« Majówka w Poczdamie

Atlantyda

Istnieli albo nie istnieli.
Na wyspie albo nie na wyspie.
Ocean albo nie ocean
połknął ich albo nie.

Czy było komu kogoś słuchać kogo?
Czy było komu walczyć z kim?
Działo się wszystko albo nic
tam albo nie tam.

Miast siedem stało.
Czy na pewno?
Stać wiecznie chciało.
Gdzie dowody?

Nie wymyślili prochu, nie.

Proch wymyślili, tak.
Przypuszczalni. Wątpliwi.

Nie wyjęci z powietrza,
z ognia, z wody, z ziemi.

Nie zawarci w kamieniu
ani w kropli deszczu.

Nie mogący na serio
pozować do przestróg.

Meteor spadł.
To nie meteor.
Wulkan wybuchnął.
To nie wulkan.
Ktoś wołał coś.
Niczego nikt.

Na tej plus minus Atlantydzie.


Z: Wszelki wypadek 1972

2 komentarze

  1. Lena Sadowska pisze:

    Na lipcowy początek proponuję taką platoniczną przekomarzankę naszej uroczej patronki:)

    Dobrej zabawy i dobrego wieczoru na nowym pięterku, Wyspiarze:)

  2. Lena Sadowska pisze:

    A tutaj jeszcze tylko wierszorynka, bo padnięta nieco jestem:

    Kroczy przez koronkowe mirtowe aleje,
    Wiatr mu sycony miodem powonienie pieści;
    Niebo płonące, zda się, klejnotami sieje,
    Każda gałąź, zdrój każdy łagodnie szeleści.

    Rzędami smukło cedry, ciemne cynamony,
    Których gałęziom słodko świeże ciężą kwiaty;
    Pary drzew w długi portyk splotły się ramiony,
    Zorza mruga różowa przez zielone kraty.
    (Atlantyda
    – J. Verdaguer;
    tł.: E. Porębowicz)

    Snów atlanckich, Wyspo:)

Skomentuj Lena Sadowska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)