Ach, byłam pewnie zamyślona
albo po prostu roztrzepana,
że tak ni z tego, ni z owego
nagle natknęłam się na pana –
Ach, był pan pewnie zamyślony
albo po prostu roztargniony,
że nagle zechciał mnie wyminąć
z nieprzepisowej, lewej strony –
Ach, jakby tu rozstrzygnąć sprawę,
nikogo wcale mniej nie winiąc,
kto z nas był bardziej temu winien,
żeśmy nie mogli się wyminąć.
To było straszne przeoczenie,
choć trwało małą chwilkę tylko –
ach, taką bardzo małą chwilkę,
ach, taką bardzo małą chwilkę –
No, i wybraliśmy rozsądnie –
– to przyzna nawet i oszczerca,
tę przepisową prawą stronę,
ach, przeciwległą stronę serca!
Zuzanna Ginczanka
Właściwie całe nasze życie składa się z takich małych chwilek. Ile z nich zdołamy jednak zauważyć? Czy chociaż niektóre skłonią nas do refleksji tak jak Patronkę powyższa?
Bardzo mi się podoba ten wierszyk. Doskonały wybór Tetryku!
Ach ileż mam takich chwilek, przypadków w swoim życiu!
Próbując je sobie przypomnieć aż się rozmarzyłam. Może jak pomyślę to coś z nich opiszę?
Popieram ten wybór. Przecież luty to miesiąc, kiedy są Walentynki
a i jeszcze pewne urodziny 
Urodziny? A czyjeż to?
No jak to?!
Nie zawstydzaj mnie moim brakiem pamięci, ale nie wiem.
Nie było wszakże sensu czekać do 14-go… 😉
Jezu, jak ja nie cierpię walentynek…
Walentynki można ominąć. Natomiast Świąt się nie da, a ja nie lubię Świąt.
TAKICH CHWILEK pewnie każdy z nas ma trochę w swoim życiu.
) zacytuję fragment pewnego wierszyka, który taką chwilkę opisuje.
Zanim pomyślę o moich, a Wy hm…opiszecie swoje (zachęcam gorąco
Najpierw niewinne całkiem spojrzeń skrzyżowanie,
potem okazjonalna zdawkowa rozmowa,
nieoczekiwanie iskrzy ostrożnym badaniem,
jak daleko w aluzjach można zawędrować…
(…)
Zainspirowałaś mnie, Makówko:)
Myślę, że poniższe też w temacie:):
„A jeżeli nic? A jeżeli nie?
Trułem ja się myślą złudną,
Tobą jasną, tobą cudną,
I zatruty śnię:
A jeżeli nie?
No to… trudno.
A jeżeli coś? A jeżeli tak?
Rozgołębią mi się zorze,
Ogniem cały świat zagorze
Jak czerwony mak,
Bo jeżeli tak,
No to… – Boże!!!”
(„Jeżeli” – J. Tuwim)
Nie wiedziałam, że potrafię zainspirować, ale wiersz Tuwima faktycznie „w temacie”.
🙂
🙂
Niby błaho, ulotnie, a jednak…
Jest tęsknota, jest żal, jest zaduma.
I nadzieja, że ta przypadkowa lewa strona wcale może taka przypadkowa nie była:)
Rozgrzewający serca wiersz, w sam raz na dzisiejszy mrozek:)
Wciąż pod wywołującym uśmiech wrażeniem patronackiego wiersza powiem już:
miłej nocki, Wyspo:)
A ja na to: dzień dobry! 😉
Drugi raz i o takiej porze?
Wszak witałeś się już o 8:35!
Nie bądź drobiazgowa, Makówko.
O ósmej z minutami Tetryk zapowiedział, że dzień ma być dobry, po piętnastej – tę dobrość potwierdził;)
Witaj:)
Ach te nawyki agehowskiego magistra! Jakaś głupia drobiazgowość i dokładność.
Dzień dobry, Tetryku:)
I wieczór:)
Dzień dobry. Proponuję zaprosić tę panią, a co ona zaproponuje, to już się zobaczy.
Dzień dobry
Kawa zawsze mile widziana

Zwłaszcza w miłym towarzystwie
To ja dołączam z herbatą.
Dzięki
Kawa po części wypita, ale jeszcze trochę zostało
Witajcie!
Cieszę się, że mój wybór się koleżeństwu spodobał
Niech nam chwilki ubarwiają życie 🙂
Bardzo dobry wybór

Dzięki, Krzysztofie!
Niezbyt typowy- jak na Patronkę – i bardzo życiowy 😉
Witam Państwa!
Witaj
Po pracy. Bardzo produktywny dzień.
A teraz na przerwę.
Trochę połamane dzień dobry, Wyspo:)
Oj, jak bardzo połamane? To jeszcze z wczoraj, czy coś nowego? :O
Na tyle, że jednej samochodowe eskapady na dziś wystarczy:)
Kuzynka odebrana, a Psiuła pospacerzy się na miejscu, bo jednak patrzenie w lewo przy kierowaniu się przydaje;)
A poważnie – nie będę przecież stwarzać zagrożenia swoją niesprawnością i z lekka spowolnionymi reakcjami, jeśli nie ma wyższej konieczności. Plenerowy spacer z psem do aż takich nie należy:)
Witaj, Quacku:)
Miś jest dobry na wszystko, na połamania -też.
Dzięki, Maczku.
„Para ra ra ra ra ra ra
Misiaczek jest dobry na wszystko.
Na karczku maleńkie skręcenie
Misiaczek na wredne bólisko
Misiaczek uzdrowi wnet cię…
Para ra ra ra
Misiaczek pomoże na wiele!
Codziennie i w każdą niedzielę
A żeby ci było weselej
Ma nosek, futerko i miód!”
🙂
Misiaczek to sposób z futerkiem
na szyję, co robi fuszerkę,
na każdą złośliwą usterkę,
skuteczny na biedę, że cud!
Misiaczek przytuli, ogrzeje
Gdy nocka zapada, gdy dnieje
Gdy człek syty i gdy się chce jeść
Pomoże ten miś wszystko znieść!
🙂
Misiaczek na każdą bolączkę,
Na karczek zwichnięty i rączkę,
Obniży ciśnienie, gorączkę,
Bo przecież ma serce i… takt!
🙂
Misiaczek na każdy kłopocik,
Na losu niecnego chichocik,
Na chmurnej fortuny furkocik
Jedyny na wszystko – to fakt!
Nagrywamy!
Ja zamawiam granie na grzebieniu:)
Może jakiś beatbox bym…
O to to!
A wokal zostawimy Maczkowi i Tetrykowi:)
Może ktoś jeszcze dołączy…
Wokal zostawmy Tetrykowi. On ma tak donośny głos, że starczy za dwoje.
Nie wymigasz się, Makówko – wszystko przecież przez Ciebie;)
Możesz sobie wybrać, co – ale coś robić w ansamblu musisz:)
No to mamy zespół!
No ba!
Wymiatasz!
Ale w takim razie będę musiała poszukać grzebienia elektrycznego:)
Teraz nazwa.
Proponuję ANSAMPLE, coby wszystkich imiennie objęło:)
Fajny, dziękuję, Maczku:)
A dużo bierze za lekcję?
Nie będę pośredniczyć w Waszych rozliczeniach finansowych.
A może w zamian za czapkę albo jakieś cuś innego? Dobre ciasto lub bułeczki?
Najchętniej zapłaciłabym urokiem osobistym;)
A, swoją drogą, to się Tetryk zdziwi, że został zaocznie frontmenem:)
Sama chcesz grać na lokówce, a mnie, starego backmana, na taki stress ekspediujesz?
A teraz na spacerek)
Ponapiechotne dobry wieczór, Wyspo:)
Mrozek trochę doskwiera, w przydomowej okolicy łysawo i wietrznie, uznałam więc, że odstroję psowatka we wdzianko (nie mojej roboty), coby nim tak nie telepało, jak na ostatnim miejskim spacerku.
Nawet się przed tym bardzo nie broniła, więc dość szybko wybyłyśmy. A że wyglądała całkiem fajnie, wzbudziła zainteresowanie jakiejś parki. Wszystko szło dobrze – bą tą kąwersą – dopóki chłopak nieopatrznie nie wszedł na trawnik. Na j e j trawnik. Rozszczekała się okrutnie, beret jej się przekrzywił i całą elegancję szlag trafił. Chłopak zszedł z trawnika, dziewczyna pogłaskała uspokojoną błyskawicznie Psiułkę i – poszli. My zostałyśmy.
Chodzimy, chodzimy, ale widzę, że jakoś jej to chodzenie niesopro idzie. Przystaję, nachylam się (trochę mi trudno, ale…), a Psiuła unosi łepek i nie patrzy na mnie z wyrzutem. Nie patrzy, bo ma czapę na oczach. Próbuję tę czapę poprawić, ale – zaklinowana na amen.
Rada-nierada, wzięłam Psiułę pod pachę i jakoś dowlekłam do domu. Postawiłam bidulę na podłodze, zrzuciłam kurtkę i przykucnęłam, żeby psa uwolnić. Próbowałam w tę i we w tę, ale czapa albo nie szła wcale, albo – z uszami. W końcu wzięłam nożyce i przecięłam ten dziadowski ściągacz. Obejrzałam – nos nietknięty, uszy na miejscu. Ściągnięcie kubraczka poszło szybciej. I ja poszłam. Do śmietnika, żeby wyrzucić czapę, Uznałam, że nie będę jej naprawiać, skoro nie ja ją zepsułam…
Chyba nigdy jeszcze nie zafundowałam jednorazowo swojemu psu takiej dawki stresu.
A jedyna pociecha, to – że nie usłyszałam ani jednego złego słowa po powrocie, bo kuzynka została obdarowana przez krewnych infekcją gardła…
🙂
To się nazywa happy end! 😉
Raczej quiet end😉
Czekaj, czy ja dobrze zrozumiałem, że Psiułka nie toleruje, jak ludzie wchodzą na trawnik? Na dowolny trawnik w jej obecności (tzn. każdy wtedy jest „jej”), czy na jakiś konkretny?
Psiułka nie toleruje, jak ktokolwiek i cokolwiek wchodzi na naprzeciwdomowy trawnik, który sobie samowolnie zawłaszczyła. Trawnik jest spory i kusi, by go przecinać w drodze do przejścia między budynkami, więc intruzów nie brakuje:)
A, czyli na konkretny. Bardzo dobrze, lepsze oburzone szczekanie niż jakiekolwiek tabliczki „Nie deptać zieleni”!
U nas na szczęście daaawno temu z takich tabliczek zrezygnowano. I bardzo dobrze, bo dla kogo te trawniki niby są? Dla wron i gołębi? To draństwo, jeśli dzieciaki nie mogą sobie pobiegać po trawie w parku, albo rozłożyć „kocyku” i posiedzieć… Nasze władze już paręnaście lat temu to zrozumiały, więc parkowe pikniki rodzinne latem stały się dość powszechne:)
ALE NIE NAPRZECIWKO WASZEGO DOMU
🙂
To prawda.
Ale naprzeciwko byłoby trochę niefajnie, bo wciąż są tacy, którzy nie uznają czegoś takiego jak sprzątanie po swoim psie:( Zwłaszcza, gdy „tylko” przechodzą obok trawnika, a piesek „przypadkiem” przykucnie…
Ajajaj. Pewnie już o tym pisałem, ale zawsze, jak coś takiego widzę i nie zdążę zwrócić uwagi, to żałuję, że jestem mugolem i nie potrafię rzucić czaru Excrementum Redite, który odsyłałby odnośne nieposprzątane gówienka właścicielom. Najchętniej pod czapkę.
Mam podobnie.
I bardzo lubię ten ich ruch rozglądania się, czy nikt nie widzi, bo zawsze wtedy odzywam się z uśmiechem:
„Szuka pan/pani pojemnika z torebkami? Jest tam…”
Przeważnie jest im tak głupio, że potulnie idą do tego pojemnika:)
Miasto stanęło na wysokości zadania i sporo ich zamontowało. I nawet są regularnie uzupełniane:)
Tutaj już to się prawie nie zdarza, na szczęście. W Poznaniu (gdzie miałem okazję obserwować psiarzy podczas spacerów) zresztą też.
Tu się zdarza, niestety.
I to przeważnie wśród ludzi dość młodych, którzy, wydawałoby się, powinni być już uświadomieni…
Gdyby wszyscy młodzi ludzie byli uświadomieni, homo sapiens byłby zdecydowanie mniej liczny…
Kochani, dobranoc, dzień był produktywny, ale coś za coś.
Miłej nocki, Quacku:)
A mój totalnie zgniły zszedł na niczym, takim bezproduktywnym polegiwaniu.
Ale miałam dobry pretekst, że walczę z wirusami.
Śpij dobrze Quacku!
Też się już pożegnam:
dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc!
Miłego dzionka, Wyspiarze!
Dzień dobry, bardzo pogodny, i powtórzę się: nie mogło tak być w niedzielę?
Pani Gieniu, jakby tak pani mogła również pogodę serwować…
W Krakowie pochmurno.
Dzień dobry Wyspiarze!
Postanowiłam ostrożnie testować czy jestem już zdrowa.
Jak bardzo ostrożnie? Jakieś niewielkie wzniesienia we względnym pobliżu, Krzemionki, Kopiec ten lub ów?
Drugie piętro w teatrze!
O, bardzo stosownie
Tetryku, skąd wiedziałeś? Masz szklaną kulę?
Czuję się trochę gorzej, ale słuchanie Leszka Wójtowicza jak mówi i śpiewa było tego warte.
Cóż, uwielbiam Piwnicę pod Baranami, uwielbiam Leszka Wójtowicza pisałam o tym nieraz na Wyspie, nawet takie pięterka budowałam.
Ja idę na spotkanie z Leszkiem Wojtowiczem – w ramach „Kodu Mistrzów”.
Odezwę się wieczorem.
Oo, fajnie! Może czegoś na dobranoc poszukam od LW?
Quacku byłabym bardzo wdzięczna,nie śmiałam prosić o to.
Ajajaj, miałem spotkanie branżowe na zoomie do samej dobranocki i zupełnie nie miałem głowy do szukania tego wykonawcy, przepraszam.
A ja właśnie po pracy i jeszcze paru zajęciach. Wszystko do przodu.
A teraz na przerwę!
Już jestem w domu, jeszcze godzinka zooma i będę.
Jestem w domu po spotkaniu z piwnicznym bardem.Rozmowa,piosenki…warto było.
Przy jednej piosence miałam łzy w oczach.
Och, brzmi przepięknie
Gościnnie zagrypione dobry wieczór, Wyspo:)
Dzisiejszy dzień taki bardziej perturbacyjny, więc trudno pisać, że – „upłynął”:)
Raczej – przekoziołkował – pod znakiem wizyty doktorskiej, jednej autkowej i dwóch piechotnych odysei po aptekach, trzech miasteczkowych spacerów i ogólnej, motylkowej – rzekłabym – bieganiny domowej:)
Ale nie mogłam przecież roztemperaturzonej kuzynki wyprawić pociągiem do domu. Leży sobie więc w piernatach, taka biedna, zmaltretowana (i cichutka:)), a ja – latam, aplikuję, poję, pocieszam…
W przerwach zdążyłam ugotować i wmusić obiadek z trzech dań (pokrzepiający rosołek, piure do przełknięcia bolącym gardłem, odgorączkowujący kompocik poziomkowo-malinowy), wyprać dwie zmiany pościeli i cztery piżamy, pozwolić przepocić dwie koszule nocne i jeszcze jedną zmianę pościeli, wmusić serek homogenizowany z żółtkiem i kajzerkę, napoić złotym mlekiem oraz trzykrotnie wtłoczyć nakarmioną i pogłaskotaną Psiułkę w anty-mrozowe wdzianko, wypić herbatę i uraczyć się paroma cukierkami…
I wszystko – bez odwracania głowy w lewo.
A nad Miasteczkiem dymno, obłocznie… Ruch całkiem zamarł, tylko rozświetlone latarnie przeglądają się w mlecznobiałych taflach ulic… 😉
Dymno, obłocznie – przepraszam, że tak niepoetycko, ale mam wrażenie, że to może być efekt zapowiadanej inwersji temperatur i smogu unoszącego się nad poniektórymi polskimi miastami.
Poza tym dzień godny podziwu, w sensie ilości zajęć i obłożenia. I tego sztywnego karku. Z dwojga złego lepszy chyba on niż grypa?
A ta rozgrzewająca maść cokolwiek zmienia?
Dobry wieczór!
🙂
My som przecie, Quacku, zielune lekuchne Polski, nie ma co u nas dymu (:)) robić i skąd zawiewać, więc prędzej już ta inwersja działa:)
Zdecydowanie wolę ischias od grypy, obawiam się tylko, że grypa mogła nie powiedzieć jeszcze ostatniego słowa. Łykam jednak profilaktycznie coś przypisanego przez lekarza, więc mam nadzieję, że nie zamienimy się w pewnym momencie z kuzynką miejscami:)
Pan doktor przy okazji obadał mi ten kark, powiedział, że niczego nie wyczuwa, ale jeśli nie będzie poprawy przez tydzień, to trzeba to prześwietlić pod kątem urazu mechanicznego.
Maść działa, ale krótko. Pokazałam lekarzowi, czego używam, a on po zapachu zidentyfikował, powiedział, że to dobry specyfik i wystawił receptę na jeszcze jedno opakowanie.
Rany, jak poczuję, że mnie coś bierze, to pakuję się w paczkomat i wysyłam do ciebie!
Nie ma sprawy:)
Chociaż nie musisz czekać, aż poczujesz, że coś Cię bierze:)
Chyba syndrom opuszczonego gniazda objawia się u mnie potrzebą opiekowania się kimś, bo nie jestem jakoś szczególnie rozdrażniona sytuacją:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Wybaczcie, dziś już nic nie skomentuję, bo zmykam spać. Dobrej nocy!
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Bunt czy praca u podstaw – oto jest pytanie…
Pytanie odwieczne
Myślałem o tym już dawno i nie widziałem potencjału do buntu (ilość przechodząca w jakość, czy jakoś tak)


Dlatego ważna była praca u podstaw (na mikroskalę)
Ale TERAZ? Może się coś zmieniło?
Kto to wie
Podstawy buntu olbrzymieją…
Znaczy że stary Marks miał rację?

Ilość przechodzi w jakość?
To niczym w fizyce kwantowej dualizm korpuskularno-falowy, w życiu społecznym mamy dualizm jakościowo-ilościowy; i w obu przypadkach najpewniejszą jest zasada nieoznaczoności
Podstawy buntu olbrzymieją, ale i niestety rośnie zniechęcenie społeczne.
Wczoraj Wójtowicz powiedział, że powinniśmy (politycy, obywatele, wszyscy) zrozumieć, że wróg jest jeden. I to nie jest przeciwnik polityczny, ale wróg.
Natomiast „Pod Jaszczurami” Fryderyk Zoll powiedział, że jedyna droga to droga prawna, bo nie da się zrobić zamachu „troszeczkę”, a jeśli zamach wtedy skutki są nieprzewidywalne.
Tetryku, popraw proszę, jeśli coś źle zrozumiałam, zapamiętałam, przeinaczyłam.
Czy możliwe jest się pięknie zbuntować? Czy my JESZCZE potrafimy się pięknie różnić?
Dzień dobry, przywitałbym się wcześniej, ale musiałem jeszcze iść na zakupy do wirtualnego sklepu. Zakupy (prawdziwe) przyjadą po południu.
A skoro ta pora, to poprosimy tę panią.
Dzień dobry
Kawa zawsze mile widziana.
Już sobie przygotowałem i zasiadam
Dzień dobry, oby taki był dla Wszystkich!
Praca całkiem udana. Poza tym parę drobnych spraw załatwionych, ale na szczęście nie tyle, żeby zakłócały pracę.
I na przerwę.
Toś szczęściarz — mnie się dziś prawie nic nie udało zrobić w pracy…
Policzyłem czas i zadanie do wykonania i wyszło mi, że muszę, że tak powiem, spiąć pośladki, żeby do wakacji ze wszystkim zdążyć, więc nie bardzo mam wybór
Jestem z powrotem.
I ja trwam w pobliżu 🙂
A ja w domu cały czas, auuuu….
I tak tam źle, że wyjesz?

Może nie aż tak, ale żeby tak od niedzieli…siedzieć w domu.
No dobra z małą przerwą na wczorajsze spotkanie z Wójtowiczem.
No ale niestety nie jestem całkiem zdrowa…
Och, malutka przerwa na koncert
Otóż mam dwa spostrzeżenia, przez ostatnie tygodnie czytałem „do pedałowania” dwa cykle książkowe, science-fiction i kryminały.
Kryminały Donny Leon opowiadają o sprawach komisarza Brunettiego, policjanta z Wenecji. Poza lepszymi lub gorszymi zagadkami kryminalnymi jest tu sporo doskonałej psychologii, weneckie krajobrazy i zakątki, masa szczegółów obyczajowych, a wszystko to podszyte pewną teatralnością, czy też koturnowością, tym bardziej, że część tych powieści rozgrywa się w teatrze La Fenice, goszczącym najznamienitszych śpiewaków i śpiewaczki operowe.
Natomiast czteroksiąg z serii Bobiversum (zaczynający się od „Nasze imię Legion, nasze imię Bob”) jest dość specyficzny, ponieważ opowiada historię z punktu widzenia głównego bohatera, którego świadomość zostaje przeniesiona do cyfrowej matrycy, a następnie wysłana w kosmos w charakterze pilota statku międzygwiezdnego, tzw. sondy von Neumanna, zdolnej do rozwoju i samoreplikacji. W związku z tym, że taka cyfrowa osoba nie jest ograniczona czasem ludzkiego życia, cały cykl obejmuje dalekosiężne podróże, odkrycia gwiazd i planet, a także obcych cywilizacji. W sumie pomysł z rozmachem, napisany (i przełożony!) bardzo swobodnym i przyjemnym językiem z wieloma nawiązaniami do innych dzieł, również SF (główny bohater jest miłośnikiem tego gatunku w literaturze i filmie).
Nie zachęcam, nie odradzam, po prostu informuję, jak to u mnie wypadło.
Zaczyna do mnie docierać, że nie przeczytam wszystkich interesujących książek…
Zawirowane dobry wieczór, Wyspo:)
Świat mroźny i gwiezdny. Nawet Miasteczkowo.
Czasem żałuję, że jest zbyt zimno, by wyjść sobie z filiżanką herbaty i pledzikiem na balkonowe podziwianie nocy:)
Na wschodzie bez zmian*:)
I jeszcze pracka mi się trafiła, niedługa, niekrótka lecz w sam raz, żeby między galopadami się uporać. I mniej paskudna tematycznie niż ostatnio:)
*patrz 07.02.23; 22:24 (jak jakiś szyfr wygląda:))
Dobry wieczór. No widzisz, tak to jest z tą pracką. Ja na przykład musiałem przyjąć troszkę większą normę dzienną, żeby uprawdopodobnić wykonanie pracy w założonym terminie (założonym przeze mnie, bo oficjalny mam o wiele dalszy, dla bezpieczeństwa).
Mi rzadko trafiają się teksty powyżej trzydziestu stron (54 000 znaków), co sobie chwalę:) I także wyznaczam termin z zapasem (chyba że ma być ekspresowo, wtedy stosuję inny system:)).
Ale do napisania (na zadany temat), nie przełożenia? Bo to jednak trochę inaczej. 54 tys zzs to dla mnie jako tłumacza 3 dni pracy, ale jakbym miał pisać… kto wie? To jednak inna praca, trzeba zaplanować, najlepiej rozpisać konspekt, a potem według niego działać.
Do zrobienia korekty i redakcji, co często sprowadza się do przeredagowywania (bądź pisania od nowa) całych ustępów. U mnie dochodzi jeszcze tak zwany „kontekst tematyczny” czyli uzus branżowy, który muszę opanować:) A standardowo moja jednostka dzienna nie odbiega od Twojej:)
Mam nadzieję, że przysyłane Ci ustępy nie przypominają ustępów Dworca Brzeskiego (jak napisał w jakiejś recenzji Antoni Słonimski – albo i sam Tuwim)
Czasami przypominają domki z serduszkiem;)
Zmykam, bo już pierwsza dochodzi!
Doszła, więc dobrej nocki, Quacku:)
Kartełki same się nie zrobią, więc – miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry, nie do końca wyspane, ale bywało gorzej.
Panie Gieniu, zapraszamy.
Witajcie!
Jestem, tylko wirki się wzmogły…
Słonecznie witam!
Nie żebym dopiero się zbudziła, ale jakoś zapomniałam się przywitać na Wyspie.
Ale przyznasz, że dziś mamy piękną wiosnę!
To racja. Dlatego dusza tym bardziej cierpi, że nie jest na wycieczce albo nartach.
Nie pojmuję, dlaczego nie puszczasz duszy na wycieczkę… Moja ciągle gdzieś lata!
Kryzys jakiś.
Starość? Nie całkowite wyzdrowienie? Smog? (podobno dziś duży).
Albo? (wolę nie myśleć, bo boli mnie cała lewa strona głowy) i kręci mi się w głowie.
Coś na tę głowę? Małżonce na migrenę pomaga solpadeina, zwłaszcza ta rozpuszczalna. Niby to „tylko” paracetamol, ale jednak coś jej daje.
Ja mam złe skojarzenia -to, co było diagnozowane jako migrena okazało się guzem, więc…no dobra wyżaliłam się.
No to po pracy, dzisiaj również produktywnej.
I na przerwę.
Zaganiane dobry wieczór, Wyspo:)
Mroźnie, wiejnie, ślisko.
W domu cieplej ale wciąż ruchliwie:)
Dobry wieczór.
No oczywiście, że jak ruchliwie, to cieplej. Ciepło to generalnie wzbudzone (szybciej się ruszające) atomy, o ile pamiętam
Atomy w chaotycznym ruchu, o ile pamiętam ja:)
U mnie wszystko jest bardziej planowe jednak, więc nie wiem, czy na wytwarzaczkę cieplnej energii się kwalifikuję;)
Witaj, Quacku:)
Jak planowe, to pewnie nie.
Ale w skali makro i tak się pewnie rozgrzewasz. W końcu cała planowość to tylko przenoszenie entropii gdzie indziej.
Ale i tak entropia stale wzrasta, jeśli dobrze pamiętam.
A naturalnym stanem w przyrodzie jest chaos (taki jak np. w moim pokoju)
Wzrasta w skali całego Wszechświata. Lokalnie może maleć. Niekoniecznie w Twoim pokoju. Albo na moim biurku. Ale ja to sobie akurat cenię.
Nie będzie się mój pokój wyłamywał z ogólnych zasad!
Chaos to chaos!
Tylko gdzie jest ta jedna kartka, która mi teraz jest potrzebna?
Zapewne pod spodem. Ja na takie miejsca (na biurku) mówię, że to są osady wczesnotriasowe.
Widać jakoś złośliwie ukryte.
I raczej nie na biurku ani ławie.
Wiesz, Maczku, ilu ontologom podpadłaś, uznając chaos za „naturalny stan w przyrodzie”?
Ty potraktowałaś zagadnienie z punktu widzenia filozofii, a ja termodynamiki.
To Quacki wspomniał o entropii, więc poszłam tym termodynamicznym tropem.
Bardzo jest możliwe, że podpadłam ontologom, ale cóż…mnie nie nauczano filozofii, natomiast termodynamiki kiedyś -tak.
Ale czy tam nie mówi się o przechodzeniu obiektu z jednego stanu równowagi do innego stanu równowagi? Z naciskiem na „równowagę” jednak;)
Czy Ty aby nie za głęboko drążysz, deliberując nad moimi sposobami rozgrzewania się w skali makro, Quacku;)?
A skąd, ja się skupiam na wysoce teoretycznym aspekcie spraw. Jak mógłbym inaczej, na taką odległość?
Istotnie – „taka” odległość jest niepokonaną przeszkodą dogłębnego drążenia, o dociekaniu już nie wspominając… 😉
Sorki – abstrakcyjne myślenie etymologiczne mi się włączyło:)
Ani dopłynąć, ani docieknąć? 😉
Ależ dociekasz, Tetryku!
Niezgłębione są wyroki Chaosu, Tetryku;)
Grunt, że Tetryk nie przesadza;)
Och, jeżeli potrafisz planować ruch każdej cząsteczki w swoim ciele, to mój podziw przebija sufit!
Czy już jesteś u sąsiadów?
Tetryk to może nie, ale jego podziw?
I ten podziw podziwia teraz sąsiadkę?
Od tego jest podziw.
Zresztą ja tam nie wiem, kto mieszka nad Tetrykiem.
Podziw Tetryka z sąsiadką, a jeśli nie to i tak będę się trzymać tej wersji!
No, Lena sprawia wrażenie bardzo uporządkowanej osoby!
Dziękuję, Quacku.
To wynika z mojego lenistwa i niechęci do marnowania czasu na szukanie:)
Czyżbym była pracowita skoro mam bałagan?
Tu chyba wynikanie przebiega w drugą stronę
skoro masz bałagan, to musisz się napracować (=naszukać), żeby coś znaleźć?
Wiem, wiem tracę na to nieraz dużo czasu.
A karteczki jeszcze nie szukałam, bo o wiele przyjemniej jest gadać z Wami na Wyspie.
I niezmordowana… 😉
Dokładnie, Quacku:)
Po prostu lubię sięgnąć i wziąć:)
Zważywszy rozmiar niektórych przedmiotów, w rozgardiaszu nie odnalazłabym ich nigdy…:)
Ja wszystko potrafię planować:) Tylko nie wszystko chce się tym planom podporządkowywać;)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Planowanie to nie to samo co mieć wszystko poukładane.
Ja też lubię planować i jeśli to zależy tylko ode mnie to robię to, co planuję, jeśli chodzi o wyjścia, wyjazdy itd.
No, chyba że wychodzę do sklepu bez pieniędzy!
Natomiast wszędzie mam totalny bałagan! I chaos w głowie:)
Otóż to!
Nieprawdą jest, na przykład, że ja nie umiem gotować. To inni nie potrafią tego zjeść!
No więc ja nie potrafię gotować, ale moje dziecko jakoś nawet nauczyło się „potrafić zjeść”.
Ale się towarzystwo rozgadało!
Jak za dawnych dobrych czasów:)
Miłych snów, Wyspo:)
Śpijcie dobrze!
CHAOS
Jeśli chaos jest początkiem świata tego,
jeśli wszystko jest też tu przypadkiem ,
to i my jesteśmy normą ,więc dlatego
i głupota jest naszym pięknym dodatkiem.
Jeśli chaos stworzył takie super cuda,
jak kosmos,przyrodę,zwierzęta,człowieka,
ewolucję i przypadek,to nie żadna ułuda
pozwala nam błądzić,szukać i narzekać.
Chaos to gwiazdy na niebie z granatu,
to słońce i deszcz letni i blask śniegu,
to śpiew ptaków i zapach tęczy kwiatów,
to brzęczenie owadów i sarny w biegu.
Chaos jest zwierzyną na rykowisku,
wyciem wilków i walką o byt dziki,
młode w norze,miłość w matczynym pysku,
i piękne loty ptaków,kwiatów kielichy.
Chaos to piękne drzewa w majestacie natury,
też gady,paprocie,widłaki dawno wymarłe ,
to lasy,łąki ,morza,oceany i cudowne góry,
walka piękna i na niebie chmur cudne arie.
Chaos miłością i rodziną wreszcie jest,
to nadziei myśl i przyjażń,czasem niepełna,
chaos to niespełniona miłość zagubiony wiersz,
chaos to naszych snów strona zwiewna.
Chaos to też płacz rozpaczy i rozterki nasze,
to ciągłe udawanie i nasz teatr niepewności ,
niezrozumienie,złość i tortur myśli straszne,
zgubienie w wiarze i wspomienia i złości.
Chaos to poszukiwanie naszego jestestwa
i w drugiej połowie miłości i ciepła dobroci,
to nadzieja na piękno i przeżycia miejsca
w którym jesteśmy,zanurzeni w kosmicznej jedności.
Halina Poświatowska
Dobranoc Państwu!
Ooo, piękne!
Znalazłam karteczkę!
Witajcie!
Za chwilę zacznie się kolejny weekend. Jakieś plany?
Żadnych…auuu
Ja zamierzam się przynajmniej wyspać 😉
Też bym chciała, ale raczej bez szans. Jedziemy do Madre zawieźć walizkę na jej wyjazd do Key, bo nie ma w co się spakować.
PS.
Czy ja tu za bardzo hermetycznie nie wyskoczyłam?
Bardzo się cieszę, że wyskoczyłaś, niezależnie od tego, jak chciałabyś nazwać tę formę!
Też się bardzo cieszę!
Bry.
Ja tam nie mam żadnych planów, małżonka idzie na studniówkę, ale sama.
A pani Gienia idzie na Wyspę. Teraz. Poprosimy.
Słonecznie witam!
To słońce takie lekko przymglone,ale w powietrzu czuć już wiosnę
Coś podobnego, tutaj niby odwilż, ale do wiosny, ba, nawet przedwiośnia, jeszcze trochę brakuje. Czytałem prognozy, że za chwilę ma przyjść jakieś duże ocieplenie, ale tu na razie nic na to nie wskazuje. Tyle że śnieg (również ten zlodzony, wyjeżdżony) powoli topnieje.
Ja bardzo przepraszam, ale Warszawa dopiero za tydzień zaczyna ferie ZIMOWE. Więc może jednak jeszcze chwila (!) z tą wiosną?
Ja też bym chciała trochę śniegu, parę stopni mrozu i słońce.
Żeby nie było, MNIE SIĘ NIE SPIESZY. Tym bardziej, że jak tylko się robi cieplej, wirusy, bakterie itp. rozmarzają i zaczynają krążyć. Żaden profit o tej porze roku.
Mały spacerek, zakupy, obiad, herbata, ciasteczko i ogarnęła mnie dziwna senność i zmęczenie.
To może herbata?
Koniecznie, na zakończenie pracy!
Zawsze jest alternatywa. Np. drzemka
No to po pracy i na przerwę. Z herbatą od Makówki
Hmmm… Ma ktoś pomysł na nowe pięterko? Wysoko się robi…
To znaczy tak, Lena się zbierała do nobelonu, a ja mogę ptaszki – np. po Lenie?
Piękny plan!
Tylko jeszcze niechby Lena się wypowiedziała.
Chcecie nobelon?
OK. Chwila cierpliwości:)
No, może ze trzy chwile jednak;)
Zaś pewnie, że tak!
Tak, ta kolejka już jest ustalona od dawna.
Wciąż miejskospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Karkołomność powoli ustępuje. Zagrypiałość niekoniecznie…
Och, to jednak złapałaś wirusa?
A – nie:)
Zagrypiałość uskutecznia Kuzynka:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Ufff
Na okłady
🙂
Dziękuję, Tetryku:)
Jest lepiej, mogę już odwrócić głowę na tyle, że kątemoka widzę swoje lewe ramię 🙂
Dobry wieczór:)
Po „zdarzeniu z życia codziennego” naszej patronki zapraszam na… cóż… zdarzenie z życia codziennego pewnej wyspiarki:)
Dobrej zabawy, Wyspiarze:)