Święta, Święta i już po Świętach.
Teraz czas pomyśleć o pożegnaniu 2018 roku.
Jedni spędzą ten dzień na szampańskiej zabawie do samego rana, inni na spokojnych pogaduszkach w wąskim gronie znajomych, a jeszcze inni…
Najchętniej spędzałabym Sylwestra w górach- rano wycieczka lub narty, a wieczorem -zabawa. Jednak w Krakowie też może być ciekawie. Oceńcie sami.
Co roku w samo południe w Sylwestra z Małego Rynku startuje korowód ciekawie przebranych i uśmiechniętych ludzi w różnym wieku. Doskonale bawią się i uczestnicy biegu i widzowie .
Są do wyboru dwie trasy 5 km „Smocza piątka” lub 10 km „Radosna dziesiątka”. Każdy kto ukończy bieg w czasie 90 minut, otrzymuje na mecie pamiątkowy medal, gorący posiłek, napoje, słodycze, a panie witane są różami. Nie czas dobiegnięcia do mety jest najważniejszy, lecz dobra zabawa i pomysłowość przebrania.
W tym roku zawodnicy pobiegną już 15 raz!
Poniżej parę zdjęć z różnych lat. Niektóre w formie składanek, bo miałam kiedyś uszkodzenie dysku w laptopie, niektóre zdjęcia uległy uszkodzeniu
i np. składanka została, a oryginał już nie.








Po obejrzeniu „przebierańców” należy szybko przemieścić się na Kopiec Kraka i wraz z artystami kabaretu „Loch Camelot” przywitać Nowy Rok o godzinie 12:55, czyli wtedy gdy na wyspach Fidżi jest już północ.

Jest gra na rogu, wspólne śpiewanie, picie szampana z plastikowych kubków.




Kopiec Krakusa to mniej znany od Kopca Kościuszki i Piłsudskiego kopiec w Krakowie, ale historycznie chyba najważniejszy. Dlatego wybór miejsca nie jest przypadkowy.
To tu odbywa się tradycyjne Święto Rękawki, ale to temat na osobne pięterko.
W ten sposób witałam Nowy Rok parę razy, więc na dowód trzy zdjęcia
z trzech różnych lat.



W tamtym roku obejrzałam bieg Sylwestrowy, poszłam na Kopiec Krakusa, wieczorem zobaczyć jak bawią się w Rynku Podgórskim i dzięki temu, że nie zarwałam nocy, mogłam rano pójść na spacer noworoczny.
Jak widać, zebrała się spora grupka chętnych, którzy 1 stycznia mieli siły iść na spacer po Bielańsko-Tynieckim Parku Krajobrazowym.


Obrazek wyróżniający to zdjęcie, które zrobiłam w 2014 roku w czasie Sylwestra w Rynku Głównym.
Wtedy Nowy Rok witałam w kameralnym gronie w mieszkaniu blisko Centrum, więc poszliśmy, zobaczyć jak ludzie bawią się w Rynku Głównym, a o północy sztuczne ognie oglądaliśmy już z balkonu na ulicy Basztowej. To były czasy, kiedy jeszcze bywały pokazy sztucznych ogni aż wreszcie ktoś pomyślał, że nie tylko zwierzęta przeżywają wtedy wielki stres i można bawić się bez tego.

Zapraszam, do obejrzenia, jak można spędzić Sylwestra w Krakowie.
Ciekawa jestem, jak to jest w Waszych miastach.
Jak Wy spędzicie Sylwestra? Jak spędzaliście do tej pory?
Grunt to kreatywność w zabawie 🙂 A po sutych świętach bieganie w Sylwestra bardzo wskazane.


Tylko dlaczego bombowego???
Tfu, tfu.. na psa urok!
Ja tam życzę szampańskiego 😉

Szampańskiego życzę Sylwestra.
A Nowego Roku -dobrego, ale znalazłam takie nakładki na fb z tymi czerwonymi bombkami, połączyłam razem dwie nakładki i dodałam moje zdjęcie z wycieczki, na którym patrzę do góry.
„Bombowy 2019 ” spodobał mi się jako nietypowe życzenia.
W okresie poświątecznym bombki kojarzą mi się tylko z bombkami (bańkami) na choinkę.
Swego czasu organizowaliśmy prywatki Sylwestrowe w Domu Filatelisty przy Floriańskiej, gdzie kierowniczką byłą matka jednego z kolegów. Około północy wychodziliśmy wtedy na Rynek postrzelać z korków od szampana. Przeszła nam chęć, gdy okazało się iż współświętujący oprócz korków i petard ciskają w górę opróżnione butelki, i jedna z nich ledwo minęła się z głową jednej z koleżanek…
Teraz są barierki, nie wolno wnosić alkoholu. Podobno.
Nigdy nie spędzałam całego Sylwestra w Rynku, ale gdy zabawa była jakoś w pobliżu to szliśmy na wypicie toastu i zobaczyć jak bawią się inni.
Faktycznie z czasem zaczęło się robić coraz bardziej niebezpiecznie, hałaśliwie i mało sympatycznie.
O, a ja właśnie schodzę z szychty.
Chyba żadnego Sylwestra nie dokumentowałem. Ostatnio spędzałem w domu, więc ewentualnie wrażenia z balkonu by mogły być, ale też nie robiłem. A wcześniej też nic wystrzałowego, przebieranego ani w ogóle fajniejszego niż zwykła impreza mi nie przychodzi do głowy. Przynajmniej w ostatnim ćwierćwieczu.
I tego, przerwa.
Już jestem w domu. Prawie zdążyłam na Dobranockę.

Ewa nr 1 składała życzenia Ewie nr 2, a potem Ewa nr 2 składała życzenia Ewie nr 1.
Były prezenty, śledzie, barszczyk, sałatki, ciasta, wino…
Wino się skończyło!
Wino się skończyło?
Ale jest jeszcze piwo! ufff.
Dobrze, że się w numerkach nie pogubiłyście… 😉
Numerkach powiadasz?
Kiedyś robiłyśmy różne numery…na jednym roku na studiach, w OBR MHiR w jednym pokoju bywało.
A te wyjazdy z dziećmi na wakacje do Stróży…
Dobry wieczór !
Oglądałam poznański koncert z okazji setnej rocznicy powstania Wielkopolskiego.Brawo Poznańczycy. I za jedyne wygrane powstanie i za obchody. 
Sylwestry Makówki też fajne. Nic takiego, niestety, mi się nie przydarzy, a szkoda…Jakoś nie mam nastroju do wspomnień i nie wiem dlaczego.
Wiedźminko!
Przeglądając stare zdjęcia, też miewam bardzo „mieszane uczucia”.
Nie dałam tu zdjęć z Sylwestrów w górach. Wtedy łza się w oku kręci, że to „już było i nie wróci więcej”. Przecież nie tak dawno temu w każdą niedzielę w upał i mróz chodziłam z kołem PTTK na wycieczkę.
Dopóki nie przyplątał się ten „gość” w mojej głowie…
Ale nawet z tym „gościem” zawsze mogę popatrzeć na ludzi, którzy nieraz miesiącami przygotowywali zabawne przebranie. Albo pójść na Kopiec Krakusa, gdzie życzenia składają sobie przypadkowi i nieznający się ludzie.
Moją intencją było pokazać, że można sobie sprawić chwilę śmiechu i zabawy. I nie jest do tego potrzebna kreacja ani pieniądze na wstępy na bal Sylwestrowy. Coś widzę, że nie trafiłam w nastrój Wyspiarzy.
Od usmiechu człowiek zdrowszy
Otóż to!
Dzień dobry


Tańce, albo siedzenie za stołem… coś paskudnego. W małym, kameralnym gronie przyjaciół łatwiej jest o świetną zabawę 
Pięterko wspomnieniowe niezwykle udane
Chociaż muszę przyznać, że nie lubię „masówek”. W takim tłumie nie najlepiej się czuję. Całe życie Sylwestra spędzaliśmy na różnego rodzaju prywatkach (kameralnie) i to było najlepsze
Raz tylko wybraliśmy się z mężem na bal karnawałowy… wróciliśmy zaraz po północy, czyli po wszystkich toastach noworocznych. Wcale mi się nie podobało
Dodam tylko, że sam pomysł z bieganiem w przebraniu uważam za świetny
To na pewno dużo śmiechu i zabawy 


Gwar i głośna muzyka by mnie zabiły. W kasynie było znacznie ciszej, a i tak nie wytrzymałam długo i moim marzeniem było wyjść stamtąd… do parku, do ciszy i spokoju 
Tutaj w Sylwestra pokazują w telewizorni bale z różnych miejsc. I jak tak patrzę… łeb przy łbie, gęsto, że trudno się ruszyć… to nie dla mnie. Niby to na świeżym powietrzu, w Downtown Chicago, jest bezpłatne, ale gdyby mi nawet dopłacali, to i tak bym nie poszła. Tylko dlatego, że występują jakieś gwiazdy? I tak wielbicieli takich imprez są setki tysięcy. To stąd ten tłok.
Relacje z różnych lokali też nie wyglądają lepiej. Na parkietach tłok, przy stolikach gęsto… nawet nie chcę wspominać o cenach, które trzeba uiścić.
Podejrzewam, że przy moim nadwrażliwym słuchu, już po 15 minutach chciałabym do domu
I nawet nie mogę zwalić tego na swój wiek, bo nigdy nie lubiłam hałasu. Dyskoteki mnie nie pociągały, bo było za głośno…
A tak w ogóle, to odebrałam dziś moje zdjęcia ptaszków z Walgreens’a
Drukowali z promocją i całkiem tanio mi to wyszło
Mam zajęcie na kilka dni
Część to gatunki, które już mam w swojej kolekcji, ale część to zupełnie nowe. Muszę je opisać i dołączyć do albumu. Ale to przyjemna praca, sprawiająca masę przyjemności i satysfakcji 
Dzień dobry. Zaspałem
na szczęście ten okres między świętami i Nowym Rokiem mam zaplanowany jako „na pół gwizdka”, więc nic strasznego się nie dzieje.
Witajcie!
Wraca człowiek do pracy na jeden dzień przed weekendem, a tu sajgon! I tak wczoraj koledzy opanowali większość świątecznych figlików sprzętu
Dzień dobry!
Pochmurny, (u mnie) bez figlików i sajgonu…teraz, ale co będzie dalej?
Dzień dobry. Lubię czasem pospać do 10tej. Jak tylko mogę…:-). Ach lenistwo nie czasem złe…
Jedenasta nad ranem to dobra pora na otwarcie oczu
A ja dziś „rano” wstawałam z poczuciem winy, że taka niepoprawna jestem!
Na (nie)szczęście jest pies z którym trzeba wyjść na spacer. Bo człowiek by zardzewiał w bezruchu.
A ja na dzisiaj fajrant, ale nie tak, żeby posiedzieć dłużej na Wyspie, tylko lecę dalej, bo jeszcze spotkanie poniekąd branżowe, więc dam znać, jak już będę z powrotem.
Leć, Quacku, leć, tylko uważaj na zakrętach…
No to jestem, wróciwszy i swoje w realu odrobiwszy.
Z uwagi na porę udaję się po dobranockę.
Dobrych snów, niekoniecznie nostalgicznych… 😉
A możecie coś zrobić, aby udało mi się zasnąć o sensownej godzinie?
Tak mi się chciało spać o 21…a teraz -przestało!

Przenieś może zegar ” szeptaczek” do sypialni…. Ja własnie to zrobiłam i sprawdzę czy niegłośne tykanie mnie uśpi. Do wybijanych godzin jakoś przywykłam; teraz będą ciut głośniejsze
A, właśnie. A u nas chodzi farelka, tyle że nie na ciepło, na zimnym biegu, to tam ledwie parę watów na godzinę, i ten szum pomaga zasnąć.
Miewam tak, coraz częściej 🙁 czasem pomaga ciepłe mleko z miodem, ale nie zawsze.
A koniak, jak zauważyłem, ku własnemu zdziwieniu – przeszkadza.
Koniaczek poprawia krążenie, więc dodaje werwy miast usypiać
Aha. No ale dotychczas jako alkohol raczej mnie usypiał…
Mleko odpada. Brrrrr. Jeszcze ciepłe.Bleeeee.
No to się nie upieram.
To już wolę
.
No dobra, nie nudzę …
Lokata puszcz sobie lekcje angielskiego… Działa bardzo szybko!
Zmykam również, papa.
Dzień dobry. Budzę się dopiero, ale już wiem, że zaraz jadę do sklepu po farbę, a potem do drugiego po coś jeszcze, a jak wrócę, to mam do powieszenia coś tam…
Luu-dzie! Mam najżońszą milusię na świecie.
„Najżońsza milusia” – bardzo mi się podoba !
Dwa słowa, a zawierają tyle treści…
Witajcie!
Nie wiem czemu, najbardziej zbiera mnie na spanie podczas śniadania w sobotę.
Wyspane witajcie!
Ciśnienie pewnie spada 🙂 Witajcie.
Tutaj na pewno, bo najpierw było słońce, potem się zachmurzyło, a w końcu zaczęło padać (deszczem).
Jak widać, jestem po przerwie. Prędzej czy później nastąpi kolejna, ponieważ komputer zostanie przejęty przez inne potrzebujące osoby. Ale mam nadzieję, że nie na długo.
Dzień dobry. Plan realizowany dzisiaj:
1. Obowiązkowe porządki
2. Odwiedziny siostry z małolatami przedszkolnymi i drugiej siostry z nastolatkami i rodzinne pieczenie gofrów w jedynie słusznej gofrownicy Dezal (inne są do kitu, przetestowane na własnej skórze)
3. Mecz Liverpool – Arsenal
4. Książka SF chińskiego autora Cixin Liu (Ciemny Las)
5. Pies i jego spacer.
Ps. Nie wiem czy znajdę czas na jakiś alkohol bo mnie boli gardło.
Ps.2. Udanego sobotowania Madagaskarowi. Znikam.
Na bolące gardło grzane piwo z imbirem jest jak znalazł! 🙂
Nie przepadam za grzanym piwem. Ale w sumie czemu nie…
Wróciliśmy z baletu.
Jestem znokautowana.
Do tego stopnia, że zgodziłam się iść do PizzaHut…
Z baletu? Ale nie tańczyłaś???
Nie tańczyłam, bo to był balet, nie balety
Warto. Od 20 lat marzyłam o pójściu do teatru .
Natomiast jestem zdegustowana publicznością.
Do trzydziestki to ja w Teatrze Wielkim bywałam po kilka razy w miesiacu… A potem szlag trafił.
Ja mam inne pytanie ? Co się dzieje u naszej Zochy ? Ani słowa
. Może ktoś coś wie 
Zadałam to pytanie z czystego niepokoju ? Zocha dzieliła się z nami cudownym pobytem i co -nagle nas porzuciła i przestała lubić
Nie, no słusznie, Zocha, odezwij się!
Może sieć odcięło na Teneryfie?
Odcięło mnie na Gibraltarze, i nad oceanem, i na kultowej Ścieżce Króla, i w bodedze, i… już niedługo wrócę, obiecuję.
Ostatnio (chyba?) pisała o tym, że jedzie w nocy na lotnisko. Zrozumiałam, że po kogoś. Podejrzewam, że jest teraz zbyt zajęta, aby zjawiać się na Wyspie.
Mogę źle pamiętać i źle podejrzewać.
ajn pewnie coś wie…
Zupełnie nie biorę pod uwagę, że Zocha mogłaby przestać nas lubić!
Elizo! Cóż za podejrzenie?! Zniknęłam tylko na chwilkę w realu, aby nazbierać wątków do kolejnych opowieści, ale miło mi, ze pytasz
Bożenie, Jo i innym spać idącym życzę spokojnej nocy.
Mam nadzieję, że reszta Wyspy nie idzie już w ich ślady?
Aby tak nie było, zamierzam głośno tupać.

Idioci na zewnątrz strzelają petardami. W takich wypadkach żałuję, że nie mogę odpowiedzieć kalibrem .50.
Umykam do spania, dobranoc.
Zanim zobaczymy dziada opuszczającego Monte Carlo, zapraszam do obejrzenia ponętniejszych jak sądzę widoków na nowym pięterku 🙂
Wpadłam na nowe pięterko i poczułam sie urzeczona .. śniegiem i krasnoludkowymi bałwankami! Przez chwilę miałam zimę