Odwiedziło nas

  • 5 933
  • 164 089
  • 82 895

Kalendarz

listopad 2010
P W Ś C P S N
« paź   gru »
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  

Ćma

Autor/Autorka/AutorzyJ „Dłoni” –  Quackowi w odpowiedzi na tekst „Lajkonik itrudna decyzja”

Budziła się zawsze bardzo wcześnie, o szarym brzasku.Zaczynała dzień od patrzenia na śpiącego obok męża – na jego profil, policzek,tył głowy… Pół roku po ślubie zrozumiała, że to jednak nie jest On – mężczyzna jejżycia, więc co rano poświęcała chwilę na bezlitosne wpatrywanie się w jegostarzejącą się z roku na rok twarz dobrodusznego poczciwca. Zmarszczki na czole,nalane policzki, szadź na włosach, coraz głębsze zakola na skroniach.  Każdego ranka – przez całe miesiące,kwartały, lata, dekady. Tak było do niedawna.

Leżała w łóżku gapiąc się bezmyślnie na zielonoamarantowybukiet storczyków poprzetykanych jakimś nie znanym jej zielskiem oświetlonyciepłym blaskiem stojącej obok lampki. Patrzyła próbując desperacko odtworzyć wmyślach tamtą swoją radość  zprzedwczoraj, gdy Jan wkroczył zamaszyście do ich wspólnego gniazdka niosącprzed sobą ten olbrzymi pęk kwiatów w jej ulubionych barwach. Ale kolory corazbardziej rozmazywały się w oczach. Jak akwarela, gdy przypadkiem rozleje się naniej zbyt duża kropla. Niecierpliwie otarła policzki starając się nie pociągnąćnosem zbyt głośno, nie chciała żeby ją usłyszał. Zostawiła go w tej kuchnisamego tłumacząc się sennością. Nie zdziwił się, zrozumiał, że ona nie jest wstanie towarzyszyć mu codziennie do szarzejącego za oknem świtu, kiedy tokochali się nieco pośpiesznie, bo chociaż on kładł się spać, ona musiała juższykować się do pracy.

Z kuchni dobiegał od czasu do czasu delikatny brzęk szklankiodstawianej ostrożnie na marmurowy blat stolika. Dół brzucha bolał ją jak w tetrudne dni, bolały piersi i uda, cała była jednym kłębkiem mięśni napiętych woczekiwaniu. Nigdy by się nie spodziewała, że pragnienie może boleć takdosłownie i fizycznie. Przez dwadzieścia lat małżeństwa w ogóle nie wiedziała,że można pragnąć mężczyzny.

Wyczulone zmysły zarejestrowały cichy dźwięk otwieranejlodówki, sekwencję kolejnych odgłosów znała już na pamięć – kostki loduuderzające o grube dno szklanki, bulgot brandy, ciche „puff” zamykanej lodówki,chwila ciszy, delikatny, podwójny brzęk szkła stawianego na kamiennym blacie… Którato już tej nocy? Czym prędzej odpędziła złą myśl. Nie trzeba liczyć.

Wróciła pamięcią do listów Jana, do swojej dzikiej radościna widok migającej na monitorze ikonki sygnalizującej nadejście maila, dowyznań, do marzeń.  Powtarzała w myślachsłowa wierszy, które pisał dla niej przez cały ten rok, zanim zdecydowali sięna pierwsze spotkanie. I oszaleli dla siebie, po wakacjach wyprowadziła się odmęża i zamieszkała w przytulnej kawalerce, którą Jan własnoręcznie dla niejumeblował, którą opłacał. Przyjeżdżał w każdy weekend, a niedługo wprowadzi sięna stałe. Nie zawsze rozumiała co do niej mówił i pisał, ale wszystkie jegomaile znała na pamięć, powtarzała teraz w myślach jak mantrę: „…kocham, pragnę,szaleję, tęsknię, jedyna, najdroższa…”

Tak, na pewno ją kocha tak, jak ona jego, powinna byćbardziej tolerancyjna, przecież wie jak mu ciężko, opowiadał o tym u terapeuty.Ten palant wyrzucił ich wtedy każąc wrócić dopiero, gdy Jan zdecyduje się oddaćmu  wszystkie poukrywane w zakamarkachsamochodu butelki brandy. Sama była oburzona tym pomysłem – jak można takbeztrosko szafować cudzym dobrem? Tyle kasy!

Niby specjalista a nie zrozumiał, jak bardzo Janowi jesttrudno. Nie docenił, że się stara. Tylko dla niej. Dlatego to ona poda mupomocną dłoń. Przytoczyła wtedy kochankowi myśl wyczytaną w jakiejś kobiecejksiążce – miłość jest najlepszym terapeutą. Pochwalił, że jest mądra i dodał,jak bardzo on ją za to kocha. Dlaczego więc nie przychodzi teraz do łóżka?Pewno czeka, aż ona zaśnie, nie chce jej budzić po nocy, kochany jest.

Te lęgnące się od czasu do czasu niedobre myśli to jej wina.Jest zaborcza, chciałaby go zmienić w kilka miesięcy, a przecież ma na to całąresztę życia. Powinna okazać tylko więcej cierpliwości i dać mu więcej ciepła.

Pobiegła myślami do syna. Ciekawe, czy Piotr zaliczył jużten ostatni egzamin, rano zadzwoni do męża i zapyta. Od kiedy jej wychuchany,wypieszczony jedynak przestał odbierać telefony od niej, tylko za pośrednictwemmęża mogła dowiadywać się jak mu idzie na studiach.

Musi się trochę przespać, za trzy godziny będzie jużwychodziła do pracy. Gdyby nie ciało napięte w oczekiwaniu, miałaby pewnieszansę na odrobinę odpoczynku . Myśl o synu ukoiła ją trochę, ból zelżał.Wierzyła, że kiedy Piotr dojrzeje, zrozumie ją i zaakceptuje jej decyzję. Już wpółśnie zrozumiała, że niepotrzebnie się martwi, że przecież wszystko się jakośułoży. Najważniejsze, że jest wreszcie szczęśliwa.

No comments yet to Ćma

  • lzis

    Uff…faktycznie, musi nieskomplikowana ta instrukcja, skoro się udało:)

  • wiedźma

    Witaj Boska !!! :))))) Bardzo się cieszę, ze jesteś tutaj …… po cichutku na to czekałam i nie traciłam nadziei :))) !

  • ~Markiz de Mumia

    Smutne, tylko pozazdrościć

  • Quackie

    Uf, przepraszam, że dałem na siebie czekać. Wyrywam się tak co chwilę do kompa, goście dziwnie popatrują… ale śpią nie u nas, tylko obok, co jest in plus. Tekst jest niebezpieczny, bo wciąga, jest z rodzaju tych, co to się do nich wraca i trawi i przemyśliwa… przemyśliwuje… przemy… cokolwiek. [tu przerwał, lecz róg trzymał]

  • wiedźma

    Piękna sprawa Izis…. ktoś kiedyś powiedział mi, że kobiety uwodzi się słowami….. są znacznie skuteczniejsze niż kwiaty, klejnoty, codzienna troska….. . Twoja Ćma to ” żywy dowód”. …

  • ~wiedźma

    .. do jutra :))))

  • Quackie

    No, a teraz się wynoście!No i poszli sobie goście.A nie, to zupełnie nie a propos. A nawet, rzekłbym, nie na miejscu.Ad rem: Tekst jest o alternatywie “stabilizacja czy szczęście”. Alternatywa niełatwa, chciałoby się zapewnić ukochanej osobie jedno i drugie; jakże często, niestety, wygląda to na zadanie nierozwiązywalne w stylu “zjeść ciastko i mieć ciastko”. Podstawowe pytanie, jakie mi się nasuwa, to “Dlaczego tak się dzieje?”. To jest chyba wbudowane w nas – w obie płcie. Mężczyźni to zdobywcy, którzy jednak jakże często po zdobyciu zwalają zdobycz w jaskini i nie zastanawiają się, co się z nią dalej stanie. A kobiety wprost przeciwnie, uwielbiają, jak się facet o nie stara, i bardzo boleśnie odczuwają “normalność” po “zwaleniu zdobyczy w jaskini”. Żeby było bardziej paradoksalnie, w naszej cywilizacji mamy monogamię – i to kobiety bardzo często dążą do stabilizacji związku (ślubu), a mężczyźni bronią się przed tym rękami i nogami, chociaż gdyby obie strony racjonalnie wzięły pod uwagę, jakie są psychologiczne następstwa sformalizowania i ustabilizowania związku (patrz wyżej), podejrzewam, że role dokładnie by się odwróciły. Ale ponieważ zafascynowanie/ zakochanie jest tak dalekie od racjonalności, jak tylko można to sobie wyobrazić, jest jak jest.A konkretny przypadek pokazany w tekście jest przejmujący. IMHO wcale nie przez to, że tytułowa bohaterka porzuca tego nudnego męża dla Jana, spełniającego jej potrzeby (lzis współczuje mężowi i dzieciom – OK, prawda, słusznie, ale w tym tekście oni są marginalni, tak przynajmniej ja to czytam), ale przez to, że jej WYDAJE się, że jej miłość mu pomaga, że w tym związku jest równowaga – Jan daje Ćmie fantastyczne uczucie, ubóstwia ją, pisze wyznania, wiersze, daje kwiaty, decyduje się (?) zamieszkać z nią, a ona pomaga mu w radzeniu sobie z nałogiem. A właśnie guzik – jedyne, w czym ona mu pomaga, to w samooszukiwaniu się, w usprawiedliwianiu swojego nałogu przed samym sobą. Pomoc w wyjściu z alkoholizmu nie polega na dosładzaniu życia osobie uzależnionej, a wręcz przeciwnie, ale to oczywiste. Natomiast sytuacja, w której alkoholik wybiera sobie osobę w niego ślepo zapatrzoną, świadomie lub podświadomie właśnie PO TO, żeby uczucie utrudniało partnerowi trzeźwe podejście do nałogu, rodzi raczej myśl o niezdrowej symbiozie, raczej wzajemnym pasożytnictwie. Przy tym o ile stosunkowo łatwo przychodzi ocena alkoholika, o tyle potrzebę Ćmy – bycia kochaną, podziwianą, spełnioną w uczuciach i w łóżku – traktujemy przecież jako naturalną. Trudno, żeby nie. Czy więc Jan ponosi w tej sytuacji większą odpowiedzialność, wygrywając swoim NIEzdrowym, nienaturalnym uzależnieniem nad uzależnieniem swojej partnerki? Ależ przecież to ona zdecydowała o porzuceniu dla niego swojej rodziny, jakkolwiek uznawanej przez nią za nudną i męczącą. Jak traktować tę decyzję – bardziej jako decyzję dziecka, które rzuca w kąt zabawkę i idzie bawić się kosiarką, ryzykując, że prędzej niż później skończy się to tragicznie, czy też jako decyzję dojrzałej kobiety, decydującej się w końcu, po 20 latach małżeństwa, zadbać o własne potrzeby? I na koniec, żeby odnieść się do dedykacji i połączyć wszystkie trzy teksty (“Dłonie”, “Trudną decyzję” i “Ćmę”) : Powroty – odejścia – poszukiwania alternatywy wobec obecnego związku potrafią być bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza te, które przeżywamy NIE we śnie! Ale co w takim razie – kontentować się tym, co mamy? “Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”? “Wyżej […] nie podskoczysz”? “Znaj proporcją, mociumpanie” ? Jakże naturalne i pożądane wydaje się podążanie za ideałem! I jak świetnie się sprzedaje – w tysiącach fabuł o Kopciuszku, ze szczęśliwym zakończeniem! Ale ten tekst robi coś więcej – stawia pytanie o cenę, jaką się płaci za wybór pogoni za szczęściem.Chyba tyle po pierwszych godzinach.PS. Aha, Lajkonik wtedy pojawiłby się jutro wieczorem, w sensie godziny nawet 19 lub 20. Niestety nie wyrobię się na fajf : (

  • ~Incitatus

    Jest noc, bo przecież nawet przy najszczerszych chęciach nie można tej pory nazwać przedświtem, a ja, miast spać, siedzę, czytam “Ćmę” i tak się zastanawiam – czy wszystko co chcielibyśmy nazywać szczęściem musi być cudzym bólem okupione. Może bólem to zbyt mocne określenie, może wystarczyłoby napisać “stratą”..Słowa, słowa, słowa .To przecież wszystko jedno, grunt, że za poczucie szczęścia bohaterki ktoś swoim brakiem szczęścia zapłacił….I tak sobie myślę, że miał rację ten, za którym jak za panią-matką pacierz powtarzam, że szczęśliwym się nie jest, szczęśliwym się bywa. Ja popatrzyłem na tytułową Ćmę oczyma jej porzuconego męża – jak słusznie Quackie zauważył – dość marginalnie potraktowanego. Wiem, wiem – on tu nie bohater, nawet nie drugoplanowa postać, ot, halabardnik II i tyle, ale dla mnie to nie uzależniony od butelki Jan, nie Ćma, szczęśliwa znalezionym w końcu płomieniem, ale on jest postacią tragiczną! A tak, tragiczną, boć przecie tu przed nami tragedia, dramat się toczy. Spojrzałem zatem na nią jego oczyma i cóż zobaczyłem? Nic! I dopiero to mnie zabolało!

    • wiedźma

      Najczęściej tak jest Senatorze, ktoś ponosi stratę, gdy sypie sie związek. Ale o czym innym chciałam : Ćma jest w tym wszystkim do pewnego stopnia przedmiotem ! Dla męża ale i dla syna i oczywiście Jana…. czy ona jest wazna ? czy ona istnieje jako osoba z której uczuciami sie liczą ? Nic o tym nie wiem.

  • Incitatus

    Dzień dobry:))) Dzielnie śpią!!:)

    • ~wiedźma

      Dzień dobry ! nie wszyscy jeszcze śpią:)))))

      • Incitatus

        Dzień dobry:)) Oj jojojoj!!!:)

      • wiedźma

        wiesz Senatorze co mnie najbardziej poruszyło w tym tekście ? Ten codzienny rytuał Ćmy, która po pół roku małżeństwa, niechętnie, omal sadystycznie, ogląda męża, jego zmarszczki, fałdy, siwiznę…… to jest po prostu straszne…..i robi to przez całe lata :(Jasne, zabieg Autorki, podkreślający zupełny brak fizycznej atrakcji małżonka, ale….. Ćma z tym żyje, a mąż niczego nie zauważa . .. toczy się to dzień po dniu.

        • Incitatus

          🙂 I między innymi dlatego, spoglądając oczami jej męża, zobaczyłem “nic”:(

        • all_a

          Dzień dobry:))), że się wtrącę, pozwolicie? Dziękuję :))) Nie kochała – proste. Nie ważne ile tych zmarszczek przybyło być może z troski, a może tylko czas był mało łaskawy dla tego pana ?

          • wiedźma

            Madame Bovary doby internetu jako żywo 🙁 …

            • all_a

              Powiedzmy tak.. znamy punkt widzenia Ćmy.. Druga na razie /mam nadzieję/ jest tylko wzmianką. Może Autorka przybliży nam i tę drugą stronę medalu?

              • Incitatus

                Świetny pomysł!! Że ja na to nie wpadłem!!:(( (Tu Incitatus zasępił się okrutnie, bo poraziła go myśl, że znacznie się widać postarzał!)

                • all_a

                  Nie kpij ze mnie.. :(( I tak Cię.. noo.. teges… majonez (?) :))))

                • Incitatus

                  Jak ja raz poważnie, to ona mi nie wierzy!!:( Chlip chlip…

                • all_a

                  :))) Się przysięgnij:)))) Bez wykrętu, że przysięgać się to grzech:))))*

                • Incitatus

                  Jak bum cykcyk!! Czestnoje słowo czekisty!!

                • ~Jasmine

                  U mnie w dziecięctwie, żeby delikwent przekonał nas, że nie kłamie, mówiło się Zaklnij się! Jak wydobył z siebie Jak bony dydy, że nie kłamię uderzając się przy tym pięścią w pierś, to choćby opowiadał o wyprawie nanożnej na Marsa, wszyscy wierzyli.:)) I grzechu nie było.;)

                • Incitatus

                  U mnie delikwent mówił ‘klianus””:)

                • ~Jasmine

                  “Zaklinam się” też funkcjonowało, w obiegu równoległym.:)) “Bo kto przysięgę naruszy, to biada jemu, za życia biada i biada jego złej duszy”!:)

              • ~lzis

                Autorka się zmaga z pokusą, od której strony zacząć, który punkt widzenia opisać, bo wszystkie ciekawe. Póki nie rozstrzygnęła dylematu, postanowiła pozmagać się z kartkówkami zalegającymi jej biurko 🙂

                • Incitatus

                  Dobry wieczór, Izis:)) Znajdź chwilkę czasu i pisz:)

                • ~lzis

                  Pewnie że znajdę, kiedyś :)Temat układa mi się w głowie, samo napisać to już szybko. Trudniej mi spojrzeć od drugiej strony, bo mimo wielu wspólnych rozważań z moją mądrzejszą połową, niektóre męskie reakcje pozostają zagadką.

                • Incitatus

                  Moja droga, męskie reakcje są zawsze i spontaniczne i wyrachowanie wysublimowane:)

                • ~lzis

                  A owszem, owszem.W tym cały kłopot:)

  • all_a

    Dzień dobry:) Przeczytałam razy kilka i… Rozbitkowie? Wirtualna miłość? Trafić na drugą połówkę pomarańczy, jabłka – jak kto woli, nie wszystkim dane bywa. Jedni pogodzeni, bez większych burz, dopłyną razem do końca dni swoich. Inni, wszak (ponoć) życie ma się tylko jedno… szukają. Szukają wierząc, że.., że gdzieś żyje ten jeden/jedyna, który/a jestim przeznaczony/a:) Bywa i tak, że u boku jest kochany i kochający partner, mąż i…(?) jak grom z jasnego nieba spadnie irracjonalne uczucie.. I co wtedy? Najlepszym sprawdzianem by nie żałować tego czego się nie zrobiło /jak mawia Wiedźminka:)/ zamieszkać razem..(?) I kiedy hormony deczko uspokoją się, rozsądek mocno w czółko puknie, a z oczu spadną różowe okulary .. np. skarpetki na fotelu, buty zabłocone, przybory do golenia nie na miejscu dla nich przeznaczonych. Zamiast wierszy, czułych słów.. wygodny fotel i przerzucanie kolejnych kanałów sportowych:) A może jak Jan… zamiast czułości kolejna szklaneczka alkoholu, by zatopić bezradność, sumienie i co tam jeszcze…. Prawdą jest, że krainy wiecznej szczęśliwości na tym.. łez padole(?) nie ma. Bywają wyspy szczęśliwe… i każdy chciałby choć przez chwilę… Nie budzić się 🙂 Najpiękniej ujął w słowa Mistrz KIG:) A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałujty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumańwe śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością. Ćma szukała drugiej połówki.. opalając skrzydełka.. Ale.. gdyby (!) nie odeszła od męża, przeżyłaby te kilka chwil prawdziwego (??!) szczęścia? Pytanie czy warto…? Nie wiem.. Bo.. Chyba się cieszę, że moje życie jest poukładane i jako ciepłolubna, to ciepło mam… 🙂

  • Incitatus

    Wiecie co? Przeczytałem uważnie nasze wszystkie dotychczasowe wypowiedzi i zauważyłem, że niezbyt podoba się nam Pani Ćma. Jesteśmy zazdrośni o ten jej ostatni lot, czy sztuka w sztukę mamy jakieś paskudne charaktery?:)

    • Quackie

      Dzień dobry. Chyba raczej – w przeciwieństwie do bohaterki, patrząc “z boku” sytuacji – widzimy, jaką ceną jest okupione to szczęście. I mamy – rzecz ludzka – wątpliwości, czy to opłacalne. Zapewne m.in. to Autorka miała na myśli…

      • Incitatus

        Dzień dobry. Mam wszakże wrażenie, że i Autorka za swoją bohaterką jakoś specjalnie nie przepada, choć w odróżnieniu od nas patrzy na nią “od wewnątrz”. I to zdumiewająco z bliska.

        • Incitatus

          Hmmmmm! Ciekawe w które…?

        • wiedźma

          Senatorze…. Autorka pracuje w bardzo sfeminizowanym zawodzie nie na pewno niejednej historii wysłuchała….. :)))

          • ~lzis

            Masz rację Wiedźmo, wysłuchałam wielu historii,ale tę obserwowałam z całkiem bliska. Senator ma rację, że patrzę niejako od środka – patrzyłam, słuchałam, przytulałam i próbowałam zrozumieć. Czy nie przepadam za bohaterką? To nie tak, ale Flaubertem to ja nie jestem:) Próbowałam potrząsnąć i otworzyć jej oczy, bezskutecznie. Ona widzi, a jednak. Tu każdy sam musi spełnić swój puchar, do końca.

    • korab1

      Witam Wszystkich:)) Bez najmniejszych wątpliwości zgadzam się z Senatorem, mam wredny charakter:))

    • wiedźma

      :))) charakterki to my niewatpliwie mamy :))))*

  • all_a

    Papa? Do później:)))

  • ~Jasmine

    Dzień Dobry.:))Bardzo smutny tekst. Jeśli pozwolicie to podpiszę się pod Waszymi komentarzami. Pewnie też jestem zła. Sie narobiło, z samego rana taka wiadomość. W dodatku o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…Na ta, żeby nie było tak jak “Ćmie” mam tylko jedną zwielokrotnioną po wielokroć radę. Rozmawiać. Nie tylko mówić, ale też słuchać. W skrócie: Rozmawiać.Serdecznie i słonecznie, wbrew zaokniu.:))PS: Powinno być na początku. Cieszę się, że jesteś na Wyspie Izis.:))

  • Incitatus

    Terż się muszę na troszkę oddalić.

  • korab1

    Przeczytałem jeszcze raz i stwierdzam, iż szczęście jest znacznie bardziej skomplikowane niż nieszczęście. Zdarza się jednak czasem i odwrotnie:))

    • Quackie

      To prawda. A jak jeszcze doda się do tego fakt, że nieszczęścia chodzą parami (jest też i wersja “stadami”), natomiast “szczęście” nie ma liczby mnogiej, to wynika z tego, że świat nie jest specjalnie przyjaźnie nastawionym do człowieka miejscem : (

      • ~Jasmine

        Na szczęście jest jeszcze szczęście w nieszczęściu.

        • Quackie

          E. Jakoś tak mi się wydaje, że to takie pocieszanie się, wiesz, w stylu dom się spalił, ale pieska udało się uratować. Chyba się nie czuję dzisiaj zbyt optymistycznie, w związku z całokształtem.

      • ~wiedźma

        :))) to też zależy od charakteru człowieka…. są tacy, którym do szczęścia niewiele potrzeba i są tacy, których szczęście omija szerokim łukiem, a i tacy, którzy się boją, bo szczęście bywa ryzykowne…. czasami :))))

  • ~Jasmine

    Kiedyś może mi minie, ale teraz, w tej chwili “wiecznej” naiwności…wymarzam sobie tak, by było jak nie w “Ćmie”MałżeństwoŻe tak im było danezestarzeć się jak świątkom przy drodzetak samo spróchnialitak samopoorani mrozem i zawiejąŻe tak im dozwolonoiść serce w sercebiodro w biodrozmarszczka w zmarszczkęŻe tak im darowanoistnieć w sobie podwójniei milczeć wzajemnieŻe tak im dopuszczonoby nawet w sen wchodzili razemon ją obejmował na poduszceby o kamień snu nie zraniła stopyŻe tak ich wysłuchanoaby to onczerwone jabłko niósł jej do szpitalai ukląkł w jej ostatniej łzieAnna Kamieńska

  • ~wiedźma

    Nie… nie zapomniałam zapalić lampki….. :))) dobranoc.

Leave a Reply to ~Markiz de Mumia Cancel reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>