W tym wpisie pokażę Wam zdjęcia zasadniczo z dwóch dni majówki (chociaż pierwsze i ostatnie akurat z jeszcze innych dni, ale to w celu spięcia całości klamrą) – niedzieli 30 kwietnia, w którą wybraliśmy się na plażę w Babich Dołach, dzielnicy Gdyni wysuniętej najbardziej na północny zachód, oraz poniedziałku 1 maja, kiedy to pojechaliśmy na Wyspę Sobieszewską, do dzielnicy Gdańska położonej najbardziej na wschód. W obu tych miejscach udało mi się sfotografować, jakżeby inaczej, ptaszki, małe, średnie i całkiem duże. Mógłbym w sumie podzielić te dwa miejsca na dwie osobne galerie, ale nie chciało mi się mnożyć bytów ponad potrzebę, poza tym wspomniana klamra już by tak nie zadziałała 🙂
Przy okazji wypróbowaliśmy nowe miejsce parkingowe – jednostka wojskowa na Babich Dołach oddała część gruntu miastu, w związku z czym nie trzeba parkować na skarpie i schodzić kilkadzieścia metrów po schodach, tylko zjeżdża się elegancko na dół i parkuje na poziomie plaży (https:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/goo.gl/maps/6aUdaeSCWfE9LFsH9)!
W Świbnie za to musieliśmy znaleźć miejsce w tłoku niedaleko promu, ale się udało całkiem zgrabnie.
W sumie majówkę uważam za bardzo udaną, tak pod względem towarzyskim (jako że odwiedzili nas przyjaciele, państwo Jeżynkowie z Edzią), jak i ornitologicznym.
A teraz zapraszam już na zdjęcia!
Dzień dobry na nowym pięterku! Pod wieczór, ale jeszcze nie taki znów wieczorny.
Tymczasem zdradzę, że dzisiaj rano i przed południem udało się porobić zdjęcia również i w Bydgoszczy. Bez sójek i dzięciołków, jak ostatnio, ale za to z muchołówką żałobną i podlotem kwiczoła. Ale to już zupełnie inna historia…
Nowopięterkowe dzień dobry, Quacku:)
Póki co, zostawiam ślad, że byłam, a o tym, co widziałam, napiszę już po powrocie ze spaceru:)
Umykamy:)
Dzień dobry! Ja zaraz też mam przerwę!
Zaintrygował mnie samotny biały żagiel. Czy jego rozedrganie to efekt nagrzanego słońcem piasku na pierwszym planie?
Czy fakt wygięcia większości kwiatów magnolii z twojego podwórka to efekt działania wiatrów od morza? Wydaje mi się, że na krakowskich drzewach nie obserwuję tego…
Co do żagla, to podejrzewam, że złożyły się dwie rzeczy, jedna, tak jak piszesz, ciepłe powietrze na pierwszym planie, a druga to zasięg mojego zooma (chociaż wielkość jachtu na zdjęciu każe przypuszczać, że przede wszystkim drgające od ciepła powietrze).
Co do magnolii, to nie mam pojęcia, tzn. owszem, z pewną przykrością muszę przyznać, że wiał dość mocny wiatr, również od podwórza, mimo że niby naokoło pięciopiętrowe kamienice, ale raczej nie kojarzę, żeby wiał zawsze z tej samej strony. Niemniej od pewnego czasu trudno osiągnąć taki efekt jak na magnoliach w głębi lądu, zawsze są jakieś takie… potargane
A, Mistrzu Tetryku, nie da się wymusić na galerii, żeby linki w podpisach były linkami, a nie tekstem? Bo dopiero teraz patrzę, że to goły tekst.
Da się, jak sądzę — musisz jednak w tekście opisu zawrzeć kod linku w stylu <a href=”adres_linku”>adres_lub_opis_linku</a>
Dzięki, będę musiał spróbować… Ale to jak wrócę po kręceniu.
Sprawdziłem, modyfikując opis pod drżącym żaglem 😉
Dziękuję, idę poprawiać!
Coś zrobiłem nie tak :/
Linki wyglądają tak, jakby odsyłały do wewnątrz Wyspy, ale dałem w polu „adres_albo_opis_linku” tekst, nie adres.
Zerknąłbyś w wolnej chwili?
Poprawiłem linki, ale z jednego (łacha z fokami) usunąłem coś za dużo, musisz odtworzyć linka. Pamiętaj, żeby wklejać czysty tekst.
Dziękuję bardzo, ten link się mógł „wyczerpać”, bo na mapie tam jest po prostu woda (i Google nie widzi powodu, żeby utrzymywać link przy życiu), łachę widać tylko na zdjęciu satelitarnym 🙂
Poprawiłem.
Korzystając z okazji, zaanonsuję upływ kolejnego roku Wyspy. Umieściłem kolejny wpis n/t finansów — jest on prywatny, wymaga więc zalogowania. Zachęcam do komentowania 🙂
To też za godzinkę kręcącą.
Poprzechadzkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Początek naszej wędrówki (jak od kilku już dni) opromieniało słońce. Zrobiłyśmy więc sobie złoto-oranżowy marszyk, by w dwóch trzecich drogi przywitać się z wciąż bardzo dostatnim liczkiem księżyca. Donosimy, że trawa na skwerkach coraz bardziej zielona, a kasztanowe pąki coraz różowsze:) Magnolie mają się świetnie, a Laburnum anagyroides niedługo zacznie kapać złotem:)
Przy furtce spotkałyśmy znajomą Yorkshirkę, która lubi od czasu do czasu zrobić sobie wypadzik do sąsiadów, doprowadzając tą żądzą przygód swoją Właścicielkę do rozpaczy. Zostawiłyśmy małą obieżyświatkę na zewnątrz, a po wejściu do domu zadenuncjowałyśmy ją telefonicznie Właścicielce:)
Szeptem dodamy, że tęsknimy już bardzo za plenerkowymi widoczkami, na szczęście w Miasteczku też wciąż coś ulega zmianie, więc pani Nuda nas jeszcze nie nęka:)
Dobry wieczór! To może trzeba było Yorkshirkę zostawić wewnątrz niż na zewnątrz? Chyba że czegoś nie zrozumiałem, np. kontekstu albo topografii.
Yorkshirka mieszka kilkanaście metrów dalej, a ja po ostatnim spacerze zamykam wszystko na sto spustów, bo przy otwartej furtce lub drzwiach klatkowych potrafią mnie odwiedzać szukający schronienia bezdomni.
Mamy taką umowę z Właścicielką, że kiedy spotykamy tę jej globtroterkę, dajemy znać telefonicznie, dokąd zawędrowała:)
Kiedyś zrobiła z nami rundkę spacerową po mieście i pakowała się pomieszkać, więc ją Właścicielce zaniosłam i wtedy dostałam numer telefonu z prośbą o kontakt „w razie czego”:) Też wolę zadzwonić, niż osobiście odnosić zgubę:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, jest dziwna analogia między osiadłym na łasze ptactwem a tulipanowymi kolejkowiczami:)
Kuperkowy balet zawsze jednakowo uroczy, w czyim by nie był wykonaniu, a pasiasta czapla z pierwszego zdjęcia tajemniczością prześciga samą Matę Hari:)
Chary rzeczywiście przepiękne, choć i elegantowi w negatywie, czyli panu Traczowi En. niczego nie brakuje.
Tulipanowe plantacje i magnolie zostawiłam sobie na deser – imponująco kwieciste zwiastuny prawdziwej wiosny. U nas w ogródkach też już kolorowo od tulipanów, a magnolii tyle różnych odmian, że może zakręcić się w głowie nie tylko od ich woni:)
Tradycyjnie już gratuluję kolejnego udanego polowanka:)
A – i zapomniałam napisać, że w pierwszej chwili wzięłam żagielek za srebrny płomyk, w drugiej – za opadające puszkowe piórko, a w trzeciej – przeczytałam informację:)
Otóż płomyk miałby o tyle rację bytu, że tam niedaleko jest gdańska rafineria, tyle że płomyki na wieżach raczej błękitne. A puszek oczywiście też, ze względu na ptactwo!
Hm, może i faktycznie jest analogia
z tym że ptactwo raczej odpoczywa, na nic nie czekając, a ludziska w kolejce czekają na swoją kolej, a potem wychodzą z kwiatami do samochodów, w których czekają na wyjazd z (zatłoczonego) parkingu… Ale skupienie jednych i drugich faktycznie nasuwa myśl o analogii
Mnie też zawsze kupry w górze bawią, czyje by nie były. Co ciekawe, kormorany i perkozy jednak nurkują eleganciej, nie zostawiając takich stożków na powierzchni
No, te tulipany działają przede wszystkim dlatego, że w kupie. Nb. narodził się pomysł, żeby się w ta pora wybrać kiedyś do Holandii i zrobić podobną sesję tamże, tylko bardziej rozbudowaną.
Dziękuję pięknie!
Bardzo polecam tulipanową wyprawę. Byłam kiedyś na placu Dam w ogromnym tulipanowym ogrodzie, tego nie da się opisać, trzeba samemu zobaczyć:)
Podobny przenośny ogród widziałam w Brukseli – widok równie imponujący, choć wystawy na mniejszą nieco skalę:)
Okej, to już są konkrety!
W Amsterdamie Dzień Tulipana jest 21 stycznia, a w Brukseli w kwietniu, tu dzień zależy ponoć od stopnia rozkwitu kwiatów.
Mają w styczniu kwitnące tulipany? Na placu, na świeżym powietrzu???
Aż sprawdziłam, bo kojarzyło mi się, że tego samego dnia, gdy u nas jest Dzień Babci, ale gdy spytałeś, poleciałam sprawdzać i – tak. Dzień Tulipana jest obchodzony w Holandii 21 stycznia. I nawet nazwę placu dobrze zapamiętałam – dumna-m;)
Pooglądałam, poczytałam, zachwyciłam się zdjęciami i pozostaje mi przyłączyć się do gratulacji.
I powiedzieć dobranoc, bo padam na nos ze zmęczenia i niedospania.
Spokojnej!
Dobrej nocki, Makówko:)
Jutro mam dość ciężki dzień, więc spróbuję trochę pospać:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej! To i ja umykam, jutro praca od rana i takie tam różne…
Witajcie!
Zimno, szaro i wietrznie! Najlepszy czas, żeby wymienić opony w samochodzie!
Hm, ale w którą stronę wymienić?
Pochmurne dzień dobry!
Niech będzie lepszy!
Dzień dobry, tutaj przyświeca słoneczko!
Wczoraj obejrzałam galerię pobieżnie, teraz na spokojnie oglądnęłam i poczytałam.
Na ptaszkach się nie znam, na robieniu zdjęć też, ale profesjonalizm PANA FOTOGRAFA umiem ocenić. No ale to oczywista oczywistość.
Patrząc okiem laika widzę jakiś urok w zdjęciu nieostrej kaczki.
Ta nieostrość dodaje temu zdjęciu dynamiki. No i poza kaczki faktycznie cudna.
Dobrze, że zdecydowałeś się pokazać to zdjęcie Quacku.
Zachwyciły mnie pola tulipanów. Zdziwiła chęć stania w takiej kolejce.
Bardzo dziękuję!
Wybaczcie małe zamieszanie, zaniedbałem ostatni krok procedury odnowienia certyfikatu. Już jest dobrze. Hosting też jest odnowiony, przynajmniej to bez potknięcia.
Uff…
Żeby tak wszystkie inne problemy tak szybko znikały…
Też bym tak chciał!
Mistrzu, zerknąłbyś na te linki, bo coś namieszałem, wydawało mi się, że robię wedle instrukcji, a one teraz odsyłają do adresów wewnątrz Wyspy, zamiast na zewnątrz…
Odpowiedź wyżej 😉
Po pracy i na przerwę teraz.
Bardzo późne dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień, jako się wspomniało, miał być ciężki… Ale żeby aż tak? 🙂
Nawet spacerek z tych atomowych – dwadzieścia minut i do domu:)
Żebym nie była taka… chmmm… przeżuta, z przyjemnością pochodziłabym dłużej, bo ładna nocka dziś (po równie pięknym dniu), ale nogi miały inne zdanie… 🙂
Dobry wieczór! Jak atomowy, to znaczy że świecicie?
A wiesz, że wnosząc z osiąganych prędkości – całkiem możliwe, Quacku;)
A tak na marginesie – za czasów szczenięcych pojawiło się takie świecące zjawisko na trawniku, gdy Psiułka najadła się świecowej kredki fluorescencyjnej, która spadła Smarkactwu pod biurko…:)
Ryknąłem teraz gromko, dobrze, że komputer daleko od reszty domu!

🙂
Mi w pierwszej chwili nie było do śmiechu, ale w następnej uświadomiłam sobie, że za późno na strach, skoro już po wszystkim i też sobie pozwoliłam na długi i gromki wybuch.
Mili Wyspiarze, też jestem już jednym policzkiem w Krainie pana Em, więc:
spokojnej nocki, Wyspo:)
Spokojnej. Też umknę, dobranoc!
Dzień dobry, tu znów słonecznie.
Niemniej kawa z przyległościami się przyda.
Poprosimy!
Dzień dobry!
Tu też słonecznie.
Tak, Gienia zawsze się przyda na dobry początek dnia.
Wybierasz się dzisiaj gdzieś dalej?
Piękna pogoda, ale niestety nie.
Dziś knucie biurowe, potem zoomowe.
Witajcie!
Jakoś udało m się wstać i dotrzeć do pracy. A do domu dopiero wieczorem…
No to jestem po pracy, poza nią udało się załatwić jedną sprawę ważną i wiele mniej ważnych 🙂
A teraz już na przerwę.
Dotarłem do dom…
Gratulować!
Ja też.
Z knucia biurowego (ciekawego i burzliwego) myk na knucie zoomowe.
Knucie biurowe było dziś z przedstawicielami PSL, więc bywały momenty dość burzliwe, ale zakończyło się uśmiechami i wzajemnymi podziękowaniami.
Oby tak dalej.
To działacie jako swaci, że takiego porównania użyję?
Rolą KODu jest rozmawiać z KAŻDYM. Nasza Grupa Lokalna organizuje takie spotkania z przedstawicielami wszystkich partii demokratycznych jeśli tylko są chętni na takie spotkania.
Zresztą nie tylko nasza.
Wyściskać i wycałować całą grupę!
Zacznij wirtualnie od tych, co są na Wyspie z tejże grupy.
A potem uścisk ogólny dla innych grup.
No i porowerowane.
Późnodomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień pod znakiem gonitwy nie wiadomo za czym i niespodziewanej wizyty nie wiadomo jak długiej:)
Słowem: gość w dom, Lena z domu. Jutro podobnie.
Zapomniałam pochwalić panią Aurę – cieplutko było i słonecznie, więc tuptanie całkiem przyjemne, choć odległości znaczne:) Nie ukrywam jednak, że coraz bardziej tęsknimy za Gracikiem.
Miejskie spacerki bywają fajne, ale plenerkowe – fajniejsze:)
Dobry wieczór. To jak to, Gracik jeszcze nie wrócił?
Niestety, nie:)
Gdyby wrócił, pewnie okrzyk radości usłyszeliby wszyscy Wyspiarze w swoich miejscowościach, a już na pewno usłyszeliby wpis na Wyspie:)
Trzeba było zamówić jakąś część i teraz czekamy z panem Majstrem, a precyzując – pan Majster czeka na część, a ja – aż pan Majster dostanie i naprawi:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Trzymamy kciuki za sukces was obojga! 😉
Dzięki wielkie, Tetryku:)
Ćmutno bez Gracika coraz bardziej;)
Graciku wracaj do Leny!
Też się już pożegnam, bo padam nanos, a jutro kolejny biegany dzień:)
Dobranoc, Wyspo:)
Dobranoc!
Dobranoc wszystkim! Do ranka!
Słoneczne dzień dobry!
Witajcie!
Ranek już nastąpił!
Dzień dobry bardzo, dzisiaj wg Łowców Burz (o ile mi wiadomo, nie mających nic wspólnego z kabaretem Łowcy B.) słońce w całym kraju!
Pani Gieniu, świętujemy słońce wszędzie 🙂
Pani Gieniu poproszę o dobre śniadanie dla niedospanych.
O, a jakie to jest? Ostro doprawione, żeby obudzić?
Nie lubię zbyt ostro doprawionych potraw.
Nie wiem. Z mocną herbatą?
Od ponad tygodnia mam problem ze spaniem niestety.
Próbowałaś (łagodnych/ ziołowych) środków nasennych? Jak mam przez dłuższy czas problem z zasypianiem, biorę Positivum, jedna pastylka i po godzinie-dwóch oczy się same zamykają.
Ja od lat biorę leki na receptę, ostatnio (sama, pewnie nie powinnam bez konsultacji z lekarzem) zwiększyłam sobie dawkę.
Zasypiam jakoś, ale nie mogę dospać (choć nie muszę wstać) i cały dzień jestem śpiąca, rozkojarzona i np. zapominam wysiąść na tym przystanku co powinnam.
Pozdrawiam że Stróży.
Już w domu — pracowicie rozsyłam sms-y…
A wieczorem — Klub Książkowy: tym razem o filozofii głupoty.
Tetryku jesteś wielki!
Mam na myśli smsy(właśnie teraz dostałam)i całokształt.
Jeszcze niedawno 186 cm…
Tak,tak wzrostem też.
Dzień ciężki w sumie, ale udany. Jutro ciąg dalszy (w tym również druga runda zmagań fachowca ze zmywarką
Jedna nie wystarczyła).
A teraz na przerwę.
Jestem, aczkolwiek nieco skonany (i nie po pedałowaniu, raczej opada ze mnie napięcie po całym dniu), więc nie wiem, ile posiedzę.
Spróbuję wszakże jak najdłużej
Późnodomowe, naspacerkowo odetchnięte dobry wieczór, Wyspo:)
Niektórym z nas bardzo kleją się oczka i zamykają uszka, ale postaramy się pobyć jeszcze trochę, niewykluczone, że w systemie zmianowym;)
Psiuła powiedziała, że ona bardzo chętnie pogada, ale skoro prawie wszystkich już zmogło, to nakazałam smarkatej marsz do łóżka i sama też pójdę:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc Wyspo!
Dzień dobry, żaluzje od wschodu zaciągnięte, okno uchylone, i tak będzie(?) zapewne już do września w słoneczne dni.
Pani Gieniu, poprosimy
Słonecznie witam że Stróży.
Gienia! Śniadanko poproszę!
Witajcie!
U mnie już Gienia z kawą była
Jeden telefon i cały czar ładnego dnia prysł.
Choć to wcale nie do mnie telefon.
Miłego dnia Wam życzę.Bez przykrych telefonów.
No wiesz co, to dzień na telefony wytrącające z równowagi. Co prawda nie był to przykry telefon, w sensie nie dotyczył mnie, ani nikogo z najbliższych, ale dość mnie wytrącił.
Znaczy będę chciał komuś pomóc, a zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Ten jednak dotyczył.Wytracił.
Nie pomogła ładna pogoda,spacer w lesie…
Cieplutko-słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Przelotne, bo pozadomowo wciąż per pedes, a wdomowo kuzynowo-integracyjnie:)
Dzień dobry! Właśnie jestem po pracy i idę na przerwę!
Tu słonecznie,ale umiarkowanie cieplutko.
Koło południa było dwadzieścia cztery stopnie, więc naprawdę cieplutko:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Tu po południu widziałem 20oC w cieniu…
Jestem w domu, ale co to za bycie: dłuższą chwilę podłubałem w stronie Stowarzyszenia, kolacja, a potem zebranie na MSTeams…
Skąd Ty bierzesz na to siły Tetryku?
Podobno z chlebka… 😉
Korzystając z przerwy kąpielowej, mówię:
pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Spacer był cudownie cichy, choć miejski. Po całodziennym wysłuchiwaniu monologów nawet warkot silników brzmi jak czarowna muzyka.
Obdreptałyśmy z Psiułką pół Miasteczka szlakiem zapalających się latarń:)
A pod tą domową pooglądałyśmy sobie taniec nietoperzy, które z daleka jedna z nas wzięła za wielkie ćmy, a druga za latający smakołyk:)
Oo, widzę oczyma duszy Psiulkę dziarsko wyskakującą w górę (ewentualnie panią podstawiającą jej sprężynową wyrzutnię
), żeby złapać takiego toperza!
🙂
Ona przyjmuje taką zabawną pozę, gdy włącza się jej łakomczuch: siada na tylnych łapkach, podpiera się przednimi, wprawia wyprężony ogon w lewo-prawny ruch wahadłowy, stawia uszy, unosi głowę, patrzy na przedmiot pożądania i oblizuje się. Stąd wiem, że chodzi o jedzonko:)
W przypadku nietoperzy ogon przyspiesza i przechodzi z ruchu wahadłowego w obrotowy, a po uzyskaniu odpowiedniej prędkości kątowej zamienia się w śmigło pchające
A gdy Psiuła osiągnie pożądaną wysokość, ogon wraca do stanu wahadłowego i zaczynają falować uszy:)
Och! Dumbo!
Kształt uszu się zgadza, na zgodność rozmiarową czekamy:)
…i pracujecie nad tym?
Bardzo intensywnie – ja drapię, ona przymyka oczy… 🙂
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy, więc i ja wracam do pełnienia roli gospodyni:)
Dzięki, Tetryku:)
Spokoj… Znaczy udanej roli!
Ogłaszam koniec wieczornego dyżuru:)
Kuzynkę zmogło i chrapie aż miło, więc teraz mogę czynić, co chcę. Na przykład chwilę pobyć na Wyspie:)
Bo jeszcze muszę drugie pół limitu dziennego wyrobić:)
Przyznaj się, doprawiłaś czymś kolację, żeby mieć spokój! Albo winko, czy coś tam.
Zaproponowałam nalewkę wiśniową do herbaty, bo mówiła, że się w kąpieli nie rozgrzała. Reflektowała, więc chlapnęłam od serca:)
Oto białogłowa cna, a rozumna ponad miarę!
🙂
Dobranoc Wyspo!

Spokojnej i z tej strony również dobranoc!
Spokojnych snów, Makówko i Quacku:)
Miło było na chwilę się oderwać od bieżącości:)
A teraz pora wracać do limitu, więc:
dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Dzisiaj piątek, jutro trzynastego – każdy z osobna nie uchodzi za pechowy
Dzień dobry, skoro o mało co pech, to czas na kawę i małe conieco.
Poprosimy!
PS. Przebojów ze zmywarką ciąg dalszy. Fachowiec wczoraj przybył, wstawił nową część (kluczową: moduł sterujący), po czym zmywarka wyświetliła tyle błędów na czujnikach, że ręce mu opadły. Jak nam wyjaśnił, co by teraz trzeba zrobić (zamawiać kolejne części, na każdą czekać po 2 tygodnie, każda kosztuje kupę kasy), to doszliśmy wspólnie do wniosku, że raczej trzeba nabyć nową zmywarkę. Co nas czeka w najbliższym czasie, którego nie mamy, bo sporo się będzie działo, jak nie u mnie, to u małżonki (a chcielibyśmy oboje przy tym być).
Taki to już sporosiędziejny czas… 😉
Czemu skojarzyło mi się z tym:
” Konstruktor Trurl zbudował raz ośmiopiętrową maszynę rozumną i, bardzo zadowolony z siebie, pogwizdując od niechcenia, niejako z czczego obowiązku rzucił sakramentalne pytanie, ile jest dwa razy dwa?
Maszyna ruszyła. Najpierw zapaliły się jej lampy, zajaśniały obwody, zahuczały prądy jak wodospady, zagrały sprzężenia, potem rozżarzyły się cewki, zawirowało w niej, rozłomotało się, zadudniło i tak szedł na całą równinę hałas, aż Trurl pomyślał, że trzeba będzie sporządzić jej specjalny tłumik myślowy.
Tymczasem maszyna wciąż pracowała, jakby przychodziło jej rozstrzygać najtrudniejszy problem w całym Kosmosie; ziemia dygotała, piasek usuwał się spod stóp od wibracji, bezpieczniki strzelały jak korki z flaszek, a przekaźniki aż nadrywały się z wysiłku. Nareszcie, kiedy Trurla porządnie już zniesmaczył taki rwetes, maszyna zahamowała gwałtownie i rzekła gromowym głosem: SIEDEM!”?
Dzień dobry, Quacku:)
I tak Trurl miał wówczas szczęście. Gorzej poszło, gdy skonstruował Maszynę, Która Umiała Zrobić Wszystko. Klapaucjusz złośliwie w testach kazał jej zrobić Nic. Ta maszyna zadanie wykonała bezbłędnie. Ostatni zniknęli Klapaucjusz, Trurl i maszyna…
Tak, pamiętam:)
MKUZW działała bezbłędnie, w przeciwieństwie do wspomnianej wyżej zmywarki.
A swoją drogą – jestem okropna:) Quacka na pewno nie będzie to bawić.
Może choć zrehabilituje mnie to, że gdy mowa o popsutym Graciku to i Bugiego nie śmieszy… 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Dokładnie! Ta zmywarka też miała działać, a zamiast tego wyświetlała (numer błędu) siedem!
Powoli sama zaczynam bać się moich profetycznych zdolności;)
Witam!
Hej hej! Witam również i umykam popracować.
Wydajnej pracy!
Znowucieplutkie i słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Na froncie bez zmian – dreptanie miejskie i kąvwersą w domu:)
Trochę wygibasów obiadowych, a w perspektywie jeszcze jeden spacer. Ale to dopiero po dziewiętnastej:)
Dojechałem do domu — dziś prawie całą drogę miałem dość silny wiatr w oczy, więc czas nienajlepszy…
A wiesz, Tetryku, że często używamy tylko jednego członu niektórych porzekadeł? A wiele z nich ma ciąg dalszy, niejednokrotnie (co nie dziwi, gdy wie się o ich ludowym pochodzeniu) obsceniczny, a nawet- wulgarny:)
Aż ciekaw jestem tajnego ciągu dalszego tego o wietrze… 😉
To może kiedyś, Tetryku… Face to face… Bo pisać trochę nie wypada;)
Czuję się jak jakiś… Czyhacz Nagminny, bo wykorzystuję każdą, najkrótszą nawet, nieobecność kuzynki, by zająć się swoimi sprawami:)
Była nadzieja, że na weekend pojedzie do chorobodarnych krewnych, ale nie mam czym jej zawieść, a oni średnio się kwapią z przyjazdem po nią:)
Widzę, że chciałaby pojechać… Chyba przyjdzie mi pójść. Po prośbie. Choć bardzo tego nie lubię… 🙂
A ja sama jestem zmywarką.
Starą i coraz bardziej się psującą.
Fajnie byłoby wymienić samą siebie na zdrowszą,silniejszą,rozsądniejsza,
mniej emocjonalną, mądrzejsza,z dobrą pamięcią i słuchem.
Hm…
Ja aktualnie jestem zmywarką, gotowarką, wysłuchiwarką, a jedyną szansą na wymienienie samej siebie jest to z imienia i nazwiska… 😉
Dzień dobry, Makówko:)
Dzień dobry Leno, choć taki średnio dobry i dość zimny.
Ale nigdy jeszcze nie widziałem, żeby ci się błędy na panelu wyświetlały…
Komu te błędy?
Nie zawsze umiem się połapać w gałązkach pięterek.
No bo mojej się błędy wyświetlają, bo się popsuła, to skoro napisałaś, że też jesteś zmywarką, to Tetryk stwierdził, że Tobie się nie wyświetlają (a przynajmniej nie widział).
Ale potem Lena też napisała, więc nie byłam pewna.
Uwaga była do Ciebie, Makówko, ale wtrącam się, bo bardzo mnie ciekawi, którą z części kobiecego ciała Tetryk nazywa panelem… 😉
I tyle mojego – zmykam:)
A ja po pracy (i jak zwykle załatwieniu paru ważnych i mniej ważnych spraw). I na przerwę.
Jestem z powrotem, jak zazwyczaj czyściutki!
Jestem cały czas i wciąż coś dłubię…
To w zasadzie tak jak ja.
Jestem w domu.
Zmarznięta, głodna i brudna.
Ale może przynajmniej do tego usatysfakcjonowana aktywnością, podczas której zmarzłaś, zgłodniałaś i się pobrudziłaś?
Jest rozwiązanie:
Umyłam się, zjadłam, weszłam do łóżka, gdybyż tak inne sprawy można było tak łatwo rozwiązać.
Na satysfakcję panie Q nie mam tak prostego rozwiązania.
Hm, to faktycznie trudna sprawa. Myślałem, że satysfakcja z pobytu w Stróży albo jakiejś wycieczki wchodzi w grę.
Niestety ostatnio jak jest mi źle i myślę, że może już wreszcie będzie lepiej to jedynie okazuje się, że może być jeszcze gorzej i gorzej.
Baaaaardzoudaniepospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Ciepło, księżycowo i bezchmurkowo:)
Dobry wieczór, może to już (ciepło)? Ale przecież od jutra przed nami zimni ogrodnicy i Zośka.
🙂
Żaden Pankracy, Serwacy ani Bonifacy nie oziębi nam weekendowego humorku:) A uwagę Zochy odwrócimy podarkiem;)
Akurat jutro mam pracującą sobotę, ale w niedzielę mam zamiar leniuchować!
Ja mam weekend bezkuzynowy i nie zawaham się go użyć;)
Mogę opowiedzieć, jak do tego doszło, ale już jutro:)
Chętnie! (jutro 😉 )
🙂
Kolejne „jutro” zaczyna się u mnie po wstaniu i zjedzeniu śniadania, i niewiele ma wspólnego z tradycyjnym podziałem dobowym:)
Dzień dobry, Quacku:)
Na nowym pięterku?
Właściwie to się nadaje na nobelon, ale nie będę raczej miała czasu na gospodarzenie w weekend, więc opowiem w komentarzu:)
Dzień dobry, Makówko:)
Szkoda, bo nowe pięterko by się już raczej przydało.
Dzień (a raczej wieczór) był pełen wrażeń, więc pożegnam się już:
dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej!
Dobranoc!
Spokojnej!
To i ja umykam.
Dzień dobry, z racji soboty nieco później, ale jako się rzekło, będzie pracująca (okazało się, że nawet bardziej, niż wcześniej zakładałem
). Będę zapewne wpadał co jakiś czas.
Witam Wyspiarzy!
Dzień dobry. Jak już jest nas dwoje, można poprosić tę panią z weekendowej zmiany!
Chętnie skorzystam.
Witajcie!
Po zakupach, po śniadanku — zasuwam na Miasteczko…
Ja też, ale trochę później. Mój organizm zażądał ode mnie wyluzowania.
Jeszcze siedzę na zdalnym walnym zebraniu, zaglądam tylko – póki co.
Krótkodomowe dzień dobry, Wyspo:)
Dzień piękny, ciepły, słoneczny. Nic, tylko się plenerzyć, co też już sobie częściowo uczyniłyśmy:)
Jak Lena o podwózkę prosiła…
Patrzeć już nie mogłam, jak kuzynka z nosem na kwintę (i logoreą na ustach) snuła się po mieszkaniu, więc przemogłam się i, nie zważając na wewnętrzny wzdryg (no, nienawidzę prosić o cokolwiek), postanowiłam zadzwonić do kolegi, którego nazywam Pierwszą Deską Ratunku. Znamy się od piaskownicy, razem klepaliśmy babki z piasku i polowaliśmy na notostrace, zadychry i inne dzioboszniki w kałużach. Nie raz widywałam go upychającego gazety w elastyczne rajtuzy i już to wystarczyłoby, bym nigdy go za obiekt pożądania nie uznała. A było też wiele innych (równie odstraszających) powodów. Tak czy inaczej – wspólne przeżycia łączą na wieczność, więc – zadzwoniłam i wyłuszczyłam krótko, czego chcę.
Zmartwił się szczerze, bo właśnie wytankował drugie z piątkowych piw. Wykazałam zrozumienie dla fartu (jego) i ubolewanie dla niefartu (mojego) i już miałam się rozłączać, gdy dobiegł mnie podniesiony głoś jego połowicy:
– Nic nie będziesz pożyczał! Bo ja też się pożyczę!
Trochę to było bez sensu, ponieważ o pożyczaniu samochodu żadne z nas nie zająknęło się ani słowem.
– Dobra, dzięki – powiedziałam szybko, bo nie miałam ochoty wysłuchiwać krzyków.
– Żadne „dobra”! Żadne „dzięki”! – wrzasnęło z telefonu. – Wybij to sobie z głowy! On nic nie będzie pożyczał! Ani nigdzie jeździł! To jest mój facet!
No tak. Ja – złodziejka cudzych facetów. I samochodów.
Przyznaję – nie wytrzymałam. Wyczekałam pauzy na oddech i powiedziałam:
– Rozumiem, że czujesz się zagrożona, bo na twoim miejscu też omijałabym lustra, ale wyluzuj trochę! Nie chciałam go, jak był piękny i młody, to myślisz, że się teraz na takiego wyliniałego kojocika połakomię?
Kolega trzyma się całkiem nieźle, ale postanowiłam jej trochę dopiec. Poczekałam sobie chwilę na ripostę, która nie nastąpiła, pożyczyłam więc z uśmiechem „miłego wieczoru” i rozłączyłam się.
Po tej pierwszej próbce, już wcześniej minimalna, ochota do próśb spadła poniżej zera, ale kwękanie kuzynki sprawiło, że pomyślałam sobie: „Do dwóch razy sztuka…”.
Zadzwoniłam do innego kolegi. Z tym nie tylko łączyła mnie równie dawna znajomość, ale także wspólne poszukiwanie małanek w orzechach, wciry za wypuszczanie z kasarków biednych rybek i wiele, wiele innych przeżyć. Stosunek miałam do niego identyczny, jak do PDR-a, na co złożyło się całe mnóstwo przyczyn z rozdzierającym rykiem: „Mamo! Mam pijawkę na ogonie!” na czele.
Ten kolega również rozpoczął już weekendowanie, ale jego połowica okazała się bardziej pewna swojej pozycji u boku, bo to ona zaproponowała pożyczenie samochodu.
Naprawdę się ucieszyłam. W ramach spacerku pognałyśmy z Psiułką po autko. Trochę dziwnie mi się jechało, bo ostatni raz prowadziłam osobówkę na kursie:) Ale – nie tylko nie wybrzydzałam, a wręcz – wpadłam w zachwyt nad płynnie chodzącymi biegami.
Do rodziny niby nie było daleko, a droga dłużyła mi się wyjątkowo. Tym razem (być może jeszcze nieochłodła po incydencie z połowicą numer jeden) na sto jedenastą uwagę, że: nie umiem prowadzić, jestem piratką, jak ja jeżdżę, mam uważać, mało nas nie zabiłam, za szybko jadę, nie znam znaków, nie umiem wyprzedzać, przed każdymi torami się staje, powinnam zwalniać, gdy jest pod górkę, i kto dał mi prawo jazdy (może coś pominęłam), zjechałam na pobocze, wyszłam z samochodu i, po okrążeniu tegoż, otworzyłam drzwiczki pasażera i powiedziałam:
– Wysiadaj i prowadź sama! – po czym wpakowałam się do Psiułki na tył.
Byłam wredna, bo kuzynka „pochwaliła mi się” kiedyś, że nie udało jej się zdać egzaminu, choć próbowała wielokrotnie. Ale miałam to w nosie. Przetrzymałam ją, ze stoickim spokojem obserwując kolejne stadia – od niedowierzania, poprzez złość, wściekłość, groźby, spuszczenie z tonu, demonstracyjne milczenie, ponowny napad wściekłości – aż do zwykłego „przepraszam”.
Wtedy siadłam za kierownicę i ruszyłam. Na pierwsze, podniesionym głosem wypowiedziane „jak ty…” zaczęłam zwalniać i włączyłam kierunkowskaz. Zdanie do końca nie wybrzmiało, więc wyłączyłam kierunkowskaz i przyśpieszyłam. Dojechałyśmy w atmosferze w dwóch trzecich radosnej. To znaczy – my z Psiułką byłyśmy zadowolone, kuzynka – miała nastrój grobowy. Nie poprawiło go więcej niż chłodne przyjęcie ze strony rodziny. Jak się okazało, nie spodziewali się, że kuzynka jednak przyjedzie, bo postanowiła im zrobić niespodziankę i nie poinformowała ich o tym…
Końcem końców – została, choć bez rozdzierającej serc sceny „jak mnie tu nie chcą, to wracam” się nie obyło.
My z Psiułą zdecydowałyśmy w drodze powrotnej zahaczyć o jedno z naszych ulubionych spacerkowych miejsc plenerowych. Chodziło nam się bardzo fajnie i bardzo długo.
A dziś jesteśmy już po pierwszej przejażdżce, bo kolega (czytaj: połowica) oznajmił, że się im „ze zwrotem, póki co, nie śpieszy”:)
Oranyboskie, chyba muszę w punktach.
1. Jak zwykle kapitalne opowiadanie!
2. „Notostrace, zadychry i inne dzioboszniki” – to autentyczne nazwy, czy Wasze indywidualnie nadane?
3. Właściwie wszystkich podobnych reakcji na pożyczanie samochodu byłem świadkiem, może poza deklaracją, że jak pożyczający/a nie chciał/a współmałżonka za młodu, to i teraz niekoniecznie.
4. Podobną strategię reagowania na komentowanie stylu jazdy miał ponoć mój (nieżyjący) teść, którego nie zdążyłem poznać. Co prawda nie do etapu „to ty prowadź”, ale jechanie 10 km/h poboczem ponoć bywało grane. W każdym razie małżonki styl jazdy nie jest komentowany (poza pojedynczymi uwagami przez te wszystkie lata, kiedy się zdarzało wozić teściową), więc wygląda, że metoda skuteczna.
5. Jak zawsze intryguje mnie modus operandi tych wszystkich kuzynek i pociotków z rodziną – jak to jest, że tak sie zwalają (Tobie lub następnym potencjalnym gospodarzom) bez zapowiedzi? Nie mogę wyjść z podziwu i nieodmiennie czuję, że powinnaś zainstalować przed drzwiami fosę z mostem zwodzonym.
A teraz wracam do odkurzania.
🙂
1.Dziękuję bardzo.
2.Kałużowce istnieją naprawdę, choć długi czas myślałam, że Brat, który jest miłującym mikrozoologiem, po prostu te nazwy wymyśla:) A potem nauczyłam się czytać:)
Dodam (bo nie wiem, czy ktoś się spotkał z takim określeniem), że „małanka” to nie tylko nazwa prawosławnej zabawy sylwestrowej, ale także nasza regionalna – „błyskawica”:)
3.Ja pierwszy raz usłyszałam groźbę „też się pożyczenia”. Nawet mnie to sformułowanie rozbawiło, ale postanowiłam być twarda i nie dać po sobie niczego poznać:)
4.Nie jestem może aż demonem prędkości, ale nie wiem, czy wleczeniem się poboczem nie zrobiłabym niedźwiedziej przysługi sobie:) Poza tym, na szosach kategorii „ww” pobocze to rarytas:)
5.Wydaje mi się, że niektórym po przejściu na emeryturę zmienia się stosunek do upływającego czasu i zapominają, że resztę czasowe normy wciąż obowiązują:) Za to włącza się im niefrasobliwość:)
Pięknego wtorkowego ranka (07.35), już po komplecie porannych czynności, wyjęciu z szafy kurtki i zawiązaniu butów, usłyszałam domofon. Zdziwiona, kto by o takiej porze ryzykował odwiedzanie mnie (wiadomo, że albo mnie nie ma, bo mam zajęcia, albo – śpię i, obudzona, nie odezwę się ani słowem, póki nie wypiję zwyczajowej herbaty z cukierkiem, a nigdy nie jadam cukierków na brudno, piżamowo i czczo), i czy aby nie listonosz, odebrałam i dowiedziałam się, że – kuzynka. Już od parteru uraczyła mnie słowotokiem, jak to zdecydowała się mnie odwiedzić, korzystając z okazji, czyli przyjazdu pracującej tu koleżanki. Witając się ze mną w drzwiach, strzeliła lekkiego focha, że wychodzę. Nie przyjęła do wiadomości faktu, że nie mogę zrezygnować ze swoich planów (opiekuna na wycieczce z dzieciakami), więc będzie musiała zostać sama, póki nie wrócę, co i tak jest szczęśliwym zrządzeniem losu, bo gdyby pojawiła się pięć minut później, już by mnie nie zastała, i też musiałaby czekać, tyle że nie w domu, ale na podwórku, bo nawet kluczy nie miałabym szansy jej podrzucić:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Och, a może po pewnym czasie oczekiwania na podwórku by zrezygnowała i wróciła do siebie?!?
A ja bym nawet nie dowiedziała się, że była;)
Same plusy!
🙂
Spodziewałem się, że jak zatrzymasz samochód, ona usłyszy:
– Wysiadaj. Nie mogę cię narażać. Dalej idziesz na piechotę…
🙂
Nie. Ten chwyt zostawię sobie na poniedziałkowy powrót:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
A teraz, posilone i szczęśliwe, umykamy na jeszcze trochę:)
Przerwa (może być dłuższa).
Lata temu moi szwagrostwo wracali z dwuletnich saxów w Chicago i okolicy. Wylądować mieli w Warszawie, ze sporym dobytkiem — trzeba było po nich pojechać, pojechaliśmy we dwójkę z teściową. Drugim samochodem pojechały stęsknione dzieci z dziadkami, u których były na ten czas pozostawione.
Po odebraniu obojga i ich bagaży oraz rozdzieleniu bagaży okazało się, że dzieci nie da się już oderwać od obojga rodziców, w efekcie więc do mojego auta została przesiedlona babcia, która jako osoba obszerna zajęła miejsce obok kierowcy. Natychmiast zaczęła mnie traktować jak kierowcę-małżonka, udzielając mi litanii porad i pouczeń, na co udawało mi się (z pewnym wysiłkiem) nie reagować. Gdzieś po pół godziny, nieco zaniepokojona, zapytała uprzejmie, czy mi nie przeszkadzają jej uwagi. Zamrugałem zdziwionymi powiekami i odpowiedziałam:
– Ależ nie, proszę pani, ja gdy prowadzę auto, to jestem tak skoncentrowany, że w ogóle nie zwracam uwagi na to co pani mówi…
Zadziałało. Zamknęła się 😉
Och, to jest przewspaniały sposób.
Chociaż spodziewałbym się, że pani zacznie w dwójnasób komentować, żeby nadrobić to niesłyszane…
Nic nie mogła nadrobić, bo ja dalej się koncentrowałem na prowadzeniu 😉
ALE MOŻE GDYBY KOMENTOWAŁA JESZCZE GŁOŚNIEJ I WYRAŹNIE, SŁYSZY PAN, NO PRZECIEŻ WIEM, ŻE PAN SŁYSZY, SIEDZIMY METR OD SIEBIE W TYM SAMYM SAMOCHODZIE, NO!
Quacku Ty chyba jednak mało znasz stoicki spokój Tetryka!
Lekkie poirytowanie w głosie to znak, że jest MOCNO wkur…
Powtarzam -LEKKIE POIRYTOWANIE W GŁOSIE.
Widocznie ta pani nie była za bardzo przekonana o słuszności swojego postępowania!
Nie mówiłem o niesłyszeniu, tylko o ignorowaniu…
Miewam wrażenie, że jeśli chodzi o moją kuzynkę, to ona jest wręcz niezadowolona, gdy ktoś jeszcze próbuje się odezwać;)
Chyba dobrze, że nie mam takich kuzynek.
Myślę, że ona rekompensuje sobie w ten sposób (gadając) milczące relacje domowe:)
🙂
Miasteczko Europejskie skończyło się o 18,a ja dopiero teraz wracam do domu.Tak długo trwały pożegnania.
Stęsknionopoplenerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Przyjemniutko się chodziło i nie wiem, która z nas bardziej się cieszyła:)
Wczoraj raczej ja, bo Psiuł trochę nie załapał, a trochę skupiał się na węszeniu w nieznanym środku lokomocji:) Szczególnie upodobał sobie kącik przy drzwiczkach na tylnym siedzeniu za kierowcą, a kiedy już odgadł, popatrzył na mnie z niemym pytaniem: „Ale jak to, że kot tu był wożony?”:)
Dziś falowało nam jasnobłękitne niebo ustrojone tu i ówdzie rysunkowymi obłoczkami, las zielenił na powitanie, a na „do widzenia” ochrobotał nam nadrożny żwirek:)
No kot też czasem musi być wożony, chociaż kotka syna niekoniecznie to lubi, zwłaszcza nie podoba jej się przyspieszanie i hamowanie. Ale wszystko to furda, kiedy transporter (taki miękki) powiesi się na oknie, wtedy może podziwiać widoki i prawie w ogóle nie miauczy.
Dobry wieczór!
To kot znajomych, więc nie wiem, jak znosi podróże, ani w czym go wożą:)
To i ja dobranoc, choć spać jeszcze nie idę.
Umykam, dobranoc wszem wobec!
Też nie idę jeszcze spać, ale pożegnam się już, bo nadrabiam odwtorkowe zaległości pracowe:)
Dobranoc, Wyspo:)
Teraz jeszcze raz pa,pa…
Witajcie!
Już z autobusu.
Dzień dobry, taki długi sen robi dobrze nie tylko na głowę, ale i na nogi. Cały człowiek zdrowieje, na to wygląda.
A po dłuższym odpoczynku czas się posilić. Przynajmniej kawą. Poprosimy.
Witajcie!
Też trochę pozdrowiałaem, plus relaks leniwej kąpieli 😉
Muszę sobie kiedyś przypomnieć, jak to jest z tą kąpielą…
No to ja już po obiadku i mknę na barkę obserwować debatę krakowskich partii opozycyjnych. Do wieczorka!
Pomyślności!
A ja wracam do Krakowa z wycieczki.
Do domu ,ale nie mojego.
Niekoniecznie rozumiem zdanie nr 2
W Krakowie jest wiele domów…
Widać, że dom gościnny, bo nie zostawia czasu na objaśnienie zagadki 😉
Dopiero wracam do swojego domu.
Dom był gościnny -dał obiad.
A, to już spokojniejszy jestem
Poplenerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Skorzystałyśmy z wyjątkowo dobrego humoru pani Aury i wybyłyśmy na cały dzień.
A w pięknych okolicznościach przyrody jednak zupełnie inaczej się pracuje, bo dotlenienie szarych komórek skutkuje ich ukolorowieniem;)
Nastał czas mniszkowego puszku i rozkwitających bzów.
Ten pierwszy chwilę dawał się nam we znaki – pokichałyśmy sobie zgodnie, a potem puszek odleciał:)
Ten drugi najpiękniejszy jest w dzikich odmianach – wężowo poskręcane pnie osypane drobnymi, ciemnoliliowymi krzyżykami zawsze wywołują uśmiech, a równie niesamowitym aromatem nie może się pochwalić żadna ogrodowo uszlachetniona odmiana:)
Woda w Jeziorze kłuła lodowymi igiełkami, więc jednaj z nas zmarzły wszystkie cztery łapki, a druga odmówiła wejścia. Ta pierwsza ma nadzieję, że tej drugiej chociaż odrobinę ścierpł język, bo, pogardzając małą miseczką z wodą przytachaną przez tę pierwszą, bez opamiętania żłopała z wielkiej jeziornej misy:)
Powrót do domu upłynął jednej z nas pod znakiem okolicznościowej pieśni: „Do laaata, do laaata, do laaata by się szło!”, a drugiej – protestacyjnego prychania w kocim zakątku:)
Dobry wieczór, Leno!
To ty wchodziłaś na czworaka do jeziora?
Prawie:)
Najpierw zmarzłam w górne łapki, a kiedy ogrzały się na słońcu, zdecydowałam, że zmarznę jeszcze w dolne;)
Witaj, Tetryku:)
Wiadomo że:
po nocy zawsze przychodzi dzień
a po zmierzchu świt.
Zatroskana naszymi przyśpieszonymi oddechami od ptaszkowego dosytu na Quackowym pięterku, zapraszam na epizodzik wytchnieniowy w towarzystwie kolejnego poety:)
Idę paczeć piętro wyżej!
🙂
Kochani, też się już pożegnam na dzisiaj, jutrzejszy dzień w trakcie weekendu zrobił się jakoś koszmarnie zajęty. Dobranoc!
Dobrych snów, Quacku:)
Też się oficjalnie pożegnam na Quackowym pięterku:
Miłych snów, Wyspo:)
A nieoficjalnie – poczekam jeszcze na Makówkę, ale już na tym nowym, bo tutaj bardzo długo i kapryśnie mi się ładuje:)