Dzień dobry
Tym tekstem zaczynam cykl “z szuflady”, zawierający, jak sama nazwa wskazuje, teksty sprzed lat wielu – albo niewielu – z różnych względów wcześniej niepublikowane. Poniżej krótkie opowiadanie, próba Quackowej realizacji gatunku “short story”. Co do treści – jest to odprysk rozważań na temat języka, komunikowania się i wpływu tychże na ludzi; ostatnio te same rozważania doprowadziły do powstania tekstu Rec#23623487. Jednak mimo dość poważnego tematu forma jest, hmm, zabawowa. Aha, całość została przed publikacją lekko odkurzona i przeszlifowana.
Zapraszam.
___________
Epidemia
Około roku 3000 Ziemię nawiedziła kolejna epidemia. Objawy były podobne do dotychczasowych AIDS (wiek XX), SARS (XXI), FITS (XXV) i OOPS (XXVII), z jedną różnicą. Mianowicie oprócz wysokiej gorączki, gwałtownych krwotoków i zwyrodnieniowych zmian w płucach chorzy głośno krzyczeli, wyli i jęczeli z bólu. Objawów tych nie usuwały nawet najsilniejsze środki przeciwbólowe, a ofiary infekcji wydawały przeraźliwe dźwięki również przez sen.
Epidemia rozwijała się w najlepsze i nikt nie potrafił określić mechanizmu zarażania. Wykluczono kolejno zakażenie za pośrednictwem krwi i innych płynów ustrojowych, odchodów, drogę kropelkową i nosicieli zewnętrznych – pasożyty i szkodniki; co więcej, trudno było ustalić przyczynę choroby. Objawy wydawały się typowe dla infekcji wirusowej, ale który z tysięcy wirusów ją wywoływał ? Tego nie mogli ustalić medycy z najlepszych laboratoriów. Media ukuły dla choroby nazwę MOSS (Morbid Overactive Shouting Syndrome), a tymczasem na świecie notowano dalsze przypadki. Chorowali nawet najlepiej zabezpieczeni lekarze w maskach i kombinezonach chroniących przed zagrożeniem biologicznym.
Minęło sporo czasu i blisko połowa ludzkości skręcała się w mękach, zanim na właściwy trop wpadł nie lekarz, nie analityk, ba ! Nawet nie biolog, lecz skromny doktor… psycholingwistyki porównawczej jednego ze środkowoeuropejskich uniwersytetów. Na krótko przedtem, zanim sam zachorował na MOSS, zauważył on, że – mimo przynależności do różnych grup językowych – ludzie z odległych krajów krzyczeli i jęczeli w nader podobny sposób.
Dość szybko połączono ten fakt z okolicznością, że na chorobę zapadali również ludzie, którzy rozmawiali z chorymi przez telefon lub komunikator, nie mając z nimi fizycznego kontaktu. Przerażenie sięgnęło zenitu. Okazało się, że po eonach mutacji wirusy zyskały swoistą inteligencję. Całe ich kolonie, zadomowione w ludzkich ciałach, trwały w uśpieniu, nie powodując żadnych objawów – przynajmniej dopóki nie zetknęły się z przekazem od wirusów “rozbudzonych”. Wycia, krzyki i jęki były wywoływane działaniem wirusów na układ nerwowy i stanowiły język, jakim się one porozumiewały. To był koniec epidemii.
Lekarze błyskawicznie zidentyfikowali wirusa – miejsce skupienia jego kolonii i sposób oddziaływania na ludzki mózg były wystarczającą podpowiedzią. A kiedy znaleźli, szybko dobrali też odpowiednie lekarstwo, precyzyjnie usuwające wirusa z organizmu.
Doktor psycholingwistyki został kanonizowany w tempie ekspresowym.
Naukowcy z Centrum Poszukiwania Cywilizacji Pozaziemskich podsumowali sytuację w smutnym komunikacie: “W ten sposób ludzkość straciła okazję porozumienia z obcą inteligencją”.
A producenci zatyczek do uszu oszaleli ze szczęścia!
___________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net i na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry. Komentarz nad tekstem, w przypadku tych szufladowców (na wzór “półkowników”) będzie to regułą.
:)))) psycholingwistyka porównawcza….. jak to pięknie brzmi :)))))
.. i w dodatku rozwinęła się tak , jak ….. wirusy ?:))))
… tylko CZYM te wirusy wrzeszczały ?:))) specjalnie rozwiniętym aparatem gębowym ?:))))
Ależ skąd! One wrzeszczały ludźmi. Siedziały sobie w pobliżu połączeń nerwowych i sterowały : ) Jeżeli grzyb, zarażający mrówki, może je zmuszać do konkretnych zachowań…
… rozumiem…. :))) i można sie poczuć jak cały świat dla wirusów :((
Tak sobie myślę, że jeżeli są różne kierunki typu “kultura masowa”, na których można zrobić dyplom z niuansów w grach komputerowych, to od lingwistyki porównawczej do psycho- tylko jeden krok. A jeszcze w roku 3000… ; )
🙂 Witaj, Quackie:) Rzeczywiście, zaledwie jeden krok…Pastujemy siedmiomilowe buty?:)
Coś w tym rodzaju, ale ja mam z wykończeniem z nubuku i zamiast pastowania psikam takim specjalnym impregnatem w sprayu ; )
Moje ze skóry bazyliszka, spraju nie znoszą. Sam rozumiesz – bazyliszek stwór archaiczny sam z siebie:)
PS A wirusów nie ma! Wszystko to przesądy światło ćmiące!!
PPS I witamin też nie ma!!
Toć prawda! A co postawimy mleko na kwaśne, to skądś wyłażą karzełki i szczają nam do garnków!
O jerum pajtasz!! Tobie też??!!
A co, pewnie. I mnie, i Bańbułom, i państwu Mrożkom!
Bańbuła to ten, co to nie uznając żadnych nowoczesnych wynalazków oponentów klasycznie rżnie nożem?? Przyzwoity człowiek, jak to Pan Mrożek już zauważył!:)
Onże sam!
Tradycjonalista! W dobrym tego słowa znaczeniu!
:))))))))))))) ! a gdzie dają niepasteryzowane ?:)))
Na łące!!:)))
:))) Zaraz przyleci Markiz ze skojarzeniem pod pachą:)
myslisz, ze przyleci ?: jakoś Go nie widać 🙁
Nie wiem gdzie go pognało, ale na wojnę razem ze Stanem chyba się nie wybrał. Choć cholera ich wie….jeszcze może i Izis z Jasminą za markietanki…?!
Wyhamuj Senatorze.:)):P”Markietanka, prostytutka żołnierska. W przeszłości nazwa kobiety wykonującej różne usługi żołnierzom w czasie wojny, np. seksualne…”
O. A bazyliszka czym się pastuje??? Tak na czuja pasowałaby pasta na bazie tłuszczu z behemota z dodatkiem smoły piekielnej dla butów w klasycznej czerni : )
Najlepszy jest klasyczny szuwaks:)
Zapomniałem dodać, że ludzie do trzewików z bazyliszkowej skóry szczególnie przywiązani, pokrywają je (po zaszuwaksowaniu!), cienką warstwą wosku carnauba i dopiero wtedy mogą spać spokojnie!
Zatem: Buty z bazyliszka + szuwaks + wosk carnauba. Muszę pamiętać, w razie jakby mnie bezsenność dopadła, jeżeli to ma być przepis na spokojny sen, oczywiście! : D
A nie zapomnij, pucując do glansu, na szczotkę popluwać, połysk taki od nich pójdzie, że hej!
Szewczyk Dratewka wykonał te butki dla Ciebie ?:)))
Dobry wieczór:)) Ten krakowski ciżmopsuj co smoka, takiego zacnego gada, jadem cuchnącym zdradziecko umorzył??!! Nieee, to jeszcze z czasów króla Ćwieczka te kierpce, po dalekich przodkach:))
…po królu Ćwieczku a nie po Filippie? a kto nosił buty z agamy rogatej ?:))
Wiedźmo, czy masz tam gdzieś w pobliżu Dorregaraya, że tak wypominasz buty z agamy? : )
Na Dorregaraya, gdy nadto ze swą manią wyjeżdża, najlepszy jest morgenstern na łokciowym łańcuchu!
Niszczuka, Zdzieblarz! A żywo!
Na smoka się razem z nimi wybierasz?
Niee, skądże. Na czarownika łatwiej >;^ ]
nie Kwaku, nie mam, ale mamy pod ręką Senatora, a On na pewno wie, kto takie butki na Taned nosił :))))
:))) Keira Metz!
Po królu Ćwieczku, jak mi Bóg miły!!:))
Szczególnie przerażająca jest wizja epidemii OOPS! Na szczęście dopiero w XXVII wieku…Myślę, że w konstrukcji podstawowego zagrożenia tkwi jednak błąd. Wyjący wirus miał wszak oddziaływać na mózg. Jeżeli rozwój społeczny utrzyma dotychczasowe tendencje, powszechne odmóżdżenie powstrzyma możliwość epidemii znacznie przed 3000-nym rokiem.Obywatele! W trosce o przyszłe pokolenia – nie zaniedbujmy durnienia! Dziś wszak jest z kogo brać przykład!
Dobry wieczór, szanowny T. Co do mechanizmu, pozwolę sobie przekleić komentarz z kontro, uściślający tę sprawę: “Krzyki i jęki jako KATALIZATOR, co odpowiednią amplitudą wywołuje takie, a nie inne procesy w mózgu odbiorcy, na co organizm odbiorcy reaguje wydzielaniem substancji w biochemicznej kombinacji, która aktywuje uśpione do tej pory wirusy. Tak to sobie wyobrażam od strony “technicznej”, jako całkowity i rozkoszny laik w tych sprawach.”A co się tyczy odmóżdżenia, to albośmy to? Nie zginęła i nie zginie, póki my piszemy! A że naokoło postępują różne oopsy (np. już czas jakiś temu rozprzestrzeniło się “oops! I did it again”), to już trudno. Enklawy przetrwają tu i ówdzie. Może nawet i do XXX w., chociaż to dość nieprzyzwoicie brzmi, po angielsku przynajmniej… ; )
Możliwość transmisji informacji na nośnej akustycznej jest dla mnie całkowicie zrozumiała – tak w końcu działały modemy telefoniczne.Po prostu wyobraziłem sobie leczenie przypadłości w naszej służbie zdrowia – jedyne co działa, to skalpel 😉
W tym przypadku zadziałałyby jeszcze czopki, ale nie rozpuszczalne, tylko takie douszne. Zatyczki, po prostu ; )
:(( bardzo niewygodne…
Tetryku ? skalpel samoczynny ?:))))
Nie takie rzeczy wymyśli automatyka do początku XXX wieku 😉
DobranocPchły na nocA wirusyPod obrusy ; ))))
Dobranoc Kwaku…. wykrochmalone na sztywno te obrusy i na gładko wyprasowane :)))
Keira Metz:))
Dobranoc:)))
Ponieważ historia jest short to i komentarz short. Niegłupie.Ukłony.
Odkłaniam się, nieco zdumiony – w sobotę? Takim bladym świtem?
Na wsi świt miewa rumieńce. A kto chce zdobyć chleb, musi od rana o niego walczyć.Swoją drogą teza o kłopotach komunikacyjnych z innymi cywilizacjami po refleksji, nawet z wewnątrz opowiadania wydaje się być cośkolwiek górująca emocjami nad racjonalizmem…
Zgoda i na tę diagnozę : ) Ci naukowcy pomylili zaawansowane “technologicznie” pasożytnictwo z inteligencją : ))) a autor sam się zasugerował…
Dzień dobry ! śniło mi się, ze coś mną rządzi….. 🙁 ale czy ja wiem co naprawdę ?
Noo, powiedziałbym że mamy pełne spektrum – od wolnej woli do całkowitej predestynacji : )
to prawda….. że jest taki szeroki wybór:))))… a jak jest naprawdę, któz to wie.
Taki piękny dziś dzień……. :))) pierwszy prawdziwie przedwiosenny, pora sadzić bratki ! :))))
Piękny??? Zimno jak w piekle przed rozpaleniem pierwszych ogni, śniegu po kostki nasypało i to ma być piękny dzień?? To jaki jest paskudny??:(
Super blog ! Zapraszam do mnie na http://www.myworries.blog.onet.pl
Dzień dobry:))) Zaraz powinien nadciągnąć Stateczek. Pod pełnymi żaglami:)))
DzieńDobry:)) Dopiero Senator podał mi współrzędne geograficzne wyspy i trafiłem bez pudła :)) Zagubiłem bowiem mapy, sekstans, kompas, oraz beczułkę rumu na umrzyka skrzyni.Powoli wszystko odzyskuję, zaczynam od beczułki:))
Tobie ranne zorze wstaja o zachodzie.Moglaby juz zona wrócic. Wykonczy Cię ta “samotność”.
Za Marquezem zdecydowałem się na stuletnią :))
Samotność??? A co lubił popijać??:)))
Nie samotność, tylko whisky:)))
Na zdrowie!! I nie samotnym w tłumie:)))
Wdzięczna miłości kochanej szklenice!Czuje cię każdy, i słaby, i zdrowy;Dla ciebie miłe są ciemne piwnice,Dla ciebie znośna duszność i ból głowy,Słodzisz frasunki, uśmierzasz tęsknice.W tobie pociecha, w tobie zysk gotowy.Byle cię można znaleźć, byle kupić,Nie żal skosztować, nie żal się i upić!:))))
.. bardzo to piękne Senatorze :))))
Dzień dobry:)) Panie Quackie nie wiem czy to ja czy Pańskie wirusy wyją, a więc dopóki się nie uspokoi, mnie nie ma :)))) Na wszelki wypadek donoszę, że żyję, gdyby kogoś interesowało oczywista oczywistość(?) :))))PS Walczę z epidemią.
Rany Julek, z wirusówką? Grypą? Współczuję i życzę rychłego powrotu do zdrowia. Proszę nie wyć!
.. oczywista oczywistość…. myslałam, ze Twój ogród Cię zagarnął ze szczętem 🙁
Posadziłam bratki i pierwiosnki. Bardzo mi przykro Senatorze, ze u Ciebie znów zima :((
.. ostatnie podrygi tej pani …… 🙁
A ja powysiewałem nasionka do szalek i teraz będę czekał aż wzejdą:)
.. pomidory czy kwiecie ?:)))
Północ tuż, tuz, więc zapalam lampkę i móię : dobranoc Wszystkim :))))