Pan Ignacy Lajkonik zerwał się z łóżka na pierwszy dźwięk budzika. To był TEN dzień. Pospiesznie się ogolił, umył i włączył ekspres do kawy. Czekając na pierwszą poranną filiżankę, wykonał dwa telefony; porozumiewał się z rozmówcami za pomocą półsłówek i skrótów przypominających bardziej szyfr niż normalną rozmowę. Przegryzł niezdrowym batonikiem, wychylił kawę, zerknął na zegar i czym prędzej wskoczył w ubranie. Założył płaszcz i pędem wybiegł z mieszkania. Najbliższe kilka godzin miał spędzić niezwykle pracowicie, na finalizowaniu niezwykle delikatnych przygotowań, trwających już od kilku tygodni.
Słońce zachodziło, kiedy pan Lajkonik wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku lotniska, a gdy wysiadał przed terminalem „Przyloty międzynarodowe”, na zewnątrz było już całkiem ciemno. Samolot z Moskwy spóźnił się, na szczęście niewiele; pan Ignacy czekał cierpliwie, aż pasażerowie przejdą przez kontrolę paszportową, odbiorą bagaże i przejdą koło leniwie opartych o barierki celników… Wreszcie za małżeństwem w średnim wieku – on w eleganckim flauszu i okularach ze złotymi oprawkami, ona w futrze i z rumieńcami na policzkach – pojawiła się niewysoka postać zakutana w płaszcz i kolorowy szal, a pan Lajkonik poczuł, że coś się w nim łamie. Zrobił krok naprzód i otworzył szeroko ramiona. Spod szala wyjrzała uśmiechnięta twarz pani Chandry i już po chwili stali, obejmując się mocno, tak jakby chcieli już nigdy się nie rozstawać.
Ta pierwsza chwila była tak piękna, że trwała jakieś dwa miesiące. Subiektywnego czasu pana Ignacego i pani Chandry, ma się rozumieć, bo w rzeczywistości dla wszystkich pozostałych minęło kilka minut. Po tych dwóch miesiącach, kiedy wreszcie nacieszyli się momentem spotkania, pan Lajkonik chwycił za wózek z (jakże licznymi) walizkami i poprowadził szczęśliwą panią Chandrę do wyjścia. Szczęśliwą, ale zmęczoną, ponieważ lot z Indii trwał kilkanaście godzin, a na lotnisko do Delhi też trzeba było dojechać. Poza tym dawał o sobie znać jet lag, czyli zaburzenia spowodowane nagłą zmianą strefy czasowej – i pani Chandrze oczy same się zamykały.
Pan Ignacy prowadził samochód w milczeniu, ponieważ pani C. zasnęła na fotelu pasażera, ale musiał przyznać, że już dawno mu się z nikim tak dobrze nie milczało. Zajechali na osiedle i pod blok pani Chandry. Pan Lajkonik pomyślał chwilkę i uśmiechnął się do siebie. Zgasił silnik, wyszedł z samochodu, otworzył drzwi pasażera i delikatnie wyjął drobną panią Chandrę z wnętrza, otuliwszy ją uprzednio szalem. Wziął ją na ręce i poniósł przez chodnik i klatkę schodową. Nie miała nic przeciwko temu – na sekundę otworzyła oczy, kiedy pan Ignacy wyciągał ją z samochodu, uśmiechnęła się sennie i mruknęła: „Ty wariacie!”, po czym spała dalej. Pan Lajkonik poczuł się, jakby mu u pleców wyrosła para skrzydeł, i to bez napoju z bykiem, więc niemalże wbiegł po schodach na górę. Nie czując zupełnie, że niesie w ramionach drugą osobę.
Zatrzymał się przed drzwiami i zapukał w nie ostrożnie czubkiem buta. Uchyliły się po cichu, a pan Ignacy ze swoim słodkim ciężarem wsunął się do mieszkania pani Chandry. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie z nieznanym Czytelnikom młodym człowiekiem, który kciukiem pokazał, że wszystko jest w najlepszym porządku. Następnie młodzieniec cichutko opuścił mieszkanie, a pan Lajkonik przeniósł panią C. do sypialni i umieścił na łóżku, a tak delikatnie, że się nie obudziła. „Odwrotnie niż ze Śpiącą Królewną” pomyślał z czułością „Nie wolno budzić przez najbliższe sto lat”. Troskliwie zdjął z pani Chandry szal i okrycie (tudzież gustowne buty z małych stóp), przykrył ją ciepłym kocem i na paluszkach wyszedł do drugiego pokoju.
Kiedy – po ładnych kilkunastu godzinach – pani Chandra się obudziła, w mieszkaniu było przytulnie i ciepło. Z kuchni niosły się smakowite zapachy oraz głos pana Ignacego. Wsłuchała się w nie uważnie i uśmiechnęła. – Ach śpij, kochanie! Gwiazdkę z nieba, jeśli chcesz, dostaniesz – nucił pan Lajkonik, niegłośno, ot, żeby pani C. lepiej się wyspała. Uznała, że jej się to udało i popatrzyła w okno. Niewiele zobaczyła, bo do wysokości pół metra było zabite śniegiem, od góry zasłaniała je girlanda sumiastych sopli, a sądząc po delikatnym dźwięku, który niósł się od jego strony, na dworze trwała solidna zamieć. – No tak – westchnęła – skończyły się podzwrotnikowe klimaty, witaj, zimo…
Wstała, przywitała się serdecznie z panem Ignacym i spędziła godzinkę w łazience, doprowadzając się do porządku. Kiedy wyszła, świeża i pachnąca dalekowschodnimi wonnościami, na stole stał już obiad – szwedzkie klopsiki z borówkami. – To tak na odmianę po indyjskiej kuchni – uśmiechnął się pan Ignacy – A poza tym bardzo a propos – i tu ruchem głowy pokazał jej okno, podobnie zaśnieżone jak to w sypialni. Zjedli ze smakiem, siedli na miękkich pufach niedaleko bauhinii i sączyli kawę z korzennymi przyprawami i startą skórką pomarańczy, aromatyczną, słodką i mocną. Pani Chandra opowiadała, jak się rozwinęły sprawy w Indiach, co wchodzi w skład spadku i kogo pozostawiła na miejscu, żeby zarządzał firmą. Część tych rzeczy pan Lajkonik już wiedział, ale teraz pani Chandra miała czas, żeby opowiedzieć mu o wszystkim dokładnie.
Skończyła opowiadać, kiedy zaśnieżone okna od zachodu zabarwiły się na ciemny róż. – A co u ciebie? – zapytała – Jak sobie dawałeś radę… Niewypowiedziane słowo „samemu” przeleciało pomiędzy nimi, a pan Ignacy wyraźnie je usłyszał. Westchnął, uśmiechnął się i rozłożył ręce w geście „to nie było takie straszne”. – Wiesz – powiedział – Przez ten cały czas, kiedy byliśmy daleko, czekałem na ten dzień, kiedy wrócisz. Miałem nadzieję, codziennie coraz większą… I coraz bardziej za tobą tęskniłem. A teraz, kiedy już jesteś, czuję, jak to, co jest między nami, rozpala się coraz większym ogniem, jest coraz gorętsze… – I pan Ignacy mówił i mówił, a pani Chandra słuchała go z szeroko otwartymi oczami, bo nigdy dotąd nie powiedział jej tak dużo o tym, co do niej czuje i to jeszcze tak pięknie. I w końcu zauważyła, że w pokoju robi się coraz jaśniej. To śnieg, zalegający na parapetach okien, topniał w tempie przyspieszonym – i to samo działo się z festonami sopli. Pani Chandra wstała i podeszła do okna. Teraz za oknem już prawie nie było śniegu ani lodu. Przenikliwy wiatr najwyraźniej ucichł, a zachodzące słońce podświetlało na różowo krajobraz jeszcze nie wiosenny, ale już nie zimowy. Tak, za oknem panowało całkiem optymistyczne przedwiośnie! Odwróciła się i popatrzyła na pana Ignacego wzrokiem, w którym całkiem wyraźnie było widać podziw… zwłaszcza dla temperatury jego uczuć.
Pan Lajkonik wyszedł z bloku pani C. grubo po zmroku. Odwrócił się jeszcze ku wyróżniającej się między balkonami przeszklonej werandzie i podniósł dłoń. Szczupła postać w jednym z okien powtórzyła ten gest i dopiero wtedy pan Ignacy odwrócił się i poszedł do domu, szczęśliwy tak, jak chyba dawno już nie był. Pod swoją klatką przystanął na chwilę, jakby sobie o czymś przypomniał. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer.
– Przepraszam, że o tej porze, ale spisaliście się panowie na medal!
– …
– Tak, wszystko zadziałało, jak trzeba, z odmrażaniem włącznie.
– … … …
– No oczywiście, że możecie to wykorzystać w pracy dyplomowej! Nie mam nic
przeciwko!
– …
– Tak, proszę pana, bez problemu mogę wam wystawić referencje. Do kogo zaadresować? Dziekan Wydziału Chłodnictwa i Klimatyzacji? Świetnie! Jutro po południu pismo będzie do odbioru. Dziękuję jeszcze raz – i dobranoc!
_____________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry. Jak się nie ma pod ręką wiedźmy (pozbawionej laptopa w trybie nagłym a niepożądanym) ani dżinna (specjalizującego się w działaniach dotyczących ciepłych krajów), to się bierze fachowców z Politechniki. A co!
W miłości, podobnie jak na wojnie, każdy podstęp jest usprawiedliwiony! Banał, cholera!!:((
Na powrót pani C. podstęp był wyjątkowo rozbudowany, nieprawdaż? : D
O tak!!
Kurrrczę. Okazało się, że za parę minut muszę wybyć w sposób całkowicie nieplanowany wcześniej na godzinę lub dwie. : (
Wszyscy o wiośnie myśla, nie wyłączając pana L.Te szwedzkie klopsiki – potrawa intrygująca. Muszę z pomocą guglacza sprawdzić czy na widok receptury moje kubki smakowe tęsknie się obślinią.Prawdziwy hedonista z pana Lajkonika, Mam nadzieję, że przy śpiewaniu nie fałszuje 🙂
Już jestem! Dziękuję za pocztę, dała do myślenia, zaraz uwzględnię : )))) Fałszować to nie, ale za to dość rzadko się goli (to wada?) ; ))
Aha. Klopsiki. W wersji masowo-przemysłowej można je dostać w restauracjach IKEA, ale dopiero dobrze zrobione domowe, z domowymi borówkami… Mmmm.
Panowie od klimatyzacji odmrozili również pana Lajkonika :))))….. płynnie i pięknie opowiedział o swoich uczuciach :)))
.. och, wiem, ze to ta długa tęsknota….. :)))) ale skojarzenie niecałkiem chybione? :)))
.. a Ikei u mnie nie ma….. do Poznania na klopsiki ? nigdy w życiu! :))))
Aaa, to może przez morze, do Gdańska? Rozbudowali niedawno, restauracja olbrzymia, całkiem bezinteresownie zapraszam : )
… przepis jest osiągalny, więc najpierw sama wypróbuję :))))
Hmm, to raczej on, zaczynając mówić, nacisnął dyskretnie guziczek na pilocie z napisem “odmrażanie”, ale niewątpliwie włożył w przemowę tyle żaru, że efekt naokienny był tylko częściowo wywołany sztucznie : )
Figlarz z pana Lajkonika! Musze przyznać, że w miarę jak go poznajemy, coraz bardziej fascynuje mnie bogactwo jego osobowości. Skąd to się bierze u drobnego starszego pana???
Pan Lajkonik ma tę cudowną właściwość, że nie jest do końca określony. Może i drobny, ale bez przesady, żeby przenieść panią C. na rękach do mieszkania, to sobie poradzi. Może i starszy, ale jeszcze nie emeryt. Ma siostrzeńca na studiach, to prawda, ale czy pani Monika jest od brata młodsza, czy starsza? A jeżeli starsza, to o ile? A może każdy czyta Lajkonika po swojemu i przydaje mu cech, jakie sam chciałby widzieć? Tak to, proszę Tetryka, w baśniach bywa ; )
Tak to w baśniach bywa…Bo w bajce to nie będzie cud, że księcia los z Kopciuszkiem splótł…
Przyznam się, że chciałem tu rzucić cieniutką aluzje do tego, że bohater bogactwo wewnętrzne dziedziczy głównie po swoim Autorze – wpływ środowiskowy (czytelnika, znaczy się) jest tu niewielki i najczęściej sprowadza się do zauważenia.
I tak, i nie. Autor bardziej się bawi w “co by było, gdyby…” niż w pełni rzuca własne bogactwo wewnętrzne (i SKROMNOŚĆ!!! Proszę o NIEJ nie zapominać! ; ) jako projekcję w postaci bohatera. Zresztą na kontro w opisie całości, tym będącym “ponad” odcinkami (ktokolwiek to czytał?) wyraźnie napisałem, że to o everymanie : )
Niech się Szanowny Autor nie wypiera ! :)))) w końcu to Autor stworzył tę postać z całym jej niedookreśleniem i urokiem :)))
Ledwie się podobranocuję, a tu bęc, wiedźma. Czary, czy co? : )
:))))) !
Yola na kontrowesjach wspomniał, że nie jest to tekst dla samców alfa.Ja ta diagnoze rozbuduje – to w ogole nie jest tekst dla samców. Jezeli Pan Lajkonik jest taki niedodefiniowany to może warto z niego zrobic lesbijke. Wyjda poza slowa moze) ale mogę pogryzac zórawine, która jak twierdza Szwedzi, jest doskonała na układ moczo — i że sie tak wyrażę -płciowy.
Coś się krzaczy na Onecie, już dwa razy odpowiedziałem Markizowi i nic, nul, pustka! >:^ [
A co tu odpowiadać. Ty piszesz ładnie o “mgle”. Ja jak pisze to pisze o maczudze.Może nazwij kolejną serie “mgly zycia”. Oddadza nastroj tekstów.
Ee, może ambitniej. Ptaki ciernistych krzewów? Co, ktoś to już wykorzystał? No niemożliwe. Może “M jak mgła”? Albo “Na dobre i na mgłę”?A odpowiedziałem – powtarzam po raz trzeci i ostatni:Na kontrowersjach jest już wystarczająco tekstów dla samców alfa.Takich, co to co drugie słowo na ka, na cha i na d$#%pa.Dlatego Lajkonik tam jest pod prąd i pod tendencję.A lesbijki z niego nie zrobię i proszę nie sugerować. Może i miałbym wtedy wsparcie lobby LGBT, a to głośne i medialne lobby, ale jakoś mi nie zależy.
Korcą Cię plagiaty tytułów?Mylisz alfe z chamstwem. A mnie w chamstwie interesuje cos innego, co spowodowało że u tak wrazliwego czlowieka, za jakiego uważałem Kuraka, tyle chamstwa, co sie musi zwalic na człowieka by dojść do takiego momentu i co jeszcze nastapi.Znasz sposób to mu pomóż. Tylko jak. Będziesz wytykać to Cię zbanuje, Bedziesz przytakiwać to jeszcze bardziej spotegujesz objawy a i sam sie upaprzesz. Nie mam recepty. Szkoda i jego umysłu i jego.
Aa. Tak, to zgoda.Jedna prośba – Markizie, zaznaczaj proszę, kiedy wchodzisz w tonację serio, bo można się pomylić… : (
Zawsze żartuje, żeby innych nie mylic
Po pierwsze primo: Nadal jest.Po drugie primo: Nie da się.Po ostatnie primo: Przepraszam Wyspiarzy, ale MUSIAŁAM to napisać.
popieram ! Metroseksualnego też nie rób z Lajkonika. Niech sobie będzie niedościgły, nawet dla samców alfa :))))
Czegoś takiego nigdy nie planowałem, chyba że w jakiejś alternatywnej rzeczywistości…
Festonami sopli… Cudnie:))) Niebo złote ci otworzę…Iii.. jak to Krzyś B pisał …Kantyczki deszczu ci przyniosę.:)PS Ach śpij- cie kochani.. Jednak gwiazdki z nieba – nie obiecuję.. Zdrowego życzę…:)))
Oj, ja też już zmykam. Ale zauważ, że nie tylko kantyczki deszczu, również “ruchem głowy pokazał jej okno”… ; ))) Więc ten wieczór spędzili znów razem : DDobranoc!
A świt, a świt drogi Autorze, nastąpi, przy porannej kawie?:))))
:))) sumiastych sopli bądź co bądź :)))))
Każdej zimy utrapienie z nimi mam:))) Tak, tak… należy zwrócić się do p.Lajkonika, coby podał namiary; na niewątpliwie – b. zdolnych studentów:))))
:))) pani Wiosna jest równie skuteczna, ale nie tak dyspozycyjna 🙁
Dzień dobry. Ależ się wszyscy zainteresowali tymi studentami! Ale to wygodnictwo, sztucznie załatwić sprawę klimatyzacją i chłodzeniem albo odmrażaniem i bęc. A może zamiast tego poćwiczyć przemowy pełne żaru, hę?
” przemowy pełne żaru”…. to wymaga wybitnie indywidualnego podejścia do każdego sopla :))))
!!!! : DDDD
Najwyższa pora zapalić lampkę i powiedzieć : dobranoc….. :)))) już sobota, więc wszyscy się wyśpią ?:)))
Dzień dobry, gaszę lampkę, jakby coo:))) Jasminko; Wiedźminka przecież pisała, że zmiany są wskazane. Się więc proszę nie czepiać i równie rankiem zerwać. Raz na jakiś czas. Przynajmniej:))))
Dzień dobry ! Lubię porannego Skowronka :)))) I wcale nie chcę tego zmieniac :)))
DzieńDobry:)) Pan Lajkonik zafundował mi dylemat, wpierw się myć czy golić ???
seta, a jak sie dlonie uspokoja – browar.
Witaj Stateczku….. pan Lajkonik najpierw się ogolił, a Ty jak wolisz ?:)))
Witaj Czarodziejko:)) Golił się na sucho ??? Markiz ma rację, zawsze nalezy zacząć od zwilżenia:))
Dzień dobry. Nie wiem, jak Lajkonik, ale ja się najpierw myję, wtedy podczas golenia jest szansa dodatkowo wyschnąć (dotyczy zwłaszcza włosów na głowie) ; )
a po depilacji będziesz miał suchutkie jak pieprz
Właśnie się nad tym zastanawiam, żeby usunąć całe owłosienie z ciała (kontrolowane podpalenie gazu w pomieszczeniu załatwi sprawę dużo szybciej niż depilacja), a powstałe gładzie – nawoskować. Wtedy woda W OGÓLE nie będzie się trzymać, tylko spłynie w całości i zaoszczędzę na ręcznikach.
Jeżeli pomysłu nie opatentujesz, to ja tez. Tyle ze gromnica.
Nie, nic nie będę patentował, każdy chętny niech próbuje na własne ryzyko.
BARDZO kontrolowany musiałby być ten gaz:(( wiem coś o przypalaniu papierosa ( i włosów) od palinika :((
Wystarczy stanąć na samej krawędzi zasięgu, tak żeby nie dotykać kuli ognia, a włosy się spopielą od samego tylko żaru : ) Znajomy czystym przypadkiem stracił w ten sposób wszystkie włosy na głowie podczas kąpieli (piecyk).
ale napisałeś,że lajkonik najpierw się golił….. być może to było wyjątkowo w taki dzień :)))
Dobry wieczór:))) Jak minął dzień??:)
Dobry wieczór ! a jak Tobie Senatorze ? jakoś bardzo jesteś zajęty ostatnio ?:)))
Sęk w tym, że jeszcze nie minął – mamy gości, więc ja tak zupełnie z doskoku do wieczora…
Panowie już po depilacji czy może – po opaleniu??? :)))) Kto lubi tatara??? Normalnie Madzia G. przesadza:( “Striptiz gęś.”.:)))) a i p.Ignacy kusi klopsikami szwedzkimi i co? Do Wrocka mam jechać?? Albo do Mszyny:)))
Niee, nigdzie nie jechać, dietetyczność zachować! Przyrzekam, że już nie będę! (a tatara lubię, zresztą własnoręcznie przyrządzam, w przypadkach skrajnych z morlińskiego “gotowca”, ale nie powinienem, raz że surowe i niebezpiecznie, dwa że wołowina i szalone krowy, trzy że czerwone mięso i przeróżne inne chorupska wywoływane przez).
Trzeba zachować filozoficzny spokój Kwaku; powszechnie wiadomo, ze najbardziej szkodzi nam samo życie :))))
Quacku, a widział Ty… te pyszności na talerzach?? I jak tu dietę zachować??:( Mniaaaam!!! Może jednak nie przestawaj:))))
Nie widział. Miał przed sobą i przed gośćmi swoje pyszności. Zachować, zachować, bo będzie źle : (
Wolna od obowiązków i gości zaglądam na Wyspę……. samotnie 🙁
Uwolniona od telefonów również zaglądam:))) i trafiłam na Ciebie, więc proszę nie mówić, że osamotniona Jesteś :)*
o tej porze nie miałam nadziei na Ciebie :)))
No dzie tam samotnie?!
Kolorowych i porządnego odpoczynku zmęczonym.. Dobranoc:)))
To wyszło jak prowokacja:))) niecałkiem niezamierzona :)))
.. moja kocurka chyba rozumie po co wpycham jej do gardła pigułki, bo nie protestuje ! jestem aż zaskoczona :)))))
Widać ma zaufanie, chyba że poprosiłaś o telefoniczną konsultację doktora Dolittle? ; )
.. gdyby zechciał :))) albo chociaż Dab – Dab :)))
To jest jakaś opcja, ta kaczka zawsze była zdolna, ale czy po kociemu mówiła, to bym nie przysiągł : )
.. w bajkach wszystko jest mozliwe, a w takie klimaty wprowadza mnie pan Ignacy….. :))))
Hmm, chodziło mi raczej o to, że specjalistką od wielu języków, nie tylko ptasich, była Polinezja, a Dab-Dab raczej zajmowała się gospodarstwem i finansami doktora… : )))
.. oczywiście, masz rację….. :)))))
Zwierzęta są bardzo mądre Wiedźminko. Wiedzą co dla nich dobre.O swoich wolę nie pamiętać, bo tęsknica jak za ludźmi, którzy odeszli mnie weźmie.Przypomniałaś mi pieska przyjaciela. Nosówka. W tamtym czasie i miejscu wyrok. Sam przychodził i przypominał, że czas na zastrzyk. Wyzdrowiał. Żył długo i szczęśliwie. Nie jedno opowiadanie można by o nim napisać. Np. jak przyprowadził do domu bezdomną suczkę, wprost do swojej miski…itp., itd…
nasi ” bracia mniejsi” , gdybyż wszyscy tak o nich myśleli 🙁
nie antropomorfizuję zwierząt, one mają swój rozum i swoje uczucia…. chciałabym tylko je rozumieć 🙂
Dobranoc! Dochodzi dwudziesta trzecia, wiadomości w Trójce poda państwu… miś. Nie chce podać? A to szkoda…
Dobranoc…… lampka już zapalona, świeci łagodnie jak świeca…. dobrych snów :)))