Działo się to dawno, dawno temu, kiedy Rzeka Siedmiu Jezior płynęła szeroką nieprzerwaną wstęgą poprzez nieprzebyte puszcze.
Sokole Oko wraz z zoną Kwiat Poranka i synkiem Manuiti przeprawiał się przez rzekę, gdy nagle niebo pociemniało i rozszalała się burza. Straszliwy wicher wzbijał potężne fale, łamał jak zapałki stuletnie sosny, z korzeniami wyrywał prastare dęby… Sokole Oko z trudem dobił do brzegu..I wtedy uderzył grom! Potężny, tysiącletni dąb rażony piorunem, padając, jednym ze swych konarów zabił Kwiat Poranka….
Z synkiem w ramionach przeczekał Sokole Oko burzę w wykrocie po wywróconym dębie i wróciwszy do rodzinnej wioski oddał malca pod opiekę kobiet, a sam wyruszył szukać zemsty na Ptaku Wichrze.
Wiele przewędrował lasów, wiele rzek przepłynął, brnął przez wartkie strumienie, wspinał się na niebotyczne szczyty, aż wreszcie dotarł do podnóża Czerwonej Skały, na której zwykle spał Ptak Wicher. Gdy pochylony nad maleńkim źródełkiem czerpał zeń wodę by po raz ostatni przed śmiertelną walką twarz pomalować barwami wojny, usłyszał cichutki szept. To szeptało źródełko:
– Zerwij z rosnącej tuż obok srebrzystej topoli choć jedną gałązkę, gdyby Ptak Wicher rzucił się na ciebie, uderz go nią.
Posłuchał Sokole Oko tajemniczego głosu, ułamał gałązkę topoli, wszedł na Czerwoną Skałę i smagnął witką zrywającego się do lotu Ptaka Wichra, osłabłego skrępował mocnymi rzemieniami i syt zemsty ruszył w powrotną drogę…..
Ale gdy zabrakło Ptaka Wichra opadły żagle szybkomknących łodzi, przestały szumieć drzewa, a ciemne deszczowe chmury przesłoniły całe niebo i zaczął padać deszcz… Rozmyte pola nie dawały plonów, zwierzyna zniknęła z ginących w wiecznych mgłach lasów, a w wioskach zapanował głód i choroby..
Mijały lata…..
Sokole Oko, sterany wędrówką drogami zemsty, wkrótce udał się do Krainy Wiecznych Łowów, a umierając powierzył swą tajemnicę synowi.
Wyruszył Manuiti śladami swego ojca, po wielu trudach odnalazł malutkie źródełko i uzbrojony w gałązkę srebrnej topoli bez strachu wszedł na Czerwoną Skałę.. Błysnęło ostrze noża…opadły przecięte rzemienie!
Poderwał się uwolniony Ptak Wicher i niby przeogromna chmura zawisł nad ziemią, poruszył skrzydłami… I znowu zaszumiały drzewa, wydęły się żagle szybkomknących łodzi, a ciężkie deszczowe chmury odpłynęły wolno za horyzont i na niebie znowu zazłociło się słońce..
Powrócił młodzieniec do wioski i siedząc nad grobem ojca, w cieniu dębu co może był synem tego, który zabił mu matkę, w szmerze jego liści usłyszał głos, głos Sokolego Oka:
– Dziękuję ci synu, dziękuję…
Dobry wieczór:))
Dobry wieczór ! nie chcę myśleć jaki morał w tej pięknej baśni wynika :)))))…
Witaj Senatorze:)) To jest tak gdy niektórym wydaje się, iż ocieplili klimat:))))
Cześć Stateczku:))) Baśnie zawsze niosą jakiś morał:)
No popatrz, napisałem odpowiedź na Twój post Senatorze i nie weszła???
Kręte są drogi onetowego listonosza:)
Dzień dobry, przecież:))) Nigdy gniew nie był dobrym doradcą.. Hmm.. jeden taki też przypomina Itassiego, ale tylko w zacietrzewieniu swym..
Popatrz, nie wiedziałem, że to opowieść Mohawków. Miałem kilka lat, gdy rodzice kupili mi taki projektor, rzutnik jak się później dowiedziałem. Do tegoż projektora wkładało się taśmę z kolorowymi obrazkami, te się przesuwało specjalnym pokrętłem i oglądało bajkę czytając jednocześnie tekst pod obrazkami umieszczony. Miałem sporo takich filmików, a i ten o sarence Bambi też jakimś cudem zapamiętałem:)
Projektor… jaka to radocha była..:))) Śliczną sarenkę pamiętam z puzzli Agulki, ale bajki jakoś nie kojarzę.. 🙂 Zakończenie szczęśliwe??
Pewnie!!!:))) I zajączek Tuptuś też tam był. Swego oswojonego zająca też nazwaliśmy Tuptusiem, ale jak podrósł to zwiał:(
Tuptuś to był nasz prywatny jeż :))) ale nie pamiętam kto go tak nazwał.. i wcale jabłek nie jadł, choć nieraz na grzbiecie dźwigał :))))
Zając też tupał i dlatego nazwany został Tuptusiem! Moja Mama wykarmiła go mlekiem podawanym z takiego wkraplacza, no z takiej pipetki z gumką na końcu. Później pił z dłoni, zaczął jeść zieleninę i wyrósł na wspaniałego zająca. I przyszedł dzień, że w domu ktoś smażył ryby, nadymił, Mama zostawiła na długo otwarte drzwi i Tuptuś nawiał:( Przychodził jeszcze parę razy ale do domu już wejść nie chciał. No i kiedyś nie pokazał się więcej. A jeża ktoś kosiarką do trawników pokaleczył, wyleczyliśmy, odkarmili i wypuścili na swobodę, ale to już tu, na Śląsku. Fukał i tupał i został kolejnym Tuptusiem:)
Pamiętasz czarny tusz w szklanych pojemniczkach właśnie z taką gumką i pipetą ? To ja tym ustrojstwem dwa małe króliczki, takie golaski bez sierści – wykarmiłam. Nikt nie chciał wierzyć, że przeżyją, a jednak.. :)))
I tak właśnie Mama wykarmiła Tuptusia!:))
Dobry wieczór, SenatorzeBardzo dobra bajka. Jak to zaślepienie żądzą zemsty, potrafi owładnąć człowiekiem, że nie potrafi zdać sobie sprawy z dalekosiężnych skutków swoich czynów. To człowiek uparcie dążył do zemsty, gdy dąb, równie poszkodowany, leżał sobie ze stoickim spokojem. To jakaś ludzka skaza, która wymusza na nas takie zachowania. Nie może być zdarzenia, za które ktoś nie byłby odpowiedzialny. W poszukiwaniu winnego nagina się fakty, wyciąga nieprawidłowe wnioski, aby tylko kogoś na szafot posłać. W dzisiejszych czasach lobby złożone z przedstawicieli żeglarzy i rolników szybko do ciupy winnego wsadziłoby i to co najmniej. W dzisiejszych czasach, Sokole Oko nie miałby żadnej szansy na spokojne przeniesienie się do Krainy Wiecznych Łowów.
Dobry wieczór, Gryzoniu. Popatrz, tę bajkę oglądałem i czytałem ponad pięćdziesiąt lat temu i zapamiętałem ją na tyle dobrze, że mogłem dziś ją tu zamieścić. Przypuszczam, że około 3/4 tekstu zapamiętałem dość dobrze, reszta to tylko takie moje uzupełnienia.. Jak to dziecku w pamięci coś rylcem ryje…
Mam podobnie. Coraz lepiej pamiętam to, co zdarzyło się dziesiątki lat temu. Pamiętanie krótkoterminowe gorzej się sprawuje. To chyba nie zboczenie jeszcze? O krótkiej pamięci w jutrzejszym tekście opowiem. Jak nie zapomnę.
🙂 Zanotuj sobie. Później zanotuj gdzie zanotowałeś!
Co mam sobie zanotować?
A mnie skąd wiedzieć??:(
He, he.
Nie od rzeczy będzie wkleić żart o dobrej pamięci: Pewien facet, trochę już starszy, zaczynał mieć zaniki pamięci.Kiedyś na spotkaniu z przyjaciółmi u niego w domu zaczął opowiadać,że teraz leczy się u takiego dobrego lekarza, na to goście,że też by chcieli i jak się ten lekarz nazywa:- no właśnie miałem na końcu języka… pamiętacie może, był taki grecki poeta, w starożytności, taki ślepy…- No był, Homer. To co, ten lekarz ma na nazwisko Homer?- Nie, nie! On napisał taką epopeję, o tym jak Grecy się tłukli pod takim miastem w starożytności, które próbowali zdobyć…- no tak, zdobywali Troje. To co, ten lekarz się jakoś podobnie nazywa?Albo mieszka na takiej ulicy?- nie, nie, nie! Tam był taki wódz, tych, no, Greków, taki główny…- Agamemnon?- O o o! No i on miał brata…- Menelaosa. Ale co to ma wspólnego z lekarzem??!!?- Zaraz mówię. I tam był taki wódz trojański, który temu Mene… jak mu tam, uprowadził żonę.- Aaaa, Parys! Ten lekarz nazywa się Parys?- Nieeeee! Nie! Ta żona, co on ja uprowadził, to jak miała na imię?- Helena.- No właśnie, Helena! Helenkaaaaaaaaa – woła do żony w kuchni – jak się nazywa ten mój lekarz????
:)))))))))))))))))) dobre:))))))
:)))) piękne….. a jaki logiczny ciąg skojarzeń ho,ho….. :)))))
Dobry wieczór Gryzoniu:))) Nie strasz… :)))
Dobry wieczórNie straszę. Nic a nic. Jeszcze.
I niech tak zostanie:))) Ćwiczę intensywnie pamięć. Na zapas:))))
I bardzo dobrze. Dobra pamięć to podstawa. Aby jednak nie paść kiedyś ofiarą zapomnienia, warto na drzwiach wyjściowych umieścić inskrypcję ” Woda “. Takie, wołami napisane, przypomnienie zdopinguje nas do zakręcenia głównego zaworu wodnego, przed wyjściem z domku. To ważne, zwłaszcza dla tych, którzy mają w mieszkaniu sporo urządzeń, wężykami do wody podłączonych.
:))))))) ! mnie by się przydała inskrypcja “żelazko “…..
po prawdzie, to wspólczesne żelazka mają termostaty i nie są tak groźne, jak te starej generacji, co to mozna je było niemal do czerwoności rozgrzać :)))))….. a ile szatek się udało przypalić …. :(((((
Nie prasuj więc idąc za moim przykładem. Pomięte, ale bezpieczne.
Się dzisiaj wcześnie pożegnam, bo… gość w dom. :))) Nie zapomnicie rano przyjść na kawę?? Kto pierwszy przybędzie, ten wodę nastawia, ewentualnie espresso włączy:))) Dobranoc:)))
Dobranoc. Nic nie wspomnę już, że takie wczesne dobranoc, to, normalnie, ucieczka z pola bitwy.
Ale Ty jeszcze nie zniknąłes Gryzoniu ?:))))
Obawiam się, że Twój Siostrzan ma jakies poważne kłopoty, bo zniknął jak sen złoty….. jeśli tak jest, to trzymam kciuki za Jego pomyślność…. 🙂
Może tak być. W swoich tekstach wielokrotnie przemycał informacje o różnych problemach, w tym problemach zdrowotnych. Też się obawiam.
Zajrzałem do Matecznika i tam też Go nie ma.
Dobry wieczórJeszcze czuwam. Jak minął dzień?
:)))) dynamicznie….. tak sobie pomyślałam,że jeśli mały pan będzie miał temperament swojej siostrzyczki…… to ratuj sie kto żyw, bo zamęczą :)))))
Wyobraź sobie tę parkę w działaniu zespołowym w swoim mieszkanku. Wnuczka, jeśli czytam ze zrozumieniem, jest wnuczką przechodnią?
Dobry wieczór:)) Jeszcze i ja jestem:)
To znaczy, że jesteś całkiem zdrów ?:::)))) Suuuuper…. i tak trzymać !
Ale już znikam, dobranoc:)))
A ja nie podziękowałem, za opowieść o osobistych kontaktach z pieczką. Dziękuję, Senatorze.
:))) W bardzo wielu kwestiach Senator jest jak nasza podręczna encyklopedia :))))
No, że powiem jak Mumiś. A do tego sklerozy nie ma. W jutrzejszym tekście o sklerozie głównie będzie. Mojej.
Zmęczenie bierze górę. Dobranoc
Dobranoc….. lampka zapalona, niech się nikomu nie przyśni nic złego, a zwłaszcza niektórzy nasi politycy :)))))