kusi. Jeszcze nie teraz, stwierdzam. Tylko jak stąd wyjść w znane mi rejony, przecież nadal nie mam pojęcia gdzie jestem.
Zamykam oczy i zaczynam się modlić, proszę o pomoc. Ja, bywająca w kościele z okazji ślubów, chrztów i pogrzebów modlę się żarliwie jak nigdy dotąd. Nie otwieram oczu, idę przed siebie. Nie potykam się, nie trzeszczą pod stopami suche gałęzie. Po jakimś czasie otwieram oczy. Już wiem gdzie jestem.
Powrót, biegiem, zajmuje mi około godziny. W końcu słyszę nawoływania rodziców. Ewa! Tak mi dano na imię, prawda, że ładnie? 😉 Szukali mnie. Przecież NIGDY nie zagubiłam się w lesie, tym bardziej zrozumiały był ich niepokój. Nie było mnie ponad 4 godziny.
Całe to wydarzenie tato skwitował jednym zdaniem. Złe Cię po lesie goniło.
KONIEC
Dzień Dobry.:)))Zebrane do tak zwanej kupy moje komentarze z bloga E_Krakowskiego na portalu o którym się nie mówi.:)Mi się skojarzyło z na grzyby i z na ryby.:)Do południa co najmniej. Kiedyś trzeba spać.:)))
Dzień dobry …… Jaśminka zamiena noc na dzień, wrażliwością i wyobraźnią mogłaby obdzielić pół klasy… ( ta druga połowa sie nie da)… i straszy leśnie duszki :))))) *
… a las we mgle, gdy nie drgnie ani gałązka i nie zakwili żaden ptak, staje się zupełnie obcy i nawet upiorny……:((
Witam Leśnie i grzybobrańczo(?), to pewnie Licho pogonił Ewcię :)))
phi….. drobną i kruchą istotkę łatwo tak pogonić….. nie przemęczył sie Licho :))))
Ty Stateczku żartem byś Licho pogonił :))))))*
Dzień dobry:))) Jak to dobrze, że ja mam wrażliwość hipopotama!!:))
Witaj….. to wcale nie jest mała wrażliwość Senatorze. :)))) a słoneczko masz czy podesłać ?:))))
Dzień dobry. Wygląda na lokalne zawirowanie (złożenie się) czasoprzestrzeni. Czasem połączone z anomaliami grawitacyjnymi. Warto przeprowadzić eksperymenty w tym miejscu, to może być związane z warunkami topograficznymi.
Witaj…… sama fizyka i realność przez Ciebie przemawia :!:))))*
To jest ta wrażliwość, o której pisał Senator : ) aha, jeszcze jest taka możliwość, że opisywana osobliwość nie jest związana z lokalizacją, a z osobą Autorki. Wtedy trzeba eksperymentować, zachowując nie tylko lokalizację, ale i skład osobowy.
ah, ta wrażliwość została już przeze mnie skomentowana ::)))))http://www.youtube.com/watch?v=wZXBCZRAPzM
Dzień Dobry.:)))Słoneczko mam, też się mogę podzielić.:)))Piękne komentarze, o wielkiej wrażliwości i mądrości komentujących świadczące.:)))Do popotem.:)))
Prawdę powiedziawszy, to ja nie gubię się w lesie, nawet nieznanym. Jakaś taka umiejętność, której nie potrafię wytłumaczyć pozwala mi wyjść z każdego gąszczu względnie blisko miejsca, w którym wszedłem, ale raz to najadłem się wstydu. Po grzybobraniu wracałem z żoną i synem do samochodu i troszkę już byłem zdziwiony, że tak długo skraju lasu nie widać, gdy przypadkowo spotkany znajomy wędrujący w dokładnie przeciwnym kierunku zdziwił się, że z pełnymi koszykami co raz głębiej w las wchodzimy! Kiedym mu wyjaśniał, że to właśnie on lezie w ostępy, kilku innych grzybiarzy powędrowało we wskazywanym przezeń kierunku. Poszliśmy i my, z tym że ja dałbym się powiesić, że źle idziemy! No i zawisłbym jak amen w pacierzu, bo po kilkunastu minutach wyszliśmy na drogę pod lasem, a tam czekały nasze samochody, choć wydawało mi się, że swój inaczej po przyjeździe ustawiłem. Wszystko tego dnia jakieś inne było:((.
Dzień dobry, Senatorze. Możliwe, że właśnie wtedy przeszedłeś z jednej rzeczywistości do drugiej, równoległej. Właśnie przedwczoraj oglądaliśmy z Panią Q. film pt. “Kod nieśmiertelności” (oryg. “Source Code”) i coś w tym jest, pomijając sztafaż SF.
Witaj, Panie Q:) No to teraz mi powiedz – w lepszej czy gorszej jestem??:)
Hmm, skąd mam wiedzieć? W każdym razie, jeżeli sobie możemy konwersować i nic się nie sypie, to dla mnie ta rzeczywistość jest wystarczająco dobra : )
Aha….no, jak dla Ciebie dobra, to i dla mnie też!:)
Prawdę powiedziawszy, to ja nie gubię się w lesie, nawet nieznanym. Jakaś taka umiejętność, której nie potrafię wytłumaczyć pozwala mi wyjść z każdego gąszczu względnie blisko miejsca, w którym wszedłem, ale raz to najadłem się wstydu. Po grzybobraniu wracałem z żoną i synem do samochodu i troszkę już byłem zdziwiony, że tak długo skraju lasu nie widać, gdy przypadkowo spotkany znajomy wędrujący w dokładnie przeciwnym kierunku zdziwił się, że z pełnymi koszykami co raz głębiej w las wchodzimy! Kiedym mu wyjaśniał, że to właśnie on lezie w ostępy, kilku innych grzybiarzy powędrowało we wskazywanym przezeń kierunku. Poszliśmy i my, z tym że ja dałbym się powiesić, że źle idziemy! No i zawisłbym jak amen w pacierzu, bo po kilkunastu minutach wyszliśmy na drogę pod lasem, a tam czekały nasze samochody, choć wydawało mi się, że swój inaczej po przyjeździe ustawiłem. Wszystko tego dnia jakieś inne było:((.
??? Drugi raz?? To ta równoległa rzeczywistość, którą Quackie mnie straszy, ani chybi!!:((
… bo las jest tajemniczy i lubi płatać figle…… więc mam duży respekt przed leśnymi ostępami :))))
Zdaję sobie sprawę, że ta historia ma prawo budzić niedowierzanie wśród czytających.:) Gdy ją opowiadałam na gorąco, zaraz po powrocie do domu, to sama się dziwiłam. Zdarzały mi się różne niesamowitości, ale wtedy po raz pierwszy się przestraszyłam.:)Od tamtego czasu do tej pory nie byłam w tamtym lesie. Tak jakoś się składało, że zawsze coś stawało mi na przeszkodzie i nie mogłam pojechać. Może jeszcze nie nadszedł czas…?:)
Jaśminko, ja nie kwestionuję prawdziwości Twego opowiadania…. , sama nie mam podobnych doświadczeń, a w nieznajomych lasach czuję się niepewnie i nie szaleję….. 🙂
Mam bardzo dobrą orientację w terenie Wiedźminko, odziedziczoną po rodzicach. Nie tylko w lesie, w mieście także.:) Chociaż tłum czasami zakłóca.:) Pomyślało mi się, że te dziwności też odziedziczyłam, po tacie.:))
Jaśminko! A czy pomyślałaś, że zainteresowanie Licha twoją skromną osobą jako ofiarą można potraktować jako komplement?Ba, nawet jako świadectwo moralności :))
..wiesz Tetryku…. to Licho duszyczkę niewinną chciało sprowadzić na manowce ? ale dlaczego strasząć Ją ?:((
O tym nie pomyślałam Tetryku.:))) Kusiło, wodziło, straszyło i nie udało się.:))) Następnym razem mu się uda, bo sercu mym rodzi się pycha.:)))
nic z tego Jaśminko….. masz migotliwe serduszko, nie tak łatwo je zwieść. :)))
Obawiam się, że Skowronka nam zamęczyli w pracy, pierwszy dzień po urlopie…..ani jednego słówka ???
Iiii, tam, w pracy!! To ten Orfeusz, psia jego nędza, tyle czasu jej nie widział, że się widać, bestia jedna, całkiem zapomniał!!:((
Podobno wczoraj pilnie odpoczywała ?:)))))
No cóż, jeśli “słuchanie” tego grajka można nazwać odpoczynkiem…..Rozrywką na pewno!:)))
By chociaż kropkę postawiła jeśli nie chce Jej się z nami gadać.:((
To jeszcze coś Wam opowiem. Najwyżej poradzicie mi wizytę u psychiatry.:))) Żeby zrozumieć dlaczego to tak ze mną jest, wybrałam swego czasu psychologię, która nie odpowiedziała na żadne z moich pytań.:((
Dawno temu siostrzenica zwichnęła nogę w kostce. Zapadła decyzja, że trzeba na pogotowie. U szczuplutkiej 5-o latki widać było wyraźnie jak poprzemieszczały się kosteczki. Siedziała na kolanach u dziadka, mojego taty i nawet nie płakała, chociaż bolało.To był odruch. Wyciągnęłam dłonie i nie dotykając nogi…właściwie to nie jestem pewna co… Wiem, że bardzo chciałam żeby kosteczki wróciły na swoje miejsce. Szok ogólnorodzinny. Za 5 minut siostrzenica biegała.
Nie odpowiedziała??? No cóż, może zadawałaś je szeptem?:)))*
To była zwyczajna psychologia, a Jaśminka powinna studiować nauki ezoteryczne i parapsychologiczne :))))
O parapsychologię też się otarłam Wiedźminko. Chwilowo. Albowiem napisane jest Szukajcie a znajdziecie!, Pukajcie a będzie wam otworzone!, Pytajcie a w końcu otrzymacie odpowiedź! I co? I nico.:)))
… a szukałaś w Towrzystwie Teozoficznym założonym przez Bławatską ?:))
Odpowiem za jednym pisaniem także Senatorowi.:)))Nie, nie szukałam. Dałam sobie spokój. Jest jak jest. Z tego szukania mogłabym wylądować w jakiejś sekcie! Strach się bać!!! Widocznie tak miało być, że ulęgłam się dziwolągiem.:))) Są rzeczy na niebie i ziemi o których fizjologom się nie śniło.:))) Być może da się to wszystko jakoś racjonalnie wytłumaczyć ale… Na razie się nie da.
Jasminko, a po co próbować racjonalnie tłumaczyć? Gdyby wszystko było racjonalne, ludzie takoż, to żyli byśmy w mało ciekawym świecie:) Piszesz “dziwolągiem”, a mnie się wydaje, że powinnaś napisać “istotą”:))
o tak, Senatorze, podpisuję sie pod Twoimi słowami :))))
No, powiedziane jest również “proście, a będzie wam dane”, ale o prawdziwość tego ostatniego trzeba by spytać Ireczka!:))
To już chyba jedynie u Faerie?:))
Pewnie poobrywałam jej nóżki jak rosyjscy naukowcy muszce i dlatego ogłuchła Senatorze.:))):*
Utrata słuchu po tak traumatycznym przeżyciu nie jest niczym dziwnym:)))
Dopóki wciąż Lato trwa… Radosne bardzo.:))) Takie nie Sojkowskie…:)))http://www.youtube.com/watch?v=pVHg3L5tams
aż dziw… Soyka śpiewa jak podwórzowi śpiewacy…… do dziś pamietam takiego, który wyśpiewywał “Nie płacz maleńko Krystyno, ma jedyno , ma jedyno…..”….
.. chciałam to znaleźć, ale mi się nie udało.:(
Spodobały mi się słowa o spadającej z nieba Ewie Wiedźminko.:))):*
Z nieba?? Raczej z drzewka!:)))
Ewka spadła z drzewka na kamyczki, potłukła sobie cycki.:))) Się nasłuchałam tego w dziecięctwie, że ho ho!:))) A najwięcej gdy o wyżej wymienionych cyckach mogłam jeszcze co najwyżej pomarzyć.:))) Po drzewach łaziłam, jak wszyscy w dzieciństwie. Ani razu, mimo lęku wysokości, nie spadłam.:)))
Widzisz, nie spadłaś… a może jednak trzeba było?? Ja jak rypnąłem przez koński łeb, to od razu zacząłem jeździć jak farys, strach minął, bo i czegóż tu się bać, gdy do ziemi blisko!:)))
eee, gdy człowiek ląduje na glebie i nie może złapać oddechu, to jest wclae niefajnie :)))))
Ze złej strony na to patrzysz! Gdy już oddech złapie, to tak się cieszy, że przeżył, że ojej!! I o to chodzi!!!To się nazywa radość życia. Drugi jej etap nadchodzi, gdy już się kości zrosną!:)))
Przykro mi Wiedźminko.:(( Jestem prawie pewna, że nie ma tego w sieci…
Na pocieszenie Jaśminko :)Alfabet był mętny, zawiły…Niecierpliwił się łańcuch uczestników…Za to jedna z rąk, bielsza od białych goździków,drgnęła, nakryta ręką pełną siły.Fluid ulatniał się niepostrzeżenie…Stolik stanął i zamarł bez ruchu.Z białej ręki w dłoń męską przeniknęło drżeniei przyszła miłość zamiast duchów. To “Nieudany seans”….. MPJ
.. to jest magia …. najpiękniejsza :)))
O tak! Wiedźminko.:))):*Znowu mi się przypomniało coś, ale już Wam daruję. Mientka jestem i znęcanie nie sprawia mi przyjemności. Brak wprawy? Ćwiczyć trza?:)))
🙂 Ćwiczenia na nic, Jasminko, z kamiennym sercem trzeba się urodzić! Jak ja!!
Dowcip roku Senatorze.:))) Ty i kamienne serce?:))):* Idealnie to ukrywać raczysz.:)))
🙂 Kiedyś, przed wielu, wielu laty pewien lekarz powiedział, że moim sercem można kamienie tłuc! Marny to był łapiduch, alem to sobie zapamiętał:))
i używałeś serca jak młota? :((
A nie, samo jakoś się rozpadło:)
Jak samo grzmi i samo się błyska… :):*
Zefir i Psyche)).:)
… albo Eros i Psyche :))))
Jeśli mnie starcza pamięć nie myli to Zefir Psyche do krainy Erosa wprowadził! Czy ja czasem nie świńtuszę??:)
niooo i sam widzisz, ja w ogóle nie wiem, co Zefira łączyło z Psyche :))))
Ja bym napisał, ale małoletnia młodzież się zgorszy!:)))
czyż wypada nazywać Zefira ……. donosicielem ?:)))
:)))) No cóż, niósł, niósł, aż doniósł!:)))
Powinien zostać patronem listonoszy czy donosicieli ?:))))
Donosicieli i doręczycieli:)))
Macierzyństwa.:))) Wesele było bardzo udane, nawet Wenera bawiła się wspaniale.:))) Według Apulejusza (Apulejusz – Amor i Psyche) Amorowi urodził się syn, którego rodzice nazwali Rozkosz.:))) Dzięki temu donoszeniu właśnie.:))) Jako zasługę Zefirowi przypisuje się śmierć wrednych sióstr Psyche. I dobrze im tak.:)))
Pewnie!!:)))
Pożytki ze spadania (2002):http://www.youtube.com/watch?v=IKhmmRhnfJQ
Witaj, Tetryku:) Schody też dobre!
Wieki całe tego nie słyszałam.:))))) Dzięki wielkie.:))):*
Dobranoc:)))
Dobranoc Senatorze.:))):*
Czas się powoli wyciszać…?:)Ode mnie na Dobranoc, jakoś tak mnie naszło dziś na…http://www.youtube.com/watch?v=NIVMt66ZIqs&feature=relatedTej nuty sentymentalnejJa się nie wstydzęPiękna jest, piękna na wiekiJa to wiem i ja to widzęPóki wiosna przychodzi, odchodzi i wracaTo wystarczy miPóki każdy wysiłek w miłość się obracaSen na jawie mi się śniNasze myśli podniebneNiech szybują wśród chwilSłowa już niepotrzebnetylko gest, cisza i tyŻycie to krótki sen…
Wyciszonym zapalam lampkę na dobry sen….. czuwającym, by było im raźniej z tym światełkiem…. :))))
Dobranoc…… 🙂