« Być kobietą... Lajkonik: Reedycja. Odc. 22 »

Interwencja

Każdemu zdarzyło się mieć sąsiada. Taki specjalny gatunek: sąsiad-wiecznie robię remont, sąsiadka-wycieraj te buciory, sąsiad-zamykaj te drzwi, bo śniegu nawieje
Uciążliwi to ludzie, ale cóż?
Żyj i daj żyć innym.
My też mieliśmy sąsiadkę.
Nie była stara. Nie była brzydka. Nie była samotna. Nie plotkowała, nie kłóciła się, nie wrzeszczała.
Nazywaliśmy ją Interwencją.
Gdy ktoś zostawił w skrzynce list, przychodziła i informowała o tym:
– Bo to może coś ważnego…
Potrafiła kupić preparat na odpchlenie i podarować:
– Bo się piesek drapał…
Zaczepiała dziewczyny, gdy zobaczyła je z innym chłopakiem:
– Tak to robić nie wolno! Masz swojego chłopca, to czemu go oszukujesz?
Myła szyby w samochodach:
– Bo jakieś brudne były. To niebezpieczne. Jeszcze pan kogo przejedzie!
Kiedyś przypięła sąsiadowi rower na swoją kłódkę:
– A bo ktoś się kręcił po klatce. Jeszcze by ukradli, a wiem przecież, że u was krucho z pieniędzmi.
Mnie też nie ominęła jej uwaga. Któregoś razu pożyczyłam od koleżanki z dołu łyżkę soli. Wieczorem Interwencja zapukała do naszych drzwi:
– Obiecałaś Kasi sól oddać. Nieładnie słowa nie dotrzymać.
Robiła to w dobrej wierze. Nic za to nie chciała. I wszystko to robiła grzecznie, bez napastliwości.
I z taką szczerą ufnością, że robi dobrze, że jej nawet: Idź do cholery! powiedzieć nie można było.
I wcale się tym nie chwaliła.
Jakby samo wypełnianie misji: dziś znów naprawiłam kawałek świata dawało jej pełną satysfakcję.
Ale my czuliśmy się jak jakieś niedbaluchy, brudasy, złodzieje i straszni przestępcy.

Tak nam się tym brakiem taktu dała we znaki, że kiedy dostali nowe mieszkanie, wynieśliśmy ich w trzy godziny. Nie było lokatora, który nie chciałby się jej pozbyć.
Ona się wtedy popłakała:
– O widzicie! A ja myślałam, że mnie nie lubicie… A za dobre serce jednak prędzej czy później ludzie sercem odpłacą!

422 komentarze

  1. Lena Sadowska pisze:

    Dobry wieczór na nobelonowym pięterku:)

    Dziś coś z cyklu: jak dobrze mieć sąsiada.
    Miłego czytania:)

  2. Quackie pisze:

    Dobry wieczór! To ci nieporozumienie. Ale w sumie dobrze, że się ekssąsiadka nie pokapowała.

    Swoją drogą, taka osoba to trochę jak budzik – niby człek nie lubi, klnie rano, a czasem to by nawet przyłożył, ale w gruncie rzeczy pożyteczna rzecz. No, może z tymi chłopakami to niekoniecznie, sumienie powinno być wewnątrz, nie na zewnątrz (już mamy jedną taką instytucję, która sobie rości prawa, dziękuję bardzo).

    Drugą swoją drogą to mi trochę przypomina ostatnio czytaną kędyś w sieci historyjkę, nie wiem, czy prawdziwą, o chłopcu ze spektrum autyzmu, który lubianym gościom chował buty, bo nie chciał, żeby kończyli wizytę. No i pewnej plotkarskiej i nieprzyjemnej ciotce przyniósł pod koniec wizyty buty pod nos, a ona się rozczuliła, jakie grzeczne i pomocne dziecię! Happy-Grin

    • Lena Sadowska pisze:

      Opowieść o butach super, ubawiła mnie:)
      Tak, nasza Interwencja to był podobny typ, chyba sądziła wedle siebie, nie posądzając nikogo o złośliwość czy złą wolę:)
      Ale poruszała się przy tym jak słoń w składzie porcelany. To była mała społeczność, wszyscy o wszystkich wszystko wiedzieli, a ona miała niesamowitą umiejętność trafiania w bolesne sedno i zawsze mówiła o kilka słów za dużo:)

      Jeszcze raz dobry wieczór, Quacku:)

      • Quackie pisze:

        Och, zdarzyło mi się w życiu może ze dwa razy wleźć w pewną sytuację właśnie jak słoń do składu porcelany i mimo późniejszego opamiętania i sumitowania do dzisiaj się zżymam na samo wspomnienie. Nie wiem, jak można tak beztrosko funkcjonować…

        • Lena Sadowska pisze:

          Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie popełnił żadnego faux-pas:)
          Ale zazwyczaj wynika to z braku pełnego oglądu sytuacji.

          Mówienie bez ogródek o cudzych, wstydliwych sprawach przypomina opakowanie i włożenie pod choinkę kaczki stomikowi (autentyk). Taki podarunek nie tylko nie pozwala mu choć na krótki czas zapomnieć o przypadłości, ale jeszcze obnaża chorobę, o której może nie chce rozmawiać z innymi…

          • Quackie pisze:

            Oj.

            Z historii rodzinnych faux-pas przypomina mi się Tata Quackie, który podczas wizyty w pewnym dużym europejskim mieście zwrócił się do drugiej żony goszczącego nas tam wuja imieniem pierwszej żony… Co po latach brzmi nawet dość zabawnie, w przeciwieństwie do w/w kaczki.

            • Lena Sadowska pisze:

              Kiedyś poszliśmy do koleżanki na urodziny i drzwi otworzyła nam jej babcia.
              Na wdzięczne:
              – Proszę!
              kolega, który był tam po raz pierwszy, zamaszyście uścisnął jej prawicę, a kiedy się odwróciła i okazało się, że ma kok, w ramach przeprosin zawołał:
              – Kurczę, przepraszam! Ale ten bas, te spodnie! Wziąłem panią za dziadka!

            • Lena Sadowska pisze:

              A prezenty to chyba najbardziej nietaktotwórcza dziedzina:)

  3. Tetryk56 pisze:

    Bardzo ładna historia! Tak właśnie dobrymi intencjami brukuje się piekło 😉

    • Lena Sadowska pisze:

      🙂
      Albo to drugie niebo, do którego trafiają nietaktowni;)

      Dobry wieczór, Tetryku:)

      • Tetryk56 pisze:

        Dobry wieczór,Leno!
        Fakt, niebiosów jest wiele…

        • Lena Sadowska pisze:

          Bo też tylko niebiosa ludzi lepią z ziemi,
          Aby ją znów zasypać kształty strzaskanemi —
          Gdyby chmury, zamiast wody, proch ziemny ssały,
          Po dzień sądny by perliły łzami serdecznemi…

          (Omar Chajjam, tł.: A. Gawroński)
          😉

  4. Tetryk56 pisze:

    Dobranoc!

  5. Quackie pisze:

    Też będę zmykał, gdyż jutro kolejny ciekawy dzień, który niewiadomoco przyniesie ponad zwykły przydział obowiązków 🙂 Dobranoc!

  6. Lena Sadowska pisze:

    Też się pożegnam:

    Miłych snów, Wyspo:)

  7. Makówka pisze:

    Świetna historia.
    Do tej pory gadałam poprzez Ocean, teraz czas iść spać.
    Dobranoc!

  8. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Niestety, czas spania już się skończył. A szkoda! 😉

  9. Quackie pisze:

    Dzień dobry, za oknem, hm, słoneczko, wręcz bezchmurnie.

    To dobra podstawa do obudzenia – a kawa od p. Gieni jeszcze lepsza w tym celu.

    Poprosimy!

    Koffie

  10. Makówka pisze:

    Witajcie!

  11. Makówka pisze:

    Wczoraj były takie „babskie plotki” na WhatsAPP i już nie miałam siły komentować, a dziś tak jakoś „zeszło”.
    A wczoraj zaczęło się od relacji sióstr z wycieczki na Kubę, a „po drodze” był i Hemingway i Guantanamo i inne tematy z tym związane. A potem znów moja relacja z Sarajewa. Jeden temat wywoływał następny.

    A więc dopiero teraz. Bardzo zabawnie opisana historyjka. Można się i uśmiać i zastanowić.

    Z klasycznie nietaktownych zachowań przypomniał mi się ksiądz po kolędzie, który zagadnął z pretensjami ” dwa lata po ślubie i dalej nie ma dziecka? To nie po chrześcijańsku”.
    Został wyrzucony za drzwi, gdyż dziecko było, ale zmarło. Prawdopodobnie wystarczyło zajrzeć do kościelnej kartoteki, gdzie zapewne było i o chrzcie i o pogrzebie, a jeśli nie było to powinno być.

    • Quackie pisze:

      DOSKONAŁY przykład. Tym bardziej, że nietakt nie był rzeczą wynikającą z charakteru (jak u sąsiadki z opowiadania), tylko z ideologii „służbowej” księdza.

      • Makówka pisze:

        Tak. W przypadku sąsiadki u podstaw była jednak chęć pomocy i bycia potrzebnym.
        A ksiądz? A gdyby para miała problem z niepłodnością? Często temat drażliwy i wstydliwy i nie do opowiadania księdzu. „Bo proszę księdza mąż miewa problemy z erekcją i na dodatek ma jakieś „słabe plemniki””.

        • Quackie pisze:

          No niestety, albo księża dostosują się do współczesności (zresztą wielu to się udaje, ale raczej wbrew hierarchii niż z jej błogosławieństwem), albo KRK się zamknie w sobie i otorbi.

    • Lena Sadowska pisze:

      Jak wrócimy, wrzucę i ja coś do tego ogródka.

      A tymczasem – dzień dobry, Makówko:)

    • Lena Sadowska pisze:

      Nie wiem, czy już o tym kiedyś nie opowiadałam, ale nawet jeśli, to rzecz warta powtórzenia.
      Na odwiedziny u siostry, dość niefortunnie i całkiem nieświadomie, wybrałam dzień, w którym chodził po kolędzie ksiądz.
      Po odprawieniu stosownych obrządków wdał się jeszcze w pogawędkę i siostra postanowiła pochwalić mu się nowym nabytkiem.
      Pokazała mu parę dni wcześniej zakupioną biblię. Ksiądz wyciągnął po nią rękę, po czym… otworzył księgę, wyrwał z niej środek i, oddając siostrze okładki, powiedział:
      – To dla ciebie, a to – zawiesił głos, wsadzając miękką część biblii pod pachę – dla mnie!

      Trudno powiedzieć czy poniższa opowieść to rodzaj nietaktu, czy raczej przejaw buty…

      • Quackie pisze:

        Obawiam się, że nie do końca zrozumiałem. Znaczy co, okładka, a więc pusty symbol, dla wiernych, a pełnia „Słowa Bożego” dla pasterza? Wyjątkowo niesmaczne, jeśli to miało znaczyć właśnie to.

        • Makówka pisze:

          Obawiam się, że w ogóle nie zrozumiałam!

          • Lena Sadowska pisze:

            To pewnie nie słyszałaś też o konstytucji Piusa IV Dominici gregis rustodiae z 24 marca 1564 roku…
            A wspomniany księżulo słyszał.

        • Lena Sadowska pisze:

          Byłam wtedy dość młoda (środek podstawówki), ale zrozumiałam ten gest jako komunikat, że to ksiądz jest tu jedynym upoważnionym do głoszenia i interpretacji biblijnych prawd, a wierne (byłyśmy tylko my dwie i siostrzane dzieci) zbyt głupie, by studiować coś innego niż okładki…
          Nie wiem, czy podobnie zachowałby się wobec mężczyzny, ale… nie sądzę.

          • Quackie pisze:

            No tak, to całkiem blisko tego mojego zgadywania. Zupełnie jakby się bał, że z czytania przez wiernych Pisma Świętego wyniknie jakaś nowa schizma

            Worry

  12. Quackie pisze:

    Praca wykonana, a nawet półtorej!

    A teraz na przerwę.

  13. Lena Sadowska pisze:

    Bardzozagonione dzień dobry, Wyspo:)

    Kołomyja tyleż okrutna co – niezamierzona. Niedoczas totalny, więc i spacerek tylko miejski. Za to – za chwilę:)

  14. Tetryk56 pisze:

    Usiłuję się pozbierać w resztkach po komputerze…

  15. Lena Sadowska pisze:

    Nad Miasteczkiem czuwa uśmiechnięty księżyc.
    Wielki Wóz ledwo widoczny jakby umykał od blasku szyldów i neonów. Za to latarnie w mgielnych nimbach wydawały się podążać nieśpiesznie w naszym kierunku:)
    Obeszłyśmy jeden ze znajomych skwerków, wsłuchując się w stukot kroków rozchodzący się echem po bruku estywujących uliczek:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

  16. Lena Sadowska pisze:

    Mili Wyspiarze, będę się zbierać, bo jutro mam dość wczesnowstanny dzień:)

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  17. Makówka pisze:

    To i ja umykam!
    Dobranoc!

  18. Quackie pisze:

    Spokojnej wszystkim! I ja umykam.

  19. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    I tak wszyscy zemknęli, a innych wczesnowstannych nie widać 😉

    • Lena Sadowska pisze:

      Za to wczesnopopołudniowych już tak:)

      Dzień dobry, Tetryku:)

      A niektórzy wczesnowstanni zrezygnowali z witania się po przebudzeniu, by nie prowokować uwag o dziwnych porach snu:)

  20. Quackie pisze:

    Dzień dobry, dzisiaj z lekkim poślizgiem.

    Za oknem słońce zza lekkich chmurek.

    Pani Gieniu, poprosimy kawę lekko zabielaną. A kto woli czarną – to czarną.

    Koffie

    • Lena Sadowska pisze:

      I jak?
      Żyjecie jeszcze w tych zapowiadanych na dziś upałach? 😉

      Dzień dobry, Quacku:)

      • Quackie pisze:

        Przeżyłem, a jak wychodziłem na zakupy i załatwianie spraw, to było całkiem rześko. Znaczy słońce tak, ale kurtka z podpinką konieczna.

  21. Makówka pisze:

    Witajcie!
    Słońce się przebiło!

  22. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry Happy Rzekłbym, że upał zaś, co prawda ledwie 20 stopni na plusie, ale to żółte paskudztwo świeci jak wściekłe i znikąd pomocy, a to zima podobno Weary

  23. misiekpancerny pisze:

    Podobno dobrze jest mieć sąsiada, no nie wiem, kiedy pod wpływem tekstu Leny zacząłem wspominać swoje interakcje z sąsiadami to raczej kiepsko to wyszło. Sąsiadka z dołu wiecznie mi robiła awantury, że mój pies rasy jamnik strasznie głośno tupie przez co jej nowo narodzony bombelek spać nie może, co ripostowałem zawsze, że bachor się drze jak najęty przez całą noc przez co ja spać nie mogę, bo mam sypialnię nad wrzaskunem i nawet potrójne okna nie chronią mnie przed jego wyciem. Kolejny sąsiad miał synka ćpuna i pijaka lat 17, któremu postanowiła matkować moja żona, bo on taki biedny, zagubiony i adoptowany do tego z domu dziecka. Gnojek oczywiście nadużywał zaufania mojej żony ile wlezie i walił w nasze drzwi o 3 w nocy żeby pożyczyć forsę na dragi. Skończyło się ciężkim mordobiciem jakie sprawiłem chłopczynie kiedy wystartował z łapami do mojej żony bo nie chciała mu dać forsy. I jeszcze Ukraińcy, którzy życie towarzyskie uprawiali na korytarzu, żeby w mieszkaniu nie robić burdelu? Nie wiem, może takie u nich panują zwyczaje, tu brakuje śp. Senatora, wytrzymałem tydzień korytarzowych libacji i musiałem ich spacyfikować jak armia radziecka z tobą od dziecka. Dobrych wspomnień z sąsiadami zwyczajnie nie mam, a wytężałem pamięć :)))))

    • Lena Sadowska pisze:

      Przeważnie sąsiadów się nie wybiera. Przynajmniej u nas, bo rozkwit blokowego budownictwa bardziej skutecznie zrównał społeczeństwo niż głoszenie stosownych haseł 😉
      Historia o inostrancach jakby żywcem wyjęta z opowieści o akademikowym życiu Smarkactwa. Tylko tam do wdychania wysokoprocentowych oparów dochodzi jeszcze oczadzanie przypadkowych przechodniów ziołowym dymem…
      A co do pomagania bliźnim… Nie, to opowieść na inny nobelon:)

      Osobiście z rozrzewnieniem wspominam czasy mieszkania w staromiejskiej kamienicy:) Byliśmy bardzo zgraną, pewnie dlatego że niewielką, społecznością. Nie musieliśmy obijać sobie nawzajem progów, dniować i nocować u siebie, ale w kryzysowej sytuacji potrafiliśmy się zintegrować i pomóc. Wydaje mi się, że działała tu może, zaklęta w murach, magia Starego Miasta:)
      A jednym z moich najbardziej uciążliwych sąsiadów było przedszkole. I to wcale nie dzieci, raczej ich rodzice i właściciel. Ale to także dłuższa opowieść, więc może kiedyś, przy okazji:)
      Ach! I jeszcze nie bardzo sobie chwaliłam sąsiedztwo bazaru i przybytku świątynnego:)

      • Tetryk56 pisze:

        Na ogół jak się trafi zgrana enklawa, to otaczają ją ci mniej pozytywni…
        Dzień dobry, Leno!

        • Lena Sadowska pisze:

          Całkiem niezły, Tetryku:)

          Stare Miasta rzadko cieszyły się dobrą sławą:) ale miały pewną przewagę nad nowszymi dzielnicami – tam naprawdę niemal wszyscy znali się od dziada-pradziada, bo rotacja była mniejsza. A to wytwarzało pewien specyficzny rodzaj więzi. Na co dzień sąsiedzi wcale nie głaskali się po główkach, czasem uskuteczniali pyskówki, kłócili się o drobiazgi, ale nie do pomyślenia było na przykład danie publicznie jakiegoś łakocia tylko własnej pociesze. Albo wynosiło się talerz dla wszystkich dzieci, albo (gdy kogoś nie było stać) wołało swoje do domu. Nie zdarzyło się też, by ktoś dorosły wyprosił z domu dzieciaki w czasie obiadu – zawsze znalazł się talerz zupy czy parę pierogów:)
          Kiedyś zgubiłam klucz i cała kamienica pomagała mi go szukać:) A jak koleżankę z podwórka zaczepił pod bramą jakiś agresywny knyt:), to jedna z sąsiadek tak się rozjazgotała, że otworzyły się prawie wszystkie okna i przy akompaniamencie wielogłosowych wrzasków typ zwiewał, aż się za nim kurzyło:)

  24. Lena Sadowska pisze:

    Tak krótko-pracusiowy piątek że aż mi samej dziwnie:)

    Główniesłoneczne dzień dobry, Wyspo:)

  25. Quackie pisze:

    Koniec i przerwa. Dzisiaj wieczorem sobie daruję kręcenie, bo padnięty jestem, więc pewnie będę na Wyspie – o ile nie zasnę 🙂

  26. Makówka pisze:

    Wróciłam właśnie z nocnego spacerku.

    A w dzień, zamiast robić to, co miałam robić co chwilę kukałam w TV, aby słuchać, jak pewien pan starał się tak odpowiadać na pytania, aby nic nie powiedzieć „według mojej wiedzy nie mam takiej wiedzy”.

    No i teraz muszę się zabrać za smażenie sznycli, bo jutro namiotowe knucie uliczne, więc wypadałoby zjeść śniadanie i umykać. Albo?
    Wstać wcześniej? O nie! To już wolę teraz.

  27. Quackie pisze:

    Dobry wieczór, to ja dzisiaj pójdę na łatwiznę i obwołam ten disnejowski klasyk z komentarza wyżej dobranocką 😀

    • Lena Sadowska pisze:

      Czyli wypada czegoś życzyć pod dobrą nocką?
      Pomyślę, a tymczasem – dobry wieczór, Quacku:)

  28. Tetryk56 pisze:

    Właśnie wróciliśmy z kolejnego spektaklu pod Ratuszem – tym razem był to slapstick czeskiego autora, przepełniony humorem rubasznym i przaśnym. Może nie bawiłem się świetnie, ale również w tej formie gra aktorów znakomita i przekonująca! 🙂

    • Lena Sadowska pisze:

      Czasami mam straszne podejrzenia, że patronem humoru obwołali Czesi Marchołta*. Slapstick natomiast to wyższa szkoła satyrycznej jazdy:) O ile pamiętam, jej czołowymi reprezentantami byli swojego czasu Chaplin i Bourvil:)

      Dobry wieczór, Tetryku:)

      *grubego a sprośnego

      • Quackie pisze:

        O, to ja może w kwestii Czechów – humor z „Przygód Dobrego Wojaka Szwejka” Tacie Quackie podoba się nieustająco od lat kilkudziesięciu, natomiast ja jakiś rok temu, może dwa, odkryłem czeskie kryminały z wydawnictwa Afera – zwłaszcza Michala Sykory i Ivy Prochazkovej (akcenty sobie daruję), które uważam za znakomite dzięki tradycyjnej zwykle konstrukcji, a i przekłady niczego sobie.

        • Lena Sadowska pisze:

          Wojak Szwejk jest specyficzny:) Jeśli miałabym pokusić się o blitz-charakterystykę, to bardziej jednak gruby niż sprośny 😉
          Też czytywałam czeskie kryminały, tak tradycyjne w formie, że gdyby nie nazwiska bohaterów, nawet bym się nie domyśliła:)
          A skoro o kryminałach mowa, to jestem fanką tych bardzo starych, polskich, na przykład autorstwa A. Kłodzińskiej, J. Edigeya, K. Rewery:)

          • Quackie pisze:

            Próbowałem takich starych polskich kryminałów kiedyś i mnie niestety trącą myszką Worry ale de gustibus. No chyba że Joanny Chmielewskiej, które są ponadczasowe (jak również powieści dla młodzieży (o Teresce i Okrętce oraz Janeczce i Pawełku).

  29. Lena Sadowska pisze:

    Zamiasteczkowemu niebu także patronował dziś księżycowy uśmiech, a i gwiazdy były bardziej odważne – jaśniejsze, lepiej widoczne:) Po dziennym ciepełku nie zostało nawet wspomnienie – chłodziło na dwa z plusem, a po drzewnych nagościach błąkał się lekki wiatr. Pod stopami za to miękko było. Ale nie mlaszczyście:) Raczej szurająco, bo wśród poszycia wciąż jeszcze prym wiodą, podeschnięte z lekka, zeszłoroczne trawy:)
    Rude wystrachało (i się też) zapóźniałego zająca, więc ani pasztetu, ani amuletów nie będzie 😉

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór! Każdy ma swojego zająca, którego się boi, i swoją żabę, co przed nim ucieka, tak to szło u Lafontaine’a (bodaj czy nie w przekładzie Mickiewicza)? Nie będę sprawdzać, pamięć trzeba ćwiczyć, bo coraz z nią gorzej.

      • Lena Sadowska pisze:

        Pamiętam tę bajkę:)
        I Ty świetnie pamiętasz – tłumaczenie A. Mickiewicza, i z Lafontaine’a właśnie:)
        Żab nie spotkałyśmy, ale pewnie na dniach wyroją się, powolne, ociężałe, i znowu trzeba będzie się zatrzymywać i ręcznie usuwać je z szosy:)

        • Quackie pisze:

          Można również zrobić przepusty dla żab, ale po pierwsze to wymaga nakładu sił i środków (zwykle rozprucia i ponownego położenia asfaltu, bo bez tego przewiercić się pod szosą trudno), a do tego okresowego odgrodzenia szosy siatką, na szczęście nie tak znowu wysoką (jak dla łosi), a po drugie one (te przepusty) mogą się zdezaktualizować, jeżeli podmokłości i akweny zmienią miejsce :/

          • Lena Sadowska pisze:

            Nie wiem, czy to możliwe z technicznego punktu widzenia – większość szos, którymi dojeżdżamy, wiedzie między jeziorami, ewentualnie – trzęsawiskami:)
            Na szczęście wszędzie są dość gęsto rozsiane progi zwalniające, więc się nie poszaleje z prędkością, a żaby/ropuchy nie tak znów uciążliwe, żeby nie można było się zatrzymać, ruszyć czterech liter zza kierownicy i przenieść ospały egzemplarz w bardziej bezpieczne (czyli na pobocze) rewiry:)

            • Quackie pisze:

              Ech, to pewnie nie. No trudno, jest i metoda alternatywna: korytka na poboczach, oddzielone siatką jw., w których żaby się zbierają i co parę godzin są przenoszone w bezpieczne miejsce (zwykle przez wolontariuszy, w okresie godowym).

              • Lena Sadowska pisze:

                Tak, w godowym, i w tym wczesno-wiosennym, gdy budzą się ze snu i są, że się tak wyrażę, mało kumate 🙂

                • Quackie pisze:

                  Mało? Na podstawie ścieżki dźwiękowej powiedziałbym, że raczej bardzo! Wink

                • Lena Sadowska pisze:

                  Happy-Grin
                  Tak naprawdę, są po hibernacji otępiałe, mało ruchliwe, jakby nie bardzo wiedziały, gdzie się znajdują i dokąd właściwie zmierzają…

  30. Quackie pisze:

    Dobra, właśnie zacząłem dziobać nosem w biurko. Dobranoc!

  31. Makówka pisze:

    To i ja się pożegnam.
    Dobranoc!

  32. Lena Sadowska pisze:

    Wszyscy ujujani, to i ja mówię:

    Miłych snów, Wyspo:)

  33. Quackie pisze:

    Dzień dobry, sobota dość pogodna, ale nie żeby tak od razu bezchmurna. Zapowiada się dzień okresowo pracowity, ale w przerwach na pewno będę tutaj.

    A chwilowo poprosimy zmianę weekendową z kawą i innymi dobrociami!

    Kelnereczka

  34. makowka9 pisze:

    Witam!
    Knucie uliczne,a tu deszcz wisi w powietrzu.

  35. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Tak się złożyło, że knucie na mieście musiałem zastąpić knuciem sieciowym 🙁
    A do Chmielewskiej przypomnę absolutny początek, czyli Lesia. Jeszce gdzieś mam egzemplarz, zaczytany na śmierć. Alter ego autorki kryje się tam jeszcze pod pseudonimem „Barbara”, dopiero w kolejnych książkach zdecydowała się występować w pierwszej osobie pod własnym imieniem.

  36. Lena Sadowska pisze:

    A my już przy barhetce i cukierku zbieramy siły do jakiego-takiego ogarnięcia domowej rzeczywistości:)
    Najpierw zaliczyłyśmy energetyczne śniadanko czyli – sałatkę karmowo-kościaną (jedna z nas) oraz własnoręcznie pieczony chlebek bananowy z własnoręcznie ubitym masłem śmietankowym i własnoręcznie uwarzonym jamem (ostatni słoiczek, chlip!) gruszkowym (obie) popite własnoręcznie upichconym mlekiem owsianym (ta druga, bo ta pierwsza wybrała wodiczkę-kraniankę).
    Potem wyprawiłyśmy się na leśną rajzę i trafiłyśmy na rodzime Stonehenge – małe, bo małe, karłowate, bo karłowate, ale – nasze, słowiańskie, własne – jak nie omieszkał zauważyć klasyk:)
    Wiewiórki, zające, łasice i norki bez problemu mogą oddawać się tam wszelkim kultom i celebracjom. Rude też mogło, ale – nie chciało;) Zostawiłyśmy więc tajemniczy kromiech w spokoju i ruszyłyśmy w mniej pierwotne ostępy.
    Na słonecznych zboczach dostrzegłyśmy przylaszczkowe listki, w cieniu – kilka nierozkwitłych zawilcowych bylinek, kilka migających różem zawiązek wawrzynka wilczegołyka i stulonych pączków zajęczego szczawiu.
    Było ciepło i bezludnie, więc miło:) I szybko zleciao:)

    Sobotnie dzień dobry, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Dzień dobry, z tym ogarnięciem to i u mnie się zanosi, zakupy i pracka sobotnia zaliczone, pozostało to i owo w domu.

      Ouu, autentyczny krąg z głazików? Tam u Was? To jakaś Jaćwierz zostawiła?

      Roślinki brzmią w każdym razie dużo sympatyczniej 🙂 ciepło tu też było, ale się skończyło, przynajmniej lokalnie.

      • Lena Sadowska pisze:

        Nie wiem co to za składowisko, potem poszukam, może są jakieś informacje. Mi to wyglądało na fragment jakiegoś leśnego cmentarzyka, bo na ogniskowy krąg (ok. 2m średnicy) jednak nieco za duże 😉

        • Quackie pisze:

          Ohoho. Poszukaj. Ale 2 m to z kolei na taki pra-coś-tam-słowiański krąg to trochę mało?

          • Tetryk56 pisze:

            Może Hobbici?

            • Quackie pisze:

              Albo – zgodnie z polską tradycją – krasnoludki?! Happy-Grin

              • Makówka pisze:

                Przecież wiadomo, że „krasnoludki są na świecie”

                • Quackie pisze:

                  …a Lena właśnie znalazła ich Polanę Narad! Happy-Grin

                • Lena Sadowska pisze:

                  Jak głosi moja krajanka o wdzięcznym imieniu Marysia 🙂

                  Dobry wieczór, Makówko:)

                • Lena Sadowska pisze:

                  Może i znalazła, ale chyba nie była jednak pierwsza, zważywszy osobę wspomnianej wyżej (to znaczy niżej) Marii Ka.
                  😉

                • Quackie pisze:

                  Czekaj, a ta Maria to przecież gdzieś tam w pobliżu Ciebie się urodziła i mieszkała, przynajmniej w latach, kiedy zwykle utrzymuje się ożywione kontakty z krasnoludkami!

                • Lena Sadowska pisze:

                  Dokładnie?
                  Dwa domy bliżej Happy-Grin

                  I to by, Quacku, wyjaśniało pierwoźródł owego wiekopomnego dzieła o krasnoludkach. I – Marysi 😉

                • Quackie pisze:

                  No to jesteśmy w domu, krąg się zamknął, kamienny i historyczny! Happy-Grin

                • Lena Sadowska pisze:

                  Kamienny, historyczny i niebrazylijski 😉

            • Lena Sadowska pisze:

              Albo bożęta-uboż(od: bog jak w: bogactwo, nie od: bog jak w: ubogi 🙂 )ęta:)

              Dobry wieczór, Tetryku:)

              • Tetryk56 pisze:

                Dobry wieczór!
                To zastanawiające, że rdzeń bog znajdujemy i w bogactwie, i w ubóstwie, i w boskości…

                • Lena Sadowska pisze:

                  Ponieważ prasłowiańskie ’bogъ oznaczało przydział dobra, szczęścia, więc bóg z definicji miał obdarzać dobrem, bogaty – być tym dobrem obdarowany, a ubogi – dobra pozbawiony, gdyż u- to rodzaj prsł. przeczenia (godny/u-godny; stały/u-stały).
                  🙂

                • Tetryk56 pisze:

                  No to już wiem, skąd Urzędnicy Pana Boga uważają, że im się przydział dobra należy! Zacna, prasłowiańska tradycja! 😉

                • Lena Sadowska pisze:

                  Jeszcze sobie przypomniałam, że to przywędrowało najprawdopodobniej z praindoeuropejskiego b(h)aga, co niektórzy etymolodzy łączą z: b(ł/h)agadarny/błagadarit’ czyli: obdarowujący/obdarowywać dobrem.
                  🙂
                  * i jeszcze b(ł/h)ogosławić też się tu łapie:)

                • Lena Sadowska pisze:

                  W sensie, że bóg jako ten, który miał obdarowywać, obdarował wspomnianych Urzędników prawem korzystania z przydziału nieurzędników? 🙂

                • Tetryk56 pisze:

                  Za głęboko! Ma być przydział dóbr i już!

  37. Lena Sadowska pisze:

    No to umykam na trochę ogarniać (z dużym ociąganiem, ale już mi się jakieś kociarstwo zaczyna panoszyć pod szafą, więc – mus) przydomową rzeczywistość:)

  38. Lena Sadowska pisze:

    Domowo ogarnięte na sto dziesięć (bo jeszcze bardzo sierściące się Rude było nadprogramowo wyczesywane po trudnym rytuale zwabiania) procent. Cały dół w trzy godziny:) Jak na takie ogarnianie z targaniem gratów to – całkiem niezły czas:)

    Podeszczyło i u nas przed nocnym spacerkiem, więc drzewa rozkroplały się w migotliwym pląsie, a rozwłóczone po gwieździstym niebie chmury grały sobie z księżycem w rude:)
    Wyczesane Rude natomiast wolało węszyć i buszować po okolicznych wertepiskach, a jak mu już przeszły pocyrulskie (skupiające się wokół wyrywania sierści, nie – zębów) fochy, postanowiło nie podzielić się znalezioną, tylko raz gryźniętą kromą… No cóż… wracałyśmy w atmosferze wzajemnych żalów i dąsów, które ostatecznie poszły w zapomnienie podczas (niby niewspólnej, ale jednak wspólnej) kolacji:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Sprzątają, czeszą, wyrywają sierść… jak się z takimi człowiekami dzielić?!

      Na marginesie: długo jeszcze tego wyczesywania?

      Dobry wieczór!

      • Lena Sadowska pisze:

        Ale nie zęby 😉

        Ze trzy razy, bo Rude dość kudłate jest:)
        Ale dam jej zapomnieć. Najzabawniejsze że jak już da się zwabić, to nawet te wyczesywania lubi, podstawia boczki, brzuszek, kuperek:) Nawet przy ogonku nie protestuje. Tylko za aplikowaniem odżywki nie przepada, ale w ogon wczesuję, bo tak się rzepy nie imają:)

        • Quackie pisze:

          Och, odżywka. W życiu nie używałem (w stosunku do siebie, oczywiście). Znajduję dość zabawnym, że Psiulka otrzymuje takową 🙂 ale sam nie mam pojęcia, kiedy trzeba, a kiedy niekoniecznie, więc zakładam, że mimo nieprzpepadania robisz to z konieczności.

          • Lena Sadowska pisze:

            Tak.
            Fochanie nie boli. A w każdym razie mniej niż wydzieranie grzebieniem rzepoczepów razem z kołtunami.
            Po odżywce można paskudztwo wyjmować palcami. I jest go duuuużo mniej:)

            • Quackie pisze:

              A widzisz, to już wiem, dlaczego ja nie stosuję. Po prostu nie chadzam przez miejsca, gdzie można się poprzyczepiać do rzepów (albo vice versa) 🙂

              Ale tak sobie myślę, że może taka odżywka dla Psiulki byłaby znośniejsza, jakby tak nadać jej aromat bekonu. Albo, nie wiem, łososia. Co tam sobie Jej Czworołapość życzy.

              Natomiast bardziej serio, świetny pomysł, skoro tak to działa.

              • Lena Sadowska pisze:

                Ja chadzam, ale czepiam się kolanami, nie – ogonem 🙂

                A bo ja wiem, czy chroniczny ślinotok byłby tym najbardziej pożądanym efektem… 😉
                To sposób opatentowany jeszcze za Motylka, tylko na jego ogon (poza ogonem Motylek był krótkowłosy) szło całe opakowanie:)

                • Tetryk56 pisze:

                  Motylek z wypomadowanym ogonem – taka wizja budzi wyobraźnię! 😉

                • Quackie pisze:

                  No właśnie, no właśnie, a skrzydełka? Wink

                • Lena Sadowska pisze:

                  Skrzydełka Motylek miał jak Disneyowski Dumbo, Quacku 😉

                • Lena Sadowska pisze:

                  Happy-Grin
                  Odżywka, Tetryku, nadaje włosiu/sierści jedwabistości, a tym samym czyni je bardziej śliskie, mniej podatne na przyczepianie się byle czego:)

  39. Makówka pisze:

    Odżywki, motylki, krasnoludki…coraz ciekawsze te wyspowe rozmowy.
    Ja jednak umknę, dobranoc.

    No dobra, poczekam na lampkę jeszcze.

    • Quackie pisze:

      Urozmaicone (te rozmowy), nieprawdaż? Happy

    • Lena Sadowska pisze:

      Do pszczółek i kwiatków już niedaleko, Makówko… 😉

      • Makówka pisze:

        I potem płynnie przejdziecie do uświadamiania, że …to tak samo jak u motylków?
        Są jakieś nieletnie dzieci na pokładzie?
        Nie ma? Ale jest zdziecinniała staruszka. Więc …jak to jest z tymi pszczółkami i kwiatkami?

        • Lena Sadowska pisze:

          Z pszczółkami…

          Brzęczą pszczółki nad lipiną,
          Pod błękitnym niebem,
          Znoszą w ule miodek złoty,
          Będziem go jeść z chlebem,

          A wy pszczółki pracowite,
          Robotniczki boże,
          Zbierajcie wy miody z kwiatów,
          Ledwo błysną, zorze!

          A wy pszczółki, robotniczki,
          Chciałbym ja wam sprostać,
          Rano wstawać i pracować,
          Byle miodu dostać.
          (Pszczółki
          – M. Konopnicka)

          i kwiatkami tak:
          pszczoły muszą odwiedzić około 4 milionów kwiatów, aby zebrać nektar na 1 kg miodu, są więc najważniejszym zapylaczem i bez nich nie byłoby życia na ziemi 😉

          • Quackie pisze:

            I znowu Konopnicka. To się układa w coraz szerszą całość!

            • Lena Sadowska pisze:

              No to jeszcze o motylku:

              Dro­gie dzie­ci!

              — Wła­śnie kra­wiec
              Nową przy­niósł mi ka­po­tę.
              Atłas przed­ni, ha­fto­wa­ny
              W kół­ka mo­dre, w kół­ka zło­te.

              Na to płasz­czyk z gro­de­tu­ru,
              Szy­ty brze­giem w piór­ka pa­wie,
              Że i trud­no coś ta­kie­go
              Wi­dzieć we śnie, lub na ja­wie!

              Krój fo­rem­ny, pierw­szej mody,
              Na pod­szew­ce skroś sa­je­ta…
              Wpraw­dzie sło­ny był ra­chu­nek,
              Ale co za to­a­le­ta!

              Na­tu­ral­nie, żem się mu­siał
              Z mo­jej sza­rej ka­mie­ni­cy
              Wy­pro­wa­dzić w ta­kim stro­ju,
              I dziś — miesz­kam na uli­cy,

              Na tej sa­mej, Ogro­do­wej,
              Gdzie bie­ga­cie wszyst­ko tro­je,
              I drżę z stra­chu, gdy was wi­dzę,
              O te nowe sza­ty moje.

              Otóż bła­gam, dro­gie dziat­ki,
              Co mam gło­su, co mam siły,
              Tej prze­cud­nej to­a­le­ty
              Żeby­ście mi nie znisz­czy­ły!

              Broń was Boże za płaszcz chwy­tać
              I oglą­dać mą ka­po­tę,
              Bo mi za­raz po­czer­nie­ją
              Kół­ka mo­dre, kół­ka zło­te!

              Broń was Boże, i pod­szew­kę
              Prze­pa­try­wać nad­to zbli­ska,
              Bo się za­raz na sa­je­cie
              Rą­czek wa­szych ślad od­ci­ska!

              Li­ścik ten wam Wie­trzyk wrę­czy
              Za nie­dłu­gich kil­ka chwi­lek…
              Pa­mię­taj­cie proś­bę moją!
              Ści­skam bar­dzo!
              Wasz Mo­ty­lek.
              (List motylka
              – M.K.)

              😉

  40. Lena Sadowska pisze:

    Czuję w kościach to targanie, więc też umknę:)

    Snów o tym i owym.
    I – kolorowym:)

  41. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Czeka mnie barwny dzień, więc z góry zapowiadam, że będę o tyle, o ile. Ale jak będę, to będę.

    A na razie zapraszam na kawę i małe conieco (słowniki twierdzą, że „co nieco”, ale chyba Kubusia Puchatka nie czytały).

    Kelnereczka

  42. makowka9 pisze:

    Witajcie!

  43. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Słoneczko zachęca, aby wkrótce wybyć na miasto. Zobaczymy, co przyniesie dzień.

  44. makowka9 pisze:

    Tetryku „na miasto”?
    Ja do hali Cracovii zamiast na wycieczkę.

  45. Tetryk56 pisze:

    No proszę, dzień św. Patryka, a ja ani jednego zielonego piwa nie wypiłem…

    • Quackie pisze:

      Tutaj Guinness, tradycyjnie od 30 lat 🙂 z tym że dzisiaj z puszki (trochę jednak Distort , np. piana zupełnie inna niż z tego lanego z kija).

      • Lena Sadowska pisze:

        Zilustrowane odczucia wydają się nieco… chm… odstręczać od próbowania 🙂

        Dobry wieczór, Quacku:)

        • Quackie pisze:

          No, sam smak w porządku, tylko legendarnej piany trochę brak jednak, stąd ilustracja odczuć 🙂 i tutaj też dobry wieczór!

          • Lena Sadowska pisze:

            Dedukuję zatem, że piana jest równie ważna jak sam napitek… 😉

            • Quackie pisze:

              Tak jest. Przy tym z nalewaka trzeba uważać, bo można komuś nalać 1/10 piwa, a resztę piany, gęstej, sztywnej i długo się utrzymującej (a z puszki właśnie tej piany brak).

              • Lena Sadowska pisze:

                O rany! O rany!
                Czyż za sprawą duszka
                Brak tej pysznej piany
                W Guinnessowych puszkach?
                Nie bądź załamany!
                Duszka-Łakomczuszka
                Za chwilę schwytamy
                I spienimy w puszkach!
                😉

                • Tetryk56 pisze:

                  Chadzał kiedyś taki skecz o łapaniu ducha w butelkę…

                • Lena Sadowska pisze:

                  Och! brzmi jak cała filozofia. Podobna herbacianym rytuałom.

                  Te kulki to w ogóle taki sobie wynalazek:( W emaliach do paznokci też średnio się sprawdzają, choć mają zapobiegać tężeniu lakieru, nie – spienianiu… 🙂

                • Lena Sadowska pisze:

                  Zwał się Spiritus Sanctus, Tetryku?
                  Pytam, bo nie kojarzę skeczu.

    • Lena Sadowska pisze:

      Mnie nawet święty Patryk nie byłby w stanie zmusić do wypicia dowolnego koloru piwa, a co dopiero jego dzień 😉

      Dobry wieczór, Tetryku:)

  46. Lena Sadowska pisze:

    I rozpruł się wór ze śniegiem:)
    Sypie całkiem zimowo, a zaczęło chwilę przed spacerkiem.
    Gwiazdy umknęły pod chmurną pierzynkę, a księżyc nacisnął chabrowo-siną czapę – może też mu było zimno… Marzłyśmy trochę, bo przyplątał się dość porywisty wiatr, a osłona w Lesie marna jeszcze:)
    W pewnym momencie Psiułka wyglądała jak rudy muchomorek w białe kropki, ale w graciku prawie natychmiast jej przeszło.

    A domowo nieoczekiwani goście:) Trochę popsuli mi szyki, bo planowałam (prawem rzutu na taśmę) ogarnąć dziś górę, ale było miło, więc wielkich pretensji nie mam. Tyle że na Wyspę nie bardzo mogłam zaglądać.

    Śnieżące dobry wieczór, Wyspo:

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór! I u nas śnieżyło z przerwami przez dzień cały, ale na razie tylko na dachach samochodów i garaży trochę biało.

      My zaś dla odmiany byliśmy w gościach, ale niedaleko – piętro niżej, wnuczka szwagra obchodziła roczek.

  47. laudate pisze:

    Jak to wór ze śniegiem? Chyba trafiłem na jakiś stary wpis sprzed miesięcy 🙂 Na mojej wyspie akurat optymistyczna wiosna i w dodatku najważniejsze dla Irlandczyków święto. Mnie ono nie dotyka, nie zajrzałem do centrum miasta i parady przebierańców nie widziałem, ale życzę im wszystkim dobrze. Zamiast zielonego piwa piję złocistą grecką brandy 🙂 Ukłony dla Wyspiarzy (w tym oczywiście dla Wyspiarek) 🙂

    • Quackie pisze:

      Ano tak to, i u Leny, i u nas białe z nieba leciało 🙂 ale w tygodniu ma być raczej (znów) ciepło, więc liczę, że to ostatnie podrygi. I oczywiście się odkłaniam!

      • laudate pisze:

        Skoro tak się sobie elegancko kłaniamy, to może przy okazji zapytam: zdarza Ci się tłumaczyć dla własnej przyjemności wiersze i może jeszcze coś, a jeśli tak, to może chciałbyś jakieś teksty opublikować w naszym magazynie Suburbia? Czerwcowy numer chcemy zadedykować właśnie „literaturze na świecie: 🙂
        Chętnie podam szczegóły: suburbia.magazyn@gmail.com 🙂
        Nieustająco odkłaniam 🙂

    • Lena Sadowska pisze:

      🙂
      Posypuje. I to dosyć chwacko. Jak efektywnie – zobaczymy jutro rano, choć czujemy już teraz, bo zziębło wokół nieco.

      Dobry wieczór, Laudate:)

  48. laudate pisze:

    Psia pogoda. Uważaj Leno na podopieczną Rudą 🙂

  49. Makówka pisze:

    W Krakowie było słonecznie, ale jednak zimno.

  50. Lena Sadowska pisze:

    Ponieważ kolejna pobudka szykuje mi się w środku nocy, też się już pożegnam:

    miłej nocki, Wyspo:)

  51. Makówka pisze:

    Dobranoc!

  52. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Mam nadzieję, że środek nocy Leny dopiero się zbliża! Wink

  53. Quackie pisze:

    Dobry dzień.

    Padało i pada (śnieg). I zaczyna nieśmiało polegiwać na wszystkich płaskich powierzchniach. Byle do wiosny!

    A tymczasem byle do kawy!

    Pani Gieniu, poprosimy

    Koffie

    (Listę zadań na dzisiaj mam doprawdy imponującą Worry )

    • Krzysztof z Gdańska pisze:

      dzień dobry

      Kawa z przyjemnością expresso
      Zadań mam też pod dostatkiem ALE… ostatnio stosuję”prawo Murphy’ego” mówiące, że im dłużej zwlekasz ze zrobieniem danej rzeczy tym większe jest prawdopodobieństwo, że KTOŚ INNY zrobi to za Ciebie Pleasure

    • Lena Sadowska pisze:

      U nas wiosna z lekkim katarem – siąpi takim jakimś śniegodeszczem, ale da się żyć:)

      Dzień dobry, Quacku Zabiegany:)

  54. Makówka pisze:

    Witajcie!

    Coś kiepska ta wiosna…

    • Krzysztof z Gdańska pisze:

      Myśl pozytywnie Happy-Grin
      Dziś mamy św. Józefa (imieniny marszałka… wiadomo którego) Delighted
      Za kilka dni przyjdzie Marzanna, potem Wielkanoc… wkrótce po wielkanocy przyjdzie, czczony przez górali św. Jerzy/Wojciech (w zależności – jakiej narodowości są górale) i szybkim krokiem dochodzimy do św. Józefa Robotnika… Tired Wtedy (jak wszyscy wiedzą) jest ZAWSZE upalnie Overjoy
      Reasumując… upały przyjdą już niedługo Approve

    • Lena Sadowska pisze:

      Smarkata 😉

      Dzień dobry, Makówko:)

  55. makowka9 pisze:

    Mam już wyciągać kostium kąpielowy?

  56. Lena Sadowska pisze:

    Nachwileczkoprzerwowe dzień dobry, Wyspo:)

    Dzień intensywny dość, planowo, więc (aż tak bardzo) nie narzekam:)

  57. Lena Sadowska pisze:

    Noi dwie minuty mi zostały wolnego:)
    Zmykam.

  58. Tetryk56 pisze:

    No i tak doczekaliśmy się jednego Lenokwadransa 😉

  59. Quackie pisze:

    No i sami widzicie, zabieganie się przeciągnęło aż do teraz.

    Już idę po dobranockę.

  60. Lena Sadowska pisze:

    Dziiiiimno!
    Bardzo czarne niebo nadal zasnute chmurkowymi pasemkami, ale gwiazdy bardziej dziarskie dziś i obecne. I księżyc przybrał nieco na wadze:)
    Potuptałyśmy po brzezinie, popodziwiałyśmy blask bijący od młodych pni, poskakałyśmy (obie) na rozgrzewkę i zgodnie wróciłyśmy w domowe ciepełko:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór, dogrzewajcie się więc, która czym może, wewnętrznie czy zewnętrznie!

      • Lena Sadowska pisze:

        🙂
        Rude zemkło na najcieplejszy kawałek podłogi, mi zostawiło wannę:)

        • Quackie pisze:

          O, widzisz, podłoga. U nas łazienka mała, ale też dogrzewana od spodu (jakby co).

          • Lena Sadowska pisze:

            Jakby Psiułka chciała Was odwiedzić?
            *Co wnoszę z tego, że o wannie nic nie wspominasz… 😉

            • Quackie pisze:

              Wanna też jest Conceited

              I kabina prysznicowa (swoją drogą pani architektka wnętrz wykonała mistrzostwo świata te …dzieścia+ lat temu, że zmieściła to wszystko).

              I podłoga grzejąca.

              Ale tak się zastanowiłem, jakby ta zima miała jeszcze potrwać, że też mamy możliwość dogrzania. Przynajmniej łazienki.

              Ale co do wanny jeszcze, to mamy bojler, więc jak się raz napełni wannę, to potem na ciepłą wodę trzeba zaczekać, tak ze 2 godziny…

              • Lena Sadowska pisze:

                Nie wątpię:)
                Niewspominanie o wannie uznałam za taktowne komunikato-posunięcie taktyczne 😉

                A poważnie – przy bojlerze prysznic najlepiej się sprawdza.
                Kiedyś na studiach szukaliśmy mieszkania. Znaleźliśmy ofertę z dobrą lokalizacją, poszliśmy… Na progu powitał nas właściciel brodzący w strumyku wody z (jak się szybko okazało) rozmrożonej lodówki, w większym z dwóch z pokoi stał jedyny w całym mieszkaniu mebel – nieskładająca się wersalka, a w łazience… w łazience – brak światła i tajemniczy błękitnawy ognik pełgający w oddali. Tak, dobrze się domyślasz, że był to bojler na gaz… 🙂

                • Quackie pisze:

                  Aa, to nie u nas, gazu nie mamy i mieć nie będziemy, co jest plusem (bo nic nie wybuchnie, a małżonka się panicznie boi takiego wybuchu), ale i minusem (bo wszystko jest na prąd (poza CO), więc jak np. elektrownia ma awarię, to się robi, no, słabo).

                  Ale wizja mieszkania faktycznie mało zachęcająca.

                • Lena Sadowska pisze:

                  Też mam wszystko (za wyjątkiem ogrzewania) na prąd.

                  Widziałam wtedy coś takiego pierwszy raz w życiu i przeraziła mnie raczej perspektywa pożaru…

                • Makówka pisze:

                  A ja staroświecko nadal gotuję „na gazie”.
                  Ciepłą wodę w łazience jeszcze nie tak dawno miałam też na gaz.

                • Lena Sadowska pisze:

                  Ja tam się staram pichcić na trzeźwo 😉
                  * A ciepłą wodę miałam kiedyś na węgiel:)

                • Quackie pisze:

                  Makówko, i pewnie finansowo dużo lepiej na tym wychodzisz Worry ja zresztą też do przeprowadzki do Gdyni gotowałem na gazie, a to jest zupełnie inna dynamika gotowania (czy tam smażenia), również ze stygnięciem naczyń lub płyty.

  61. Makówka pisze:

    Jest lampka to i ja się pożegnam.

    GoodNight

  62. Lena Sadowska pisze:

    Jutro mam powtórkę z rozrywki, więc będę zmykać:)

    Miłej nocki, Wyspo:)

  63. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Maluczko i śladu po śniegu nie ma.

    Natomiast śniadanie – z kawą w roli głównej – pojawia się jak co rano, za sprawą niezawodnej pani Gieni. Poprosimy!

    Koffie

  64. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Wczoraj spadło mi na głowę parę płatków śniegu, dziś słonecznie jak w niedzielę. Optymistycznego dnia!

  65. Makówka pisze:

    Słonecznie witam!

  66. Quackie pisze:

    No a ja po pracy już, norma wyrobiona.

    I na przerwę.

  67. Quackie pisze:

    Jestem po przerwie, ale jeszcze muszę coś załatwić, wtedy wrzucę dobranockę.

  68. Tetryk56 pisze:

    Co za dzień! Dopiero skończyłem inne zajęcia i mogę zajrzeć na Wyspę!

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór, właśnie wylądowałem 🙂

    • Lena Sadowska pisze:

      I ja, z wyjątkiem krótkiej przerwy spacerowej, miałam dzień zapakowany aż po sufit:)

      Dobry wieczór, Tetryku:)

      • Tetryk56 pisze:

        Dobry, bo już na luzie 🙂

        • Lena Sadowska pisze:

          Też myślałam, że mój już na luzie, ale jeszcze się jedna sprawa wydzwoniła:)
          Ale teraz szlus, już tylko luz 😉

          • Quackie pisze:

            No ja właśnie mam te półtorej pracy ostatnio ze względu na to, że jedna przez cały dzień, a pół wydzwaniane wieczorami. Ale już się ma ku końcowi.

            • Lena Sadowska pisze:

              Tę pracę trudno byłoby wykonać na odległość:)
              Dlatego w piątek popracujemy na żywo.

              • Quackie pisze:

                Ja w ogóle rzadko pracuje na żywo (tj. rzadko mam potrzebę), tym razem akurat osoba współpracująca tak sobie zażyczyła, a ja się dostosowałem.

                • Lena Sadowska pisze:

                  A ja coraz częściej. I bardzo sobie chwalę. Jak na razie.
                  Jeszcze się nie wdrożyłam, stąd takie czasowe poślizgi:)
                  I nie zrezygnowałam z poprzedniej pracy, bo nie wiem, jak się to nowe rozwinie:)

          • Tetryk56 pisze:

            Z tego rozluźnienia to chyba zaraz spać pójdę… 😉

  69. Lena Sadowska pisze:

    Żadnych gwiazd, żadnego księżyca. Tylko pan Ziąberek snuł się za nami, jakby chciał nas przegonić z leśnych włości, co mu się w końcu udało:)

    Bardzo wypompowane dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór! Ten Ziąberek to jakiś maniak, znaczy, tak za ludźmi (i pieskami) chodzić Pondering

      • Lena Sadowska pisze:

        Może czuł się samotny… 🙂

        • Quackie pisze:

          A wiesz, skojarzyła mi się Buka z „Muminków”, jest taka scena:

          „Buka siedziała na plaży i czekała. Muminek wyszedł naprzeciw niej bez lampy, stanął przy łódce i spojrzał na nią. Nic nie mógł dla niej zrobić. Słyszał bijące trwożnie serce wyspy głęboko w ziemi, szepczące żałośnie kamienie i drzewa, które uciekały od morza – i na to też nie miał żadnej rady. Nagle Buka zaczęła śpiewać. Zaintonowała swą pieśń radości i powiewając spódnicami kiwała się w przód i w tył, jak gdyby chciała pokazać we wszystkie możliwe dla
          niej sposoby, że cieszy się z przyjścia Muminka.
          Muminek zrobił krok naprzód, niesłychanie zdziwiony. Nie było żadnej wątpliwości, że Buka cieszy się z jego widoku. Nie przeszkadzał jej brak sztormówki – cieszyła się, że on przyszedł spotkać się z nią.
          Muminek stał bez ruchu, dopóki Buka nie skończyła tańca, a potem patrzył za nią, jak odchodziła brzegiem morza. Kiedy zniknęła mu z oczu, podszedł i dotknął piasku, gdzie Buka stała: wcale nie był zamarznięty, lecz taki sam, jak zawsze. I nie uciekał spod nóg. Muminek nasłuchiwał uważnie, ale dochodził go tylko szum fal. Wydawało się, że wyspa zasnęła nagle głębokim snem.”
          (Tove Jansson, Tatuś Muminka i morze, przekład Teresy Chłapowskiej)

    • Tetryk56 pisze:

      Snuł się za wami? Czy to przypadkiem nie był pan Zioberek albo jakiś jego klon? Może się przedstawił niewyraźnie…

  70. Makówka pisze:

    Dziś był zróżnicowany spacerek:
    -ładny widok na Kraków z góry w Sierczy
    -spacer po łące
    -różowy miś w lesie
    -widok na jezioro (zalew dobczycki)
    -ruiny zamku
    -zerknięcie na rzekę
    -obiad u Chińczyka
    -nocny spacer po parku w Myślenicach

    Ledwo zdążyłam na wirtualne knucie

    • Quackie pisze:

      Ten Chińczyk to zdaje się stara tradycja w Krakowie i okolicach? Taka już dobrze ponad wiekowa?

      Już Wyspiański pisał w „Weselu”: „Chińcyki trzymają się mocno!?” 😉

      • Makówka pisze:

        W domu był gotowy obiad, ale zrobiło się późno i zgłodnieliśmy i postanowiliśmy zrobić takie moje spóźnione urodziny.

        Ten Chińczyk był akurat na Zarabiu, nie w Krakowie.

        A tak poza tym to Chińczyki chyba faktycznie trzymają się coraz mocniej.

        • Quackie pisze:

          No, wesele z „Wesela” też było nie w (ówczesnym) Krakowie, tylko w Bronowicach, o ile dobrze pamiętam 🙂

          I tak, u nas też się trzymają mocno, nawet jeden, zresztą przemiły, mieszka w kamienicy i prowadzi bar na dole.

          • Makówka pisze:

            Bronowice to dzielnica Krakowa.
            Natomiast Myślenice to jednak już nie Kraków

            • Quackie pisze:

              Teraz już dzielnica 🙂 a skoro rozprzestrzeniają się dalej, np. do Myślenic, to znaczy, że faktycznie mocno.

          • Lena Sadowska pisze:

            O! A nasz Chińczyk zwinął swój biznes miesiąc temu…

            Chyba opowiadałam, jak latem otworzyłam balkon i po chwili zwaliła mnie z nóg mieszanina woni naftaliny, kauczuku i bógwieczegojeszcze? A następnego ranka okazało się, że dwie uliczki dalej otworzył się Chińczyk właśnie…

            • Quackie pisze:

              A chyba nie? Ale że co, takie wątpliwe wonie z baru? Czy ze sklepu? (Bo tak na mój nos, to raczej plastikowa taniocha tak by śmierdziała).

              • Lena Sadowska pisze:

                Ze sklepu.
                Okropne te aromaty były.
                A obsługa jeszcze gorsza…
                Właściciela przeważnie nie było, ekspedientki ciągle ćmiły pod drzwiami, a jak już któraś raczyła wrócić, to tak impertynencko odnosiła się do klientów, że na ulicy było (gdzie i się nasłuchałam, przechodząc na wdechu) słychać…

                • Quackie pisze:

                  No tak. Ale to może przez tę obsługę się zwinął?

                  Bo zapachy z baru, no, powiem Ci, bardzo zachęcające (a na klatce dobrze czuć).

                • Lena Sadowska pisze:

                  Wcale by mnie to nie zdziwiło.
                  Ale i lokalizacja, myślę, zrobiła swoje.

    • Lena Sadowska pisze:

      Spacer po łące i Wiatrak też z Łąki – ale nam się zgrało:)

      Dobry wieczór jeszcze raz, Makówko:)

  71. Quackie pisze:

    Dobranoc wszystkim, umykam!

  72. Lena Sadowska pisze:

    Miłych snów, Wyspo:)

  73. Makówka pisze:

    Miłych…

  74. Quackie pisze:

    Dzień dobry, chłodno, słońce za chmurami, nic nie pada. No, ja, trochę.

    Ale tym bardziej potrzebna kawa, żeby się podnieść i działać 🙂

    Pani Gieniu, poprosimy.

    Koffie

  75. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś mam dzień biegany.

  76. Makówka pisze:

    Słonecznie witam Państwa!

  77. Makówka pisze:

    Umykam szukać słońca omijając blokady rolników.

    • Lena Sadowska pisze:

      Dzisiaj to słońce szukało nas:)
      Od rana zaglądało w okna, ale udało mu się wywabić nas tylko na pół godziny.

      Dobry wieczór, Makówko:)

  78. makowka9 pisze:

    Słońce przymglone,niemrawe.
    Ale za to cieplej jak wczoraj.

  79. Quackie pisze:

    Dzisiaj niczego nie omijałem (chociaż ze zgrozą śledziłem czerwone odcinki dróg na polskich Google Maps), ale dzięki wytężonej pracy udało mi się zakończyć tę połówkę, o której pisałem. Z tym że z tej „całej” to zrobiłem dzisiaj ćwierć normy. Ale tamtą mam już z głowy, więc coś za coś.

    A teraz na przerwę.

  80. Lena Sadowska pisze:

    Dzień pełen zajęć zakończony przemiłym spacerkiem:)
    I niebo, i gwiazdy, i księżyc – wszystko dopisało, jakby chciało nam wynagrodzić przymusowe siedzenie w domu. I nawet temperaturowo nam sprzyjało. Tak na szóstkę z plusem:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór. To miałyście pokaz na niebie, ale obawiam się, że Psiulka niekoniecznie z tego skorzystała (czy pies sięgnie wzrokiem do gwiazd?). Jej by pewnie lepiej pasował „pokaz” węchowy 🙂

  81. Lena Sadowska pisze:

    Sorki, póki co jestem tak trochę z doskoku, bo muszę od czasu do czasu zadbać też o nieintelekt 🙂

  82. Quackie pisze:

    To ja też już umknę, bo sen mi składa propozycję niedoodrzucenia. Dobranoc!

  83. Lena Sadowska pisze:

    Też umykam:)

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  84. Makówka pisze:

    Nie dotrzymałam słowa, nie zbudowałam, ale kręgosłup dopuszczał pozycję leżenia na boku co utrudniało budowanie.
    Jutro mam nadzieję będzie lepiej.

    Dobranoc!

  85. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Quacku, a może by pana Lajkonika przypomnieć, zanim dojdziemy do cinquecento?

  86. Quackie pisze:

    Czyli że dzień dobry, pogoda taka… niezdecydowana, niby jasno, ale przez chmurki. Dzień się szykuje ciekawy 🙂

    Poprosimy, pani Gieniu!

    Koffie

  87. Quackie pisze:

    Jeżeli już wypiliście kawę (lub dowolny odpowiednik), zapraszam na nowe pięterko, chociaż odgrzewane, to całkiem, całkiem aktualne.

  88. Lena Sadowska pisze:

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    W trakcie tego dość wyczerpującego dnia pojawił się nowy wpis, więc tu powiem tylko, że bardzo dziękuję wszystkim za sympatyczne towarzystwo na nobelonowym pięterku. Jak zawsze – było mi bardzo miło gościć Was tutaj:)

    A teraz idę w odwiedziny do Quackowego pana Lajkonika. I pewnie już tam zostanę:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)