|
||||||
Nie możemy wyświetlić tej galerii. |
Czas nas uczy pogody…No comments yet to Czas nas uczy pogody…Leave a Reply to pani_starsza Cancel reply |
|||||
Copyright © 2025 Madagaskar08… - All Rights Reserved Powered by WordPress & Atahualpa |
“Widziałam wiatr o siwych włosach. Roznosił spokój wśród pól, w ciepłe babie lato kości grzał..”
.. jeszcze pogrzeje :))))
Ci chcę wierzyć:))) Słoneczko wyszło…
Dzień dobry:))) “..herbaty smak, kapci miękkich szum, spokój serc..” Tak śpiewa p. Grażynka, a ja mimo wszystko kawy łyk :))) Na herbatę troszkę później. Też przyjdzie czas:)))
Piękna piosenka.
Nie ma nikogo?? No to pa!:))) Śpijcie, komu w drogę, temu…? :))))PS Mniammmm wielkie..czereśnie, cukrówki, soczyste.. :)))))
Dzień dobryMelduję usłużnie: Słońce świeci prosto w okno, temperatura 10,2°C w ciągu dnia sięgnie dwudziestu stopni. Opadów nie powinno być.
Dzień dobry:))) Leje, zimno okrutnie, wietrzysko lodowaty do kości przenika.
Dzień dobry, SenatorzeW moim mieście taka pogoda była w poniedziałek. Masakra. Wiem co czujesz.
Dzień dobry. U mnie tak ma być jeszcze przez kilka dni. A co mi tam, czy ja muszę gdzieś wędrować, w deszczu deptusiać nierówne śląskie chodniki? Siędę sobie na przypiecku, książczynę jakowąś poczytam i do wiosny jakoś zleci….
Pieczka jest idealna na takie słotne dni. babcia Pawlakowa rację miała mówiąc: Upiec, upieczesz, a gdzie spać?
To piosnka z moich stron….. Czy wiesz, że ja doskonale znam takie piece?
Czas nas uczy pogody… a pogoda nas uczy cierpliwości. Witam z namaczanej równo Stolicy. Przy takim ciśnieniu to masz rację Ałło, że trzeba zacząć od podwójnego espresso i oczywiście mentoska. A tu jeszcze Gryzoń od rana denerwuje dotkniętych jesienną pogodą jakimiś śródziemnomorskimi klimatami… nie ma sprawiedliwości na tym mokrym świecie, oj nie ma.:)))))))))))
Dzień dobry, StanDotknąłem właśnie szyby okiennej i stwierdzam, że zaczyna się rozgrzewać. Słońce ma jeszcze moc.
Kochany optymista Gryzoń….. i tak jest chłodno, choć słonko świeci i cisnienie rosnie :)))
Cześć Stan:)) Może mu coś zrobimy?? Nie mówię o kawie…
Dopiero miesiąc, z kawałkiem, siedzę na wyspie, a tu już obietnica zrobienia czegoś. Lubię niespodzianki.
Jak już się we trzech spotkaliśmy to może zrobić jakiś męski poranek albo co? Najgorsze, że do 13-tej to jeszcze tak długo:))))))))))
Cenna inicjatywa. Niestety, za chwilę front rusza, a tam trzeźwość ratuje życie. A trzynasta nie jest już taka magiczna.
Niestety ja również za chwilę udaję się na posterunek a co do 13-tej to traktuję ją jako taką nowa tradycję świecką. Zawsze to jakieś uzasadnienie aby nie zaczynać działań już od świtu:))))))))))
Z wami to tak zawsze:( Pognałem po karafczynkę, a tu okazuje się, że znowu to lustro zostaje….łeeeee!!:(
… a co masz w tej karafce Senatorze ? :)))
Dzień dobry:)) Znakomity polski spirytus bardzo uważnie zmieszany w proporcji pół na pół z sokiem wiśniowym z ogródka mojej Mamy!
.. to jest znakomita oferta :)))) poproszę … trochę, :))))
Się nalewa, niewiele, pięćdziesiąteczkę na początek i kiełbaską rzeszowską (prawdziwą!!) z ociupinką chrzaniku proponuję przekąsić!!:)))
Pyszności….. mało dietetyczne, ale co ja na to mogę, że wszystko co smaczne jest niezdrowe :)))))) W Twoje ręce !:)))))
Całując rączki, na drugą nóżkę nalewam! I goloneczką go!!:))
Jak motylek przysiądę cichutko.. posłucham i popatrzę. Nie ma mnie, jakby co:)))
A tuś mi!!!:))))
Wypatrzyłeś:))) a wtopiłam się w.. błękit:)))
Zazdroszczę szczerze:)))
:)))) ” motylem jestem”….. ostrożnie, nie ścierajcie mi pyłku ze skrzydełek :)))))
Cichutko, coby motylka do latania nie zmusić, wynoszę się. Miłego, mimo deszczu.
Poszedłeś po siatkę???
Dzień dobry ! :))))) uśmiechem dzionek się zaczyna … :))))
:))) aby do piątku kochani zmoknięci i zmarznięci :))))… się wypogodzi. te szare chmurzyska odejdą w siną dal :)))
🙂 a na Kasprowym juz śnieg….. Sentorze, to Ty go sprwadziłeś ? :))))
🙂 Nic mi o tym oficjalnie nie wiadomo! Na wszelki wypadek oświadczam wszakże, że nie zawsze wiem co robię!:)))
:))))) ciiiii…. bo jeszcze ktosto weźmie na serio :)))))
Cześć Wiedźminko:))), a Ty do przedszkola nie maszerujesz??:)))
Cześć Skowronku ! dziś sie przedszkole zaczęło na poważnie…… )) a ja sie smucę, że zabawna moja kruszynka wkroczyła na drogę edukacji publicznej (((
.. mam nadzieje, że będzie lubiła przedszkole tak jak ja…. :))) bo ja je lubiłam :)))), nawet jak dwali tran….. na szczęście w kapsułkach :))))
Nas ustawiali rządkiem, każdemu solidną, przedwojenną łychę do zupy płynnego tranu w pyszczysko pakowali i jak tam którąś małą bidę zanadto obrzydzenie trzęsło to kęsem posolonym chleba zatykali:((
błeeee, mnie tym w domu usiłowali raczyć….. :((((, ależ było – wciskanie w kąt i awantury :((((….. i popatrz, moda minęła, a obrzydliwość trwa :))))
…jak kożuch na mleku… i pomyśleć, że byli amatorzy jednego i drugiego :))))
Popatrz, minęło tyle lat, a ja ten cholerny tran najlepiej z przedszkola zapamiętałem! I jeszcze takie wielkie, drewniane pudło klocków z Unry, takie wielkie, że we trzech się na nim mieściliśmy i ucieczkę z przedszkola po raz kolejny planowaliśmy! Raz nawiałem, miałem coś ze cztery lata, przewędrowałem pół miasta (jakie to miasto wtedy było?) w dzień targowy i do Ojca do pracy zaszedłem! Zostałem natychmiast odprowadzony do przedszkola z powrotem!!! Jak własny Ojciec coś takiego mógł mi zrobić!! Co się dziwić, że mając tak traumatyczne przeżycia z wczesnego dzieciństwa jestem tym, kim jestem:(((
:)))) a mnie koleżeństwo zarzuciło kocami i obudziłam się, gdy w przedszkolu już nikogo nie było :))))) swoją drogą…. dzieci wówczas przychodziły do przedszkola najczęściej samodzielnie i samodzielnie wracały do domu :)))) Wyobrazić to sobie dziś ????
Ja byłem odprowadzany komisyjnie, darłem się jak powietrze i tylko obietnica, że dziś już na pewno wcześniej mnie odbiorą, po raz kolejny pozwalała jakoś nad moim buntem zapanować! Obełgiwali biedne, naiwne dziecię bez skrupułów!:)
… ale dlaczego ? z powodu indywidualizmu czy rygorów przedszkolnych ? …
Bom nie chciał za żadne skarby do tego przedsionka instytutów naukowych wędrować:)
Dobry podwieczorek) Mnie, tak jak Ciebie Wiedźminko poili w domu tranem, tylko w sposób opisany przez Senatora, przy czym kęs posolonego chleba lądował w dziobie bachorka na przymusową zagryche. Dość długo to pojenie trwało, tak że w końcu polubiłam tran, a kożuchy na mleku pasjami zgarniałam paluszkiem jeszcze, gdy mleko było w garnku, by mnie ktoś nie ubiegł. I jako dziecko, co mi zostało do dzis, nie lubiłam słodyczy. Dziwolągi też muszą żyć? Co nie?:))) Mnie się przedszkole zapamiętało jako podwieczorki. Zwykle kisiel lub budyń i do tego “pti-bery” albo przepyszna kasza manna na mleku z sokiem wiśniowym i obowiązkową wisienką na środeczku talerzyka. Do dziś takie podwieczorki sobie od czasu do czasu robię i zamykając oczy dziecinnieję z rozkoszą:)))Czas mnie uczy pokory …
:))) bardzo pięknie opisałaś podwieczorki i smakołyki, kisiel i budyń owszem, bardzo sympatyczne, ……. mniam , a kożuchy ? kto je teraz widuje …. :)))) … ale tranu za nic na świecie ….. zółte to i tłuste….. brrrrrrrrrr :((
Narobiłaś mi apetytu:) Gdzie mozna dziś kupić tran? Jak myślisz? I to taki w płynie? Apteka? Chyba spytam…
W aptekach, a jakże… o ile wiem ma nawet różne smaki 🙂
Witaj Pani:)) A mnie, bestia, nie uczy!!!:
Halooo! No nie mów mi Panie takich rzeczy. Czas nie ima się tylko szalonch. Szczęśliwcy.Gratuluję:)))
:)))))))))) Zaczęli spirytusem i golonką, a kończą mlekiem i tranem:)))))))))
:))) chcesz powiedzieć, że dziecinniejemy ?:))))) nic z tego Skowronku, to tylko ” wewnętrzne dziecko” się ujawnia :)))))
:)))))) … ależ skąd!!!:))))) Po prostu mnie rozbawiło :))))) ” Wracam czasem do szczenięcych lat…” :))) Kożuch z mleka zawsze lubiłam, a do picia tranu nigdy mnie nikt nie zmuszał.:))))
ta ” tranowa moda” trwała długo…… kilka dobrych lat, Ty jesteś małolata, to Cię ominęła…. :)))…
ten tran był przeciwkrzywiczy….. Dzieci rachitycznych, z krzywymi nóżkami od wielu, wielu lat nie widuję… a bywały!. :(((
I z tak zwanym “żabim brzuchem”, też pamiętam.
Cicia UNRRA…. same skarby , najlepsze było skondensowane mleko : gęste i bardzo słodkie:)…. a najgorszy kombinezon z wielbłędziej wełny, który musiałam nosić ….. zapinany na mnóstwo guzików. Ależ był kłopotliwy:((
:))) Po raz pierwszy w życiu zobaczyłem żółtą mąkę!! Cośmy się zespołowo nagłowili czemu zżółkła:)))
Kukurydzianą?? Żółtą tylko taką kojarzę:) Mama miała siostrę w Stanach. Długo przychodziły paczki i “zielone”:))) Pamiętam pyszne masło orzechowe. Niech nutella z zazdrości zzieleniej:)))A wiecie, mam bluzkę po Mamie, Uszyta ze spadochronu. Ślicznie ręcznie haftowana. Kiedyś ją przerobiłam, a teraz żałuję, bo się chyba skurczyła:)))) Jedwab naturalny w końcu:)))))
Na pewno się skurczyła, bo przecież ją prałaś w nieodpowiedniej temperaturze. Skąd mogłaś w Twoim smarkatym wieku znać temperaturę prania wojennych spadochronów?:)))Mnie się też ciuchy co raz cześciej kurczą. Fuszerka. A staram się bojkotowąć Chińczyków. Na nic:(((
:)))) A tak na poważnie. Powiedz, ile zarabiają Chińczycy? Czy oni nadal pracują za przysłowiową “miskę ryżu”?
Tak na poważnie? Niby skąd mam wiedzieć? Wszystko co chińskie w ciuchach jest dla mnie jednorazowego użytku, nawet pod najelegantszymi światiowymi markami. Tęsknię za wygodnymi, nie odkształcającymi się po pierwszym praniu, szmatkami polskiej produkcji. Mnie tam nasze włókniarki nie przeszkadzały. Poza tym chińska nierdzewna stal (kocie miski) perforuje się. Dziwne.
PS Może je za często myję. Minimum dwa razy dziennie każdą.
nie sądzę…. chyba, ze masz stalowe paluszki ? :)))
Bo… zarabiają mało, a oprócz tego mają sztywny kurs walut więc eksport może być opłacalny choć dla nas jest bajecznie tani. Całkiem jak u nas, pamiętasz dolary po 80, 100 i więcej złotych ? A jakość ? za miskę ryżu? to się nie da zrobić.
Dobry wieczórJeżeli o modzie mało mogę powiedzieć, za mało w tych sprawach znający, to o tranie i kożuchach na mleku, jako koszmarach udanego a sumie dzieciństwa, mógłbym gadać piętnaście minut. Jako dziecko, głosu nie mające, pojony byłem tym podobno wielorybim tłuszczem, niezwykle regularnie. Bez przekupstwa nie otworzyłbym pyszczka. W życiu! Żaden chleb z solą. Godziłem się łaskawie wlać w siebie to paskudztwo jedynie wtedy, gdy babcia wyjmowała z kredensu słoiczek z marynowanymi grzybkami i nadziewała na widelec jeden zanurzonych w zalewie octowej okazów. Mleka nie lubiłem nigdy, nawet na kaca. Ścięte białko na powierzchni płynu przyrządzonego z gorącego mleka z domieszką cacao, budziło w mnie odruch wymiotny. Jedyne kakao jakie trawiłem, to było Cacao-choix, ale to jak podrosłem trochę.
bratnia dusza ….. ja do dziś nie lubię ani kakao ani mlecznej czekolady :)))
Czekoladę łykam w każdej postaci , co dziwne jest dosyć, gdyż nie lubię kakao, nawet likier kakaowy sobie kiedyś obrzydziłem. A krówki, takie prawdziwe peerelowskie krówki, lubisz? A to samo mleko smażone z cukrem. Teraz takich prawdziwych krówek już nie ma. To, co jest, to tylko wyrób krówkopodobny, niegodny noszenia tak szlachetnej nazwy.
lubiłam i… kukułki też. Ale najbardziej to, cosię zwie ” mieszanka krakowska”…. galaretki w gorzkiej czekoladzie.
Nie mam krówki o takiej jakości, jak wyżej wspomniana, ale te które mam aktualnie, też można od biedy zjeść. A więc, krówkę?
poproszę… dwie, druga dla ” brata w wojsku ” :)))))
od czasu bytności w Wilnie uwielbiam imbir w gorzkiej czekoladzie, ale o tym cicho, bo Senatora wykreca w drugą stronę :))))))
Nie znam smaku imbiru w czekoladzie, ale zestawienie smakowite. Rozumiem, że brat bliźniak , lub trojaczek. Bardzo proszę. Weź sobie też za mojego siostrzeńca, drapichrusta, który gdzieś zawieruszył się.
:))) … to był kiedyś taki dowcip, gdy się brało cudzesa :)))) A Sistrzeniec istotnie przepadł nie-wiadomo-gdzie- i- dlaczego. :((
No dobrze…. ale gdzie jest Gryzoń ? Znowu Go zamęczali na froncie ?:))))
A kuku
Oooo ! schowałeś się za węgłem ?:))))
Dobrze się schować, to podstawa bezpieczeństwa większości gryzoni.
:)))) podejrzewam, że nie tylko gryzoni:)))) ale pewności nie mam… :)))
:)) znowu się schował….. :))))
Dobry wieczór Gryzoniu:))))
Dobry wieczór. Krówkę?
Nioooo:)))) Taką w… białym z czarnymi łatkami- opakowaniu:)))) Identyczne jak te z dzieciństwa:))))
Dokładnie takiej, jak ta z dzieciństwa nie posiadam, niestety. Ale te krówki które mam, przypominają te z dzieciństwa zapamiętane. Też niebo w gębie, zwłaszcza, gdy przytłumimy pamięć nieco.
Pewnie mi się smak “przytępił” bo mam wrażenie, że identyczne:)))) A może się pocieszam? :))))
He, he.
Tak prawdę mówiąc, to front nie zmęczył dziś specjalnie. Zmęczyło mnie coś innego. Otóż od dzisiaj nie mam już dzieci-wnuków. Najmłodszy osiemnaście lat dziś skończył. On dojrzał, ja postarzałem się. Dziwna i niesprawiedliwa zależność.
Dzieci-wnuków? nie bardzo rozumiem….. skąd wziąłeś takie dorosłe wnuki albo czy to o Twoim synu mowa ?:)
Jaki tort był ? :)))) pomyśl, jak zmienia się nam ocena czasu…. 18 lat…. dzieciuch :))) Gratuluję wszelakoż :)))
Jak to skąd? Ze starania. Wszystko zależy od tego, kiedy dany osobnik starać się zaczyna. Był duży tort Marczello, nie oblany czekoladą, przygotowany przez mistrzów cukierniczych z hotelu ” Neptun “. Od dziesięcioleci tam właśnie zamawiamy torty na specjalne okazje.
.. i słusznie, bo te od bardzo modnego Sowy są straszliwie słodkie, choć smakowo dobre :))))
Gratulacje:), a dla “Maleństwa” – gorące życzenia. “Czas ucieka jak rzeka… ” nieuchronnie. Nam wszystkim:)
Dziękuję bardzo. Co do ” Maleństwa “, to mierzy ‘ Ono ” 196 cm. wzrostu.
… rzeczywiście … ” maleństwo” :))))
Prawda? Jak teraz zacznie proporcjonalnie rosnąć w szerz, to za trzy lata spokojnie będzie można wybrać się z nim na spacer po nocnym Górnym Żelechowie.
Dobranoc, śpijcie dobrze:)))
Ty też..Chrapiesz??? :))))
Skromnie wskoczę sobie na srebrne podium, jeśli wolne jeszcze i pożegnam się z Wami nasennie. Na marzenia senne proponuję poziomki.
I mnie uprzedził… a to sprytny:)))) Śpij dobrze:)))
Jestem dumna… Przetrzymałam Panów.. hi,hi.. Się napracowałam na koniec dnia.. :)))) Dobranoc:)))
Dobranoc….. lampka zapalona wcześniej …. takie ciche jest dziś wieczorne niebo, więc długiej i spokojnej nocy :))))