Pomysł na to opowiadanko urodził się, kiedy przypomniałem sobie metaforę „wulkan emocji” – i oczywiście, jak to w przypadku panalajkonikowych opowiadań, głosik w głowie szepnął: „A jakby tak potraktować ją dosłownie?”. No a jak wulkan, to klęska żywiołowa, ale skoro emocji, to frazeologia mi się przestawiła i postanowiłem zatytułować ten odcinek odwrotnie – „żywiołowa klęska”. Taka klęska, co się pojawia spontanicznie, sama z siebie (w sumie zwykle klęski tak się objawiają, chociaż coraz częściej można je przewidzieć).
A potem to już było z górki: wulkan – klęska żywiołowa – pojawiają się stosowne służby – na końcu i tak musi pomagać oddolna inicjatywa społeczeństwa. No i proszę, jak się sprawdza, w zasadzie ze wszystkim ostatnio: i z WOŚP, już od lat; i z następstwami wojny za miedzą; i wreszcie z wyborami.
Oryginalny odcinek tutaj.
_____________________________________
Pan Ignacy Lajkonik zawiązał buty, naciągnął na uszy „peruwiańską” czapkę z nausznikami i wyszedł z mieszkania. Wybierał się do mieszkania pani Chandry, zobaczyć, na jakim etapie są końcowe roboty przy budowie oranżerii, a potem na zakupy. Tym razem jednak, zamiast iść na bazarek, na którym królował pan Modest, zdecydował, że przyjrzy się nowemu centrum handlowemu. Miało to swoją logikę – mieszkanie pani C. było położone po stronie dokładnie przeciwnej niż bazar, a niedaleko mieszkania, tuż za byłą główną przelotową drogą wyrosło w ciągu imponująco krótkiego czasu wielkie centrum pod nazwą „Rezonans SA”, zawierające kino, kręgielnię, basen, siłownię, kasyno, galerię handlową, stację obsługi samochodów i palmiarnię. Zapewne właśnie dlatego mieszkańcy osiedla, mówiąc o prezesie firmy zarządzającej centrum, nieodmiennie dochodzili do konstatacji, że odbiła mu palma. Zaś ceny w niektórych sklepach sprawiały, że pukali się w czoło, aż rezonowało.
Oprócz wszystkich wymienionych rewelacji w centrum mieściły się jednak również delikatesy sieci „Jan i Józef”, które pan Lajkonik planował spenetrować, zasłyszawszy, że mają tam w sprzedaży specjały z Indii i Dalekiego Wschodu. Szybko uwinął się w mieszkaniu, podlał wszystkie roślinki, przekazał im czułe słowo od właścicielki i ruszył w kierunku „Rezonansu”. Do przejścia miał jeszcze chodnik koło sporego trawnika pomiędzy blokami a wspomnianą ulicą, kiedy zauważył dziwne zjawisko. Mianowicie na środku trawnika widniała spora wypukłość, której wcześniej tam nie było. Pan Ignacy aż przystanął, żeby popatrzeć. – Czego to ci artyści od happeningów nie wymyślą! – powiedział sobie i poszedł dalej, do centrum, delikatesów i stoiska orientalnego.
Aliści kiedy za czas jakiś wracał tą samą trasą – z bardzo korzystnymi zakupami, dwa słoiczki sosu z mango w cenie jednego i do tego jeszcze opakowanie delikatnego, jaśminowego ryżu – na miejscu wypukłości wznosił się spory stożek, tak mniej więcej ze dwa piętra, z którego szczytu buchały kłęby pary i popiołu. Spomiędzy kawałków darni pod samym szczytem wyglądały smoliście czarne kawałki skały, a w szczelinach pomiędzy nimi przebłyskiwały żółte i pomarańczowe refleksy światła. Wokół pagórka, na balkonach i w oknach okolicznych bloków zgromadzili się przestraszeni i ciekawscy mieszkańcy, zaś samo wzniesienie odgradzał już żółto-czarną taśmą młody człowiek w uniformie.
Pan Ignacy podszedł do niego, spojrzał na mundur i zdębiał. Młodzieniec popatrzył na przybysza i – snadź przyzwyczajony do takich reakcji – dobrodusznie się uśmiechnął, a potem rzekł uspokajająco:
– Nie, proszę pana, to nie to, co pan myśli. Już tłumaczę, jesteśmy z kolegą z wydziału Sejsmologii Semantycznej, a skrót to…
– Właśnie widzę, jaki to skrót – odzyskał mowę pan Lajkonik – i pierwsze słyszę o takim wydziale!
– Nie dziwię się, szanowny panie. Powstaliśmy niedawno, jako interdyscyplinarna komórka pomiędzy Państwowym Instytutem Geologicznym, a Instytutem Badań Literackich.
– No dobrze, i co wy tu robicie? Pomagacie? Zapobiec jużeście nie zdążyli…
– Wie pan, robimy, co w naszej mocy – odezwał się towarzysz młodzieńca, niski grubasek o przyjemnej twarzy – na razie musimy izolować społeczeństwo…
– Tą taśmą? – zdziwił się pan Ignacy – od wulkanu?!? Jak to dalej tak potrwa, to wulkan się sam… zintegruje ze społeczeństwem!
– Dokumenty pana poproszę – zirytował się młody człowiek i zwracając się do towarzysza, rzucił: – Spisz go. Wie pan w ogóle – powiedział, zwracając się znowu do pana Lajkonika – co to za wulkan? I dlaczego to MY się nim zajmujemy, a nie inne służby?
– Właściwie to nie – przyznał pan Ignacy.
– A widzi pan, panie… – tu funkcjonariusz SS spojrzał koledze przez ramię – …Lajkonik. To, co możemy tu obserwować, to jest metaforyczny wulkan ludzkich namiętności! Teraz pan wie, co tu robi Sejsmologia Semantyczna?
– Zaczynam się domyślać… – zaczął pan Lajkonik – …ale ten wulkan wygląda na całkiem realny, niemetaforyczny, znaczy!
– Proszę pana – uśmiechnął się z wyraźnym politowaniem młodzieniec – kto tu wie lepiej? Pan, czy my, profesjonaliści po kursach zawodowych! To jest wulkan ludzkich namiętności, rozbudzonych ostatnimi wydarzeniami w kraju! Ilość i intensywność emocji przekroczyła masę krytyczną i bum!
– No, ale – zastanowił się pan Ignacy – jaki ten wulkan by nie był, dymi jak prawdziwy. I przeszkadza – po czym, widząc rodzinę w piżamach, objuczoną bagażami i wychodzącą w pośpiechu z jednego z bloków, dodał – i straszy, jak prawdziwy!
– Hm, taak – przyznał niechętnie starszy funkcjonariusz – i co by pan proponował w związku z tym?
– Ja?? – przeraził się pan Lajkonik – to panowie jesteście fachowcami! Co ja mam… Bo ja wiem, może by go zatkać?
– Aha. Zatkać. – uniósł brwi młodszy – No to od razu mogę panu powiedzieć, że można zatkać. Ale to spowoduje tylko jeszcze większy wybuch w przyszłości, i to całkiem bliskiej.
– No to może jakoś ugasić? – zaproponował pan Ignacy.
– Ale jak? – skrzywił się starszy – A poza tym, nikomu na tym nie zależy…
– Jak to, nikomu? – pan Lajkonik był już coraz bardziej zirytowany tą rozmową oraz faktem, że raz wymienia się go po imieniu, a raz po nazwisku – Tym na przykład zależy – wskazał na balkon, na którym trwały prace budowlane; to lokatorzy usiłowali zamurować okna i drzwi od strony wulkanu. – I tym też – dodał, dostrzegając pikietę mieszkańców z transparentem „Weźcie sobie ten wulkan!!!”, usiłującą podpalić starą samochodową oponę.
Młodszy mundurowy spoważniał. – Obywatelu! Czy wie pan, ile stanowisk pracy istnieje dzięki temu wulkanowi? Sama Sejsmologia Semantyczna to jest ponad dwieście etatów! A jeszcze dochodzą do tego przedsiębiorcy prywatni: firmy przewozowe – tu wskazał taksówkę, zabierającą następną grupę uciekinierów – hurtownie materiałów budowlanych – machnął dłonią w kierunku zamurowywanego balkonu – czy wreszcie sprzedawcy opon – pociągnął nosem, bo pikiecie z transparentem udało się zapalić ognisko. – A media? Czemu chce pan odebrać im chleb? – i rzeczywiście, od strony ulicy zajechała duża furgonetka z anteną na dachu, a z drzwi samochodu natychmiast wyskoczyła ekipa z kamerą.
Pan Ignacy poczuł się całkiem zrezygnowany. – To co, czekać aż samo wygaśnie? – zapytał bezradnie. – Na to bym nie liczył! – powiedział raźno starszy funkcjonariusz i dodał półgłosem, ledwie słyszalnym w zgiełku naokoło – Chyba widziałem, jak do tej studzienki tam dalej wchodziła właśnie grupa górników z kanistrami…
I rzeczywiście, erupcja przybrała na sile, wulkan wyraźnie urósł o kolejny metr. Do ekipy z kamerą dołączyła druga i kolejne, tym razem z samymi tylko mikrofonami. Tempo prac na balkonie wyraźnie przyspieszyło, a demonstracja z transparentem powiększyła się o siedem osób, z czego trzy powiewające flagami państwowymi. Tylko z boku dwójka nastolatków w harcerskich mundurach dźwigała wiadra z wodą i chlustała nimi na zbocze wulkanu. Pan Lajkonik szybkim krokiem podszedł, odstawił na bok siatkę z zakupami i złapał za wiadro. – Skąd bierzecie wodę? – zapytał i uśmiechnął się do nich. Wulkan zawahał się… i zaczął jakby przygasać.
Za panem Ignacym spieszyli do chłopaków z wiadrami kolejni ludzie.
___________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry na nowym pięterku. Erupcja wulkanu, jak codziennie widać w mediach, ciągle jeszcze trwa, miejmy nadzieję, że uda się ugasić – dzięki trzeźwej postawie większości społeczeństwa 🙂
Witam na nowym pięterku!
Jak wrócę do domu przeczytam i skomentuję.
Dzień dobry wiosną
Czytałem już (kiedyś) ten tekst ale warto go powtórzyć…
Nie stracił nic na swojej aktualności
No właśnie tak się złożyło, że utrafił w datę i okoliczności.
Wreszcie miałam czas przeczytać, tak jakoś ten dzień głupio minął.
Tekst stale aktualny i chyba nigdy niestety nie przestanie być aktualny.
Wydaje mi się, że był na Wyspie już za czasów gdy ja tu jestem. Ale było to jeszcze za poprzedniej władzy, teraz można go odczytywać trochę inaczej. Jednak do spokoju nam nadal daleko. Ani w Polsce, ani na świecie w ogóle.
No i każdy chyba miewa swoje indywidualne, prywatne „wulkany”.
Hejka! To jest, wyobraź sobie, tekst z 2010 roku 🙂 z listopada. W sensie okoliczności, jakie towarzyszyły jego powstawaniu (już po kwietniu 2010, niewątpliwie). I tak, niestety nadal od spokoju jest daleko.
A te prywatne wulkany, o rany, niestety tak!
Przydaliby się harcerze.
No, mam wrażenie, że i Ty, i Tetryk mocno harcujecie w tym względzie 🙂 Czuwaj!
Jeśli masz na myśli Quacku TEN WZGLĄD co pomyślałam, że masz na myśli to Tetryk faktycznie harcuje bardzo intensywnie, a ja tylko tak ciupinkę.
Tutaj każdy harc się liczy!
Dlatego oddając zasługi tym, co tak wiele robią jak Tetryk uważam, że drobni harcownicy też są potrzebni.
Po pracy, dzisiaj przerywanej rozmaitymi przypadkami, a mimo to szczęśliwie ukończonej 🙂 i na przerwę.
Wybaczcie, że się mało odzywam, ale mam zwariowany czas…
Tekst pamiętam – świetny, jak wszystkie „Lajkoniki”. A że aktualny… no cóż…
Druhu, druh usiądzie, odetchnie 🙂
No i tak, przerwa przedłużyła się, gdyż po latach (sam nie wiem, 10? 12?) musiałem wydrukować fizycznie fotografie na drukarce termicznej. I wszystko, wyobraźcie sobie, wyszło cacy, aczkolwiek przeżyłem chwilę grozy, jak się okazało, że ostatnim systemem, na który były sterowniki do tej drukarki, jest Windows 7. Na szczęście mamy jeszcze laptopa z tym systemem – a drukarka okazała się w pełni sprawna, podobnie jak materiały eksploatacyjne do niej!
A ja już idę po dobranockę.
Najpierw takie ogólne, pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień trudny i męczący, bodaj, czy nie jeden z najbardziej męczących od niejakiego czasu:)
Spacerek za to kojący, dziś tamburynowo-bongosowy, bo deszcz wygrywał istne cuda na kapturze, a z oddali dochodziły brzęki tak cekinowe, że nie oparłyśmy się pokusie sprawdzenia – przez co. Przez kogo – jak się okazało, gdy dotarłyśmy do granicy lasu. Kilka bruzd od nas stał sobie pan Strach we własnej osobie i pobrzękiwał blaszkowo-szkiełkowymi koralami:) Chyba go już nieco Zimowy Wiatr przećwiczył, bo ta biżuteria była właściwie jedynym odzieniem na bardzo ascetycznej figurce:)Trochę smutno było patrzeć na badylaste rączyny i takiż korpusik, ale pan Strach chyba się tym nie przejmował, dziarsko pobrzękując na przekór Wiatrowi i Deszczowi, więc i my po chwili przestałyśmy się smucić:)
Obeszłyśmy go z każdej strony, a choć nie był specjalnie rozmowny, wracałyśmy do domu (przynajmniej jedna z nas) w rytmie usłyszanych nutek, a Miasteczko powiodło nas szlakiem latarnianych kul aż pod drzwi:)
Dobry wieczór! To muzyczny spacer dzisiaj 🙂 co to będzie, co to będzie, jak już przespacerujecie się przez wszystkie dziedziny sztuki?
Zaczniemy od początku albo… wymyślimy nową;)
Możemy też zmienić perspektywę postrzegania lub… język 😉
Kiedyś mówiło się o pięciu podstawowych zmysłach, dziś wyróżnia się ich więcej, choćby zmysł temperatury, czasu, równowagi…
Na każdym spacerku któryś zawsze bywa uaktywniony bardziej:)
Ale, no, równowagi proszę nie wyłączać. W sensie, żeby kosztem równowagi uaktywniać resztę bardziej, bo to się może źle skończyć.
I grawitacji proszę nie wyłączać!
Jasne:)
Zrezygnujemy też ze zmysłu bólu:)
To jest miłe, ale na krótką metę, bo jak się człek (albo pies) uszkodzi, to nie będzie wiedział, że.
Chodziło mi o to, że zrezygnujemy z nadmiernego uaktywnienia zmysłu bólu:)
A jak to zrobić Leno?
Teraz bardzo by mi się przydała rezygnacja z bólu kręgosłupa.
A, nadmiernego to tak!
W moim przypadku – nie pchać się tam, gdzie zmysł bólu może zostać uaktywniony, a w Twoim – nie wiem, Makówko:)
Interesujący przekrój społeczeństwa:)
Nie piszę, że naszego, bo chyba – każdego. Od egoistów przez krzykaczy i sofistów, aż po autentycznych społeczników:)
Optymistyczne w całej tej najeżonej wulkanami rzeczywistości wydaje mi się to, że dobry przykład potrafi zdziałać – jeśli nie cuda, to przynajmniej – wiele:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Ano, i takie no, pozytywne reakcje widać wystarczająco często, żeby przeważyć szalę 🙂
...Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
I mocno wierzę w to,
Że ten świat,
Nie zginie nigdy dzięki nim…
Jak ten tekst nic nie traci na aktualności.
Wybaczcie, myślałam, że trochę posiedzę, ale ten dzisiejszy dzień dał mi w kość bardziej, niż mi się wydawało… Chyba odwykłam od tego typu zajęć bardziej, niż sądziłam…
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej! I ja umykam, piątek będzie MOŻE troszkę luźniejszy. Ale tylko może. Aha, i sobota przynajmniej trochę pracująca.
Dobranoc!
Witajcie!
Mglisty poranek w realu. Czy uda się zachować pogodę w duchu?
Dzień dobry, z tą pogodą mocno wątpliwe, tutaj mokrawo, ale (już?) nie pada.
Przez całą noc śniło mi się coś idiotycznego, chodziłem wte i wewte po pociągu z różnymi przedziwnymi wagonami, próbując znaleźć taki, do którego mógłbym odstawić naczynia po jedzeniu – a kiedy w końcu znalazłem jakieś miejsce, wysiadłem z pociągu i chodziłem po jakimś mieście z naręczem ciuchów, równie bezcelowo. Nogi mnie teraz bolą.
Kawa zdedycowanie przydałaby się. Pani Gieniu, poprosimy.
Strach się położyć, żeby nóg jeszcze bardziej nie zmęczyć…
A potem się budzę z Wielką Stopą 🙂 teraz już wiem, dlaczego.
Dzień dobry
Zrobiłem kawę i zasiadam przed kompem…

Pracy dziś tyle, że bez chwili odpoczynku – na wstępie – się nie obędzie
To tak jak u mnie, ale na szczęście wszystko się udało załatwić, włącznie z zakupami 🙂
Witam Wyspę!
Lekarz,apteka,spotkanie.
Jednak kręgosłup wygrał -bede brać leki,a myślałam,że unikne.
No trudno, ważne, że – miejmy nadzieję – pomoże Ci to.
Czarno widzę, bo na ulotce pisze, ze nie może brać ktoś, kto jest uczulony na salicylany.
Mam wybór między bólem a spuchnięciem.
Na to nawet harcerze z wiadrami nie pomogą.
Oj. I nie masz możliwości skontaktować się z lekarzem, podejrzewam 🙁
Jeszcze zależy, w którym miejscu zaczniesz puchnąć – jak np. od strony gardła, to może lepiej nie.
Oczywiście, że od strony gardła.
Oczywiście, że nie mam możliwości skontaktować się z lekarzem.
Przestał pracować „mój pierwszy kontakt”, który już trochę kojarzył moje choroby. Ale ja mówiłam o uczuleniu na salicylany!
Jutro mnie czeka całodzienne siedzenie, więc zaryzykuję i zażyję, bo inaczej nie wysiedziałabym. Jutro knucie wyborcze!
A masz coś przeciwuczuleniowego, co mogłabyś brać osłonowo?
Wapno?
Masz rację. Wezmę jutro ze sobą. Jakoś o tym nie pomyślałam!
Dziękuję. Mam coraz bardziej „wyłączanie myślenia” i chęć ucieczki.
A co jutro, nie Stróża przypadkiem? Bo ostatnio widuję często tę nazwę na grupie ptasiarskiej, ktoś wrzuca rozmaite ptaszki, z rzeki i nie tylko.
Jutro Walne naszego Stowarzyszenia.
Aaa, to pomyślnego walenia 🙂
Po pracy, założona norma wykonana.
Ale jutro jeszcze pracująca sobota będzie. Tak na pół gwizdka 😉
I na przerwę.
Ufffjakiezmęczone dobry wieczór, Wyspo:)
A spacer dziś pod rękę z panną Mżawką:) Taką cichutką, niby wycofaną lekko, a wciążiwszechobecną:) Ale po całym (niemal) dniu w czterech ścianach bardzo ożywczo na nas wpłynęło jej dżdżące towarzystwo. Na mijane drzewa i krzewy chyba też, bo wyprostowały się, nabrały sprężystości i animuszu. A i Jezioro, jakby nie chciało zakłócać mżawkowego nastroju – cichutkie było i melancholijne:)
Masz tam, Leno jakieś jezioro? Czy to może Świteź? 🙂
Jezior ci u nas dostatek wielki, ale jest też Jezioro, które darzę specjalnym sentymentem. Ma też, oczywiście, swoją, bardzo piękną brzmieniowo i etymologicznie mapową nazwę, ale dla mnie zawsze będzie Jeziorem:)
Mam też mnóstwo lasów wokół. I Las – oczywiście:)
Dobry wieczór, Laudate:)
Wygooglałem naprędce: rzeczywiście macie tam jeziora, a nawet lotnisko macie, ale tam pewnie na spacery z Rudą nie chadzasz 🙂
W jednym się zgadzam: bliskość lasu jest najważniejsza.
Ukłony. Spokojnego weekendu
Lotnisko jest dość daleko od naszego domu, więc wybieramy jednak bardziej naturalne miejsca na spacery, skoro i tu, i tu musimy sobie dojechać:)
Dziękuję i – nawzajem, Laudate:)
Dobry wieczór!
Ten deszcz jest
Mżawką cichutką na ścianie
Jak fotografie wszystkich wiosen
Kantyczki dżdżące wam przyniosę…
Taki klimat zupełnie wynika z Twojego komentarza 🙂
W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma łez — srebrzysty gotyk.
Wirują krople płowozłote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
🙂
Czyli trafiłem? 😀
Jak najbardziej 🙂
Jak Wy to robicie, że w tym deklarowanym zapracowaniu macie czas (i energię) informować o tym wyspiarską społeczność? (Pytanie zaczepne i niezupełnie serio, ale u mnie jest tak, że albo jestem zapracowany – dziś wiał wiosenny wiatr a ja naprawiałem dach – albo w ramach relaksu rozglądam się po zakamarkach internetu i ucztuję czytając wulkaniczno-socjologiczne powiastki pana Q. a potem włączam się do ruchu)
Pozdrawiam Miłych Państwa!
Dobry wieczór! Informujemy się w miarę możności, żeby Wyspa wiedziała, co się z nami dzieje 🙂
Wyspa w tym kontekście zabrzmiała jak Centrala
Ha. No coś w tym guście!
Nie wiem, jak to jest z innymi, ale ja po całym dniu pracy z pierwiastkiem ludzkim oraz/albo literowym, resetuję się na spacerze i dociszam w necie. Na kartce… i na Wyspie:)
Po całodziennym uczestniczeniu w Sprawach Życia I Śmierci (to nie kpina, problemy innych, z którymi mam styczność, naprawdę są poważne), rozmowy na inne tematy są pewnego rodzaju cowieczorną terapią osobistą:)
Wszystko jasne, intuicyjnie to ogarniałem, a teraz już dokładnie rozumiem, jak nam wszystkim ta Wyspa służy.
PS. Rezydowałem kilka lat temu nad jeziorami Dowcień i Wigry. Prawda, że tam ładnie? 🙂
Przepięknie:)
Zwłaszcza nad tym, metr od brzegu którego przyszłam na świat:)
Bo Wyspa to takie miejsce, gdzie dzielimy się radościami i smutkami.
I cieszymy razem albo wspieramy misiem.
Zaglądaj częściej Laudate to też tak zaczniesz robić!
Zaglądam, ale nie zawsze mam parę w tłokach, żeby się odezwać, bo zasilam inne obwody 🙂 Ale szykuję kolejne opowiadanko, wrzucę po weekendzie!
Wyspa wciąga. Można padać na nos, ale jednak czuje się potrzebę odezwania. Jak ktoś długo się nie odzywa Wyspiarze się dopytują czy wszystko w porządku kanałami pozawyspowymi.
Wy-yspa wciąga nas od głowy do pięt,
Zniewala serca, kradnie dusze i sen…
😉
Dobranoc, Makówko:)
Powoli też się zbieram, dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Jak to mawiała jedna z ciotecznych Babć, zaganiając mnie do spania: Jutro też jest dzień!
więc
miłych snów, Wyspo:)
Witajcie!
Trzymajcie kciuki
Dzień dobry, szykuje się pracowita sobota. Może jutro trochę odsapnę?
A na razie kawa od weekenedowej pani i do boju!
Poprosimy!
Jeszczeniecałkiemciemne dzień dobry, Wyspo:)
Dopołudniowa sobota upłynęła mi na bieganiu, dłuższym spacerku zamiasteczkowym i pichceniu:)
Popołudniu trochę sobie koralikowałam i ani się obejrzałam, że do okien skrada się pan Wieczór:)
Dzień dobry, a u nas zachód słońca jak ta łuna promienista!
A u nas lało było od rana…
No to w sumie dobrze, że większość dnia pod dachem…
Witajcie!
Właśnie wróciłem z zebrania od 9tej rano. Auuuu…
Ja też dopiero wróciłam z walnego. Były momenty burzliwe, ale efekt końcowy jest pozytywny (moim zdaniem, nie wiem, jakie jest zdanie Tetryka)
Nie śmiem zgadywać z jeszcze większej odległości i bez rozeznania, tylko na podstawie Twojej fotorelacji 😉
Fotorelację robiłam na bieżąco tam na sali.
Moją zwykłą komórką, ale chodziło mi o utrwalenie chwili dla tych, co byli, ale również dla tych, którzy nie byli.
Miło, że zadałeś sobie trud obejrzenia.
Wybraliśmy Zarząd, który moim zdaniem dobrze poprowadzi KOD Małopolskie.
Zjadłam coś „na kształt obiadu” i jeszcze zdążyłam na chwilę na Watrowisko.
I dopiero teraz poczułam jednak zmęczenie. I trochę kręgosłup, który jednak jako tako się spisał.
Dobry wieczór, jestem po dłuższej przerwie wieczornej.
I zaraz idę po dobranockę.
Spacerek w strugach deszczu:) A gdy wracałyśmy, zaczęło wietrzyć nam naprzeciw, więc hydromasaż twarzy mamy zaliczony:)
Teraz niektóre z nas kurują się profilaktycznie grzanym winem z ingrediencjami, a inne, wywycierane i wytarmoszone, tulą się obok i (chyba) zazdroszczą:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, tym lepszy, że wróciłyście cało po takich przejściach.
U najmłodszego Brata Quackie w Katowicach tymczasem dzisiaj burza.
No to chyba faktycznie, wiosna, ach to ty.
No tak. Mogło nas rozpuścić i rozwiać na cztery strony świata… 😉
Wiem, że wichury szaleją dookoła. U nas na razie żadnych wietrznych alertów na jutro, tylko deszczowe.
Nie żebym prowokował, ale prorokowano „białe święta”, tymczasem na razie, no właśnie, raczej tylko deszcz 🙂
Biała Wielkanoc ma swój urok:)
Zobaczymy, jaki z Ciebie prorokator 😉
Rany, w pierwszej chwili przeczytałem „prokurator”. Niech żyją czyste okulary!
Sława!
Dzień dobry, Quacku:)
W czasie naszych obrad było chyba trochę słońca, wtedy pomyślałam „a ja tu cały dzień w budynku!”
Jak zebranie się skończyło lało bardzo intensywnie.
Jutro w planach impreza ogniskowa. Mam nadzieję, że pogoda nie popsuje tych planów.
Dobranoc Wyspiarze!
Spokojnej!
Też się już będę żegnać:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej!
Dzień dobry. To nie jest normalna godzina na niedzielne wstawanie
mam nadzieję, że będzie okazja zdrzemnąć się w ciągu dnia. Prędzej czy później.
No ale skoro już jestem, to poproszę weekendową panią z kawą, niech serwuje przytomnym. Lub nieprzytomnym
Witam niedzielnie!
No cześć!
Umykam wkrótce…
Deszcz, słońce,znowu deszcz…a ja na ognisko
Ale im później, tym deszczu miało być mniej? (Albo wcale)
Wmiaręwczesnopopołudniowe dzień dobry, Wyspo:)
My już nie tylko po śniadanku i rajzie po okolicy, ale także po obiadku:)
Dziś pogoda ze skraju jutra – błękitne niebo, wełniaste obłoczki i jakby dopiero przecierające oczęta słońce. Miasteczko niemrawe trochę, wyludnione…
Za to za opłotkami – dzieje się:) Rozświergotane ptactwo, pomykające nieśmiało ławiczki ryb. I szosowa eksplozja dżdżownic:)
A w planach jakaś niezbytabsorbująca robótka.
I spacerek, oczywiście. Ale to dopiero wieczorem:)
No to pogoda zupełnie jak u nas. Potencjalni goście tym razem nie dopisali, zabradziażyli w Gdańsku, a potem już musieli wracać.
A ja po zakupach, dobrze wycelowanych, błyskawicznych, a b. udanych udałem się jeszcze na drzemkę (ale trudno mi ocenić skuteczność tejże), żeby nadrobić poranne, a potem to już pomaleńku – poprawiłem jeszcze jedną rzecz w bieżącym zleceniu, posprawdzałem bieżące sprawy, coś tam posprzątałem i tak jakoś zleciało.
Swoją drogą wierzyć się nie chce, że już po 17.00 i jeszcze tak jasno 🙂
I pięknie, że tak Ci się wszystko poukładało:)
Tu już ciepłodzienne odcienie ustąpiły miejsca chłodniejszym szarobłękitom, ale wciąż jeszcze jasno.
Dybra – poprzerwiłam się schnącolakierowo, to umykam dalej działać:)
Na mokre dmuchaj, żeby szybciej schło 😀
To działaj, a owocnie!
Jeśli już muszę się czymś zaciągać, to wolę cukierkami niż lakierem 😉
Dobry wieczór, Quacku:)
No pewnie! A na lakier można zaś jeszcze pompką od materaca dmuchać! Albo mieszkiem do rozniecania ognia.
A my spaliliśmy Marzannę,upiekliśmy w ognisku ziemniaki i zmarznięci wracamy do domu.
Było i słońce i śniegodeszcz.
Przy zimnym ogniu piekliście, że tak pomarzliście?
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno.
Przy ognisku było cieplej, ale ileż można stać przy ognisku?
Aż się wszystko upiecze i zje? 🙂
Witajcie!
Rano w pośpiechu pognałem śpiewać Odę do Radości na krakowskim Rynku, potem było nieco zamieszania, bo małżonka zgubiła klucze i gdy już biegłem dorabiać, okazało się, że klucze znalazł sąsiad. Uff! Z tej radości wyciągnąłem wreszcie z pudełka swój nowy komputer, i zacząłem go oswajać…
Ależ musi się zaciekle bronić 😉
Dobry wieczór, Tetryku-Pogromco:)
Oj, broni się, łobuz! 😉
A na nocnym niebie dramat – wirowiska, kłębowiska ciężkich, czarnych Chmurzysk o srebrem postrzępionych, upiornych konturach. A przy ziemi Przymróz Okrutny ścina młodziutkie źdźbła, siecze pnie i zmraża skryte w kroplach wieczornego deszczu pąki. I nawet światło przedmiejskich lamp, zspolałe i rozdygotane, podzwania w mroźnej ciszy.
Za to w domciu mięciutki kocyk i kubełek gorącej jak piekło herbaty z rumem:)
I nowe (bo stare odeszło już z honorami do Makulaturowego Raju) pudło na rude zabawki, nieufnie ofukiwane przez zdegustowaną Psiułę.
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. Dramat, znaczy teatr, scena jak się patrzy, gdzie scenografia jest jednością z aktorami 🙂 ale ten Przymróz, chociaż faktycznie paskudny, to chyba na widowni działa.
Pudło się musi oswoić, podejrzewam, przesiąknąć zapachami, udomowieć…
Poczuć kły i pazury Domowej Poskramiaczki…
Tyle dobrego, że pudła przynajmniej nie (może dlatego że stoi *ono, nie – ona, na dywanie) zrzuca. Bo każdy nowy kocyk jest chwytany paszczęką, smyrgany z obrotem łebka na podłogę, dopadany i odrzucany tylnymi kończynami w najdalszą dal:)
Bardzo dynamiczne widowisko niebne, jakby tam gdzieś na wysokościach Wiedźmy urządzały sobie między-chmurne slalomy:)
Ha, ciekawe. A z czego ono jest? Z kartonu? A gdyby tak spróbować pudła metalowego? Może by dłużej przetrwało?
Do tego widowiska mogę tylko dodać, że ponoć dzisiaj zorza polarna powinna być dobrze widoczna w Polsce – aczkolwiek poza miastami (czyli ja raczej nie zobaczę).
Ja na pewno nie mam szans na moim osiedlu na takie widoki.
Ale bo że budynki czy bo że zbyt jasno?
Czy jeszcze jakieś inne boże?
Wydaje mi się -bo, że za jasno.
A! OK. To akurat przypadłość nieba nad wieloma miastami:)
U nas pewnie dałoby się zaobserwować, bo część latarni jest po północy wygaszana, ale trochę jakby mroźnie (-3) się zrobiło i chyba jednak już się nie skuszę na wyjście:)
Pudło?
Szyję je z płótna, usztywniam dno i ścianki centymetrowej grubości gąbką, bo można (a trzeba, oj, trzeba) je od czasu do czasu wyprać:) Kiedyś usztywniałam flizeliną, mniej z tym było zachodu, ale po dwóch, trzech praniach klej się wypłukiwał i z pudełka robił się szmaciany omlet:)
Kochani, to poranne wstawanie wyraźnie wpłynęło na moją kondycję dzisiaj. Umknę jeszcze przed lampką, dobranoc wszystkim!
Miłych snów, Quacku:)
Też umykam.
Dobranoc!
Tetryku! Lampkę poproszę!
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
No i mamy nowy dzień, nowy tydzień – nie dość, że nowy to w dodatku Wielki!
Dzień dobry, nieco pochmurny, ale poza tym nie pada, a to już coś.
Konieczna kawa na rozruch. Pani Gieniu, poprosimy.
Deszczowo witam!
Międzyprackowe dzień dobry, Wyspo:)
A tu już(?) poprackowe.
I na przerwę.
Po dniu w różnych murach spacer z uśmiechniętym panem Księżycem sprawił nam naprawdę dużą frajdę. Tym większą, że był to uśmiech całą gębą;)
Znowu przymroziście, więc Gwiazdy wolały mościć się w obłocznych piernatach i tylko pozerkiwać od czasu do czasu zza mięciutkich zawojów na zwariowanych spacerowiczów:)
A Miasteczko, utulone coraz bardziej szczelnymi obłościami lasów, już prawie spało, gdy przemykałyśmy pustymi uliczkami do domu:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. Brzmi to tak, jakby dzisiaj było baśniowo 🙂 to bardziej pejzaż, czy bardziej Twój nastrój?
Czekaj, Quacku, czekaj…
Księżyc w pełni był… cirruso-cumulusy były… Syriusz, Merkury i Mars były… uliczki wyludniło… Nastrój.
😉
Liryka, liryka, tkliwa dynamika…
🙂
Płynność… płynność… falistość…
Rytm wieczornych dostrzeżeń…
Drżąca, żywa rtęcistość…
Śnień wstydliwość i zwierzeń.
Chwilna, zwiewna przelotność,
Nikłe, smętne więdnienie,
Cicha, cicha samotność,
Cienie, cienie i cienie…
Słowa: słowa ukryte.
Oczy: oczy spuszczone.
(Przeświecanie rozkwitu
Przez pajęczą zasłonę).
(Liryka – J. Tuwim)
Trochę trwało, bo z papierowego źródła:)
To znów zabrzmiało, jakbyś sprawdzała jakieś uwarunkowania astrologiczne – Księżyc, Syriusz, Merkury, Mars (może w ascendencie?
nawet nie pamiętam, co to znaczy, ale co jakaś astrologiczna prognoza, to ten ascendent się pojawia).
🙂
Ja wiem, ale nie będę tłumaczyć, bo to zawiłe dość:) Wspomnę, że ascendent dotyczy znaków zodiaku, nie – ciał niebieskich:)
Okej, być może chodziło o retrogradację albo coś podobnego
🙂
Jestem zasadniczo z powrotem, tylko muszę się jeszcze wyprysznicować po kręceniu, a łazienka zajęta…
Na mnie też pora – spokojnych snów, Wyspo:)
Skoro wszyscy umykają to i ja powiem dobranoc
Witajcie!
Dzień zaczął się mgliście, ale już mamy słoneczko i radosny błękit w górze!
Dzień dobry, tutaj słońce pełną gębą (ale owszem, mgła była, jak świadczą zdjęcia znajomych z bardziej rana).
Niemniej kawa na rozruch i tak się przyda. Poprosimy, pani Gieniu!
Słonecznie witam!
Piję herbatę z termosu i patrzę na Babią,Tatry itd
Słońce świeci i grzeje
Och, wspaniałe perspektywy! 😉
Po pracy (jutro mam zamiar skończyć I etap) i na przerwę.
Aha, ale mam dzisiaj jeszcze jedno ważne zobowiązanie, więc mogę pojawić się późno albo wcale. Na wszelki wypadek zapowiadam!
Szybciutkoprzedspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)
Dziś był ładny,słoneczny spacer z widokiem na góry.
A teraz knucie na Zoomie.
Po kolejnym, bardzo prackowym dniu spacer okazał się tym, czego było nam (a przynajmniej jednej z nas) potrzeba:)
Wprawdzie po słońcu nie został nawet promyk, ale pan Księżyc z całą pewnością dawał radę:) Tym bardziej że niebiesnej wełenki zdecydowanie mniej, więc Gwiazdy dzielnie dopomagały w rozświetlaniu Leśno-Jeziornych ciemności. I cieplej, dużo cieplej, bo na czwórkę z plusem – było:)
Nie wspominałam wcześniej, ale ostatnie ranki bardzo rozmglone, ciekawe czy i jutrzejszy zacznie się wyłaniać od zaokiennych parapetów?
Dobry wieczór, Wyspo:)
Łałała… trochę straszno na takiej wyludnionej Wyspie…
Ja taka mała… Wyspa taka duża…
To też czymś się zajmę na odwagę… 😉
Nie smutaj, Leno! Wyspa wcale nie jest strasznie duża, za to jest przytulna. Rozproszony między pracę, knucia, organizowania swojego nowego komputera udzielam się słabo, ale nadążam z czytaniem i duchem jestem tu wciąż!
🙂
Przecież rozumiem. Tydzień nie tylko Wielki ale i gorący. U mnie do podwójnej pracy dochodzi jeszcze pichcenie:)
Jest lampka to można umknąć.
DOBRANOC!
Dobranoc, Makówko:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Cofło, ale i tak dobrej nocki:)
Dzień dobry, skończyło mi się spotkanie tak późno, że już nawet nie wchodziłem na Wyspę.
A potem przyszła kotka, która zdecydowała, że będzie spać u mnie w wyrku. Słabo się wyspałem 🙂
Dlatego myślę, że kawa od pani Gieni będzie bardzo na miejscu.
Poprosimy!
Witajcie!

Zasiadam do kawy, to pomaga na rozpoznawanie świata! 😉
Słoneczne dzień dobry!
Umykam:)
…i frrrr! poleciała 😉
Pustki, pustki… Laudate odgrażał się, że da opowiadanie po weekendzie – czyżby już sobie zdobił jajka? 😉
Dzień przemknął niezauważenie, choć do malowania pisanek jeszcze nie dobrnęłam w ferworze dzisiejszych zmagań:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Wieczór dobry!
Jak już dotrzesz, nie omieszkaj się pochwalić! 🙂
Jasne:)
Może zrobimy konkurs pisankowy? 😉
Ale ja mogę być jedynie w jury, bo nie planuję nic malować 😉
Ze względu na trudności techniczne nie bardzo, chyba że uwiecznię i po świętach wrzucę.
Dobry wieczór po pracowitym dniu. Etap I zakończony, jutro jeszcze zacznę etap II, zależy mi na czasie.
Ale dzisiaj już przerwa (i nic się wieczorem nie zapowiada poza kręceniem).
I u mnie dziś pracowicie, bo chcę pokończyć, co się da:)
I pichcę – kiedy się da:)
Dobry wieczór, Quacku:)
U nas większość prac zacznie się jutro. A na święta tradycyjnie jedziemy do rodziny małżonki.
Tutaj rodziną, do której się jedzie, jestem ja 🙂
Tak, podejrzewam, że ta docelowa też już zaczęła przygotowania.
Poleciała, poleciała, ale wróciła…
Trochę połaziła po pozostałościach Puszczy Karpackiej, czyli Lesie Bronaczowa.
Widzieliśmy pędzące stado dzików. Jednak dobrze, że nie pędziły w naszym kierunku.
Dobry wieczór. Pędzące stado dzików natychmiast kojarzy mi się z tematem muzycznym z serialu „Czarne chmury” 🙂
Niezależnie od wszystkiego idę poszukać ładnej dobranocki.
Kiedy noc się w powietrzu zaczyna,
Wtedy noc jest jak młoda dziewczyna.
Wszystko cieszy ją, wszystko śmieszy,
Wszystko chciałaby w ręce brać…
Dziś jakby noc czerwcowa, królowa magnoliowa…
(Noc… – K.I. Gałczyński)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, ktoś właśnie dzisiaj pokazywał mocno zaawansowane w kwitnięciu magnolie, bodaj na Śląsku 🙂 ja wiem, że marzec się kończy, ale ta noc czerwcowa to jeszcze chyba na wyrost?
Bojawiem?
Jak wyjeżdżałyśmy, było czynaście na plusie:)
A magnolie i u sąsiada właśnie zapączkowały:)
Hohoho, będę się musiał przyjrzeć naszej magnolii podwórkowej, jak tam u niej z pączkami!
Bo ciotka Idalia smaży cykutę,
A ciotka Magnolia pączuszki z lukrem 😉
Ślicznie wiosennie-rewolucyjne! 😀
🙂
Też zemknę, bo jakaś taka zmęczona się poczułam…
Miłych snów, Wyspo:)
Umykam i ja.
DOBRANOC!
Dzień dobry, za oknem pochmurno z niewielkimi przejaśnieniami, a po tej stronie okna wchodzimy w tryb przedświąteczny, co wiąże się z pewną, hm, nerwowością.
Kawa mocno pożądana. Pani Gieniu, poprosimy.
Witajcie!
Jeszcze dwa dni roboty i już laba!
Witajcie!
Witajcie
Nikogo nie ma, to idę kimnąć.. 😉
Nawet mi się nie przyśniliście..
W „Paradyzji” Zajdla obywatele kolonii porozumiewają się koalangiem, językiem mającym mylić system nadzoru. Pamiętam takie zdanie: „Szary anioł przyśnił mi się nieostrożnie” 😀
Boszzzz, jak ja dawno czytałem „Paradyzję”…
A ja sobie odświeżyłem względnie niedawno (chociaż wydanie takie, że niedługo papier się zacznie rozlatywać. Rozkładać. Sam z siebie).
Dzień dobry wszem wobec, po pracy, bardzo udany dzień pracowo i pozapracowo (nie wiedziałem, że migracja aplikacji i danych z jednego telefonu na drugi może zająć nawet 4 godziny).
I na przerwę.
Wziąwszy pod uwagę rozmiar pamięci wewnętrznych współczesnych telefonów…
No. Zapowiadało się na 3h 50 minut, w tej chwili mieli już piątą. Ale to nie mój telefon, więc nie narzekam – zbytnio.
Jestem, proszę, jak się udało wyrobić.
Dzień z tych pięknych wyjątkowo – słonecznych i cieplutkich (+17), prawdziwie wiosennych:)
A spacerek zimniejszy nieco, ale równie przyjemny, choć (a może właśnie dlatego że) w deszczyku:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, tutaj też coś koło tego, plus 15, w ciągu dnia durna kompletnie pogoda, raz wietrzyk wieje, wtedy bez czapki ani rusz, raz przestaje, i wówczas pod czapką człek się poci. Aż lunęło i to tak porządnie, ale wypadało się po półgodzinie.
Jak u Was ciepło i podlewa, to miło, czasem aż słychać, jak wszystko rośnie wokoło (a P. pewnie i wywąchuje to rośnięcie).
U nas było nad wyraz stabilnie:)
Deszcz popadał wieczorem, ale że ciepło jest – nie było to zbyt uciążliwe:)
Można powiedzieć, że Rude jest etatowym wąchaczem. A w niektórych sytuacjach wręcz – super-wąchaczem:)
A w Krakowie dziś było i słońce i deszcz i wiatr.
Fullserwis!
Dobranoc!
Spokojnej i Tobie
Miłych snów, Makówko:)
A do mnie właśnie zagląda przez okno starozłoty pan Księżyc w wianuszku grafitowo-srebrnych chmur.
A że jutro lekkiego maratonu kulinarnego ciąg dalszy, też się już pożegnam:
księżycowych snów, Wyspo:)
Spokojnej!
I ja się zbiorę.
Witajcie!
Nieprzerwane pasmo sukcesów:
– obudziłem się
– wstałem
– dotarłem do pracy
……………c.d.n. (mam nadzieję 😉 )
Dzień dobry, dzisiaj wybywam (za, hmm, godzinkę?), więc wypada złożyć Wyspiarzom życzenia świąteczne: zdrowych (czyli nieprzejedzonych), spokojnych, bezkonfliktowych i pogodnych świąt. A jeśli ktoś nie obchodzi, to po prostu dni.
Pani Gieniu, poprosimy po raz ostatni przed świętami.
Udanej podróży i równie udanych Świąt!
Szerokiej drogi i wszystkiego najlepszego w Święta i po Świętach:)
Dzień dobry, Quacku:)
Słonecznie witajcie!
Quacku szerokiej drogi i udanych Świąt!
Śródkuchenne dzień dobry, Wyspo:)
Pichcę, pichcę, a końca nie widać 🙂
Pichcenie to początek problemu. Potem trzeba to będzie zjeść….
Mam nadzieję, że jakoś podołamy:)
Dzień dobry, Tetryku:)
A jestem właśnie w połowie farbowania jaj i trwam w oczekiwaniu na efekty, bo jakieś nowe, nieznane mi barwniki kupiłam. Ręce mam tęczowe, co chyba dobrze wróży także skorupkom:)
Będziemy trzymać za was kciuki!
Tęczowe?
😉
I koniec przerwy:)
Ja dziś cmentarz i odwiedzenie grobu rodziców, potem spacer na Kopiec Kraka (przez dziurę w płocie cmentarza można wyjść na Kopiec).
A teraz pichcenie, wrrr jak ja tego nie lubię.
Dobry wieczór. U mnie w radiu piosenki po niemiecku czyli Pasja św. Mateusza – wg J.S.Bacha. Da się wytrzymać, chóry znacznie lepsze niż szykowanie sałatek i krojenie wędlin. Do tego czerwone portugalskie. Wesołego piąteczku!
Witaj, Laudate!
Nieśmiało przypominam, że obiecałeś nam opowiadanie…
Och, Twoja nieśmiałość wprawia mnie w zażenowanie i wywołuje pąsy na twarzy. Daj mi czas do jutra wieczora. Będzie wpis datowany świątecznie, choć raczej nie o świętach.
PS Dziś wysłuchałem z radia całe requiem Verdiego z tym słynnym Dies Irae (wykorzystywanym w filmach m.in. przez Tarantino) Mówię wam: ale czad!
Szerokiej drogi wszystkim podróżnikom! I szczęśliwych powrotów!
Dobranoc!
Dzień był bardzo intensywny, wieczór – nie mniej, więc:
miłych snów, Wyspo:)
Witajcie!
Zdążyłem już zrobić zakupy, coś-niecoś pośniadać z panią Gienią, a teraz zaczynam dochodzić do wniosku, że jednak za wcześnie wstałem… 😉
Słonecznie witam!
Pozdrawiam z Kalwarii Zebrzydowskiej.
Szaro,buro.A jak w KRK?
Ciepło, sucho, chmurki…
Do Krakowa nie dotarł piasek znad Sahary?
Już kilkukrotnie próbowałam się przywitać, ale wciąż ktoś… coś…
Teraz mam chwilkę, więc mówię:
przedwieczorne dzień dobry, Wyspo:)
A jako że tę chwilkę przedspacerkową mam, to może coś wstawię okolicznościowego, chmmm?
Jak zwykle wybywam o 19.30.
Potem propozycja nie traci terminu ważności, ale przesuwa się na później:)
Właśnie miałam pytać kiedy będzie okolicznościowe pięterko?
Mam straszne przeczucie, że dopiero wtedy, gdy je sobie sami zrobimy… 😉
Dzień dobry, Makówko:)
A ja mam przeczucie, że wtedy gdy zrobi to osoba, która napisała „może coś wstawię okolicznościowego, chmmm?”
Zauważcie, że wasze przeczucia nie są sprzeczne…
Samego dobrego z okazji świąt i poza świętami też jak najbardziej :)))
Witaj, Miśku! Serdeczne wzajem!
Dziękuję Tetryku.
Dobry wieczór, Miśku:)
Dziękuję i Tobie także życzę wszelkiej pomyślności.
I Tobie Miśku miłych i dobrych Świąt!
Miło, że zajrzałeś.
Tekst świetny i ponadczasowy, skojarzyło mi się z Łowcami Duchów gdzie pod miastem płynęła rzeka złych emocji 🙂
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
A po wulkanicznych perypetiach pana Lajkonika zapraszam na okolicznościowe pięterko:)
Czy możemy uznać, że pani Lucy Thomas zaśpiewała nam na dobranoc?
Możemy!