List otwarty do „Głosu Ithilien”
Szanowni Państwo!
Zainspirowany ustaleniami mojego szanownego kolegi, profesora Kiryła Jeskowa z Uniwersytetu Easterlińskiego, przeprowadziłem w ciągu ostatnich miesięcy szereg badań, obejmujących wiele woluminów z Państwowego Archiwum Akt Nowych, zawierających również niepublikowane fragmenty Czerwonej Księgi Marchii Zachodniej. Wynika z nich niezbicie, że szacowny nasz poprzednik, niewątpliwy twórca podwalin pod historię Śródziemia, profesor J.R.R. Tolkien, poszedł na lep taniej popularności, przedstawiając opowieść o tzw. „pierścieniu trzymającym władzę” w sposób nie do końca zgodny z prawdą historyczną.
Niezgodności zaczynają się już na poziomie interpretacji związków międzyludzkich (i innych ras). W aktach oznaczonych symbolem „Hiacynt” znalazłem szczegóły związku elfa Legolasa i krasnoluda Gimlego, z których niezbicie wynika, iż bohaterów tych łączyło coś więcej niż tylko tzw. męska przyjaźń. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że byłby to nie tylko związek homoseksualny, ale także międzyrasowy, a takowe związki w Śródziemiu były skrajnym ewenementem – dość wspomnieć, że w całej znanej historii były tylko trzy takie przypadki, a i to między ludźmi i elfami (Luthien z Berenem, Idril z Tuorem i Arweny z Aragornem). Jak więc traktować uczucie pomiędzy elfem a krasnoludem? Co myśleć o tym, że żaden z nich nie zdecydował się na coming out? Czy „przyjaźń pomiędzy Lasem a Górą” nie powinna być wykreślona ze spisu szkolnych lektur?
Moje wątpliwości wzmogły się po przeczytaniu akt niejakiego Mithrandira, znanego również jako TW Gandalf. Jego częste podróże i pozyskiwane podczas nich informacje wyraźnie wskazują na przynależność tego osobnika do numenorejskiej agentury . Świadczą o tym również częste zmiany tożsamości, do których sam zainteresowany przyznaje się z dezynwolturą godną arcyszpiega: „Wiele mam różnych imion w wielu różnych krajach (…) Mithrandir dla elfów, Tharkun dla krasnoludów; Olorinem zwano mnie za niepamiętnych czasów mojej młodości na dalekim zachodzie; Inkanusem – na południu, Gandalfem – na północy”.
Sama zresztą agenturalna działalność tego pana nie byłaby aż taką sensacją, jednak zmuszony jestem wysunąć pod jego adresem poważniejsze oskarżenia natury moralnej. Co kryło się za jego częstymi podróżami do Shire, kiedy to za wozem pełnym zabawek i fajerwerków uganiały się młode hobbicięta? Czy skłonność do tych północnych karłów nie daje nam do myślenia? A już gotowość do samotnej podróży spod wzgórz Dol Baran do Minas Tirith na jednym siodle z hobbitem Peregrinem Tukiem i niejasne wspomnienia tego ostatniego świadczą o Mithrandirze jak najgorzej. „Pojedziesz teraz ze mną. Przekonasz się, jak niesie Gryf” – oto jego słowa wypowiedziane do hobbita przed wspomnianą podróżą, w obecności osób trzecich. Na złodzieju czapka gore – TW Gandalf niedługo po tych wydarzeniach w pośpiechu opuścił Śródziemie na pokładzie jednego z elfich statków.
Prawdziwą jednak perełkę zachowałem na koniec. Otóż wiadomo powszechnie, że Powiernik Pierścienia wraz ze swoim wiernym sługą podróżowali przez Nindalf, Północne Ithilien i Mordor, prowadzeni przez przewodnika Smeagola, którego teczka w Archiwach zawiera również pseudonim operacyjny TW Gollum. Cóż stało się z tym osobnikiem? Nie ma niezależnych świadków, którzy mogliby zeznać pod przysięgą, że widzieli go PO zakończeniu misji Powiernika Pierścienia. Prześladowanie panów Bagginsa i Gamgee na pustkowiach płaskowyżu Gorgoroth? Walka z Powiernikiem Pierścienia w Sammath Naur? Cóż, to tylko wersja jednej strony tych wydarzeń, dodajmy, strony zainteresowanej ukryciem prawdy.
Pewne światło na sprawę rzucić mogą wspomnienia samego Samwise’a Gamgee, który konsekwentnie buduje obraz zwyrodniałego, fizycznie zniekształconego stwora, aby w pewnym momencie niebacznie zacytować własną groźbę „Ugotuję Smeagola na miękko w tym garnku, jeśli nie zrobi tego, o co go proszę!”. Czy muszę mówić, jaką zemstę wybrali obaj hobbici dla Bogu ducha winnego prostego tubylczego przewodnika, kiedy uznali, że ich zdradził? Czy wymaga dalszych wyjaśnień fakt, iż w ostatni etap drogi przez Mordor ruszyło trzech podróżników, a powróciło tylko dwóch? Czy wobec wyraźnie opisywanych trudności aprowizacyjnych możemy wziąć pod rozwagę możliwość popełnienia przez hobbitów kanibalizmu? Jakże wygodnie w tym kontekście brzmi ich opowieść o upadku TW Golluma w płynną magmę! Niestety brak dowodów rzeczowych i ucieczka Frodo Bagginsa ze Śródziemia (notabene tym samym statkiem, na którym płynął TW Gandalf – przypadek?) nie pozwalają ustalić prawdziwego przebiegu wydarzeń!
Kopię niniejszego listu, opisującego moje ustalenia, wraz z załącznikami, posyłam również do Instytutu Pamięci Numenoru, Oddział Gondor-Wschód.
Z poważaniem
Gomond ben Grima
Wydział Historii Najnowszej
Rohańska Akademia Nauk
Dobry wieczór. Jak już wspominałem pod poprzednim wpisem, timer nie zadziałał i musiałem opublikować wpis ręcznie, ale, co najśmieszniejsze, poszedł z datą i godziną ustawioną wcześniej na zegarku. No nic, pierwsze koty za płoty, tekst wisi, kaloryfery grzeją (a OPEC miał awarię i były chłodne wcześniej!), zapraszam.
Drogi, KłaczkuTekst niewątpliwie wnoszący wiele w Prawdziwą historię Sródziemia, ale merytorycznie głosu zabrać nie mogę. Nie jestem bowiem fanem pana Tolkiena i dla mnie Twój tekst brzmi równie tajemniczo, co super trudne rozprawy Pani Yo la. Jedno na pewno zrozumiałem, a mianowicie to, że seks międzyrasowy jest o niebo bardziej moralny od seksu międzygatunkowego. Słusznie obawiałem się konkurencji. Pozdrawiam serdecznie
Ojej. Myślałem również nad wariantem: do Oblęgorka przyjeżdża dwóch smutnych panów, przekonywać niejakiego Henryka S., pseudonim Litwos, aby napisał prawdę o swoich bohaterach, bo przecież każdy widzi, co z nich za gagatki. Ale ponieważ akurat odświeżałem sobie trylogię Tolkiena, to na niego padło. A może by było czytelniejsze…Ale ton i sposób rozumowania Pan skądsiś zna, nieprawdaż?
Quackie….. Sienkiewicza już ” rozbierali na części drobne”…. Tolkiena, o ile wiem…. nikt jeszcze nie tknął :)))) Brawo !
Owszem, z pewną różnicą, jak sądzę: Bohaterowie Sienkiewicza mieli pierwowzory w realu i można było na tej podstawie pisarza “rozliczyć”, “lustrując” postacie. I być może czasem nawet to odbrązowienie byłoby uzasadnione (nie pamiętam, czy było), a u Tolkiena? : )))
Przeciez to jasne…. :)))) z ” odbrązawiania bohaterów Sienkiewicza zapamiętałam przede wszystkim, że Basia zwana Hajduczkiem płakała po trzech kawalerach….. w rzeczywistości urocza panienka była wdową po trzech mężach :)))….. szybko się wtedy zmieniało stan cywilny :))))
No tak. Punkt odniesienia położony w Oblęgorku wyjaśnia wszystko. Nasi łowcy prawdy nigdy nie śnili nawet, co literaci napisać potrafią kierując się ich tokiem rozumowania.
“..W górze rzeki zobaczyliśmy ich miasta, tak delikatne, jakby utkane z porannej mgły, z której się wyłaniały. Wydawało się nam, że znikną za chwilę, że ulecą z wiatrem, który marszczył powierzchnię wody. Były tam pałacyki, białe jak kwiaty nenufaru. Były wieżyczki, zdające się być uplecione z bluszczu, były mosty, zwiewne jak płaczące wierzby. I były inne rzeczy, dla których nie znajdowaliśmy imion i nazw. A mieliśmy już przecież imiona i nazwy dla wszystkiego, co w tym nowym, odrodzonym świecie widziały nasze oczy. Nagle, gdzieś w odległych zakątkach pamięci, odnajdywaliśmy nazwy dla smoków i gryfów, dla syren i nimf, dla sylfid i driad. Dla białych jednorożców, które o zmierzchu piły z rzeki, schylając ku wodzie swe smukłe głowy. Wszystkiemu nadawaliśmy nazwy. I wszystko stawało się bliskie, znane, nasze. Oprócz nich. Oni, choć tak do nas podobni, byli obcy, tak bardzo obcy, że długo nie umieliśmy dla obcości tej znaleźć imienia. ” Hen Gedymdeith, “Elfy i ludzie” ” Dobry elf, to martwy elf.” Marszałek Milan Raupenneck A. Sapkowski “Krew elfów” W-wa 1998
No, ja takich ambicji jak Sapek nie mam. Ale czasem można się pokusić o paralelę, jak to jest, kiedy już opadnie kurz bitewny, przez chwilę nic się nie dzieje, a potem ktoś wpada na pomysł, że może nie tak to wyglądało, jak wszyscy pamiętają? : )
Toteż ja i dlatego zamieściłem ten fragment, współgra, jak sądzę z Twoim tekstem, choćby to:”..Wszystkiemu nadawaliśmy nazwy. I wszystko stawało się bliskie, znane, nasze. Oprócz nich. Oni, choć tak do nas podobni, byli obcy, tak bardzo obcy, że długo nie umieliśmy dla obcości tej znaleźć imienia..” Nic nie jest takie, jak się wydaje, to chyba chciałeś napisać?
To TEŻ, i to w obie strony : (
Einstein się kłania:)))
Senatorze…. spodobałoby Ci się na pewno, że tłumacz pisze “elfowie”, a nie elfy, jakby wypadało po polsku :)))))
Och, ja już czytałem takie teksty, np z wędkarstwa, gdzie wg tłumacza nęcono ryby “koktajlem”, nie mieszaniną zanęty:)
PS Słynny Conan Howarda u jednych jest Cymmerianinem, u innych Cymeryjczykiem, jak kto woli i lubi:)
Super…. lekcje u ” prawdziwych Polaków” ?:)))) bardzo mi się podoba, choć fani Tolkiena powinni ” zawyć ze zgrozy “…..
Quackie…. w mojej wersji występuje Cienistogrzywy…. a nie Gryf. Czytałes oryginał ? czy może mamy inne tłumaczenia ?:)))
Ja mam trzecie polskie wydanie z 1990, tłumaczenie Marii Skibniewskiej, potem wydawano jeszcze w dwóch wersjach – o, proszę (Wiki): * Maria Skibniewska, Warszawa 1961-1963, wyd. Czytelnik * Jerzy Łoziński, Warszawa 1996-1997, wyd. Zysk i S-ka * Władca Pierścieni, Warszawa 2001, wyd. Amber: tom I i II (części I – IV) – Maria i Cezary Frąc, wiersze Tadeusz Olszański, tom III – opracowanie przekładu Maria i Cezary Frąc, część V Aleksandra Januszewska, część VI Aleksandra Jagiełowicz, wiersze – Tadeusz Olszański, dodatki Ryszard Derdziński.
Ja mam wersję z 2001 roku, przekład Marii Skibniewskiej…. :)) poprawione, jak widać… ooo mam…. edytor podaje, które nazwy zostały zmienione. Jednoczesnie mówi, ze wersja z lat 60-tych jest uznawana za kanoniczną…… :))))
Nie wiem, skąd pani Skibniewskiej wyszedł ten Gryf, w oryginale jest “Shadowfax”, a więc “Cienistogrzywy” jest dużo bliższy oryginałowi! Ciekaawe…
To jeszcze podrzucę kilka z wprowadzonych zmian : Brama Półmroku (Dimrill Gate) , poprzednio Brama Dimrillalas Chetwood ( Chetwood) poprzednio ZalesieNowosioło ( Nobottle) poprzednio Bezpiwie. Nie chcę przynudzać, ale to stąd, że przed tygodniem czytałam ponownie “Władcę Pierścienia” i mam to zupełnie na świeżo. :))))
Pani Skibniewska w ogóle niewiele nazw własnych tłumaczyła – tak z pamięci, w Hobbitonie nazwa uliczki Nad Wodą, Kamień Trzech Ćwiartek, Samotna Góra (Erebor), Żelazne Wzgórza na wschód od niej, pewnie jeszcze kilka, ale już nie wspomnę. Co do Dimrilla, byłem przekonany, że to jakaś postać, której imieniem nazwano Bramę, Dolinę i Schody, ale teraz patrzę, że można to tłumaczyć jako “cienisty strumyk”… O, Zalesie, faktycznie, też było przetłumaczone, nie wiem, wg jakiego klucza niektóre nazwy były tłumaczone na polski, a inne nie?
Ha, właśnie dostałem prywatnym kanałem krótką recenzję “I jak tu teraz czytać Tolkiena?”. Czytać, czytać! I śledzić wszystkich agentów!
Iiiii, czytać, a jakże….. a chętnych do tropienia agentów wysłać na szkolenie do samego ministra Fouche. :))))
Też ugotowałaby na miękko.. I się nie odgrażam, wcale:))) Posiedzę cichutko i poczytam tym razem.. z dziobem zamkniętym:)))
Tu jest pewien szkopuł – wg kalendarium na końcu “Powrotu Króla” Gollum miał w tym czasie ponad 550 lat, nawet biorąc pod uwagę długowieczność niektórych bohaterów, podejrzewam, że dałoby się z niego najwyżej ugotować rosół… ; )))
:)) a może Gollum był jak chińskie jajo ?:)))))
Chińskie jajo jest – o ile pamiętam – zakopywane w ziemi, co miałoby sens, biorąc pod uwagę, ile czasu Gollum spędził w pieczarach Gór Mglistych, ale z kolei ono sobie leży bez ruchu, a Gollum biegał po Śródziemiu, szukając Bagginsa, potem do Mordoru i z powrotem na północ, do Morii…
… ale dłużej tkwił w ciemnych korytarzach :)))))
Jeśli się nie mylę, to długowieczne chińskie jajka przechowywane były w wapnie.
No to nie Gollum. On był przez pewien czas przechowywany w Mordorze, a potem w Mrocznej Puszczy. Nie licząc miejsc, gdzie przechowywał się sam.
Nie, bo z żadnego faceta rosołu nie da się ugotować:)))) Czytałeś gdziekolwiek w menu.. “rosół z koguta”? Zawsze jest rosół z kury:))))
:))))))))))))) !
Pożegnam się już nasennie. Wir wojny o waciki, rzucił mnie w całkiem barbarzyńskie ramy czasowe. Co jutro, witając się, udowodnię. Dobrej nocy
Dobranoc, Gryzonu! Miłych snów życzę, epickich – w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.
Dobranoc Perełki moje:)))PS Mam nadzieję, iż elfowie nie przyśnią się nikomu:))))
.. przeciwko elfom we śnie…… nie mam nic :))))
Czas na drobny podkurek i sen. Może jutro nie zerwę się trzy godziny przed świtem. Dobranoc:))
Dobranoc, Senatorze. Spokojnej nocy.
No, nie wiem, czy będziesz dziś spokojnie spał, Senatorze:) Się opubkikowało coś tam, gdzieTwoje kopytko stanąć nie miało:))) Wszystko dzięki Onetowi:))))))) ???:)))))) Nie zrywaj się rano gwałtownie. Można kopyto skręcić, wiem coś o tym:)
Eee tam, to tylko opcja “Twoje blogi” zadziałała:)))) Poszło tam, gdzie nie był przyblokowany:)))) Onet spisał się na medal, a ja dobrego adwokata mam:)))))
Dzień dobry:)) Po raz kolejny oświadczam, że ze wszystkich skomplikowanych urządzeń technicznych niezawodna jest jedynie maczuga!!!
Dzień dobry:)))) Madagaskar nie jest jedynym blogiem, w którym widniejesz jako Autor:))) Twoja Zuzanna wzięcie miała..:)))) ochrzczona różnymi imionami:))))
Zgwałcili babę???
Se wejdzie na zaprzyjaźniony i poczyta:))))
Nie wejdzie, drogę zgubił, a szukać jej nie ma zamiaru.
Dzień dobry:)) Pewnikiem jedynie dzięki Onetowi, ja z tym nie mam nic wspólnego. Teraz mam zagwozdkę – lecieć prostować, czy jeszcze bardziej “zakrzywić” (najchętniej po niemiecku, bo to paskudnie brzmi)! Teraz okaże się, że działam na dwa fronty!! Szlag by to trafił, wydało się, żem i z CzK, i NKWD! Jak wysypie się jeszcze moja działalność w Mossadzie to i inni moi tajni pracodawcy szału dostaną:((
Dzień dobry ! Nijakiego podstępu nie ma ……. jesteś osobiście podpisany ! :((
To Onet, ten chamski sznurek, takiego numera mnie wyciął:((
Aj waj ,jaka strrrraszna krzywda się stała Senatoru 🙂 Zajrzyj , coponiektórzy się nawet ucieszyli z Twojej obecności ,ale pewnie zrobili to złośliwie i w złej wierze jak wierę :)))))
Witaj :)) Nie inaczej!! Gdyby się ucieszyli przypłynęliby na wyspę!!
Tu mnie masz ,ugodziłeś mnie w miętkie wprost na wskroś ,bo przylazłem piechotą i to w dodatku nie ruszając się z miejsca , normalnie czary jakieś :))))
Poznałeś na własnej skórze siłę fantasy!:))
Do tekstu wracając…… podoba mi się również tytuł ” czyli w tę i wewtę “, bo dla mnie jest sympatycznym odniesieniem do ” Hobbita tam i z powrotem “…. :))
Do “Hobbita…” mam sentyment, bo to była jedna z moich pierwszych lektur fantasy….. :)))
Sapkowskiego czytałam przed Tolkienem…. i oczywiście bardzo mi się podobał, niecierpliwie czekałam na kolejne tomy sagi….. A później, po jakimś czasie przeczytałam “Władcę pierścieni”…. i Sapkowski wydał mi się wtórny……. Czy Wy tez tak macie ? 🙂
Ja nie. Być może to efekt odwrotnej kolejności lektur; najpierw przeczytałem Tolkiena, nawet dość dawno, pierwsze polskie wydanie i to w gościnie u znajomych (pożyczyć nie chcieli!). Hobbita mieliśmy własnego, ale trylogię czytałem u nich. Niedługo potem wyszło II wydanie, ten sam przekład, ale inna edycja, z grafikami Stasysa Eidrigeviciusa, rodzice nabyli i już mieliśmy własną trylogię, czytaną na wyścigi. Dlatego Sapkowskiego czytałem już przygotowany, ze świadomością, skąd się wzięli hobbici i elfy – wojownicy. Sapkowski, przez motywów pomieszanie i przewrotne gry, był dla mnie wobec Tolkiena tym, kim np. Bułhakow wobec Goethego, toutes proportions gardees. Klasyczna fantasy (Tolkien) i postmodernistyczna (Sapek), tak to widzę. No i u Sapka nie ma happy endu.
… gry słowne u Sapkowskiego to jest to, co mnie najbardziej zachwyciło…. Z wielką swobodą miesza przerózne wątki od celtyckich poprzez basnie i klechdy…. w tym nie ma sobie równych. :), tak myśę. 🙂
No właśnie, przewrotne wykorzystywanie motywów z klasycznych bajek – smok, który ma rację, kontra odrażający, prymitywny szewczyk – odwrócenie ról, że taki przykład mi do głowy przychodzi.
mnie urzekła przewrotność zakończenia…. odesłanie Ciri z Galahadem na dwór króla Artura! :))) a odniesień jest mnóstwo : choćby Renfri czyli Dzierzba, prawda ?:)))
Czekaj, czekaj, tego akurat nie pamiętam za dobrze… to jest wariacja na temat Królewny Śnieżki, która zamiast mieszkać spokojnie w lesie z krasnoludkami, zaczyna się mścić?
tak…. to jest ta historia…. oczywiście tragicznie zakończona za sprawą Geralta…. :((
po pewnym czasie doszłam do wniosku, ze popełniłam błąd……bo Tolkien i Sapkowski to dwa zupełnie inne rodzaje pisarstwa …. i masz rację tak ich określając :).
Sapkowski dojrzał, trylogia husycka to już jednak inna klasa, niby bajki (np. Żelazny Wilk), literatura (Frieda z Bułhakowa) i historia (Gutenberg, Kopernik) tam się plączą, ale jednak osią jest co innego. I osadzenie tego w realnym świecie, można bez problemu zrobić sobie wycieczkę śladami Reynevana po Śląsku.
Kiedy, tak się składa, że za tę trylogie chętnie dałbym Sapkowskiemu w ucho. Osadzenie w realiach średniowiecza postaci baśniowych obok historycznych, mnie osobiście strasznie przeszkadza. Fantasy jest fantasy, powieść historyczna powieścią historyczną, dramat dramatem, a komedia komedią. Nie znoszę “silva rerum”:((
Pominęłam cały ten sztafaż….. a trylogii siedzi kawałek porządnej , mało u nas znanej historii….. ciekawym , jak dla mnie, wątkiem jest przenikanie kultur pogranicza…. ale łatwo sie tego nie czytało. Twoje zdanie Senatorze dzieli chyba wielu czytelników, bo furory ta trylogia nie zrobiła. .:(… zbyt skomplikowanie wymyślona ?
Na ten przykład, moi Rodzice pod tym względem siedzą w okopach po przeciwnych stronach – z Mamą Quackie można rozmawiać na temat Tolkiena i jego twórczości o dowolnej porze dnia i nocy, a Tata Quackie, skądinąd zaprzysięgły zwolennik Dobrego Wojaka Szwejka, burczy gniewnie, że to takie pitolenie i czytać się tego nie da (i nie przeczytał trylogii nigdy, a Hobbita – może raz).
Twoi Rodzice zapewnili Ci wszechstronność:)) Wojak Szwejk ma swoje niezaprzeczalne uroki … :))))
Och, nie tylko Haszek i Tolkien, ta rozpiętość jest sporo większa : ), natomiast porównałem Szwejka i Władcę Pierścieni, ponieważ Rodzice są do tych lektur przywiązani – każde do innej.Co do Haszka, to Tata twierdzi, że za każdym razem, kiedy to czyta, znajduje coś nowego, i tę książkę mógłby wziąć ze sobą na bezludną wyspę.
Rozumiem Twojego Tatę:)) Pierwszy raz Szwejka czytałam mając 14 lat i nie powiem żebym wszystko rozumiała. Odkrywałam go na nowo jako dorosła. Może znowu warto sięgnąć..:)))?
Nie wątpię, że tak jest :))) Ja bardzo lubię “Klub Pickwicka” :)))
“Ja jestem idiota z urzędu” :))) No! I.. Haszek do mnie przemawia, bardziej niż Tolkien :))))
Pewnie dlatego, że pewne urzędnicze/ systemowe absurdy dzisiaj mają się nie gorzej niż za czasów C.K. Monarchii. Moje ulubione cytaty: “Wy mnie jeszcze nie znacie, ale wy mnie poznacie” i “Nazwisko przyszłej małżonki pańskiej: pani Kunertowa” : )
Może i tak…:)
Senatorze, a jakie jest Pańskie zdanie na temat realizmu magicznego na modłę latynoamerykańską? Bo dla mnie pod względem przenikania się tych światów Sapek zbliża się właśnie do klimatów – zachowując wszystkie proporcje – cortazarowskich. Jest gdzieś – nie pamiętam już, czy w wiedźmińskiej części twórczości, czy w husyckiej, taki passus, że magia to stan umysłu – działa, dopóki ludzie w nią wierzą – a w średniowieczu wierzyli. Oczywiście nie twierdzę, że to się musi każdemu podobać, szukam natomiast uzasadnienia dla tego przenikania się realizmu i fantastyki. A poza tym jest tu pewna autorska/ narracyjna perfidia: “Narrenturm” zaczyna się od realizmu (Reynevan i Adela), elementy magiczne zaczynają pojawiać się sporo potem – i stopniowo, kroczek po kroczku, stają się równouprawnionymi elementami świata przedstawionego. Tak jakby autor chciał dać czytelnikowi czas na oswojenie się z realiami i dopiero kiedy ten będzie już “pogrążony” w średniowiecznym świecie – powiedzieć mu: a kuku, są rzeczy na niebie i ziemi, o których się nie śniło waszym filozofom.
“Narrenturm, jeśli pamiętam (na półkę sięgnę za chwilę), zaczyna się opowieścią dziada-bajarza w karczmie pospólstwu i cnym wielmożnym głoszoną. Później zaś alkowa, pościg i kosa do skór mizdrowania. .. Sapkowski po opowiadaniu zamieszczonym w Fantastyce, a rozpoczynało się ono:” Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy powroźniczej..”, napisał kilka opowiadań i w końcu swą sagę… Sukces jakim kolejne jej części się cieszyły nieco zamieszał mu w głowie i choć czytelnicy prosili go na kolanach by Geralta oszczędził, ten wziął i go utrupował należycie.. Cóż, wydawało mu się, że to wciąż jego postać, rzekłbym własnośc, aliści grubo się pomylił. Z niezwykłą zręcznością stworzył własny świat, własną mapę, historię i prawa tego świata… Tolkien przed nim też. Sapkowski czuł niedosyć, a “Saga..” nazbyt mała mu się widziała, nie tak wielka jak tego rosnący apetyt na sławę, na wielkość pisarską się domagał. No to i napisał powieść zasadniczo różną od poprzedniej, jednakże zdawał sobie sprawę, że wojny husyckie na powieść historyczną owszem, nadają się, tyle, że nie na jego warsztat pisarski. By zatem móc wydać swe dzieło w dużym, a co za tym idzie, intratnym nakładzie, dołożył wątki baśniowe, wątki z cyklu “magia i miecz”. No i dla mnie to niestety niestrawna mieszanina.. Co zaś do literatury iberoamerykańskiej…. Jest mi obca, nie rozumiem jej, nie lubię jej czytać…. no i nie czytam.. Wiem wiem, wielkie nazwiska, słynne powieści…niestety, nic dla mnie nie mają. To nie znaczy, że nie próbowałem, kończyło się jak z “Ulissesem” Joyce’a czyli rzuceniem książki w kąt… Marquez, Coelho, Cortazar urodzony w Europie, w Europie zmarły, a argentyński pisarz (ot los!)…ten powinien być bliski i to bardzo Siostrzanowi naszego Gryzonia…mnie niestety nie…Jakaś wada umysłu nie pozwala mi przejąć się losami bohaterów tych wziętych i sławnych pisarzy…może zbyt odlegli w przestrzeni?:)
Touche, monsieur!Narrenturm dokładnie tak się zaczyna.Nie należę do wiernych czytelników iberoamerykańszczyzny, owszem, mam na rozkładzie “Grę w klasy”, “Sto lat samotności”, a nawet “Rozmowę w ‘Katedrze’ “, ale raz, że to było dawno i nieprawda, a dwa, że nie wracam do tych książek (jak do Tolkiena i/lub Sapka). Chodziło mi o to, że połączenie elementów realistycznych (w tym i historycznych) oraz magicznych ma pewne umocowanie w (również światowej) tradycji literackiej i można trylogię husycką odczytywać przez tenże pryzmat.Bardzo prawdopodobnie brzmi hipoteza dotycząca motywacji ASa do wprowadzenia elementów magicznych. Natomiast co do sagi wiedźmińskiej i losów Geralta, zapewne Pan się orientuje, że istnieje alternatywne zakończenie (w opowiadaniu “Coś się kończy, coś się zaczyna”), Geralt i Yennefer biorą ślub i jest im całkiem dobrze ze sobą.
🙂 Analogie mają to do siebie, że dość dowolnie można je dobierać, żonglować nimi i dlatego nigdy analogia nie jest dowodem….ale to już inna, przyziemna materia. Jest taki zbiór opowiadań “Trzynaście kotów”, opowiadań różnych autorów i między innymi znajdują się w nim chyba dwa autorstwa Sapkowskiego, bardzo udane. Zresztą, tylko uśmiech jednego kota wisiał i rozpływał się w powietrzu, czyż nie tak??
Tak Senatorze… :)))) tylko jeden :)))
“Złote popołudnie” się to nazywa, jeśli mnie pamięć nie myli, lenistwo powstrzymuje mnie przed wstaniem i poszukaniem na półce. Baardzo ładna wariacja na temat Krainy Czarów, Alicji i przyległości.
Wydaje mi się, że ta fala iberoamerykańska opadła…. teraz na topie są Hiszpanie (Zafon, Mendoza) i turecki noblista….. Pamuk Orhan…..a i tak tylko czas moze zwryfikować wielkości ……
Nie macie!!!, Znaczy – ja nie macie!!! Ja z kolei Tolkiena nikiej Kraszewskiego mogę potraktować, nieco mniej nudny, za to równie rozwlekły! A teraz mogę oberwać, a co!!!:)
A za co ? Twoje prawo… tyle, że Tolkien wprowadził cały skomplikowany świat fantasy….. i dlatego jest kanoniczny. Trzeba go przeczytać przynajmniej drugi raz …. :))))
… a Kraszewski ? brrrrrrrr…..:)))
… może przesłać kilkanaście kilogramów :))))? Nie obciążę Cię opłatą kurierską:)))
Litośći Skowronku ! :)))) wszystkie meble stoja równo i nie trzeba ich cegłami podpierać :))))
… mam jakiś zgrzybiały egzemplarz “Chaty za wsią ” i to jest zupełnie wystarczająca reprezentacja Autora. :)))
No właśnie, gdzie się w dzieciństwie kończą bajki, a gdzie się zaczyna fantasy?
:))) nie wiem….. ja w dzieciństwie wymyślałam bajki, bo moja siostra i kuzynki ciągle mnie do tego namawiały….:)))… jakoś mi jednak przeszło, a żadnej z bajek nie pamiętam ….
fantasy ma jedną wielką zaletę : nie kończy się morałem :)))))
Chyba juz pora zapalić lampkę i powiedzieć : dobranoc :))) elfom tez :))
Dobranoc zatem, jeszcze trochę pomyślę przed snem.
Dzień dobryMój wpis o tej barbarzyńskiej porze w najmniejszym stopniu nie dmucha w światło lampki, zapalonej przez Drogą Wiedźmę. Uczciwi niechaj śpią smacznie. Do świtu jeszcze daleko. Zapowiada się dzień złotej jesieni. Temperatura 10,5°C, ma wrosnąć do osiemnastu°. Bez opadów.Miłego dnia i do później
Dzień dobry:)) Drogi Gryzoniu, czyżbym zaświecił Ci przykładem??:))))
Dobry wieczór, SenatorzeWiedziałem, że będę miał korzyści z pobytu Tu, na Wyspie. Dobrych przykładów nigdy za wiele. Pozdrawiam
Dzień dobry:))) Lampkę zdmuchnę, a co! Koniec spania, już świt..:))))
Dzień dobry:))) Barwy wojenne nałożone??:)))
Się już siedzi na stanowisku:))) Dzień dobry:))) Pan wrzuci coś na dzisiaj?
Raczej nie, liczę na Panią:))
A o której Pan wybywa?? Powrotu nie może Pan zapewne znać..?:)
Właśnie za chwilę kościołowy ancug będę odziewał i start!!!:((
Wracaj.. bezpiecznie.. cały w skowronkach:)))) i w tym kościołowym się nam pokaż:))))
Dzień dobry ! Senator uroczyście czy urzędowo ? :)))
:))) Na pewno kościołowo:))) Witaj Wiedźminko:))) Sen zdrowy miałaś? Popatrz nasz Wędrowniczek znowu po kraju (?) buszuje:)))
… a my zasze na Niego czekamy…… :)))) na Stateczka, który jest oszczędny, też :)))*
Niooo :))) Niczym.. Penelopa:(( Sztuk dwie??:))))
.. a dwie :))))) !
Na wiwisekcję mnie biorą:((
test
… pora na wyjście z domu…. ale wrócę niczym ten zły szeląg…. 🙂 spało mi się bardzo dobrze :))))). !
Spróbowałabyś – nie :))) Mam leniaaa okrooopnego.. Oby do 15 nie jest pociechą, patrząc na tę stertę papierzysk:(
Uprzejmie informuję, że za chwilę oddalę się w nieokreślonym kierunku na równie nieokreślony czas (spotkanie z klientem), w związku z czym nie będę obecny na forum.
Dzień dobry 🙂 Wiedziałem kiedy przywlec swój nędzny zezwłok na wyspę ,tekst tudzież świetny,co oryginalnie potraktowany ,a dyskusja palce lizać ,pozatym wielce mnie zaintrygowała bytność W.Czc.Senatora z Zuzanną pod pachą ,lansik Zuzi na taka skalę,coś się musi za tym kryć :))))))))))
Dzień dobry! Witam Pana nędzny zew… Witam Pana serdecznie i nieco stropiony zapytuję, czy myśmy już kiedyś może mieli przyjemność, być może pod Pana innym nickiem? To jest pytanie, które co jakiś czas będę zadawał różnym rozmówcom, nowe miejsce tak na mnie działa. Dziękuję za uznanie, w przyszłości postaram się sprostać renomie (o ile będzie jakaś przyszłość – odsyłam do odpowiedzi panu Yo li nieco niżej).
Niewykluczone Quake`u ,niewykluczone ,ale w tych gościnnych progach Madagaskaru ,jeśli pozwolisz będę się nazywał Iorek :))))
Kein Problem, Mein Herr.W taki razie dzień dobry i tutaj (zaraz, zaraz, ktoś już się do mnie zwracał per “Quake”… >:^ x )
Ależ Panie Kłaczku! Ten niestety znakomity wpis rażąco narusza moje dobre samopoczucie, czy na każdym kroku Pańskich wersetów muszę wspominać bolesną i niemożliwą do zrealizowania potrzebę gonienia niedoścignionego króliczka, choćby tylko po śladach zapachu?Dodam, iż coraz bardziej świadomość dociera inny problem – króliczek ósemkami się oddala, a ja gonię w piętkę, Macieju. Na szczęście tak szybko się zagnałłęm, że powoli dostrzec można mój ogon po kole.Tak czy inaczej, inaczej już nie będzie.Załączam się w kopercie, tak cieńko dziś stoję. Zmęczon owacjami
Dzień dobry, jam ci to wrócił, cieszę się, że się Panu podobało, ale martwię, że Pan tak cienko się czuje. Mam przestać, żeby Panu było lepiej? To przestanę…
Witam Perełki, jakby powiedziała All_a, …. Iorka i Yo lę i razem z Wami fetuję literacki debiut Kwaka na Wyspie….. paluszki lizac i czekać na cdn…… nawet na zgoła inne tematy :))))
… dlaczego Kwaka ? .. bo tak nazywała swojego , literacko uzdolnionego Jasia-Gwasia, urocza Lilka z Kossaków Bzowska, Pawlikowska i Jasnorzewska :))))…. i nie wzięłaby mi tego za złe :)))))
Mon Dieu, jeszcze jeden kontekst do nicka, a już myślałem, że wyczerpałem możliwości!
DzieńDobry:)) Kocham Czechów!!! Haszek, Czapek, Hrabal, filmowcy!!!Tolkien też niezły,:)))
Dzień dobry, z filmowców czeskich, a dokładnie aktorów, uwielbiam po prostu śp. Rudolfa Hrusinskiego, w roli Szwejka i innych. Zwłaszcza zapadła mi w pamięć rola pana z małego miasteczka, który chłodził piwo WYŁĄCZNIE na siódmym stopniu schodków do piwniczki – na szóstym robiło się za ciepłe, na ósmym – za zimne. Nie pamiętam tylko tytułu filmu, ale pamiętam z okoliczności towarzyszących, że odgrywana przez niego postać miała nieznośną małżonkę, przed którą uciekała, jak tylko mogła.
Wydaje mi się, iż chodzi o “Postrzyżyny” Jirzego Menzla:))
Bardzo możliwe! Jest i na YouTube, w częściach, ale nie jestem obecnie w stanie czasowo się wyrobić z oglądaniem.
Wracając do fantasy ,myślałem ,że to Ursula K.le Guin ze swym cyklem “Ziemiomorze” była przed Tolkienem ,bolesna pomyłka ,Tolkien był o 10 lat szybszy :))
Zapewne swoje zrobiła II wojna światowa jako częściowe źródło inspiracji JRRT.
Chyba nie…… “Władca …. jest wcześniejszy… o ile pamiętam.
Hmm, to tylko Wiki, ale… “It was written in stages between 1937 and 1949, much of it during World War II” – dlatego napisałem “częściowo”. Nawet gdzieś w recenzjach były porównywane opisy ataku na Minas Tirith, kotła Isengardu i krajobrazów Mordoru do scen po bombardowaniach Londynu, nie wykluczam, ale pewności nie ma.
To jest z przedmowy do II wydania angielskiego: ” Fałszywe również, chociaż oczywiście pociągające dla krytyka żyjącego współcześnie z autorem, są przypuszczenia, że nurty umysłowe i wydarzenia bieżącej epoki wywierają nieuchronnie najpotężniejszy wpływ na dane dzieło. To prawda, że trzeba osobiście przejść przez cień wojny, aby w pełni odczuć jej ciężar, lecz w miarę upływu czasuwielu ludzi zdaje się, tak jak teraz, zapominać, że młodość w latach 1914 – 1918 była doświadczeniem nie mniej okropnym niż lata 1939 – 1945. Podczas pierwszej wojny światowej zginęli wszyscy, z wyjatkiem jednego, moi najbliżsi przyjaciele”……..
tzn z 1966 roku…… :)))
Chyba się muszę podciągnąć. A tak mi się nie chce!!!:(((
Żartowniś z Waści…… :))))
Lampeczka zapalona, wszyscy śpią? no to dobranoc… :))))))