W tym sklepiku gdzie świeże jarzyny
sprzedawały dwie młode dziewczyny.
Jedna klęła i czosnek lubiła –
a ta druga pachnąca i miła.
Więc tę pierwszą odłóżmy na bok –
a o drugiej niech toczy się tok.
Dwóch ich weszło do sklepu w zapusty –
jeden sok pił na kaca z kapusty.
A jak wypił, to zniknął za progiem –
więc na drogę powiedzmy mu: „Z Bogiem”.
A ten drugi w tę drugą wbił wzrok –
będzie kochał okrągły ją rok.
I tak stali oboje nad ladą –
ona z twarzą jak seler pobladłą –
on z marchwianym wypiekiem na licu
i pachniało szczypioru donicą.
Aż powiedział jej wszystko, co czuł –
w takich słowach: „Buraków bym z pół…”.
Wykradała klucz od tej komórki,
gdzie śpiewały kiszone ogórki,
majeranku mrok wonie rozniecał,
pomidory tętniły jak serca.
Tam szczęśliwa z nim była co noc
i warzywa niszczyła z nim moc.
Lecz gdy płynie ta miłość w jarzynie –
czas przypomnieć o drugiej dziewczynie –
tej, co gryzie ten czosnek co raz to.
A ją gryzie o szczęście ich zazdrość.
To zalewa się łzami, to klnie –
aż do świństwa ta zazdrość ją pchnie.
I na twarzy się nawet nie zmarszczy,
gdy zaprosi oboje na barszczyk –
w barszczu będą trujące dwa grzyby
i otruje niechcący ich niby.
Zwłaszcza drugi trujący był grzyb.
Ale typ z tej dziewczyny, oj typ!
Odtąd w mroku sklepowej komórki
płaczą po nich jesienne ogórki,
żal dogłąbny kapustę przewierca,
pomidory pękają jak serca.
Więc, przechodniu, w sklepiku tym kup
bukiet z jarzyn i rzuć im na grób!
Jesień zawsze kojarzyła mi się ze zbiorem jarzyn i robieniem zapasów 😉
Uwielbiam. Ale Kwiatkowskiej. Sorry. To dla mnie kanon.
Celowo dałem inne wykonanie, bo to p. Ireny znają wszyscy, i zapewne ktoś je tu wywiesi 🙂
Milczę zatem.
Ależ to nie powód do zamilknięcia! Po prostu wyjaśniłem swoje powody; twoje wcale nie są gorsze ani mniej ważne.
Nie wiem czemu miłość na jarzynach skojarzyła mi się z miłością Szapołowkiej na świątecznych makowcach.
Z filmu „Magnat”.
Ech, kto dziś takie teksty pisze…
Te dwa wersy:
„Zwłaszcza drugi trujący był grzyb.
Ale typ z tej dziewczyny, oj typ!”
To są u nas w obiegu, zwłaszcza kiedy pojawia się czarny charakter rodzaju żeńskiego.
PS. Dobranocka piętro niżej jeszcze.
Tak, „zwłaszcza drugi trujący był grzyb” i u nas weszło wieki temu rodzinnego języka…
Ta pogoda (mam nadzieję, że to pogoda, a nie jakaś choroba) powoduje, że padam na nos.
A może zjadłam nie te jarzynki co trzeba? Albo grzybki?
DOBRANOC!
Dobranoc. Ja też ledwie żyję!
Spokojnej wszystkim, zmykam!
Zrezygnowałam z wycieczki, bo lało rozpaczliwie, a tymczasem teraz błękitne niebo.
Witam Państwa!
Na dobry początek dnia zawołam Gienię.
Każdemu wedle życzeń. Gienia zbiera zamówienia. Trujących grzybków nie serwuje.
Nie widziałem Twojego komentarza, jak pisałem swój 🙂
No to mamy poranny komplet, jeżeli chodzi o obsługę kawowo-herbaciano-śniadaniową!
Przy niedzieli taka podwójna obsługa chyba nie zaszkodzi?
Coś mi się pomyliło, że Ty dziś gdzieś wyjeżdżasz i dlatego zawołałam Gienię.
Spoko.
No właśnie dzisiaj już nie, od czwartku biegałem po mieście, Trójmieście i regionie, ale dzisiaj już jestem domowy. Najwyżej jakieś obowiązki domowe mam, ale bez szaleństw.
Poza tym miało padać – i po śladach widzę, że w nocy padało – więc nie planowałem nic.
A przy okazji zobacz, jak nam wyszło – dwie dziewczyny, tyle że Gienia nikomu by nie podrzuciła trującego grzyba
Kelnereczka też mam nadzieję, że nie?
Skąd, Kelnereczka to ta bez czosnku!
A to mi nie przyszło do głowy!
Oby nie!
My mieliśmy dziś jechać na inspekcję budowlaną, ale jak zobaczyłam temperaturę, to odmówiłam wychodzenia z domu.
Budowaliśmy ten dom na odległość przez dwa miesiące, to jeszcze chwilę poczeka.
Dzień dobry, dzisiaj spanie do oporu wyglądało właśnie tak
To teraz można poprosić tę panią? Zakładam, że pachnącą i miłą.
Witajcie!
Błękitnego nieba nad Krakowem starczyło na jakieś pół godziny, dobrze więc, że Makówka nie poszła gdzieś, gdzie mogłoby ją zdmuchnąć… Nawet Lenę aura jakby przygasiła 🙁
I cały czas na zmianę -słońce, czarne chmury, deszcz, wiatr i znowu słońce.
Znowu się nie przywitałam. Mój mózg wziął wolne. Ale miał po czym. Najpierw dość wymagające wakacje… nie, wróć! przecież przed wakacjami był ZUS! No w każdym razie od powrotu do domu jazda taka trochę bez trzymanki, ale zapowiada się teraz trochę spokoju, bo wreszcie (i tu usiłuję znaleźć odpowiednie kulturalne słowo, bo na myśl mi się cisną jedynie niecenzuralne w rodzaju j…o) opadły spowijające nas mgły i wyjrzało zza nich światło, rozjaśniające mrok ostatnich miesięcy naszego życia.
Może na chwilę wystarczy, żeby sobie nóg nie połamać.
Trzymam kciuki, aby starczyło na długo.
Witaj Jo!
Hej, Jo.!
Na pocieszenie przypomnę, że mózg się nieźle regeneruje. Dajmy mu szansę!
Potrzebuje do tego cukru. Ten mózg.
Idę po cukier.
Czekolada lepsza!
Jeszcze lepszy miód!
Testuję cukier w MP.
Zrobiłem dwa słoiki bułki tartej z resztek pieczywa odłożonego na suche i już jestem z powrotem.
W czym robisz?
W thermomiksie. Jak nie ma za dużych kawałków (typu np. cała bułka albo ćwierć chleba), to błyskawicznie idzie, tylko potem jeszcze przesiewam, żeby za duże kawałki nie wpadały do słoika, bo z takimi to potem guzik, nie panierka.
Nie mam thermomixa. Zastanawiałam się, czy malakser nie dałby rady…
Hm, nie mam pojęcia. Sprawdź w instrukcji obsługi, może jakieś ostrza do rozdrabniania by dały radę. Tylko żeby się nie zatarły przy bułce, bo płyny, względnie rzadkie ciasta, to pewnie tak, ale bułka będzie drobna.
A dawno temu, jak nie było jeszcze takich maszyn, u Rodziców, robiłem ręcznie, maszynką do mięsa na korbę. Jedyny problem, że to strzelało okruszkami na odległość, więc najlepiej było powiesić ściereczkę na wylocie maszynki i na misce, do której mieliłem.
Wtedy z pewnością nie miałeś okruchów większych niż oczko sitka w maszynce 🙂
To prawda! Ale też i trwało to dłużej niż mielenie thermomiksem z przesiewaniem.
Korzystając z chwilowej łaskawości pana I., mówię rozdeszczone dzień dobry, Wyspo:)
Aż tak niełaskaw? Tutaj właśnie przestało padać i się przejaśnia, ale nie na długo, jestem pewien.
Aura jest o wiele łaskawsza od netu:)
Trochę kropi, ale świeci też słońce, więc dzień całkiem przyjemny.
Natomiast zasięg tu kiepściutki, bo puszcza dookoła, więc działa słynna zasada dwóch ud: uda sie abo sie nie uda;)
Witaj, Quacku:)
To puszcza, czy nie puszcza? Jak puszcza, powinien sygnał przejść w te i we w te?
Puszczać – puszcza (dziś głównie z torbami), tylko nie zawsze, jak przypuszczam, przepuszcza… bardziej podpuszcza niż odpuszcza i na pewno nie rozpuszcza;)
Dobry wieczór, Quacku:)
No i zapuszczyłaś do imentu… 😉
Bo lepiej puszczyć niż piszczyć;)
Opuszczam ten temat, aby się nie zapuszczać… 😉
Żeby nikogo nie napuszczać i ja odpuszczam;)
Umykam knuć, pa
Ja też zmykam…
Wracam z knucia i testuję pisanie z nowego telefonu.
Wygląda dobrze. Wszystkie literki na swoich miejscach.
Nie o literki tylko chodzi, ale o to, aby wejść na Wyspę w ogóle.
Z WhatsApp na nowym są problemy i w ogóle ja nie lubię nowości, a najbardziej się denerwuję jak mam nowy telefon.
Jestem w panice, jestem zła, drapię i gryzę.
Etam, dasz radę. A jak nie, to ktoś ci pomoże
Akurat!
Niby wyłączyłam,a i tak coś gadało i mnie zdenerwowało i koniec spania.
Popo(nie, to nie jest efekt jąkania)żegnalno-ogniskowe, już domowe dobry wieczór, Wyspo:)
Witaj w domu! 🙂
🙂
Tęskniłam już za cywilizacją:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
„Ballada jarzynowa” w punkt.
A dogłąbny żal przewiercający kapustę – majstersztyk:)
U nas mówi się na kapuściany głąb – „kaczan”, a na kapuścianego głąba – „lelak”;)
Przyszłam powiedzieć chociaż dobranoc, bo na dobry wieczór już dzisiaj za późno 🙂
Spokojnej Ci nocy!
Witaj, ajw! Spokojnych snów wzajem!
Witaj i dobranoc ajw!
Kochani, morzy mnie potwornie, dlatego już się pożegnam. Dobrej nocy na tym przybornym i wasowskim pięterku!
Niedzielny wieczór ukołysał Wyspiarzy do snu, to co tu będę tak sam siedział? Pójdę już… Kończyć dekupażyk:)
Miłej nocki, Wyspo:)
Udanego dekupażyka!
Dobranoc!
Dzień dobry. Nowy dzień, nowy tydzień, nowe zlecenie.
W takim razie poprosimy panią Gienię.
…bry
Dajcie cokolwiek.
Minimalistka?!?
Nie tam. Raczej jestem w stanie zejściowym i zadowalam się czymkolwiek. Przepchnęliśmy straszną kobyłę i chyba teraz odreagowuję.
Witajcie!
Z mojego punktu widzenia Gienia się spisała!
Witam!
I umykam.
I znowu jestem.
…pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz… śpiewała ongiś Beata K. Jak to dalej leciało, ktoś pamięta? 😉
„Mam na twym punkcie bzika..” leciało dalej 🙂
Wciąż zielono-jesienne dzień dobry, Wyspo:)
Nie dla każdego dobry, ale cóż.
Witaj Leno!
Przykro mi, Maczku.
Chcesz pogadać? To zadzwoń na Messengera. Będę do 19.30, potem od ok. 22.00.
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać.
Antoine de Saint-Exupéry
<3
No, mimo początkowych trudności nowe zlecenie rozpoczęte skutecznie
czyli że norma wykonana. A teraz już na przerwę.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Wieje, że hej:)
Psiułka tak się przestraszyła jakiegoś cienia, że mało mi ręki nie urwała, jak derła do domu:)
Dobry! Tutaj raczej leje niż wieje. Dobrze, że ręka cała.
Tu leje i wieje.
Czekam na obiecywane okienko pogodowe i babie lato.
„Babie lato! babie lato!
Pajęczyny srebrną szatą
Krzewy odział wiatr bogato,
Jak przejrzystą mgłą.
Zda się, wraca letnia pora,
Owad wije się z wieczora,
O południu u jeziora
Zioła warzy skwar.”
(„Babie lato” – Z. Przesmycki)
🙂
No właśnie.
A złota polska jesień to w ogóle będzie w tym roku? A jeżeli tak, to kiedy?
Mam nadzieję, że już niedługo, bo ja też czekam na ten najpiękniejszy uśmiech roku:)
Kiedyś zdarzyło mi się przestraszyć własnego cienia. Podczas nocnej jazdy na rowerze — opisywałem to już kiedyś.
Psiulka nie miała roweru, aby szybko zmykać…
Czytałam kiedyś taki aforyzm:
„Tak często miał duszę na ramieniu, że stała się jego maskotką”;)
Psiułka, widząc rower, staje się klasycznym psem zaczepno-obronnym;)
Coś podobnego. A ma jakieś złe doświadczenia? Potrącił ją kiedykolwiek rowerzysta?
Na podstawie jej zachowania wysnuliśmy teorię, że ktoś mógł ją rowerem zawieźć do lasu, tam przywiązać i zostawić, by w razie, gdyby się (jakimś cudem, bo gdy ją znaleźliśmy, była przywiązaną „na krótko” grubym kablem, pogryzioną, wychudłą, ledwo ruszającą się kupką kości) zerwała – nie mogła odnaleźć drogi powrotnej…
Nie wykluczamy, że mógł to być mężczyzna pod wpływem, stąd jej awersja do panów i podszyta strachem agresja w stosunku do mężczyzn, od których czuć alkohol.
Dobrze, że los jej wynagrodził te przeżycia podsuwając Ciebie jako opiekunkę.
Wiesz, Maczku, chyba tak miało być… Jakbyśmy na nią czekali…
Kiedy nasz Motylek odszedł, bardzo to przeżyliśmy, i nie potrafiliśmy tak po prostu wziąć nowego psiaka.
Któregoś razu pojechaliśmy sobie na spacer do lasu. Był listopad, pierwsze mrozy… Chodziliśmy po lesie i nagle usłyszałam coś w rodzaju pisku. Reszta obstawiała, że to jakiś ptak, ale ja dla spokojności sumienia poszłam w kierunku tych pisków i zobaczyłam to, co zobaczyłam…
Mieliśmy problem z odwiązaniem, bo ten kabel nie dawał się przeciąć zwykłym scyzorykiem, w końcu udało się te węźlidła rozsupłać.
Nic nie mówiłam, ale myślałam, że to się nie skończy dobrze. Na szczęście, mimo wycieńczenia, piesek się odkurował i jest z nami do dziś:)
Tak miało być…
Bardzo możliwe wyjaśnienie.
Zmarł Jerzy Urban.
Moim zdaniem cyniczny, ale inteligentny.
Dzisiejsi propagandyści przewyższają go skur…
Urbanowi mało kto wierzył, a teraz propaganda jeszcze gorsza, a ludzie „kupują”.
Czy tylko ja tego nie rozumiem?
Jak przeglądam poranną prasę, to się muszę zastanowić, czy aby nie śpię…
No właśnie patrzę na reakcje i chyba nikt ze znajomych nie odbiera tego jednoznacznie – tzn. cała masa pamięta mu rzecznikowanie z lat 80′ ubiegłego wieku, „rząd wyżywi się sam”, śpiwory wysyłane do Nowego Jorku itp. no i w ogóle bycie propagandową tubą władzy.
A co do dzisiejszych propagandystów, to mam wrażenie że a) działają w warunkach „wolnego rynku” (chociaż z zasięgiem TVP raczej nie jest on równy), więc ludzie odbierają ich inaczej niż propagandystów za PRL, kiedy było wiadomo, że ustrój mamy niedemokratyczny, a telewizja kłamie, b) coraz mniej jest ludzi, którzy pamiętają tamte lata, więc nowi muszą się na własnej skórze przekonać, jak to jest, żeby się zbuntować.
Ale wśród tych, co pamiętają komunę skąd się biorą ci, co nabierają się na komunę bis?
Urban (wiem kreatura podła), ale bodaj uczciwie powiedział, że rząd się wyżywi, a obecni kradną i oszukują, ale usta mają pełne frazesów, że to dla naszego dobra i z patriotycznych pobudek.
Bo stoją rzekomo tam, gdzie antykomuna. A że antykomuna może być równie skorumpowana i chciwa jak komuna (a może i bardziej, w tej chwili są chyba większe możliwości i więcej dóbr do zagarnięcia?), to już albo sobie wypierają („To święci ludzie, przecież ojciec R. i/albo proboszcz dobrze o nich mówią”), albo sobie usprawiedliwiają własną nieuczciwość („Prawda, kradnę, ale tamci kradną więcej. I jeszcze się dzielą”). Wiadomo, że obie postawy do kitu, ale to tak działa. Chyba.
Dawno temu ceniłem jego felietony okołosądowe w „Kulisach”, podpisywane jako Jerzy Kibic…
Bo trzeba mu przyznać, że miał dobre pióro, cięty język, dystans do siebie, poczucie humoru i nie próbował udawać aniołka.
Obecni propagandyści pozbawieni są tych cech.
Bo to kwestia inteligencji
To prawda. I zależy tylko, jak się jej używa.
Jako mała dziewczynka spotkałam Jerzego Urbana, gdy przybył do mojego Miasteczka na rozprawę jednego z tutejszych księży, którego oskarżył o oszczerstwo…
Może kiedyś opowiem o tym, bo to było i zabawne i niebezpieczne (odrobinę) spotkanie:)
Opowiedz
Ok. Mam tylko problem, czy umieścić to we „wspomnień czar” czy w „nobelonach”…;)
Pasuje i tu, i tam:)
Można zadać obie kategorie 🙂
Zanim pójdę spać pogratuluję pewnemu tłumaczowi!
Uczcijmy to lampką czerwonego wina!
Jakoś 30 września chyba przegapiliśmy Międzynarodowy Dzień Tłumacza?
To ja też wzniosę
A ja w ramach uczczenia MDT przytoczę podtytuł „Maksymalistycznego
Manifestu translatologicznego” St. Barańczaka, by przypomnieć, że praca tłumacza to:
„Tłumaczenie się z tego,
że tłumaczy się wiersze
również w celu wytłumaczenia
innym tłumaczom,
iż dla większości tłumaczeń wierszy
nie ma wytłumaczenia…”
😉
Dobry wieczór, Quacku:)
Dobrze oddaje parę tłumacza po laicku zachwyciła się Makówka.
A to prawda. Ekstremalna hipoteza brzmi, że zasadniczo dzieła są nieprzekładalne. Nie ma wytłumaczenia.
Ej, to moja maksyma!
Otóż nie tylko. Na pewnych warsztatach tegoroczny laureat Nike, Jerzy Jarniewicz, zaczął podsumowanie dokładnie od tego
nie da się przełożyć dzieła i nie ma sensu tego robić. Oczywiście to było przewrotne, ale i tak niezłe.
Łezka w oku się kręci na wspomnienie dawnych dyskusji o Hamlecie Szekspira A tym Paszkowskiego… Było – minęło. Wraz z intelektualną sprawnością człowieka, zamienionego w kurę. Domową.
Kura jednak nadal czyta mimo nawału obowiązków.
A co powiedzieć o pewnej emerytce, która jeśli coś czyta to i tak nic nie pamięta co przeczytała.
A daj spokój… Ostatnio czytam głównie uzasadnienia odmowy przyznania świadczeń albo wyniki badań z diagnozami. Odmóżdżenie totalne, proszę pani.
Dołączam!
Dobranoc!
(jak napiszę to i może lampka się pojawi?)
Spokojnej!
Dobrej nocki, Maczku:)
Blask ogarka i na mnie podziałał dziwnie usypiająco, więc:
spokojnej nocki, Wyspo:)
Dobranoc!
Dzień dobry!
W nocy widać, że padało, ale póki co zza chmur wygląda słoneczko.
Panie Gieniu, poprosimy, kawa mile widziana. I co tylko kto by chciał.
Ach ten złowrogi gender!
🙂
Witajcie!
Niech dzień będzie dobry!
Nowy dzień, nowy uśmiech!
Witam i czekam na słońce i uśmiech i mocną herbatę od Gieni.
I się doczekałam słońca
Tak, popołudnie było tu całkiem przyjemne!
Trafiłam w końcu na wyspę, a tu takie smutne wieści. Trzy osoby odeszły: Miralka, Bożenka i Maksio.. Bardzo mi przykro. A jak się czują nasza Wiedźminka kochana i Alla?
Skowronek i Wiedźminka odzywają się czasami, ale bardzo rzadko — co nas wszystkich ogromnie smuci…
Pracusiowe, więc pośpieszne nieco dzień dobry, Wyspo:)
Skutecznej pracy, rychłego wytchnienia! 🙂
Uff, koniec pracy, rzutem na taśmę. Nie jestem pewien, ile ja właściwie zrobiłem procent normy dzisiaj, bo coś się dziwnego dzieje z numeracją stron, ale na pewno nie mniej niż 100.
I przerwa.
Mistrzu Q czasy stachanowców podobno minęły?
Choć czy na pewno?
Joj.
Normalnie mam każdą stronę z osobna, a tutaj – „rozkładówki”, po dwie strony na jednej, zupełnie inaczej się to przesuwa i ciągle gubię numerację, a przeglądarka do pdfów numeruje każdą rozkładówkę, czyli numeracja u góry okienka się nie zgadza z numerkami na stronach (dwa na każdej rozkładówce). I trochę dostaję z tym ptaptów.
Ptapty — ciekawy towar o egzotycznej nazwie. Spróbuj to sprzedać przez internet; przy dobrym marketingu mogą pójść, jak nie przymierzając, półpancerze u Mrożka
Nie pójdą, zbyt głośny towar i ciśnienie podnosi
PRAWIE odkopałam pralnię po wakacjach. Teraz muszę jeszcze odkopać prasowalnię
Ale to już chyba nie dzisiaj.
Dobranoc.
Dobranoc, spokojnej, i miłego górnictwa przodkowego jutro.
A kiedy zaczniesz odpoczywać po wakacjach?
Wszak odpoczywanie z rodziną bywa dość męczące.
Jak skończę, to pewnie trzeba będzie zacząć przygotowania do Świąt
Tak to już jest. Wyjedzie człowiek na parę dni, to mu krasnoludki całą pralnię zawalą…
A mnie krasnoludki, zamiast sprzątać robią stale bałagan.
Nieważne czy jestem czy mnie nie ma. One robią ten bałagan nawet jak śpię.
A Mrożek znów pisał: „A tu, co postawimy mleko na kwaśne, to skądś wyłażą garbate karzełki i szczają nam do garnków.”
Spóźnione dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś spacerek w klimatach romantyczno-horrorystycznych… granatowe niebo, poszarpane obłoki, srebrny księżyc… trochę w stylu Krasińskiego. Zygmusia – jakby kto dopytywał:)
Skoro srebrny, to tak, chyba Krasiński.
Bo jakby był złoty (i odmienił się trzy razy, np. złotego, złotemu, o złotym), to raczej Słowacki.
Miałam na myśli głównie powieści Z. Krasińskiego, które określa się mianem „czarnego romantyzmu”:)
Artur ostrzega, bo dobry kolega
Nie patrz
A ja jak bóbr… 😉
„Liryka, liryka
Tkliwa dynamika
Selenologia
I dal…”
😉
Dobrej nocki, Wyspo:)
Jakieś coś z rana?

Gdyby tak Gienia miała banany na stanie. I może jakieś witaminki rozpuszczalne w wodzie…
Gienia ma WSZYSTKO
Dzień dobry, dzisiaj lekkie kłopoty ze wstaniem, zobaczymy, jak to się przełoży na wieczór. A tymczasem do roboty.
Mnie dziś obudziła sukopatka. Zbyt wolno Piter schodził na dół w celu podania śniadania dla jaśniepani. Się piszczało.
Jaśniepani wie, jak dopominać się o swoje!
Oj tak. I jest w tym bezwzględna.
A i tak ją kochacie!
Nie da się ukryć.
A myślisz, że ja mojego Florka przestałam kochać po tym jak mi narzygał na moje łóżko?
On śpi ze mną w łóżku, więc go tylko PROSIŁAM, aby nie robił tego w nocy gdy śpię i żeby nie na poduszkę.
Jaka reakcja?
Kota? Wpakował się na poduszkę i mruczał.
Ooo, kochana… nie takie ekscesy moje zwierzaki mają na koncie! A miłość, to miłość!
Witajcie!
Za chwilę będę prosił Gienię o kawę, po już prawie pora
Bryyyy
Wróciłam do domu.
Gienię poproszę o jakiś płyn łagodzący stresy i pobudzający do działania równocześnie.
I jakieś dobre drugie śniadanie.
Też bym chciała. To na stresy. Ja po prostu nie mam siły do niektórych ludzi… Słowo daję.
Mnie zabija bezsilność.
No hej, rzutem na taśmę, po wyrobieniu normy, ale dzisiaj z kłopotami, bo na 2 godziny utknąłem przy wierszyku dla dzieci. No ale już po wszystkim.
I na przerwę, oczywiście.
Zdarza Ci się czytać dla rozrywki?
Czasami, ale to trochę trudne, bo zaczynam (jeżeli to przekład z angielskiego) szukać kalek z oryginału. A jeżeli nie, to każda niedoróbka redaktorska mi się rzuca w oczy.
Musi być naprawdę cacy książka zrobiona, żebym mógł się oderwać.
Czy to się nazywa skrzywienie zawodowe?
Tak, niestety. Ale może to jest znak, że dość się już w życiu naczytałem?
Mglisto-księżycowe, ale bardzo przyjemne spacerkowo dobry wieczór, Wyspo:)
Zmarudziłam nieco z powodu obiecanej baśni:)
Oto ona:):
Kiedy Ziemia otula się chłodem, a zimne światło Księżyca strzępi rozjuszone Wiatrem Chmury, z czeluści Jeziora wynurzają się Księżycowe Prządki. Zwiewne Istoty utkane z chłodnego blasku, o kryształowych głosach i srebrnych dłoniach. Wychodzą z głębin i rozpoczynają swoje kusicielskie pląsy. Przepływają nad zastygłą mimo hulającego dookoła Wietrzyska taflą, wypatrując w jej gładzi pomyślnych znaków i rozpierzchają się swawolnie po okolicy.
Biada śmiałkowi, który w taki czas zapuści się nieopatrznie w gąszcz i nie zdąży przed zmrokiem odnaleźć drogi do domu. Żadna dziupla, żadna jaskinia, żaden piaskowy zwał nie ochronią go przed Księżycowymi Prządkami. Posiadają one bowiem moc przenikania najtwardszej materii. Nie boją się ni ognia, ni wody, ni powietrza.
A postać mają tak powabną, głosiki tak kuszące, że oprzeć się im nie podobna. Gdy spojrzą pełnymi blasku oczyma, uśmiechną się tajemniczo i zachęcająco, nie ma nikogo, kto nie podążyłby za nimi, zapominając o bożym świecie.
Wabią napotkanego marudera nad brzeg Jeziora, by wniknąć w jego umysł i przybrać postać jego myśli. A kiedy nie jest w stanie pokonać zmaterializowanego nagle, najgłębiej skrywanego strachu, kiedy nie potrafi oprzeć się urokowi ucieleśnionego nagle, najskrytszego marzenia i staje się im powolny, po księżycowych stopniach zstępuje ich Władczyni.
Roztacza wokół swój czar, kusi i mami, by sprowadzony prawdziwą miłością ogrzał jej zziębnięte serce.
A kiedy wybranek zatraca się w tańcu, opada z sił, ale pokochać nie potrafi, Księżycowe Prządki układają go pośród wilgotnych kwiatów, siadają wokół i nucą pożegnalną pieśń. Nieszczęśnik, ze złożoną na kolanach Władczyni głową, bezwolnie poddaje się pieszczocie srebrnych rąk…
A chwilę przed zapadnięciem w sen wieczny, Księżycowa Władczyni ostatnim, namiętnym pocałunkiem wyciąga z niego nić żywota, z której Księżycowe Prządki tkają ślubną suknię, by kiedyś ich Pani mogła stanąć na ślubnym kobiercu z tym, który wreszcie obdarzy ją prawdziwą miłością…
Ja baśnie tak lubię ogromnie!
Ja także:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Jeszcze nie ma lampki?
A ja chciałam powiedzieć dobranoc.
Jako się rzekło – padnięta jestem, więc:
miłej nocki, Wyspo:)
Witajcie!

Śniadanie!
Bry, nieco jeszcze zaspane. Za oknem dość optymistycznie, aczkolwiek z zachodu nadciągają jakieś dziwnie ciemne chmury.
Poprosimy tę panią

Dziś Gienia była jakaś zaspana jak ją wołałam o 7:59, więc dobrze, że ją zawołałeś drugi raz Quacku.
Kobiecina długo odpoczywała, więc niech się nie leni, prawda?
Może spać w nocy nie mogła?
Tak jak ja?
Może nocny klub otworzymy na Wyspie?
Hm…to dobry pomysł, ale niemożność spania wcale nie zawsze idzie w parze z nocną aktywnością.
Bo to bywa tak „padam na nos, ale zasnąć nie mogę”.
Komu ja to tłumaczę?
Właśnie
Witajcie!
Pogodny ranek, przejażdżka zaliczona. Rower to jest to!
Faktycznie wyjątkowo pięknie dzień się zaczął.
Jakoś łatwiej znieść niewyspanie.
Bo ja wiem… ja bym jeszcze pospał mimo wszystko… 😉
Normalnie o takiej godzinie to i ja, ale i tak spać nie mogłam.
Paaaaa…..umykam (na chwilę)
Koniec pracy i przerwa. (Musiałem wrócić do zlecenia z maja/czerwca, bo właśnie przyszło, ale to jest absolutnie do zrobienia).
Melduję, że jestem i już będę.
Krótka wycieczka! 🙂
Taaaa…wycieczka autobusami MPK, tramwajami i trochę na nogach od przystanku do przystanku.
– Laryngolog
– Czekanie w kolejce po odbiór dowodu osobistego
– Małe porządki na cmentarzu
– Bank
– Zakupy na placu
Natomiast (jak proza życia nie pokrzyżuje) jutro malutka wycieczka.
A ja wróciłem do domu po dyżurze.
I po przerwie. Idę po dobranockę, tylko zapytam dla pewności, czyja kolej na pięterko? Moja czy Leny?
I teraz oboje będziecie się czaić, żeby drugiemu nie nadepnąć?
A ptaszków dawno nie było, więc z przyjemnością poczytam najpierw Quacka:) (Lena, wczoraj).
Dobra, to zaraz postawię pięterko.
No to sakramentalnie zapraszam na nowe pięterko z fotami.